HISTORIA POWSZECHNA

 

Czasy Karola Wielkiego

 

F. J. HOLZWARTH

 

––––––––

 

ROZDZIAŁ CZWARTY

 

Karol Wielki jako rządca państwa. – Szkoły. – Osobistość Karola

 

Treść: Missi dominici; wymiar sprawiedliwości; sejmy za Karola Wielkiego; kapitularze; stosunek państwa do Kościoła; mozaika z "Triclinium"; sądy biskupie; kapitularze odnoszące się do spraw kościelnych; św. Chrodegang i św. Benedykt z Aniany; odrodzenie nauk za Karola Wielkiego; Alkuin; szkoły; dwór Karola Wielkiego; Einhard; adopcjanie; postać Karola Wielkiego; Karol Wielki i społeczeństwo nowożytne.

 

Karol miał wyryte na klindze swojego miecza następujące litery: D. P. C. C. A. D. C., Decem praeceptorum custos Carolus a Deo coronatus, to jest: "Dziesięciu przykazań stróż Karol od Boga ukoronowany". Nazywał on sam siebie cesarzem, uwieńczonym za natchnieniem Bożym, obrońcą Kościoła i całkowicie oddanym mu pomocnikiem. W pojmowaniu i wykonywaniu swojej władzy cesarskiej nigdy nie schodził z gruntu chrześcijańskiego; korona przypominała mu ciągle odpowiedzialność, jaką wobec Boga zaciągnął za pomyślność ludów swoich i sprawiedliwe nad nimi rządy. Myśl Karola Wielkiego obejmowała i interesy religijne podwładnych mu ludów i ich kulturę umysłową i dobrobyt materialny, w którym wielki ten monarcha widział pożądaną pomoc do wyższych celów życia społecznego.

 

Prawdziwie zdumiewającą jest niestrudzona działalność Karola; wszystko zaś trzeba było porządkować i na nowo organizować. Karol we wszystko wgląda i nowe pomysły rzuca; wydaje przepisy gospodarcze dla swoich folwarków, kontroluje z nich rachunki, czuwa nad administracją prowincyj, nad prawodawstwem i wymiarem sprawiedliwości, podnosi handel, przeprowadza drogi, wznosi wspaniałe budowle, strzeże czystości nauki kościelnej, zakłada szkoły a przy tym nie wypuszcza z ręki swego miecza zwycięskiego.

 

Karol dobrze to rozumiał, że istnienie i pomyślność państwa przede wszystkim z jego osobą są związane, i czasami w przyszłość z trwogą spoglądał. Dlatego pragnął on założyć trwałe podstawy polityczne, na których cesarstwo mogłoby się utrzymać własną siłą, niezależnie od mniejszego lub większego talentu władców.

 

Przypatrzmy się najpierw administracji publicznej. Karol zostawił zdobytym krajom i ludom ich zwyczaje miejscowe i prawa po przodkach odziedziczone; prawa te nawet spisać polecił (jak lex Saxonum, lex Anglorum et Warinorum, lex Frisonum (1)), lecz dynastie książęce pozostawił tylko u Basków (Waskonów) w Pirenejach i u Bretonów w Armoryce. Niekiedy spotyka się jeszcze tytuł książąt, lecz utracił on już dawne swoje znaczenie. Księstwa podzielono na hrabstwa (grafschaften); hrabia (graf), mianowany dożywotnio przez cesarza, jest jego namiestnikiem w danym obwodzie, kieruje administracją i policją, zwołuje pospolite ruszenie i dowodzi nim. Hrabia zależał bezpośrednio od cesarza. Pod jego rozkazami pozostają: centenarii, tungini i decani; jego zastępcą w sądzie jest sagibaro.

 

Dla zapobieżenia nadużyciom i samowoli grafów corocznie wysyłał Karol tak zwanych missi dominici tj. swoich komisarzy czyli wysłańców królewskich, po dwóch do każdego hrabstwa, z których jeden był osobą świecką a drugi biskupem. Komisarze ci ogłaszali nowe prawa i otrzymywali na nie przyzwolenie mieszkańców, wglądali w wykonywanie praw dawnych, przyjmowali skargi przeciwko hrabiom, rozstrzygali sprawy sądowe w drugiej instancji, rewidowali zarząd dóbr królewskich i dochodów, i o tym wszystkim składali relację królowi. Relacje te dostarczały materiału do obrad na sejmach. Większą od "grafów" władzę posiadali margrabiowie w pogranicznych prowincjach.

 

Do grafów należał wymiar sprawiedliwości. Graf miał sobie zleconym zwoływać w tym celu przynajmniej raz na miesiąc ludzi wolnych, z pomiędzy których byli wybierani rachimburgowie w liczbie siedmiu. Do rachimburgów należało wydawanie wyroku. Kiedy rolnictwo bardziej się rozwinęło, ludzie wolni coraz rzadziej przychodzili na sądy i wydawanie wyroków przeszło do siedmiu tak zwanych scabini, obieranych przez mieszkańców danego obwodu a zatwierdzanych imieniem króla przez missi dominici. Ci scabini obowiązani byli uczestniczyć w sądach, periodycznie przez grafa zwoływanych. Drugą instancją sądową byli missi dominici, trzecią, sąd nadworny (curia palatina). Tu sprawy świeckie sądził falcgraf (palatinus) a sprawy osób duchownych – archikapelan (archicapellanus, apocrisiarius). W końcu można się było odwołać do samego cesarza.

 

Ogólne prawa, dla całego państwa, wydawano na sejmach, których za panowania Karola było 65. Sejmy te opisał Hinkmar, arcybiskup reimski, w ciekawym dziełku swoim De ordine palatii, z którego się okazuje, że Karol, pomimo godności cesarskiej, nie mógł nic ważniejszego przedsięwziąć bez zgody poddanych. Jest on tylko senior, "starszy"; otaczający go panowie są między sobą pares, "równi", w stosunku zaś do króla – consiliarii, adjutores, comites, familiares, a widać w nich więcej skłonności do rozkazywania niż do słuchania. Tylko potężna natura Karola mogła zawładnąć tym upornym materiałem. Sejmy odbywały się dwa razy do roku, w maju i w jesieni. W jesieni zbierali się sami seniores, najbliżsi doradcy cesarza, i rozpatrywali kwestie administracyjne i wyższej polityki. Na sejmy, odbywane w maju (Campus Madius), przybywali nie tylko możni panowie lecz i inni ludzie wolni, gdyż wtedy także odbywał się przegląd sił zbrojnych. Magnaci (seniores, optimates, majores) zbierali się dla wydawania uchwał, propter consilium ordinandum, a inni ludzie wolni, dla ich wysłuchania i przyjęcia, propter consilium suscipiendum. Przy sprzyjającej pogodzie obradowano pod otwartym niebem. Dostojnicy kościelni obradowali osobno, ilekroć chodziło o rzeczy wyłącznie kościelne. Cesarz, jeżeli nie przewodniczył obradom, mieszał się z tłumem przybyłych, przyjmował podarunki, witał możniejszych, rozmawiał z nimi a weselił się z młodymi. Opowiadano tu o stanie rozmaitych krajów monarchii; każdy nie tylko mógł lecz i powinien był mówić wszystko, co wiedział o własnej prowincji, czy są tam jacy nieprzyjaciele, czy lud jest zadowolony czy też utyskuje na swoich zwierzchników. Jeżeli zapadła uchwała, capitulare, to ją rozsyłano przez missi dominici po całym państwie dla powiadomienia wszystkich ludzi wolnych. Ogromna liczba kapitularzy (1126) świadczy o olbrzymiej działalności Karola. Kapitularze nie ograniczały się samym prawodawstwem; często spotkać się w nich można z przepisami moralnymi. Jeden z nich np. objaśnia znaczenie gościnności i skąpstwo nazywa źródłem wszystkiego złego. Są kapitularze, określające ceny żywności, ograniczające żebractwo, zabraniające pojedynków na dworze królewskim; inne zalecają duchowieństwu, aby miewało kazania zrozumiałe dla ludu, rozwijają naukę Kościoła o świętości związku małżeńskiego itd.

 

Surowe były przepisy co do służby wojskowej (Capitulare a. 803 de exercitu promovendo). Każdy człowiek wolny musi stawać w szeregach, w obronie swojej prowincji; wyprawy zagraniczne uchwala sejm a biorą w nich udział tylko ci mieszkańcy, którzy posiadają pewien obszar gruntów, a więc mają środki do uzbrojenia się na koszt własny; wojownicy musieli zabierać ze sobą żywność na 3 miesiące; uzbrojenie składało się z dzidy, tarczy, łuku, 12 strzał, 2 cięciw, z pancerza, okrywającego piersi, i z hełmu. Wojownicy nie otrzymywali żołdu lecz dostawali łupy, zdobyte na nieprzyjacielu. Z ochotników tworzono osady wojskowe, załogi i straż przyboczną monarchy. Porzucający szeregi wobec nieprzyjaciela ponosił karę śmierci; opóźniających się na post skazywano. Wasal, nie stawiający się na wezwanie, podczas wojny zaczepnej, utracał lenność swoją. Jeżeli kraj był w niebezpieczeństwie, każdy musiał chwytać za broń, pod karą śmierci. Biskupi i opaci dostarczali królowi ludzi zbrojnych; od służby osobistej w wojsku byli oni wolni.

 

Z Capitulare de villis i z Specimen breviarii rerum venalium Caroli Magni okazuje się, że w majątkach królewskich prowadzono wzorowe gospodarstwo; hodowla bydła i pszczolnictwo rozwijały się; przy zamkach monarszych utrzymywano oranżerie i rzadkie ptactwo. Karol sam pilnie rozpatrywał rachunki i drobne nawet rzeczy gospodarskie nie uchodziły jego uwagi. Handel zakwitł, mnóstwo złota i srebra było w obiegu. W Niderlandach budowano porty, w rezydencjach królewskich zaprowadzono jednakową miarę i wagę. Na jarmark w St. Denis przyjeżdżali kupcy greccy i saraceńscy, kupcy zaś z Galii mieli swoje kantory w Syrii, dokąd karawanami zwożono towary z dalekiego Wschodu.

 

Kościół i państwo były to dla Karola Wielkiego dwie odmienne lecz nie obce sobie sfery. Dla ducha chrześcijańskiego, dla działalności Kościoła wszystkie organa państwa stały otworem. Państwo i Kościół splatały się w jedną harmonijną całość. Karol jasno to rozumiał, że jak pojedynczy człowiek potrzebuje łaski Bożej do spełnienia swego przeznaczenia doczesnego, tak podobnież i państwo obejść się nie może bez uświęcenia i oświecenia z góry. Ponieważ zaś Kościół nie posiada środków materialnych dla swojej obrony i jedynie na Opatrzności Bożej się opiera, przeto państwo powinno go bronić i pomagać mu w spełnianiu jego posłannictwa. Dlatego w pojęciu Karola nie mogło być mowy o zwierzchniczej władzy papieża nad państwem ani o przewadze cesarza nad Kościołem; obie te sfery miały pracować nad szerzeniem królestwa Bożego na ziemi.

 

Historycy, nieprzyjaźni Kościołowi, przekręcając fakty, usiłują dowieść, że Karol tak skrępował wolność Kościoła, iż bez jego pozwolenia biskupi nie mogli ani zbierać się na synody ani wydawać żadnych uchwał. Pod tym względem zupełnie inaczej rzeczy stały. Na przykład w kapitularzu z 769 r. Karol szczyci się, że na upomnienie papieża i biskupów zniósł dawny zwyczaj powoływania osób stanu duchownego pod sztandary. W innym miejscu powiada: "Przez pamięć na św. Apostoła Piotra pragniemy tak czcić świętą, rzymską i Apostolską Stolicę, aby Stolica ta, która jest matką dostojeństwa kapłańskiego, była dla nas także mistrzynią poznawania rzeczy Bożych i postępowania, zgodnego z duchem Kościoła". Z jakim poszanowaniem patrzał Karol na swój stosunek do Stolicy Apostolskiej, okazuje się ze sposobu, w jaki traktował on obowiązek biskupów, rezydowania w swoich diecezjach. Pierwszym jego archikapelanem był Angilbert, arcybiskup Metzu; po śmierci Angilberta (791 r.), godność tę powierzył on Hildeboldowi, arcybiskupowi kolońskiemu, poprzednio otrzymawszy zezwolenie na to Stolicy Apostolskiej.

 

Serdeczna przyjaźń łączyła Karola z Hadrianem I; do jego następcy, Leona III, pisał Karol 795 roku: "Pragnę, aby Wasza Świątobliwość taką samą miłość mi okazywał, jakiej doznawałem od Jego poprzednika dostojnego. Obowiązkiem moim jest, przy pomocy miłosierdzia Bożego, bronić na zewnątrz święty Kościół Chrystusów od wszelkich napaści pogańskich i zamachów bezbożnych a na wewnątrz utwierdzać go wyznawaniem wiary katolickiej. Do Ciebie, Ojcze Święty, należy wznieść jak Mojżesz ręce ku niebu i moje służenie Kościołowi modłami swymi wspierać".

 

"Przechował się w Rzymie aż do dni naszych pomnik, będący właściwie symbolem praw i ducha nowego cesarstwa. Znajduje się on na placu lateraneńskim, o kilka kroków od kościoła, w którym Karol otrzymał koronę cesarską. Jest to tak nazwana mozaika z Triclinium. Postawiono ją w miejscu, gdzie Karol i Leon odprawiali festyn zaślubin Papiestwa i Cesarstwa. Przedstawione są tam warunki tego małżeństwa, dającego królom powagę, ludom wolność, tej zgody tronu duchowego i tronu doczesnego, w której cieniu rodzaj ludzki, jak się wyraził Bossuet, «spoczywa». W środku pomnika siedzi Chrystus jako król powszechny. U stóp Jego płyną cztery rzeki, cztery Ewangelie; około Niego, odziani w pallium, symbol nauczycielstwa, stoją Apostołowie, przez których rozchodzi się dobra nowina zbawienia i wolności; u dołu wypisane jest: Ite, docete. Po prawej i po lewej stronie tego obrazu środkowego, wyrażającego wiekuiste źródło władzy, dwa obrazy przedstawiają: jeden rozróżnienie władzy, drugi – jej prawy przelew. Vicarius Christi jest papież; Defensor Christi jest cesarz. Po prawej stronie Chrystus siedzący daje klucze klęczącemu świętemu Piotrowi a klęczącemu Konstantynowi chorągiew z krzyżem i napisem: In hoc signo vinces. Po lewej stronie święty Piotr siedzący i podniesiony do wielkości Chrystusa, daje pallium Leonowi III, swemu następcy, a chorągiew Karolowi Wielkiemu".

 

Wszelkie wdzieranie się władzy świeckiej w prawa episkopatu Karol poczytywał za rzecz szkodliwą dla państwa. Wielki wprawdzie wpływ mu pozostawiono w obsadzaniu wakujących diecezyj, lecz w zasadzie wybory biskupie były wolne. Hadrian I upominał Karola, aby się nie mieszał do wyborów biskupich. R. 803 oświadczył Karol: "Oświeceni przez kanony święte i powodowani pragnieniem, aby Kościół święty bez przeszkody prawa swoje wykonywał, zgodziliśmy się na to, aby biskupi byli obierani przez duchowieństwo i lud, w miarę zasług swoich i daru mądrości, bez żadnego względu na osoby". Biskupi metropolitalni kierowali wyborami, badali i zatwierdzali nowoobranych biskupów, mianowali ich, jeżeli wybory nie doprowadziły do wyraźnego rezultatu, w wypadkach wątpliwych zwracali się do Stolicy Apostolskiej po decyzję.

 

Biskup wyznaczał proboszczów i posiadał zupełną jurysdykcję nad podwładnym mu duchowieństwem. "Jeżeli duchowni, powiedziano w jednym kapitularzu, mają proces jaki między sobą, to powinien ich sądzić biskup a nie sędzia świecki". "Żaden sędzia świecki niechaj się nie ośmiela wydawać wyroku na księdza lub diakona bez uprzedniego zezwolenia na to biskupa. Gdyby ktoś się dopuścił podobnego nadużycia, to powinien być wyłączonym z Kościoła tak długo, dopóki nie uzna się za winnego i winy swojej nie zmaże". Toż samo się odnosiło do jurysdykcji kryminalnej. "Sąd nad duchowieństwem, powiedziano w kapitularzach, należy do biskupów, gdyż nie przystoi, aby słudzy urzędu Bożego poddawani byli wyrokowi władz świeckich". Jeżeli biskup nie mógł jakiej sprawy rozstrzygnąć, to wnoszono ją na synod prowincjonalny; ostatnią instancją był sąd nadworny (curia palatina), do którego oskarżyciel mógł się udać, lecz tylko za pozwoleniem biskupa lub metropolity. W sądzie nadwornym zasiadał arcykapelan nie jako sędzia królewski lecz jako legat papieski, zaopatrzony w odpowiednie pełnomocnictwo przez Stolicę Apostolską. Od jego decyzji pozostawała jeszcze apelacja do Rzymu. Dla rozstrzygania sporów między osobami duchownymi i świeckimi istniał sąd osobny, złożony z świeckich i duchownych sędziów.

 

Karol pilnie czuwał nad regularnym składaniem dziesięciny. Szczególniej nowonawróceni utyskiwali na dziesięcinę, lecz cesarz był pod tym względem nieugiętym, choć Alkuin pisał do niego: "Wiadomo mi, jak pożyteczna jest dziesięcina, lecz lepiej ją utracić niż wiarę. Jeżeli my, urodzeni i wychowani w wierze katolickiej, niechętnie płacimy dziesięcinę, to co powiedzieć o ludziach słabej wiary, o dzieciach z ducha!". Kapitularz akwizgrański z 801 r. powiada: "Duchowieństwo ma przyjmować dziesięcinę i wobec świadków dzielić ją na trzy części, z których jedną część ma poświęcać na ozdobę kościołów, drugą przeznaczać dla ubogich i obcych, trzecią zatrzymywać dla siebie". Własność kościelna była wolną od ciężarów publicznych, tylko do budowy dróg i mostów musiała się przykładać.

 

Rozpatrując ogromną liczbę kapitularzy, traktujących sprawy kościelne, można by przypuszczać, że Karol nie ograniczał się na obronie i popieraniu Kościoła, lecz że mieszał się do jego rządów wewnętrznych. Lecz takie przypuszczenie byłoby zupełnie fałszywe. Kapitularze kościelne, czy to je Karol przedstawiał zebranemu podczas sejmu synodowi biskupów, czy to sami biskupi z nimi występowali, powstawały skutkiem narad i uchwał synodów kościelnych; ogłaszał je zaś cesarz i czuwał nad ich wykonaniem, o ile to do władzy świeckiej należeć mogło. Karol pokornie sam siebie nazywał "wykonawcą kanonów kościelnych" i był też nim w rzeczy samej jako monarcha prawdziwie chrześcijański, w całym znaczeniu tego wyrazu. Pragnął on mieć w swoim państwie duchowieństwo ukształcone, moralnie wysoko stojące i gorliwe. Jak gorąco upominał biskupów, aby ci, zgodnie z przepisami Soboru Nicejskiego, ściśle badali siłę wiary, moralność i wykształcenie kandydatów do stanu kapłańskiego! Ciągle także zachęcał duchowieństwo do pielęgnowania wyższych studiów przy katedrach i w klasztorach; "jakkolwiek dobre uczynki, pisał Karol do opata Bangulfa w Fuldzie, lepsze są od posiadania obszernych wiadomości, jednakże należyte rzeczy rozumienie nieraz prowadzi do dobrego postępowania, dlatego więc z pokorą i skromną gorliwością należy wnikać w tajemnice pism świętych". Na synodzie akwizgrańskim 802 z dziesięciu pytań, zwróconych do duchowieństwa, osiem odnosi się do jego wykształcenia naukowego. Kapitularze często przypominają duchowieństwu o obowiązku miewania nauk dla ludu w niedziele i dni świąteczne. W 789 r. Karol z tymi słowy zwrócił się do duchowieństwa: "Błagamy was, pasterze Kościoła Chrystusowego i przewodnicy Jego owczarni, was, którzy jesteście jako jasno gorejące świeczniki pośród świata, abyście gorliwie prowadzili lud Boży drogą żywota wiecznego i owieczki zbłąkane dobrym przykładem swoim i zachętą na powrót na łono Kościoła sprowadzali.... my zaś gorliwie będziemy wam w tym dopomagali". Niejednokrotnie upominał on biskupów, aby corocznie diecezje swoje objeżdżali i przy tym z pomocą hrabiów, "którzy są obrońcami Kościoła", wykorzeniali wszystkie zwyczaje niechrześcijańskie. Urzędnicy królewscy mieli sobie zaleconym udzielać biskupom ramienia świeckiego, aby ci całkowicie mogli spełniać obowiązki powołania swego.

 

Za Pepina żył św. Chrodegang, biskup Metzu, a za Karola św. Benedykt z Aniany. Chrodegang umarł w 766 roku, lecz dzieło tego męża świętego nie zaginęło z jego śmiercią. Zaprowadził on bowiem wśród duchowieństwa katedralnego życie wspólne, pewnymi przepisami określone (vita canonica). Duchowni, około swojego biskupa zebrani i pod jego nadzorem zostający, tworzyli jakby zgromadzenie zakonne, zwali się kanonikami (canonici), wspólnie odmawiali brewiarz, razem jadali i sypiali a w godzinach wolnych zajmowali się naukami. Biskup łożył z dóbr kościelnych na ich utrzymanie. Wielu biskupów w Niemczech, Francji i Anglii przyjęło regułę św. Chrodeganga, ułożoną na wzór reguły św. Benedykta, a kapitularz z 805 powiada, że księża winni być albo zakonnikami albo kanonikami (Clerici ut vel monachi sint vel vere canonici). Na żądanie Ludwika Pobożnego Amalarius z Metzu rozszerzył regułę Chrodeganga a synod akwizgrański ją zatwierdził 816.

 

Benedykt z Aniany, bogaty hrabia z Galii narbonneńskiej, był benedyktynem w jednym z klasztorów burgundzkich; widząc nadużycia, jakie się tam zakradły, wybudował on w majątku swoim Anianie (na zachód od Montpellier) nowy klasztor reguły św. Benedykta. Stąd wyszła reforma wielu klasztorów w Galii i Akwitanii. Benedykt był w wielkim poważaniu u Karola Wielkiego i syna jego Ludwika, który pragnąc go mieć blisko siebie, założył pod Akwizgranem klasztor św. Korneliusza. Tam Benedykt umarł 821 r.

 

Zwycięzca w tylu bitwach, genialny organizator ogromnego państwa, imię swoje połączył Karol Wielki także ze wspomnieniem o odrodzeniu nauk. Od czasów Karola datuje się nowa epoka w literaturze Zachodu. Włochy, Anglia a w części i Hiszpania posiadały jeszcze niektóre zabytki starożytności, lecz nader ubogą w nie była Europa środkowa. Wprawdzie istniało w Galii około 20 szkół biskupich, wprawdzie Merowingowie utrzymywali szkołę nadworną (schola palatina) a papieże im przysyłali nie tylko nauczycieli śpiewu lecz i książki, jednakże łatwo sobie wyobrazić w jakim upadku musiały być nauki pośród nieustannych walk ówczesnych i zawichrzeń. Widać to już ze sposobu, w jaki pisano wtedy kroniki, które np. bitwę pod Tours, stanowiącą o losach Europy, paru tylko słowy wspominają: "Karol walczył z Saracenami". Za to ciągle spotyka się z wyrażeniami: "twarda zima, rok ciężki, głód bardzo dotkliwy". Wprawdzie Kościół ciągle pielęgnował nauki, o ile mu okoliczności na to pozwalały, lecz Karol Martel odebrał duchowieństwu znaczną część posiadłości dla rozdania między swoich wojowników. Za Pepina już było lepiej, obcy zakonnicy rozniecili gasnący zapał do nauk; anglosaksonowie, Bonifacy i Alkuin, zapalają pochodnię wiary i nauki. Ich posiew wydał najpiękniejsze owoce za Karola Wielkiego. Przed nim zaledwie tu i ówdzie istniały szkoły; w ostatnich zaś latach jego rządów państwo pokryte było całą siecią szkół i liczyło wielu uczonych mężów.

 

Nie posiadamy dokładnych wiadomości o Karolu jako młodzieńcu. Pewną jest wszakże rzeczą, że matka Berta wychowała go troskliwie i w bogobojności. "I w pisaniu, powiada Einhard, ćwiczył się Karol i dlatego zawsze pod poduszkę kładł sobie tablicę i papier, aby w chwilach wolnych przyzwyczaić rękę do kreślenia liter; jednakże, niewiele w tym postąpił, gdyż zbyt późno uczyć się zaczął"; skąd niesłusznie wnoszono, jakoby Karol nie umiał nawet czytać i pisać, gdyż ustęp ten odnosi się tylko do ozdobnego wypisywania liter, które było w modzie w Wiekach Średnich. W żywocie Adalarda, (syn Bernarda, brata Pepina króla) wyraźnie powiedziano, że kształcił się on razem z Karolem w szkole nadwornej we wszystkich naukach świeckich. Po łacinie mówił Karol równie dobrze jak po niemiecku, po grecku lepiej rozumiał niż się wyrażał; nawet hebrajski nie był mu obcy.

 

We wszystkim co się tyczyło szkół Alkuin był mu doradcą. Alkuin pochodził z Anglii (ur. 735), gdzie w Yorku kształcił się w szkole katedralnej. Wysłany do Rzymu po paliusz dla nowego arcybiskupa kantuaryjskiego (Canterbury) Eanbalda, w Parmie 781 r. poznał się z Karolem Wielkim i na jego propozycję przybył do Galii, najprzód na pewien czas tylko a potem zupełnie się tu przesiedlił i z cesarzem żył w najściślejszej przyjaźni. Karol powierzył mu zwierzchnictwo nad swoją szkołą nadworną. Alkuin mawiał, że gdyby wszyscy władcy posiadali taką miłość do nauk jak cesarz, to państwo Franków zamieniłoby się w drugie Ateny. Istotnie szczególną ciekawością odznaczał się umysł Karola. Coraz inne pytania zadaje on Alkuinowi, który nie zawsze jest w stanie zaspokoić swego dostojnego przyjaciela. Król uczy się trivium, quadrivium, matematyki, dialektyki, astronomii, sztuki śpiewania psalmów. Pewnego razu pisze do Alkuina: "gdzie się podziała planeta Mars, gdyż już tak dawno jej nie widzę?". Kiedy indziej: dlaczego w żadnej z 4 Ewangelij nie masz hymnu, który Zbawiciel śpiewał po uczcie w Kanie Galilejskiej? To znowu z tęsknotą pisze: "gdybyż to w państwie moim było 12 kapłanów, tak uczonych jak św. Hieronim i św. Augustyn!". Na co mu Alkuin odpowiada: "Stwórcy nieba i ziemi dwóch wystarczyło, a ty chciałbyś ich mieć 12-tu!".

 

Zamiłowanie do muzyki i śpiewu kościelnego Karol odziedziczył po Merowingach, którzy dla uświetnienia nabożeństwa sprowadzali śpiewaków z Italii i Irlandii.

 

Synowie i córki cesarza uczą się razem z młodzieżą znakomitszych rodów w szkole nadwornej, w której wykładano zarówno przedmioty świeckie jak i duchowne. W szkołach katedralnych i klasztornych uczono nie tylko psalmów i śpiewu, matematyki oraz sztuki obliczania świąt kościelnych (computum), lecz i gramatyki tj. literatury klasycznej. Sprawą nauczania szkolnego zajmował się kapitularz z 789 r. Lecz Karolowi kapitularze nie wystarczały; potężny władca połowy Europy prosi, błaga o popieranie oświaty; gorącymi wyrazy upomina Lullusa, ucznia Bonifacego, aby nie szczędził starań ku podniesieniu nauk i wspierał ubogie dzieci. W przekonaniu Karola nauka nie była tylko ozdobą tronu lecz ważną sprawą dla Kościoła i państwa. Inne szkoły zbliżały się do uniwersytetów. O tego rodzaju szkole w Tours pisał Alkuin do Karola: "Zgodnie z twoim życzeniem staram się w domu św. Marcina rozdzielać miód Pisma św.; jednych poję winem starodawnej mądrości, innych zaś karmię owocami subtelności gramatycznych, objaśniam drogi gwiazd i układ niebios. Wszystkich zaś pragnę wychować na pożytek Kościoła Bożego i ku zaszczytowi twoich rządów królewskich".

 

Na dworze cesarskim uczeni używają przybranych nazwisk i około Karola wytwarza się jakby idealna atmosfera, w której przodownictwo należało do mężów najznakomitszych nie z urodzenia lecz z osobistej wartości: sam cesarz Karol nazywał się Dawidem, Alkuin – Flakkiem, Einhard – Bezeleelem (2), Teodulf – Pindarem, Angilbert – Homerem itd. Chrześcijańskie imiona spotykamy tu obok greckich i rzymskich, gdyż wielki monarcha chciałby wszystko, co wielkie, skupić około siebie. Nikt nie potrzebował tu ukrywać się z myślami swoimi: Warnefryd mógł się wstawiać za Longobardami, Einhard za Saksonami a Arno ostrzegał, aby nie wprowadzano dziesięciny do ziem awarskich. Wesołe rozmowy towarzyszyły wspólnym ucztom, a Karol pod względem dowcipu pierwsze miejsce zajmował między współbiesiadnikami. Każdy wykształcony człowiek chętnie był widziany na dworze królewskim i mógł być pewnym poparcia ze strony Karola. Leidrad z Noryku został arcybiskupem lyońskim i missus dominicus w południowej Galii; gramatyk Smaragdus używany był do układów z Rzymem; Teodulf, Got rodem z Italii, został biskupem orleańskim; Paulin był arcybiskupem akwilejskim; Arno, arcybiskup salzburski, apostoł Awarów, nazywany był okiem Karolowym, gdyż tak często Karol jego rady zasięgał; poeta Angilbert i Adelard byli doradcami Pepina, syna Karola.

 

Do spisku Hrodgauda należał, między innymi, Longobard znakomitego rodu Arychis. Otóż ów Arychis został wrzucony do więzienia, a żona jego z 4 dziećmi w ciężką nędzę popadła. Wtedy w obronie winowajcy przed królem Franków stanął nieznany jakiś człowiek i udatne jego wiersze przywróciły uwięzionemu wolność, majątek i rodzinę. Poetą tym był Paweł Diakon. Paweł, syn Warnefryda, benedyktyn z Monte Cassino, był mistrzem w greczyźnie i dlatego Karol chce go koniecznie zatrzymać na dworze swoim. Lecz zakonnik tęskni do ciszy klasztornej; "dwór, woła on, jest dla mnie więzieniem; w porównaniu ze spokojem mojej celi życie tutejsze jest burzą". Paweł wstawia się za innymi, i Karol wszystko dlań robi, byle uczony mąż nie porzucał dworu. W końcu zostaje Paweł przy Karolu, uczy greckiego w szkole nadwornej, pisze historię biskupów Metzu (Gesta episcoporum Mettensium) i sporządza, z polecenia cesarza, zbiór homilij. Potem w 787 roku spotykamy go znowu w Monte Cassino, gdzie ostatnie lata swego życia poświęcił on bogobojnym rozmyślaniom i pisaniu dziejów longobardzkich, Historia gentis Longobardorum w 6 księgach.

 

Jako obrońca wiary, Karol wystąpił przeciwko sekcie adopcjanów i Alkuin w tym mu także piórem swoim dopomagał. Adopcjanami nazywali się heretycy, którzy utrzymywali, że Chrystus, według swojej natury ludzkiej, jest tylko przybranym synem Boga. Na czele sekciarzy stali Elipand, arcybiskup toledański, i Feliks, biskup Urgelu w marchii hiszpańskiej. Feliks utrzymywał, że "Chrystus, pod względem swojej natury Boskiej jest prawdziwym Synem Boga (proprius Dei Filius), a zaś pod względem swej natury ludzkiej, jest tylko Synem przybranym, tak jak wierni stają się przez Chrzest przybranymi od Boga jego synami". Adopcjanizm był powrotem do herezji nestoriańskiej. Feliks znalazł zwolenników także w okolicach na północ od Pirenejów. Sobór frankfurcki 794 r. potępił doktrynę adopcjanów, Feliks odwołał swój błąd a Elipand pozostał w nim do śmierci (r. 800).

 

Karol nie szczędził wydatków na podniesienie okazałości służby Bożej. W Kościele widział on źródło cywilizacji i za pomocą Kościoła chciał dźwignąć poddane swemu berłu ludy; w jego prawodawstwie szkoła i Kościół, państwo i hierarchia podają sobie ręce. Dlatego edykt jego z 774 r. głosił, że ksiądz, który niczego nie chce się uczyć, traci beneficjum, dlatego rozporządzenie 803 r. kładzie tamę rycerskim porywom pewnej części kleru. W tym wszystkim prawą ręką jest mu Alkuin. Dotkliwie czuć się daje brak dobrych książek, gdyż w czasie poprzednich zamieszek tysiące rękopisów poniszczono lub zeszpecono. Tym się objaśnia namiętność Alkuina do dobrych dzieł, dlatego sam Karol już pod koniec życia pracuje z kilku Grekami i Syryjczykami nad rewizją tekstu czterech Ewangelij. R. 791 Alkuin ukończył rewizję tekstu Pisma św. Pod kierunkiem Alkuina rozwijają się wyższe szkoły w Anianie, Ferriéres, Fontenelle, Fuldzie, Reichenau; niektóre z nich, jak szkoły w Lyonie, Toul, Metz i Verdun były prawie uniwersytetami. Pomimo tylu zajęć, Karol znajduje jeszcze czas na odwiedzanie szkół, wgląda w szczegóły, zachęca młodzież do nauki, grozi opieszałym.

 

Einhard (c. 22) tak opisuje Karola, gdy już sięgał on 59 roku życia: "Był to mąż mocno zbudowany, wzrostu wysokiego ale proporcjonalnego; miał wielkie i żywe oczy, nos nieco za długi, piękne siwe włosy, i uprzejme wesołe oblicze. Czy stał, czy siedział, zawsze się wydawał dostojnym, a chociaż szyję miał krótką i grubą a brzuch wystający, foremne wszakże kształty reszty ciała ukrywały te niedostatki. Ruchy jego były zawsze pewne, postawa męska, głos wszakże, jakkolwiek wyraźny, zdawał się być za słaby". Jakieś szczególne wesele otaczało tę postać bohaterską. Mnich z St. Gallen powiada, że kto przychodził smutnym do Karola, zawsze odeń rozjaśnionym odchodził. Nawet kiedy przy uczcie żartował ze swoimi współbiesiadnikami, zawsze jaśniał jako słońce wschodzące. Była to natura wielce towarzyska; nigdy sam nie spożywał jedzenia; jeżeli się kąpał, musiał mieć przy sobie ze stu towarzyszy. Do najulubieńszych jego rozrywek należało polowanie i pływanie.

 

Wstrzemięźliwy w jedzeniu, był Karol wrogiem pijatyk, tak ulubionych germanom. Przy stole, po benedykcji odmówionej przez kapelana, lektor duchowny czytał albo stare kroniki i legendy Franków, albo też, co zdarzało się najczęściej, dzieła św. Augustyna, wysoko cenione przez cesarza. Najpiękniej wyglądał Karol na czele wojska: "Wówczas widziano go całego w żelazie; głowę pokrywał mu hełm żelazny, ramiona blachy żelazne, piersi i pleców bronił żelazny pancerz, w prawej ręce dzierżył ogromną dzidę, przy lewym boku wisiał miecz zawsze zwycięski, na goleniach miał żelazną łuskę, cała tarcza była z żelaza". Ten człowiek zakuty w żelazo posiadał wszakże tkliwe serce; zwycięzca w tylu bitwach, po ojcowsku troszczył się o biednych. Monarcha, który sławą swego imienia napełnił Europę, był najlepszym ojcem. Einhard opowiada: "Synowie jego musieli, podług obyczaju Franków, ćwiczyć się w konnej jeździe, w robieniu bronią i polowaniu, córki zaś w przędzeniu, aby nie nawykały do próżnowania".

 

"Gorąca była pobożność Karola; modlił się on nie tylko rano i w wieczór, lecz często widywano go, jak wstawał w nocy i udawał się do kościoła. Wybudował też wspaniały tum w Akwizgranie i przyozdobił go w złoto, srebro, w drzwi i ogrodzenia z mosiądzu. Marmur potrzebny do tego domu Bożego sprowadził z Rzymu i Rawenny".

 

Z synów swoich Karol utracił Pepina w 810 r. a 811 r. umarł mu drugi syn, Karol, ukochane przez niego dziecko, domniemany spadkobierca korony. Cesarz ciężko był tym dotknięty, myślał już nawet o porzuceniu świata i udaniu się na pokutę. R. 812 sporządził swój testament. Następnego roku powołał syna Ludwika z Akwitanii do Akwizgranu i kazał Frankom złożyć mu hołd jako królowi, poczym zapytał się wszystkich obecnych, czy przystają na to, aby mu przekazał koronę cesarską, na co ci się zgodzili. Następnej zaś niedzieli, publicznie w kościele upominał Karol syna, aby Bogu służył, Jego przykazania zachowywał, aby czcił Kościół, miłował poddanych, złych karcił i dla ubogich był ojcem. Kazał mu następnie wziąć z ołtarza koronę cesarską i samemu sobie na głowę włożyć. Ludwik, jako nominowany cesarz, tj. zalecony do sakry papieżowi, powrócił do Akwitanii; ojciec i syn we łzach ze sobą się rozstali; obaj mieli przeczucie, że ostatni raz widzą się na ziemi. Karol coraz bardziej upadał na siłach, zwykła kuracja przeciwko febrze, a mianowicie dieta, już wcale nie skutkowała; 27 stycznia 814 cesarz przyjął wiatyk a 28 stycznia żyć przestał, licząc około 72 lat wieku. Karol został pochowany tegoż samego dnia, w którym umarł, w katedrze akwizgrańskiej. Ciało jego zabalsamowano i umieszczono w zagłębieniu sklepienia grobowego, w postawie siedzącej na złotym tronie, z mieczem u boku, z koroną na głowie, z Ewangelią w ręku. Twarz pokryto chustą, tarczę złożono u stóp nieboszczyka.

 

Takim był cesarz Karol, mąż wielkich myśli i wielkich czynów, uczony i bohater, oględny i śmiały, postrach nieprzyjaciół i tkliwy ojciec ubogich, człowiek czułego serca i głębokiego rozumu politycznego, a przede wszystkim szczery i prawdziwy chrześcijanin. Wielkość jego głównie na tym polegała, że pojął on znaczenie Kościoła. Religia nadawała polot jego wielkiemu umysłowi a uświęcenie jego władzy; religia była mu przewodnią myślą w zarządzie ogromnym państwem i zapewniała uznanie tam nawet, gdzie oręż jego nie sięgał, gdyż sama siła nic trwałego utworzyć nie może. Czego nie mogli dokazać wojownicy Karola, tego dokonywało słowo biskupów i misjonarzy, i rany, jakie pierwsi zadawali, drudzy goili. "Gdyż Kościół, pięknie mówi Lehuerou, jest pełen współczucia dla tych, którzy cierpią; szafuje on im szczodrą ręką wszystkie skarby swojej miłości i przyciska do swego serca cierpiącą ludzkość, a wycieńczone boleścią ludy czerpią z kielicha pociechy, który on im podaje, wiarę i nadzieję. Sfera bowiem Kościoła nie ogranicza się sprawami ducha, i cały człowiek do niej należy. Kiedy życie ciężkim brzemieniem pada na ludy, Kościół rozciąga nad nimi opiekuńcze ramiona, pociesza je i przez miłość do nowego życia budzi. Taką rolę, takie posłannictwo spełniał Kościół w Wiekach Średnich, i to właśnie zapewnia mu prawo do wiecznej wdzięczności".

 

Karol był ojcem świata nowożytnego i społeczeństwa europejskiego. Dla należytego ocenienia jego dzieła trzeba porównać organizację Chrześcijaństwa w Wiekach Średnich ze straszliwym chaosem społecznym, jaki poprzedzał czasy Karola. "Karol Wielki, powiada Guizot, stanowi kres, na którym się kończy rozkład starożytnego świata rzymskiego a od którego rozpoczyna się kształtowanie świata nowego". Usunął on i zagoił antagonizm Gallorzymian i Franków; a choć dziedzicznemu swemu królestwu zachował wyłączną nazwę Francuskiego, jednakże cesarstwo swoje nazwał Rzymskim. Podwładne mu ludy połączył na podstawie, którą wszystkie one mogły przyjąć, nie zrzekając się praw swoich, bo połączył je na podstawie wiary religijnej. Przeważnym celem 53 wypraw wojennych tego dobroczynnego zdobywcy była obrona Chrześcijaństwa przeciwko poganom i wprowadzenie do jedności państwowej tych narodów, które do niej, z powodu swego pokrewieństwa szczepowego, łatwo wnijść mogły. Z tego powodu nawet wczesny podział cesarstwa karolińskiego nie popsuł dzieła Karola. Nawet pośród anarchii feudalnej Katolicyzm utrzymał moralną jedność świętego cesarstwa i rzeczypospolitej chrześcijańskiej. Słusznie też państwa nowożytne stawiają Karola Wielkiego na początku swojej historii, jakkolwiek dynastycznie należy on tylko do Francji; od niego bowiem pochodzi polityczne życie rzeszy niemieckiej a nawet i Italii, i można powiedzieć, że Europa aż do czasów reformacji i nowożytnych rewolucyj przechowała w swoim życiu główne rysy karolińskiego ustroju (3).

 

–––––––––––

 

 

HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI, LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM III. WIEKI ŚREDNIE. CZĘŚĆ PIERWSZA: IMPERIUM RZYMSKIE. KOŚCIÓŁ I GERMANOWIE. ISLAM. CZASY KAROLA WIELKIEGO I JEGO NASTĘPCÓW. SŁOWIANIE. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1880, ss. 516-531.

 

Przypisy:

(1) Prawa salickie, lex Salica, spisane były jeszcze za Klodoweusza, lex Ripuariorum za Teoderyka I (511 – 534), prawa Bawarów za Dagoberta I, lex Alamannorum za Klotara II.

 

(2) Einhard (Eginhard) ur. około r. 770 w okolicy Odenwaldu, najpierw pobierał nauki w klasztorze w Fuldzie, potem wysłany był przez opata Bangolfa na dwór Karola Wielkiego, gdzie dalej się kształcił w szkole nadwornej. Cesarz polubił go jak syna i przed żadnym ze swoich doradców tak się nie zwierzał jak później przed Einhardem. Einhard był biegłym architektem, co mu zjednało przydomek Bezeleela, budowniczego Przybytku starotestamentowego; on to prowadził budowę wspaniałych gmachów, przez Karola Wielkiego wzniesionych. Cesarz Ludwik uczynił go doradcą swego syna Lotariusza. Umarł 844 r. jako opat założonego przez siebie klasztoru Seligenstadt nad Menem. W Vita Caroli Magni opisał on czyny wojenne Karola Wielkiego, jego życie i stosunki domowe, a w Annales opowiedział dzieje od 741 do 829 r.

 

(3) Historiografia liberalna stawia Karolowi Wielkiemu zarzut niepowściągliwości, której ma dowodzić ustęp z Einharda Vita Caroli c. 18, wyliczający jego "konkubiny". Lecz doszedł do nas list Stefana IV, pisany między 769 i 771 r., z którego wynika, że papież pod małżeństwem prawym, conjugium legitimum, rozumie właśnie związek z Himiltrudą, którą wszakże Einhard także konkubiną zowie. Kiedy Karol został królem, matka chciała mu prawdopodobnie odszukać odpowiednią małżonkę, skutkiem czego córka Dezyderiusza przybyła na dwór frankoński. Z rozmaitych wskazówek zdaje się wynikać, że w rzeczy samej miały miejsce zaślubiny z Dezyderatą. Porzucenie jej musiało wszakże mieć jakąś prawną i istotną przyczynę. Wyrzeczenie papieża dostatecznie wyjaśnia stanowisko Himiltrudy, a co do zerwania z Dezyderatą musimy przypuścić jakiś nieznany nam powód. Jeżeli jednak zważymy, że Karol pozostawał ciągle w przyjacielskich stosunkach z papieżami Stefanem IV, Hadrianem I i Leonem III, że tylu biskupów, opatów i księży przebywało na jego dworze, że sam bogobojny, dzieci swoje w wielkiej bogobojności wychowywał, to nie tylko wielce się zmniejsza ale całkowicie upada podejrzenie, jakoby monarcha ten pozostawał w nierządnych stosunkach z nałożnicami. Dla wyjaśnienia natury związków Karola, potrzeba zwrócić uwagę na to, że w dawnym prawie rzymskim wyraz "concubina" oznaczał także prawą małżonkę z niższego stanu. Było to tak zwane conjugium inaequale dla odróżnienia od conjugium aequale, małżeństwa zawartego podług przepisów prawa i pociągającego za sobą wszystkie skutki cywilne. Podobnie u dawnych Franków prawą żoną nazywała się żona równego mężowi pochodzenia. Kościół nie rozróżniał w ten sposób małżeństwa, w zasadzie swojej zawsze jednakowego, wszelako wyraz "konkubina" utrzymywał się przez czas niejaki i w prawniczej terminologii kościelnej. Były to tak zwane małżeństwa morganatyczne czyli z lewej ręki. U Einharda więc "konkubina" ma wyżej przez nas objaśnione znaczenie prawa rzymskiego i kościelnego. Karol zatem poślubił 7 żon jedną po drugiej: pierwszą była Himiltruda, z którą się privatim połączył na żądanie ojca, potem (po oddaleniu Dezyderaty z powodów nam niewiadomych) były trzy królowe z prawem sukcesji dla swoich dzieci: Hildegarda, Fastrada i Ludgarda; po śmierci Ludgardy pojął Gerswindę w morganatycznym małżeństwie, a potem Reginę i Adalindę, która go przeżyła.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009

Powrót do początku:

F. J. Holzwarth.

Czasy Karola Wielkiego


POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: