KATOLICYZM I PROTESTANTYZM

 

w stosunku do

 

CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ

 

KS. JAKUB BALMES

 

PRZEŁOŻYŁ

 

KSIĄDZ STANISŁAW PUSZET

 

WIKARIUSZ KOŚCIOŁA ARCHIKATEDRALNEGO WE LWOWIE

 

––––––––

 

Rozdział XI

 

CYWILIZACJA ODPYCHA INSTYNKTOWO POZYTYWNE PROTESTANTYZMU ZASADY

 

Najlepszym dowodem słabości protestantyzmu jako pewnej szkoły i doktryny, jest nader mały wpływ, jaki pozytywna jego nauka wywarła na europejską cywilizację. Jego pozytywną nauką nazywam tę, którą ustalić chciał dogmat własny, w rozróżnieniu od jego nauk, które negatywnymi nazwać by można, nie są bowiem czym innym, jak przeczeniem powagi. Pod tym ostatnim względem sprzyjała protestantyzmowi niedbałość wrodzona duchowi ludzkiemu; lecz nauki pozytywne pozbawione tej pomocy znikły wraz ze swymi twórcami i poszły w niepamięć. Jeśli się coś z chrystianizmu zachowało między protestantami, to tyle tylko, co niezbędnym było, by cywilizacja nie straciła do szczętu swej natury i charakteru, i dlatego też doktryny, dążące bezpośrednio do skrzywienia natury tej cywilizacji, zostały przez nią odepchnięte, lepiej powiem, wzgardzone.

 

Pod tym względem istnieje fakt godny uwagi, a przez nikogo dotąd nie poruszony, a tym jest to, co się stało z nauką pierwszych nowatorów o wolnej woli. Rzecz to wiadoma, że jednym z najgłówniejszych błędów Lutra i Kalwina było zaprzeczenie wolnej woli; w ich dziełach błąd ten znajdziemy. Czyż nie powinna była nauka ta znaleźć wiary u protestantów, i wiernie przez nich być zachowywaną, jak to zwykle dzieje się z błędami, które sektom za punkt wyjścia służą? Zdawałoby się przeto, że w narodach, w łono których protestantyzm swoje korzenie zapuścił, ta fatalizmu nauka winna była potężny wpływ wywrzeć na prawodawstwo. Rzecz dziwna! to się nie stało! Odepchnęły ją obyczaje chrześcijańskie, prawodawstwo nie wzięło jej za podstawę, cywilizacja nie dopuściła, by nad nią zapanowała i nią kierowała zasada podkopująca moralności podstawy, zasada, która zastosowana do obyczajów i praw, byłaby wprowadziła na miejsce europejskiego poczucia godności, upodlenie muzułmańskich ludów.

 

Bez wątpienia niektóre jednostki zostały obałamucone przez tę opłakania godną naukę, kilka mniej lub więcej silnych sekt ją powtórzyło, nie można też przeczyć, że moralność niektórych narodów silne od niej otrzymała ciosy. Lecz równie rzeczą jest pewną, że ogół tej wielkiej europejskiej rodziny, rządy, trybunały, administracja, prawodawstwo, umiejętności, obyczaje, zamknęły swe uszy na tę ohydną Lutra naukę. Europa nie mogła przyjąć nauki, która człowieka z wolnej jego woli obdziera, z Boga sprawcę grzechu czyni, jako tyrana Go przedstawia, twierdząc, że przykazania Jego są niewykonalne, nauki, która w potworny sposób miesza pojęcia dobrego i złego, wszelkiego bodźca pozbawia cnotę, głosząc, że do zbawienia wystarcza wiara a wszystkie sprawiedliwych uczynki, grzechami są.

 

Rozum, zmysł zdrowy, obyczaje, stanęły po stronie katolicyzmu. Nawet ludy, które w teorii chwyciły się tej nauki, w praktyce jednak zgodnie ją odrzuciły. Nauka katolicka zanadto głęboko w tym punkcie swoje wycisnęła znamię, zanadto potężnie wyrobiła w łonie społeczeństw instynkt cywilizacyjny. Tak to Kościół odrzucając błędy przez protestantyzm głoszone, uchronił społeczeństwo od upodlenia. Stawił on zaporę dla despotyzmu, która wszędzie się trzyma, gdzie uczucie godności jeszcze nie zginęło, położył tamę demoralizacji, która musi wszędzie wziąć górę, gdzie człowiek ślepą koniecznością prowadzonym się czuje, uchronił on wreszcie ducha ludzkiego od niemocy, w jaką popaść by musiał, pozbawiony władzy kierowania sobą samym i możności wpływania na bieg wypadków. Potępiając błędy Lutra, będące niejako zawiązkiem rodzącego się protestantyzmu, Papież rzucił głos trwogi przeciw wtargnięciu barbarzyństwa w dziedzinę idei i uratował moralność, prawa, porządek publiczny i społeczeństwo.

 

Utrzymując uczucie wolności w świątyni sumienia, Watykan uchronił godność człowieka. Walcząc przeciwko protestantyzmu ideom, broniąc świętego skarbu, powierzonego sobie przez Boskiego Mistrza, katedra rzymska skrzydłami anioła stróża osłoniła przyszłość cywilizacji.

 

O niech nad tymi prawdami głęboko się zastanowią, niech je zrozumieć zechcą ci, co o dysputach religijnych mówią z obojętnością, z udanym szyderstwem i politowaniem, jakby tu tylko o szkolne drobiazgi chodziło. Ludy nie tylko chlebem żyją; potrzebują one nadto idei i zasad, co stanowią pokarm duchowny i dają im wielkość, siłę, sprężystość, albo przeciwnie je osłabiają, skazują na nicestwo i upodlenie. Rzućcie okiem na postać tej ziemi, przejdźcie epoki historii, wiek porównajcie z wiekiem, narody z narodami, a zobaczycie, że Kościół tak wielką do zasadniczych prawd swoich przywiązując wagę, odpychając wszelkie ugody mu uwłaczające, więcej niż ktokolwiek okazał się tą regułą przejętym, że prawda winna być świata królową, że od pojęć zawisły czyny, że z poruszeniem tych wielkich zadań, porusza się zarazem sprawę ludzkich przeznaczeń.

 

Zbierzmy to, o czym mówiliśmy. Zasadnicza podstawa protestantyzmu jest pierwiastkiem rozkładowym, to jest przyczyną, że tenże ustawicznie się zmienia i coraz więcej sam w sobie się rozsypuje. Jako osobna religia on już nie istnieje, nie posiada bowiem własnego dogmatu, żadnego dodatniego charakteru, żadnej hierarchii, nic, co koniecznym jest do utworzenia bytu. Protestantyzm jest prawdziwą negacją. Jeśli się w nim znajduje coś, co by można nazwać dodatnim, to są już tylko resztki, ruiny, a i to pozbawione siły, działania i pierwiastka życia. Nie pokaże nam budowy, własnymi wzniesionej rękami, nie zdoła tak, jak katolicyzm, stanąwszy koło dzieł wielkich, powiedzieć: "To moje!".

 

Jak długo trwał fanatyzm sekciarski, jak długo gorzał płomień przez zapalczywe mowy i deklamacje wzniecony, podżegany przez zbieg smutnych okoliczności, protestantyzm rozwijał pewną siłę, która choć znakiem pełni życia nie była, świadczyła przynajmniej o gorączce szału. Epoka ta jednak minęła, wpływ czasu rozwiał pierwiastki żywiące ten pożar, a wszelkie usiłowania, by dać reformie piętno dzieła Bożego, nie zdołały ukryć tego, czym ona w rzeczywistości była, owocem namiętności ludzkich. Starania czynione już nie zwiodą nikogo. To co w nim widzimy obecnie, nie jest już protestantyzmem żywym, to fałszywa filozofia, może polityka, a nieraz i brudny interes, ukrywający się pod płaszczykiem celów politycznych.

 

Każdy wie dobrze, że protestantyzm potężnym był do wzniecenia zaburzeń, wywołania rozdziału i rozprzężenia w społeczeństwach. Z tego łożyska wyschniętego potoku zbierają teraz resztki mętnej wody, a ze świadomością, że w niej jest trucizna, podają ją bez wahania ludom w kubku pozłacanym.

 

Lecz na próżno walczy człowiek przeciw Wszechmocnemu! Bóg nie opuści dzieła swojego. Na przekór tym usiłowaniom, by dzieło Boże małpować, człowiek nie zatraci w sobie odwiecznych znamion, które błąd odróżniają od prawdy. Prawda sama w sobie jest silną i żywotną; będąc całością stosunków łączących między sobą jednostki, wiąże się ona z nimi tak silnie, że ani usiłowania człowieka, ani przewroty wywołane biegiem czasu zniszczyć jej nie zdołają. Błąd przeciwnie krzewi się na nieprawnie sobie przywłaszczonym gruncie prawdy, jako owe zeschłe gałęzie, co z pnia już soków nie czerpiąc, pozbawione zieloności, służą tylko na to, by człowiekowi drogę tamować.

 

Pozory, szumne słowa, zwodnicze frazesy, niechaj nas przeto nie łudzą. Prawda działa otwarcie i skromnie, bo jest czystą i silną. Błąd jest pełen podstępu i dumy, bo jest fałszywym i słabym. Prawda podobną jest do prawdziwie pięknej kobiety, która świadoma własnej piękności, gardzi ozdób przesadą; błąd przeciwnie się maluje, stroi we wdzięki fałszywe, a tylko wtenczas ma siłę, gdy staje się duszą frakcji, lub wznosi chorągiew stronnictwa.

 

–––––––––––

 

 

Katolicyzm i protestantyzm w stosunku do cywilizacji europejskiej, przez J. Balmesa, za pozwoleniem właściciela dzieła przełożył Ksiądz Stanisław Puszet, Wikariusz kościoła Archikatedralnego we Lwowie. Tom I. Lwów. Nakładem tłómacza i Alexandra Vogla. Z DRUKARNI ZAKŁADU NARODOWEGO IMIENIA OSSOLIŃSKICH pod bezpośrednim zarządem uprzywilejowanego dzierżawcy Alexandra Vogla. 1873, ss. 112-116.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2012

Powrót do spisu treści dzieła ks. J. Balmesa pt.
Katolicyzm i protestantyzm
w stosunku do cywilizacji europejskiej

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: