Przewodnik do nieba

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

Rozdział XXXIV

 

O pokorze

 

1. Pokora od Chrystusa pochodzi. On ją głosił słowem i zaszczepiał przykładem. Pokorze należy się po cnotach teologicznych pierwsze miejsce pomiędzy innymi, bo ona niszczy pychę, która jest początkiem wszego złego. Ona czyni nas miłymi Bogu, bo z prostymi rozmowa Jego (1). Bez tej cnoty, która jest podwaliną innych cnót, nie może być nasza budowa duchowna ani gruntowną, ani trwałą. A lubo jej imię zdawałoby się coś lichego i mało znaczącego wyrażać, przecież jest ona własnością dusz wielkich, bo dusz doskonałych i do wysokich celów pobudza. Ona przystępuje do wykonania świetnych czynów bez próżności, trudów się nie lęka a wśród przeciwności przy spełnianiu dzieł heroicznych jaśnieje spokojem ducha. Pokora nie zasadza się, jak pospolicie sądzą, na prostej pogardzie i pohańbieniu samego siebie, lecz na tej umiarkowanej chęci sławy i zaszczytów, która umie w tym względzie zachować złotą drogę środkową. Pokorny ubiega się wprawdzie o sławę, lecz ją uważa za nagrodę cnoty i dlatego też przy wykonaniu uczynków cnotliwych nie szuka czego innego oprócz cnoty. Niezasłużony jest wszelki zaszczyt, którego przyczyną nie jest cnota. Ponieważ zaś człowiek pokorny nigdy się nie przecenia, przeto też słusznie unika wszelkich zaszczytów, bo z jednej strony wie dobrze, jak mało jest jego zasługi w cnotliwych uczynkach, a z drugiej obawia się, aby przyjmując zasłużone zaszczyty, nie popadał w uganianie się za niezasłużonymi. Zawsze bezpieczniej jest unikać zaszczytów, bo kto się przed nimi uchyla, powiększa je, a kto nimi gardzi, ten je potęguje.

 

2. Dlatego nie jesteś pokornym, iż nie znasz samego siebie. Gdyby ci ktoś fałszywie przedstawiał najodleglejsze kraje, prędzej byś się poznał na kłamstwie, aniżeli gdy ciebie samego pocznie w przesadnych malować kolorach. Bo i cóż to jest człowiek? Niedołężne i ułomne stworzenie, z natury bezbronne i potrzebujące cudzej pomocy, a wystawione na tysiączne dolegliwości. Jest to garstka błota, istota zezwierzęcona, skłonna do wszelkiej nieprawości, mająca tak strasznie przewrócone pojęcie, że ziemię nad niebo, a rzeczy doczesne nad wieczne przekłada. Próżność nad próżnościami wszelki człowiek żyjący (2). Czy jest choć jedno zwierzę, które by miało tak słabe życie, tak zapamiętałą wściekłość, tak oszołomiającą tchórzliwość, lub tak burzliwe namiętności? I czemuż się tedy pysznisz, ty nędzna istoto, najnieszczęśliwsza na całym świecie? Jeżeli masz choć iskierkę rozumu, zastanów się nad swą nędzą, rozważ to wszystko, co cię upadla i hańbi. Wtedy dojdziesz do prawdziwej pokory, kiedy się nauczysz należycie oceniać siebie.

 

3. Człowiek prawdziwie pokorny szczerze samym sobą gardzi i nie tylko za upokorzonego, ale za podłego uchodzić pragnie; wszelkie przynależne się mu uszanowania odnosi do Boga, a sobie w niczym nie dowierza; wzgarda sprawia mu przyjemność a za najwyższą chwałę poczytuje sobie obojętność na ludzkie pochwały. Siebie samego sądzi według tego, co ma sam ze siebie, u drugich przede wszystkim uwzględnia dary Boże i dlatego w porównaniu z innymi uznaje się za gorszego. To bowiem stanowi główny rys charakterystyczny pokory, że własne usterki porównywa z zaletami drugich, wskutek czego nawet najdoskonalszy człowiek może się słusznie uważać za gorszego niż inni. Nadto człowiek prawdziwie pokorny chętnie poddaje się rozkazom przełożonego; nie lubi działać na własną rękę; chętnie wyjawia swe słabości; wszelkie krzywdy cierpliwie znosi; z radością spełnia najniższe posługi; unika wyróżniania się od innych; nie lubi wiele mówić, pragnie żyć w ukryciu i zapomnieniu, a w uznaniu swej nicości za nic siebie poczytuje. Jest on skromnym i ostrożnym: mówi tylko z konieczności i to skromnie i bez śmiechu, bo woli raczej płakać, niż śmiać się. Wewnętrzna pokora przebija się w całej jego powierzchowności, w oczach w ziemię spuszczonych, w chodzie poważnym bez przesady, w pogodnym obliczu. Podobny on do winowajcy, który każdej chwili może być powołany przed straszny Sąd Boży. Pomny występków, jakie w życiu popełnił, niepewny łaski Bożej, niepewny zbawienia, nie śmie wznieść oczu ku niebu, lecz stojąc z daleka z celnikiem ewangelicznym modli się gorąco o odpuszczenie grzechów. Nareszcie lęka się o każdy krok, wszystkie skarby świata, za nic sobie waży, wszelki przepych tego świata depce nogami, bo kto siebie ma za nic, dla tego i cały świat jest niczym.

 

–––––––––––

 

 

Kardynała Jana Bony Przewodnik do nieba. Przełożył ks. Dr. Jan Bernacki. Tarnów 1900, ss. 177-180.

 

Przypisy:

(1) Przyp. III, 32.

 

(2) Ps. XXXVIII, 6.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVIII, Kraków 2018

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
PRZEWODNIK DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: