–––––––
ROZDZIAŁ XXVIII
Postęp w życiu duchowym objawia się tym, iż człowiek stara się coraz wierniej naśladować Jezusa Chrystusa i z Nim ducha swojego połączyć. Przeto odrywa się jak najzupełniej od rzeczy nieistniejących w Bogu, odosobnia duszę swą od doczesnych wpływów i całą energię woli kieruje do zupełnego i nierozdzielnego połączenia się z Bogiem. Jednak to wszystko będzie na próżno, jeśli Bóg nie raczy zesłać swej łaski: bo możesz wprawdzie chcieć nawrócenia twej duszy, ale jeden tylko Bóg może to dokonać. On to zstąpi w głąb twojego serca i wyniesie cię tak potężnie ponad moc natury, iż na Jego łonie zdołasz spocząć.
Miej więc zwyczaj skupiać się w sobie, rozmyślać nad sobą, uważać na wszelką jasność światła prawdziwego. Usłyszysz w tym głos Ducha Świętego, poczujesz pochodzące od Niego wzruszenie, za którym pójdziesz jak najśpieszniej. Duch Święty namawia, nagli, porywa bezustannie tych, którzy Mu są oddani, ale człowiek zmysłowy i roztargniony zewnętrznymi sprawami, głosu wewnętrznego nie słyszy. Duch Święty zachęca nas do ubóstwa, do czystości, do prostoty, do cichości, gdy przeciwnie świat i pan świata, zmysłowość i natura, potrącają nas do roztargnień, do zewnętrznych próżnych zajęć i do niepokojów. Na to baczyć masz starannie chcąc poznać czyli Bóg jest w tobie: a trwając w rozmyślaniu gotować Panu coraz czyściejszą drogę do twojego serca, bo serce twe jest przybytkiem Boga, "albowiem oto królestwo Boże w was jest" (Łk. XVII, 21).
Niechaj się więc nikt nie śmie skarżyć, że Bóg nic dla niego nie czyni, że go nie przywołuje do siebie, że mu się nie daje czuć w głębi serca: Mógłżeby się kto skarżyć na ubóstwo, jeśliby mu było wskazanym miejsce ukrytego skarbu? Mógłżeby kto żalić się na ciemność, jeżeli sam zasłania najstaranniej a nawet uszczęśliwiony, wszystkie w domu swoim okna? O tym to pisze św. Augustyn. "Błądziłem jako owca błędna gdym szukał zewnątrz siebie tego co we mnie jest. Goniłem za Tobą wielki Boże, po ulicach i po rynkach, tej to obszernej rzeszy światowej, a nie mogłem Cię znaleźć, bom Cię źle szukał i nie znał miejsca Twojego. Jesteś we mnie a ja szukałem Cię zewnętrznie. Jesteś bliskim a ja patrzałem w odległość. Gdybym był od razu udał się do prawego miejsca, byłbym Cię ujrzał natychmiast". A w drugim miejscu: "Zbyt późno począłem Cię miłować. Prawda zawsze nowa i zawsze dawna! Późnom Cię poznał prawdo wiekuista".
W głębi serca możesz poznać prawdę powszechną: więc badaj twe serce, dobijaj się do Boga pełnymi miłości wzniesieniami, zwiedzaj najskrytsze zakąty, otwieraj przystęp do nich światłości łaski i pełen pokory oddaj się bezpośredniemu prowadzeniu Boga. Nie miej oczów zwróconych, ani naprzód ani w tył, ani w bok, lecz ustawicznie w górę ku niebu. Takie usposobienie daleko jest ważniejsze od wielorakich ćwiczeń i dzieł widocznych. Wszelako jest wielu spomiędzy pragnących świętości, którzy zakładają wszystko na zewnętrznych uczynkach, na nabożeństwach, postach, stacjach, różańcach itp. ale o połączeniu się duchowym z najwyższym Bogiem, nic nie wiedzą i wiedzieć nie chcą. Będziesz li mówić do nich o walce duchowej, nie zrozumieją cię i mieć będą za marzyciela. Wystarczają ich pobożności, długie modlitwy i liczne psalmy, tudzież akuratne a martwe wykonanie nabożeństw przepisanych. Ale czy Bóg zstąpił w ich serce czyli nie, o to nie troszczą się bynajmniej, na to są obojętnymi. Przecie ich gorliwość i zapalczywość wnet ci się da poznać, skoro się tylko otworzą widoki na zyski, na dostojeństwa, na rozkosze! Niewątpliwie pomimo wszystkiej akuratności w zewnętrznych obowiązkach, zostaną oni niższymi przed Bogiem od chrześcijan prostych ale gorących miłośników.
Gdy ci jednak życie duchowe jest drogim, wystrzegaj się zanieczyszczania obcymi myślami tej światłości, która w twym sercu jaśnieje: bo lekceważenie darów boskich ściągnęłoby na cię grubą zasłonę, a potem odrętwienie, suchość i znużenie: obrzydziłbyś sobie ćwiczenia zbawienne, i utraciłbyś poznanie wszystkiej prawdy Bożej.
W tym nieszczęśliwym stanie sprawy święte i boskie staną ci się największym ciężarem: nie zdołasz zadać sobie najmniejszego gwałtu by się zbliżyć do Boga, bo zaślepionemu niewiadomo w którą masz udać się stronę. Nadziei nie trać wszelako ani cierpliwości, byleś umiał ofiarować Bogu te boleści twej duszy. Mądra dobrotliwość Boga dopuszcza te zmiany, byś na przyszłość stał się ostrożniejszym, poznawszy wartość dobra któreś utracił, albo też byś sobie nie przypisał działania łaski, lecz skruszony odnosił do Boga z wolą silniejszą i gorętszą miłością, co tylko masz dobrego, a przeto abyś mógł nowych łask dostąpić.
Im pełniej, silniej, żarliwiej nawrócisz się do Boga, tym wyższy, doskonalszy, ściślejszy będzie związek twój z Bogiem w życiu doczesnym, tym większa nagroda w życiu wiekuistym; im nawrócenie zimniejsze, tym szczęśliwość mniejsza. Albowiem od ciebie zależy skierowanie twej duszy ku Bogu we wszystkich chwilach żywota i dosługiwanie się najwyższej szczęśliwości przez akta miłości często powtarzane. Nie ma takiej godziny, w której by ci było wzbroniono zbliżyć się do Boga w prawdzie i miłości, a jak tylko to zwrócenie się ku Bogu ma Jego jedynego na celu, dostąpisz coraz wyższego stopnia łaski, czystości i światła. Błogosławieni w niebie przez nic innego nie otrzymali szczęśliwości i chwały najświętszej, jeno tylko przez gorliwy zwrot ku Bogu i oddanie się nieograniczone w ofiarę na cześć Jego: a to choć trwało tylko przez chwilkę, zostało wiekuiście wynagrodzone.
Do was zwracam się teraz, którzy żyjecie bez żadnej bojaźni i bez żadnych trosk o zbawienie dusz waszych! Zastanówcie się, zaklinam was, nad nierozsądkiem waszym, gdy wystawiacie się na utratę wiekuistej chwały i wiecznotrwałej szczęśliwości, a to przez lenistwo, miękkość i odrętwienie! Czyliż żadnej nie macie wiary? A jeśli macie, czyż możecie dla zabaw próżnych, dla zwyczajów nierozsądnych, dla czczych rozmów, bogactw, dostojeństw, które żądze wasze drażnią bardziej niżeli zaspokoić mogą, czyliż mówię, możecie dla tych marnych przedmiotów iść ślepo na śmierć dusz waszych i na wieczne męczarnie? Możecież, wiedząc o dobrach niebieskiego królestwa, zrzekać ich się dla niepokojów ziemskiego przybytku? Nie pocieszajcie się tym, iż wielkich grzechów nie wyrzuca wam sumienie, chociaż gorliwości nie macie. Cóż mówi Duch w objawieniu? "Bogdajbyś był zimny albo gorący. Ale iżeś letni, a ani zimny ani gorący: pocznę cię wyrzucać z ust moich. Bądź tedy żarliwym a pokutuj" (Obj. III, 15. 16. 19). Czemuż więc całymi siłami woli waszej nie postanawiacie udać się natychmiast do łaski miłościwego Boga? Wszak ten Ojciec nasz jest nieskończenie dobry, ale też nieskończenie potężny a On stworzył nas dla służby swojej. Jakże nie lękacie się słusznego Jego gniewu, którego jedno skinienie może was w nadchodzącej minucie wtrącić do ostatecznej przepaści. Jakże śmiecie opierać się najświętszej Jego woli chcącej waszego zbawienia? Nawróćcież się niebawem, powtarzanymi jak najczęściej aktami skruchy i miłości. Opuszczajcie mnogość dla jedności, pogardzajcie doczesnością dla wieczystego istnienia: wydobywajcie się z prochu ziemskiego dla wyniosłej czystości, rzucajcie czcze zatrudnienia, dla szczytnego poznania Boga. Unoście się do Boga z taką gorliwością i z takim zapałem, byście w jednej chwili mogli zmazać długoletnie odrętwienie.
A najprzód, wystrzegajcie się przywar zwyczajnych osobom pobożnego nawet serca, które najprzód zwykły szukać pocieszeń zewnątrz Boga; nie odkrywają swoich utrapień Jemu jednemu, gdy przecie Bóg chce ich pocieszać, chce być jedynym przedmiotem i źródłem ich szczęśliwości.
Po drugie, w schadzkach pomiędzy sobą rozprawiając o niepotrzebnych rzeczach, nie pamiętając o chwale Bożej.
Po trzecie, zajmując się rozlicznością spraw i złudzeń, zapominają o bliskości Boga wzywającego ich do ścisłej zażyłości: a przeto tracą chwile niepowetowane.
Po czwarte, noszą wprawdzie pozory pobożności, ale są mdli, obojętni, zewnętrzni, a spomiędzy wielu znajdzie się zaledwie kilku, którzy by w istocie kochali Boga dla Jego chwały a nie dla własnych swoich korzyści. Zbyt często powoduje ludźmi nabożnymi, miłość dobra osobistego i żądza dobrej sławy.
Po piąte, nie umieją wytrwać w wierności bez nagrody; żądają nieustannie pocieszeń światłości duchowych i świętobliwej tkliwości duszy. Jak tych im Bóg nie daje, wnet odstępują od służby Pańskiej, tracą wszelką gorliwość i dobrą wolę.
Na koniec, bywają zupełnie niepamiętni na prawdy najważniejsze: na przytomność Boga w naszym sercu, nieprzestanną choć częstokroć utajoną; na działanie Boga ku zbawieniu duszy naszej, niezmordowane, choć nadaremne bez przyczynienia się dobrej woli; na łaski ustawicznie zsyłane, a zbyt zwyczajnie zaniedbane; na światłości udzielane a rzadko kiedy cenione należycie! Wszyscy prawie niestety, słodycze i dobrodziejstwa boskie pragniemy posiadać, ale nie Boga samego. Przeto okazując poniekąd wzgardę a przynajmniej lekceważenie dla obfitych łask, którymi niezmierna miłość Najwyższego nas obdarza, czyż nie wystawiamy się na okropny odwet? "A niepożytecznego sługę wrzućcie do ciemności zewnętrznej. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt. XXV, 30).
Zajęta takimi rozmyślaniami osoba wielce święta, miała następujące widzenie.
Ujrzała Zbawiciela w bieli, a powiew ducha poruszał włos Jego, a oblicze Jego było cudnie łagodne. Przed Nim byli trzej mężowie. Jeden leżał na ziemi u nóg Zbawiciela, którego prawica nad nim wyciągniętą była. Drugi stał przed Jezusem i na wprost Jego oblicza, wszelako miał oczy w inną stronę zwrócone. Trzeci był uniesiony ponad ziemię poprzed widok Boży, i ulatywał wokoło świętości wiekuistej.
I zstąpił w tę osobę duch pojęcia.
On, który leżał na ziemi wyobrażał tych, którzy z własnej woli obierając sobie ćwiczenia zewnętrzne i prace życia powszedniego, a przeto rozmaitością przedmiotów niepokojeni a światłem własnym uwodzeni, patrzą jedynie w ziemię, dla niej żyją, a nie pamiętają o obecnym Bogu. Wszelako Bóg miłosierny rozciąga nad nimi swoją dłoń zbawienia, czekając cierpliwie chwili gdy wzniosą spojrzenie, ujrzą Go, poznają i zechcą się nawrócić. Tymczasem nie odpędza ich od siebie i dozwala by zajmowali się doczesnymi sprawami jak długo w nich będą smakować. Bo nie ma wprawdzie zbawienia jeno przez Jezusa Chrystusa, ale nikt zmuszonym nie bywa do zbawienia siebie.
Ten, który stał przed Jezusem a na Niego nie patrzał, wyobraża ludzi, których własne upodobanie w ziemskich sprawach nie przyciska do ziemi. Już oni większą wolność duchową otrzymali, wszelako trudnią się jeszcze zewnętrznymi uczynkami, cnotliwymi wprawdzie, lecz zbyt zajmującymi. Takimi są na przykład: nadzorowanie podwładnych, wykłady nauk pożytecznych i prawd świętych, starania o dobro ubogich, wypełnianie powinności swojego powołania itd. Jakkolwiek czystą zachowali intencję wpośród tłumu zajęć, jednakże zmysły będące koniecznymi działaczami, obciążają duchowego człowieka, wprowadzają go w odmęt przedmiotów i nie dozwolą widzieć jasno Boga ani głosu Jego usłyszeć. Jednak niech się tylko odwrócą od rzeczy zewnętrznych, obaczą Pana przed sobą, poczują Go w głębi swojego serca, a oswobodzone od doczesnych trosk, dążyć będą do samego Boga, który je natychmiast łaską swoją zasili.
Trzeci, ulatujący wysoko nad ziemią, oznacza tych, którzy wyprzali się wszystkiego, by Pan Bóg mógł łaską swoją działać na ich dusze bez żadnej przeszkody podług świętej swojej woli. Oni nie zatrzymują się przy żadnym stworzeniu i do żadnej rzeczy nie mają przywiązania. W nich Bóg działa zupełnie, a działanie Jego o tyle jest lepsze od każdego ludzkiego działania, o ile On sam lepszy od całego świata; znajdując więc w tych osobach doskonałość najwyższą, ceni je najwyżej i przekłada ich uczynki nad wszystkie uczynki całego człowieczeństwa.
O. Jan Tauler OP
–––––––––
Jana Taulera zakonu św. Dominika Ustawy duchowe, dzieło z XIV wieku. Tłumaczenie polskie przejrzał i wydał ks. Z. Golian. W Krakowie 1852, ss. 270-281.
( PDF )
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści dzieła o. Jana Taulera OP pt.
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: