Przegląd Tygodniowy i apostazja ks. Campello

 

"PRZEGLĄD KATOLICKI"

 

–––––

 

Taki fakt jak apostazja księdza katolickiego, nie mógł dla Przeglądu Tygodniowego przejść bez odpowiedniej uroczystości. W szpaltach swoich urządził on z tego powodu wesołe dla swoich czytelników widowisko. Z rozmachem bawiącego cyrkową publiczność męża, wywinął on kilka koziołków, pokręcił się trochę na jednej nodze, a na zakończenie powiedział nam impertynencję i pięścią pogroził w stronę Kościoła. Oto ów festyn Przeglądu Tygodniowego (w nr. 41):

 

"Oj cieszyli się panowie ultramontanie, cieszyli, gdy im się udało, opanowawszy zawczasu umysły kobiet, dozorujących Litrégo w jego ostatniej chorobie, już nad pozbawionym woli i prawie konającym, formę chrztu dopełnić i religijnych innych obrządków. (Jak się rzecz miała z tym nawróceniem, podaliśmy w swoim czasie; tu tylko zwracamy uwagę, że Przegl. Tygodniowy wielce czci kobietę w emancypantkach różnego rodzaju, ale kobieta chrześcijanka, zasługuje u niego tylko na wzgardę i lekceważenie (Przyp. Red.)). Wet za wet oddając, liberalni powinni uroczyście obchodzić apostazję hr. Henryka Campello, hrabiego i kanonika kapituły Ś-go Piotra w Rzymie, który z zapalonego obrońcy władz świeckich i najgorliwszego przyjaciela jezuitów, został od jednego zamachu... protestantem. – Ten odstępstwo swoje motywuje szeroko i dosadnie – opowiadając, że długo rozmyślał, nim się na krok stanowczy odważył, że jednak miłość kraju, prawdy, religii samej, zmusiła go do głośnego wyparcia się koterii, która dziś kościołem rządzi i w jego przemawia imieniu. – My jednak nie wysławiamy tej rewokacji, a bracia nasi po piórze, ziomkowie apostaty zrobili nawet uwagę, że w interesie własnej godności, hrabia powinien był troszkę ciszej z sumieniem własnym się borykać i akt przejścia na łono reformowanego kościoła, jako czysty prywatny, w prywatnym kółku przyjaciół swoich i bez reklamatorskiej trąby odbyć. Wprawdzie kardynał Boromeo był mocno wzruszony, gdy się dowiedział z listu do niego pisanego, że zajścia z Curcim, że nastawanie na jedność włoską, oburzyły do głębi duszy hrabiego kanonika. Ale co na tej deklaracji i na tym wzruszeniu zyska sprawa cywilizacji? Chyba tyle, iż świat przekonał się po raz tysiączny, że ultramontanie zawsze jednaką wojują bronią. Przed apostazją ksiądz Campello, uznawany był za męża nauki głębokiej, moralności budującej, za naczynie wybrane wszystkich cnót i przymiotów, po apostazji ta sama partia i dzienniki te same, robią go pospolitym warchołem i pospolitym umizgusem, który dla spódniczki zapomniał się i głupstwo palnął. No i cóżby na to powiedział np. Przegląd Katolicki, gdybyśmy, dostawszy wiadomość o chrzcie Litrégo, zaczęli wymyślać na jego słownik i urągać sobie z tłumaczenia Boskiej Komedii?! Powiedziałby i nie omieszkał powiedzieć, że mamy dwie miary do ocenienia jednego i tego samego człowieka. Więc i nam pozwólcie zaznaczyć waszą niekonsekwencję i powiedzieć, że albo hrabia ksiądz był bezbożnikiem i filutem przed rewokacją, albo do dziś dnia jest cnotliwym i zacnym człowiekiem. I w tym wypadku i w tamtym – krzyki wasze nie są na miejscu, Czy prawda?".

 

Otóż nieprawda. Nasze uwagi, które Przegl. Tyg. nazywa "krzykami", były bardzo na miejscu. Nie na miejscu jest tylko naigrawanie się nad nami Przeglądu Tygodniowego z powodu apostazji Campella. Nikt bowiem nigdzie nie wychwalał Campella jako "męża nauki głębokiej, moralności budującej", jako "naczynie wybrane wszystkich cnót i przymiotów".

 

Osservatore Romano, dziennik mający w tym względzie niezaprzeczenie najlepsze wiadomości, podaje w swoim nr. 217 z 23 września, że władze kościelne już od dość dawnego czasu, nie ustawały w surowych napomnieniach dla tego księdza, odjęto mu także nawet tak skromny urząd, jakim jest zarząd szkoły elementarnej, której początkowo był przełożonym. Za każdym napomnieniem oświadczał on o swoim postanowieniu poprawy i o swoim do Kościoła przywiązaniu. Gdy jednak pokazało się, że obietnice poprawy były czcze, a zapewniania o wierności Kościołowi obłudne, został wezwany 14 września do oficjalatu. Na urzędowne napomnienie, odpierał z oburzeniem, jako potwarczy wymysł nieprzyjaciół, podejrzenie o jego wierze, lecz przewidując niechybne kary kościelne, jakie nań spaść miały, tegoż samego jeszcze dnia wieczorem spełnił haniebny i świętokradzki akt buntu przeciwko Kościołowi.

 

A jeżeli Przeglądowi Tygodniowemu relacja ta wydaje się podejrzaną, niech posłucha co mówią jego bracia po myśli, tylko szczersi od niego i lepiej poinformowani. Oto głosy liberalistowskich dzienników włoskich:

 

"Nie wczoraj Campello porzucił w duchu swoją stallę i swoją prebendę, pisze dziennik Capitan Fracassa z d. 15 września; siedem lat temu już pewno będzie, jak exkanonik nie miał mszy i nie golił sobie tonsury. Lubił się stroić w złote łańcuszki i pierścionki, których używał ubrany nawet po kapłańsku. Z powodzeniem praktykował spirytyzm i bardzo zabiegał o to, aby go panie poczytywały za miłego dżentelmena, a szczytem szczęścia było dla niego, gdy świeckie ubranie swoje uzupełniał sztucznymi bokobrodami i wąsami, które ustawicznie pomuskiwał i zakręcał. Okoliczności popchnęły go do czytania Straussa, Renana, Döllingera. Stąd powstały jego wątpliwości i mania polemik religijnych. Zamyślał w jednym tomie przedstawić to, co nazywał swoją nową wiarą, i pisał, pisał tyle, że wnet po wyjściu z Kościoła pokaże się apologia, książka teologiczno-polemiczno-religijno-polityczna".

 

Gazzetta d'Italia z tegoż dnia, mówi więcej jeszcze: "W 1872 r. Campello zaczął wizytować księżnę W... Austriaczkę czy Niemkę, w której domu odbywały się konferencje religijne, i na których bywał inny jeszcze ksiądz rzymski, niewiadomego nam nazwiska. Odtąd Campello został innym człowiekiem; a jego życie i sposób wyrażania się, dawały jasno do zrozumienia, że całkowicie zmieniły się jego pojęcia. Wieczorami często widywaliśmy go ubranego jak dandysa po elegancku. I tutaj sprawdza się owo znane: cherchez la femme. Nie wchodząc w szczegóły tyczące sekretów osobistych, ograniczamy się tu na zapewnieniu, że Campello szalenie kochał się w młodej jednej dziewczynie, która mu wypłacała wzajemnością, i że zapewne niezadługo ujrzymy go wstępującym w stan małżeński (1)".

 

Taki to człowiek odpadł od Kościoła. "Wyszedł z owczarni, jak powiada o takich odstępcach św. Hieronim, aby publicznie pokłonić się temu, co wprzód czcił wewnętrznie". Apostazja takich ludzi, nie może przynosić szkody wierze; są to, jak się trafnie wyraża Tertulian, plewy, po których odwianiu pozostaje czyste ziarno "w stodole Bożej". Ale gdzie Przegląd Tygodniowy wyczytał, że chwalono kiedy tę plewę lichą. Owszem, świadectwa powyżej przytoczone mówią wręcz co innego. Próżna była tedy jego radość, próżne jego koziołki i jego z nas wyśmiewania się.

 

–––––––––––

 

 

Artykuł z czasopisma "Przegląd Katolicki". Rok dziewiętnasty, Warszawa 1881, nr 43. Dnia 27 października 1881 r., ss. 697-698. (a)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

Przypisy:

(1) Korespondent rzymski, Gazety Warszawskiej podaje, że tą przyszłą jego jest Rosjanka.

 

(a) Por. 1) "Przegląd Katolicki", a) Św. Tomasz z Akwinu i jego nauka. b) Jakie jest według św. Tomasza stanowisko w społeczności, należne przeciwnikom wiary chrześcijańskiej? c) Od teatru do apostazji. Odstępstwo Karola.

 

2) Ks. Jan Nepomucen Opieliński, a) Apostaci, heretycy i schizmatycy a inni grzesznicy. b) Co to jest ekskomunika?

 

3) Ks. Ignacy Grabowski, Prawo kanoniczne. O występkach przeciw wierze i jedności kościelnej.

 

(Przyp. red. Ultra montes).

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXIV, Kraków 2014

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: