KS. MARIAN MORAWSKI SI
"Dla którego jest wszystko i przez którego jest wszystko, który wielu synów do chwały przywiódł" (Żyd. 2, 10).
Widzieliśmy dotąd, jak z Serca Jezusa, jako serca Kościoła, wypływa cała Kościoła organizacja, jego hierarchia, nawet jego prawo i jego historia. Gdyby Kościół był tylko takim społeczeństwem jak inne, nasze zadanie byłoby skończone. Ale Kościół jest też społeczeństwem dusz; jego celem jest prowadzić dusze do Boga, tj. prowadzić je drogą cnoty i doskonałości, coraz wyżej – aż do nieba. Otóż z tych dusz jedne idą prędzej od drugich, wyżej się wspięły, inne jeszcze wyżej. Stąd powstaje w łonie Kościoła pewne duchowe stopniowanie, pewna hierarchia mistyczna – i o niej właśnie dziś mówić będziemy, bo i jej sercem jest Boskie Serce Jezusowe.
Wielki mistrz teologii mistycznej, św. Dionizy Areopagita, pisząc o hierarchii kościelnej, oprócz tej hierarchii widocznej, kapłanów i sług ołtarza, odkrywa w Kościele drugą duchową hierarchię, stopniowaną nie według święceń i godności, ale według wnętrznej doskonałości; i dzieli ją na trzy stopnie, odpowiednio do trzech hierarchii niebieskich. Jedna jest początkujących, druga postępujących, trzecia doskonałych. Albowiem lubo wszystkim Pan Jezus powiedział: "Bądźcie doskonałymi, jak Ojciec wasz niebieski doskonałym jest" (Mt. 5, 48), wszelako nie wszyscy odpowiadają temu wzniosłemu powołaniu. Niektórzy wcale nie dbają na Boga i zbawienie. Tacy wcale się nie liczą w tych hierarchiach, bo oni wedle ducha nie należą do Kościoła, ale tylko zewnętrznym związkiem są z nim spojeni. Lecz i między tymi, którzy żyją w łasce Bożej, są różne stopnie:
Jedni dopiero poczynają drogą cnoty kroczyć. Ich życie duchowne polega na oczyszczeniu się z dawnych grzechów przez żal i pokutę, na poskramianiu namiętności jeszcze żywych. Stan tych dusz nazywa się drogą oczyszczenia.
Drudzy już oczyściwszy się pokutą, starają się o nabycie cnót, o poznanie coraz jaśniejsze woli Bożej nad sobą. "Idą z cnoty w cnotę" (Ps. 83, 8) ku szczytowi góry Pańskiej, tj. doskonałości chrześcijańskiej. I Bóg im daje coraz więcej oświecenia. – Stan tych dusz nazywa się drogą oświecenia.
Niektórzy wreszcie, już nabywszy cnót doskonałych i oczyściwszy się z wszelkiego przywiązania ziemskiego, pokonawszy namiętności, są jedynie zajęci łączeniem się z Bogiem w pokoju wysokiej bogomyślności i czystej miłości Dobroci Boskiej. – Tych ostatnich stan zowie się drogą zjednoczenia.
Otóż przypatrując się tym trzem stopniom, zobaczymy, że Serce Jezusa jest zawsze ich środkiem, i że w miarę, jak są do Niego zbliżone, czerpią z Niego rozmaite siły, pociechy i wzory, odpowiednie do stanu swego, i przeobrażają się stopniowo na Jego podobieństwo, wedle słów św. Pawła: "Dla którego jest wszystko i przez którego jest wszystko, który wielu synów do chwały przywiódł".
I. Przypatrzmy się najpierw pierwszemu stopniowi poczynających.
Dusze te były niedawno jeszcze w stanie grzechu, w niewoli szatana, w krainie dalekiej... Któż je wezwał z tej dalekiej krainy i dał im tę otuchę, aby wróciły do Ojca? Pytajmy syna marnotrawnego, co mu podało myśl i odwagę powrócenia do ojca? Oto wspomnienie na serce ojca, serce tak litościwe, że o sługach pamięta... "Wstanę i pójdę do ojca mego" (Łk. 15, 18). Tak wszystkie niemal dusze, które się nawróciły, tym wspomnieniem o miłosierdziu bez granic Boskiego Serca Jezusa nabrały chęci i odwagi. A nie one pierwsze pomyślały o powrocie, lecz Serce Jezusowe do ich serca przemówiło: "Ludu mój, cóżem ci uczynił?..." (Mich. 6, 3). "Byłaś mi niewierną, ale jednak powróć do mnie, mówi Pan, a ja przyjmę ciebie..." (Jerem. 3, 1). "A tak przynajmniej od tego czasu nazywaj mnie: Ojciec mój, książę panieństwa mego ty jesteś" (Jerem. 3, 4).
A teraz, gdy już powróciły te dusze do domu Ojca, i łzami żalu zmywają winy swoje, któż im daje ten żal gorący, synowski, doskonały, jeśli nie toż Serce? Wspomnienie na sądy Boskie może być początkiem skruchy: "Bojaźń Pańska początek mądrości" (Ps. CX, 10), lecz aby skruchę doskonałą znaleźć, trzeba się w Boskim Sercu zanurzyć. Nieskończona dobroć tego Serca daje poznać tym duszom, jak czarna była ich niewdzięczność; Jego świętość wpaja im obrzydzenie grzechu; Jego boleści, kielich goryczy, który wypiło, pot krwawy, który w Ogrójcu wycisnęło, sprawia w ich sercu ból niezmierny, że swymi grzechami były powodem Jego męki.
Ufność i odwagę do mocnego przedsięwzięcia poprawy daje im łaskawość i dobroć tegoż Serca, która ich upewnia o pomocy łaski, o przyjęciu ich pokuty.
Wreszcie gorącość i męstwo w uczynkach pokutnych, w umartwianiu swych złych skłonności i walczeniu nieustannie ze sobą, pochodzi też od wspomnienia na przymioty tegoż Boskiego Serca. Rozważając Jego miłość i dobroć, zapalają się te dusze chęcią pomszczenia na sobie swych niewdzięczności. Widząc Jego cierpienia, mówią sobie: Czy może być członek delikatny pod głową cierniem uwieńczoną? czyż nie słuszna rzecz, abym ja grzesznik, sprawca tych cierpień Boskiego Serca, sam z Nim współcierpiał?
Wreszcie z tego Serca, źródła dobroci, płyną na tych pokutników wszelkie łaski, mocą których tę pokutę czynią. Z tego Serca, źródła słodyczy, płyną owe duchowne pociechy, które im często tę pokutę osładzają. I tak Serce Jezusa jest sercem tego życia początkujących, tej drogi oczyszczenia.
II. Przejdźmy już do drugiego stopnia tych, którzy przeszli już przez oczyszczenie, a teraz bieżą drogą oświecenia, nabywając stopniowo cnót chrześcijańskich. Tu znowu Serce Jezusowe objawia się jako słońce, z którego promienieją oświecenia i pomoce temu stanowi właściwe.
Ono ich uczy swym przykładem cnót odnoszących się do Boga. – Miłości: "Przyszedłem puścić ogień na ziemię, a czegóż chcę, jedno aby był zapalon" (Łk. 12, 49). – Doskonałej modlitwy: "Był wysłuchany dla swej uczciwości" (Żyd. 5, 7). – Posłuszeństwa woli Bożej: "Moim pokarmem jest, abym czynił wolę tego, który mię posłał" (Jan. 4, 34). – Poddania się: "Nie moja wola, ale twoja niechaj się stanie" (Łk. 22, 42). – Cierpliwości w opuszczeniu: "Boże mój, Boże mój, czemuś mię opuścił?" (Mt. 27, 46).
Ono ich uczy cnót względem bliźniego: – Miłości: "Jakom ja was umiłował, abyście się i wy pospołu miłowali" (Jan. 13, 34). – Cichości i skromności: "Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca" (Mt. 11, 29). – Cierpliwości i pobłażania: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk. 23, 34).
Uczy cnót względem siebie: pokory, czystości, oderwania od rzeczy ziemskich (w Najświętszym Sakramencie) – pragnienia krzyża: "Mam być chrztem ochrzczon, a jakom jest ściśnion, aż się wykona?" (Łk. 12, 50).
Ono nie tylko ich uczy przykładem, ale wnętrznymi natchnieniami, pukaniem do ich serca. "Oto stoję u drzwi i kołacę" (Apok. 3, 20). Osobliwie na modlitwie Serce Boskie rozmawia z sercem ludzkim, jeśli ono jest uważne na głos Boży. Każdy może się przekonać, że to głos serca: bo nie słowami, nie pojęciami umysłowymi przemawia, ale słodkimi poruszeniami miłości...
Nie tylko ich uczy, ale zachęca i nagli, to przykładem, to wnętrznym pociąganiem, osobliwie pobudką właściwą sercu – pobudką miłości. Kto nie tą pobudką miłości się kieruje w drodze oświecenia, ten bardzo pomału iść będzie, nigdy gruntownych nie zdobędzie cnót i z pewnością nie dojdzie do szczytu. Przeciwnie, jeśli wiatr miłości nadmie jego żagle, prędko go poniesie, wszystko mu ułatwi: bo miłującemu wszystko łatwo. Stąd wielki uczeń Serca Jezusa, św. Franciszek Salezy, naucza, że miłość jest najkrótszą drogą do doskonałości; a wielu długo idzie i nie dochodzi, bo tą drogą nie idą. I już przed nim św. Augustyn powiedział: "Miłuj a czyń co chcesz". I Apostoł: "Wypełnieniem zakonu jest miłość" (Rzym. 13, 10).
Wreszcie to Boskie Serce dodaje postępującym sił, jakich potrzebują, wlewając im hojne łaski, osobliwie w swym własnym Sakramencie.
III. Na koniec wznieśmy się, ile nasza nieudolność potrafi, aż do trzeciego chóru tej hierarchii mistycznej, do chóru doskonałych, bieżących drogą zjednoczenia.
Ci już oczyścili się w Sercu Jezusowym z kału ziemskiego, nabyli wszelkich cnót w tym życiu możebnych. Już namiętności ich umartwione nie odzywają się jak tylko nieznacznymi poruszeniami i nie kłócą ich błogiego pokoju. Używają tego świata, jakoby nie używali (1 Korynt. 7, 31), ukrzyżowani są światu a świat im ukrzyżowany (Galat. 6, 14). Sobie umarli, wyzuciem miłości własnej, a życie ich ukryte jest z Chrystusem w Bogu (Koloss. 3, 3); żyją, ale już nie oni, lecz żyje w nich Chrystus (Galat. 2, 20). Podobniejsze do aniołów niż do ludzi, te błogosławione dusze łączą się ustawicznie z Bogiem modlitwą tak wzniosłą, że my ani wyobrażenia o niej powziąć nie możemy; one zaś ją opisują jako milczenie zachwytu w obecności Majestatu Boskiego, jako przelanie się duszy w morze doskonałości Boskich, jako wyniszczenie własnej osoby i przeobrażenie się w Boga. Jest to język, który oni tylko sami zupełnie rozumieją.
Ale jeśli ich zapytamy, jaki jest sekret ich anielskiego życia, jaką drogą wspięli się, albo raczej wzlecieli jak orły na ten szczyt niebotyczny, odpowiedzą nam: weszliśmy do Serca Jezusowego i tameśmy założyli mieszkanie.
Tak nas uczy św. Małgorzata Maria, która sama ustawicznie w tym Sercu mieszkała, i świadczy o obietnicy Pana Jezusa: że w Jego Sercu dusze oziębłe staną się gorliwymi, a gorliwe szybkim krokiem dojdą do doskonałości.
Tak opowiada św. Gertruda, która co dzień rozkoszując się w tym przybytku mówiła: "Witam Cię, o Serce Jezusa, źródło żywe i ożywiające życia wiekuistego, skarbie Bóstwa nieprzebrany, ognisko żarzące się Boskiej miłości! Ty jesteś miejscem mego spoczynku, moim przytułkiem".
Tak opowiada św. Bernard, który pisze: "Dlatego przebity jest bok Twój, o Jezu, aby otwarte było dla nas wejście; dlatego zranione jest Serce Twoje, abyśmy w nim bezpieczni od zewnętrznych zakłóceń, zamieszkać mogli... O, jak dobrze, jak rozkosznie jest mieszkać w tym Sercu! Za to poświęcę wszystko i wszelkie nawet żądze serca mego".
Tak opowiada św. Jan, uczeń miłości, który na Sercu Jezusa spoczął, i od Niego się nauczył tych tajemnic Boskiej miłości, jakie później rozgłaszał.
Tak opowiada św. Paweł, który nas wszystkich wzywa, abyśmy w Sercu Jezusowym mieszkali: "Świadkiem mi jest Bóg, jako wam wszystkim życzę, abyście byli we wnętrznościach Jezusa Chrystusa" (Filip. 1, 8).
Lecz dobitniej i wyraźniej od wszystkich wzywa sam Pan Jezus wszystkich, którzy pragną doskonałości, do mieszkania w Jego Sercu: "Mieszkajcie we mnie, a ja w was" (Jan. 15, 4). I w ostatniej modlitwie prosi Ojca: "Ja w nich, a Ty we mnie: aby byli doskonałymi w jedno" (Jan. 17, 23).
Tak więc wszystkie dusze doskonałe mieszkają w Sercu Jezusowym, tj. że miłość Boska jest ich żywiołem, i poza to Serce nie wychodzą, nie mając żadnego pragnienia, które by do czegoś poza tym Sercem się odnosiło; a Serce Jezusa mieszka w nich, ponieważ zupełnie w nich panuje, zwyciężywszy ich miłość własną, rządzi bez podziału wszystkimi ich poruszeniami...
Takich dusz zapewne mała jest garstka w Kościele, ale one choć nieliczne, są sercem Kościoła, bo przez nie Kościół oddaje Bogu służbę, cześć i miłość doskonałą, jakiej przez inne członki nie oddaje; przez nie Kościół jest oblubienicą najmilszą "bez zmarszczki i skazy"; one ściągają Kościołowi najobfitsze łaski i błogosławieństwa. A tym samym Serce Jezusowe, które w nich najzupełniej króluje, jest także przez nie sercem Kościoła.
O, jakże wspaniały widok przedstawia oczom duszy ta hierarchia mistyczna, wznosząca się w trzech chórach naokoło Serca Jezusa! Jedni u nóg Jezusa płaczą z Magdaleną, drudzy u rąk uczą się uczynków dobrych, trzeci do samej rany boku się tulą. Ale choć ci ostatni bliżej i bezpośredniej czerpią z tego Serca, drudzy dalej, jednak krew, która tymi wszystkimi ranami płynie, i łaski, które się rozlewają na te trzy chóry, z tegoż Serca płyną.
A zatem do jakiegokolwiek chóru należymy, łączmy się jak najściślej z tym sercem życia duchownego...
–––––––––––
Ks. Marian Morawski SI (b. prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego), Kazania i szkice. Kraków 1921, ss. 322-327.
Przypisy:
(1) Mówione w Krakowie w kościółku OO. Jezuitów na Wesołej w czerwcu 1872 r.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści prelekcji ks. Mariana Morawskiego SI pt.
Dziewięć nauk o Sercu Jezusowym jako Sercu Kościoła
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: