CUDA I ICH ZNACZENIE W DZIEJACH OBJAWIENIA

 

(Dokończenie)

 

KS. ANTONI LANGER SI

 

––––––

 

Ważne powody zmuszają, abyśmy głębiej jeszcze roztrząsnęli cel cudów, w jakim je zwłaszcza Chrystus Pan czynił. Mówią bowiem niektórzy, a między nimi i Fichte, że Chrystus Pan nie działał cudów dlatego, aby sobie wiarę zjednać u ludzi, ale jedynie, aby zwrócić uwagę słuchaczów na swoją naukę. Ciekawe w istocie tłumaczenie.

 

Ale posłuchajmy odpowiedzi na to z ust samego Chrystusa. Skoro Jan św. usłyszał we więzieniu o dziełach Chrystusowych, posyła doń dwóch z uczniów swoich z zapytaniem: Tyś jest, który masz przyjść, prorok wielki, od wieków przepowiedziany Mesjasz, czyli innego czekamy? A odpowiadając Jezus rzekł im: Szedłszy odnieście Janowi coście słyszeli i widzieli. Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim ewangelię opowiadają. A błogosławiony jest, który się ze mnie nie gorszy (1). Czyż więc Chrystusowi działającemu cuda chodzi tylko o uwagę słuchaczów, skoro na wyraźne pytanie, czy jest posłem Bożym od proroków przepowiedzianym, odwołuje się do cudów, mówiąc, że one dadzą na to odpowiedź stanowczą? A cóż znaczą słowa, którymi kończy swą odpowiedź: Błogosławiony jest, który się ze mnie nie gorszy. Oto jakby chciał powiedzieć: Błogosławiony ten, który nie znajduje przeszkód do wierzenia moim słowom w tym, co się jemu we mnie nie podoba, w tej świętości i czystości obyczajów, której wymagam, w pogardzie świata i jego dóbr, w miłości krzyża, która jest pierwszym moim przykazaniem, w tej wysokości niedościgniętej tajemnic, które ogłaszam, ale moimi dziełami przekonany o moim posłannictwie, Bogu się poddaje ochoczo z rozumem i sercem, by przyjąć z moich rąk Jego objawienie (2). W jakiejże intencji pisarze święci wspominają o cudach, czy dlatego jedynie, aby skierować uwagę swych czytelników na nauki Chrystusowe? Nie, św. Jan daje inną zupełnie odpowiedź mówiąc: Wiele i innych znaków uczynił Jezus przed oczyma uczniów swoich, które nie są w tych księgach napisane. A te są napisane, abyście wierzyli, że Jezus Chrystus jest Syn Boży, a iżbyście wierząc żywot mieli w imię Jego (3).

 

Dla wiary więc były uczynione cuda, dla wiary były też i napisane. Ale może Chrystus Pan przez cuda chciał pokazać jedynie swoją dobroć i miłosierdzie, gdyż wszystkie cuda noszą na sobie dobroczynny charakter, łagodzą nędzę ludzką cielesną lub duchową, ocierają łzy smutku i boleści, wracają zdrowie i życie, przynoszą żywot doczesny i wieczny?

 

W istocie był i ten cel cudów, ale nie jedyny, nie główny, ani najwyższy. Chociaż Chrystus w sercu swoim mieści nieprzebrane skarby dobroci i miłosierdzia, nigdy jednak nie mówi czyniąc cuda, że one mają być dowodem miłości Jego, ale zawsze wskazuje na swoje posłannictwo od Ojca, w to mają ludzie wierzyć, przekonani o nim cudami, a do tej wiary dopiero przywiązuje najwyższe dobrodziejstwo – żywot wieczny. Po cudownym wyleczeniu chorego nad sadzawką Betsaidą, faryzeuszom gorszącym się, że to czynił w szabat, tłumaczy, że działa to mocą Ojca swego, w imieniu najwyższego Majestatu, prawodawcy samego, który przecież zna siłę prawa swojego, jego treść i moc obowiązującą. I dlatego wymaga dla siebie podobnej czci, jaką oddają ludzie Ojcu. Cześć ta, to wiara: Zaprawdę, kończy Chrystus Pan, powiadam wam, iż kto słowa mego słucha a wierzy onemu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie przyjdzie na sąd, ale przeszedł z śmierci do żywota (4).

 

Cuda Chrystusowe były dziełami miłosierdzia i inaczej być nie mogło. Cuda Jego nie mogły być próżnym objawem Jego wszechmocy, choćby w celu dobrym, ale musiały odpowiadać Jego naturze, a dlatego przedmiot cudów musiał być godnym i zgodnym z tą naturą i Jego posłannictwem. Naturą – Boska miłość, a całą treścią posłannictwa Chrystusowego – miłosierdzie. Więc w zakresie dobroci i miłosierdzia musiały się zawierać Jego cuda.

 

Inny pogląd na cel cudów nasuwa nam jedna uwaga Kanta, którą za nim Frohschammer powtarza. Według Kanta, postępować wedle praw religijnych, które w sercu ludzkim są napisane, wtedy jedynie, kiedy się na potwierdzenie ich dzieją cuda, byłoby grzechem nie do darowania. Wielka w tym prawda – ale nielogiczna konsekwencja, którą z niej wyprowadza niemiecki myśliciel.

 

Istnieją w istocie prawa religijne, które sam rozum dyktuje, albo posługując się słowami Kanta, które palcem Twórcy w sercu są wyryte – a na potwierdzenie ich wystarcza światło rozumu i nie potrzeba żadnych zgoła cudów. Ale czy prócz tych, nie masz już żadnych innych praw religijnych, których Bóg nie wycisnął na sercu ludzkim palcem twórczym, których sumienie swym naturalnym głosem mu nie dyktuje, ale które nakazuje sam Bóg swym nadnaturalnym objawieniem? Czy nie potrzeba dla tych praw wyższego stopnia cudów na ich potwierdzenie? Oto pytanie, na które odpowiedź przecząca jest nielogiczną.

 

I w rzeczywistości, jak są prawdy, które rozum mocą naturalnej siły myślenia pojmuje i tak przenika, że nie potrzebuje skądinąd potwierdzenia, tak też w porządku moralnym są obowiązki, które wypływają z pojęcia Boga i własnej istoty, a objawiają się naturalnym sumienia głosem w głębi serca. Jak owe prawdy, tak i te powinności noszą w samych sobie pieczęć swej prawdziwości i zobowiązania. Jak słońce się uwydatnia swoim własnym światłem i nie potrzebuje bynajmniej innego światła, aby było widzialnym, tak i prawdy i powinności tego porządku naturalnego są widzialne swoją własną jasnością naturalną – dla nich cudów nie potrzeba – dla nich cudów się domagać byłoby w istocie grzechem. Ale cudów potrzeba leży w innym, wyższym zakresie prawd i powinności, w zakresie nadnaturalnego porządku.

 

Bóg bowiem w swej nieskończonej dobroci, dobrowolnie powołał człowieka do bytu nowego, do którego on nie miał w naturze swojej żadnego usposobienia przedwstępnego, żadnej skłonności, żadnej żądzy, żadnej zasługi. Pan Bóg zakreślając człowiekowi cel nieskończenie wyższy od tego, który mu przeznaczył w stworzeniu natury ludzkiej, musiał mu zarazem dać i odpowiednie siły, wskazać drogi wiodące doń i dostarczyć środków do osiągnięcia tegoż celu. A w takim też razie musiał go zobowiązać nowymi prawami, aby do tego celu usilnie dążył. A podobnie jak cel ten przewyższa nieskończenie naturę ludzką, tak i wszystkie siły, drogi i środki do niego, są wyższe nad te, które prowadzą do dopięcia naturalnego celu, a stąd też i prawa te nowe, muszą też nieskończenie przewyższać cały zakres praw naturalnych.

 

A że człowiek przez życie moralne ma zmierzać i osiągnąć ten cel, musiał go Pan Bóg zaznajomić z tymi środkami i prawami. Ale w jakiż sposób miał go o tym pouczyć? Oto o celu człowieka naturalnym i powinnościach z niego wypływających, oznajmił Bóg człowiekowi przez objawienie naturalne, dając mu z jednej strony przyrodzone światło rozumu, z drugiej strony roztwierając dlań księgę natury, z której może człowiek wyczytać istotę Boga, swój stosunek do Niego, a zatem i prawa, jakie go względem Boga zobowiązują. Ale podniesienie do celu nadnaturalnego, jako czyn dobrowolny Boskiej dobroci, nie ma w naturze stworzonej żadnego fundamentu, żadnego zarodku, a stąd też i nie da się wyczytać z tej księgi natury. Koniecznym więc było objawienie – nadnaturalne – gdyż cały ten stan jest nadnaturalnym. To objawienie musiało się przedstawić człowiekowi jako niewątpliwie głos Boży, aby go skłonić do przyjęcia tych praw i obowiązków nowych.

 

Mógł Pan każdemu człowiekowi objawić to w nadprzyrodzony a jednak tak jasny sposób, że nie pozostałoby najmniejszej wątpliwości, że Bóg doń przemawiał. Ale tego sposobu Pan Bóg nie użył, ale wybrał sobie posłów, którym zwierzył owe prawdy i powinności nadnaturalne, każąc je głosić całemu światu. Aby zaś świat mógł w tych słowach ludzkich poznać słowo Boże, musiał Bóg do tych słów ludzkich dodać niewątpliwą cechę Bożą, aby każdy był w stanie powiedzieć: zaprawdę to Bóg do mnie przemawia. Znamionami tymi – to dzieła Bożej wszechmocy i wszechwiedzy, to – cuda i proroctwa.

 

W mowie Bożej, jak się ona nam przedstawia w ciągu wieków, dwojaki się mieści element, ogłoszenie zewnętrzne prawd i tajemnic Bożych, które się dzieją przez usta posłańców, niby przez widzialne organa, i dzieła wszechpotęgi, przez które nadaje Bóg znamię swojej Boskości temu obwieszczeniu ludzkiemu. Podobnie jak król nie tylko przez usta swych posłów przemawia, ale przepychem jakim ich otacza, znać daje, że słowa ich jego są rozkazem; tak samo Bóg nie tylko wolę swoją objawia nam przez swoich apostołów, ale zarazem otacza ich arsenałem swojej potęgi (5), aby wykazać i stwierdzić Boski charakter ich mowy. Dlatego to Tomasz św. mówi: "Bogobojny wierzy człowiekowi, nie o ile on jest człowiekiem, ale o ile Bóg przezeń mówi, o czym przekonać się można z nieomylnych oznak (cudów)" (6).

 

Posłańcy Boży stają jako świadkowie prawdy Bożej im powierzonej, ale nie sami tylko, bo Pan Bóg "społem z nimi świadectwo składa przez znaki i cuda i rozliczne moce i rozdawanie Ducha Świętego według woli swojej" (7).

 

Cuda więc są częścią istotną Boskiej mowy, przez którą On nam w przebiegu wieków swoje tajemnice i prawa obwieszcza. Mowa ta Jego leży w zakresie nadnaturalności, a cud w tym porządku jest niezbędnym elementem do jego istoty i do jego piękności harmonijnej.

 

Z podniesieniem człowieka do stanu nadprzyrodzonego i cały świat zmysłowy został niejako wciągnięty w tę sferę. Przez to samo, że ciało nasze ma zmartwychpowstać i niebieskiej chwały zażywać, cała materia, która w ciele ludzkim niejako streszczona jest, dziwnie wywyższoną została. Łaska Boża, która się przez święte Sakramenty udziela sercom ludzkim, przenosi owe widzialne i zmysłowe znaki w sferę nadprzyrodzoności. Słowem, w celu i rozlicznych środkach, które się odnoszą do nadprzyrodzonego życia człowieka, bierze udział natura widzialna. Inaczej, gdyby w źródle tego życia wyższego, tj. we wierze pominiętym był zupełnie świat materialny, brakowałoby w szeregu tych wywyższeń nadnaturalnych ogniwa łączącego. Tak jest – w dziełach wszechmocy przekraczających zakres natury, które nam wiarę, jako "rozumną służbę" umożliwiają, uwydatnia się niby zmysłowo całe wywyższenie człowieka, które we wierze zaczyna kłaść owe wielkie fundamenty, na których się wznosi cały gmach świętości i chwały w niebiesiech. Cała natura, wedle rozrządzenia Stwórcy, służy człowiekowi nie tylko w życiu jego ziemskim, ale zarazem i w tym życiu niebieskim, które na tej ziemi ma prowadzić, aby dostać się do królestwa wiekuistego. Nadnaturalna działalność Boża w podniesieniu człowieka przelewa się i na naturę materialną, wciągając ją do współudziału w tej pracy, która w cudach ma swój początek, a w chwale wiecznej dopełnienie. Cud więc nie sprzeciwia się Boskim przymiotom, ale najpiękniej dostraja się do tego porządku, który mądrość Boża ustanowiła, aby człowieka uczynić zdolnym i godnym wiecznego życia na łonie Bożym.

 

W końcu przejdźmy pokrótce niektóre zarzuty nowszej filozofii, usiłującej całą tę kwestię zaciemnić. Najprzód posłuchajmy Lessinga. Bystry ten myśliciel, za rozumowanie swoje o doniosłości cudów w stosunku do prawd objawionych, nie zasługuje sobie wcale na miano wielkiego krytyka. Lessing twierdzi, że przypadkowe prawdy historyczne, jakimi są cuda, jeśli je za prawdziwe uważamy, nie mogą być dowodami koniecznych prawd racjonalnych, gdyż nie ma i nie może być między nimi a prawdami żadnego stosunku ani łączności. Jakiż bowiem związek może zachodzić między zmartwychwstaniem Jezusa a prawdą np. że Bóg jest w Trójcy jedyny, a zatem jakiż węzeł łączy przypuszczenie owego faktu historycznego z obowiązkiem uznawania tej prawdy? Tak Lessing. Zaiste w porządku przyczyn sprawczych nie ma żadnej łączności między cudami a prawdami, które mają potwierdzać; zmartwychwstanie Jezusa nie jest przyczyną, że Bóg jest w Trójcy Świętej jedynym; wskrzeszenie córki Jaira, pomnożenie chleba w pustyni galilejskiej itp. nie są przyczynami, od których zawisło istnienie prawd objawionych. Lecz oprócz tej łączności czyż nie może istnieć inny związek między cudami a prawdami objawionymi? Z tego co powiedzieliśmy wyżej łacno wysnuć odpowiedź jasną i pewną.

 

Prawda, że cuda są fakty przypadkowe, nie konieczne, nie było bowiem konieczną rzeczą, żeby Pan Jezus rozmnożył chleb, żeby ciemnego od urodzenia obdarował wzrokiem, żeby Łazarza wskrzesił itd., ale te wszystkie czyny przypadkowe, jako i same zmartwychwstanie Jezusa, mają najściślejszy związek najprzód z posłannictwem Jezusa, a konsekwentnie i z prawdami, które nam mocą swego posłannictwa do wierzenia podał. Według intencji bowiem cudotwórcy, nie są czym innym jak tylko znakami, którymi stwierdza Boski charakter swego posłannictwa, a zatem i Boski charakter tych prawd, jakie objawia. Ta łączność zaś między cudami a naukami głoszonymi, wynikająca z intencji cuda czyniącego, nieomylne dają świadectwo o prawdziwości nauk ogłoszonych, zasadza się bowiem na tej koniecznej i nieomylnej prawdzie, że Bóg nie może czynami swej wszechpotęgi potwierdzać orzeczenia oszusta. Bóg poręcza dziełami swej wszechmocy prawdomówność swego posłańca, ta zaś rękojmia przedstawia się nam jako natchniona (stara szkoła powiedziałaby "informata") nieomylnością i prawdomównością samego Boga, tymi koniecznymi własnościami Bóstwa, bez których Jego istoty nawet pojąć nie można. Istnieje więc w porządku logicznym poznawania, konieczny węzeł między cudami a prawdami objawionymi; a stąd wypływa konieczna łączność między cudami a obowiązkiem wierzenia prawdom przez te znaki zatwierdzonym. Bóg bowiem jest absolutnym naszym Panem, któremu i rozum i wola nasza bezwzględną winny uległość. Jeśli więc On sam występuje jako nasz nauczyciel, to nam nie wolno odrzucać tych nauk, choć ten sposób pouczania nas łasce Jego tylko zawdzięczamy. Jednak obowiązek ten bezwzględny przyjęcia nauk Bożych wtedy dopiero nas nagli, kiedy posiadamy niemylną pewność, że Bóg do nas przemówił; o czym nas cuda dopiero przekonywają, dlatego też cuda, które tylko od Boga pochodzić mogą, wkładają na nas obowiązek wierzenia tym prawdom, które zatwierdzają. Więc i z naszą powinnością wierzenia prawdom objawionym, cuda mają istotną łączność. Ta sama odpowiedź wystarczy dla innych nowoczesnych filozofów, a przede wszystkim dla Hegla, który uważa ten sposób potwierdzenia prawdy cudami za nierozumny, mniema bowiem, że konieczne i duchowe rzeczy, jakimi są wszelkie prawdy, nie mogą być dowiedzione faktami, które pod zmysły podpadają, a w rzeczywistości nie są czym innym, jak faktami wyłącznie przypadkowymi, czyli innymi słowy, że to co w wyższym jest porządku nie może być udowodnione tym, co z natury swojej do niższego należy porządku (8). Z takim zarzutem występują również Schelling (9), de Wette (10), Ammon (11), Collins (12) i inni minorum gentium.

 

Na to jedną pozwalamy sobie uczynić uwagę, że cudami, tymi faktami przypadkowymi, nie myślimy bynajmniej udowodnić bezpośrednio prawdziwości nauki objawionej, byłby to rzeczywiście sposób dowodzenia nierozumny, ale oparci na cudach dowodzimy prawdziwości innego faktu przypadkowego, tj. faktu, że nie kto inny, lecz Bóg do nas przemówił, te lub owe prawdy nam objawiając. Prawdziwości zaś nauk samych w sobie dowodzimy inną prawdą konieczną: – że Bóg – istotna Prawda – w swej nauce, którą raczy ludziom udzielać, ani sam się mylić, ani też nas w błąd wprowadzać nie może. Zdaje się, że Hegel et consortes nigdy nie zwrócili uwagi swej na to, co Kościół przez cuda chce udowodnić.

 

Inny zarzut, z którym racjonaliści (13) występują przeciw znaczeniu cudów – zawiera się w samych słowach Chrystusa Pana, który często gani tych, co wierzyć nie chcą, nim cudów nie ujrzą (14), chwali zaś owych, co i bez cudów Mu wierzą (15), często żądającym cudów odmowną daje odpowiedź lub milczeniem ich prośby zbywa, jak sobie np. z Herodem postąpił, a najczęściej, gdy cud jaki uczynił, zabraniał uczniom swoim, aby o nim nie mówili.

 

Ale czy można przypuszczać, że Chrystus Pan tymi słowy odbiera cudom swym wszelkie znaczenie, jakie mają w stosunku do tych prawd, które chce, aby z bezwzględną przyjęli wiarą? Zaprawdę, gdybyśmy to przypuszczali, musielibyśmy też w słowach Chrystusa otwartą przypuścić sprzeczność. Jak to bowiem można te słowa pogodzić z owym tak często powtarzanym wyrzutem, którym niedowiarstwo Żydów potępia? Gdybym był nie przyszedł, a nie mówił im, nie mieliby grzechu; lecz teraz nie mają wymówki z grzechu swego. I dodaje powód wielkości tego grzechu mówiąc: Gdybym między nimi uczynków nie czynił, których żaden inny nie czynił, nie mieliby grzechu; lecz teraz widzieli, i nienawidzili i mnie i Ojca mojego (16). Gdyby więc cuda nie miały żadnego znaczenia dla wiary, czyżby można z taką pogardą odzywać się o tych, co wierzyć nie chcieli, mając przed sobą tak jasne dowody prawdomówności Chrystusa? Gdyby w cudach żadnej nie było łączności, czyżby św. Jan mógł skończyć swoją Ewangelię następującymi słowy: Wiele i innych znaków uczynił Jezus przed oczyma uczniów swoich, które nie są w tych księgach napisane. A te są napisane, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystus Syn Boży: a iżbyście wierząc żywot mieli w imię Jego (17).

 

Cóż więc odpowiemy na owe słowa Chrystusowe, z jakimi występują przeciwnicy cudów? (18) Naprzód: przygania Chrystus Pan ludziom słabej wiary, dla których nie wystarczają cuda, które świadczyli im inni, którzy na własne je oczy widzieli, lecz żądali cudów nowych, odrębnie dla siebie uczynionych, które by mogli ujrzeć na własne oczy. Dlatego gani niedowiarstwo i zatwardzenie serca uczniów swoich, którzy nie chcieli wierzyć Jego zmartwychwstaniu, przeciw świadectwu innych, co Go widzieli, żądając żeby się im samym pokazał (19), a przeciwnie chwali tych, którzy nie widzieli, a pomimo tego uwierzyli (20). Dlatego gani słabą wiarę owego królika, który prosił Go o uzdrowienie syna swego umierającego mówiąc: jeśli znaków i cudów nie ujrzycie, nie uwierzycie (21). Poznał bowiem Chrystus chwiejącą się jego wiarę żądającą cudu, któryby własnymi ujrzał oczyma: Panie, zstąp pierwej niż umrze syn mój. A wtedy dopiero, kiedy Chrystus jego prośbie zadość uczynił, słaba jego wiara zmienia się w silną i pewną, uwierzył on sam i cały dom jego. Ta niepewność wiary po tylu innych cudach zasłużyła na naganę.

 

Odmawia Chrystus cudów swoich tym, którzy się ich domagają ze złą wolą, albo z próżnej ciekawości. Tak postąpił z faryzeuszami. Widzieli oni uwolnienie opętanego od złego ducha. Rzesze ludu ze zdumieniem powtarzały, czy tenli nie syn Dawidów? a faryzeusze pełni zazdrości słysząc to odpowiedzieli: On nie wygania czartów jedno w imię Belzebuba, a od Chrystusa innego znaku się domagali, na co Chrystus Pan odpowiada: Rodzaj zły i cudzołożny znaku szuka, a znak nie będzie mu dan, jedno znak Jonasza proroka (22). Bóg jest Panem absolutnym, nie skąpi jednak łask swoich, szafuje hojnie dobrodziejstwami swojej wszechpotęgi więcej nawet, niż ludzie żądają, ale w tym wszystkim czyni zadość własnej woli, nie stosując się do zachcianek, z jakimi ludzie w swym zuchwalstwie przed Nim występują. Odmawia faryzeuszom owego cudu, jakiego się w zuchwalstwie swym domagali, ale obiecuje im daleko większy i wspanialszy, cud własnego zmartwychwstania. Nie zaspokaja gorszącej ciekawości ludzkiej, ale sam daje tyle, ile wystarcza, aby słowom Jego wierzyć mogli. Herodowi odmawia cudu, bo nie chciał próżnej jego ciekawości zadowolić. Dwór Heroda wyższą chełpiący się ogładą, nie myślał wcale uwierzyć w posłannictwo Chrystusa, miał Go raczej za zręcznego kuglarza i pragnął zobaczyć Jego sztuczki, myśląc może, że łatwo im będzie wykryć fortele Jego zręczności, może też kierował Herodem zamiar samolubny, by Go pociągnąć na swoją stronę i wszystką Jego sztukę przed pospólstwem na własne, polityczne cele zużyć. Chrystus zaś nie chciał służyć ani ich dumnej ciekawości, ani ich politycznym dążnościom, i dlatego nie ma dla nich nic innego, jak tylko milczenie.

 

Jeśli tajemnicą nieraz ukryje swoje cuda, a zakazuje aby o nich nie mówiono, to w tym postępowaniu najświętsze miał zamiary. Chciał być dla nas nauczycielem wszelkich cnót, przede wszystkim zaś pokory, dlatego w ustroniu wyświadcza dobrodziejstwa swej potęgi; unika zgiełku ludzi, aby uniknąć ich pochwał, nieraz widzi w rzeszach Go otaczających chęć okrzyknięcia Go Mesjaszem, królem, lecz ponieważ to nie zgadzało się z celem, w jakim na świat przyszedł, unika okazji, by nie dozwolić rzeszom zamiarów w czyn wprowadzić, może nieraz widział, że wrogowie gotowi przyspieszyć chwilę Jego śmierci, lecz ponieważ godzina Jego jeszcze nie przyszła, usuwa się sam, wypływy swej dobroci tamuje, aby nimi nie dopełnić przed czasem miary ich zazdrości i nienawiści. Tak Chrystus Boską Swą roztropnością kieruje czynami swej potęgi, aby we wszystkim była wypełniona wola Ojca. Jeśli zaś z niezbadanych wyroków mądrości Bożej ukrywa niektóre cuda przed światem, to za to mnóstwo innych spełnia przed oczyma tysięcy ludu. Wiedział dobrze, że kiedyś miał przyjść czas, w którym cuda Jego mogły i miały być ogłoszonymi, wtedy sam oznacza uczniom swoim chwile, w których będą mogli je ogłaszać, jak uczynił z przemienieniem swoim na górze Tabor.

 

Oto zarzuty, które mają zbić ważność cudów w dziejach Boskiego Objawienia. Widać, że filozofia teraźniejsza i pod tym względem zbyt jest ubogą, jak w ogóle wszędzie, gdzie przeciw religii występuje. Gdyby w jakiejkolwiek innej dziedzinie wiedzy z takimi występowała argumentami, na śmiech by się tylko naraziła, ale ponieważ rozchodzi się o religię, to wszystko dobre, nienawiść bowiem w takim razie uprawnioną jest do zastąpienia siły argumentów.

 

X. Antoni Langer

 

–––––––––––

 

 

"Przegląd Powszechny", Rok piąty. – Tom XVII. Styczeń, luty, marzec 1888. Kraków. DRUK WŁ. L. ANCZYCA I SPÓŁKI, pod zarządem Jana Gadowskiego. 1887, ss. 350-360.

 

Przypisy:

(1) Mt. XI, 2-6.

 

(2) Cf. Kleutgen, Theologie der Vorzeit, t. 2, n. 170.

 

(3) Jan. XX, 30. 31.

 

(4) Jan. V, 24.

 

(5) S. Augustinus, Ep. 102 ad Deogratias, q. 6, n. 33. Cf. Card. Franzelin, de actu fidei.

 

(6) S. Thomas, 3 dist. 23, q. 2, art. 2, sol. 2 ad 3.

 

(7) Żyd. II, 4. Cf. Dziej. Ap. XIV, 3.

 

(8) Hegel, Religions philosophie, I. str. 150, II. 160 str.

 

(9) Methode des academischen Studiums, str. 203.

 

(10) Kurzgefasst. Kommentar zu Joh. V, 36.

 

(11) Ausführlicher Unterricht in der christlichen Glaubenslehre, I. s. 109.

 

(12) A discourse of the grounds and reasons of the Christian religion, London 1724, p. 37.

 

(13) Wegscheider, Dogmatik, § 48. De Wette, Biblische Theologie, § 222. Rousseau, Lettres de la Montagne, Part. I. lett. 3.

 

(14) Jan. IV, 48.

 

(15) Jan. XX, 29.

 

(16) Jan. XV, 22. 24.

 

(17) Jan. XX, 30. 31.

 

(18) Zob. Kleutgen, Theologie der Vorzeit, tom 3, N. 180, i nast. Denzinger, Religiöse Erkenntniss, t. 2, s. 316 i nast.

 

(19) Mark. XVI, 14.

 

(20) Jan. XX, 29.

 

(21) Jan. IV, 48.

 

(22) Mt. XII, 39.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXXI, Kraków 2021

 

( PDF )

 

Powrót do spisu treści dzieła ks. Antoniego Langera SI pt.
CUDA I ICH ZNACZENIE W DZIEJACH OBJAWIENIA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: