KAZANIA I PRZEMÓWIENIA

PRZYGODNE I RÓŻNE

 

KAROL JÓZEF FISCHER

BISKUP TYTULARNY MALLIJSKI, SUFRAGAN PRZEMYSKI

 

 

KAZANIE

na trzechsetną rocznicę śmierci Ks. Piotra Skargi,

wygłoszone w katedrze przemyskiej r. 1912

 

Wołaj, nie przestawaj, – opowiadaj ludowi memu

złości ich, a domowi Jakubowemu grzechy ich.

(Iz. 58, 1).

 

Najmilsi!

 

Dzieje świata, a osobliwie Ojczyzny swojej, znać, rzecz dobra jest, bo już starożytni mawiali: Historia est magistra vitae, dzieje uczą nas, jak żyć mamy. Dzieje ludzi, którzy za­służyli się dobrze Ojczyźnie i społeczeństwu ludzkiemu, znać, rzecz bardzo dobra jest, bo od tych ludzi najwięcej się nau­czyć możemy, – i dlatego Mędrzec Pański mówi: Wysła­wiajmy męże chwalebne i ojce nasze,ludzi wielkiej mocy i mądrością obdarzonych, rozkazujących ludowi czasu swego i mówiących mocą roztropności ludowi najświętsze słowa (Ekli. 44, 1-4).

 

Wśród ludzi, którzy wielce zasłużyli się Kościołowi ka­tolickiemu i Ojczyźnie naszej, wspaniale jaśnieje ks. Piotr Skarga, którego trzechsetną śmierci rocznicę obchodzimy, – mąż wielkiej mocy i mądrością obdarzony, rozkazujący lu­dowi czasu swego, mówiący ludowi roztropnie najświętsze słowa, – kapłan wielki, nie biskup wprawdzie, ale jednak kapłan wielki, który za żywota swego dom, tj. Ojczyznę podparł i za dni swoich Kościół umocnił (Ekli. 50, 1) – posłannik Boży, o którym mówić możemy prawie jak o Eliaszu, że powstał jako ogień, a słowo jego jako pochodnia gorzało (Ekli. 48, 1), – do którego zda się mówił Bóg: Wołaj, nie przestawaj, – opowiadaj ludowi memu złości ich – i grzechy ich.

 

Niepodobna, bym w tym kazaniu działalność Piotra Skargi dokładnie omówił, – nakreślę z niej to, co najważniej­sze, i zwrócę szczególniejszą uwagę na to, że posłannictwem Skargi było głównie to, co jest tej działalności cechą: by na­rodowi grzechy jego opowiadał i do pokuty go wzywał; w do­mówieniu zaś okażę, że słowa Skargi i teraz jeszcze do serca sobie brać i strzec ich winniśmy.

 

 

I.

 

Ks. Piotr Skarga urodził się w Grojcu, miasteczku pod Warszawą r. 1536 z rodziców stanu mieszczańskiego, lub, jeżeli jak sądzą niektórzy, ze szlachty, to bez znaczniejszej for­tuny. Chciano mu teraz w Grojcu postawić pomnik, ale rząd rosyjski nie pozwolił, przez co zaznaczył, że działanie Skargi było i jest dla schizmy i idei caratu niebezpieczne, a tak nie­chcący pełne mu wyraził uznanie.

 

Nauki niższe pobierał Skarga w gnieździe rodzinnym, wyższe na Wszechnicy krakowskiej. Mając lat 20 został już rektorem szkoły wojewódzkiej we Warszawie i na tym sta­nowisku trzy lata spędził. Był potem przez 4 lata wychowawcą młodego Jana Tęczyńskiego, syna wojewody krakowskiego, i przebywał z nim we Wiedniu, gdzie kierując jego naukami sam się też wysoce wykształcił.

 

Lecz zapragnął zostać kapłanem. Święcenia kapłańskie przyjął licząc lat 27, we Lwowie z rąk Arcybiskupa Pawła Tarły. I zaraz otrzymał od kasztelana, Andrzeja Tęczyńskiego, który mu się chciał wywdzięczyć za wychowanie syna, prezentę na bogate probostwo w Rohatynie, a od Arcybiskupa Tarły kanonię przy katedrze lwowskiej. Byłoby wtedy jeszcze uchodziło, posiadać dwa beneficja: ale Skarga! Skarga nie mógł przenieść tego na sobie, by dwa beneficja posiadać, a obowiązków do nich przywiązanych należycie nie pełnić; dlatego zrezygnował z probostwa i poprzestał na samej kanonii, którą dzierżył lat blisko pięć. Jako kanonik był także kaznodzieją katedralnym, i wtedy już słowo jego jako pochod­nia gorzało! Z ambony śpieszył do szpitali, do domów nędza­rzy, by im nieść pomoc materialną i duchową, – do więzień; tu osobliwie po to, by skazanych na stracenie przygotowy­wać do dobrej śmierci. Przez kazania swe i całą działalność swoją wielu heretyków i odszczepieńców do Kościoła nawrócił; między nawróconymi byli ludzie wysokiego urodzenia i wielkich wpływów.

 

Pan Bóg jednak chciał, by głos Piotra Skargi słyszany był nie w jednym tylko mieście, lecz w Polsce całej. A przeto dał mu w serce, by wstąpił do niedawno założonego, ale chlub­nie już znanego Towarzystwa Jezusowego. Wstąpił do niego Piotr Skarga, przeprowadziwszy korespondencję ze św. Franciszkiem Borgiaszem, trzecim jenerałem Towarzystwa, wstą­pił w Rzymie, w niespełna 6 miesięcy po śmierci św. Stani­sława Kostki. W dzień Wniebowzięcia Matki Boskiej, dnia 15 sierpnia r. 1568, umarł św. Stanisław Kostka, jako nowi­cjusz Towarzystwa Jezusowego, w Rzymie, w domu tegoż Towarzystwa przy kościele św. Jędrzeja blisko Kwirynału; w dzień Matki Boskiej Gromnicznej 2 lutego następnego roku wstąpił tu jako nowicjusz Towarzystwa Piotr Skarga i zastał tu jeszcze świeżą woń cnót i świętości Stanisława Kostki. Stąd wnosić można, że lilijka nasza, anielski młodzieniaszek, św. Stanisław Kostka, wybłagał nam u Boga Piotra Skargę na wielkiego kaznodzieję całego narodu. Po dwóch przeszło latach przebytych w no­wicjacie, częścią też na studiach, wraca Skarga do Ojczyzny już jako jezuita.

 

Odtąd pracuje w różnych miejscach, dokądkolwiek go przełożeni posyłają. A więc najprzód w Pułtusku, potem przez krótki czas w bliskim nam Jarosławiu, gdzie Zofii Tarnow­skiej pomaga przy założeniu kolegium jezuickiego, – to znów potem przez lat kilkanaście we Wilnie, wreszcie (od r. 1584) przez lat 28 w Krakowie, a raczej mając główną siedzibę w Krakowie, a na pracę udając się, dokąd trzeba było.

 

Szerzyły się wówczas w sposób zastraszający w Polsce herezje Lutra, Kalwina i inne, a od Północy i Wschodu schizma rosyjska usiłowała wcisnąć się w ziemie z Polską złączone.

 

Jak powszechnie uznaną jest rzeczą, że Pan Bóg Lutrowi i jego czasu heretykom przeciwstawił św. Ignacego i założone przezeń Towarzystwo Jezusowe: tak co do Polski powiedzieć trzeba, że w tym, że się ona przy katolicyzmie ostała, wielką część zasługi ma Hozjusz, Biskup warmiński Kardynał, i To­warzystwo Jezusowe, które on pierwszy do Polski wprowa­dził, – a w tym Towarzystwie Skarga.

 

Skardze, katolikowi wielkiej wiary, chodzi o to, by Oj­czyznę, którą gorąco miłował, koniecznie przy katolicyzmie utrzymać. Dlatego we wszystkich kazaniach swoich, które nie tylko głosił, ale i pisał i drukował, jako podstawę wszystkich innych nauk podaje naukę, że wiara katolicka jest jedyną prawdziwą wiarą, do zbawienia koniecznie potrzebną, – że Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem Chry­stusowym, królestwem Bożym na ziemi, domem Bożym, łódką Piotrową, która wśród burz świata nie zatonie, a wiedzie do zbawienia. Uczy też, że religia katolicka daje mądre i spra­wiedliwe prawa, daje jedność ducha, rozmnaża cnoty, na kró­lestwa sprowadza błogosławieństwo. Do fanatyzmu nigdy się nie porywa; chce innowierców nawrócić, a nie wytracić, bo mówi, że złe są błędy, ale bracia są mili.

 

Ale śpieszyć się muszę do dalszych szczegółów.

 

We Wilnie cóż w szczególności Skarga czyni?

 

We Wilnie i w ogóle na Litwie Skarga, rozwinąwszy całą potęgę wymowy swojej, także przez pisma swoje, w których z herezją walczy, a osobliwie może przez pisma swe o Najświętszym Sakramencie, kościoły katolickie, już prawie opuszczone, wiernymi na nowo napełnia, katolików we wierze umacnia, a tych, którzy od wiary odpadli, między nimi filary herezji, książąt Radziwiłłów, na powrót do Kościoła przywodzi. Przez inne znów pisma swoje toruje drogę do tego, że Rusini, przed­tem długo schizmatycy, Unię z Kościołem katolickim r. 1595 w Brześciu litewskim zawarli.

 

W czasie pobytu swego we Wilnie Piotr Skarga zbliża się do króla Stefana Batorego. Stefan Batory poważa go wi­dząc go być człowiekiem sprawiedliwym i świętym, na dwór swój często wzywa, rad jego zasięga i za tymi radami zwykł chodzić. Przy jego pomocy zakłada kolegium jezuickie w Połocku; a przyłączywszy do Polski Inflanty używa pomocy jego do podźwignięcia tam wiary katolickiej, a w szczególności do założenia kolegiów jezuickich w Rydze i w Dorpacie, które to kolegia na północno-wschodnich kresach Polski stają się twierdzami obronnymi dla katolicyzmu i dla potęgi Polski. Tak Skarga Ojczyznę podpiera i Kościół umacnia.

 

Wśród tych prac apostolskich Skarga znajduje czas na to, by napisać Żywoty Świętych, dzieło prześliczne, które Adam Mickiewicz nazwał najpoetyczniejszym ze wszystkich, które w języku polskim kiedykolwiek były napisane, – dzieło, które dotarło jak do pałaców pańskich, tak też do warszta­tów rzemieślniczych i chat wiejskich, którego kto nie zna, wielką sobie winę przypisać musi. Czytujcie Skargi Żywoty Świętych! – Pisze też Nabożeństwo żołnierskie, tj. książkę do modlenia i pobożnego rozważania dla żołnierzy. I o żoł­nierzach pamięta, bo chce stać się wszystkim dla wszystkich!

 

Tyle o pracach Skargi we Wilnie.

 

W Krakowie ks. Skarga jako superior przy kościele św. Barbary zakłada Bractwo Miłosierdzia, którego celem jest wspomagać ubogich osobliwie wstydzących się żebrać, i za­kłada przy pomocy możnych Bank pobożny, zwany także Ko­morą potrzebnych, który to Bank rzemieślnikom w chwilo­wej potrzebie udziela na zastaw pożyczek bezprocentowych, i dzieło, zwane Skrzynką św. Mikołaja, którego celem jest dziewczęta ubogie skromnie wyposażać do zamążpójścia lub wstąpienia do Zakonu, i Bractwo św. Łazarza, mające żebrakom na ulicach porzuconym dawać przytułek. Te dzieła mi­łości bliźniego założył Skarga także w kilku innych miastach, ale Kraków dlatego się tu szczególniej wymienia, że w nim Bractwo Miłosierdzia i Bank pobożny przetrwały dzięki Bogu aż do naszych czasów!

 

Lecz wtem Król Zygmunt III powołuje Skargę na kazno­dzieję królewskiego, i zaczyna się nowy ostatni już okres ży­cia dla Skargi. Kaznodzieją królewskim był Skarga przez lat 24. Jako taki mawiał niemal co niedzielę i święto kazania w katedrze na Wawelu, lub gdziekolwiek król bawił, wobec króla i całego dworu, – mówił nadto kazania na 18 z rzędu Sejmach. Teraz w całej pełni na całą ziemię polską słyszany był głos Skargi, a słowa jego dochodziły aż do kończyn ziemi polskiej. A słowo jego jako pochodnia gorzało!

 

 

II.

 

Była wtedy Polska można i potężna; w literaturze pol­skiej nastał wiek, zwany złotym. Ale już lęgnął się robak w tym bujnym kwiecie. Robakiem tym były wady i grzechy, zwłaszcza tych, którzy stali na czele narodu. Bystre oko Skargi spostrzegło, że te grzechy muszą Polskę doprowadzić do zguby. Uczuł się powołanym wzywać naród do pokuty i po­prawy. Posłyszał w duszy głos Boży: Wołaj, nie przestawaj, – opowiadaj ludowi memu złości ich i grzechy ich. Poczyna tedy mocą roztropności, miłując osoby a karcąc błędy, mówić narodowi najświętsze słowa.

 

Patrząc na upadek wiary w Ojczyźnie, mówi:

 

"Najpierwsze są grzechy i najszkodliwsze, przeciw Panu Bogu i czci majestatu Jego. Zelżony i zbluźniony jest w tym królestwie Pan Bóg nasz w Trójcy jedyny. Z ojców, starych Chrześcijan, wyszli synowie niewierności, którzy się Boga chrześcijańskiego zaprzali i bluźnią Przenajświętszą Trójcą, i Pana naszego Zbawiciela Chrystusa z bóstwa zdzierają...".

 

I patrząc na obojętność wielu katolików lub ich bez­radność, mówi:

 

"Wypytajmy się katolicy, jeśliśmy się do heretyków w czym nie przymieszali, jeśliśmy się im sprzeciwili, albo ja­kiego choć tajemnego zezwolenia na ich obronę nie uczynili... O żałosne i krwawych łez godne to wypytanie! ustaniem na tym sądzie i sami się potępim... – Którzy syny do szkół i ziem heretyckich posyłają i inne przystępy do zarazy dają... cząstkę z niewiernymi mieć będą".

 

"A najszkodliwsi są", mówi dalej, "katolicy bojaźliwi i małego serca, którzy się gniewem sprawiedliwym i świętym ku obronie czci Boga swego nie zapalają i zelum nie mają... Skupią się na obieranie trybunalistów albo sejmowych po­słów; będzie do kilkuset katolików, a dziesięciu albo mniej heretyków. I ci śmiałością, fukiem, groźbą, ustraszą wszyst­kich katolików i heretyka na trybunał albo na poselstwo wsa­dzą, a sfukani katolicy przyzwalają i śmiech ze siebie czynią".

 

I widząc, jako wielu siebie samych tylko i pożytek swój miłuje, a o dobro powszechne, o Ojczyznę nie dba, uczy ro­daków miłości Ojczyzny. Mówi:

 

"Która jest pierwsza i zasłużeńsza Matka, jak Ojczyzna, która jest gniazdem wszystkich matek i powinowactw wa­szych i komorą dóbr waszych wszystkich. Ona wam wiarę katolicką, przez którą do wiecznej Ojczyzny przychodzimy, przechowała..., kapłany wam i Biskupy i duchowne pasterze daje..., wszczepiła tu ołtarz służby Bożej i ofiar przedziwnych, z których wam ubłaganie Boskie zawżdy płynie. Ta Matka Ojczyzna wszczepiła wam i dochowała majestat królewski, który jest ozdobą wszystkich dóbr waszych..., podała wam złotą wolność, iż tyranom nie służycie, jeno bogobojnym pa­nom i królom, których sobie sami obieracie..., dała wam po­kój, jakiego wiele królestw nie mają..., i sławę wojenną, która się tych wieków najbardziej za szczęśliwym królów panowa­niem podniosła..., rodzi wam mężne i mądre i szczęśliwe hetmany, mocne i nieustraszone rycerstwo i lud taki, na który się nieprzyjaciele oglądają. Cóż wam więcej uczynić mogła? Oną miłując, sami siebie miłujecie".

 

I potem gromi grzechy przeciw miłości Ojczyzny. Gromi samolubstwo, mówiąc:

 

"Miłujecie pożytki swoje pojedynkowe, a pospolite bu­rzycie. Pierwsze oko na swoje domy obracamy; by dobrze Rzeczpospolita upadła, nie dbamy, byle nasze zbieranie całe było i co dzień się szerzyło. – Są, co mówią: Co mnie po kró­lestwie i Rzeczypospolitej, kiedy ja nie mam, czego chcę. To złodziejskie serce, które ze szkodą drugich chce być bogate".

 

Gromi zaniedbanie i ucisk ludu:

 

"Jeden stan ucisnąć, a drugi podnieść chcemy. Kmiotki i poddane gubić, a sami sobie dogadzać chcemy. – O wiel­możni panowie, o ziemscy bogowie, miejcie szerokie i wspaniałe serce na dobro braci swoich, wszystkich dusz, które to królestwo zamyka. Nie cieśnijcie ani kurczcie miłości w do­mach swoich, nie zamykajcie jej w komorach i skarbnicach swoich; niech się na lud wszystek z was, gór wysokich, jako rzeka w równe pola wylewa". Do krzywd ludu i zaniedbania ludu często wraca, ale zbyt bolesnym byłoby wszystko wspo­minać.

 

Na złe prawa i niekarność grzechów jawnych powstaje i mówi:

 

"Niedobre prawo, które pojmać największego złoczyńcy nie każe: by i Ojczyznę zdradził i majestat królewski obraził itd. (choćby i sto głów zabił i domy wyłupił): nie pojmaj go, aż się z nim prawo przetoczy (po kilkunastu albo i 30 albo 40 latach) tylo na Sejmie, na którym ledwie 5 albo 6 albo mało co spraw osądzicie".

 

Karci też inne grzechy jawne: kazirodztwa niewstydliwe i jawne cudzołóstwa, karci swawole i nieczystości i niewstydy ludzi młodych, którymi się, jak mówi, wszystka ziemia zaraziła.

 

Karci zbytek w życiu, zbytek w ubiorach u mężczyzn i niewiast, zbytek w jedzeniu i piciu, zbytek w karetach, ko­niach, pachołkach.

 

I karci chciwość i łakomstwo. "Po wszystkich głowach", mówi, "jeździ łakomstwo: źle nabywać, wydzierać, w grani­cach krzywdzić, zdradzać, wyfałszować, to pospolita. Para prawych przyjaciół rzadki dziw".

 

I karci surowo niezgodę, przewiduje zrywanie Sejmów, o Sejmach mówi: "Sejmy, które wam były lekarstwem na wszystkie Rzeczypospolitej choroby, w jad się wam obróciły. Bo na nich więcej niezgód i odrażania się jednego od drugiego i stanu od stanu przyczyniacie. Toć ich już lepiej nie składać, jeśli takich niespokojnych serc i myśli nie złożycie i do świętej zgody nie wrócicie".

 

Nareszcie wybucha w groźbę i straszną przepowiednię rozbioru Polski:

 

"Ta niezgoda przywiedzie na was niewolę, w której wol­ności wasze utoną i w śmiech się obrócą. – Bo wszyscy z domy i zdrowiem swoim w nieprzyjacielskiej ręce stękać będą, poddani tym, którzy ich nienawidzą. – Ziemie i Księ­stwa wielkie, które się z Koroną zjednoczyły i w jedno ciało zrosły, odpadną i rozerwać się dla waszej niezgody muszą. – Język swój i naród swój zagubicie, – i w obcy się naród, który was nienawidzi, obrócicie. Będziecie nie tylko bez pana krwi swojej i bez wybierania jego, ale też bez Ojczyzny i królestwa swego, wygnańcy, wszędzie nędzni, wzgardzeni, ubo­dzy, włóczęgowie, które popychać nogami tam, gdzie was pierwej ważono, będą".

 

I wybucha płaczem:

 

"Bym był Izajaszem, chodziłbym bosy i na poły nagi, wołając na was rozkoszniki i rozkosznice, przestępniki i przestępnice: Tak was złupią, gdy nieprzyjaciele na głowy wasze przywiedzie Pan, – i w taką was sromotę poda".

 

"Bym był Jeremiaszem, wziąłbym pęta na nogi moje i okowy i łańcuch na szyję i wołałbym na was grzeszne: Tak spętają pany i pożeną je jako barany w cudze strony. – I wziąwszy garniec gliniany uderzyłbym go mocno o ścianę w oczach waszych, mówiąc: Tak was pogruchocą, mówi Pan, jak ten garniec, którego skorupki spoić się nie mogą".

 

"Bym był Ezechielem, wołałbym: Jedni z was poginiecie głodem, a drudzy mieczem, a trzeci się po świecie rozpró­szycie...".

 

W pokorze jednak swej zastrzega się:

 

"Jać objawienia osobnego od Pana Boga o was i o zgu­bie waszej nie mam: ale poselstwo do was mam od Pana Boga i mam to poruczenie, abym wam złości wasze ukazował i pomstę na nie, jeśli ich nie oddalicie, opowiadał".

 

I na ciemnym punkcie nie staje, lecz uczy, że są wyroki Boże, które się odmienić mogą, jeśli ludzie pokutują. Tak Niniwici przez pokutę otrzymali, że Pan Bóg wyrok Swój, że ich zgubi, zmienił. Wzywa więc naród do pokuty i poprawy i obiecuje, że jeśli się poprawimy, Bóg ożywi nas po dwu dniach, dnia trzeciego wzbudzi nas (Oz. 6, 3).

 

Tak przemawiał do narodu kapłan-zakonnik, Piotr Skarga, a chociaż nie pochodził z wysokiego rodu, szlachta i magnaci i król sam słuchali go z bojaźnią, widząc go być człowiekiem sprawiedliwym i świętym. Płakać tylko, że nie wszyscy szli za głosem jego.

 

W r. 1612 ks. Piotr Skarga, skończywszy lat życia 76, spracowany, złożył urząd kaznodziei królewskiego. Dnia 2-go maja odprawił Mszę św. w kaplicy królewskiej we Warsza­wie, gdzie wówczas król przebywał, i pożegnał i pobłogosła­wił króla i jego rodzinę. Osiadł w Krakowie w kolegium przy kościele św. Piotra, by się tu w spokoju na śmierć gotować. Gdy już Mszy św. odprawiać nie mógł, co dzień Komunię św. przyjmował. Umarł tegoż roku, 27 września.

 

Spoczywa pod kościołem św. Piotra w Krakowie. Odprawiają się w tym kościele nabożeństwa za jego duszę. Lecz pewnie każdy, kto jest na takim nabożeństwie, myśli sobie: Wolałbym się modlić do Skargi, niż za Skargę, – bo go wszy­scy mamy za świętego. Należy do tych rodaków naszych, któ­rych pragniemy wynieść na ołtarze.

 

 

A teraz domówienie.

 

Celem obchodów z powodu trzechsetnej rocznicy śmierci Skargi jest i musi być odrodzenie się narodu według myśli Skargi i kazań jego.

 

Ojcowie nasi słuchali słów Skargi po większej części z uszanowaniem, ze zdumieniem, ale ich niestety nie strze­gli, – i dlatego przyszło na nas to wszystko, co Skarga prze­powiadał.

 

Ale my bierzmy sobie do serca słowa Skargi i strzeżmy ich, by przyszło narodu odrodzenie, a za nim, daj Boże, zmartwychwstanie!

 

Bo wiele słów Piotra Skargi, choć już od jego śmierci 300 lat upłynęło, i do dzisiejszych czasów się stosuje.

 

To, co mówił Skarga czasu swego: "Zelżony i zbluźniony jest w tym królestwie Pan Bóg nasz, Pana naszego Zbawiciela z bóstwa odzierają", to mógłby mówić i dzisiaj. Bo i dzisiaj wiele książek polskich bluźni Bogu, Chrystusa Pana z bóstwa obdziera, bluźni Matce Boskiej. A niektórzy Polacy te książki z upodobaniem czytują, i niektóre niewiasty polskie w bi­blioteczkach swych je przechowują i w salonach swych na stole kładą.

 

Za czasów Skargi heretycy niektóre tylko prawdy wiary zaczepiali, duch sprzeciwiania się Bogu wówczas nie śmiał jeszcze posunąć się dalej; dziś masoneria i bezbożność wprost istnieniu Boga i duszy nieśmiertelnej przeczy: a są Polacy, którzy chciwie się tych dzisiejszych czasów nowinek czepiają, – i przestali chodzić na Mszę św., chodzić do spowiedzi i Komunii św., – i pacierza nie mówią, bo go może nawet nie umieją.

 

Narzeka Skarga na tych, którzy syny swe do szkół i ziem heretyckich posyłają. Ale w naszych czasach są, którzy zaślepieni starają się o szkoły "wolne", według ich myśli wolne, tj. w których by nie uczono religii, wolne od wszyst­kich wpływów Boga, pierwowzoru i twórcy wszelkiego do­bra, podległe za to wszystkim wpływom złym i prowadzącym do zguby.

 

Słowa, którymi Skarga karcił rozpustę wielu, i swawole i nieczystość i niewstydy ludzi młodych, którymi się cała zie­mia zaraziła, i dziś mógłby powtórzyć, bo i dziś rozpusty niemało, a u wielu młodych zepsucia tyle, że zachodzi obawa, by od niego nie skarłowaciały pokolenia.

 

A podnietą do rozpusty są dziś literatura pornograficzna i ilustracje wstyd obrażające, często kabarety i kinematografy i teatrzyki, a czasem nawet pleno titulo teatr, który powinien być przybytkiem sztuki. Tego Skarga nie przewidział, a na to złe jakże trudno według słów jego o jakie ukrócenie, o ja­kie prawo i jakie forum albo jaki trybunał!

 

A już, co mówi Skarga o katolikach bojaźliwych i ma­łego serca, którzy się ku obronie czci Boga nie zapalają i zelum nie mają; co mówi o różnych wyborach, że zejdzie się na nie kilkuset katolików, a 10 albo mniej niekatolików, i ci katolików ustraszą i swego wybiorą, a katolicy zakrzyczeni śmiech ze siebie robią: to najbardziej mógłby w naszych cza­sach powtórzyć. Przyjdź czcigodny Piotrze Skargo do Prze­myśla i innych miast naszych i powtórz te święte słowa swoje, by się zawstydzili ci, którzy przy różnych wyborach postępo­wali sobie nie po katolicku i niepatriotycznie, aby się zawstydzili a na przyszłość poprawili!

 

Skarży się Skarga czasu swego: "Miłujecie pożytki swoje pojedynkowe, a pospolite burzycie; choćby Rzeczpospolita przepadła, o to nie dbamy, byle nasze zbieranie całe było i co dzień się szerzyło". Do tych, którzy tak czynili, czy dzisiaj nie są podobni ci, którzy dobra ziemskie lub kamienice i przedsiębiorstwa po miastach dla większego zysku sprzedają ob­cym? Skarży się na zbytek, marnotrawstwo wielu: a dziś ży­cie nad stan, wygórowana ambicja, karty, lekkomyślność, a także lenistwo i niepilnowanie interesu, ile majątków do upadku przywodzi! Żali się, że po wszystkich głowach jeździ łakomstwo: a dziś czy po wielu głowach nie jeździ łakom­stwo, czy jego owocem nie bywają defraudacje, a za nimi to, czego za czasów Skargi nie było, samobójstwa?

 

Karci Skarga surowo niezgodę, rozterki i swary w naro­dzie, na Sejmach i poza nimi; im szczególniej upadek Polski, który przewidywał, przypisuje. A dziś także ile u nas niezgody i rozterek, ile stronnictw i partyj i partyjek, czego przyczyną albo upór i niewyrozumienie dla zdania drugich, albo zgoła chęć korzyści własnych!

 

Nie poprawiliśmy się więc jeszcze z wielu grzechów, które Skarga karci. A póki nie nastąpi narodu odrodzenie, nie może też przyjść jego zmartwychwstanie. Póki grzeszymy, nie może stać się nad nami zmiłowanie Pańskie. Potrzeba nam więc pokuty i odrodzenia!

 

Jakże słusznie dlatego Biskupi rozporządzili, by nabo­żeństwo z okazji trzechsetnej rocznicy śmierci Skargi miało charakter nabożeństwa pokutnego, byśmy na końcu tego na­bożeństwa zaśpiewali pieśń pokutną: Przed oczy Twoje Pa­nie winy nasze składamy i potem słynne nasze suplikacje: Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami!

 

 

O zacznijże nam, Najprzewielebniejszy Arcypasterzu, tę pieśń pokutną: Przed oczy Twoje Panie winy nasze składamy!

 

I śpiewać jęcząc za Tobą bedziem: Przed oczy Twoje Panie winy nasze składamy, a karanie, które za nie odbie­ramy, przyrównywamy. Jeżeli uważamy złości, któreśmy po­pełnili, mniej daleko cierpimy, aniżeliśmy zasłużyli. Cięższe to jest, do czego się znamy być winnymi, a lżejsze to, co po­nosimy. Karę za grzechy dobrze czujemy, a przecież grzeszyć poprzestać nie chcemy.

 

Tak dotąd było, że chociaż karę za grzechy czuliśmy i ciężko, nie chcieliśmy poprzestać grzeszyć. Lecz już Ci przy­rzekamy, że grzeszyć poprzestaniemy!

 

Oto nas masz korzących się Tobie, Wszechmogący Boże; wiemy, że jeżeli miłosierdzie nie odpuści, sprawiedliwość Twoja słusznie nas zagubić może!

 

Racz nam tedy dać, o co prosimy, lubośmy nie zasłużyli! Racz nam dopomóc łaską Swoją, by naród się odrodził, i racz nam dać – zmartwychwstanie!

 

A gdy kochana nasza Polska zmartwychwstanie, przy­rzekamy Ci, że nadal przez grzechy gniewu Twego na Ojczyznę naszą wywoływać nie będziemy, by wolność Ojczyzny naszej ziemskiej stała się nam zakładem wolności, którą synowie Boży mają w niebie, by Ojczyzna nasza ziemska stała się nam drogą i bramą do celu wszystkich rozumnych istot stworzo­nych, do Ojczyzny niebieskiej! Amen.

 

–––––––––––

 

 

Karol Józef Fischer, BISKUP TYTULARNY MALLIJSKI, SUFRAGAN PRZEMYSKI, Kazania i przemówienia przygodne i różne. Tom I. Ogólnego zbioru kazań tom V. Kraków 1929. Nakładem Autora, ss. 396-408.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

BISKUP PRZEMYSKI

OB. ŁAĆ.

 

L. 1441.

 

POZWALAMY DRUKOWAĆ.

Przemyśl, dnia 25 marca 1929.

 

† ANATOL

biskup

 

L. S.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 


 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: