DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD XIV.

 

EKONOMIA ŁASKI WZGLĘDEM GRZESZNIKÓW I NIEWIERNYCH

 

Wymieniliśmy poprzednim razem pewne ogólne zasady odnośnie do rozdawnictwa łask i z nich wysnuliśmy naprzód ten wniosek, że Pan Bóg na pewno daje łaski sprawiedliwym wtedy, gdy zachodzi potrzeba wypełnienia jakiegoś przykazania; po wtóre rozciągnęliśmy to prawo i na grzeszników z pomiędzy wiernych, którzy, na ogół mówiąc, otrzymują na pewno łaskę do nawrócenia się. Zachodziła, jakeśmy na końcu powiedzieli, pewna szczególna trudność co do zaślepionych i zatwardziałych na duszy grzeszników. Pismo św., jak widzieliśmy, powiada wprawdzie ogólnie, że Pan Bóg chce nawrócenia wszystkich grzeszników, nie rozróżniając pomiędzy zatwardziałymi i zwykłymi grzesznikami. Sobór Trydencki orzeka też ogólnie (sesja 6, rozdz. 14), że ci, którzy przez grzech utracili łaskę usprawiedliwienia, mogą ją za łaską Bożą, przez sakrament pokuty, na powrót odzyskać; stanowczo więc obiecuje grzesznikom możność powrócenia do Boga i łaskę do tego potrzebną. Jest jednak pewna kategoria grzeszników, tych właśnie, których nazwaliśmy zaślepionymi i zatwardziałymi, o których Pismo św. w niektórych miejscach inaczej wyrażać się zdaje.

 

Naprzód, którzy to ludzie są zatwardziali i zaślepieni? Zaślepienie, jak sama nazwa wskazuje, odnosi się do umysłu i jest przeciwstawieniem tego, co Sobór Trydencki nazwał "oświeceniem umysłu"; zatwardziałość zaś duszy odnosi się raczej do serca i jest przeciwstawieniem tego, co się w języku kościelnym nazywa "poruszeniem woli" (przez łaskę). Św. Bernard w wielu miejscach z ascetycznego stanowiska wymownie przedstawia ten opłakany stan duszy. Jest to stan, do którego człowiek stacza się powoli, skoro przez czas dłuższy gardzi łaską Bożą. Św. Tomasz powiada (De Ver., kw. 24, art. 11), że człowiek serca zatwardziałego tak jest uparty w złem, że nader wątłe tylko porywy ku dobremu pojawiają się w jego duszy; dodaje jednak, że i taki człowiek może dojść "do łaski", czyli do usprawiedliwienia, dlatego że w nim zdarzają się choć słabe porywy nadprzyrodzone. Wedle tych opisów zdawałoby się, że zatwardziałość serca zasadza się wyłącznie na uporze woli i dobrowolnym zaślepieniu umysłu.

 

Jednakże, moi Panowie, jest to rzeczą pewną, że ta zatwardziałość przypuszcza także coś ze strony Bożej, mianowicie, pewne cofnięcie się Pana Boga czyli, innymi słowy, pewne odjęcie łaski Bożej, tej łaski, która wprzódy oświecała rozum i sprawiała, że serce było miękkie i podatne na głos Boży. Pismo mówi wyraźnie, że Bóg "nad kim chce, lituje się, a kogo chce, zatwardza" (Rzym. 9, 18). W innych też miejscach przedstawia nam Pismo św. to zaślepienie i tę zatwardziałość, jako karę za grzechy. Przytaczałem Wam już klasyczny ustęp w tej materii z V rozdz. Izajasza, gdzie Pan Bóg porównywa starożytną Synagogę żydowską do winnicy i wymienia dobrodziejstwa, jakie tej winnicy wyświadczył, lecz na próżno, bo "czekał, aby zrodziła jagody winne, alić zrodziła agrest"; dlatego powiada w końcu: "teraz ukażę wam, co ja uczynię winnicy mojej: rozbiorę płot jej i będzie na rozchwycenie, rozerwę parkan jej i będzie na podeptanie. I zostawię ją pustą: nie będą jej obrzezywać ani kopać; i porośnie tarniem i cierniem, a obłokom przykażę, aby na nią dżdżu nie spuszczały". Oczywiście ten opis, pod figurą materialną, przedstawia skutki opuszczenia duchowego, czyli cofnięcia łaski ze strony Bożej. To zaślepienie i zatwardziałość serca jest zatem straszliwym sądem Bożym, dokonanym już za życia. Zaślepienie umysłu sprawia, że taka dusza niepomną jest na przyszłość, na wieczność i nie zdaje sobie już sprawy, co się w niej dzieje; prawdy wiary zacierają się przed jej oczyma i dochodzi do tego, że nazywa "złe dobrem, a dobre złem", jak się prorok skarży (Izaj. 5, 20). Zatwardziałość serca sprawia, że prawie żadne dobre porywy w duszy nie powstają lub nikłe tylko, że trwa uparta jak kamień na błędnej swej drodze, którą raz obrała. Otóż to wszystko Pismo św. przedstawia, jako karę przez Boga wymierzoną; jest więc ten stan w pewnej mierze także spowodowany przez Pana Boga; oczywiście nie przez jakieś pozytywne działanie Boże, lecz przez proste nie danie łaski.

 

Trzeba jednak zaznaczyć, że to odjęcie łaski dla umysłu i woli nigdy nie jest zupełne. Do tego twierdzenia skłaniają nas naprzód owe pocieszające teksty Pisma św., świadczące o szczególnej woli Bożej odnośnie do nawrócenia grzeszników; zdaje się zatem, że miłosierdzie Boże jakimś sposobem i zatwardziałych grzeszników dosięga. Dalej nauka Ojców stwierdza to bardzo wyraźnie. Przytoczę jednego tylko, św. Augustyna, który na ogół najdalej w surowości się posuwa i zatwardziałym grzesznikom nieraz wszelkiej łaski odmawiać się zdaje. Traktując jednak ten przedmiot ex professo, powiada: "Ta jest ślepota umysłu: kto w nią popadnie, jest odłączony od wewnętrznej światłości Bożej, nie zupełnie jednak, dopóki trwa w tym życiu" (Enarr. in Ps. 6, n. 8). Nikt zatem za życia nie jest odrzucony i całkowicie pozbawiony łaski Bożej. Dlatego dodaje św. Augustyn gdzie indziej (Retrakt., ks. I, r. 19, n. 7): "o nikim, choćby najgorszym, póki żyje, rozpaczać nie należy". Przypuszcza więc Doktor łaski, że i zatwardziali grzesznicy jakąś łaskę do nawrócenia się otrzymują. – Trzeci powód tego twierdzenia, że nawet zatwardziały grzesznik nie jest poza sferą miłosierdzia Bożego, opiera się na powszechnej praktyce Kościoła, który przez usta kapłanów wzywa wszystkich grzeszników: nawróćcie się, a Pan Bóg was przyjmie do łaski swojej. Owszem, Kościół śle kapłanów do łoża konających, którzy aż do tej chwili rozmyślnie w grzechu trwali i wówczas jeszcze każe głosić pokutę z ufnością w miłosierdzie Boże. Ta praktyka Kościoła wynika oczywiście z przekonania, że i ci grzesznicy otrzymują łaskę dostateczną do nawrócenia się, że zatem zatwardziałość za życia nie jest nigdy tak bezwzględną, aby Pan Bóg absolutnie odmawiał miłosierdzia takiemu grzesznikowi i żadnej już łaski udzielić mu nie chciał.

 

Jak tedy pojąć to niezupełne odjęcie łaski Bożej? Można by je pojąć naprzód w ten sposób, że Pan Bóg gotów jest dać grzesznikowi zatwardziałemu łaskę uczynkową, wiodącą go do nawrócenia i dałby mu ją niechybnie, skoroby tylko ujrzał w nim uchylenie przeszkody, czyli uporu grzechowego. Gdyby zatem taki grzesznik zechciał zaprzestać grzeszyć, nie zasługiwałby wprawdzie jeszcze na łaskę, bo naturalne czyny łaski wyjednać nie mogą, ale uchyliłby przynajmniej walną jej przeszkodę, jak to niebawem dokładniej wytłumaczę, a wówczas łaska Boża spłynęłaby na nowo do takiej duszy. Inaczej można to wyrazić w ten sposób, że Pan Bóg nie znajduje odpowiedniej chwili, aby zakołatać do serc zatwardziałych i dlatego w samej rzeczy do nich nie kołace; byłby jednak gotów zakołatać, czyli dać łaskę, gdyby chwila odpowiednia nastała, tj. gdyby grzesznicy zaniechali swego uporu. Absolutnie mówiąc jest to możebnym, bo grzesznik wolnej woli nie traci, ale z powodu nabytej skłonności do złego rzecz jest moralnie niemożliwa.

 

Dlatego pytamy po wtóre, czy takim grzesznikom Pan Bóg nie daje choć czasem pewnych łask uczynkowych, które by rzeczywiście do ich serc kołatały. Teologowie, za św. Tomaszem, przyjmują ogólnie i jest to bardzo prawdopodobne, że Bóg grzesznikom zatwardziałym daje niekiedy łaski uczynkowe. Każdy bowiem człowiek, póki żyje, znajduje się w stanie pielgrzymstwa (viator), wypada zatem, aby miał pewną możność dojścia do swego celu ostatecznego. Lecz, uważcie to dobrze, Bóg z pewnością swej łaski nie daje im ciągle, gdyż nawet sprawiedliwym nie daje jej każdej chwili; z pewnością także nie daje im jej często i łaska na ogół dzielnie się w nich nie odzywa, bo właśnie na tym polega stan ich zatwardziałości i opuszczenia, że hojniejsza łaska jest im odjęta, że dostaje im się w nikłej tylko mierze i w rzadkich odstępach. Można jednak śmiało twierdzić, że w chwilach, kiedy Pan Bóg darzy ich jakąś łaską zewnętrzną, kiedy np. śle do nich kapłana, to i wewnętrzną łaskę im daje, bo teologowie w ogólności przyjmują zasadę, że udzielenie łaski zewnętrznej, jak posłanie kapłana do chorego, jest ze strony Pana Boga znakiem, że chce zarazem dać i łaskę wewnętrzną, która towarzyszy zazwyczaj słowom tego wysłannika Bożego. Jeżeli zatem kiedy daje Bóg grzesznikowi zatwardziałemu jakąś łaskę, to szczególnie w takich chwilach, gdy go przez słowa kapłana do pokuty zachęca. W ogóle jednak nie mamy całkowitej pewności pod tym względem, jak często i jak wiele łaski Pan Bóg im udziela. Być może, że taki grzesznik zatwardziały, taki renegat np., zanurzony w złem, uparty w fałszu, może żyć lata całe, nie doznając w sobie żadnego, dzielniejszego przynajmniej, poruszenia łaski; może mu Pan Bóg zachowa jeszcze jaką łaskę uczynkową na chwilę śmierci; może jednak właśnie śmierć spotka go nagle w stanie grzechu, a wtedy, pomiędzy chwilą, kiedy otrzymał ostatnią łaskę uczynkową, a chwilą śmierci może czas dłuższy upłynąć; w tym nie ma żadnego niepodobieństwa; dlatego też, jak mówiłem, to wewnętrzne opuszczenie przez Pana Boga, ta zatwardziałość serca, jest jedną z najstraszniejszych kar Bożych, którą Bóg grozi za upór w sprzeciwianiu się łasce.

 

Przeciwko naszemu twierdzeniu, że Bóg nie odmawia łask grzesznikom zatwardziałym, można by zarzucić, że, według św. Pawła, jest niepodobieństwem, ażeby ktoś, co zgrzeszył w Nowym Zakonie, znowu się nawrócił. "Albowiem niepodobna jest, aby ci, którzy raz są oświeceni, skosztowali też daru niebieskiego i uczestnikami się stali Ducha Świętego, skosztowali niemniej dobrego słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, a upadli: aby zaś byli odnowieni ku pokucie" (Żyd. 6, 4 nn.); "bo jeślibyśmy umyślnie grzeszyli po wzięciu znajomości prawdy, już nie zostawa ofiara za grzech" (10, 26). Znane też jest miejsce w Ewangelii, gdzie Pan Jezus powiada o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, że ten grzech ani w tym życiu, ani w przyszłym nie może być odpuszczonym (Mt. 12, 32). Ponieważ jednak Kościół, opierając się na pewnych danych Objawienia, uczy, że wszystkie grzechy w tym życiu mogą być odpuszczone, więc nie można tych tekstów Pisma św. rozumieć w takim znaczeniu, które by absolutnie wyłączało możność nawrócenia się; nie ma zatem powodu zachwiania się w pewności całej tej tezy, którąśmy postawili. – Co do pierwszego tekstu (Żyd. 6, 4 nn.) trzeba zaznaczyć, że św. Paweł nieraz przez niemożność rozumie niemożebność moralną, tj. wielką trudność. W miejscu zaś przytoczonym chce powiedzieć, że jest niemożebną rzeczą chrzcić się powtórnie, albo też, że po grzechu niepodobna powrócić do tej czystości duszy, jaką chrzest daje. Jeżeli dalej mówi, że "nie zostawa ofiara za grzech", to zestawia w myśli Nowy Zakon ze Starym. W Starym Zakonie był cały szereg różnych ofiar, lecz w Nowym Zakonie jest tylko jedna ofiara Chrystusa; jeżeli tedy kto odstąpi od Chrystusa, już drugiej ofiary poza Nim szukać nie może. Przez to jednak nie wyklucza Apostoł, że przez tę samą jedyną ofiarę Chrystusową możemy nie tylko raz, ale częściej uzyskać łaskę usprawiedliwienia. – Co się znów tyczy grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, o którym mówi Pan Jezus, teologowie zgodnie tłumaczą, że powstanie z tego grzechu jest moralnym tylko niepodobieństwem, a to dlatego, że grzech ten podobne sprawia skutki jak zatwardziałość serca; każdy bowiem taki grzech w szczególniejszy sposób sprzeciwia się łasce Bożej. Pan Jezus mówi w tym miejscu o uporczywym sprzeciwianiu się jasno poznanej prawdzie ewangelicznej. Ten upór zamyka drogę do nawrócenia, nawrócenie zaczyna się od wiary, która jest korzeniem i fundamentem usprawiedliwienia, jak orzeka Sobór Trydencki (sesja. 6, rozdz. 8). (1)

 

Przechodzimy teraz do kwestii jeszcze trudniejszej, do ekonomii łaski względem niewiernych. Zaznaczyłem już, że janseniści, a zwłaszcza Quesnel, utrzymywali, że poza Kościołem Pan Bóg żadnej łaski nie daje, że niewierni nie doznają żadnego wpływu Chrystusa Pana. Kościół, jak zaraz zobaczymy, kilkakrotnie potępił to zdanie, które uwłacza powszechnej zbawczej woli Bożej. Jasno w tej mierze wypowiada się Pismo św. w ustępach, które się wprost do niewiernych odnoszą, np. "Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody..." (Mt. 28, 19). Jeżeli zaś Zbawiciel posyłał swych uczniów, aby pogan nawracali, to z pewnością z tą łaską zewnętrzną łączył i wewnętrzną. Kiedy św. Paweł pisał do Tymoteusza (I Tym. 2, 4): że "Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni", to miał na myśli i pogan, który jeszcze "nie przyszli do poznania prawdy". – Rzecz ta zresztą, sądzę, jest oczywista, gdyby bowiem Pan Bóg poganom nie chciał wcale łask dawać, Kościół nie mógłby się szerzyć; Kościół bowiem szerzy się przez nawracanie pogan, a ci bez łaski nie mogliby się nawrócić. Niedorzecznością zatem jest twierdzić, że Bóg poganom łaski odmawia. Toteż Kościół potępił cały szereg zdań, które nie przyznają poganom udziału w łasce Chrystusowej. Aleksander VIII (w r. 1690) potępił zdanie, które głosi, że poganie, żydzi i heretycy żadnego wpływu Chrystusa nie doznają; Klemens XI w bulli Unigenitus między błędami Ouesnela piętnuje i ten, że wiara jest pierwszą łaską i ten drugi, że poza Kościołem Bóg żadnej łaski nie udziela. Z tych orzeczeń Kościoła wynika jasno, że i poganie łask Bożych dostępują.

 

Lecz to ogólne twierdzenie wymaga bliższego wyjaśnienia. W tym celu musimy podzielić pogan (w ogóle niewiernych) na dwie klasy. Do pierwszej kategorii należą tacy, którzy usłyszeli już naukę wiary i albo wcale uwierzyć nie chcieli, albo też uwierzywszy, względnie otrzymawszy wiarę wlaną przez chrzest w latach dziecięcych, później wiarę porzucili i stali się znowu niewiernymi. W tym wypadku łatwo wytłumaczyć, jak zbawcza wola Boża takich ludzi dosięga: Pan Bóg dał im przecież łaskę wiary, więc szczerze chciał ich zbawienia; skoro zaś odrzucili tę łaskę, to może powstać dalsza kwestia, czy tacy ludzie mogą się jeszcze nawrócić, czy też nie, lecz ta kwestia schodzi się z omówionym powyżej zagadnieniem ekonomii łaski względem grzeszników, tak samo bowiem wypada sądzić o tych, którzy wiarę odrzucili.

 

Trudność jednak zachodzi co do tych, do których przepowiadanie wiary nigdy nie doszło, a trudność powstaje stąd, że, jak Paweł św. mówi, "wiara ze słuchania", bo "jako uwierzą temu, którego nie słyszeli? A jako usłyszą bez przepowiadającego?" (Rzym. 10, 17. 14). Niepodobna zatem dojść do wiary bez jej przepowiadania, a przecież są poganie, którzy o Ewangelii nigdy nie słyszeli. Ponieważ tedy bez wiary nikt zbawionym być nie może, zachodzi pytanie w jaki sposób zbawcza wola Boża dosięga takich pogan. Otóż podawano cały szereg sposobów rozwiązywania tej zagadki, ale dziś już nie wszystkie te sposoby tłumaczenia są możliwe do przyjęcia, zwłaszcza po Soborze Watykańskim, który niektóre z nich odrzucił.

 

Pierwsza teoria wychodzi z tego założenia, że Bóg złożył środki zbawienia świata w ręce ludzi. Pan Bóg objawił wiarę prawdziwą przez Chrystusa i apostołów i założył przez nich Kościół, który ma w sobie sprężystość potrzebną do rozszerzania się; ustanowił nadto łatwe do sprawowania sakramenty święte, zwłaszcza chrzest, zrobił zatem ze swojej strony co potrzeba, aby wiara doszła do wszystkich ludzi; jeżeli zaś do niektórych nie dociera, jest to wina tych, którym depozyt wiary dostał się do przechowania i krzewienia. To tłumaczenie dziś nie ma już zwolenników i utrzymać się nie da z tego prostego powodu, że tu nie chodzi o to, aby Pana Boga zwolnić od jakiejś odpowiedzialności, ale żeby wykazać jak ta odpowiedzialność ciąży wyłącznie na tym człowieku, który wiary jest pozbawiony i jak on sam ponosi winę swej niewiary. Jeżeli poganin, do którego przepowiadanie Ewangelii nie doszło z winy innych ludzi (misjonarzy, biskupów, papieży), nie posiada żadnego innego sposobu zbawienia, to oczywiście za brak wiary nie odpowiada, nie można mu bowiem poczytać winy innych ludzi, w której on sam udziału żadnego nie ma. Możemy jeszcze do pewnego stopnia zrozumieć tę solidarność, jaka zachodzi co do grzechu pierworodnego między każdym człowiekiem a Adamem, ponieważ Adam był głową i przedstawicielem całego rodzaju ludzkiego, ale nie ma przecież żadnego związku między jakimś poganinem a misjonarzem, który mógł do niego dojechać, a z własnej winy nie dojechał. Zasada, że każdy z osobna człowiek dorosły musi mieć zdolność osobistą odpowiadania za siebie, nie dopuszcza wyjątków. Jeżeli zatem Pan Bóg chce zbawienia wszystkich ludzi, to musi dać każdemu możność osiągnięcia tego zbawienia; jeżeli zaś komu tej możności nie daje, to widocznie nie chce szczerze jego zbawienia. Dlatego też zdanie powyższe utrzymać się nie da. – Zupełnie też przeciwne stanowisko zajmuje autor znakomitego dzieła z V wieku De vocatione gentium, które przypisywano niekiedy, choć niesłusznie, Prosperowi. Dzieło to, napisane przez jednego z uczniów św. Augustyna, tłumaczy bardzo głęboko zagadnienie zbawienia pogan, a zarazem bardzo stanowczo sprzeciwia się powyższej teorii. Na dowód tego jeden tylko ustęp przeczytam: "niewymowna dobroć Boża tak opatrznie zaradzała zawsze i zaradza potrzebom rodzaju ludzkiego, że nikomu z ginących (potępionych) nie przysługuje wymówka, jakoby mu odmówiono światła wiary" (Ks. 2, r. 29). A więc, zdaniem autora (którego papież Gelazy nazwał lumen Ecclesiae), powołanie do wiary dosięga wszystkich, a jeżeli tej wiary nie posiadają, to jakaś wina osobista musiała ten brak spowodować.

 

Drugie zdanie głosi, że każdemu człowiekowi, który jest pozbawiony nauczyciela wiary, Pan Bóg w pewnej chwili życia objawia to wszystko, co jest potrzebne do zbawienia; jeżeli ten człowiek aktem wiary przystanie na to objawienie, wówczas zaczyna się pochód jego usprawiedliwienia; jeżeli zaś nie da wiary, sam sobie winę przypisać musi. – Suarez zauważa, że ta teoria jest wprawdzie bardzo ładna i pobożna, ale dowolna, żadne bowiem doświadczenie jej nie potwierdza. W samej rzeczy misjonarze nie napotykają nigdzie śladu wypadku, aby ludzie nagle dowiadywali się w sposób nadprzyrodzony o sprawach dotyczących zbawienia; a przecież choć jakiś fakt tego rodzaju byłby w pamięci ludu pozostał; mówiono by o tym, zapamiętano by jakąś naukę z takich oświeceń, jest to zatem nie poparte niczym twierdzenie. Nadto sprzeciwia się temu zdaniu św. Paweł, mówiąc, że "wiara ze słuchania" (Rzym. 10, 17), tzn., że przynajmniej z reguły wiara dostaje się do umysłu przez przepowiadanie wysłanników Chrystusowych. Według tej teorii zaś z reguły, lub przynajmniej bardzo często, wiara byłaby przez bezpośrednie objawienie. Z reguły tam, gdzie misjonarze nie dotarli, a bardzo często w pomyślniejszych nawet dla wiary warunkach.

 

Trzecie tłumaczenie opiera się na przypuszczeniu, że Pan Bóg wszystkim ludziom, nawet poganom, daje łaski uczynkowe ściśle nadprzyrodzone do wszystkich ich spraw naturalnie dobrych. W myśl tej teorii nie ma żadnych dobrych uczynków czysto naturalnych, ale każdej dobrej sprawie, jak np. aktom miłosierdzia, czci rodziców itp. towarzyszy zawsze jakaś łaska nadprzyrodzona. Ponieważ zaś poganie, jak wiara uczy, mogą do pewnego stopnia poznać Pana Boga ze stworzeń, więc łaska nadprzyrodzona opromienia ich rozum, aby to poznanie, ta wiedza o Bogu, stała się nadprzyrodzoną. To nadprzyrodzone poznanie Boga ze stworzeń, powiadają zwolennicy tej hipotezy, jest wiarą w szerszym znaczeniu, która wystarcza do zbawienia. – Ale i ta teoria żadną miarą nie da się utrzymać. Już papież Innocenty XI (w r. 1679) potępił twierdzenie, że "wiara w szerszym znaczeniu ze świadectwa stworzeń albo z podobnej pobudki, wystarcza do usprawiedliwienia", a Sobór Watykański, określając istotę wiary, która jest konieczną do zbawienia, wyraźnie orzeka, że jest to wiara w słowo Boże dla powagi Boga objawiającego (sesja 3, rozdz. 3). Wiara tedy w ścisłym znaczeniu ma za przedmiot słowo Boże i polega na powadze Bożej; ta zaś wiara w ścisłym znaczeniu, czyli wiara Boska, jest bezwarunkowo do zbawienia potrzebna. Nie wystarcza zatem poznanie Boga ze stworzeń, bo to jest właściwie wiedza a nie wiara. Tego więc zdania o wierze "w szerszym znaczeniu", w żaden sposób trzymać się nie można.

 

Inni nieco inaczej przedstawiają tę teorię mówiąc, że dobre uczynki pogan, wykonane z pomocą łaski nadprzyrodzonej, zasługują w pewnej mierze na łaskę wiary, którą im następnie Pan Bóg daje jakim bądź sposobem, czy to posyłając im apostoła czy w inny sposób. – Ten pogląd nie da się utrzymać dla dwóch powodów. Naprzód jest to przynajmniej wątpliwe, czy Pan Bóg do wszystkich dobrych uczynków daje nadprzyrodzoną łaskę uczynkową, nie ma zatem dostatecznego powodu do twierdzenia, że wszystkie dobre uczynki są zarazem nadprzyrodzone; w tym względzie teologowie są zgodni i Kościół zaznaczył to nieraz dosyć wyraźnie (2). Nie jest też prawdą, aby wiarę uprzedzały jakieś uczynki na wiarę zasługujące, bo wiara, według Soboru Trydenckiego, jest początkiem, fundamentem i pierwiastkiem usprawiedliwienia, a przed początkiem innego początku być nie może. Wiara wprawdzie nie jest pierwszą łaską (3), bo uprzedza ją łaska powołania do wiary, ale ta łaska jest zupełnie darmowa, a powiedzieć, że z jej pomocą człowiek sobie zasługuje na łaskę wiary, to jest zupełnie niezgodnym z całą nauką Ojców Kościoła o wierze, jako początku życia nadprzyrodzonego.

 

Czwarte nareszcie zdanie głosi, że poganie nie mogą wprawdzie zasłużyć na łaskę wiary, ale mogą zasłużyć na jej pozbawienie, tj. mogą grzechami swymi sprawić, że Pan Bóg odmówi im łaski; jeżeli zaś nie zawinią takiego ukrócenia łaski Bożej nad sobą, wówczas przynajmniej nie stawiają łasce przeszkód szczególnych. Innymi słowy, jeżeli poganie przy pewnej przyrodzonej pomocy Bożej zachowują prawo naturalne według wskazań swego sumienia, nie zasługują wprawdzie przez to na łaskę, ale uchylają przynajmniej, o ile to od nich zależy, walną przeszkodę, a wówczas Pan Bóg, który skłonny jest dać łaskę każdemu, w którym znajduje takie usposobienie, nie odmówi dalszej pomocy, lecz skieruje opatrznie misjonarza do takiej krainy i da łaskę wewnętrzną, aby ci ludzie uwierzyli przepowiadaniu Ewangelii. (W nadzwyczajnych wypadkach, zwłaszcza w chwili śmierci, można też przyjąć oświecenie wewnętrzne). – To usposobienie negatywne, które, jak powiedziałem, nie czyni pogan bynajmniej godnymi łaski, ale uchyla tylko jej szczególną niegodność, nie jest warunkiem koniecznym do otrzymania łaski, ponieważ Pan Bóg często daje swą łaskę i największym nawet grzesznikom, lecz gdzie łaska Boża nie napotyka przeszkód szczególnych, tam przypuszczalnie miłosierna Jego wola częściej się ziści. – Wychodząc z tego założenia, mielibyśmy pewne wytłumaczenie, dlaczego Pan Bóg łaski nawrócenia niektórym ludziom nie daje, dlaczego do pewnych krain apostołów nie posyła, chociaż z drugiej strony podoba się nieraz Jego miłosierdziu, bez względu na ów brak usposobienia, przezwyciężyć swą łaską wszelkie przeszkody (4).

 

To tłumaczenie prowadzi nas dalej do wyjaśnienia pewnej zasady teologicznej, która z nim w ścisłym pozostaje związku. Zasada ta, o której już wprzódy wspomniałem, opiewa: "Bóg temu, kto czyni co do niego należy, łaski nie odmawia". Choć ta zasada nie jest dogmatem, ani nauką Kościoła i nie znajdujemy jej tak wyrażonej u żadnego Ojca Kościoła, przecież utrzymuje się powszechnie wśród teologów katolickich. W tłumaczeniu jej trzeba być bardzo ostrożnym, bo nieoględne jej stosowanie naraża na błędy rozliczne. Należy tedy dobrze rozróżnić w jakim znaczeniu twierdzenie jest prawdziwym, a w jakim fałszywym. Zasada, rozumiana w ten sposób, że wysiłki naturalne zasługują na łaskę, jest Pelagianizmem. – Tłumaczenie jej choćby w ten sposób, że Pan Bóg rozdaje łaski w ścisłej proporcji do naturalnych wysiłków, jest w myśl Semipelagianizmu. Odrzuciwszy jedną i drugą interpretację, przechodzimy do katolickich. – Niektórzy poprzestają na prostym stwierdzeniu, że Pan Bóg daje łaskę poświęcającą tym, którzy współdziałają z łaską uczynkową. Tak rozumie ów pewnik św. Tomasz w miejscach, gdzie tej formułki używa. W tym tłumaczeniu nie ma żadnej trudności, wszyscy bowiem zgadzają się na to, że przez dobre uczynki, dokonane z pomocą łaski uczynkowej, usposabiamy się do otrzymania łaski poświęcającej. Można też śmiało powiedzieć, że, jeśli chodzi o spełnienie obowiązku, Pan Bóg jest tak skłonnym do udzielenia łaski, że powinniśmy się tylko starać to czynić, co możemy, a Pan Bóg ze swej strony będzie dopomagał tym słabym wysiłkom naszym. To tłumaczenie jest katolickie i w ten sposób kaznodzieje i asceci często przemawiają: czyń tylko, co do ciebie należy, a Pan Bóg z pewnością ci dopomoże. Nie ulega też wątpliwości, że kto należycie współdziała z łaską obecną, zasługuje w pewnej mierze na to, aby mu w dalszym ciągu Pan Bóg dawał łaski obfitsze; takie znaczenie naszej zasady jest także ściśle katolickie, używa się go bowiem powszechnie w kaznodziejstwie, ascetyce itd. Nareszcie mogłoby to zdanie, "czyń co możesz, a Bóg ci łaski nie odmówi", oznaczać, że jeśli człowiek przez naturalne swe wysiłki usposabia się negatywnie do łaski, tj. jeżeli o ile możności zachowuje prawo naturalne i żyje według sumienia, to Pan Bóg da mu łaskę nadprzyrodzoną. Da mu ją nie dla jego zasług naturalnych, ale jedynie z miłosierdzia swego, które skłonne jest dawać łaskę wszystkim, lecz zwłaszcza tym, którzy jej przeszkód nie stawiają. Ta interpretacja (5) stanowi klucz do zrozumienia kwestii, którą obecnie dyskutuję. Poganin, który wedle możności zachowuje prawo naturalne, nie stawia przynajmniej łasce takiej przeszkody, jak drugi występny, więc jest poniekąd sposobniejszym do jej otrzymania.

 

Zapytajmy teraz w jaki sposób Pan Bóg doprowadza pogan do wiary? Trzeba nam tu odróżnić Opatrzność Bożą względem jednostek i względem całych narodów. Gdzie misjonarze dochodzą, tam wiara udziela się zazwyczaj nie tylko tym, którzy mają jakieś usposobienie negatywne, ale i wielu innym, którzy są najgorzej usposobieni. Dlatego bardzo wiele na tym zależy, aby wszędzie misjonarze dotarli. Dlatego też Chrystus Pan napomina (Mt. 9, 38): "proścież tedy Pana żniwa, aby wysłał robotniki na żniwo swoje". Dlatego i Kościół takie czyni wysiłki, aby Ewangelia wszędzie była opowiadana i dlatego Święci tak ochoczo na misje dążyli. Co się zaś tyczy jednostek w miejscach, gdzie wiara nie jest przepowiadana, to z pewnością inną drogą da im możność zbawienia, mianowicie da im łaskę uczynkową, która ich do wiary przygotuje, a potem albo skieruje do nich misjonarza, jak św. Piotra do Korneliusza (Dz. Ap. 10) albo, jak Augustyn św. powiada, choćby miał anioła z nieba posłać, to pośle, ażeby takiego człowieka dobrej woli pouczyć, choć o najpotrzebniejszych rzeczach wiary. A nadto może Bóg w nadzwyczajnych wypadkach, przez wewnętrzne oświecenie naprowadzić duszę na drogę zbawienia. W każdym razie nigdy takiej duszy nie opuści, a zbawcza wola Boża ni czasem, ni miejscem nie jest ograniczona.

 

Pozostaje nam jeszcze do omówienia ekonomia łaski Bożej względem dzieci, umierających bez chrztu, lecz o tym na przyszły raz.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 213-229.

 

Przypisy:

(1) Papież św. Gelazy I, tłumaczy słowa Zbawiciela o takich, którzy rozmyślnie trwają w grzechu i dlatego łasce przystępu do siebie nie dają.

 

(2) Np. przeciwko Bajusowi, Quesnelowi.

 

(3) Por. 27 zdanie Quesnela potępione przez Klemensa XI i 22 twierdzenie synodu w Pistoi, potępione przez Piusa VI.

 

(4) Całe to tłumaczenie, jak też następujące, jest właściwe szkole Moliny. Tomiści odrzucają jedno i drugie, upatrując w rozdawnictwie łask tajemnicę niezbadaną.

 

(5) Molinistyczna.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVII, Kraków 2007

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: