Przewodnik do nieba

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

Rozdział XVII

 

O bojaźni

 

1. Wielka część ludzi jest w bezustannym wzburzeniu i niepokoju, chociaż ich nic złego nie spotkało, ani im nie grozi. Oni sami wymyślają sobie nieszczęścia, lub też takowe powiększają. Najokrutniejszy tyran nie zdołałby wymyślić tyle rozmaitych katuszy, ile musi znieść człowiek, bojący się przyszłości i lękający się o to, by posiadanych dóbr nie utracić, a zagrażających niebezpieczeństw uniknąć. Do bardzo wielu nieszczęść nie przyszłoby wcale, gdyby się ich ludzie nie obawiali. I na cóż ci się przyda martwić się przed czasem i niedorzeczną troską o przyszłość już dzisiaj się dręczyć? Czyż dlatego musisz już dzisiaj być nieszczęśliwym, że cię w przyszłości mają spotkać zawody? Wszakże byłoby wielką niedorzecznością, gdybyś dał sobą powodować tym groźnym wróżbom, jakie ci pierwsza lepsza cyganka na chybił trafił przedstawia. – A jednak ileż to razy przekręcasz znaczenia wyrazów i słowa dwuznaczne na złą stronę tłumaczysz? Częstokroć przedstawiasz sobie w jaskrawszym świetle obrazę przełożonego, aniżeli jest w istocie, i nie domyślasz się tego, jak wielce obraził się na ciebie przełożony, lecz jak bardzo mógłby się był obrazić. Ale próżne to są strachy, i właśnie dlatego że są próżne, tym więcej przerażają. Złe dokonane ma pewne granice, złe zaś przewidywane wydane jest na samowolne powiększanie w umyśle zatrwożonym. Mała jest różnica między cierpieniem a wyglądaniem nieszczęścia, a mianowicie tylko taka, że boleść ma pewne granice, a bojaźń ich nie ma. Bolejesz o tyle, o ile ci coś przykrość sprawiło, boisz się zaś o tyle, o ile cię nieszczęście spotkać może.

 

2. Jeżeli chcesz pozbyć się bojaźni, wyobraź sobie, że się spełniło to, czego się lękasz i zastanów się tak nad onym rzekomym nieszczęściem, jako też nad własną bojaźnią, a przekonasz się, że nie jest ono złe tak wielkim samo przez się, ile raczej wskutek fałszywego wyobrażenia, jakie sobie o nim wyrobiłeś. Czy może cię spotkać coś gorszego jak wygnanie, więzienie? Czy może ciału twemu grozić coś więcej prócz choroby i śmierci? Rozważ dobrze te pytania i sprowadź swą bojaźń do należytych rozmiarów, bo przypomnisz sobie zapewne, że wielu pogan lekceważyło sobie te pozorne nieszczęścia. Św. Szczepan wśród gradu kamieni modli się spokojnie do Pana Boga; św. Wawrzyniec raduje się wśród płomieni i wyśmiewa się z tyrana, a św. Apollonia z ochotą rzuca się sama na stos rozpalony. Anaksarchus śmieje się wśród okrutnych męczarni, kiedy ciało jego miażdżą młotami, a Sokrates wychyla z weselem puchar trucizny za zdrowie swego oskarżyciela. Czemu lękasz się ognia, czemu drżysz przed zgrają rozjuszonych oprawców? Pod osłoną, która tylko niemądrych przestrasza, kryje się śmierć, którą tylu niedorosłych chłopców i dziewcząt z weselem ducha poniosło. Odejm temu wszystkiemu pospolitą cenę, usuń zewnętrzną formę, patrz na wszystko zdrowymi oczyma, a przekonasz się, że w tym nie ma nic strasznego, oprócz samej bojaźni. Nam, starym dzieciom, przydarza się to samo, co i małym. Dzieci przestraszają się widokiem zamaskowanych osób, chociażby to były osoby im znane, z którymi kiedy indziej zupełnie poufale obcują i igrają. Ty zaś gorszym jesteś, niż to małe dziecię, bo nie tylko boleścią, lecz także pozornym i urojonym dręczysz się strachem.

 

3. Wznieś się duchem ponad doczesne stosunki. Powiedz sobie: ciało moje jest śmiertelne i znikome, podległe licznym chorobom, a wreszcie śmierci. Powiedz do siebie: wiedziałem naprzód, że mi wiele zagraża przeciwności. Czemuż się tedy lękam? Popadnę w chorobę? Choroba ciała może wyjść na pożytek duszy. Popadnę w ubóstwo? Tym pewniejsze i spokojniejsze będzie moje życie. Stracę majątek? Równocześnie pozbędę się wielu kłopotów i niebezpieczeństwa utraty szczęśliwej wieczności. Obrzucą mię hańbą? Jeżeli na nią prawdziwie zasłużyłem, będę się brzydził tym, co ją na mnie sprowadziło; jeżelim nie zasłużył, będzie mi pociechą czyste sumienie. Nie otrzymam tego, o com się ubiegał? Wszak i królowie nie wszystko osiągają, czego pragną. Będę na wygnanie wysłany? Dobrowolnie pójdę, a będzie to pielgrzymką. Oślepnę? Uniknę okazji do licznych pokus. Będą źle o mnie mówić? Uczynią to, na co zasługuję i to, co zwykli czynić. Umrę nagle? Żaden kraj nie jest obczyzną dla tego, kto nie ma na tej ziemi trwałego mieszkania. Umrę przedwcześnie? Tylko głupi może się żalić, że przed czasem został uwolniony z kajdan i wypuszczony z więzienia. Śmierć, wygnanie i płacz nie są karami, których by się należało lękać, lecz są długami naszej śmiertelnej natury. Niedorzecznością jest bać się tego, czego uniknąć nie można.

 

4. Strzeż się zuchwalstwa i nie przedsiębierz niczego ponad siły. Nikt tak szybko nie upada, jak ten, kto ma za wysokie o sobie wyobrażenie. Słabe są nasze siły bez pomocy Boga, od którego wszelka dostateczność, wszelka moc pochodzi. Zuchwalstwo wyrabia się ze zbytecznego przeceniania własnych sił, z pogardy przeciwników, z porywczego usposobienia i z braku doświadczenia. Im kto roztropniejszy, tym więcej się waha, bo liczy się ze siłami, badając ostrożnie, czemu podoła, a czemu nie da rady. Zuchwalcy, przekonawszy się o trudnościach sprawy, jaką za łatwą uważali, tracą zaraz przy pierwszej sposobności dawny zapał, opuszczają ręce, popadają w bezczynność i tak poniewczasie poznają, jak niepewne są ludzkie plany, jak próżne ludzkie zamysły. Początkiem przyszłej klęski jest zbyteczne zaufanie.

 

5. Nigdy nie owładnie tobą gniew, jeżeli pozbędziesz się fałszywego mniemania o rzekomych swych krzywdach. Ty sam jesteś sprawcą swych zbrodni i wykonawcą swych grzechów; a więc ty sam gotujesz sobie nieszczęście. Czemuż winę swych wzburzeń składasz na drugich, skoro sam popychasz siebie i na oślep prowadzisz? Każdy jest własnym swoim katem. Jako piastunki powiadają dzieciom: nie płacz, a dostaniesz to lub owo; tak samo i ty powiedz do wzburzonej duszy własnej: nie gniewaj się, nie unoś się, nie wrzeszcz, a snadniej pójdzie wszystko po twej myśli. Wyznacz sobie pewne dnie i postanów mocno, że się w nich nie zgniewasz dla żadnej przyczyny. Następnie staraj się wykonać to samo doświadczenie przez jeden lub dwa miesiące, a przekonasz się, że w krótkim czasie tak daleko postąpisz, iż to samo, co cię niegdyś prawie do szału doprowadzało, teraz rozśmieszać cię będzie. Łagodne obyczaje nikomu tyle przyjemności nie sprawiają, ile temu, który je posiada. Dusza spokojna ma tę korzyść, że zawsze jest wesoła, zawsze górą.

 

–––––––––––

 

 

Kardynała Jana Bony Przewodnik do nieba. Przełożył ks. Dr. Jan Bernacki. Tarnów 1900, ss. 99-104.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
PRZEWODNIK DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: