Przewodnik do nieba

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

Rozdział XXVI

 

O przyjaźni

 

1. Nie masz nic potrzebniejszego, nic pożyteczniejszego i przyjemniejszego w życiu nad przyjaźń. Jest ona wzajemną i na cnocie opartą, a pewnego rodzaju wspólnością dóbr zespoloną, życzliwością dwóch lub więcej ludzi. O jakież to szczęście, mieć tak sobie oddane serce, że się bez obawy może w nim złożyć własne tajemnice; mieć drugie sumienie, którego się człowiek mniej lęka, niż własnego; mieć takiego człowieka, którego słowa uśmierzają kłopot, którego rada usuwa niepewność, którego uśmiech rozpędza chmury smutku a sam widok rozwesela! Cóż słodszego, nad posiadanie człowieka, któremu bez obawy możesz wyznać swe grzechy, którego samo spotkanie jest już pożyteczne? Są tak maleńkie żyjątka, że człowiek ich ukłucia nie odczuwa. A lubo tak delikatną i skrytą jest ich siła, niekiedy bywa bardzo niebezpieczna. Dopiero ukazujące się po niejakim czasie nabrzmienie zdradza odniesione ukąszenie. Coś podobnego można zauważyć w przyjaźni. Obcując z dobrym przyjacielem nie zauważysz, kiedy i w jaki sposób jest on dla ciebie pożytecznym; dopiero po niejakim czasie przekonujesz się o tym. Prawdziwa przyjaźń opiera się na wzajemnej miłości. Lecz więcej tu znaczy szczera życzliwość, niż odwzajemnienie. Stąd też życzliwość jest fundamentem przyjaźni, a odwzajemnienie jest tylko jej okrasą. Nadto prawdziwą i iście chrześcijańską przyjaźnią jest ta, którą nie doczesna korzyść, nie uroda, nie służalcze nadskakiwanie, nie fałszywe umizgi kojarzą, lecz ta, którą rodzi bojaźń Boża i troska o zbawienie wieczne. Nie ma prawdziwej przyjaźni między bezbożnymi.

 

2. Przy wyborze przyjaciela trzeba być nadzwyczaj ostrożnym. Już nawet przysłowie powiada, że beczkę soli musisz z kimś zjeść, zanim się z nim ostatecznie przyjaźń zawrze. Jeżeli chcesz zaprzyjaźnić się z kimś, powinieneś go zbadać, czy posiada następujące cztery warunki. Po pierwsze, wierność, tj.

tę tak rzadką cnotę, której ledwo cień tylko błąka się pomiędzy ludźmi. Jest ona jednak konieczną byś mógł siebie i wszystko swoje powierzyć przyjacielowi. Po wtóre, zamiar, aby przyjaźń zmierzała do szlachetnego celu, aby ta sprawa Boża nie zamieniła się w obrzydliwość. Po trzecie, skromność, abyś wiedział, czego jemu udzielić, a czego ty masz od niego żądać. Po czwarte, cierpliwość, aby dusza przyjaciela była gotową do zniesienia największych nawet przeciwieństw dla przyjaciela. – Skoro te warunki znajdziesz u niego, dowiedz się dalej, jakim on się okazywał względem dawnych przyjaciół, bo tego się możesz roztropnie po nim spodziewać dla siebie, czego inni od niego doznali. Wierny przyjaciel jest żywym skarbem; trzeba go troskliwie strzec, a jego stratę gorzko opłakiwać. Szczęśliwyś, jeżeliś znalazł takiego przyjaciela, który kocha ciebie, a nie twój majątek, nie twój stół, nie twoje przymioty; który się nie waha skarcić twoje błędy, podać ci rękę pomocną w upadku, wspierać cię w walce życia. Lecz jakże trudno znaleźć takiego przyjaciela! Wielu jest przyjaciół z imienia, lecz prawdziwych bardzo mało. Prawie nie znajdziesz bezinteresownej miłości. Nie może być prawdziwym przyjacielem, kto jest samolubem, kto swe serce utopił w miłości rzeczy doczesnych. Będzie on cię kochał tak długo, dopokąd będziesz mu potrzebnym. Zaledwo skończy się uczta, jaką mu wyprawiłeś, już cię opuszcza i tak łatwo rozwiązuje przyjaźń, jak lekko ją zawarł. Tam najbardziej brakuje przyjaźni, gdzie jej na pozór jest bardzo wiele.

 

3. Lekarz troskliwy o zdrowie pacjenta nie wzdraga się przed bolesną operacją za pomocą cięcia lub wypalenia. Podobnie winieneś się zachować względem przyjaciela, ilekroć zajdzie potrzeba upomnienia. Powinieneś w takim razie wystąpić śmiało, odważnie i wytrwale, nie zaniedbując niczego i niczego nie przemilczając. Wszelka pobłażliwość w tym względzie jest karygodną, bo staje się winną wielu błędów. Atoli upomnienie powinno być tajne, serdeczne i spokojne. Zanim się kogoś na przyjaciela wybierze, długo się trzeba namyślać; a skoro się już komuś ofiarowało przyjaźń, trzeba go całym sercem obdarzyć i być tak szczerym dla niego, jak dla samego siebie, starając się tak żyć, iżby się przed przyjacielem nie trzeba było zwierzać z takimi sprawami, o których by nie mógł wiedzieć i nieprzyjaciel. Zwyczajne zaś tajemnice, tj. osobiste troski i zamiary możesz i powinieneś przed przyjacielem wyjawić. Są bowiem tacy, co przed wszystkimi wynurzają się z tym, co by jedynie przyjacielowi powierzyć należało i przed pierwszym lepszym wylewają swe żale; inni znowu unikają zwierzania się nawet przed najbardziej ukochanymi osobami i dręczą się niezmiernie tłumieniem w sobie tajemnic, które nawet przed sobą pragnęliby zakryć, gdyby to było możliwym. Obydwie ostateczności są złe, tak zwierzać się przed wszystkimi, jak i przed nikim; pierwsza jest szlachetniejszą, druga bezpieczniejszą. Jeżeli chcesz bez bojaźni ze wszystkimi rozmawiać o sobie, łatwo możesz to uskutecznić: nie czyń nic takiego, co byś musiał ukrywać, a nie będziesz potrzebował biedzić się w rozmowach, by się czymś nie zdradzić.

 

4. Bardzo w bliskim pokrewieństwie z przyjaźnią jest słodycz w obcowaniu z bliźnimi jako też skromność w zachowaniu się zewnętrznym i w mowie. Człowiek przyzwoity zwykł więcej słuchać, niż mówić. Wielką jest niedoskonałością chcieć być raczej podziwianym ze swoich wiadomości, aniżeli nauczyć się czegoś pożytecznego; chcieć dać poznać siebie, a nie poznawać drugich; wystawiać przed słuchającymi swój własny towar na sprzedaż, a nie kupować niczego u drugich. Trzeba się przyzwyczaić do cierpliwego znoszenia niewłaściwych mów i postępków tych osób, z którymi żyjesz; a ponieważ wielu zwykło używać słów kłamliwych, niedorzecznych, dziecinnych i próżnych, należy to wszystko roztropnie pomijać milczeniem. Jest to dowodem zniewieściałości i próżności, chcieć przestawać tylko z tymi, którzy na wszystko potakują, wszystko pochwalają i wszystkiemu pochlebiają. O sobie i swych sprawach mów mało; nie upieraj się przy swoim zdaniu i unikaj w rozmowie słów wyniosłych i zdradzających jakobyś chciał innych nauczać. Kiedy się spotkasz z czymś rażącym, wnijdź w samego siebie i badaj się, czy ty sam nie zwykłeś podobnie błądzić, a tym sposobem wszystko, co usłyszysz i ujrzysz, obrócisz na własną korzyść. Szczęśliwyś, jeżeli błąd cudzy prowadzi cię do poprawy własnych usterek.

 

5. Jeżeli się spotkasz z czymś nadzwyczajnym, niespodziewanym, nie będącym w użyciu w twych stronach rodzinnych, nie potępiaj tego porywczo, bo jest oznaką płytkiego umysłu i samolubstwa, dziwić się i wyśmiewać cudze obyczaje. Rzeczy należy oceniać tak, jak są w sobie, a nie tak, jak na oko wyglądają. Pospólstwo ceni to, co nowe, tajemnicze, niezwykłe, lśniące przepychem i to, co nabrało rozgłosu; człowiek zaś roztropny ocenia rzeczy według ich wewnętrznej wartości a brzydzi się tym, nad czym unosi się gawiedź uliczna. Z każdej przygody możesz, jeżeli zechcesz, skorzystać. Tylko sam nie bądź dla siebie nieżyczliwym i nie ścieśniaj granic twoich zysków. Naśladuj aktorów teatralnych. Oni płaczą, a nie czują boleści; kupują a nie posiadają; rozkazują a nie mają do tego należnej powagi; nagany nie gniewają ich, i sami udzielają nagan, a nie gniewają się wewnętrznie: występują oni w obcych rolach. Obyś to i ty podobnie się zachowywał w obcowaniu z bliźnimi, wolny od żądz i zachcianek osobistych. Świat jest wielkim teatrem, w którym tyleż występuje aktorów, ilu jest ludzi. Ty staraj się o to, byś o ile możności, należał do widzów, a nie do aktorów. Aktorzy występujący na scenie pracują, widzowie zaś bawią się i śmieją.

 

–––––––––––

 

 

Kardynała Jana Bony Przewodnik do nieba. Przełożył ks. Dr. Jan Bernacki. Tarnów 1900, ss. 143-149.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
PRZEWODNIK DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: