O modernizmie

 

KS. STANISŁAW MIŁKOWSKI

 

––––––

 

2. Filozoficzno-religijna geneza modernizmu, jako doktryny

 

Mając przed oczami myśli modernizm już jako doktrynę błędną, herezję, potępioną urzędownie przez Piusa X, możemy już śmiało, przy świetle nieomylnej nauki Kościoła, zejść do najgłębszych źródeł tej herezji, aż do tego punktu skąd wystrzeliły wszystkie pierwiastki zatrute, niosące zagładę fundamentom Boskiego Kościoła, rozsypując się milionami miazmatów po wszystkich składowych czynnikach kościelnej wiedzy i kościelnego życia.

 

Istota modernizmu tkwi przede wszystkim w błędnej zgoła teorii poznania. Charakterystyczną cechą tej teorii jest przeniesienie punktu ciężkości poznawania z głowy do serca, z rozumu do uczucia i oddanie temu uczuciu decydującej roli zarówno w sztuce i filozofii, jak w teologii i religii objawionej (1).

 

Z tego to uczucia, a raczej czucia wysnuwa modernizm całą swą doktrynę, która dlatego podobna jest raczej do poetycznej baśni, niż do ściśle sformułowanej teorii.

 

Opierając się na tej teorii poznania, moderniści nie tylko nie uznają żadnej powagi, a więc i powagi Kościoła nauczającego, ale nawet odrzucają powagę samego rozumu, hołdując przez to wybujałemu indywidualizmowi i subiektywizmowi, mogącemu obrócić w gruzy cały tyloletni dorobek duchowy Kościoła.

 

Mając tylko na uwadze ten punkt wyjścia modernistycznej doktryny, możemy pojąć dziwną zaiste psychikę modernisty, w którego sposobie myślenia mogły pogodzić się z sobą sprzeczne wyniki, jak na przykład odrzucenie powagi nauczającego Kościoła i autentyczności Ewangelii z jednoczesnym trwaniem w katolicyzmie i pewną nawet gorliwością w wierze.

 

W jaki sposób doszli moderniści, a raczej filozofowie modernistyczni do swojej teorii poznania? Dlaczego porzucili teorię scholastyczną?

 

Na to jedynie odpowiedzieć może myśl współczesna, a nie myśl Chrystusowego Kościoła. Właśnie, podstawową zasadą wszystkich współczesnych nauk jest krytycyzm i indywidualizm Kanta, który pierwszy poddając bezwzględnej krytyce cały możliwy dorobek rozumu ludzkiego i wszystkie jego zdolności poznawcze, jasno i ostro rozgraniczył przedmiot od podmiotu, zjawisko od istoty, rzeczywistość od myśli, i swoją przedziwną dialektyką oddzielił niezgłębionymi przepaściami człowieka od jego myśli, od świata i od Boga.

 

Swoim krytycyzmem bezwzględnym usuwał Kant wszystkie obowiązujące przed nim podstawy pewności i stworzył swój dziwny system filozoficzny, zamykający się niemal całkowicie w teorii poznania. I dlatego stał się on jakby słupem granicznym, oddzielającym w najgłębszych źródłach dwa odrębne światy: chrześcijański ze scholastyką, wiążącą i spajającą człowieka z jego myślą, światem przedmiotowym i Bóstwem rzeczywistym, żywym i osobowym, – i nowożytny, subiektywny, indywidualny, niezależny, oddzielony przepaściami niezgłębionymi «niepoznawalności» i «sceptycyzmu» od świata i Bóstwa. Będąc słupem granicznym dla tych dwóch światów stał się on jednocześnie źródłem, skąd wypłynęły metody teorio-poznawcze wszystkich współczesnych nauk, traktujących o człowieku, świecie, Bogu. W tym właśnie punkcie styka się modernizm z Kantyzmem, lub jak kto chce, z Neo-Kantyzmem. System naukowy religijny, chcący stanąć na gruncie współczesnej wiedzy, z odrzuceniem podstaw scholastycznej filozofii i teologii, jakim jest modernizm, musiał koniecznie swym źródłem zetknąć się ze źródłem wszelkiej wiedzy współczesnej, tj. z filozofią Kanta, ześrodkowującą się w teorii poznania. Oto dlaczego nie można zrozumieć należycie modernizmu i psychologii modernisty bez jasnego uświadomienia sobie tych czynników, które złożyły się na powstanie teorii poznania kantowskiej, a które jednocześnie brały udział w powstaniu, formowaniu się i rozwoju umysłowości modernisty, jako filozofa, historyka, krytyka biblijnego, apologety, teologa lub człowieka wierzącego. Nie wahamy się powiedzieć, że religia modernizmu to religia myśli nowożytnej, poza lub anty-chrześcijańskiej, bo wypływająca z tego samego źródła, skąd wypłynęły wszystkie poszczególne gałęzie wiedzy nowożytnej.

 

Stąd nie można należycie zrozumieć teorii poznania modernizmu bez uprzedniego zrozumienia odnośnej teorii Kanta.

 

Czymże jest teoria poznania Kanta?

 

Na to pytanie niełatwo w krótkich słowach odpowiedzieć. U Kanta znajduje się ona wyłożona w dwóch stosunkowo obszernych dziełach pt. «Kritik der reinen Vernunft» (Krytyka czystego rozumu) «Kritik der praktischen Vernunft» (Krytyka praktycznego rozumu), jak również tu i ówdzie w innych jego dziełach, a gruntowne poznanie tych zasad wymaga ogromnego przygotowania filozoficznego i naukowego. Stąd muszę się ograniczyć na popularnym rzucie myśli na tę teorię, tak jak ona mi się zarysowała, nie roszcząc pretensji do naukowości.

 

Punktem wyjścia Kanta był wszechstronny sceptycyzm, na którym filozof ten całkowicie zbudował swoją teorię. Usunął on z umysłu ludzkiego wszystką wiedzę o duszy, o świecie i o Bogu i stanąwszy pomiędzy rozumem czystym i przedmiotami nabytej wiedzy, stwierdził, co następuje:

 

1. Wszystka wiedza człowieka zawiera się tylko w jego pojęciach, jest więc na wskroś subiektywną.

 

2. Istota pojęć, składających się na wiedzę, wytworzona jest z dwóch pierwiastków: z jednej strony są pojęcia abstrakcyjne – czyste – tylko z pierwiastków myślnych składające się, bo tylko przez myśl czystą wytworzone; z drugiej strony pojęcia konkretne – wytworzone z oglądu zjawisk przedmiotowych, należących do świata zewnętrznego i przychodzących do umysłu za pomocą doświadczenia, badającego przedmioty świata zewnętrznego przez zmysłowy ogląd.

 

3. Pojęcia abstrakcyjne – jako wytworzone tylko przez nasz rozum, istnieją tylko w idei, mają więc istnienie czysto idealne, a pozbawione są wszelkiej rzeczywistości realnej.

 

4. Pojęcia znowu konkretne, pochodzące z oglądu przedmiotów, są tylko względne, bo dają nam wyobrażenie o rzeczach tylko o tyle, o ile one są zjawiskami, nie zaś o istocie rzeczy, której poznanie wskutek tego jest dla nas zupełnie niedostępne.

 

5. Jako wniosek z powyższych rozumowań wyprowadza Kant twierdzenie, że cała wiedza nasza obraca się tylko koło tych rzeczy, które a) albo tylko dają się pomyśleć, jako wytworzone tylko naszą myślą, a więc nie posiadają bytu rzeczywistego, realnego, ale tylko ideowy, mogą więc w samej rzeczy nie istnieć, choć będą przez nas pomyślane, bo istnienie swoje zawdzięczają tylko naszej myśli; b) albo wiedza nasza obraca się koło takich rzeczy (o ile chodzi o świat zewnętrzny, przedmiotowy), które możemy poznać tylko zjawiskowo, bo istota ich jest dla nas niedostępna; lecz poznanie zjawiskowe, dając nam ogląd rzeczy, nie mówi nic o niej samej w sobie, stąd znowu nie daje pojęcia ściśle przedmiotowego, o rzeczywistym, realnym stanie rzeczy, nie posiada więc wartości absolutnej, ale tylko względną.

 

Co więcej, ponieważ pomiędzy tym, co może być tylko pomyślanym, i tym, co może być poznanym jako zjawisko, istnieje nieskończona wprost różnica, stąd pomiędzy światem myśli, idei, idealnym, a światem zjawiskowo-realnym istnieje przepaść, której w żaden sposób wytrzymujący krytykę umysł ludzki przeskoczyć nie może. Nie możemy przeto ani za pomocą rozumu czystego dotrzeć do poznania rzeczy zewnętrznych samych w sobie, istotnie, ani za pomocą doświadczenia, badającego zjawiska rzeczy świata zewnętrznego, dotrzeć do naszej abstrakcji, do istnień idealnych świata wewnętrznego, wytworzonych tylko naszym pomyśleniem, by zbadać ich wartość realną i przekonać się o ich rzeczywistości.

 

Opierając się na tym krytycznym rozbiorze zawartości rozumu ludzkiego, Kant z pomocą swej iście mistrzowskiej dialektyki, przyszedł do wniosku, że rozum ludzki nie może dotrzeć do poznania realnego istnienia ani Istoty Najwyższej – Boga, ani duszy ludzkiej, ani świata całego, tym bardziej, o ile chodzi o ich naturę, czyli sposób bycia.

 

Po tej krytyce przed umysłem Kanta zawarła się wszelka prawda obiektywna, absolutna o człowieku, Bogu i świecie – bramą agnostycyzmu – «niepoznawalności».

 

Ale Kant był zarazem i sceptykiem i mistykiem. Co burzył jedną ręką, to budował drugą. Burzył autorytet teologii fundamentalnej, a jednocześnie kładł podwaliny moralności niezależnej i religii, opartej wyłącznie tylko na wierze i uczuciu. Nie można rozumowo poznać żadnej rzeczy samej w sobie, a więc ani Boga, ani duszy ludzkiej, ani jej nieśmiertelności itd., ale można o tych prawdach pomyśleć, można w nie wierzyć, je odczuwać – oto główna zasada filozofii Kanta, ratującej go praktycznym wyjściem od zupełnego bankructwa.

 

Moderniści, jako katolicy wierzący i niechcący zerwać z katolicyzmem, wychodząc z założeń kantowskich, powiedzieli sobie tymże rozumem praktycznym:

 

Rzeczy objawionych nie można poznać, ale można je odczuć; nie dają się one ująć głową, ale przenika je i odczuwa serce.

 

Poglądy te, jak widzimy, są z sobą w ścisłym powinowactwie, stąd nie można zrozumieć źródeł modernizmu bez uprzedniego poznania teorii Kanta.

 

Na zasadzie swego pokrewieństwa z Kantem moderniści chcąc nie chcąc zmuszeni byli i są wpaść w konsekwencje, do jakich doprowadza teoria Kanta, a więc:

 

Nie wiemy i wiedzieć nie możemy, czy istnieje Bóg rzeczywisty. Stwierdzić możemy jedynie istnienie idei pra-jestestwa, czy też pra-przyczyny, która jednak poza naszym umysłem nie ma bytu.

 

Taki pogląd jest oczywiście bardzo wygodny, bo do niczego nie obowiązuje.

 

Człowiek robić może wtedy, cokolwiek mu się spodoba lub co uzna za stosowne, bo nikt poza nim obowiązywać go do czegoś nie może: on sam jest prawodawcą i sędzią swoim!

 

Na tym właśnie polega tzw. autonomizm Kanta, ogłaszający człowieka bezwzględnym, od nikogo niezależnym prawodawcą. Autonomizm ten, jak wiadomo, dał początek wszystkim indywidualistycznym prądom XIX-go wieku, które doprowadziły w końcu do ubóstwiania człowieka, z którego wyłonił się i nadczłowiek Nietzschego i wybujały indywidualizm Tołstoja, czemu Weiss, profesor fryburski, nadał miano egoteizmu, a co uważa za wybitną cechę jeszcze i obecnego wieku.

 

Drugim następstwem teorii Kanta, o istnieniu tylko idei Boga, a nie Boga rzeczywistego i osobowego, które z konieczności musiało wejść w świadomość modernistycznej doktryny, było twierdzenie Hegla, że nie Bóg tworzy człowieka, ale odwrotnie: człowiek wynajduje i tworzy Boga. Bo jeżeli istnieje jedynie Bóg w idei, to przecież ideę tę tworzy i wynajduje człowiek, gdyż poza nim ona po prostu nie istnieje...

 

Inne paradoksalne wnioski z twierdzeń wynikłych z teorii Kanta pomijamy. Natomiast zastanowimy się nad pytaniem, gdzie tkwi jej zasadniczy błąd?

 

Cała błędna teoria poznania Kanta wypływa z pomieszania dwu zasadniczo różnych rzeczy, a mianowicie: sposobu istnienia rzeczy samych w sobie ze sposobem istnienia ich w naszym umyśle (2). Kant chce, by przedmiot poznania w ten sam sposób istniał sam w sobie, jak i w naszym umyśle, a to jest błąd rzeczywisty, bo rzecz się ma zupełnie odwrotnie: w świecie rzeczy istnieją w sposób konkretny, a w naszych umysłach w sposób abstrakcyjny, a więc inaczej tu, inaczej tam. W przeciwnym razie wprost niemożliwym byłoby poznanie, bo sposób istnienia rzeczy samej w sobie zawisł od jej natury, jest więc materialną albo duchową, a w umyśle naszym, by być poznaną, dosyć jest, gdy będzie połączona z nim duchowym tylko a nie fizycznym zespoleniem, za pośrednictwem mianowicie wyobrażenia danego przedmiotu.

 

Według nauki św. Tomasza i scholastyków, którą Kościół przyjmuje za swoją w dziedzinie podstaw do teologii i filozofii chrześcijańskiej, obiekt istnieje w naszym umyśle nie sam przez siebie, ale przez swój obraz (species impressae vel expressae), który czyni umysł zdolnym do poznania przedmiotu samego, a nie tylko jego zjawiska. I ten obraz, czyli jak Kant to nazywa zjawisko, nie jest bynajmniej przedmiotem samym, ale tylko środkiem poznania jego, bo człowiek poznaje przedmiot, a nie jego odbicie i wszelka nauka bada rzeczy i rządzące nimi prawa, a nie zjawiska i oderwane pojęcia, co byłoby niemożliwym, gdybyśmy uznali za prawdziwą, teorię poznania Kanta.

 

Te zapatrywania swoje scholastycy na czele ze św. Tomaszem odpowiednio popierają, co dla skrócenia pomijam.

 

Moderniści w swojej teorii poszli za Kantem, widać to z ich własnych słów, wyjętych z odpowiedzi na encyklikę «Pascendi» Piusa X: Przede wszystkim uznać należy, mówią moderniści, że argumenta, przytaczane przez filozofię scholastyczną na dowód istnienia Boga, nieśmiertelności duszy i innych prawd dogmatycznych, jako też świadectwa cudów i proroctw, które są nieuchwytne dla wewnętrznego doświadczenia, utraciły dziś wszelkie znaczenie. Pojęcia bowiem, na których opierają się one, w oczach krytyki pokantowskiej nie mają bezwzględnej wartości, jaką przypisywały im średniowieczne wywody... Krytyka współczesna, mówią gdzie indziej, rozmaitych teorii poznania prowadzi nas do wniosku, że wszystko jest subiektywne i symboliczne w dziedzinie wiedzy: zarówno prawa naukowe, jak i teorie metafizyczne.

 

A więc dla modernistów nie ma prawdy bezwzględnej, istnieją tylko pojęcia i zapatrywania względne, zupełnie tak samo jak u Kanta.

 

Widzieliśmy wyżej, że Kant, jako mistyk, by się ratować od sceptycyzmu bezwzględnego, rozpaczliwym wysiłkiem rozkaźnika kategorycznego usunął wiedzę «sceptycyzmową», zrobił miejsce dla wiary i przyjął postulaty wolności woli, nieśmiertelności duszy i istnienia Boga, co uważał za niezbędne do szczęścia i rozwoju, choć przez to musiał stanąć w sprzeczności z wywodami teoretycznego rozumu.

 

Ten skok Kanta posłużył nowożytnym modernistycznym myślicielom za punkt wyjścia do rozwiązania na swój sposób zasadniczej kwestii o poznawalności rzeczy w ogóle, a w szczególności Boga i duszy ludzkiej, przez oparcie się wyłącznie na uczuciu, a raczej na wyczuciu rzeczy przez człowieka, które ma mu w zupełności zastąpić poznanie rzeczy samej w sobie.

 

W ten to sposób powstał modernizm, najprzód w sztuce i filozofii, a następnie w religii przyrodzonej i objawionej. Odrzucając badanie religii samej w sobie, czyli jej istoty, redukują oni rolę człowieka w poznawaniu religii wyłącznie do badania zjawiska religijności w człowieku pojedynczym lub społecznym, wziętym w jakiejkolwiek oddzielnej epoce, jak też w całej historii.

 

Z tego źródła wypłynęły wszystkie poglądy teoretyczne i praktyczne modernistów. – Oto jak o nich mówi Encyklika: «Moderniści agnostycyzm uważają za podwalinę filozofii religijnej. Wedle tej teorii, rozum ludzki skazany jest jedynie na zjawiska, na to, co podpada pod zmysły, i to w tej postaci, w jakiej pod zmysły podpada; nie ma rozum, ani prawa, ani możności przekroczenia tych granic. Stąd nie może wznieść się ani do Boga, ani też istnienia Jego poznać ze stworzeń widzialnych. Wynika z tego, że Bóg bezpośrednio żadną miarą nie może być przedmiotem wiedzy; w historii zaś nie należy Boga uważać jako przedmiot dziejowy». – Jak widzimy te słowa są prostym zastosowaniem wywodów teorio-poznawczych Kanta do teologii naturalnej czyli nauki o Bogu, wysnutej z samego tylko rozumu.

 

A oto jak moderniści, według Encykliki, stosują te zasady do wytłumaczenia, czym jest i na czym polega religia:

 

«Religia przyrodzona czy nadprzyrodzona – domaga się, jak każdy inny fakt, wyjaśnienia... Wyjaśnienia tego szukać należy w samym człowieku, a ponieważ religia jest pewnym zjawiskiem życia, w życiu przeto człowieka odnaleźć ją trzeba. W ten sposób powstaje immanencja religijna. Pierwsze rozbudzenie jakiegokolwiek objawu życiowego, do którego należy i religia, wynika z jakiejś potrzeby albo podniety; pierwsze drgnienia jednakże upatrywać należy w poruszeniu serca, które zowiemy uczuciem. Ponieważ Bóg jest przedmiotem religii, wynika, że wiara, która jest początkiem i podwaliną wszelkiej religii polega na pewnym uczuciu, które powstaje z potrzeby tego, co boskie. Ponieważ potrzebę Bóstwa w pewnych jedynie i odpowiednich odczuwa się warunkach, nie może ona należeć do zakresu działalności; kryje się ona zrazu poniżej świadomości, czyli w podświadomości, gdzie jest tajne i dotąd niezbadane jej źródło».

 

Z tego wszystkiego widzimy, że moderniści, mówiąc o źródłach poznania i o religii, punktu oparcia nie szukają w rozumie, ani w rozumie i uczuciu zarazem, ale wyłącznie tylko i jedynie w uczuciu – i w tym leży zasadniczy błąd ich metody badania, który wprowadził ich na bezdroże herezji.

 

Ks. Stanisław Miłkowski

 

––––––––––

 

 

Ks. Stanisław Miłkowski (Profesor Seminarium Wileńskiego), O modernizmie. (Odbitka z «Dwutygodnika Diecezjalnego»). Wilno 1911, ss. 21-34.

 

Przypisy:

(1) Por. Ks. Dr. J. Ciemniewski, U źródeł modernizmu.

 

(2) Por. X. J. Ciemniewski, l. c., str. 43.

 

Powrót do spisu treści dzieła ks. St. Miłkowskiego pt.
O modernizmie

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: