DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD XVII.

 
O PRZEZNACZENIU

 

(Ciąg dalszy)

 

Zaczęliśmy, moi Panowie, ostatnim razem czytać najtrudniejsze pewnie miejsce z Pisma św. odnośnie do przeznaczenia i odrzucenia przed czy po rozpoznaniu zasług i win naszych. Zwróciłem już waszą uwagę na to, że na pierwszy rzut oka ten IX rozdział z listu św. Pawła do Rzymian wygląda zupełnie po kalwińsku. Św. Paweł zdaje się mówić, że Pan Bóg, jak garncarz z gliny, zupełnie dowolnie, nie oglądając się na żadne inne względy ani zasługi, li tylko według swojego kaprysu tworzy sobie z ludzi jedne naczynie na pohańbienie, a drugie na chwałę i nikt w świecie nie ma prawa pytać się Go, dlaczego tak czynisz? – bo jest Panem najwyższym. I tak zdawałoby się, jakoby Pan Bóg z góry przeznaczał jednych na zbawienie, a drugich na potępienie. – Właściwe rozwiązanie zagadki leży w tym, że, jak powiedziałem, św. Paweł w tym miejscu nie mówi wcale o przeznaczeniu do chwały niebieskiej, czyli do zbawienia jako takiego, ale o przeznaczeniu do łaski, o tej łasce uprzedzającej, przez którą Pan Bóg jednych wprowadza do Kościoła, podczas gdy inni do Kościoła nie wchodzą. Zaznaczyłem też, że to jest sens nie tylko tego tekstu, ale myśl przewodnia całego listu do Rzymian. – Już na początku tego listu powiedział był św. Paweł, że przed przyjściem Chrystusa cały świat w grzechach był pogrążony. Wśród pogan nawet najbardziej oświeceni nurzali się w ohydnych występkach, które Paweł św. szczegółowo wymienia (1, 18-32); Żydzi także bardzo mało korzystali ze swego Zakonu, a duchownego odrodzenia wcale w nim nie znajdowali. Jedni i drudzy byli zatem godni gniewu Bożego. Z tą tedy grzeszną masą ludzkości postępuje Bóg wedle swego upodobania: niektórym Pan Bóg daje większe łaski i doprowadza ich do nawrócenia, drugim znów mniej łask udziela, innym w końcu, dla wiadomych sobie powodów, skutecznej łaski odmawia, i ci do nawrócenia się nie dochodzą. O tym to św. Paweł rozprawia, a nie o przeznaczeniu do zbawienia, a tym mniej o uprzednim odrzuceniu.

 

Aby wykazać tę prawdę, że łaska Boska jest darmo dana, przedkłada Apostoł w rozdziale 9-ym kilka przykładów ze Starego Zakonu. Oto z dwóch synów Izaaka, którzy jako bliźniacy w równych warunkach przyszli na świat, zanim się jeszcze narodzili, więc zanim mieli jakiekolwiek zasługi, Pan Bóg w jednym, w Jakubie, szczególniej sobie upodobał: "Jakubam umiłował, a Ezawa miałem w nienawiści" (Rzym. 9, 13; por. Rodz. 25, 23; Mal. 1, 2). Jak to rozumieć? Czy Pan Bóg uprzednio do przejrzenia zasług postanowił Jakuba zbawić, a Ezawa odrzucić? Bynajmniej. Przede wszystkim św. Paweł cytuje tu proroka Malachiasza, u którego antyteza: "umiłowałem – miałem w nienawiści" może być hebrajską hiperbolą poetycką i znaczyć: Jakuba daleko bardziej umiłowałem, niż Ezawa. W samej rzeczy w Piśmie św. nic nie czytamy o potępieniu Ezawa, lecz tylko, że "starszy (Ezaw) będzie służył młodszemu (Jakubowi)" (Rodz. 25, 23); że Ezaw postradał doczesne błogosławieństwo pierworodztwa (Rodz. 27), chociaż i jemu Izaak pobłogosławił; a co najważniejsza, Jakub miał stać się patriarchą izraelskim i przodkiem Zbawiciela. Bóg z góry postanowił to wszystko, "aby się zostało postanowienie Boże według wybrania" (w. 11), aby się okazało, że łaskawy wybór Boży do godności nadprzyrodzonej i w ogóle do uczestnictwa w łasce jest jedynie dziełem niezasłużonego miłosierdzia Bożego. – Pyta św. Paweł w wierszu następnym (14) czy to jest niesprawiedliwością? "Boże uchowaj", odpowiada i przechodzi zaraz od przykładów do kategorycznych zdań Pisma św., gdzie ta sama myśl jest wypowiedziana. "Albowiem Mojżeszowi mówi: zmiłuję się nad tym, komum jest miłościw, a miłosierdzie uczynię, nad kim się zlituję" (w. 15). Cóż to znaczy? Apostoł odwołuje się tu do wypadku, opowiedzianego w Księdze Wyjścia (33, 19), kiedy to Pan Bóg chciał w szczególniejszy sposób objawić się Mojżeszowi. Gdy Mojżesz prosił "Ukaż mi chwałę Twoją", odpowiedział mu Bóg: "Ja wszystko dobre tobie pokażę... i zlituję się nad kim będę chciał i będę miłościw komu mi się podobać będzie". Powiada zatem Pismo, że Bóg okazuje łaskę wedle upodobania swego, a Apostoł dodaje od siebie: "a przeto nie chcącego ani bieżącego, ale litującego się Boga jest" (w. 16), bo otrzymać łaskę nie jest rzeczą wysiłków naszych, lecz jedynie skutkiem miłosierdzia Bożego. Przytoczywszy ten przykład pewnej szczególnej łaski Boskiej, Apostoł z drugiej strony podaje w wierszu następnym odstraszający przykład odmówienia łaski i następującej zatwardziałości serca: "albowiem mówi Pismo Faraonowi: żem cię na to samo wzbudził, abym pokazał moc moją na tobie i żeby było opowiadane Imię Moje po wszystkiej ziemi" (w. 17). To miejsce, wyjęte z Księgi Wyjścia (9, 16), nie znaczy wcale, że jest jakieś odrzucenie uprzednie, lecz po prostu, że łaska, doznając w Faraonie człowieka w złem zaciętego, odwróciła się odeń i tym samym pozostawiła go w stanie zatwardziałości serca. Pan Bóg tedy, przewidziawszy występki Faraona, obrał niejako tę jego złość, aby w nim już nie miłosierdzie, ale sprawiedliwość swoją wobec całego świata okazać, przez wymiar należnej mu kary. Uważcie więc, Panowie, że podmiotem tego dopustu Bożego nie jest bynajmniej człowiek z góry skazany na potępienie, ani nawet człowiek bezwzględnie pominięty w wyborze zbawczym, lecz człowiek grzeszny i uparty w złem, którego by wprawdzie Pan Bóg absolutnie mógł swoją łaską nawrócić, któremu jednak dla słusznych powodów tej łaski odmawia. Dodaje znów św. Paweł od siebie (w. 18) "nad kim tedy chce, lituje się, a kogo chce, zatwardza": zmiłuje się nad kim zechce, jak nad Mojżeszem, zatwardza zaś kogo chce, jak Faraona, rozumie się z pośród grzeszników; zatwardza oczywiście nie jakimś aktem pozytywnym, ale po prostu ujęciem łaski; podobnie, jak słońce, cofając swe promienie zatwardza wosk i żywicę, które pod wpływem słońca były miękkie, a potem, zostawione samym sobie, twardnieją. "Rzeczesz mi tedy:" – powiada dalej Apostoł (w. 19) – "Przeczże się tedy uskarża? bo któż się sprzeciwi woli Jego?". Św. Paweł stawia sobie tu zarzut: Dlaczegóż tedy Bóg skarży się (przez proroków) na grzeszników i grozi im karami, że się nie nawracają, skoro wedle upodobania swego jednych darzy łaskami, a drugim ich odmawia? Odpowiada na to: "O człowiecze, coś ty jest, który odpowiadasz Bogu? Zali rzecz lepiona mówi temu, który ją ulepił: Przeczżeś mię tak uczynił?" (w. 20). Czy zlepek gliny może powiedzieć Bogu, jakim prawem takim mię uczyniłeś?

 

Następuje to sławne miejsce: "Zali lepiarz gliny w mocy nie ma, aby z tejże bryły uczynił jedno naczynie ku uczciwości, a drugie ku zelżywości?" (w. 21). Tych właśnie słów nadużywa Kalwin, aby wykazać, że Pan Bóg, jak ów garncarz, stwarza dowolnie jednych ludzi na zbawienie, drugich na potępienie. Zwracam przede wszystkim uwagę waszą, że glina, o której tu mówi Apostoł, to nie jest człowiek w pierwotnym stanie sprawiedliwości rajskiej, ale masa ludzka znajdująca się już w stanie upadku wskutek grzechu pierworodnego i tych wszystkich występków, które św. Paweł wyżej był wymienił, która to ludzkość cała zasługuje na potępienie. O tym upadłym rodzaju ludzkim powiada Apostoł, że jest w mocy Boskiego garncarza uczynić z niektórych naczynia ku ozdobie, innych zaś jako naczynia plugawe odrzucić. Po wtóre trzeba zauważyć, że św. Paweł nie mówi tu bezpośrednio o chwale niebieskiej ani o odrzuceniu na wieczne potępienie, ale o nawróceniu lub pozostawieniu w pogaństwie, o przystąpieniu jednych do Chrystusa i przyjęciu przez nich łaski chrztu, a pozostawieniu innych w masie grzesznej ludzkości. Apostoł ciągnie dalej: "A jeśli Bóg, chcąc gniew okazać i oznajmić możność swoją, znosił w wielkiej cierpliwości naczynia gniewu, na stracenie zgotowane, iżby okazał bogactwo chwały swej nad naczyniem miłosierdzia, które ku chwale przygotował" (w. 22 n.). Nie znaczy to, że Bóg dlatego jedynie znosił grzeszników z wielką cierpliwością, że chciał na nich gniew swój wywrzeć, bo w tym byłaby pewna sprzeczność. Jak z miejsc równorzędnych wynika, któreśmy omawiali w wykładzie o zatwardziałych grzesznikach, sens jest, że Pan Bóg czekał cierpliwie na poprawę grzeszników, dając im możność i czas do nawrócenia, zanimby w ich odrzuceniu swój straszliwy majestat objawił. Podobne miejsce jest w Księdze Mądrości (12, 3 nn.), gdzie powiedziane o narodach zamieszkujących, przed przyjściem Żydów, ziemię Kanaan, że choć zbrodniami strasznymi zasłużyły na surowy wymiar sprawiedliwości Bożej, przecież Bóg nie dopuścił od razu ich zagłady, ale, życząc im dobrze, powoli, częściowymi klęskami starał się przywieść ich do upamiętania. Mędrzec dodaje, że Bóg tak łaskawie sobie z nimi poczynał, choć wiedział, "iż zły jest naród ich i wrodzona złość ich, a iż myśl ich nie mogła się odmienić na wieki" (w. 10). Dopiero gdy to wszystko nic nie skutkowało, posłał Bóg wojsko izraelskie ku pełnej zatracie i zgładzeniu tych ludów. W podobny sposób wyraża się tu św. Paweł o wszystkich naczyniach gniewu Bożego w ogólności, które już same przez się, z winy swojej były godne zatraty, że Pan Bóg znosił je cierpliwie, czekając ich nawrócenia, aby w końcu "gniew okazać i oznajmić im możność swoją". Apostoł wymienia i drugi powód tej cierpliwości Bożej względem zatwardziałych grzeszników, mianowicie ten, aby przez kontrast sprawiedliwości i miłosierdzia okazać tym więcej potęgę i hojność swojej łaski oraz bogactwo swej chwały "nad naczyniem miłosierdzia, które ku chwale przygotował". Tymi naczyniami miłosierdzia nie są w pierwszym rzędzie ci tylko, którzy ostatecznie będą zbawieni, ale ci wszyscy, którzy należą do Kościoła, którzy przez chrzest stali się uczestnikami odrodzenia synowskiego z Ducha Świętego. Wynika to z dalszych słów Apostoła (w. 24): "nas, których też wezwał, nie tylko z Żydów ale i z pogan". Mowa tu oczywiście o wszystkich chrześcijanach, o tych wszystkich, których Bóg powołał do wiary, tak z Żydów jako i z pogan, aby przez chrzest stali się członkami Kościoła. Trudno zaś przypuścić, aby św. Paweł tym wszystkim zapowiadał wieczne zbawienie. – Powołuje się dalej na proroków, którzy przepowiadali, że w nadchodzącym czasie mesjanicznym wielka część Izraela będzie odrzucona, a mała tylko garstka będzie wybrana i wprowadzona do Kościoła. "Jako u Ozeasza mówi: Nazowę lud nie mój ludem moim; a nie umiłowaną, umiłowaną; a która była miłosierdzia nie otrzymała, miłosierdzie otrzymała" (w. 25). Słowa te wyjęte z proroctwa Ozeasza (2, 23 n.) znaczą, według wykładu Apostoła, że w Nowym Zakonie Bóg tych, którzy dawniej nie byli ludem Bożym, tj. pogan, nazwie ludem swoim, że ich umiłuje i miłosierdzie im okaże, przez wezwanie ich do Królestwa Syna Swojego czyli do Kościoła i przybranie ich za syny. Następuje drugie proroctwo z Ozeasza (1, 10) do pogan wprzódy odepchniętych, a potem miłosierdziem Bożym obdarzonych. "A będzie: na miejscu, gdzie im powiadano: Nie lud mój wy: tam nazwani będą synami Bożymi" (w. 26). – Wreszcie przytacza Apostoł proroctwo Izajasza (10, 20), że wielka część Izraela będzie odrzucona: "By liczba synów Izraelskich była jako piasek morski, ostatek zachowan będzie" (w. 27); to znaczy, jakkolwiek wielka byłaby liczba Izraela, tylko garstka ich będzie zachowaną, czyli otrzyma wiarę, która jest początkiem zbawienia. Cytując dalej Izajasza (w. 28), "iż słowo skrócone uczyni Pan ziemi", czyli uszczupli liczbę wiernych z pośród Izraela, przydaje św. Paweł inny tekst z tegoż proroka (1, 9): "By był Pan Zastępów nasienia nam nie zostawił, stalibyśmy się byli jako Sodoma i bylibyśmy Gomorze podobni" (w. 29). W myśl Apostoła znaczy to proroctwo: gdyby Bóg nie był zlitował się nad małą garstką z Izraela, która będzie wybrana, aby wejść do Kościoła, byliby wszyscy Żydzi ulegli losowi Sodomy i Gomory, które w całości odrzucono. Uważmy jak mocno tu odparte uroszczenia Żydów do jakiegoś uprzywilejowanego stanowiska w królestwie Mesjasza.

 

Po tych wszystkich przykładach i przytoczeniach kończy Apostoł konkluzją: "Cóż tedy rzeczemy? Iż poganie, którzy nie naśladowali sprawiedliwości, dostąpili sprawiedliwości, a sprawiedliwości, która jest z wiary" (w. 30). Uważcie w jakim to sensie reasumuje poprzednie wywody. Oto nie odnośnie do wiecznego zbawienia jednych a potępienia drugich, ale odnośnie do wprowadzenia jednych do Kościoła, a odrzucenia, czyli pominięcia innych. Posłuchajmy co następuje (w. 31): "A Izrael, naśladując zakonu sprawiedliwości, nie doszedł do zakonu sprawiedliwości". Oto Żydzi, idąc za prawem Mojżeszowym, które miało być dla nich prawem sprawiedliwości, nie doszli jednak do prawdziwej sprawiedliwości przez wiarę, którą daje Nowy Zakon. To stanowi już konkluzję całego rozdziału, a zarazem jeden z naczelnych punktów przepowiadania św. Pawła, że usprawiedliwienia nie dostępuje się przez uczynki Zakonu, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa. "Dlaczego", pyta Apostoł, "Izrael nie doszedł do Zakonu sprawiedliwości?". Odpowiada: "Iż nie z wiary, ale jako z uczynków" (w. 32). Żydzi zasadzali całą swoją sprawiedliwość na pełnieniu litery prawa Mojżeszowego, jak ów faryzeusz ewangeliczny (Łk. 18, 11), jakoby te zewnętrzne czynności mogły ich przed Bogiem usprawiedliwić, bez wiary w Zbawiciela świata, którego Zakon był tylko figuralną zapowiedzią. – Gdy tedy Chrystus przyszedł do Żydów, nie przyjęli Go, "albowiem się obrazili o kamień obrażenia, jako jest napisano: Oto kładę w Syjonie kamień obrażenia i skałę zgorszenia: a wszelki, który weń wierzy, zawstydzon nie będzie" (w. 33, por. Izaj. 8, 13 n.). Powiada Apostoł, że poganie przyjęli wiarę, ponieważ przystępowali do niej z prostotą i pokorą, a Żydzi po największej części odrzuceni zostali, ponieważ nie chcieli z pokorną wiarą poddać się Ewangelii, ale woleli się oprzeć na swoich rzekomych zasługach zakonnych, mniemając, że zewnętrzne obrządki, przekazane im od ojców, dają im prawo do pierwszeństwa w Królestwie Mesjanicznym. W tym jednak pycha ich zawiodła, żadne bowiem uczynki naturalne nie mogą zasługiwać na łaskę. Ta pycha rodowa Żydów, to ich ślepe dufanie w Zakonie, były dla nich powodem odstępstwa i dlatego "obrazili się o kamień obrażenia", jak już Izajasz był przepowiedział. Wiecie zapewne, że tym kamieniem obrazy jest sam Jezus Chrystus, o którym już Symeon był powiedział, że "położon jest na upadek i powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą" (Łk. 2, 34). Toteż Zbawiciel mówi o sobie (Mt. 21, 44): "A kto padnie na ten kamień, będzie skruszon, a na kogo by upadł, zetrze go". Innymi słowy Chrystus staje się powodem upadku dla tych, którzy nie przystępują doń w duchu pokory i wiary.

 

Tak się tłumaczy najtrudniejsze bezsprzecznie miejsce w Piśmie św. odnośnie do kwestii przeznaczenia, a tym samym zachwiany jest główny argument zwolenników uprzedniego przeznaczenia zbawczego. Żadnej zresztą większej trudności w Piśmie św. i w źródłach podania pod tym względem nie znajdujemy.

 

Pozostaje jeszcze jeden i to najważniejszy argument, który moliniści przytaczają przeciwko teorii o uprzednim przeznaczeniu zbawczym. Dowód zasadza się na tym, że kto przyjmuje przeznaczenie uprzednie do zbawienia, ten konsekwentnie musi przyjąć i odrzucenie uprzednie, bo jedno z drugim logicznie jest związane. Powiedzieliśmy już dlaczego. Jeżeli jedni są w umyśle Bożym z góry przeznaczeni do zbawienia, uprzednio do przewidzenia wszelkich ich zasług i tylko ci zbawienie osiągnąć mogą, to reszta, tą liczbą wybranych nie objęta, jest tym samym niejako z góry skazaną na potępienie. W obecnej bowiem ekonomii łaski, każdy człowiek może być tylko zbawionym albo potępionym; ponieważ zatem nie ma nic pośredniego pomiędzy zbawieniem a potępieniem, więc Pan Bóg, przeznaczając z góry jednych do zbawienia, tym samym drugich niejako z góry skazuje na potępienie. Aby to lepiej zrozumieć, przypomnijmy sobie, że odrzucenie uprzednie może być pojęte w dwojaki sposób: albo pozytywnie, w ten sposób, że Pan Bóg z góry niektórych przeznacza wprost na potępienie; jest to herezja kalwińska, wręcz przeciwna całej nauce Pisma, powszechnemu podaniu Kościoła, pojęciu jakie wszyscy mamy o Bogu. Drugi Synod w Orange i Sobór Trydencki potępiły ten błąd bardzo kategorycznie. Drugi sposób pojęcia tego odrzucenia uprzedniego nazywa się odrzuceniem negatywnym i zależy na tym, że Pan Bóg tych ludzi, których nie przeznacza do chwały, nie skazuje wprawdzie z góry na potępienie, ale po prostu pomija ich w wyborze zbawczym, czyli dopuszcza, aby, z własnej winy oczywiście, nie doszli do zbawienia, do którego zresztą po grzechu pierworodnym nie mają prawa. Jak Panowie widzicie, różni się to zdanie zasadniczo od poprzedniego i wielu doktorów katolickich je utrzymuje, np. wszyscy tomiści i augustianie, większość skotystów, najwybitniejsi moliniści dawniejsi, jak Suarez, Bellarmin, Ruiz, de Lugo, Salmeron, Estius, dalej św. Alfons Liguori i inni; jednym słowem ci wszyscy teologowie katoliccy, którzy przypuszczają wybór zbawczy uprzedni do przejrzenia zasług. Wszyscy ci teologowie uznają bowiem siłę tego logicznego wniosku, że skoro wybranie jest uprzednie, to i odrzucenie uprzednim być musi, a że nie chcą i nie mogą przyjąć odrzucenia pozytywnego, więc przyjmują negatywne. – Jednak to odrzucenie negatywne, choć pojęciowo różne od pozytywnego, w samej rzeczy zdaje się schodzić na to samo. Dlaczego? bo konkretnie tylko w tym razie czym innym byłoby odrzucenie pozytywne a negatywne, gdyby te rzeczy dały się rozdzielić, gdyby ktoś mógł nie otrzymać zbawienia a nie być tym samym pozytywnie odrzuconym, ale w dzisiejszej ekonomii dzieł Bożych nie ma tej dystynkcji, bo kto nie będzie zbawiony, ten niechybnie będzie potępiony. Jeżeli zatem Pan Bóg uprzednio do rozpoznania winy stanowi, że pewnych ludzi nie doprowadzi do zbawienia, że nie da im skutecznych środków zbawienia, to faktycznie skazuje ich na potępienie i dlatego nie ma w gruncie rzeczy dość widocznej różnicy między odrzuceniem pozytywnym a negatywnym (1).

 

Przeciwko odrzuceniu uprzedniemu zdaje się dalej przemawiać ten powód, że powszechna wola zbawcza, która, jak już powiedziałem, odnośnie do dorosłych jest prawdą objawioną, nie łatwo da się pogodzić z takim dekretem uprzednim. Jeżeli Pan Bóg ma uprzednią wolę zbawczą względem wszystkich ludzi oraz zamierza im wszystkim dać dostateczne środki zbawienia, potem jednak przewiduje, że ci a ci z łask tych korzystać nie będą i wskutek tego dekretuje im potępienie, to rozumiemy doskonale, że odwiecznie i ta uprzednia wola zbawcza i ten wyrok następczy mogą się razem mieścić w Sercu Bożym. Ale jeżeli odrzucenie niektórych, choćby negatywne, jest z góry postanowione, gdzież miejsce na wolę zbawczą powszechną? Wówczas to zbawcza wola zdaje się schodzić na pewną chęć tylko, na jakieś bezskuteczne pragnienie.

 

Posłuchajmy teraz, jak zwolennicy odrzucenia uprzedniego odpowiadają na tę trudność. Tomiści tłumaczą się w ten sposób: Powiadają, że ostatecznym powodem zbawienia jednych, a odrzucenia drugich jest wzgląd na piękność wszechświata, która wymaga, aby w nim przejawiły się doskonałości Boże: nie tylko miłosierdzie względem jednych, ale też sprawiedliwość względem drugich, czyli aby jedni z łaski byli zbawieni, a drudzy z własnej winy odrzuceni zostali. Aby więc uwydatnić cenę swej łaski w zbawieniu wybranych, Pan Bóg z góry pomija niektórych ludzi w wyborze do zbawienia, odmawiając im łaski skutecznej, która im się zresztą wcale nie należy. Dodają, że nie uwłacza to bynajmniej sprawiedliwości Bożej, bo po grzechu pierworodnym wszyscy zasługują na potępienie, a że Bóg nad jednymi się zmiłuje, drugich zaś pozostawi ich losowi, który sobie sami obrali, trwając dobrowolnie w grzechu, to tajemnica niedocieczona i powód obawy dla każdego z nas, abyśmy "z bojaźnią i drżeniem zbawienie nasze sprawowali" (Filip. 2, 12).

 

Otóż trudno pogodzić z pojęciem o dobroci Boskiej, aby Bóg szczęście indywidualne jednostek poświęcał dla piękności wszechświata; po wtóre trudno pojąć, aby piękność świata wymagała odrzucenia tak wielkiej ilości ludzi, jak to jest prawdopodobnym; po trzecie to tłumaczenie nie odpowiada na pytanie, jakim sposobem w Panu Bogu może być szczera wola zbawcza. Jeżeli bowiem w dziele przeznaczenia czy odrzucenia wchodzi w grę inna wola prócz Bożej, rozumiemy dobrze, że zbawcza wola Boża, uwzględniając tę drugą wolę, tj. wolną wolę człowieka, która odmawia współdziałania łasce, może przejść w wolę przeciwną, czyli w dekret potępienia, a to, jak powiedziałem, wskutek przejrzenia tego, co ta druga wola dobrowolnie zechce uczynić. Otóż w systemie tomistycznym ta druga wola (ludzka) zdaje się wcale nie wchodzić w rachubę, tylko uprzedni dekret Boży i kwestia piękności wszechświata, które ostatecznie rozstrzygają w sprawie wyboru jednych a odrzuceniu drugich (2). Zbawcza wola Pana Boga nie byłaby szczerą względem wszystkich, gdyby ją Pan Bóg był powziął uwzględniając te tylko czynniki, które jedynie od Niego samego zależą, jak piękność wszechświata, nie oglądając się na wolę istot, o których los wieczny chodzi (3). Nareszcie powiedziałbym śmiało, że Ojcowie Kościoła, tłumacząc kwestię przeznaczenia, niemal jednomyślnie uchylają nie tylko odrzucenie pozytywne, ale i negatywne i powiadają, że wszelkie odrzucenie jest konsekwentne, tj. po przewidzeniu winy. Czytamy w tej mierze u uczniów św. Augustyna, jak Prospera i Fulgencjusza niedwuznaczne zdania. Św. Prosper w odpowiedzi na zarzuty "potwarców", przypisujących św. Augustynowi fałszywą naukę o przeznaczeniu, mówi o odrzuconych: "Dlatego nie są przeznaczeni (do nieba), że Bóg przewidział ich złość" (rozdz. 3). Św. Fulgencjusz, jak widzieliśmy, odróżnia doskonale przeznaczenie do łaski i do chwały i powiada, że tamto jest darmowe, to zaś jest sprawiedliwą zapłatą za dobre uczynki. W myśl tej nauki trzeba powiedzieć, że tym bardziej dekret odrzucenia następuje po przejrzeniu grzechów.

 

Nareszcie Ojcowie i Sobory wyrażają się nieraz w ten sposób, że predestynacja do zbawienia jest uprzednia, a odrzucenie jest następstwem przewidzenia winy. Np. III Synod w Valence w r. 855 orzeka (Kan. 3), że "w wyborze tych, którzy mają być zbawieni, miłosierdzie Boże uprzedza zasługę, ale w potępieniu tych, którzy idą na zgubę, wina uprzedza sprawiedliwy sąd Boży". To i temu podobne orzeczenia trzeba rozumieć w ten sposób, że tu mowa o przeznaczeniu zupełnym, obejmującym i łaskę i zbawienie. To przeznaczenie niezawodnie jest darmowe, ponieważ opiera się ostatecznie na pierwszej łasce, którą Pan Bóg daje zupełnie darmo, bez względu na zasługi, a po wtóre przypuszcza cały szereg łask szczególnych oraz wytrwanie do końca, co wszystko jest całkowicie darmowe. Odnośnie jednak do potępienia wyrok Boży jest tylko konsekwentny (następczy), bo zawsze przypuszcza przewidzenie winy (4).

 

Jeszcze słówko o kwestii ważnej, ale nietrudnej do rozwiązania, mianowicie o pogodzeniu tej prawdy, że Bóg przewiduje potępienie niektórych, ze zbawczą wolą Bożą. Kwestia ta należy raczej do traktatu o Bogu Jedynym, ale z natury rzeczy tu się także nawija. Jeżeli Pan Bóg od wieków przewidział, że ten a ten będzie potępiony, dlaczegoż go stwarza? Tak się zwykle stawia ten problem. Cóż na to odpowiedzieć? Odpowiedzieć trzeba, że kwestia jest źle postawiona; odwraca bowiem porządek zamiarów Bożych. Jest pewną rzeczą, że Pan Bóg odwiecznie wie, że ten lub ów będzie potępiony, ale z drugiej strony i dekret stworzenia takiego człowieka jest także w Bogu odwieczny; choć tedy jedno i drugie jest odwieczne jednak dekret stworzenia jest logicznie uprzedni do dekretu potępienia, bo pierwszym jest zamiar stworzenia, połączony z powszechną wolą zbawczą, potem następuje przewidzenie zasług lub win, a w końcu dopiero dekret zbawienia lub potępienia. Te wszystkie zamiary i wyroki Boże są wprawdzie odwieczne, lecz między nimi zachodzi pewne następstwo powodowe czyli logiczne. Rzecz ma się zupełnie tak samo, jak gdyby Pan Bóg dopiero w czasie decydował się stworzyć jakiegoś człowieka, następnie przyglądał się jego uczynkom, a wreszcie widząc jego upór w złem, wydał nań wyrok potępienia. Wówczas nie byłoby dla nas żadnej trudności. A przecież ten sam porządek, który się tu w czasie przed nami rozwija, jest w myśli i dekretach Bożych odwiecznie. Pierwszy jest miłosierny dekret stworzenia, powzięty z zamiarem, aby człowiek był szczęśliwy, potem przewidzenie jego występków, a dopiero w następstwie tego przewidzenia dekret potępienia. To, co temu logicznemu powiązaniu wyroków Bożych odpowiada, układa się w czasie przed naszymi oczyma. Właściwa tedy odpowiedź na powyższe pytanie jest taka: Pan Bóg przewidział wprawdzie, że ten lub ów człowiek będzie potępiony, ale uprzednio miał dekret stworzenia go, a wraz z tym dekretem stworzenia miał Pan Bóg wolę warunkową zbawienia go; dekret zaś potępienia powziął dopiero konsekwentnie do przewidzianych jego grzechów uczynkowych.

 

Na tym kończymy rzecz o łasce uczynkowej, a na przyszły raz przejdziemy do wyjaśnienia dogmatu o łasce poświęcającej.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 268-283.

 

Przypisy:

(1) Tomiści odpowiadają, że w pierwszym wypadku Bóg chce pozytywnie potępienia, w drugim je tylko dopuszcza (jak grzech).

 

(2) Według tomistów wola ludzka o tyle wchodzi w rachubę, że i bez przewidzenia indywidualnych czynów ludzkich jest rzeczą pewną, iż po grzechu pierworodnym wszyscy pójdą na potępienie, o ile ich szczególna łaska Boża, nikomu się nie należąca, nie wydźwignie z upadku.

 

(3) Tomiści przeczą temu, aby nie była szczerą, bo Bóg wszystkim daje dostateczne środki zbawcze; przyznają jednak, że nie jest skuteczną co do wszystkich, bo nie wszystkim Bóg daje łaski skuteczne i ostateczne w dobrem wytrwanie.

 

(4) Na takie sformułowanie wniosku zgodziliby się tomiści, z tym zastrzeżeniem, że wina rozumie się pierworodna.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVIII, Kraków 2008

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: