Dziewięć nauk

 

O Sercu Jezusowym, jako Sercu Kościoła (1)

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

NAUKA VI.

 

Serce Jezusa źródłem prawa kościelnego

 

"Nie wzięliście ducha niewolniczego znowu ku bojaźni, aleście wzięli ducha

przywłaszczenia za syny, przez którego wołamy Abba (Ojcze)" (Rzym. 8, 15).

 

Wstęp

 

Rozważając i badając, jak z Serca Jezusowego tryska całe życie i cały Kościoła ustrój, widzieliśmy już, jak z tegoż Serca pochodzi łaska, jako krew żywotna tego mistycznego ciała, oraz jego zewnętrzna budowa, hierarchia – następnie środki i narzędzia jego społecznego życia, sakramenta, a najbardziej ofiara. Jeszcze dwie rzeczy ważne pozostają do uważania w życiu społecznym Kościoła, jak i każdego innego społeczeństwa: prawo, którym się rządzi, i wykonanie tego prawa w czynie, czyli historia. Dziś o prawie Kościoła mówić będziemy, i zobaczymy, że to prawo jest prawem miłości, płynącym ze źródła wszelkiej doskonałej miłości, którym jest Serce Jezusowe.

 

Wykład dogmatyczny

 

I. Prawo Kościoła w swej całości uważane, składa się z dwóch części – jednej, którą zowiemy prawem Bożym, iż jest bezpośrednio od samego Założyciela Kościoła, Chrystusa, ustanowione i przez Apostołów podane i wytłumaczone – i drugiej, którą zowiemy, dla odróżnienia, prawem ludzkim – ludzkim o tyle, że przez ludzi, następców Apostołów, jest ustanowione; ale zarazem Boskim o tyle, że ci ludzie, w imieniu Boga i władzą od Niego daną, to prawo stanowili ("Kto was słucha, mnie słucha" Łk. 10, 16) i czynili to pod szczególną opieką: "Ja prosić będę Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki, Ducha prawdy" (Jan. 14, 16).

 

Ta pierwsza część jest niezmienna jako Boskie prawo; druga zaś jest tylko rozwinięciem pierwszej i zastosowaniem przepisów Boskich do potrzeb ludzkości, i dlatego zmienia się nieco w przeciągu wieków i dostraja się do rozmaitych potrzeb, czasów lub miejsc. Lecz jak jedna część, tak i druga nosi znamię swego pochodzenia od Serca Jezusa: jest prawem miłości.

 

II. Zobaczmy to najpierw w prawie Boskim. Całe Pismo św. ukazuje nam tę istotną różnicę między Starym Zakonem a Nowym, że Stary był zakonem bojaźni, a Nowy jest prawem miłości. I to mówi św. Paweł w słowach, które przytoczyłem na początku tej nauki.

 

1. Ta różnica pokazuje się w samym założeniu (Obwieszczenia starego zakonu w Księdze Wyjścia XIX, 16-21 i XX, 18-19. Obwieszczenie nowego zakonu Mt. V, 1-48). Stary Zakon był zatwierdzony rozlewem krwi niezliczonych ofiar; Nowy przy ostatniej wieczerzy wśród zalecania prawa miłości, krwią Jezusa w tajemnicy miłości ofiarowaną. "Pijcie z tego wszyscy: albowiem ta jest krew moja Nowego Testamentu, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów" (Mt. 26, 27-28).

 

2. Jeżeli już w same przepisy obu zakonów wejrzymy, tę samą różnicę jeszcze dobitniej wyrażoną znajdziemy.

 

a) Względem Boga: Stary zakon narzucał stosunek sługi do pana. Bóg się przedstawiał w ogromie swego majestatu. Stąd ci, którzy widzieli stare teofanie, zwykle lękali się śmierci. "Jeśli więcej usłyszymy głos Pana Boga naszego, pomrzemy" (Deuter. 5, 25). W obrzędach groza, ofiary krwawe, niezliczone przepisy, których pogwałcenie bywało śmiercią przypłacane – świętość nieprzystępna Arki, śmierć Ozy – imienia Boskiego nie wolno było wymówić... W nowym zaś zakonie, stosunek do Boga synowski, przyjacielski. "Już was nie będę zwał sługami, ale przyjaciółmi" (Jan. 15, 15). W obrządkach prostota, zbliżenie ufne do Boga – Arka nowego zakonu, Najświętszy Sakrament, jest tak dotykalny! modlitwa synowska: Ojcze nasz – duch nowego zakonu "woła w nas: Abba (Ojcze)" (Galat. 4, 6).

 

b) Względem bliźniego. Stary zakon nie wymagał miłości nieprzyjaciół, pozwalał mścić się za krew krewnego; dopuszczał prawa odwetu, tolerował ograniczenie miłości do własnego narodu. W nowym prawie, jeśli co jest trudnego, to tylko to, czego wymaga doskonała miłość. Znakiem członków Kościoła, miłość. "Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu" (Jan. 13, 35). Cofnięta tolerancja starego zakonu co do nieprzyjaciół. Przykazanie miłości rozwinięte aż do ostatniej doskonałości (w kazaniu na górze u Mateusza V, 39-42). Miłość jest treścią zakonu: kto miłuje, ten zakon wypełnił (Rzym. 13, 8).

 

3. Pobudki. W starym zakonie bojaźń, groźby kar doczesnych: wojny, głodu, zarazy; obok tego obietnice pomyślności doczesnej. W nowym zakonie motywem jest miłość Zbawiciela. "Jeśli mię miłujecie, chowajcie przykazania moje" (Jan. 14, 15). Nagrodą jest synowskie dziedzictwo. "Jeślić synami, toć i dziedzicami" (Rzym. 8, 17). Kara – pozbawienia miłości i obecności: "Kto nie miłuje, mieszka w śmierci" (1 Jan. 3, 14), tj. Bóg w nim nie mieszka. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg miłością jest (1 Jan. 4, 15. 16).

 

4. Nareszcie charakter rządu w Kościele:

 

a) Rząd oparty na ojcostwie duchownym, wyrażony stosunkiem dobrego pasterza do owieczek: Tak daje Pan Jezus władzę Piotrowi: "Paś baranki moje" (Jan. 21, 15).

 

b) Zaleca mu miłość i miłosierdzie bez granic. "Ilekroć brat mój zgrzeszy przeciwko mnie, a mam mu odpuścić? – 77-kroć" (Mt. 18, 21-22).

 

c) Zaleca łagodność i skromność w używaniu władzy najwyższej: "Królowie narodów panują nad nimi... lecz wy nie tak; ale który jest między wami większy, niech będzie jako mniejszy, a przełożony jako służący" (Łk. 22, 25-26). I daje przykład umywaniem nóg przy ostatniej wieczerzy (Jan. 13, 15).

 

III. Tak więc prawo Kościoła, w tych głównych zarysach, które mu dał Pan Jezus, pochodzi ze Serca Jezusowego i tchnie miłością tego Serca. Zobaczmyż, jak Kościół na tej podstawie budował dalsze przepisy.

 

Kościół pomny na to, że jego władza opiera się na ojcostwie duchownym, że jest pasterstwem, w całym swoim prawodawstwie ten charakter miłości ojcowskiej, lub raczej macierzyńskiej, i pieczy pasterskiej zachował.

 

1. Gdzie tylko otworzymy jego kodeks, wszędzie znajdujemy ten sam cel wytknięty w jego przepisach najdrobniejszych: dobro i zbawienie dusz, którymi rządzi – i wszystko do tego celu z dziwną mądrością zastosowane.

 

2. Ku temu celowi wytkniętemu przez miłość dąży Kościół z wielką miłością. Chociaż jemu zależy na stałości i niezmienności jego przepisów, woli jednak naginać swoje przepisy do słabości ludzi i czasów, i stosować się w wielu rzeczach do obyczajów, miejsc i epok, raczej aniżeli gwałt zadawać swoim dzieciom i wystawiać je na zgubę, naśladując w tym Pana, który trzciny złamanej nie dołamał i lnu tlącego nie przygasił (Mt. 12, 20). I tak wiele przeszkód dotyczących małżeństwa zniósł, obrządków rozmaitość dopuszcza, surowości postów dawniej dla dobra wiernych ustanowione znacznie złagodził itd.

 

3. Ku temuż celowi jest na domiar łatwym w dawaniu dyspens i okazuje w tym prawdziwie macierzyńską łaskawość, spuszczając się na sumienie wiernych. Chociaż wie Kościół, że wielu tej wyrozumiałości nadużywa, jednak to woli, aniżeli choć jednemu ze swych synów nałożyć ciężar, którego by znieść nie zdołał.

 

4. Ku temuż celowi ustanowił to mnóstwo apelacyj, przez wszystkie stopnie olbrzymiej hierarchii aż do najwyższej głowy, aby, o ile to u ludzi jest możebnym, żadna niesprawiedliwość miejsca nie miała.

 

5. W tym samym duchu miłości i łagodności Kościół zawiaduje kluczami trybunału pokuty, które mu Pan Jezus powierzył. Dawniej, gdy gorliwość i ochota do pokuty panowała między wiernymi, Kościół przeznaczał za grzechy pokuty ciężkie i długie, odpowiednie do wielkości ich grzechów, i to w celu miłościwym, aby wierni zupełnie zadośćuczynili za winy, i po śmierci bez ogniów czyśćcowych i z wielkimi skarbami zasług dostali się do nieba. Lecz później, gdy miłość wielu wyziębła, Kościół widząc, że te ciężkie pokuty odstręczałyby od sakramentów i wyszłyby na zgubę, zniósł je, i za wielkie grzechy przeznacza kilka pacierzy.

 

Ażeby zaś dzieci swe uwolnić od kar czyśćcowych, w swej macierzyńskiej miłości wynalazł inny sposób: wiedząc z dogmatu o Świętych Obcowaniu, że zadosyćczynienia jednych członków mogą się drugim udzielać, i że w najwyższej władzy wiązania i rozwiązywania, którą mu Chrystus powierzył, zawarta jest także moc do takiego szafowania ze skarbu nadobfitych pokut i zadosyćuczynień Męczenników i innych Świętych, których sami nie potrzebowali, a które zostają w pamięci Boskiej, począł z nich udzielać grzesznikom nawróconym, ale zadłużonym względem sprawiedliwości Boskiej, nie mogącym za siebie zadosyć czynić. I to są odpusty.

 

6. Na koniec ten duch miłości w samych karach kościelnych się objawia i nimi rządzi.

 

a) Kary najsurowsze, jakich Kościół zwykle używa, są to tylko cenzury, tj. klątwy, interdykty, suspensy, kary czysto moralne i przy tym lecznicze, tj. których celem jest nie samo pomszczenie występku, ale upamiętanie i poprawa winowajcy – jak pisze Paweł św. przy pierwszej klątwie w Kościele, którą rzucił na Koryntczyka, kazirodcę: "Oddałem go szatanowi na zatracenie ciała, aby duch był zachowany w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa" (1 Korynt. 5, 5).

 

W tymże duchu miłości ustanowione jest, że klątwy mogą tylko być nałożone za grzechy ciężkie, tudzież, że niewiadomość kary od klątwy uwalnia; wreszcie, że nałożoną być może klątwa tylko zatwardziałym w swym uporze; dlatego wymaga Kościół, aby winowajca trzy razy był upomniany. Wreszcie zaledwo winny żałuje, i pokutuje, już kara bywa cofnięta. A w godzinie śmierci wszelka cenzura ustaje.

 

b) Kościół, nawet gdy miał miecz w ręku, nigdy go nie użył; nikogo na śmierć nie skazał i tak dalece żąda tego ducha łagodności i miłości, że najsurowiej zakazuje kapłanom zasiadać w sądzie, który wyrok śmierci wydaje a ktokolwiek by brał udział w wylaniu krwi, ten prawem kościelnym jest usunięty od kapłaństwa i rządów w Kościele.

 

Słyszę tu zarzut: a inkwizycja i jej tortury? Ci, którzy podnoszą jeszcze zarzut o inkwizycji, nie rozumieją stanu umysłów wieków średnich. Wtedy same społeczeństwa upatrywały w religii katolickiej warunek nie tylko swego zbawienia, ale i swej politycznej pomyślności, i broniły jej swymi państwowymi prawami, pod sankcją kar, jakie były wówczas w używaniu. Herezje też owych czasów szczególny dawały do tego powód, były antysocjalne (Albigensi, Waldensi, Jan z Leydy, Maciej Harlem).

 

Trybunał inkwizycji wymyślony został nie przez Kościół, ale przez państwo hiszpańskie, w chwili, gdy mu groziło wewnętrzne rozdarcie. (Maurowie podbici i żydzi, udając chrześcijan, knuli spiski...). W trybunale tym sędzia kościelny orzekał tylko o wierze, ofiarowywał odwołanie itd., a gdy to nie pomagało, sędzia cywilny karał według praw państwowych.

 

Papieże, sankcjonując ten trybunał w zasadzie, potępiali zawsze nadużycia (o które zawsze łatwo w walce ras). Tyle bul o tym pisali do królów hiszpańskich – przyjmowali apelacje skazanych i bądź uwalniali, bądź zmniejszali karę – nawet zbiegów hiszpańskich, którzy znowu odpadli byli w judaizm (w roku np. 1498 było takich 250). Wreszcie gdy w całym świecie rządy przelewały krew innowierców, jeden Rzym papieski jej nie przelał (jednego Giordana Bruno wymieniają, i to nie jest stwierdzone). Więc nawet wśród tych bolesnych zapasów z herezją i pośród surowych natur ludzi średniowiecznych, działanie Kościoła było zawsze kojącym i miłościwym.

 

Streszczenie i zastosowanie

 

Więc wszystko, cośmy dziś w prawie kościelnym widzieli – podstawa tego prawa, przez samego Pana Jezusa położona, i dalsze jego rozwinięcie przez Kościół w prawie kanonicznym, pozwala mi powtórzyć, com powiedział na początku: iż prawo Kościoła bierze początek z miłości: "Wzięliście ducha przywłaszczenia za syny"; że się rozwija i rozkwita w miłości, według przepisu Apostoła: "Niech wszystko wasze dzieje się w miłości" (1 Korynt. 16, 14); że dąży do miłości: "Końcem przykazania jest miłość" (1 Tymot. 1, 5). A zatem to prawo Kościoła jest prawem ze Serca Jezusowego, źródła miłości, wysnutym.

 

Jeśli więc miłujemy Serce Boga naszego, powinniśmy pełnić prawa i przykazania Kościoła, bo tego wymaga od nas miłość Jezusowa: "Jeśli mię miłujecie, chowajcie przykazania moje" (Jan. 14, 15). Jeśli miłujemy Serce Boga naszego, powinniśmy czcić i kochać wszystkie prawa, przepisy i zwyczaje Kościoła, bo co się miłuje, łatwym i lekkim się staje. Wtedy doznamy, że jarzmo jego jest słodkie i ciężar jego lekki (Mt. 11, 30).

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski SI (b. prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego), Kazania i szkice. Kraków 1921, ss. 312-317.

 

Przypisy:

(1) Mówione w Krakowie w kościółku OO. Jezuitów na Wesołej w czerwcu 1872 r.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

( PDF )

Powrót do spisu treści prelekcji ks. Mariana Morawskiego SI pt.
Dziewięć nauk o Sercu Jezusowym jako Sercu Kościoła

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: