MISTYCZNE CIAŁO CHRYSTUSA

 

A

 

CHARAKTERY SAKRAMENTALNE

 

–––•–––

 

STUDIUM DOGMATYCZNE

 

NAPISAŁ

 

KS. WŁODZIMIERZ PIĄTKIEWICZ SI

 

––––––––

 

Gdyby życie nadprzyrodzone wlewał i podtrzymywał w duszach swych wiernych Chrystus własnym wyłącznie działaniem, niezależnie od wpływu i współdziałania Kościoła, byłby On dla nas i wtedy bez wątpienia siłą ożywczą – ale ta siła nie tkwiłaby w samym organizmie kościelnym, lecz poza nim; działałaby na niego jedynie z zewnątrz, tak mniej więcej, jak w naturalnym porządku rzeczy Bóg-Stwórca, który, choć wlewa życie w martwe ciała swych stworzeń i ciągle je podtrzymuje, nie staje się jednak wewnętrznym pierwiastkiem ożywczym tych istot, które do życia powołał; albo jak słońce, co pobudzając wzrost i wegetację roślin, nie jest jednak wewnętrzną siłą żywotną samego organizmu rośliny, spojoną z nim w jedną żywą, razem współdziałającą całość.

 

Otóż Chrystus Pan – wedle tego, co w myśl nauki św. Pawła zaznaczyliśmy na początku tej pracy – ma być w stosunku do Kościoła taką właśnie siłą żywotną i organiczną, co bije w samym wnętrzu kościelnego ustroju; co jego granicami jest zamkniętą, z jego bytem spojoną, od warunków jego istnienia, rozwoju i współdziałania zależną.

 

Tak jest w istocie.

 

Jak byt i cała działalność duszy naszej, chociaż ta dusza z natury swej mogłaby istnieć i działać niezawiśle od ciała, faktycznie jednak jest z tym ciałem sprzęgnięta i od niego ciągle zależy – tak mniej więcej rzecz się ma z Chrystusem i Kościołem. Nadprzyrodzona, ożywcza moc, która w duszach ludzkich życie łaski stwarza i zachowuje, mogłaby bez kwestii spływać na nas z rąk Bożych i wysług Chrystusowych niezależnie od wszelkich widzialnych warunków i współczynników ziemskich: faktycznie jednak z woli Najwyższego, który taki obecnie ustanowił porządek rzeczy, spływa – zwykłą przynajmniej drogą – nie inaczej, jak tylko w obrębie widzialnego Kościoła, i nie inaczej, jak tylko zależnie od pewnych tegoż Kościoła czynności i urządzeń. Takie jest, powtarzamy, z woli Bożej ogólne i zwyczajne prawo obecnego porządku rzeczy; czy zaś to prawo w pewnych warunkach dopuszcza jakichś wyjątków, kiedy te wyjątki zachodzą, jakim podlegają prawidłom; jaką w szczególności drogą i w jakich okolicznościach dochodzi wiara i łaska do pogan lub heretyków, żyjących w dobrej wierze poza widomym organizmem Kościoła – tego tu roztrząsać nie mamy potrzeby. W niniejszej rozprawie chodzi nam tylko o tę zwyczajną, jak mawiali Ojcowie, ekonomię Bożą, która wskazaną jest obecnie rodzajowi ludzkiemu jako normalna droga zbawienia, nie zaś o wyjątkowe drogi Opatrzności, którymi ona posługiwać się może, kiedy chce, przede wszystkim w nadzwyczajnych wypadkach.

 

Powiedzieliśmy, że dusza ludzka, sprzęgnięta z ciałem, jest tym samym granicami tegoż ciała w swoim działaniu zamkniętą. Zaznaczamy atoli zaraz dla uniknięcia nieporozumień, że tego zdania nie chcemy i nie możemy odnosić do każdej bez wyjątku działalności duszy, ale wyłącznie tylko do tej, którą nazwaliśmy ożywczą, która zatem na wlaniu życia w martwą materię polega. Innych oddziaływań i wpływów na zewnątrz nie odmawiamy ani duszy naszej, która tysiącznymi drogami sięga ciągle poza granice ciała, ani też duszy Kościoła, która również poza obrębem widzialnego ustroju kościelnego roztacza nieraz szeroko swoje promienie, przyciągając nimi umysły i serca tych, co stoją z dala od mistycznego ciała Chrystusowego i różne jeszcze fazy przejść muszą, nim się staną materiałem, jakokolwiek sposobnym, do żywej budowy Bożej (1).

 

Ale jak dusza nasza, chociaż zdolna do wywierania przeróżnych wpływów i skutków poza obrębem ciała, nie może jednak wnosić życia w żadne inne części materii, tylko w te, które już weszły w skład organizmu i przyswojone przezeń zostały; jak dalej to życie do przyswojonej nawet przez organizm materii nie dochodzi inaczej, jak tylko za pośrednictwem i przy ciągłym współdziałaniu najróżnorodniejszych narządów, dróg i łączników, w skład organizmu wchodzących – tak i w procesie ożywczego uświęcania dusz naszych łaska poświęcająca i inne nadprzyrodzone dary – wedle tego ogólnego i zwyczajnego prawa, o którym była mowa powyżej – na tych tylko ludzi zstępują, którzy w jakiś, mniej lub więcej ścisły sposób weszli już w skład Kościoła, i nie inaczej zstępują, jak tylko przez pośredniczące i pomocnicze czynności innych ludzi, będących czy to ściśle wziętymi organami Kościoła, czy też przynajmniej jakimś chwilowo przybranym przez Kościół narzędziem, w każdym jednak razie działających zawsze z ramienia i władzy Kościoła, w jego imię i po jego myśli.

 

Twierdzenie to nie jest żadnym sztucznym i pracowicie skonstruowanym pomysłem: opiera się ono na całym szeregu prawd, zawartych niewątpliwie w nauce katolickiej i powszechnie zresztą znanych.

 

Żeby o najgłówniejsze tylko dowody potrącić, dość przypomnieć naukę, zawsze w Kościele głoszoną, na czwartym Soborze Laterańskim uroczyście zdefiniowaną, a niedawno temu przypominaną raz po raz z szczególnym naciskiem całemu chrześcijańskiemu społeczeństwu przez Piusa IX, że dla tych, co świadomie i dobrowolnie żyją i umierają poza jednym prawdziwym Kościołem, nie ma żadnej zgoła nadziei zbawienia. Oto słowa głośnej alokucji papieskiej z dnia 9 grudnia 1854 roku: "Wierzyć należy, że nikt poza Apostolskim, Rzymskim Kościołem zbawiony być nie może; jest to jedyny korab zbawienia – i kto nie wnijdzie do niego, ten zginie w wodach potopu" (2).

 

Dalszych dowodów dostarczyć nam mogą różne partie katolickiej nauki o sakramentach.

 

Sakramenty są, jak wiadomo, zwyczajnymi środkami i jakby narzędziami w ręku Bożym do uświęcania dusz. Albo wlewają życie łaski, albo je pomnażają i potęgują. Otóż te przedziwne narzędzia Boże – wedle tego, co ciągle głosili wiernym najstarsi już Ojcowie – to drogocenna spuścizna i jakby królewskie wiano, przekazane Kościołowi-Oblubienicy przez odchodzącego ze ziemi Oblubieńca-Chrystusa na jej wyłączną i niepodzielną własność. Piętno przynależności do Kościoła jest od sakramentów nieoddzielne; zachowują je zawsze i wszędzie, gdziekolwiek i przez kogokolwiek, choćby poza Kościołem, ważnie administrowane bywają. Heretykom i odszczepieńcom, chełpiącym się z posiadania prawdziwych sakramentów, wykazywał w dosadnych wyrazach św. Augustyn, jak śmiesznym jest to ich przechwalanie się obcą własnością, zagarniętą całkiem bezprawnie, drogą prostej grabieży i rabunku z Chrystusowego Kościoła, zawsze zatem, nawet gdy jest w obcych rękach, należącą do tegoż Kościoła, jako do jedynego właściciela i pana.

 

Wiadomo, że wedle katolickiej nauki, większej części sakramentów nikt inny ważnie administrować nie może, tylko ten, kto otrzymał konsekrację kościelną na kapłana lub biskupa. Jeżeli katolicy w pewnych razach uznają ważność Eucharystii, Bierzmowania, Kapłaństwa u sekt heretyckich lub odszczepieńczych, to czynią to tylko dlatego, że w tych oderwanych pseudo-kościołach biskupia i kapłańska ordynacja jest ważną, tj. że ostatecznie daje się sprowadzić, jako do swego źródła, do konsekracji, danej kiedyś prawidłowo w obrębie i przez władzę prawdziwego Kościoła. Innymi słowy, musi być pewnym, że biskupia i kapłańska władza, istniejąca w łonie sekty, wyszła początkowo z prawdziwego Kościoła, i że następnie przechodziła z pokolenia na pokolenie co do istoty rzeczy w ten sam sposób, w jaki się jej udziela z Chrystusowego ustanowienia w Kościele katolickim.

 

Nasuwa się tu trudność, że konsekracja kapłańska nie jest potrzebną do ważności wszystkich sakramentów; owszem nie jest wymaganym do tej ważności żadne szczególne ze strony Kościoła posłannictwo, ani nawet jakakolwiek, choćby najluźniejsza przynależność do niego. Wszak sakramentu chrztu, który jest przecie początkiem i podstawą całego życia nadprzyrodzonego, może wedle katolickiej nauki udzielić ważnie każdy, kto ma po temu wolę, choćby to był Żyd, albo poganin, całkiem nawet świadomie i dobrowolnie stojący poza Kościołem, i żadnym szczególnym ze strony Kościoła aktem do tej czynności nie umocowany.

 

Tak jest bez kwestii. Ale pamiętać trzeba i o innej, równie wyraźnej katolickiej nauce, że do ważności czy to chrztu, czy któregokolwiek innego sakramentu niezbędnym jest, aby ten, który spełnia obrzęd sakramentalny, chociaż może sam osobiście oddzielony jest od Kościoła, w tym jednak akcie, który spełnić zamierza, jednoczył się w pewnym rozumieniu z Kościołem myślą i wolą. Musi on koniecznie, jak mówi utarta w teologii formuła, mieć intencję, czyli szczerze chcieć "czynić to, co chce Chrystus i Jego Kościół" (3), choćby zresztą w treść obrzędu, który ma spełnić, nie wierzył, albo jej nawet dokładnie nie rozumiał.

 

Dodajmy i to, że chociaż chrzest, udzielony przez osoby, obce Kościołowi, w sposób określony powyżej, zawsze jest ważnym, dozwolonym jednak nie jest, jak tylko z konieczności, w całkiem wyjątkowych i nadzwyczajnych wypadkach. W zwykłych, normalnych warunkach, gdzie taka konieczność nie zachodzi, prawo udzielania chrztu ma właściwie tylko biskup i proboszcz, każdy w granicach powierzonej sobie owczarni. Za ich zezwoleniem chrzcić może w zwykłych okolicznościach każdy kapłan, a gdyby zachodziła prawnie wystarczająca przyczyna, diakon. Chrzest zatem, w myśl katolickiej nauki i praktyki, ile możności udzielanym być winien i faktycznie najczęściej udzielanym bywa przez urzędy i organa kościelne. Ponieważ jednak do zbawienia jest on niezbędny i w wielu wypadkach żadnym innym środkiem zastąpiony być nie może, dobroć Boża, która pragnie zbawienia wszystkich, rozszerzyła tu granice, i aby nie ginęły dusze, którym sakramentu odrodzenia nie może udzielić przedstawiciel kościelnego urzędu, dopuściła, aby chrzest był ważnym, choćby ktokolwiek inny, nawet heretyk, Żyd lub poganin, byle tylko w myśl Kościoła i wedle przepisanej formuły, polał skronie nieodrodzonego jeszcze do życia łaski wodą zbawienia.

 

A zauważyć jeszcze warto, że i w tych nawet wypadkach konieczności, w których dla braku pasterza lub kapłana pozwala prawo w razie niebezpieczeństwa życia chrzcić komukolwiek, dodanym jest pewne zastrzeżenie. Mianowicie, jeśli wybór jest możliwy, diakon wedle myśli Kościoła, wyrażonej w Rytuale Rzymskim, ma mieć pierwszeństwo przed subdiakonem, subdiakon przed klerykiem niższych święceń, ten znów przed osobami świeckimi, ze świeckich wreszcie osób mężczyzna przed kobietą. Wskazuje przez to Kościół, że naturze Chrystusowych urządzeń i wymaganiom Jego mistycznego ciała tym lepiej się odpowiada, im większe jest zbliżenie tych, co chrztu udzielają, do kościelnego i Chrystusowego kapłaństwa.

 

Obejmując zatem całość tej kwestii, która tu jedynie pewną trudność nasunąć by mogła, powtarzamy, że wedle praktyki kościelnej w zwykłych i normalnych warunkach udzielanym bywa sakrament chrztu za pośrednictwem i współdziałaniem prawdziwych organów kościelnych; w okolicznościach wyjątkowych udziela go często ten, kto jest przynajmniej członkiem Kościoła. Ale i wtedy nawet, kiedy chrzci heretyk albo poganin, w żadnym, najodleglejszym nawet znaczeniu, nie należący do Kościoła, teoria nasza zgoła nie doznaje uszczerbku. W takich bowiem wypadkach Chrystus i Kościół – dwa czynniki, składające się razem na jedno żywe ciało mistyczne – ogólnym, raz uczynionym i na zawsze trwającym aktem swej woli przybierają sobie tego człowieka chwilowo, do tego tylko jednego aktu, jakby jakieś doraźnie pochwycone narzędzie, nie spojone wprawdzie żywotnie z organizmem, ale przejściowo do pewnej funkcji organicznej z zewnątrz przybrane, chcąc w ten sposób wyjątkowo zastąpić właściwe organa, które na razie funkcjonować nie mogą.

 

I nic zgoła nie cierpi na tym pojęcie mistycznego organizmu Kościoła i jego ścisłej jedności, tak jak pojęcia jedności i żywotności organizmu ludzkiego nie burzy nam znany fakt, że medycyna za pomocą pewnych środków i narzędzi, sztucznie wprowadzanych w organizm, umie podtrzymywać chwilowo i wyjątkowo niektóre jego funkcje życiowe.

 

Nie ma zatem żadnego wyłomu w tłumaczeniu, podanym przez nas powyżej. Cały proces ożywiania i uświęcania dusz, począwszy od pierwszego ich wszczepienia przez chrzest w winną macicę Chrystusa; cały wzrost i rozwój tych dusz w wierze i łasce, rozkwit ich cnót, rodzenie owoców, gromadzenie zasług i ostateczne wreszcie zespolenie się ich z Bogiem przez bezpośrednią intuicję i miłość – wszystko to dokonywa się obecnie nie tylko czynnym i osobistym działaniem Chrystusa, ale też ciągłym współdziałaniem Kościoła. Nie sam Chrystus rodzi nas Bogu duchownie, ale Chrystus i Kościół; bo w posiadaniu i mocy Kościoła jest ona woda odrodzenia, która łaską Chrystusową jest przesiąknięta. Nie sam Chrystus nas oświeca, ale Chrystus i Kościół; bo w depozycie Kościoła jest złożone i przez usta Kościoła spływa na nas ono słowo zbawienia, którego słuchaniem wiarę nadprzyrodzoną z rąk Chrystusowych się ściąga. Nie sam nawet Chrystus ciałem swoim nas karmi i umacnia, ale Chrystus i Kościół; bo Kościół i eucharystyczne ciało Chrystusa ma pod swą władzą: sprowadzenie go na ołtarz, zarówno jak i podanie wiernym zależy od woli i czynności Kościoła. Chrystus po prostu otoczył się i ograniczył swoim Kościołem, jak dusza ciałem; jak dusza w ciele, tak On się zamknął w łonie Kościoła, który "umiłował... i siebie wydał zań" – i który też "sam sobie wystawił" (4). Prawdziwie więc i rzeczywiście Chrystus i Kościół należą do siebie i zależą od siebie i dopełniają się wzajem, tworząc jedną złożoną, ale ściśle, choć tylko mistycznie, zespoloną całość. I dlatego to mają wspólną jedność życiową i jeden byt mistyczny, tak jak wspólnym bytem fizycznym złączona jest w naszym organizmie głowa z członkami, z ciałem dusza. Widzialne związki i spojenia kościelnego organizmu, tj. kościelne urzędy i ich czynności, są jakby materialnym wiązaniem, podtrzymującym spoistość organizmu, a zarazem jakby jakąś siecią dróg organicznych, roznoszących żywotny wpływ Chrystusa, nadających mu kierunki, zakreślających granice – owa zaś niewidzialna, ożywcza moc Chrystusowa, przebiegając po tych widomych spojeniach, wszystko, co leży w ich zakresie i sferze ich wpływu, przenika nadprzyrodzoną siłą, ożywia, przeobraża, przebóstwia.

 

I takie jest zespolenie dwóch tych czynników, że w języku Pisma św. wszystko, co tylko nadprzyrodzonego w duszach członków Kościoła dzieje się i dokonywa, bierze swą nazwę od Chrystusa i z Nim się w pewnym znaczeniu identyfikuje. Byt nadprzyrodzony wiernych – to byt w Chrystusie; bo jak zaznacza św. Jan Apostoł, cel Wcielenia w tym leży, "byśmy poznali prawdziwego Boga, a byli w prawdziwym Synie Jego" (5). "Wiemy, iż w Nim jesteśmy" – dodaje na innym miejscu (6) – a nieco niżej nawołuje: "Synaczkowie moi, trwajcie w Nim!" (7). Tak samo nawoływał Chrystus: "Mieszkajcie we mnie, a ja w was!" (8). I życie nadprzyrodzone wiernych – to także życie w Chrystusie, a sam Chrystus – to żywot nasz. "Rozumiejcie, powiada św. Paweł, iżeście są żywymi... w Chrystusie Jezusie Panu naszym" (9). "Gdy się okaże Chrystus – Żywot wasz, tedy i wy z Nim okażecie się w chwale" (10). "Żywot wieczny – mówi św. Jan – dał nam Bóg, a ten żywot jest w Synie Jego. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna, żywota nie ma" (11). Postęp i rozwój nadprzyrodzony wiernych – to znowu postęp i rozwój w Chrystusie. Raz każe nam Apostoł "w Nim, tj. w Chrystusie chodzić" (12); indziej znowu "w Nim – albo w Niego, εις αυτον – róść" (13), ażbyśmy, jak mówi drugi Apostoł, "urośli ku zbawieniu" (14); "ażby był Chrystus w nas wykształtowan" (15). Czucie nawet i rozumienie wiernych, ten zmysł niejako nadprzyrodzony, którym, jak mówi Pismo, "człowiek duchowny rozsądza wszystko" (16) – to także zmysł, czy umysł Chrystusowy. "My umysł Chrystusów mamy", powiada św. Paweł (17); "Syn Boży przyszedł i dał nam zmysł..." dodaje św. Jan (18). Słowem: "wszystko i we wszech – Chrystus!" (19). Do tego stopnia, że św. Paweł czuje się poniekąd jedną z Nim osobą i nie waha się wołać: "Z Chrystusem jestem przybity do krzyża! Żyję, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus!" (20).

 

A całe to zespolenie dusz wiernych z Chrystusem nie wytwarza się – powtarzamy to z naciskiem – bezpośrednio, bez współudziału jakichkolwiek zewnętrznych czynników, ale za pośrednictwem widzialnego Kościoła; bo aby z Chrystusem się zespolić, wcielić się trzeba w Kościół, Kościół bowiem i Chrystus tworzą, jak widzieliśmy, oną cudowną i tajemniczą Bosko-ludzką całość – jeden wielki, nadprzyrodzony organizm, nazwany tak trafnie mistycznym ciałem Syna Bożego. Wszyscy wierni są tego ciała członkami; biskupi i kapłani wiązaniami i organami jego; głową zaś i duszą jest sam Chrystus, "z którego wszystko ciało – jak pięknie powiada św. Paweł – przez spojenia i wiązania zrządzone i wspólnie złączone, rośnie na pomnożenie Boże" (21).

 

I w tym dopiero świetle rozumie się w całej pełni i głębokości te wszystkie miejsca Pisma św. i Ojców Kościoła, w których, mając przed oczyma współdziałanie Chrystusa i Kościoła w odradzaniu i uświęcaniu dusz, posługują się dla tym lepszego oddania tej tajemnicy drugą jeszcze analogią, analogii mistycznego ciała pokrewną, nazywając Chrystusa oblubieńcem, a Kościół Jego oblubienicą; Chrystusa Bożym Barankiem, a Kościół "małżonką Baranka", przyobleczoną "w bisior świetny i czysty" (22); określając stosunek wzajemny Chrystusa i Kościoła jako mistyczne zaślubiny i tajemnicze, nadprzyrodzone małżeństwo, "sakrament wielki – jak mówi św. Paweł – w Chrystusie i Kościele" (23); mieniąc Boga ojcem wiernych, a Kościół ich matką, która nosi syny Boże w swym łonie i karmi ich mlekiem swych piersi; zowiąc Chrystusa wtórym Adamem, a Kościół wtórą Ewą, bo jak tamta pierwsza stworzoną była z boku Adama, tak ta druga stworzona jest z boku Chrystusowego, otwartego na krzyżu, aby stać się matką wszystkich, z Chrystusa i w Chrystusie żyjących.

 

"Dwa są narodzenia – powiada św. Augustyn – jedno z ziemi a drugie z nieba; jedno z ciała a drugie z ducha; jedno z śmiertelności a drugie z wieczności; jedno z męża i niewiasty, a drugie z Boga i Kościoła" (24).

 

Nie może ulegać wątpliwości, że na dnie wszystkich tego rodzaju wyrażeń i zwrotów, kryje się ta sama myśl, którąśmy wydobyli powyżej z pojęcia mistycznego ciała Chrystusowego: tj. ścisła jedność Chrystusa z Kościołem, wzajemna ich zależność, czynne wreszcie współuczestnictwo w dziele nadprzyrodzonego rodzenia i ożywiania, karmienia i wychowywania, wzmacniania i uszczęśliwiania dusz, krwią Boga-Człowieka odkupionych.

 

Obydwie te analogie do jednego celu nam służą, jedną nam tajemnicę – każda z innej strony – odsłaniają. Co nie dość może dobitnie w pierwszej jest wyrażone, to druga nam dopełnia; czego drugiej nie dostaje, to znowu pierwsza silniej uwydatnia. Rozumieli to dobrze już starzy Ojcowie Kościoła, w pierwszym rzędzie św. Augustyn, który obydwie te analogie zwykł był łączyć razem w jedną całość. "Jedna jakaś – powiada on – staje się osoba z głowy i z ciała, z oblubieńca i oblubienicy... W Chrystusie mówi Kościół a w Kościele Chrystus mówi; ciało w głowie i głowa w ciele...". "Wątpić nie można – dodaje nieco niżej – że Chrystus jest głową i ciałem, oblubieńcem i oblubienicą, Synem Bożym i Kościołem... aby syny ludzkie czynił synami Bożymi" (25).

 

Tak więc i drugi warunek ścisłej jedności organicznej, wysnuty przez nas z natury ludzkiego ustroju, sprawdza się najdokładniej w mistycznym ciele Chrystusowym.

 

Dwa te warunki staraliśmy się jasno określić i sformułować, a przy tym nieco dokładniej rozwinąć w szczegółach i ściślej uzasadnić, niż to się zwykle czyni w teologicznych podręcznikach; jedynie bowiem na tej podstawie można sobie wyrobić jasne pojęcie o naturze mistycznego ciała Chrystusowego.

 

–––––––––––

 

 

Mistyczne Ciało Chrystusa a charaktery sakramentalne. Studium dogmatyczne. Napisał Ks. Włodzimierz Piątkiewicz T. J., Kraków. NAKŁADEM "PRZEGLĄDU POWSZECHNEGO". DRUKIEM W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI. 1903, ss. 26-36.

 

Przypisy:

(1) Przytaczamy tu trafne słowa Hurtera: "Nisi Christus, Ecclesiae caput, multiplici modo in eos, qui extra visibilem Ecclesiae coetum sunt, influeret... eos vocaret, disponeret, aptosque redderet, ut corpori suo mystico inserantur, sicut architectus lapides prius expolit, quibus ad exstruendam domum utitur – nullus adultorum Ecclesiae se adiungeret... Quare Ecclesiae anima non solum corpus Ecclesiae permeat... sed ulterius effusa, eos qui adhuc ad materiam pertinent remotam, invadit et effingit, ut materies proxima esse possint...".

 

"Ita... spiritus bonus alicuius coetus vel ordinis religiosi cor iuvenis invadit, allicit, attrahit; spiritus malus perversae cuiusdam factionis... copias auget ex iis, quos prius inficit. Idem considera vel in anima humana". Hurter, Theologiae dogmaticae compendium, tom I, nr 231 (wyd. 10).

 

(2) Denzinger, Enchiridion, nr 1504.

 

(3) "Sacramenta tribus perficiuntur, videlicet: rebus tanquam materia, verbis tanquam forma, et persona ministri, conferentis sacramentum, cum intentione faciendi, quod facit Ecclesia: quorum si aliquod desit, non perficitur sacramentum". Sobór Florencki, Decr. pro Armenis (Denz., Enchiridion, nr 590).

 

(4) List do Efez. V, 25, 27.

 

(5) List 1 św. Jana V, 20.

 

(6) List 1 św. Jana II, 5.

 

(7) List 1 św. Jana II, 28.

 

(8) Ewang. św. Jana XV, 4.

 

(9) List do Rzym. VI, 11.

 

(10) List do Kolos. III, 4.

 

(11) List 1 św. Jana V, 11, 12.

 

(12) List do Kolos. II, 6.

 

(13) List do Efez. IV, 15.

 

(14) List 1 św. Piotra II, 2.

 

(15) List do Gal. IV, 19.

 

(16) List 1 do Kor. II, 15.

 

(17) List 1 do Kor. II, 16.

 

(18) List 1 św. Jana V, 20.

 

(19) List do Kolos. III, 11.

 

(20) List do Gal. II, 19, 20.

 

(21) List do Kolos. II, 19.

 

(22) Obj. św. Jana XIX, 8.

 

(23) List do Efez. V, 32.

 

(24) Św. Augustyn, In Ioan., tr. XI, nr 6. Migne, Patrologia Latina, tom XXXV, kol. 1478.

 

(25) Św. Augustyn, In Ps. 30. Enarrat. 2. – Migne, Patrologia Latina, tom XXXVI, kol. 232, 239.

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści książki ks. Włodzimierza Piątkiewicza SI pt.
Mistyczne Ciało Chrystusa a charaktery sakramentalne

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: