USTAWY DUCHOWE

 

O. JAN TAULER OP

 

–––––––

 

ROZDZIAŁ III

 

O dwóch pociągach w człowieku

 

Wartość wszystkich uczynków tak dobrych jako i złych, oraz jakość mającej się tym uczynkom wymierzyć zasługi, stanowi wywołujący je pociąg. Jakiej wartości był zamiar lub miłość wywołująca uczynek; takiej też wartości będzie i sam uczynek, a czego był godzien ów pociąg woli dający zewnętrzną formę uczynkom, w takim stosunku będzie ich nagrodą. Zbawienie nasze zawisło od tego, czy ów pociąg jest dobrym, oraz czy mamy zamiar służenia Bogu wyłącznie bez żadnego względu na siebie. Rzecz ta jest rzadką, a pociąg najczęściej bywa złym; zamiary skierowane ku własnemu upodobaniu i niepamięć o Bogu, prawie są powszechne, stąd też płyną grzechy niezliczone, nieszczęścia doczesne i potępienie wieczne.

 

"Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostawa. Lecz jeśli obumrze wielki owoc przynosi" (Jan. XII, 24). Cóż znaczą te słowa wyrzeczone ustami żywej Prawdy, która jest Synem wiekuistej mądrości, Boga Ojca naszego? Oto, iż my powinniśmy sami sobie obumrzeć, jeśli pragniemy zostać żyznymi w cnoty: bo jak żadna rzecz nie da się ściśle zamienić w drugą nie przeobraziwszy się poprzednio i nie straciwszy swojego pierwotnego kształtu, tak również i my nie możemy się stać członkami Jezusa i uczestnikami Jego ducha, dopóki nie wytępimy w sobie tego złego, które z najwyższą doskonałością pogodzić się nie da; póki się nie wyzujemy z samolubstwa, z przywiązania do rzeczy znikomych, i póki się nie uwolnimy od panowania cielesności. Musi w nas obumrzeć niewolnik zmysłowości, który sromotnych więzów Jezusa podzielać nie może, musimy zmartwychwstać wolnymi i godnymi, by nas Bóg synami nazywał.

 

Ale nikt w sobie złej natury nie zwalczy, kto wprzód nie pozna, co go z nią wiąże i kto tych więzów choćby najulubieńszych nie starga. O tyle tylko poprawić się możemy, o ile znamy swoje zepsucie. A kiedy tak wielu błądzi częstokroć w tej materii, więc tutaj opiszemy znamiona tego złego co nas pociąga, z którego wyrastają wszystkie zapory oddzielające nas od Boga. Zaprawdę, pożyteczniejszą jest człowiekowi taka umiejętność, niż wszystka nauka, którą ród ludzki zdobył swymi siły.

 

Ten więc zły pociąg o tyle tylko ma się ku Bogu i ku stworzeniu, o ile w tym powodowany jest własnym upodobaniem: a gdy okazuje jaką miłość ku Bogu i ku bliźniemu, jest to tylko oszukaństwo i najbezczelniejsza obłuda. Człowiek uwiedziony tym pociągiem mniema się być dobrym i sprawiedliwym, chlubi się z uczynków i z wstrzemięźliwości, zwłaszcza z takich, które błyszczą pozorem cnót i świętości, i wynosi się w sercu jak gdyby cnoty te były rzeczywistymi. Wszakże przypisując to wszystko nie Bogu lecz sobie, sam się oszukuje. Nie kochając cnoty, żąda pochwał i poszanowania, które sama cnota wzbudza, w drugich gani błędy, źle widzi nawet same dobre uczynki, mniemając iż nikt od niego lepszym być nie może. Żadnego względu mieć nie chce na słabości drugich, lub na złe skłonności, a to dlatego, by wysoko o nim trzymano, chociaż sam ugina się pod ciężarem własnego zepsucia. Grzechy swoje wszystkie ma za mało znaczące: a dowód jego niedoskonałości, braku oświaty i zupełnego zaślepienia, w tym jest właśnie, że nie wie co jest grzech. Gdyby znał sromotę grzechu, gdyby wiedział, jak się przezeń oddalił od najwyższego dobra, to jest od Boga, ani wątpić, iż wolałby skonać, aniżeli nań zezwolić.

 

Przy tym nieszczęśliwy ten człowiek, chętnie wypełnia uczynki mogące go wsławić, a które pewnie zbyt byłyby ciężkimi, gdyby mu je przyszło wykonywać w skrytości dla samej chwały jedynego Boga.

 

Łatwość z jaką wola oddaje się zamiłowaniu lub nienawiści ku znikomym stworzeniom, wypływa również z owego zgubnego pociągu, którego pierwszym wynikiem samolubstwo. Jakże ślepym jest ten, który sam podziwia każdy swój uczynek, a miernymi swoimi siłami nadzwyczajne dzieło zamierza wykonać? On tak biedny, tak nędzny, tak godzien litości, mniema się być hojnie w bogactwa uposażonym! Pociąg ten, jakże wielu nieszczęść stał się sprawcą; nie ma takiej złości, której by on nie dokonał, gdyby jej spełnienia łaska Boska nie odwróciła, a przecież stroi się w barwy miłości, dobroczynności i cnoty!

 

Powodujący się tym pociągiem, wystrzegają się obrazy drugich, słowem albo czynem, ale nie przez miłość bliźniego: tylko przez samolubstwo, nie cierpiące ni odpowiedzi ni odwetu. Przypisują sobie tak gorące zamiłowanie Boga, iż znieść nie mogą jak cokolwiek w uczynkach bliźnich wydaje się być przeciwne Jego chwale; z największą surowością karzą i potępiają cudze grzechy. Gdyby przecież chcieli rzucić okiem na tę szatę sromoty, w którą sami siebie obwlekli, gdyby chcieli zważyć skarby łask, których im Bóg użyczył i liczbę obelg, które Bogu za nie oddali: – zapomnieliby snadnie o ułomnościach bliźniego, wzięliby się szczerze i pilnie do wykarczowania w sobie tego zgubnego pociągu i wszystkich grzechów, które z niego wybujały! Wszakże nie cierpiący żadnego napomnienia, mają na każdy zarzut gotową odpowiedź, na każdy wyrzut gotowe usprawiedliwienie, a za nic w świecie nie chcieliby przyznać się do wad i ukorzyć się przed prawdą. Mówią, że drudzy mają też swoje ułomności: "że to nic przecie wielkiego, tym bardziej, iż dobrą była intencja a słabość i niewiadomość nie są grzechami". A wszakże ten sposób wykręcania się z pokory i skruchy, jest właśnie najoczywistszą cechą złości owego zdradliwego pociągu.

 

Pod jego wpływem przywiązujemy się jedynie do zewnętrznych form, i w przedmiotach miłości naszej to tylko cenimy, co nam chwałę lub rozkosz przynosi; pochwały tak nam są wtenczas potrzebne, żeśmy gotowi z udaną pokorą wyznawać niektóre nasze błędy, by tym sposobem wzbudzić podziwienie nad wielkością duszy naszej; ale niech no kto drugi odważy się wytknąć nasze wady, już pycha nadyma się obrażona. Będziemy sypać jałmużny wedle własnego upodobania, ale niech Bóg na nas ześle klęskę majątkową, albo niech opatrznością prowadzony stanie u progów naszych nędzarz potrzebujący skrytej pomocy, jakże gorzko narzekać będziemy nad tamtą, jak obelżywie tego będziemy odprawiać! Umiemy być uprzejmi i mili w towarzyskim pożyciu, kiedy chodzi o pozyskanie dobrego imienia i zapewnienie sobie przyjemnych stosunków – ale przyjaźni prawdziwej nie jesteśmy w stanie dotrzymać. Ułomności, wady przyjaciół, przygody które ich napadają, stają się natychmiast pastwą naszej próżności i środkiem wywyższania się ponad nich. Ale te same skłonności, broń Boże, by w nas który przyjaciel spostrzegł, by nas nie miał za doskonałych co do cnót, za możnych co do majątku, za wielkich co do rozumu! Wnet gniew zajmie serce nasze, i w uniesieniu, gotowiśmy zapomnieć o wszystkim cośmy Bogu winni, lub cośmy od bliźnich otrzymali.

 

Jakkolwiek byłoby silnym nasze staranie, nie potrafimy przecież nigdy w tym życiu wytępić w sobie zupełnie tego pociągu. Może ktoś jak najbardziej wyrzec się samego siebie i postąpić w życiu duchowym, zawsze przecież znajdzie w sobie zły zaród do zwalczenia. Oddaliłeś się od spraw zmysłowych, żyjesz w samotności i rozmyślaniu, wnet ulegniesz temu zgubnemu pociągowi przy duchownych zatrudnieniach. Będziesz na przykład znajdować wielkie upodobanie w ćwiczeniach duchownych, poweźmiesz skrytą dumę, którą zwać będziesz pociechą dobrego sumienia, będziesz się cieszyć z dobrego życia i z dobrych uczynków, jak gdyby one były twoimi zasługami a nie owocami, które w duszy twej łaska Boska wytwarza. Zamiast w samym Bogu szukać pociechy, szukać jej będziesz w uczynkach, które sobie samemu błędnie przypisujesz.

 

Skutki złego pociągu zrodzonego w nas przez grzech są: miłość własna, niestateczność woli, poddanie się zmysłowości, gonienie za rozkoszami, podchlebianie łakomstwu, próżność w strojach, chciwość rozrywek, niesforność języka, zajęcie się niepotrzebnymi rozmowami, oddanie się próżności i zabawom światowym, trwonienie czasu na wypełnianiu urojonych obowiązków, namiętne przywiązanie do stworzeń przy zapomnieniu o Bogu. Co większa: nawet do ćwiczeń nabożnych pociąg ten umie się wkradać: zatruwa modlitwy, posty, jałmużny, zbliżanie się do sakramentów najświętszych, wtedy, gdy to wszystko odnosimy wyłącznie do siebie jako do celu ostatecznego, lub tego wszystkiego używamy jako środków do zadosyć czynienia naszej woli. Nie jestże to bałwochwalstwo samego siebie i zaparcie się Boga? Jakież mamy sposoby przeciwko tak chytremu pociągowi, byśmy z pomocą Bożej łaski mogli go w sobie poskromić?

 

Najprzód, potrzeba pilnie czuwać nad sobą, by ani zmysły nasze, ani umysł nie były zajęte przedmiotami niepotrzebnymi; należy wyobraźnię swoją trzymać na wodzy, żeby żadna łudząca postać nie odwoływała duszy od rozmyślań, i nie ćmiła promieni rozumu. Potrzeba nieraz szukać odosobnienia i cichości, zbierać myśli, oddalać wszelką sposobność do roztargnienia, wykluczać z pojęcia zmienne obrazy zmysłowego życia, stronić od zabaw i próżnych zatrudnień świeckich, i kryć się w samotności przed ludźmi. A wtenczas należy mieć ciągle przed oczyma duszy przytomne, życie i mękę Pana naszego Jezusa Chrystusa, rozmyślać ten święty przedmiot, pragnąc gorąco naśladować tę doskonałość w życiu, tę miłość i cierpliwość przy śmierci, uważając pilnie co czynił Jezus a co opuszczał, On cierpliwy, poddający się, mądry, wstrzemięźliwy, sprawiedliwy, pełen prawdy i nieskończenie dobry.

 

Rozmyślanie takie wyświeci grzesznemu człowiekowi wielką różnicę pomiędzy nim a Boskim jego wzorem: stąd poweźmie szczerą pokorę. Czując nędzotę i nicestwo swoje, ufny jedynie w dobroć Boga, zapragnie w prochu o wieczne błagać miłosierdzie, by go ratowało w stanie tak opłakanym. Ale nie spuszczając się na skuteczność swych modłów, człowiek sam winien usiłować wszelkimi sposobami pokonać w sobie zły pociąg: walczyć ze skłonnościami swoimi, gromić miłość własną, tłumić wolę samolubną, zrzec się przyjemnych upodobań, zwyciężać się w wygodach, upokarzać wysokie o sobie mniemanie, i nieugiętą samolubność!

 

Im prędzej temu pociągowi obumrzesz, tym łatwiej dasz się powodować pociągowi błogosławionemu, który cię stawi przed oblicze Boga mieszkającego w twej duszy. Jednakże złego pociągu póty nie poznasz, dopóki sam nie postanowisz zerwać z nim zupełnie, ten zaś błogi początek wypływać musi z wiary w nauki Chrystusowe.

 

Pilnujmyż starannie siebie samych i karćmy się skoro tylko spostrzeżemy, że działanie nasze pochodzi z własnego upodobania; wyprzyjmy się sami siebie: stając się obcymi skłonnościom naszym, szukajmy we wszystkim tylko spełnienia woli Boga i pomnożenia Jego chwały. Powie kto, jakże mam miłować Boga, jeśli sam siebie wyrzec się muszę? Poddaj się tylko we wszystkim pod kierunek Boga, a niebawem umiłujesz Go i w sobie samym i w każdym stworzeniu.

 

Bóg cię wyniesie na szczyt duchowego życia i da ci wiedzę miłowania i siłę zaprzania się, byleś umiał przyjmować z pokorą i rezygnacją cierpienia, którymi cię nawiedza. Ale czy temu wydołasz, gdy żadnej czuć nie będziesz pociechy duchowej, gdy ciało twoje cierpieć nawet będzie: gdy ci się będzie zdawać, iż cokolwiek czynisz lub opuszczasz, jest Bogu niemiłe, gdy cię myśl opanuje, że żaden z uczynków twoich nie zasłużył na nagrodę, żeś najpodlejszy i najzłośliwszy z ludzi, żeś w oczach Boga wart potępienia, że cię opuszczają i Bóg i aniołowie, i święci, i sami nawet ludzie? Czy potrafisz znieść bez rozpaczy i bez szemrania stan tak okropny? Czy wyznasz bez goryczy, iż nic w tobie nie ma dobrego, czego byś nie był winien łasce wszechmogącego Boga? Czy pomimo tej oschłości serca i tej boleści umysłu będziesz mógł wytrwać na drodze miłości i dobrych uczynków? Czy nie ulegniesz w pełnieniu cnoty, pod ciężarem twej nędzy? Jeśli masz tyle siły, dziękuj za nią Bogu i miej dobrą nadzieję.

 

Ale jak długo będziesz szukać własnego upodobania, kochać samego siebie, działać dla siebie i żądać nagrody za każdy uczynek: jak długo będziesz chcieć chwały z cnót twoich, tak długo w zgubnym żyć będziesz omamieniu. Jesteś wtenczas na złej drodze, nie znasz samego siebie, zaślepia cię ów nieszczęsny pociąg, który zatruwa wszystkie twe dobre uczynki, który cię wtrącić może do piekła, jeśli się nie pomiarkujesz, jeśli nie przestaniesz pogardzać bliźnimi dlatego że błądzą; jeśli ci Bóg nie jest równie miłym tak w opuszczeniu jak w pociechach; jeśli chcesz by cię wynoszono dla cnót twoich i twej wiedzy, wyżej tych którzy ni cnót, ni wiedzy nie mają – bo to są znamiona zgubnego pociągu. Pókiś więc pod panowaniem łaski, poznawaj nieprzyjaciela i pokonaj go z pomocą Boga. Jest to najzbawienniejsza nauka i najwyższa mądrość, jakiej tu na tej ziemi można nabyć, a przy niej wszelka inna mądrość jest tylko głupstwem.

 

O. Jan Tauler OP

 

–––––––––

 

 

Jana Taulera zakonu św. Dominika Ustawy duchowe, dzieło z XIV wieku. Tłumaczenie polskie przejrzał i wydał ks. Z. Golian. W Krakowie 1852, ss. 42-53.

 

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMIV, Kraków 2004

Powrót do spisu treści dzieła o. Jana Taulera OP pt.

USTAWY DUCHOWE

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: