USTAWY DUCHOWE

 

O. JAN TAULER OP

 

–––––––

 

ROZDZIAŁ XXXIII

 

Rozmyślanie duchowe

 

O jak pragnę tego szczęścia, by w moim sercu wszechmogący Bóg Ojciec zrodził swego Syna, tak, jak "z żywota przed jutrzenką zrodził Go" (Ps. CIX, 3). O jak pragnę by to dzieło Pańskie odnawiało się w każdej godzinie mego życia.

 

Cóż mam czynić? Oto czuwać gorliwie nad sobą, tak zewnętrznie jak wewnętrznie, myśleć, że Bóg wszystkowiedzący jest ustawicznie przede mną, że żaden czyn, żadne słowo, żadna myśl, żadne wzruszenie moje nie uchodzi Jego wiedzy, że każde osądzone natychmiast pociąga za sobą wyrok sprawiedliwości, lub łaskę miłosierdzia. Muszę oczyścić duszę od ziemskich znikomych wpływów i postaci, bym mógł Panu memu "ukazać wieczernik wielki usłany i tam nagotować Mu" (Mk XIV, 15). Do takiej czystości, która by godną była zstąpienia Jezusa Chrystusa, nie wzniosę się jeśli nie upokorzę, nie umartwię, nie zniszczę w sobie człowieka zmysłowego ze wszystkim jego przywiązaniem do rzeczy stworzonych. A zatem będę odtąd karcił zmysły moje, nie będę powolnym naturze w jej pożądliwościach i wymysłach; w każdej okoliczności będę ją poskramiał, bądź to w pożywieniu, bądź w spoczynku, bądź w zabawach, bądź w zatrudnieniach, bądź w rozrywkach moich niewinnych. Bodaj bym mógł tak mało dbać o zmysłowe potrzeby i o pożądanie natury, jakobym był umarłym, stosownie do słów św. Pawła: "Jesteśmy z Chrystusem pospołu pogrzebani w śmierć przez chrzest: aby jako Chrystus wstał z martwych przez chwałę Ojcowską, tak i my żebyśmy w nowości żywota chodzili" (Rzym. VI, 4). Bodajby się duch mój umiał unosić ponad doczesną kurzawę i ulatywać prosto przed tron Boga, "jedno tego co nazad jest zapominając, a do tego co wprzód, wyciągając się" (Filip. III, 13). Szukać będę Boga całymi siłami i całą duszą, wyznając z uniżoną pokorą, iż On wyższym jest nad wszystko w świecie. Rzucę się w proch przed Pana, nie pamiętając o niczym innym tylko o Nim jednym, a nie zastanowię się ani nad otrzymanymi już łaskami, ani nad tymi, które by jeszcze spadać na mnie mogły ani nad stosunkami duszy mojej do Boga. Tylko Jego nieskończoność i moje nicestwo mieć będę przed oczyma. Mój Boże i Panie! własnego dobra nie chcę szukać: tylko Twojej chwały i spełnienia świętej Twojej woli.

 

Jednak abym wytrwał w tym usposobieniu, wiem że się muszę poddać zupełnie prowadzeniu Boga, modląc się żarliwie by mną raczył kierować. Żaden sposób metodyczny, który bym mógł obrać dziś a jutro odmienić, nie może być dostatecznym. Żadnego więc nie obieram sobie, ale gotów na każde skinienie Pana, starać się będę, by we mnie królował w zupełności.

 

A przepisane dzieła, bądź to wolą Kościoła, bądź powinnością, jakże będę wykonywał? Oto nie szukając w nich własnej chwały, ani nie przykładając do nich upodobania własnej woli. Przy modlitwach pomnę na słowa Ewangelii św. "A modląc się nie mówcie wiele. Wnijdź do komory swojej a zawarłszy drzwi módl się Ojcu twemu w skrytości" (Mt. VI, 7. 6). Będę się strzegł długiego snu a skoro się obudzę, wstanę natychmiast z upokorzeniem, że mnie niedołęstwo natury zmusiło tyle godzin spędzić bez pamięci o Bogu. Wzniosę serce do Niego z wdzięcznością i bojaźnią, wzmocnię się znakiem krzyża świętego i zatopię się jak najprędzej i jak najgłębiej w niezmierzonej głębokości Bóstwa: postawę ciała tę przełożę, która mi najmniej przeszkadza w kontemplacji: jeśli więc klęczenie przerywa mi myśli, będę stać, a jeżeli siedząc najlepiej zapomnę o cielesności, będę siedzieć.

 

Wierzę temu co piszą światli mężowie, iż człowiek gdy w duchu z Bogiem jest połączony, może śmiało dla zatopienia się w Bogu opuścić zwyczajne swoje modlitwy i duchowne ćwiczenia. Albowiem zatopienie się jest właśnie celem, do którego modlitwy i ćwiczenia doprowadzić nas mają. Do tak szczytnego rozmyślania obrał Kościół trzy różne pory nocne, jedna wieczorem, druga o północy, trzecia przed wschodem słońca. Kto więc pragnie dostąpić najwyższej duchowości, powinien w tych godzinach umartwiać ciało a ducha unosić ku Bogu. Ewangelia św. powiada: "Czuwajcież tedy: albowiem nie wiecie której godziny wasz Pan przyjdzie" (Mt. XXIV, 42). I zaprawdę kto się żarliwie trzyma takiego porządku, może mieć nadzieję Boskiego objawienia, przez które bierze sposobność otrzymania łaski największej, źródła wszelakiej świętości.

 

W każdej godzinie dnia powinniśmy mieć uwagę ku Bogu zwróconą, nie dawać uczuciom unosić się za jakimi bądź ponętami, lecz zesforować je pod prawy rozsądek. Trzeba też przed każdym czynem, przed każdym słowem wejść w siebie, zbadać czyli na nie zezwala sumienie, a to wszystko co dla sumienia poświęcamy, albo dla sumienia czynimy, uważać można jako służbę Boską.

 

Przy jedzeniu pamiętajmy o Przenajświętszym Sakramencie pożywienia duszy naszej. Nie szukajmy przyjemności w potrawach ani w napojach, lecz jedynie zadośćuczynienia potrzebom cielesnym. Żałujmy przy tym niedołężności naszej natury i twardości naszego serca, gdy więcej nierównie obchodzi nas żywienie ciała podłym pokarmem, aniżeli żywienie duszy pokarmem aniołów! Uświęcając uczty odnoszeniem wszystkiego do Boga, podnośmy się w tym także do wyższego stopnia duchowości i uszlachetniajmy powszednie życie nasze aktami adoracji.

 

Gdy takim postępowaniem zasłużymy na najwyższą łaskę, którą jest zstąpienie Jezusa Chrystusa do dusz naszych, wówczas nabędziemy cnót przedniejszych, z których pierwszą jest pogarda ku zewnętrznemu życiu, nie dbanie o wygody ciała i zmysłów, wstręt do przyjemności znikomych. Wskutek tego nie pnie się człowiek do honorów, nie troszczy się o dobra życia doczesnego, zostaje nieczułym na wykwintność potraw i napojów, nie zna miękkości obyczajów; fawor ludzi i tychże niechęć, kochanie i nienawiść, pochwała i nagana, bogactwo i niedostatek, staną mu się obojętnymi i będzie mógł mówić z Apostołem: "Nauczyłem się ja przestawać w czymem jest. Umiem i uniżać się, umiem i obfitować... i nasyconym być, łaknąć i obfitować, i niedostatek cierpieć. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Filip. IV, 11-13).

 

Drugą cnotą jest coraz doskonalsze zbliżenie się do Boga w duchu. Bóg zajmie duszę bardziej aniżeli przedmioty zajmować mogą zmysły, a duch nabędzie iż tak powiem przeświadczenia Boga.

 

Trzecią cnotą jest niezachwiana spokojność umysłu, przedsmak wiekuistej swobody. Tej spokojności nic człowieka nie pozbawi: może wszystko runąć i ginąć wkoło niego, on wytrwa nieporuszony i zajęty cały kontemplacją Bóstwa i chęcią poznawania woli Boskiej.

 

Czwartą cnotą jest poznanie doskonałe swoich potrzeb tak zewnętrznych jak wewnętrznych i światłość w pojmowaniu wykazująca dobitnie w każdej okoliczności, czy źródłem skłonności, wzruszeń i myśli jest łaska lub natura. Zabłysną także rozumowi wielkie a tajne prawdy, których własnymi siłami nie byłby nawet spostrzegł.

 

Piątym darem jest, gdy w duszy wybranej Ojciec zrodzi Słowo wiekuiste. Komu ta łaska dana będzie, ten poczuje w duchu wzruszenie, uniesienie i niewymowną pełność; poczuje rozkosz niezrównaną głębokiego i wiekuistego spoczynku, daleko od gwaru i kurzawy doczesnego stworzenia. Obrzydnie mu wszystko co od Boga nie płynie, co nie powraca do Boga; a on sam przemieni się w całym swym jestestwie, przyłączając się wolą i sercem do wiecznotrwałej generacji odbywającej się w skrytościach duszy. Mnogość zniknie, a jedność owładnie człowieka.

 

Prorokuje Izajasz: "Widziałem Pana siedzącego na stolicy wysokiej i wyniosłej: a to co pod Nim było napełniało kościół. Serafini stali nad Nim: sześć skrzydeł miał jeden a sześć skrzydeł drugi: dwoma zakrywali oblicze Jego, a dwoma zakrywali nogi Jego, a dwoma latali. I wołali jeden do drugiego i mówili: Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów; pełna jest wszystka ziemia chwały Jego" (VI, 1-3).

 

Wyobrażają Serafini dusze pałające miłością Boga, które się sześcioma skrzydłami unoszą.

 

Jedno przedstawia wstręt i pogardę dla świata i światowych rozkoszy.

 

Drugie przedstawia miłość żarliwą wiekuistych skarbów.

 

Trzecie oznacza zaprzanie się samego siebie.

 

Czwarte czystość sumienia.

 

Piąte nieustanne poddanie się woli Boskiej.

 

Szóste tęsknotę do oswobodzenia się ze wszystkich więzów doczesnych.

 

Na tych skrzydłach ulatuje dusza miłością pałająca i wznosząc się do anielskich chórów śpiewa: "Święty Ojciec wszechmogący, Święty Syn, Mądrość nieskończona, Święty Duch Ojca i Syna w ich miłości i łasce". Uniesiona ponad czasy, umarła rozkoszom, obca sobie, miłująca gorąco swego Stwórcę, dusza podobną się staje w tym do Serafinów; jej się udziela światłość wiekuista, z nią się łączy istota Najwyższego, a żarem miłowania jakoby rozsuta, zatapia się i rozpływa w nieskończonościach Bóstwa. Ojcze nasz, któryś jest w Niebie, Ty, którego wolą nasze zbawienie, obdarz nas świętą Twą łaską, byśmy wszyscy takiej świętości dostąpili. Amen.

 

O. Jan Tauler OP

 

–––––––––

 

 

Jana Taulera zakonu św. Dominika Ustawy duchowe, dzieło z XIV wieku. Tłumaczenie polskie przejrzał i wydał ks. Z. Golian. W Krakowie 1852, ss. 302-310.

 

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

Powrót do spisu treści dzieła o. Jana Taulera OP pt.

USTAWY DUCHOWE

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: