ECÔNE – koniec, kropka

(Rozprawa z 1982 r.)

 

KS. NOËL BARBARA

 

 

ROZRACHUNEK

 

Cały dramat abp. Lefebvre polega na rozminięciu się z powołaniem. Powołanie jest wyborem domagającym się w zamian ofiarowania siebie samego bez żadnych ograniczeń. Duchowi pisarze komentując wezwanie bogatego młodzieńca i jego odmowę spowodowaną posiadaniem wielkich bogactw (Mt. XIX, 16-24), wskazują na naglącą konieczność pozbycia się wszelkiego nieuporządkowanego przywiązania do wszystkich dóbr doczesnych. Takie wyrzeczenie może sięgać bardzo daleko. Wystarczy przypomnieć sobie wezwanie Abrahama, od którego Pan Bóg zażądał ofiary, nie tylko ze swego kraju i rodziny, ale nawet z jedynego syna, którego doczekał się w swym podeszłym wieku, i przez którego to właśnie Boskie obietnice mogły się urzeczywistnić. Wiara w całej swej niezrozumiałości domaga się podobnego wyrzeczenia, ponieważ zobowiązuje nas do posiadania nadziei nawet wbrew samej nadziei (Rzym. IV, 18).

 

ZMARNOWANE POWOŁANIE

 

Wydaje się niezaprzeczalnym, że abp Lefebvre został wybrany przez Boga, aby bronić Kościół przez głoszenie Wiary. W każdym razie, takim się nam jawił i to dlatego popieraliśmy go i pomagaliśmy mu. Faktycznie, miło jest pamiętać, oddając mu honor, że był jedynym katolickim biskupem, który powstał, by spełnić swój obowiązek "biskupa", "obrońcy", "Doktora Wiary". Dla obrony wiary, nie zawahał się użyć swego miecza i oskarżyć Vaticanum II o to, że był "schizmatyckim soborem". Wtedy to, zyskując aprobatę prawdziwego Kościoła, który rozpoznał w nim głos Dobrego Pasterza (Jan. X, 14), przyjął nieustraszony język naszego Pana (Mt. V, 37). Z wielką klarownością oświadczył: "Ten soborowy kościół jest kościołem schizmatyckim... Kościół, który zatwierdza tego rodzaju błędy jest zarazem schizmatycki i heretycki. Ten soborowy kościół jest zatem niekatolicki. W miarę jak papież, biskupi, kapłani czy wierni przystają do tego nowego kościoła, oddzielają się od Kościoła katolickiego" (1).

 

Podówczas nigdy nie dopuszczaliśmy myśli, aby autor tak jasnych i tak katolickich wypowiedzi mógł zawieść nasze oczekiwania. Dlatego też – powtórzmy to – w zaufaniu pomagaliśmy mu i popieraliśmy go. Niewątpliwie, nawet w swych najbardziej wyrazistych oświadczeniach używał wprawiających w zakłopotanie wyrażeń, lecz zaufanie, które w nim pokładaliśmy kazało nam traktować je jedynie jako zręczne formuły, dyplomację, a być może nawet jako gałązki oliwne kierowane do ludzi nowego kościoła, którzy zechcieliby je przyjąć. Niestety. Te złudzenia nie trwały długo i w 1979 roku musieliśmy poddać się wymowie faktów. Abp Lefebvre odmawiał odpowiedzi na wezwanie Boga.

 

Św. Mateusz relacjonując w Ewangelii odmowę bogatego młodzieńca, kładzie nacisk na motywy tej decyzji. Młody człowiek "miał majętności wiele" (XIX, 22). A jako że nie był oderwany od tych dóbr, myśl porzucenia ich uniemożliwiła mu odpowiedź na wezwanie Mistrza. Wielki majątek tego zamożnego człowieka nie polegał jedynie na tym, co posiadał, ale także na osobistym wyobrażeniu sposobu osiągnięcia królestwa Bożego. Bez wątpienia, ten bogaty młodzieniec pragnął osiągnąć zbawienie gdyż pytał Jezusa, co ma uczynić by je uzyskać (Mt. XIX, 16), jednakże nie potrafił się zdecydować na porzucenie wszystkiego, co posiadał, aby dojść do Boga.

 

Właśnie to odnajdujemy w zachowaniu abp. Lefebvre. Przez zbieg okoliczności wszedł w posiadanie seminariów, uniwersytetów, klasztorów, konwentów i przeoratów. Traktowany przez wielu jako człowiek Opatrznościowy, ofiara wizerunku stworzonego przez ludzi, obsypywany był honorami. A dzisiaj, jest pochłonięty utrzymaniem tego całego dobytku.

 

Jednakże Bóg nie po to go wybrał. Jest biskupem i został wybrany po to by być obrońcą Kościoła, by głosić wiarę, by budzić swoich współbraci w biskupstwie, by gromadzić owieczki porzucone przez swoich pasterzy, a w konsekwencji, by demaskować i potępiać na mocy biskupiego autorytetu władzy nowych herezjarchów, którzy niszczą Kościół i Wiarę. Zdajemy sobie sprawę, że wykonanie tego wszystkiego wymaga prawdziwego heroizmu. Wiemy szczególnie dobrze, jakiej potrzeba odwagi by zdemaskować wpływowe osobistości dzisiejszych czasów i rzucić na nich klątwę, ryzykując utratę zarówno majętności jak i reputacji. Jednak to właśnie tego wymaga pierwsze przykazanie: miłowania Boga ponad wszystko i więcej niż siebie samego.

 

Abp Lefebvre naprawdę pragnie bronić Kościoła, tylko że przez sprowadzenie Boga do swego własnego punktu widzenia, to znaczy przez zachowanie nabytych dóbr i reputacji. W tym celu, kompletnie lekceważy wypełnienie swojego obowiązku polegającego m.in. na przywołaniu innych biskupów, tak jak gdyby ci ostatni mieli się okazać rywalami (2). Dlatego woli wszczynać dialog z tymi, których powinien potępić. Pozwolił się złapać w pułapkę, którą moderniści na niego zastawili. Co zyskał? Nic. Dlaczego? Ponieważ nowy kościół, który nie może iść na żadne ustępstwo bez zniszczenia samego siebie, gardzi nim podtrzymując jednocześnie jego złudzenia, gdyż wie, że jest on ich najlepszym sprzymierzeńcem. Wyniki widać wyraźnie. Katolicy, którzy w 1976 roku trzęśli soborowym kościołem, po deklaracji z listopada 1979 podzielili się, a znaczna ich część weszła na drogę schizmy i herezji.

 

Założyciele nowej religii w przeważającej części nie byli potworami czy wrogami, którzy przeniknęli do serca Kościoła by go zniszczyć; byli nade wszystko liberałami. Uznając za możliwe połączenie światła i ciemności, zbliżyli się do świata tak daleko jak tylko mogli, mimo iż jawił im się on w każdej formie buntu przeciw Bogu. W swoim pragnieniu zbliżenia i zjednoczenia, zaszli tak daleko, że wykroczyli poza granice ortodoksji i oddzielili się od prawdziwego Kościoła Chrystusowego.

 

Nieroztropność abp. Lefebvre była właśnie tego rodzaju. On również chciał spróbować zaakceptować wszystko, aż do błędu, lecz interpretowanego zgodnie z Tradycją. Jednakże Nasz Pan przestrzegł nas: "Lecz niech mowa wasza będzie: tak, tak; nie, nie. A co nadto więcej jest, od złego jest" (Mt. V, 37). "Schizmatycki sobór, który odwrócił się plecami do Tradycji i zerwał z Kościołem przeszłości", "błędy jednocześnie zarówno schizmatyckie jak i heretyckie" w żaden sposób nie mogą zostać przyjęte przez katolicką duszę, ponieważ jak katolik wie, w osądzie Tradycji, tego rodzaju sobór i tego rodzaju doktryny zostały już potępione i muszą być odrzucone jako heretyckie. Prałat z Rickenbach był porównywany do biskupa Aleksandrii. Czy możemy sobie wyobrazić, tylko przez moment, św. Atanazego akceptującego teorie Ariusza, chociażby interpretowane zgodnie z tradycją Nicei? Już sama myśl o tym napełniłaby go oburzeniem. Chociaż mogło to go kosztować wypędzeniem z diecezji i prześladowaniami, jako że był prawdziwym uczniem Jezusa, jego mowa brzmiała zawsze "Tak" dla wyznania wiary i "Nie" dla błędu.

 

Apostoł mówi jednoznacznie: "Nie błądźcie: Bóg nie pozwoli naśmiewać się z siebie" (Gal. VI, 7). Apostoł opisuje również dokładnie największą karę Nieba: "...za to, że nie przyjęli miłości prawdy, aby byli zbawieni. Dlatego podda ich Bóg działaniu błędu, aby uwierzyli kłamstwu" (II Tes. II, 10). Zamiast przyznania się do błędu i powrotu do katolickiej nauki, abp Lefebvre dla usprawiedliwienia swojej schizmatyckiej postawy, skłonił swoich stronników do opracowania całej teorii o posłuszeństwie i władzy, której heterodoksję już wykazaliśmy. Jednocześnie ujawniły się inne typowe konsekwencje duchowego zaślepienia: zatwardziałość serca, zgorzkniała gorliwość, skutki władzy usiłującej podzielić i zmiażdżyć wszystko, co nie ugina się przed nowym Goliatem oraz pogarda – jeśli nie nienawiść – dla każdego, kto nie przyjmuje jego sposobu myślenia.

 

"Jeśliby zaś zgrzeszył przeciw tobie brat twój, idź, a upomnij go" (Mt. XVIII, 15). Abp Lefebvre nie dopełnił tego obowiązku braterskiego miłosierdzia, ani wobec nas, jeżeli nie mieliśmy racji, ani w stosunku do braci w biskupstwie. Uwaga Kaina "czyż jestem stróżem brata mego?" (Rodz. IV, 9) cechuje całe jego postępowanie. Zatwardziałość jego serca jest taka, że pozostał głuchym nawet na kierowane do niego błagania. Takie usztywnienie stanowiska abp. Lefebvre może być tylko konsekwencją jego przywiązania do swych dóbr. I jak tu nie wspomnieć słów Pana Jezusa: "Zaprawdę powiadam wam, iż bogaty trudno wejdzie do królestwa niebieskiego" (Mt. XIX, 23).

 

PORA NA BRATERSKIE SKARCENIE

 

"Jeśliby zaś zgrzeszył przeciw tobie brat twój, idź, a upomnij go wobec siebie i jego samego; jeśli cię usłucha, pozyskasz brata twego". To właśnie w odpowiedzi na ten rozkaz naszego Pana próbowaliśmy najpierw rozwiązać te nieporozumienia za pośrednictwem prywatnej korespondencji. Kiedy ten ruch spotkał się z pogardliwą ciszą, poszliśmy za drugą radą naszego Pana: "Ale jeśli cię nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby na zeznaniu dwóch albo trzech świadków opierała się wszelka sprawa". Gdy przeor Bédoin, Dom Gérard odmówił, wyznaczyliśmy dwóch członków naszej Unii, by poszli i zanieśli osobiście następny prywatny list arcybiskupowi Lefebvre, i kolejny raz na próżno. Po czym, zgodnie ze słowami naszego Pana: "A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz Kościołowi". Oto dlaczego nadaliśmy naszym próbom charakter publiczny, mając nadzieję, że prałat zda sobie sprawę ze zgorszenia, jakie spowodował, a uświadomiwszy sobie powagę sytuacji, w końcu okaże skruchę. I znów nie było żadnego efektu. "A jeśliby i Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik" (Mt. XVIII, 15-17). Taka jest obecna sytuacja.

 

Zapewniamy czytelnika, że nie uważamy siebie ani za Kościół ani Magisterium i nie przypisujemy sobie żadnej jurysdykcji. Jednakże, choć nie jesteśmy Kościołem, należymy do Kościoła i należąc do Kościoła mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek poznania nauki, życia nią i głoszenia jej oraz nalegania "...w porę, nie w porę: przekonywania, proszenia, karcenia z wszelką cierpliwością i nauką" (II Tym. IV, 2). Pouczanie przez przywoływanie katolickiej doktryny, naleganie w porę i nie w porę, karcenie, grożenie przez przywoływanie kar nakładanych przez Kościół za te dokładnie przewinienia, wszystko to cierpliwie czyniliśmy, zwłaszcza w naszym piśmie. I dzisiaj nadal to czynimy.

 

Mamy prawo i obowiązek przywoływać i głosić katolicką naukę i demaskować jako heretyków tych, którzy uporczywie wyznają doktryny bądź przyjmują postawy już wcześniej potępione przez Magisterium. Gdyż – nie zapominajmy – niezmienne decyzje Magisterium zachowują swą moc obowiązującą nawet w czasie wakatu Stolicy Apostolskiej. A ponieważ Kościół jest Ciałem żywym – zawsze bezpośrednio kierowanym przez Chrystusa, który obiecał pozostać z nami aż do końca czasów, zawsze ożywianym przez Ducha Świętego będącego jego duszą – to nie przestaje posiadać poprzez swych członków tego instynktu przetrwania, który występuje u wszystkich istot żywych. Kiedy pasterz przemienia się w najemnika, to obowiązkiem każdego z nas i wszystkich bez wyjątku jest podnieść alarm.

 

To właśnie dla wypełnienia tego obowiązku pragniemy, w końcu, publicznie zdemaskować abp. Lefebvre i ostrzec ludzi by się mieli przed nim na baczności. Jego zachowanie jest schizmatyckie. Prawo Kościoła stanowi: "Schizmatykiem jest ten, kto przyjąwszy chrzest i nie porzuciwszy miana chrześcijanina, uporczywie odmawia albo podporządkowania się Papieżowi albo pozostawania we wspólnocie z członkami, którzy mu podlegają" (3). To, że Jan Paweł II jest tylko uzurpatorem w niczym nie zmienia sytuacji abp. Lefebvre. Każdy, kto zabija człowieka, który nie jest jego ojcem, ale którego on bierze za swego ojca popełnia grzech ojcobójstwa. W ten sam sposób, abp Lefebvre jest schizmatykiem, gdyż jest całkowicie nieposłuszny człowiekowi, którego uznaje za papieża. Dla usprawiedliwienia swojego postępowania powołuje się na heretyckie przesłanki, uporczywie negując nieomylność papieża zdefiniowaną na Soborze Watykańskim. W konsekwencji, miłość, która każe miłować Boga ponad wszystko, czyni naszym obowiązkiem publiczne zerwanie z nim oraz z tymi, którzy zdecydowali się na udział w jego schizmie. Taki jest nakaz naszego Pana: "Niech ci będzie jako poganin i celnik" (Mt. XVIII, 17).

 

Co się tyczy wiernych, to powinni pamiętać, że Kościół zawsze zakazywał "communicatio in sacris" z heretyko-schizmatykami. Nawet, jeśli któreś z ich sakramentów są ważne, wiernych obowiązuje formalny zakaz ich przyjmowania, z wyjątkiem spowiedzi w niebezpieczeństwie śmierci (4).

 

Czy taki stan rzeczy musi pozostać? Nie, gdyż ciągle pozostaje jeszcze łaska Boża. Dlatego pragniemy ponownie zwrócić się z apelem o nawrócenie do wszystkich, którzy pobłądzili. Adresujemy go najpierw i przede wszystkim do abp. Lefebvre. Jeszcze raz wzywamy go, by z miłości do Chrystusa ukrzyżowanego i Jego Kościoła rozważył na nowo swoje stanowisko, by zrozumiał swój błąd i naprawił go. Bez względu na to jakie byłyby jego intencje, które nie nam osądzać, przypominamy mu o czym pisaliśmy do niego w 1980 roku. Został on wybrany przez Boga nie tylko jako ochrzczony, ale jako biskup. Otóż, pierwszym i podstawowym obowiązkiem biskupa nie jest bierzmowanie, wyświęcanie kapłanów czy zakładanie przeoratów, lecz obrona i przekazywanie Depozytu Wiary. Biskup, który nie wyda samego siebie (II Kor. XII, 15), nie może zapewnić przekazania Depozytu Wiary, poświęcając się dla dusz, tak by również inni biskupi powstali i wraz z nim zapewnili ciągłość prawowiernej sukcesji apostolskiej po to, by możliwie najszybciej Kościół mógł znowu mieć papieża. Abp Lefebvre uporczywie wzbraniał się przed wypełnieniem tej pierwszej powinności swojego urzędu, tej Boskiej woli wyrażonej wobec niego. Nie pozostaje mu nic innego jak tylko żałować tego, wyznać swoją winę i odpokutować.

 

Niezaprzeczalnie, nawrócenie jest zawsze bardzo bolesne dla ludzkiej natury, ale łaska Boża, której nigdy nie brakuje jest z nami również, ponieważ nikt nie jest kuszony ponad swe siły. Tym, co się liczy – jak zapewnia nas Ewangelia – to nie jest to by dobrze zacząć, ale by wytrwać do końca.

 

Ks. Nöel Barbara

 

Z języków francuskiego i angielskiego tłum. Iwona Olszewska i Mirosław Salawa

 

–––––––––––

 

Przypisy:

(1) Deklaracja z 29 lipca 1976 roku.

 

(2) Odrzucił on prośbę, skierowaną do niego kilka lat temu przez ks. Barbarę, by skontaktować się z innymi biskupami i przekonać ich do powstania i wyznania wiary.

 

(3) Kanon 1325, par. 2.

 

(4) Te zasady powinny kierować nastawieniem przyjętym wobec abp. Lefebvre oraz tych kapłanów, którzy obstają przy podążaniu za nim jedną drogą. Musimy sprecyzować, że niemniej jednak niektórzy kapłani Bractwa Św. Piusa X nie są schizmatykami, a przynajmniej jeszcze nimi nie są, o ile jeszcze całkowicie nie zaadoptowali praktyk i fałszywej doktryny swojego biskupa. Nie zmienia to faktu, że im więcej mija czasu, tym bardziej się kompromitują, a ich zachowanie staje się bardziej gorszące. Na koniec musimy dodać, że istnieje jeden problem, którego nie mogą uniknąć: z jakiego tytułu rozgrzeszenie udzielane przez kapłanów Bractwa, którzy uznają prawowitość Jana Pawła II i biskupów na urzędach, byłoby ważne kiedy ci hierarchowie nie udzielają im żadnej jurysdykcji i pozytywnie zakazują sprawowania tej posługi?

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2008

Powrót do spisu treści tekstu ks. Noëla Barbary pt.
ECÔNE - koniec, kropka

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: