USTAWY DUCHOWE

 

O. JAN TAULER OP

 

–––––––

 

ROZDZIAŁ VII

 

O wzniesieniu ducha do Boga

 

Rozłączenie się ze światowymi sprawami lub zajmowanie się nimi bez przywiązywania do nich serca, ofiarowanie Bogu wszystkich bólów i przygód, tudzież ochocze znoszenie trosk i cierpień zesłanych, na koniec, nieprzerwane zachowanie w pamięci żywota i męki Jezusa Chrystusa, te to są środki podbicia złej natury naszej i podniesienia ducha przed oblicze Boga.

 

Gdy do takiej doskonałości duchowej dojdzie człowiek, już wtenczas poczuje spokojność i ciszę, której nie znał dopóki zmysły zajmowały się skwapliwie rzeczami zewnętrznymi. Umysł jakby ostatecznym przesileniem szczytnego swojego usposobienia, występuje niejako ze związku z ciałem, i nabywa nadprzyrodzonej świadomości o prawdach niebieskich. W miarę jak się wyzuwa z tej ziemskiej szaty, przenika głębiej a głębiej te prawdy, i wznosząc się na najwyższe szczyty doskonałości i wiedzy duchowej, obiega kręgi wyobrażające wieczność Boga. Albowiem najwyższa wiedza uczy nas zrzucać ciężar błędów i za pomocą łaski osiągać jasne pojęcie samych siebie. Wnet uczujemy wpływ nadzmysłowej pociechy, ujrzymy wszystko oczami cnoty, i wykonywać wszystko będziemy podług najmędrszej roztropności. Tym sposobem dusza szczęśliwie zostaje wybawiona w Synu przez Syna, w prawdzie, przez prawdę. Gdy się zaś znowu zetknie z stworzeniem, widzieć je będzie w jego nagiej postaci, nie zaślepiona złudzeniem. To zaś jest istnym zachwyceniem ducha, który pominąwszy granice czasu i przestrzeni, spoczywa na łonie samego Boga, rozmyślaniem gorącym i pełną miłością.

 

Niestety, jak trudną, jak mało wydeptaną jest ta droga zbawienia! Jak niezmordowane umartwienie musi natura wycierpieć, jak niezachwiane musi być postanowienie zerwania ze światem, żeby człowiek duchowy nie był w żadnym czynie powodowany czym innym jak tylko prawością i prawdą! Żeby poznał w sobie jako nieprzyjazną istotę, człowieka zmysłowego i miękkiego, w uczynkach choćby najświętszych na pozór, które jednak własna wola początkować pragnie! Jak długo nie umartwiliśmy własnej woli, umysłu i ducha, jak długo nie ujarzmiliśmy siebie wewnątrz i zewnątrz, w ciele i w duszy, tak długo zostaniemy niedoskonałymi i niegodnymi otrzymania światła i umocnienia Ducha Świętego: tak długo też, powodując się zmysłami i zmysłów niestatecznością, nie potrafimy cenić sprawiedliwości i prawdy. W takim stanie nędzy, niech no Bóg doświadczyć nas raczy, jakim trafem korzystnym lub przygodą, zmartwieniem czy pociechą, na umyśle lub na ciele, albo niech miłe nam osoby doznają nieszczęścia i wstydu, zaraz okaże się, że sądzimy wszystko na zasadach zmysłowej a błędnej sprawiedliwości, że tylko w takim sądzie znajdujemy upodobanie! Następstwem takiego stanu jest nieznajomość własnych wad i samych siebie, a niebawem sąd uprzedzony i pogardliwy o bliźnim. Jest li kto dosyć śmiały by ci się sprzeciwić, już ty porywasz się w gniewie, pokój pomiędzy tobą a Bogiem już zakłócony!

 

Wprawdzie, miłosierny Bóg obdarza znowu twą duszę słodyczami pokoju, skoro tylko ta dusza uznaje winę z głęboką skruchą, jednakże jak długo trwać będziesz w przywiązaniu do rzeczy świeckich, nie wejdziesz w udział cnót wszystkich, i nie zasmakujesz doskonale w prawdzie, która jest tak bliską ciebie. Tylko osoby pokorne i potulne umieją poddawać się Bogu i ludziom dla miłości Boga, z prawdziwą rezygnacją. Czasem w pierwszej chwili klęski, osoby te nie będą mogły opanować szybko uczucia: czasem Bóg dopuszcza, by ta pierwsza niecierpliwość dłużej potrwała, dla dobra ulubionych swoich i dla nastręczenia im nowych sposobności do zasługi: wszakże jak tylko te osoby dobrej woli wejdą w siebie, wnet staną się napowrót powolne, pokorne i cierpliwe a wzniosą się do Boga na skrzydłach nadziei. Opierając się wtenczas złym skłonnościom, powodowane szczerą miłością, zobojętnieją na wszystkie wrażenia zmysłowe, a zamknięte w sobie, będą zajmować ducha uczynkami pobożności, cierpliwości, miłowania i pokory. Tak usposobionych obdarzy Duch Święty wiedzą gruntowną a raczej mądrością stałą, która ich poprowadzi do ostatniego cnoty zakresu, nauczając ich, jak się mają zachowywać względem Boga, względem siebie samych, i względem innych stworzeń czy złych, czy dobrych.

 

Natenczas, tak gruntownie będą przejęci pokorą, że ich nie zatrwoży żadna pokusa próżnej chwały; zaledwo by się która podniosła, wnet zstąpi w uczucie swojego nicestwa; potrafią oni złą myśl zupełnie przytłumić; bo przy walczących w imieniu prawdy, jest sam Bóg wszechmocny. Stawających chętnie na miejscu zawsze najniższym, niełatwo poniżyć: unikających pokusy dla nieufności w siły i w własną dobroć, niełatwo potrafi złe uwieść. Wytępili w sobie skłonności natury do rozrywek, do wygód cielesnych, do rozkoszy i do grzechu, nie trudniąc się przez cały ciąg życia niczym innym jak tylko umartwieniem ciała, zwyciężaniem woli własnej, i zrzeczeniem się samolubstwa.

 

Do takiego stanu ducha trzy środki mogą nas doprowadzić:

 

Pierwszy: czuwać usilnie nad zmysłami i nie folgować im nigdy, trzymać je ustawicznie w karbach, wyjąwszy okoliczności, w których chwała Boska wymaga by działały.

 

Drugi: modlić się często i gorliwie, bo modlitwa jest niby zdrój kryształowy, który duszę czyści i użyźnia.

 

Trzeci: przejąć się obrazem męki Jezusa Chrystusa i nią tak zapełnić serce, by żadna myśl sprośna, żadne grzeszne życzenie wcisnąć się doń nie mogło. Jeśli by się mimowolnie jakie nasunęło, dość wspomnieć na to, że każden grzech jest jakby nowa rana przez ręce nasze Zbawicielowi ukrzyżowanemu zadana, a przy pomocy Boskiej grzeszna myśl spełznie na niczym. Starajmyż się jak najbardziej o to, by krwawe boleści Jezusa Chrystusa trwały ciągle przytomne [(obecne)] duchowi naszemu i nośmy jak najbliżej ciała naszego znak krzyża świętego. Niechaj on nam przypomina w każdej chwili, niezmierną ku nam miłość Chrystusa, przeznaczenie nasze na ziemi, drogę do zbawienia i ogrom naszego przestępstwa, gdy przez roztargnienie przy Mszy świętej, dajemy spływać bezużytecznie krwi Boskiej na nieczułą ziemię; albo gdy grzechami naszymi rozdzieramy bolejące rany Zbawiciela, albo na koniec gdy w niegodnej komunii dajemy Jezusowi pocałunek Judaszowy.

 

O. Jan Tauler OP

 

–––––––––

 

 

Jana Taulera zakonu św. Dominika Ustawy duchowe, dzieło z XIV wieku. Tłumaczenie polskie przejrzał i wydał ks. Z. Golian. W Krakowie 1852, ss. 80-85.

 

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMIV, Kraków 2004

Powrót do spisu treści dzieła o. Jana Taulera OP pt.

USTAWY DUCHOWE

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: