O WIECZNEJ
SZCZĘŚLIWOŚCI
ŚWIĘTYCH
W NIEBIE
ŚW.
ROBERT KARD. BELLARMIN
SI (*)
BISKUP, DOKTOR KOŚCIOŁA
KSIĘGA TRZECIA
O wiecznej
szczęśliwości Świętych
pod obrazem
Domu Bożego
ROZDZIAŁ
SZÓSTY
O pierwszej
części bramy Domu Bożego tj. o wierze (**)
Pozostaje nam tylko brama, przez którą byśmy do tego najszczęśliwszego domu przyjść mogli. Otóż Pan sam w Ewangelii nie tylko nam bramę wskazał, ale też powiedział, że ona jest bardzo ciasna i upomniał nas, abyśmy wejść usiłowali. Zapytany bowiem, "czy mało tych, co mają być zbawieni", odpowiedział: Usiłujcie, abyście weszli przez ciasną furtkę. Bo powiadam wam, że ich wiele będą chcieli wejść, a nie będą mogli. A gdy wnijdzie gospodarz i zamknie drzwi, poczniecie stać na dworze i kołatać we drzwi, mówiąc: Panie, otwórz nam. A odpowiadając rzecze wam: Nie znam was skądeście... Odstąpcie ode mnie wszyscy czyniciele nieprawości. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (1). To mówi Pan, który dość jasno poucza, że brama domu Bożego jest bardzo ciasna, acz sam dom jest bardzo obszerny; i że dla tej ciasności wielu doń nie wejdzie, którzy by chętnie wejść chcieli; a dlatego nie wejdą, że pragnąć będą wprawdzie wejść, ale nie będą usiłowali i nie zechcą cierpieć ucisku.
Wytłumaczmy, dlaczego brama domu tak obszernego jest ciasna? Cztery części zawiera w sobie brama: próg, nadprożnik i dwa boki, tj. cztery kamienie, jeden u spodu, drugi u góry i dwa u boków. Te to części w naszej bramie, znaczą cztery cnoty koniecznie potrzebne, aby kto mógł wejść do domu niebieskiego, a tymi są: wiara, nadzieja, miłość, pokora. Wiara i nadzieja to kamienie boczne, miłość – nadprożnik; pokora to próg, nogami wycierany i wydeptany. Ale wszystkie te kamienie, tj. te cnoty tak są w sobie wąskie, że i same w sobie są wąskie i bramę bardzo ciasną tworzą.
Zacznijmy od wiary. Prawdziwa, tj. katolicka wiara tak jest ciasna, że nikt przez nią wejść nie może, chyba, że sobie duch ludzki gwałt zada i w niewolę się da podbić i związać. To właśnie wyraża św. Paweł w liście drugim do Koryntian: W niewolę podbijając wszelki rozum pod posłuszeństwo Chrystusowe (2). Wiara bowiem katolicka wiele rzeczy do wierzenia podaje, tak dalece przewyższających rozum ludzki, że bardzo trudno zgodzić się na nie; a jednak każe je tak mocno i niezłomnie wierzyć, żeby człowiek gotów był raczej tysiąc razy umrzeć i krew przelać, jak choćby cząstki wiary się zaprzeć. Wielka to ciasność; i dlatego nie dziw, że mało ludzi się przeciśnie. I to jest przyczyną, dlaczego tak wielu przechodzi na stronę mahometan lub heretyków; ci bowiem znieśli ciasność tej bramy, rozszerzyli ją i drzwi na oścież otwarli; ale przez te bramy nie idzie się do żywota, ale na zgubę, według słów Pańskich u Mateusza: Szeroka brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie; a wiele ich jest, którzy przez nią wchodzą (3). Każdy bowiem człowiek już z natury swej pragnie wiedzy, jak pisał Arystoteles na początku metafizyki; dlatego niełatwo przystaje na cudze zdanie, chyba że mu kto albo jasny da dowód, albo przynajmniej do prawdy zbliżony. Doświadczył tego Apostoł Paweł, który acz z daru Bożego i przez naukę i pracę wielkiej nabył wiedzy i mając dar języków, cudownie mówił: jednak gdy opowiadał o zmartwychwstaniu ciał, nie brakło takich, którzy go wyśmiewali i mówili: Cóż wżdy ten słowosiewca mówić będzie? (4). Gdy zaś Chrystusa ukrzyżowanego opowiadał, za głupca uchodził u pogan, a żydzi się zeń gorszyli, jak sam wyznaje w liście pierwszym do Koryntian (5). Stąd też i dawni heretycy, chcąc rozszerzyć ciasną bramę, rozmaite błędy powymyślali. Jedni bowiem znieśli tajemnicę Trójcy Świętej, jak Sabellianie i Arianie, inni – tajemnicę Wcielenia, jak Nestorianie i Eutychianie; inni znowu zmartwychwstanie umarłych, jak Orygeniści i inni. Ale te wszystkie bramy i tysiączne inne, mając ludzi za budowniczych a nie mając fundamentów trwałych, wkrótce runęły, tak, iż zaledwie ich nazwy zostały, i nazw byśmy nawet nie znali, gdybyśmy o nich nie czytali w pismach katolików, którzy przeciw nim walczyli, jak Ireneusza, Filastriusza, Epifaniusza, Augustyna, Teodoreta i innych. Mahometanie, co tak bardzo się rozszerzyli i sektę swą zaprowadzili, prawie wszystko, co jest trudniejsze w wierze chrześcijańskiej, usunęli, jak troistość osób w Bogu, śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego, Wcielenie, Sakramenty pokuty i ołtarza; bo usunąwszy te trudne dogmaty, znieśli wszelkie zapory, a brama w ten sposób rozszerzona niezmierne mnóstwo ludzi przepuszcza.
Heretycy zaś nowszych czasów na inny sposób się wzięli i ową ciasność głównie usunęli, która nie tyle rozumu ile czynów się tyczy. Wiara katolicka uczy, że należy wszystkich grzechów unikać tak, że nawet za próżne słowo trzeba będzie zdać rachunek; a jeśli kto wpadnie w grzech ciężki, trzeba się spowiadać przed kapłanem i przez szczerą skruchę i zadośćuczynienie go zgładzić; że należy wykonywać uczynki dobre, choćby nie wiem jak trudne i przykre, jeśli je władza kościelna nakaże; że na królestwo niebieskie trzeba sobie zasłużyć dobrymi uczynkami jako koronę sprawiedliwości i zapłatę za pracę; że kapłani i zakonnicy powinni być bezżenni; że śluby zakonne mają być zachowane. Te i tym podobne rzeczy, które zanadto wielką ciasnotą się zdawały, tak znieśli heretycy, że szeroką i bardzo przestronną bramę otworzyli. Głosili bowiem, że sama wiara wystarcza i konieczna jest do zbawienia tak, że chrześcijanin, choćby był największymi grzechami obciążony, nie może być potępiony, jeśli wierzy; nadto, że nie potrzeba się spowiadać przed kapłanem, lecz wystarcza spowiadać się przed Bogiem; że nie potrzeba skruchy, wystarczy bowiem jakaś trwoga duszy; nie potrzeba ani uczynków pokutnych ani zadośćuczynienia; wolno kapłanowi pojąć żonę, a zakonnikom i zakonnicom wszystkimi ślubami pogardzać; że władza kościelna nie może zobowiązać poddanych do spełniania uczynków pobożnych. Takimi i tym podobnymi naukami znieśli wszelką ciasność wiary i mniemali, że sobie bardzo szeroką bramę do zbawienia otworzyli, a oni sobie otworzyli szeroką bramę wiodącą na zatracenie i przez nią niezmierną ciżbę ludzi lekkomyślnych za sobą do zguby pociągnęli. Ale i nie wszyscy katolicy ciasnotę bramy pokonywują: bo acz wszystko, czego wiara naucza, wierzą: jednak gdy inaczej żyją jak wiara przykazuje, do tych należą, o których Apostoł mówi, że wyznają iż znają Boga, a uczynkami się zapierają (6), a tym samym od ciasnoty tej bramy uciekają i przez szeroką bramę wchodzą, która prowadzi na zatracenie. A zatem jeśli o wierze mowa, na pytanie uczniów, czy wielu będzie zbawionych, należy odpowiedzieć, że mało, i dlatego starać się trzeba wejść przez ciasną furtkę.
O wiecznej szczęśliwości Świętych w niebie, przez Ks. Roberta Kardynała Bellarmina T. J., Z łacińskiego na język polski przełożył Ks. Kazimierz Riedl T. J., Kraków 1896, ss. 138-144. (Z serii: POBOŻNE KSIĄŻKI DLA WIERNYCH KAŻDEGO STANU. TOM LXI). (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; przypisy nienumerowane od red. Ultra montes).
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
Facultas Reverendi Patris Provincialis.
Ego Gaspar Szczepkowski, Praepositus Provincialis Provinciae Galicianae Societatis Jesu, potestate ad hoc mihi facta ab Adm. Rev. Patre Ludovico Martin, ejusdem Societatis Praeposito Generali, facultatem concedo, ut opus, cui titulus: "O wiecznej szczęśliwości Świętych w niebie przez ks. Roberta Kardynała Bellarmina T. J., z łacińskiego na język polski przełożył ks. Kazimierz Riedl T. J." a deputatis censoribus rite recognitum atque approbatum, typis mandetur, si iis, ad quos spectat, videbitur.
(L. S.)
† Jan
Przypisy:
(1) Łk. 13, 23-25; 27 i 28.
(2) II Kor. 10, 5.
(3) Mt. 7, 13.
(4) Dz. Ap. 17, 18.
(5) I Kor. 1, 18. 23.
(6) Tyt. 1, 16.
(*) Nota o autorze: "Św. Robert Bellarmin (Robertus), Biskup, Wyznawca, Doktor Kościoła; – święto 13 maja. Syn Wincentego Bellarmino i Cyntii z Cervinich, siostry papieża Marcelego II, przyszedł na świat w r. 1542 w Montepulciano (Toskania). Rodzina ta szlachecka nie posiadała większego majątku, przy tym obarczona była dwanaściorgiem dzieci. Robert odznaczał się niezwykłymi zdolnościami, toteż chlubnie ukończył studia w kolegium jezuickim rodzinnego miasta i w r. 1560 wstąpił w Rzymie do nowicjatu tegoż zakonu. Teologii słuchał w Padwie i Lowanium, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie w r. 1570, po czym został kaznodzieją i profesorem uniwersytetu lowańskiego. W r. 1576 objął katedrę "kontrowersyj" w kolegium rzymskim, i tu przez 11 następnych lat wykładał wobec przedstawicieli różnych narodów obronę prawd wiary, zaczepianych przez protestantów. Jako przyboczny teolog, towarzyszył kardynałowi Gaetano w r. 1589–90 do Paryża. Powróciwszy, był ojcem duchownym kolegium rzymskiego i w tym czasie kierownikiem duchownym św. Alojzego [Gonzagi], którego też przygotował na drogę wieczności. Przez 3 lata zarządzał neapolitańską prowincją zakonną; odwołany z woli papieża, powrócił by pracować w kongregacjach rzymskich. W r. 1599 otrzymał kapelusz kardynalski, w r. 1602 stolicę arcybiskupią w Kapui. Po śmierci Klemensa VIII i Leona XI o mało nie został obrany papieżem. Z woli Pawła V zrezygnował z arcybiskupstwa, by cały czas poświęcić pracy w kongregacjach. Umarł 17 września r. 1621. Proces beatyfikacyjny ciągnął się głównie z powodu trudności natury politycznej przez blisko 300 lat, tak że beatyfikacja nastąpiła dopiero w r. 1923, kanonizacja w r. 1930, a w r. 1931 Bellarmin ogłoszony został doktorem Kościoła. Zwłoki spoczywają w kościele Al Gesu w Rzymie. Święto jego obchodzi się 13 maja (rocznica beatyfikacji). Robert Bellarmin to jeden z wielkich uczonych Kościoła, umysł jasny, świetny wykładowca, znawca całej współczesnej literatury religijnej, zarówno katolickiej jak i protestanckiej. Jego "Dysputy i kontrowersje o spornych kwestiach wiary chrześcijańskiej", wydane w 4 wielkich tomach, tłumaczone na różne języki, są po dziś dzień najpełniejszą obroną nauki katolickiej. Dwa dalsze dzieła "Katechizm większy i mniejszy", wydawane wciąż jeszcze, tłumaczone na 60 języków, nie straciły nic na wartości. Ze słynnym jezuitą Salmeronem pracował nad wydaniem "Komentarza do Pisma świętego". Był też autorem wielu tomów kazań oraz znanych jeszcze dziś dzieł ascetycznych "O wiecznym szczęściu świętych", "O sztuce dobrego umierania", "O wstępowaniu duszy do Boga", "O wzdychaniu gołębicy", "O siedmiu słowach Chrystusa". Przy całej olbrzymiej wiedzy i powadze, jaką się cieszył, był zadziwiająco pokorny. Surowy i bezwzględny dla siebie, pełen miłości dla bliźnich, zwłaszcza ubogich, oddany całą duszą Chrystusowi i Kościołowi". – Biskup Karol Radoński, Święci i Błogosławieni Kościoła Katolickiego. Encyklopedia Hagiograficzna. Warszawa – Poznań – Lublin [1947], ss. 407-408.
(**) Por. tekst oryginalny: S. Robertus Card. Bellarminus SI, De prima parte portae domus Dei, quae est fides.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006