CZEŚĆ MARYI

 

O POBUDKACH I ŚRODKACH NABOŻEŃSTWA

DO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

 

KS. JAKUB GÓRKA

 

CZĘŚĆ II.

Środki do nabycia prawdziwego nabożeństwa względem Matki Najświętszej

 

3. Częste wzywanie Matki Najświętszej

 

"Błogosławiony człowiek, który czuwa u drzwi moich na każdy dzień

i pilnuje u podwojów drzwi moich". Przyp. VIII, 34.

 

Jak regularne uderzenie pulsu jest dowodem i znakiem zdrowia i życia, tak częste pobożne wspomnienie i wzywanie Matki Najświętszej jest nie tylko środkiem do osiągnięcia tego nabożeństwa, ale również znakiem, że je posiadamy.

 

Jeżeli puls słabo uderza i nieregularnie, to dowód, że człowiek chory – a zanik jego jest złowróżbnym znakiem śmierci.

 

1. Nabożeństwo i cześć Bogarodzicy ma za podstawę miłość. Jeżeli miłujemy pewną osobę, często o niej myślimy i staramy się jej przypodobać przez uczynki. Dla kochającego żadna ofiara nie jest trudną, skoro przez nią można sprawić przyjemność drogiej osobie. Przyjaźń prawdziwa polega na tożsamości uczuć, pragnień pomiędzy przyjaciółmi. Dla przyjaźni nie ma w pewnym znaczeniu przestrzeni, oddzieleni ciałem jednoczą się myślą. A gdy nieobecność trwa dłużej, tęsknota pożera duszę przyjaciół, budzi czułe wynurzenia, powoduje częstą wymianę myśli przez listy.

 

Kto chce okazać Maryi, że Ją miłuje, niechże Jej wzywa często na pomoc, niech o Niej myśli. Zerwanie przyjaźni wtedy następuje, kiedy ustaje pamięć i gotowość woli czynienia tego, co się osobie umiłowanej podoba.

 

2. Święci są dla nas przykładem, jak należy pamiętać o Maryi. Sami to czynili i nas gorąco do tego zachęcają. Błogosławiony Henryk Suzo zaraz po przebudzeniu się witał modlitwą Maryję, jako Gwiazdę zaranną; na wzór ptasząt budzących się ze wschodem słońca i nucących niezmordowanie hymny ku czci Boga i Maryi, i on śpiewem serca i ust wielbił Niepokalaną Dziewicę.

 

Jan Olier, mąż pełen pobożności i zasług, uznawał na każdym kroku zależność swoją od Maryi. Do Niej zwracał się ciągle po radę, światło, pociechę. Gdy się zabierał do jakiejkolwiek pracy lub nauki, odmawiał najpierw Zdrowaś Maryjo.

 

Kto w ustach ma często Imię Maryi, podobny jest do gołębicy Noego, która niosła w dzióbie gałązkę oliwy i z nią wróciła do arki zbawienia. Z pamięcią o Maryi wierni osiągną zbawienie, wstąpią do przybytków niebieskich, uklękną u Jej błogosławionych stóp, bo Ona arką wybrania i zbawienia.

 

Św. Alfons Liguori pozdrawiał co kwadrans Maryję Pannę i więcej cenił jedno Zdrowaś Maryja, aniżeli świat cały. Św. Tomasz z Akwinu w chłopięcym wieku napisał na kartce Pozdrowienie anielskie i nosił je na piersiach. A gdy matka kazała mu pokazać ową kartkę, pobożny chłopczyna połknął ją, lękając się, aby mu nie odebrano tego skarbu. Oby i w naszym sercu i ustach było zawsze Imię Maryi! Św. Kamil Lellis w każdej przemowie do chorych wspominał dobroć Bożą i dobroć Maryi. Według jego zdania kazanie, w którym brakuje tych dwóch rzeczy, podobne jest do pięknego pierścienia, pozbawionego klejnotu.

 

Święty Bernard, który się z radością żali, że mu Maryja serce wyrwała z piersi, wzywa nas do uciekania się pod opiekę Maryi słowy: "W rzeczach wątpliwych, trwodze i niebezpieczeństwie myśl o Maryi, wzywaj Maryi; niech nie ustępuje z ust i serca twego" (1).

 

Św. Alfons Liguori w swym dziele o chwale Maryi przytacza liczne przykłady tej prawdziwej czci ku niebieskiej Królowej. Widzimy tam, jak św. Stanisław Kostka mówił ze łzami o Maryi, że Ją kocha, bo to przecież Matka jego. Św. Bonawentura nazywał Ją swoją Królową, Matką, życiem, duszą. Św. Franciszek Solanus często siadał z arfą przed obrazem Bogarodzicy i śpiewał pieśni ku Jej czci. Niezmordowany misjonarz, św. Franciszek Ksawery, nieraz całe noce przepędzał na modlitwie przed obrazem Maryi. Św. Róża Limańska z ufnością świętą udawała się w każdej potrzebie do Najświętszej Dziewicy. O. Trexo Jezuita zwał się niewolnikiem Maryi i często przychodził do Jej kościoła, czekał niejako na rozkazy Maryi, zlewał łzami posadzkę, całował ją po wielekroć i cieszył się bardzo, że jest w domu swej Pani. O. Diego, według św. Alfonsa Liguoriego, mawiał: "Pragnąłbym mieć serca wszystkich Aniołów i Świętych, iżby nimi miłować Maryję; pragnąłbym mieć życie wszystkich ludzi, by je poświęcić Maryi".

 

A nasz Kazimierz królewicz, najpiękniejszy szczep rodu Jagiellonów, zawsze miał w drodze Jej ołtarzyk, przechowywany obecnie w skarbcu Jasnej Góry i przed nim wielbił Bogarodzicę i śpiewał na Jej cześć niezmordowanie pieśń łacińską: Omni die – dnia każdego.

 

3. Jak olbrzymie z tego ćwiczenia płyną korzyści, mogliby o tym zaświadczyć owi powyżej wspomnieni czciciele Maryi. Częste wzywanie Maryi, tej cudownej Judyty, uchroniło ich od pokus, doprowadziło na wyżyny doskonałości, zasłoniło od gniewu Bożego, jako niegdyś Estery prośba wyratowała cały naród od zguby i rozbroiła gniew królewski.

 

W Maryi widzieli wzór wszelkich cnót, a wzywanie Jej dopomagało im, że szli mężnie po trudnych wyżynach cnoty. Wspaniale też mówi z tego powodu św. Tomasz z Willanowa: "W Niej jaśniała cierpliwość Joba, łagodność Mojżesza, wiara Abrahama, czystość Józefa, pokora Dawida, roztropność Salomona, gorliwość Eliasza, dziewictwo Panien, męstwo Męczenników, pobożność Wyznawców, mądrość Doktorów, wzgarda świata Pustelników" (2).

 

Święci Pańscy przeto rozpuszczali wodze rozumowi swemu, wznosili się na skrzydłach miłości, rozgrzewali swe serce w modlitwie, a ich żywa wyobraźnia przedstawiała im w Maryi wzór najczystszej, najpokorniejszej, najmędrszej, najświętszej, najpiękniejszej, najłagodniejszej Dziewicy i przez wzywanie i naśladowanie Maryi, tego najcudowniejszego dzieła rąk Bożych, dochodzili do świętości. To było dla nich szkołą, a Matka Boża ich Mistrzynią. Toteż Kościół św. do Maryi stosuje słowa Księgi Przypowieści: "Jeśli kto jest maluczkim, niech przyjdzie do mnie" (3). A więc szli mali cnotami, w szkole Maryi dojrzewali na mężów, stawali się bohaterami cnoty.

 

I my chodźmy za nimi, pomni słów Mędrca, które Kościół odnosi do Maryi: "Błogosławiony człowiek, który czuwa u drzwi moich na każdy dzień i uważa u podwoi drzwi moich" (4).

 

4. Wielcy czciciele Maryi byli w tym względzie niewyczerpani. To pole dla nich szlachetnych pomysłów, gorących uczuć serca. Z prośbami do Królowej nieba i ziemi wzbijały się ku górze, jako dym wonnych kadzideł, z ich dusz uczucia czci, współczucia, chwały, uwielbienia, hołdów i wdzięczności, jakie się należą od nędznych dworzan tak dostojnej Pani.

 

W niedziele np. widzieli w Niej Matkę i wołali do Maryi, jako miłujące dzieci: "Okaż się nam Matką" (5). Niech żyję, jak przystało na Twe dziecko; dozwól, bym poznał swą godność, spełnił obowiązki i uniknął grzechu bo to złe największe, które mnie ogołaca z prawa do Twego synostwa i czyni niegodnym Twej miłości.

 

W poniedziałki korzyli się u Jej stóp, jako swej Królowej i obierali Ją sobie za Panią i oświadczali, że chcą wyłącznie do Niej należeć i w dowód poddaństwa oddawali Jej całą swą istotę: ciało, duszę z władzami, szczęście i nieszczęście. Z Jej rąk pragnęli przyjąć kielich największej goryczy jako nektaru puchar, a za to spodziewali się nieba, gdzie już oczyma ciała wybrani oglądają na wieki tę Królową.

 

We wtorki była dla nich Nauczycielką i Mistrzynią, zwłaszcza odnośnie do przepięknej cnoty czystości. A więc patrzyli na Maryję, jak Ją otaczają niezliczone zastępy Panien i Młodzianków. Wyznawali, że niegodni wstąpić w tę szkołę, bo są skalani grzechami, ale wyrażali ufność, że przynajmniej w niebie przysłuchiwać się będą pieniom owych śnieżnych orszaków.

 

W środy uciekali się do Maryi jako swej Orędowniczki i podziwiali dobroć Chrystusa, który nie tylko sam wstawia się za nami do Ojca, ale nadto udzielił Maryi władzy skutecznego za nami orędownictwa. Prośby Maryi w niebie są niejako prawami. Dlatego do stóp Maryi padali w środy, jako ostoi pewnej i miasta ucieczki. Tam czuli się bezpieczniejszymi, niż w pierwszych wiekach nieszczęśliwi tułacze, chroniący się do świątyń i ołtarzy Pańskich, gdy ich ścigało zagniewanie ludzkie lub ziemska sprawiedliwość. Mówili wprost do Maryi, że gdyby mieli w swych rękach własne zbawienie, natychmiast poruczyliby je Maryi, tak są pewni Jej opieki. Do dziś dnia nikogo nie zawiodła ta Orędowniczka, a więc ich także nie zawiedzie. Niech świat cały o nich zapomni, byle tylko Ona o nich pamiętała, a już się nie troszczą o ten marny padół ziemski. I dodawali: Moją jedyną nadzieją Jezus, a po Jezusie błogosławiona Dziewica Maryja.

 

We czwartki była dla nich Maryja Dobrodziejką. Wyznawali, że dla złości swej niegodni Jej łask bo za niewdzięczność odpłatą bywa odjęcie dobrodziejstw. Wołali jednak, by im otworzyła łono swego miłosierdzia i podała im rękę, biednym, tonącym rozbitkom, którzy się chcą ratować i powstać z upadków moralnych. Za to przyrzekali wielbić Maryję w niebie i przepraszać za swą niewdzięczność.

 

W piątki zasyłali westchnienia ku Maryi Pannie, jako swej Oswobodzicielce, bo ileż razy stali już nad straszną przepaścią wiecznego odrzucenia, a Maryja ich uratowała. Już czarci czekali na swą zdobycz z weselem, a Maryja wskazywała rany swego Syna zagniewanemu Ojcu, a Jezusowi swe piersi, które ssał, i w ten sposób ich ratowała, choć Jej nie wzywali.

 

Co by, istotnie, było teraz z nami, musimy wszyscy powtórzyć, gdyby nie dobroć i miłosierdzie Bogarodzicy!

 

O któżby nie oddał serca tej Oswobodzicielce. Serce nawet tygrysie musi się poddać. Święci wołali do Maryi: "Bądź dla nas ustawicznym ratunkiem. Ratuj nas od grzechu, bo on gorszym złem, niż piekło; ratuj nas z rąk naszych, bo jesteśmy dla siebie częstokroć złymi duchami; ratuj nas od niewdzięczności względem dobrego Boga".

 

W soboty wołali do Maryi jako Pocieszycielki. Kogo nie ogarnie podziw, gdy zważy wielką godność Maryi w niebie, pierwszą po Bogu? A przecież ta dostojna, niedościgłej godności Pani, nie zapomina o nas nędzarzach, swej potęgi używa na pociechę nieszczęśliwych ludzi. Przyjaciele w nieszczęściu opuszczają swych towarzyszy, a Maryja biegnie, pociesza, choć Jej nieraz nie wzywają. O ciesz się, Maryjo, tą chwałą i wielkością, którą u tronu Bożego posiadasz, i bądź zawsze w burzach i smutkach życia naszą pociechą, a szczególnie przy śmierci (6).

 

–––––––––––

 

 

Ks. Dr. J. Górka (PROFESOR SEMINARIUM BISKUPIEGO W TARNOWIE), Cześć Maryi. O pobudkach i środkach nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny. Nakładem Autora. Główny skład w Księgarni Zygmunta Jelenia w Tarnowie. 1907, ss. 136-142.

 

Przypisy:

(1) Hom. II super Missus est.

 

(2) Conc. 3 de Nat. B. M. V.

 

(3) Przyp. IX, 4.

 

(4) Przyp. VIII, 34.

 

(5) Brev. Rom. off. B. V. M. Hymn. in Vesp. Monstra te esse Matrem.

 

(6) Czytania na poszczególne dni tygodnia znajdują się w części I, str. 74-116.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2011

Powrót do spisu treści
Cześć Maryi

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: