HISTORIA POWSZECHNA

 

Życie umysłowe w Wiekach Średnich

 

Scholastyka w IX wieku. Eriugena. Nominaliści i realiści. Anzelm. Abelard. Scholastycy wieku XII (1)

 

F. J. HOLZWARTH

 

Treść: Alkuin; nominalizm i realizm; Roscelin; Anzelm; Piotr Abelard, jego doktryny; Gilbert de la Porrée; Bernard z Clairvaux; Hugo i Ryszard a s. Victore; Alanus z Ryssel; Jan z Salisbury; Robert Pullus; Piotr Lombard.

 

Początki filozofii średniowiecznej datują się od czasów Karola Wielkiego. Wiadomo, ile monarcha ten przyłożył się do odrodzenia nauk w Europie zachodniej (a). Pomiędzy uczonymi ludźmi, którzy go otaczali, pierwsze miejsce zajmował anglosakson Alkuin. Karol sprowadził go na swój dwór 781 r. i uczynił przełożonym szkoły nadwornej (schola palatina). Alkuin zostawił po sobie kilka pism, świadczących o wielkich jego zdolnościach i uczoności. Oprócz dzieł teologicznych, z których najważniejsze jest De fide Trinitatis, posiadamy po nim traktaty, sięgające w zakres filozofii, jak dialog De grammatica, dalej De rhetorica et virtutibus i De dialectica, nadto Disputatio Pippini cum Albino scholastico o historii naturalnej i księgę De animae ratione. Alkuin ściśle trzyma się św. Augustyna. Bóg jest dobrem najwyższym, powiada Alkuin; tęsknota do tego dobra najwyższego jest wrodzona człowiekowi; miłość do Boga wypływa z istoty człowieczej; drogą, która do Niego prowadzi, jest cnota, na cnocie polega piękność duszy; prawdziwa moralność objawia się w harmonijnym współdziałaniu czterech cnót kardynalnych, których koroną jest miłość.

 

W późniejszych latach swego życia Alkuin został opatem w Tours; tu założył szkołę, która wkrótce zasłynęła w całej Europie i z której wyszło wielu mężów uczonych. Z uczniów Alkuina bezpośrednich lub pośrednich zasługują na wspomnienie: Fredegisus, jego następca w opactwie w Tours, autor rozprawy De nihilo et tenebris, w której stara się dowieść, że nic i ciemność nie są samą negacją lecz czymś realnym, pozytywnym, choć trudno odgadnąć, co autor miał na myśli, pisząc ową rozprawę; Rhabanus Maurus, opat fuldajski a później arcybiskup moguncki (847 – 856), założyciel słynnej szkoły w Fuldzie, napisał w 22 księgach encyklopedię całej wiedzy ówczesnej, De universo; Paschasius Radbertus, opat w Korbii (um. 851), wyłożył naukę o wierze chrześcijańskiej w rozprawie De fide, spe et caritate.

 

Pierwszy całkowity system filozoficzny, jaki spotykamy w Wiekach Średnich, pochodzi od Eriugeny (t. III, str. 567).

 

Paryż był wówczas głównym ogniskiem pracy umysłowej. Bóg – tak mówiło starodawne przysłowie – udzielił kapłaństwo Rzymianom jako starszym synom swoim, Niemcom, jako młodszym synom, dał panowanie nad światem, Francuzom zaś – szkołę.

 

Bretończyk Roscelin, kanonik, wszczyna w szkole w Compiegne wielki spór nominalizmu z realizmem, spór, który przez całe Wieki Średnie się ciągnie. Nominaliści powiadają: zmysłowy, przedmiotowy świat rzeczy jest jedynie prawdziwym i rzeczywistym, pojęcia ogólne (universalia) są to tylko nazwy, imiona (nomina), czcze tchnienia. Logika więc, zajmująca się owymi pojęciami ogólnymi, nie jest nauką rzeczy (realia) ale wyrazów. Realiści zaś dowodzą: przedmioty zmysłowe nie posiadają prawdy same w sobie, prawdą i rzeczywistością są tylko pojęcia ogólne, tkwiące w nich jako ich istota; logika więc, która się zajmuje pojęciami ogólnymi, jest nauką rzeczywistości. Nominaliści utrzymują, że pojęcia ogólne nie są niczym innym jak abstrakcją, realiści zaś dowodzą, że rzeczy są czymś tylko pozornym, że prawdą i rzeczywistością jest w nich tylko to, co jest powszechne. Platon ze swoją teorią o ideach był bliższym realistów, Arystoteles zaś – nominalistów. Błędnym byłoby wszakże poczytywać realizm i nominalizm za kontynuację przeciwieństwa między Platonem i Arystotelesem. Nie owi dwaj wielcy mistrzowie, których scholastycy z początku znali z urywków w przekładzie łacińskim, a Porfiriusz swoim wstępem do kategoryj Arystotelesa dał powód do sporu, stawiając pytanie: czy gatunki i rodzaje istnieją w rzeczywistości czy też tylko w myśli, czy mają byt same w sobie czy też tylko w oddzielnych przedmiotach. Roscelin, stosując swój nominalizm do Trójcy Świętej, wpadł w pewien rodzaj tryteizmu, utrzymywał bowiem, że trzy Osoby Boskie są tylko co do potęgi i woli jedno, zresztą zaś są trzema "rzeczami" oddzielnymi, trzema substancjami. Kto by chciał różnicę Osób Trójcy Świętej inaczej pojmować, ten według jego zdania, musiałby przypuszczać, że razem z Synem i Bóg Ojciec i Duch Święty stali się człowiekiem. Rozumowanie takie równało się zaprzeczeniu dogmatu Trójcy Świętej, skutkiem czego Roscelin musiał odwołać swoją doktrynę przed synodem 1092 r. Wilhelm z Champeaux zaś nauczał, że pojęcie jako prawda tkwiąca w osobnikach jest w nich rzeczywistością, to zaś, co czyni je osobnikami, jest w nich przypadkowym. Stanąwszy na takim gruncie, łatwo już było dojść do zaprzeczenia nieśmiertelności osobowej, do zatarcia wszelkich różnic w pojęciu substancji. Lecz nie wyciągano jeszcze takich wniosków; były to dopiero początki wielkiego ruchu umysłowego.

 

Głębokością myśli i świątobliwością życia jaśniał w XI w. Anzelm, arcybiskup kantuaryjski (str. 131) (*). Trzyma się on zasady św. Augustyna, że kiedy chodzi o prawdę chrześcijańską, wiara jest i być powinna niezbędną przesłanką i podstawą poznawania naukowego. Zasadę tę formułuje Anzelm w wyrazach: nie dlatego usiłuję poznać, abym wierzył, lecz wierzę, abym poznał, non quaero intelligere, ut credam, sed credo, ut intelligam. Wiedza, pojmowana subiektywnie, stoi wprawdzie ponad wiarą, gdyż zajmuje pośrednie stanowisko między wiarą a intuicją, lecz w tym tylko znaczeniu stoi ona ponad wiarą, iż do tej ostatniej dodaje pojmowanie samego przedmiotu wiary a nie dlatego, jakoby wiedza była regulatorem i normą wiary. Właściwie rzeczy mają się na odwrót. Najpierw duch człowieka musi się umocnić w wierze a dopiero potem może a nawet powinien usiłować wznieść się do filozoficznego poznania przedmiotu wiary.

 

Odmienną od Anzelma poszedł drogą głośny w XII wieku Piotr Abelard. Urodził się 1079 we wsi Palais (Palatium) na południe od Nantes i był synem rycerza, który oddając się zajęciom naukowym, pragnął, aby i jego syn przed wykształceniem rycerskim otrzymał wykształcenie naukowe. Piotr z zapałem oddał się nauce, nie myślał o ćwiczeniach rycerskich i zrzekł się dziedzictwa na rzecz młodszego brata; pragnął zdobyć sobie wawrzyny, w innych bojach, do których natura szczodrze go uposażyła. Jak rycerze wędrowali z jednego turnieju na drugi, jak trubadurowie przenosili się z zamku do zamku, tak Abelard wędrował od szkoły do szkoły. Miejsce uniwersytetów zajmowały wtedy szkoły biskupie i klasztorne. Jako młodzieniec 15-letni słuchał Abelard wykładów Roscelina, twórcy nominalizmu, potem w Paryżu był uczniem jego przeciwnika Wilhelma z Champeaux; następnie sam zaczął miewać odczyty w Melun, na które mnóstwo słuchaczów się zbiegało. Już w 23-im roku życia Abelard wytworzył swój własny system, tak zwany konceptualizm, w którym usiłuje dowieść, że pojęcia ogólne (universalia) istnieją tylko w jednostkach, gdyż gatunki istnieją w rodzajach, a rodzaje w osobnikach; pojęcia ogólne nie mają bytu odrębnego od jednostek. Z Melun przeniósł się Abelard do Paryża, gdzie zajął miejsce Wilhelma z Champeaux, zwanego "filarem mistrzów", Columna doctorum, kiedy ten został biskupem w Chalons. Z Anglii, Szwecji, Niemiec i Włoch napływała młodzież, aby słuchać wykładów Abelarda; Paryż poczytywał go za swego syna, swoją ozdobę i pochodnię.

 

Lecz nie wystarczała Abelardowi sława najbieglejszego dialektyka; przeszedł on teraz na pole teologii. Mając 35 lat życia porzucił katedrę i oddał się studiom teologicznym w Laonie pod kierunkiem słynnego scholastyka Anzelma. Wkrótce prześcignął mistrza swego i zaczął objaśniać Biblię. Jako nauczyciel dialektyki i teologii powrócił do Paryża. Tu próżność i zmysłowość sprowadziły jego upadek. Abelard uważał się za pierwszego myśliciela w Europie, gdy wtem jego sercem zawładnęła osiemnastoletnia dziewica Heloiza, synowica kanonika Fulberta. Fulbert przyjął był Abelarda do swego domu, aby ten wtajemniczył jego uzdolnioną synowicę w wiedzę dialektyczną, lecz nauczyciel napełnił serce uczennicy nie mądrością a marzycielstwem miłosnym; Abelard zapomniał o szkole i studiach, jego pieśni miłosne obiegały Francję; w końcu stryj dowiedział się o stosunkach obojga kochanków i oddzielił ich od siebie. Aby przebłagać Fulberta, Abelard oświadczył, że się ożeni z Heloizą, lecz potajemnie. Fulbert zgodził się, opierała się wszakże Heloiza mówiąc, że stryj im nie przebaczy lecz mścić się będzie, że małżeństwo oderwałoby Abelarda od świata i nauki. Abelard nie ustąpił, Heloiza musiała zgodzić się na zaślubiny, które nastąpiły po kryjomu w przytomności Fulberta. Stryj, chcąc ocalić honor synowicy, opowiadał wszystkim o jej zamążpójściu, Heloiza zaś wypierała się zaślubin, gdyż droższą jej była sława Abelarda od własnego honoru. Karcił ją za to Fulbert, skutkiem czego Abelard umieścił Heloizę w klasztorze w Argenteuil. Tu spędziła ona młodość i nosiła odzież zakonną, nie przywdziewając wszakże welonu. Fulbert myślał, że Abelard chce zamknąć Heloizę w klasztorze, aby się jej pozbyć; uniesiony gniewem napadł na niego z kilku sługami i srodze go okaleczył.

 

Zgnębiony, aby ukryć hańbę swoją, wstąpił Abelard do klasztoru w St. Denys. I Heloiza musiała na żądanie męża przywdziać welon zakonny w Argenteuil; tylko wiara, mówił do niej Abelard, może nas ocalić i przynieść pokój sercom naszym. Heloiza wkrótce wdrożyła się do życia zakonnego i została przełożoną; 1121 po raz ostatni widział się z nią Abelard. Odtąd znoszą się ze sobą tylko listownie i pracują nad pojednaniem się z Bogiem. Abelard pisuje do Heloizy jako "do siostry, niegdyś drogiej mu w świecie a teraz tysiąc razy droższej w Jezusie Chrystusie", ona zaś nazywa go "panem swoim czyli raczej ojcem, małżonkiem a właściwiej bratem", a siebie samą "jego służebnicą a raczej córką, małżonką a raczej siostrą".

 

Źle się działo Abelardowi; nie zdobywszy sobie spokoju ducha, wywoływał on burze, dokądkolwiek przybył. Na prośby uczniów znowu miewał odczyty, lecz z powodu heretyckich myśli, wypowiedzianych we wstępie do teologii (Introductio in theologiam), oskarżono go przed synodem w Soissons 1121 r. Legat papieski Kuno z Prenesty kierował rozprawami; Abelard musiał książkę swoją spalić własnymi rękoma i usunąć się na zawsze do klasztoru. Lecz i w klasztorze St. Denys wzniecił burzę przeciwko sobie, dowodząc, że apostołem Galii był nie Dionizjusz Areopagita lecz późniejszy biskup Dionizjusz Koryncki. Zakonnicy poczytywali mniemanie Abelarda, powołującego się na Będę, za zniewagę wyrządzoną nie tylko ich klasztorowi ale całej Francji. Abelard schronił się do Szampanii i w okolicy St. Nogent nad Sekwaną urządził pustelnię i kaplicę na cześć Pocieszyciela, z grecka zwaną Parakletem. Wkrótce zbiegli się jego uczniowie i zbudowali z kamienia i drzewa piękniejsze oratorium. Lecz i tu nie przestały ciążyć nad nim podejrzenia. Uczył on wprawdzie, że wiara poprzedza wiedzę, że niektóre prawdy przechodzą siłę umysłu ludzkiego, lecz jednocześnie usiłował wyjaśnić tajemnicę Trójcy Świętej, gdyż, jak mówił, nie można w to wierzyć, czego się przedtem nie objęło rozumem, i że rozum, oświecony od Ducha Świętego, może się wznieść do poznania tajemnic Bożych. Niedaleko od Parakletu leżało Clairvaux; słynny fundator tego klasztoru Bernard (s. 178) (b) powiada, że Abelard chciałby wszystko poznać w niebie i na ziemi, że w to tylko chce wierzyć, co rozumem objąć może. Gorszono się rozumowaniem Abelarda o Trójcy Świętej. Podług niego trzy rzeczy stanowią pojęcie najdoskonalszej Istoty, wszechmoc, wszechmądrość i wszechdobroć; trzy te momenty oznaczone są wyrazami: Ojciec, Syn i Duch Święty; z doktryny Abelarda wypływało, jakoby Ojciec, Syn i Duch Święty byli tylko objawami jednej substancji Boskiej; dusza ludzka nosi w sobie obraz Trójcy – Ojciec jest to substancja duszy, Syn jest to siła poznawania, Duch Święty jest to życie, jakie dusza w ciało wlewa. Nadto Abelard utrzymywał, że Chrystus, objawiając tajemnicę Trójcy Świętej, nic nowego nie przyniósł światu a tylko dokładniej dał poznać to, co już przedtem było wiadome; na tajemnicę tę wskazywali, podług niego, prorocy Starego Zakonu i filozofowie pogańscy, kierując się natchnieniem i rozumem przyrodzonym; już Platon i jego szkoła wyraźnie uczyli o Trójcy Świętej.

 

Abelard nie chciał wprawdzie zrywać z nauką Kościoła, lecz jego doktryny łatwo mogły słuchaczów wprowadzić na bezdroża religijne. Obawiając się więc zarzutów, wstąpił do klasztoru s. Gildas de Rhuys w Morbihanie w Bretanii. Zakonnicy obrali go opatem lecz wkrótce powstali przeciwko niemu, uprzykrzywszy sobie nadmierną jego surowość. Jednocześnie wystąpił Bernard przeciwko Abelardowi i jego uczniowi Arnoldowi z Brescii. W 1140 zwołano synod do Sens; przybyło tu wielu biskupów, tudzież król Ludwik VII z dworem swoim. Bernard zarzucał Abelardowi, że ten wznawia heretyckie doktryny Sabeliusza, Ariusza, Nestoriusza o Trójcy Świętej a Pelagiusza o łasce i wolności. Z błędnego pojmowania grzechu pierworodnego Abelard wyprowadzał również fałszywy wniosek, że odkupienie na tym tylko polega, iż Chrystus nauką swoją i przykładem zachęcił nas do dobrego, że świadcząc sobą o miłości Boga do nas, zapalił w nas miłość ku Bogu (instituit potius quam restituit). Oczekiwano gorących rozpraw, lecz Abelard zamilkł, opuścił głowę wobec natchnionego Bernarda i odwołał się do papieża, licząc na poparcie uczniów swoich, zasiadających w kolegium kardynalskim.

 

Innocenty II potwierdził wyrok potępienia, wydany przez synod, oskarżone księgi miały być spalone a ich autor jako nauczyciel fałszywych doktryn skazany został na milczenie. Abelard chciał pojechać do Rzymu, spodziewając się tam wyjednać złagodzenie wyroku, lecz poszedł za radą opata Piotra Czcigodnego i pozostał w Clugny; opat pojednał go z Rzymem i z Bernardem; tu dopiero Abelard znalazł pokój ducha, którego daremnie szukał w miłości ziemskiej i w chwale światowej. Umarł 21 kwietnia 1142 z poddaniem się chrześcijańskim, Heloiza zakończyła życie 16 maja 1164; 1497 złożono śmiertelne szczątki obojga w jednym grobie, teraz spoczywają one na cmentarzu Père-la-Chaise w Paryżu.

 

Abelard nie był myślicielem w rodzaju Anzelma, lecz posiadał porywającą wymowę; nie tylko jego uczniowie, powiada jeden ze współczesnych, lecz nawet dzieci rozprawiały wtedy na placach i ulicach o Trójcy Świętej; Bernard skarży się, że wszystkich zaprzątnęło dociekanie tajemnic Bożych. W teologii usiłował Abelard umocnić i wyjaśnić za pomocą filozofii zasadnicze prawdy religijne. Lecz czynił to w taki sposób, że głęboka treść Chrystianizmu rozpływała się w rozumowaniach racjonalistowskich. Odurzył go rozgłos, zyskany już w młodych latach; nie było pytania, które by poczytywał za niedostępne dla swego rozumu. Dopiero nieszczęścia złamały jego zarozumiałość. Piotr Czcigodny pisał do Heloizy o zmarłym Abelardzie: "nie widziałem człowieka nadeń pokorniejszego".

 

Abelard dał potężny impuls do badań filozoficznych, lecz po jego śmierci panowało zamieszanie. Jan z Salisbury powiada (w swoim Metalogicus 2): "Ilu jest ludzi, tyle jest poglądów; każdy z nauczycieli kroczy własną drogą". Jako biegły logik zjednał sobie głośne imię Gilbert de la Porrée, urodzony w Poitiers, nauczyciel w Chartres a potem w Paryżu, wyniesiony na biskupa w Poitiers 1142; za wpływem Bernarda z Clairvaux niektóre jego tezy zostały potępione, Gilbert poddał się wyrokowi i pozostał biskupem do śmierci 1159. Jest on do pewnego stopnia realistą, w ogólnych pojęciach nie upatruje wyłącznie podmiotowych (subiektywnych) wytworów myśli, lecz z drugiej strony nie poczytuje uniwersaliów za przedmiotowo (obiektywnie) istniejące. W zatarg z Kościołem popadł przez swoją doktrynę o Trójcy Świętej, rozróżniał bowiem między Bóstwem a Bogiem; podług niego Bóstwo jest formą Boga, jest tym, przez co Bóg jest Bogiem, ale samo ono nie jest Bogiem, tak jak człowieczeństwo jest formą człowieka, to jest tym, przez co człowiek jest człowiekiem.

 

Jego przeciwnik Bernard z Clairvaux jest najgłębszym mistykiem owego czasu (str. 178) (b). Myśli swoje wypowiedział głównie w rozprawach o łasce i wolnej woli, o stopniach pokory i w traktacie o rozpamiętywaniu, dedykowanym papieżowi Eugeniuszowi III. Bernard powiada: o rzeczach przewyższających nasz rozum nie można się dowiedzieć z nauki szkolnej, Duch Święty objawia je tylko czystym duszom. O co modlitwa błaga, do tego dążyć winna kontemplacja a świętość życia może w intuicji osiągać to, czego niepodobna wypowiedzieć samymi wyrazami. Ludzie czystego serca będą oglądali Boga; człowiek powinien przebyć drogę oczyszczenia, gdyż grzech oddala go od prawdy. Im cnotliwszym jest człowiek, tym jaśniejszy jest wzrok jego duszy. Miłość jest skrzydłem, na którym wznosimy się do Boga. Przyczyną, dla której winniśmy miłować Boga, jest sam Bóg, a miarą tej miłości jest, abyśmy Go nade wszystko miłowali; jest On najwyższą nagrodą naszej miłości. Po osiągnięciu wyższego życia duchowego przez pokorę i miłość, zaczyna się mistyczne poznawanie prawdy: najpierw kontemplacja, potem oglądanie prawdy, dalej pełne zdumienia podziwienie, w końcu ekstaza, to jest pogrążenie się w oceanie prawdy Bożej; lecz nawet w ekstazie nie znika samoistność duszy, i tym się Bernard głęboko różni od mistyków panteistycznych podług których dusza zupełnie się rozpływa w nieskończoności Bóstwa. "Od chwili, powiada Bernard, kiedy prawda weszła do duszy człowieka, budzi ona ją ze snu poprzedniego, zmiękcza twarde i skamieniałe serce; przenikając do najskrytszych głębin ducha, sprowadza zmniejszenie grzechów, stłumienie żądz cielesnych, odrodzenie całego życia, nadto daje takie pojmowanie rzeczy Boskich, że człowiek nie może już nie podziwiać wielkości Boga".

 

W Niemczech przedstawicielką kierunku mistycznego była św. Hildegarda (1098 – 1179), założycielka i ksieni klasztoru św. Ruperta w Bingen, papieże (Anastazy IV, Hadrian IV), cesarze Konrad III i Fryderyk I, biskupi, kapituły, opaci zasięgali jej rady, prosili ją o rozwiązanie trudniejszych kwestyj teologicznych lub o objawienie rzeczy przyszłych. Bernard pisał do niej: "Wiem, że światło Ducha Świętego objawiło ci to, co przewyższa siłę rozumu ludzkiego". Hildegarda sama o sobie powiada: "Mądrość naucza mię w świetle miłości i rozkazuje mi publicznie o tym mówić, w jaki sposób dostąpiłam daru widzenia. Miałam 42 lata i 7 miesięcy życia, gdy nagle zstępujący z nieba promień nadzwyczajnego blasku przeszył mi całe ciało, zapalił moją duszę, przeniknął serce i mózg i trawił łagodnie, nie piekąc mię wszakże... Natychmiast uczułam w sobie dar nowego poznawania; rozumienie Pisma św., Psalmów i innych ksiąg zostało mi objawione; rozpamiętywałam tajemnice...".

 

Za pomocą ekstazy więc a nie przez systematyczne badanie dochodzili mistycy do poznania prawd najwyższych. Też same myśli wypowiadają dwaj inni słynni mistrze owych czasów, Niemiec Hugo i Szkot Ryszard, obaj zakonnicy klasztoru św. Wiktora w Paryżu. Sformułowali oni teorię mistyki.

 

Hugo, zdaje się, pochodził z Saksonii dolnej; urodził się 1097, uczył się w klasztorze Hammersleben pod Halberstadtem, potem udał się do Paryża i tu został przełożonym szkoły kanoników przy kościele św. Wiktora, umarł mając 44 lat wieku 1141. U współczesnych używał wielkiej powagi i poczytywany był za najlepszego przewodnika dusz. Pisma jego pomimo dziwacznych niekiedy obrazów mają w sobie coś wielce pociągającego. Niektóre z nich krążą po świecie pod obcym imieniem, inne wcale nie były drukowane; nie wszystko wszakże wyszło z pod jego pióra, co w wydaniu jego dzieł zostało pomieszczone. Hugo zbadał wszystkie systematy filozoficzne swojego czasu, lecz w końcu zatrzymał się na mistyce. Wiedza człowieka, powiada on, albo wypływa z rozumu albo zgadza się z rozumem lub też jest ponad rozumem albo jest przeciwną rozumowi. Co z rozumu wypływa, jest koniecznym i stanowi przedmiot wiedzy; co z rozumem się zgadza, jest prawdopodobnym i stanowi przedmiot wiary; cudownym jest, co przewyższa rozum; co sprzeciwia się rozumowi, nigdy nie może być przyjmowane za prawdę. Co jest ponad rozumem, może być tylko pojęte przez wiarę. Bez Objawienia rozum nie może sam przez się dojść do poznania prawd najwyższych, rozum i Objawienie muszą współdziałać. Człowiek wyszedł czystym z rąk Stwórcy i posiadał doskonałe poznanie; był to stan "instytucji", lecz grzech sprowadził go do stanu destytucji. Ciemność ogarnęła jego ducha, utracił on oko kontemplacji, którym poprzednio oglądał w swoim wnętrzu pierwiastek Boski; wzrok rozumu zamącił się, tylko oko ciała zachowało pierwotną jasność, wola dąży odtąd nie do dóbr Boskich ale do zmysłowych. Odkupienie sprowadziło stan restytucji, chora i skażona natura została uzdrowioną a na podstawie łaski i życia chrześcijańskiego wytworzył się stan, mający podobieństwo do owego stanu, w jakim człowiek znajdował się przed upadkiem. Stopniami wzrastającego poznawania są: cogitatio, proste myślenie, meditatio czyli w głąb przenikające badanie, w końcu na podstawie doskonałości moralnej w miłości chrześcijańskiej oglądanie czyli kontemplacja, której słodycz tymi słowy opisuje Hugo: "Kiedy duch zaczyna przez czyste poznawanie kontemplacyjne wychodzić poza siebie samego, kiedy zaczyna oglądać całą piękność owego światła bezcielesnego, kiedy jego poznawanie w mądrość się zamienia, wówczas w tym podniesieniu się ducha ponad siebie samego taka cisza niebiańska w nim się rozpościera, że nie zakłócają jej już żadne myśli i uczucia sprzeczne, że duch cały pogrąża się w spokój kontemplacji".

 

Ryszard jest chlubą klasztoru św. Wiktora, jest on równie subtelnym jak Hugo, nadto odznacza się zapałem, polotem, wymową; z pochodzenia Szkot, objął on po Hugonie miejsce nauczyciela i przeora, umarł 1173. Wiemy tylko, że musiał znosić niejedną przykrość od opata Ervisius'a; innych szczegółów o jego życiu nie posiadamy. Znane są jego pisma o Trójcy Świętej, o kontemplacji, o przygotowaniu się do życia kontemplacyjnego, o wykorzenieniu złego. Ze spokojem i powagą rozbiera trudne kwestie z zakresu mistyki, z natchnieniem poety opisuje słodycz zachwytu; z wyżyn kontemplacji, powiada Ryszard, duch panuje nad całą wiedzą ludzką, nad całą filozofią. Ruch filozoficzny XII wieku skupia się częścią w mistyce częścią w sceptycyzmie.

 

Niektórzy uczeni zbierają już owoce prac dotychczasowych i układają je w systematy. Do tych ostatnich należy Alanus z Ryssel (de Insulis, ur. 1114, um. 1202), filozof, naturalista, poeta, dziejopis, biskup w Auxerre, w końcu zakonnik w Clairvaux; zdolnościami swymi i nauką wzbudzał podziwienie we współczesnych. W dziele swoim Summa de fide catholica libri VI, broni głównych zasad wiary katolickiej przeciwko napaściom Żydów, Mahometan i kacerzy (**), w innych rozprawach występuje z platońską teorią o ideach w tej postaci, w jakiej teorię tę rozwinięto w Aleksandrii.

 

W filozofii sceptyk, w życiu gorący obrońca praw Kościoła, Jan z Salisbury należy do najzdolniejszych umysłów XII wieku; urodził się około 1110 r., umarł 1180 jako biskup w Chartres. Kształcił się w Paryżu, gdzie słuchał wykładów Abelarda; około 1140 sam wystąpił w Paryżu jako nauczyciel, lecz pomimo swej bystrości umysłowej i obszernej wiedzy dość niepomyślnie, 1141 powrócił do ojczyzny i został sekretarzem Teobalda, arcybiskupa kantuaryjskiego (Canterbury). Kanclerz Tomasz Beket używał go do ważnych spraw i takie powziął ku niemu zaufanie, że kiedy zasiadł na stolicy arcybiskupiej, Jan był jego okiem i prawą ręką. Jan podtrzymywał Beketa w oporze przeciwko Henrykowi II, razem z Beketem był prześladowany, w jego sprawie odbywał wędrówki po Francji i Włoszech; 1166 został biskupem w Chartres i zasiadał 1179 r. na Soborze Lateraneńskim. Z dzieł jego najważniejsze są: Polycraticus i Metalogicus. W pierwszym smaga zarozumiałość i swary filozofów tudzież głupotę i nikczemność dworaków. Wobec książąt, niespełniających swego obowiązku, odwołuje się, w obronie praw ludu, do papieża, jako do najwyższego zwierzchnika wszystkich monarchów. Filozofowie, powiada Jan z Salisbury, wysadzają się na subtelności a podwojów prawdy nie otwierają. Jest on zdania, że mała tylko liczba prawd może być ściśle udowodniona i pojmuje wiarę jako uzupełnienie i konieczny warunek nauki. W Polycraticus VII, 17, czytamy: "Przez naturę Bóg przebywa we wszystkim a przez łaskę tylko w istotach rozumem obdarzonych. Tylko o tyle są one rozumnymi, o ile wiedzą, że Bóg w nich jest prawdą, tylko o tyle posiadają mądrość, o ile mądrością Bożą są oświecone. Potęgą swojej wszechobecności otacza Bóg stworzenia, przenika je, ochrania, skutkiem czego niepodobnym jest, aby pozostawał ukrytym. Nawet stworzenia, nieobdarzone rozumem, świadczą o Jego bycie. Jak światło inaczej odbija się w szafirze, inaczej w topazie i znów inaczej w chmurze deszczowej, tak również potęga Boga w rozmaity sposób objawia się w rozmaitych rodzajach stworzeń. I w ludziach nie w jednakowy sposób Bóg się objawia; jednemu dane jest objawienie roztropności, innemu mocy, innemu zaś cudów, cierpliwości, gorliwości, pociechy itd., lecz wszystko to sprawia jeden i tenże Bóg, przy absolutnej jedności swej, rozdzielający siły swoje".

 

Dawała się uczuwać potrzeba zebrania dotychczasowych badań w jedną całość. Już w pismach Hugona a s. Victore znajdujemy systematyczne formułowanie nauki kościelnej, nową pracę w tym kierunku spotykamy w Roberti Pulli Sententiarum libri VIII. Robert Pallaye (Pullus) pochodził z Anglii, był nauczycielem teologii w Paryżu, potem wykładał w Oksfordzie, umarł kardynałem 1154. W tym kierunku pracowali także Robert z Melun, Hugo z Rouen, Piotr z Poitiers. Wszystkich wszakże prześcignął Piotr Lombard. Urodził się on w Lumello pod Nowarą, uczył się w Bolonii, Reimsie i Paryżu, tu był profesorem teologii a 1159 został biskupem paryskim, umarł 1164. Od swego dzieła Sententiarum libri IV otrzymał przydomek Magister Sententiarum. Tu systematycznie jest wyłożona nauka kościelna, przy każdym dogmacie podane są dowody z Biblii i Ojców Kościoła, przytoczone argumenty za i przeciw. Wszystkie wątpliwości miały być przez to usunięte z teologii i dokładnie oznaczone granice, w jakich umysł ludzki swobodnie poruszać się może. Jakkolwiek kryteria do podziału materiału naukowego tu i ówdzie wydają się dziwacznymi, jednakże same tezy naukowe są dość dokładnie zebrane i jasno uporządkowane. Tym się objaśnia nadzwyczajne upowszechnienie książki Piotra Lombarda. Jego "Sentencje" były podstawą wykładów we wszystkich szkołach teologicznych; niemal każdy głośniejszy nauczyciel pisał do nich komentarze. W samej Anglii wydano 160 komentarzy, jeszcze więcej napisano ich we Francji, w Niemczech, we Włoszech i Hiszpanii. Uzyskanie naukowych stopni teologicznych zależało w Wiekach Średnich od wystudiowania tego dzieła. Nie powstrzymało to wszakże Waltera, przeora opactwa św. Wiktora w Paryżu, od zaliczenia Piotra Lombarda do "czterech labiryntów Francji", trzema pozostałymi są podług Waltera, Abelard, Gilbert de la Porrée i Piotr z Poitiers.

 

Nowego polotu nabrały studia filozoficzne na Zachodzie przez dokładniejsze poznanie dzieł Arystotelesa w przekładach arabskich.

 

–––––––––––

 

 

HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM IV. WIEKI ŚREDNIE. CZĘŚĆ DRUGA. PRZEWAGA NIEMIEC W EUROPIE W X WIEKU. CESARZE Z DOMU FRANKOŃSKIEGO I PAPIESTWO. CZASY WOJEN KRZYŻOWYCH. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1882, ss. 683-694. (c)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; przypisy nienumerowane od red. Ultra montes).

 

Przypisy:

(1) Staudenmeier, Erigena; – Hefele, Conciliengeschichte; – Charles de Remusat, Abélard; – Hauréau, Philosophie scolastique; – Kleutgen, Theologie der Vorzeit; – A. Stöckl, Geschichte der Philosophie des Mittelalters.

 

(*) "Wilhelm [II Rudy (1087 – 1110)] prowadził wojnę ze Szkocją, którą pokonał 1091 a Walię opasał szeregiem zamków warownych. W skutek pomyślności wzmogła się w nim duma; obudziła się wrodzona chciwość i młody król nie cofał się przed żadną niesprawiedliwością; kronika saksońska powiada, że znienawidził go cały naród. Wkrótce doszło do zatargów między Wilhelmem II i Kościołem angielskim. Aby dostać pieniędzy, król sprzedawał biskupstwa i utrzymywał, że prelatury są to lenności koronne, których dochody, w razie zawakowania, należą do monarchy, ten zaś je nadaje w drodze szczególnej łaski nowym opatom i biskupom.

 

Po śmierci Lanfranka (1089), nie obsadzał Wilhelm arcybiskupstwa kantuaryjskiego (Canterbury) i ciągnął z niego dochody do swojej kasy; doradcą był mu w tej sprawie normand Ralf Flambard, człowiek rozpustny, chytry i zuchwały, który dla dogodzenia królowi drwił sobie z całego świata. Wtem 1093 Wilhelm ciężko zachorował, ogarnęła go obawa męczarni piekielnych; cofnął więc wydane poprzednio rozkazy, uwolnił więźniów, kazał sprowadzić do swego łoża słynnego Anzelma, opata z Bek, i wręczył mu pastorał kantuaryjski; nadaremnie opierał się Anzelm, arcybiskup Rouen'u kazał mu poddać się woli króla i ubogi longobard z Aosty został prymasem angielskim.

 

Anzelm urodził się w Aoście 1033 r. a był synem Gundulfa i bogobojnej Ermenbergi. W 15 roku życia postanowił on wstąpić do klasztoru a kiedy ojciec nie chciał na to pozwolić, uciekł z domu rodzicielskiego, o głodzie przebył górę Cenis, po długiej wędrówce dostał się do Avranches a stamtąd do Bek (Beccum), gdzie oddał się w opiekę swojemu rodakowi, słynnemu, Lanfrankowi. Tu pogrążył się w studia naukowe i takie zrobił w nich postępy, że wkrótce zaczęto go poczytywać za cud mądrości; 1060 Anzelm otrzymał święcenia kapłańskie, 1066 został opatem klasztoru w Bek, który za niego doszedł do najwyższej swojej sławy. Tu napisał on większą część rozpraw swoich, które odznaczają się głębokością myśli, subtelnością dociekań i śmiałym polotem metafizycznym, chociaż nigdy granic prawowierności nie przekraczają; teologia przemawia w Anzelmie mową filozofii, wiara zamienia się na wiedzę, fides quaerens intellectum. Jak pięknym jest w Proslogium, ontologiczny dowód bytu Boga, jaka przenikliwość spekulacyjna przebija się w pismach przeciwko Gaunilonowi, De veritate, De libertate arbitrii, Meditationes, De casu diaboli! Rozgłos tych dzieł szybko rozszedł się po Europie; od czasów Augustyna literatura teologiczna nie wydała nic im równego.

 

Taki to był mąż, którego skłonił Wilhelm II do przyjęcia najwyższej godności kościelnej w Anglii; z tęsknotą i bólem porzucił Anzelm cichą celę klasztorną, tym więcej, że znał on charakter króla i przewidywał cierpienia, jakie go spotkać miały. Przyszedłszy do zdrowia, Wilhelm żałował zrobionego przez się kroku, chciał złamać nieugiętego arcybiskupa, zabierał dochody z jego majętności. Anzelm uznał Urbana II jako papieża; Wilhelm oświadczył, że jest to wiarołomstwo ze strony Anzelma, który poprzednio winien był zapytać się króla, i kazał biskupom swoim złożyć arcybiskupa z urzędu a sam tymczasem potajemnie wyprawił posła do Rzymu i uznał prawowitą władzę Urbana. Znużony szeregiem nikczemnych prześladowań, prosił Anzelm o pozwolenie na wyjazd do Rzymu. Król nie stawiał przeszkód i Anzelm udał się do Francji, gdzie go wszędzie z zapałem witano. Z Clugny pojechał do Rzymu, lecz Urban II skłonił go do powrotu; Anzelm uczestniczył jeszcze w synodzie w Bari przeciwko Grekom, napisał we Włoszech rozprawę Cur Deus homo? i r. 1100 powrócił do Anglii.

 

Wilhelm II nie żył już wtedy; 2 sierpnia 1100 udał się on na polowanie do lasu (Newforest) pod Winchesterem; wieczorem znaleziono go leżącego na ziemi, broczącego we krwi własnej, w jego piersi tkwiła strzała; o tym, kto ją wypuścił, nigdy się nie dowiedziano. Robert, powracając z Ziemi świętej, przebywał w Apulii i obchodził zaślubiny swoje z siostrą hrabiego z Conversano; najmłodszy brat, Henryk, pośpieszył do Winchesteru, zabrał skarby i kazał się ukoronować (1100 – 1135). Aby zjednać sobie poparcie, przywrócił on Kościołowi jego dawne prawa; przyrzekł nie sprzedawać ani wydzierżawiać wakujących beneficjów, pozwolił wasalom rozporządzać majątkiem ruchomym i według woli swojej wydawać córki za mąż, byle tylko narzeczony nie był nieprzyjacielem królewskim, w końcu obiecał narodowi, że przywróci prawa króla Edwarda. Anzelm odzyskał swoje stanowisko prymasa angielskiego; schlebiało to Saksonom, że król ożenił się z Maudą czyli Moldą (Matylda), córką Malkolma, króla szkockiego, i Małgorzaty, wnuczki Edmunda zwanego Żelazne ramię.

 

Tymczasem Robert powrócił do Normandii i sposobił się do walki o koronę angielską. Trudne było położenie Henryka, wielu baronów powstało na rzecz Roberta, lecz Anzelm podtrzymywał sprawę króla. Robert wylądował, nie doszło wszakże do bitwy, dzięki zręcznym pośrednikom stanął układ, na mocy którego Robert zrzekł się Anglii a Henryk posiadłości w Normandii i miał płacić bratu 3000 marek srebra rocznie. Lecz i z tego niezadowolony, skorzystał Henryk ze sposobności, jaką mu nastręczyła nierozwaga Roberta, uderzył na Normandię, pobił brata pod Tenchebrai 1106 r., wziął go do niewoli i trzymał pod strażą aż do śmierci. Za kuszenie się o ucieczkę miał on być nawet oślepiony. Słynny bohater chrześcijański umarł w zamku Cardiff w Walii 1135, mając 80 lat wieku. Pięcioletni jego syn, Wilhelm, schronił się na dwór francuski, Ludwik VI ujął się za nim, dał mu hrabstwo Flandrii, ożenił go z siostrą żony swojej, w jego obronie prowadził wojny z Henrykiem. Lecz Wilhelm zginął 1128 a Henryk znowu połączył Normandię z Anglią.

 

Wkrótce wszakże wynikł spór o inwestytury kościelne między Henrykiem i Anzelmem; ten ostatni obstawał za uchwałami synodów, odbytych w Bari i Rzymie, król zaś chciał utrzymać to, co poczytywał za przywilej swojej korony. Anzelm pojechał do Rzymu, aby rzecz całą przedstawić papieżowi, a kiedy stamtąd powracał, dano mu do zrozumienia, że ma pozostać na wygnaniu, dopóki się nie podda woli królewskiej. Wtedy Anzelm spędził trzy lata w Lyonie. Już papież Paschalis II groził królowi ekskomuniką, gdy wtem stanęła ugoda: Henryk przystał na wolne wybory biskupów i opatów i zrzekł się inwestytury; nowowybrany miał przed poświęceniem i objęciem majętności w posiadanie składać królowi przysięgę hołdowniczą. Życie Anzelma upłynęło odtąd na pracach kościelnych i naukowych (De voluntate, De concordia praescientiae et praedestinationis et gratiae Dei cum libero arbitrio). Umarł on 21 kwietnia 1109". – F. J. Holzwarth, Historia powszechna. Tom IV, ss. 130-133.

 

(**) Według ojca Hugo Hurtera SI autorem tego dzieła jest Alanus de Podio OCist., który żył w XII w. Zob. H. Hurter SI, Nomenclator literarius theologiae catholicae theologos exhibens aetate, natione, disciplinis distinctos. Tomus II. Theologiae catholicae aetas media. Ab exordiis theologiae scholasticae usque ad celebratum Concilium Tridentinum. Ab anno 1109 – 1563. Editio altera emendata et plurimum aucta. Oeniponte. LIBRARIA ACADEMICA WAGNERIANA. 1906, col. 218.

 

(a) Zob. Czasy Karola Wielkiego.

 

(b) Zob. Św. Bernard z Clairvaux.

 

(c) Por. 1) Filozofia scholastyczna. 2) Wielcy scholastycy XIII wieku. 3) Ks. Marian Morawski SI, Filozofia i jej zadanie.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: