DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD IX.

 

POTRZEBA ŁASKI ZBAWIENNEJ

 

Widzieliśmy przeszłym razem, moi Panowie, że potrzeba łaski leczącej, czyli jaśniej mówiąc, potrzeba, aby łaska Boża leczyła nasze niedomagania moralne, jest tylko względną, że bez tej łaski możemy zdziałać niejedno dobro etyczne, niejedną pokusę zwyciężyć, niejedną prawdę religijną poznać. Przekonaliśmy się, że ta nauka niewątpliwie zawiera się w Piśmie świętym i w dawnej tradycji Kościoła. Zresztą powód tego twierdzenia jest bardzo prosty; wynika to bezpośrednio z doświadczenia, że w sferze moralnej wiele jest takich rzeczy, które wcale nie przewyższają naszych zwyczajnych sił moralnych, np. ulitować się nad ubogim, wyrządzić sprawiedliwość, uczcić swoich rodziców. Powiedzieć zaś, że tego rodzaju uczynki są grzechami, jeżeli bez pomocy łaski są dokonane, to jest taką samą niedorzecznością jak twierdzić, że wolna wola sama przez się nic dobrego zrobić nie może. Równałoby się to chyba zaprzeczeniu wolnej woli i odmówieniu naturze ludzkiej rzeczywistych sił moralnych. Potrzeba zatem, aby nas łaska leczyła, jest potrzebą tylko względną.

 

Lecz z drugiej strony wiara nas poucza, że bez łaski nic zgoła dobrego uczynić nie możemy. "Beze mnie nic czynić nie możecie" (Jan. 15, 5). Te dwie nauki na pozór sprzeczne godzą się w ten sposób, że w pierwszym wypadku jest mowa o potrzebie łaski dla uleczenia naszej niemocy, w drugim o potrzebie łaski dla podniesienia naszych czynów do sfery nadprzyrodzonej, dla nadania im charakteru nadprzyrodzonego. Pierwsza potrzeba, powtarzam raz jeszcze, jest tylko moralna i względna, druga zaś potrzeba jest fizyczna i absolutna. Innymi słowy, kiedy chodzi po prostu o wykonanie jakiegoś czynu moralnego, potrzeba łaski jest tylko względna, tj. w pewnych wypadkach trudniejszych, ale kiedy chodzi o to, aby ten czyn miał charakter nadprzyrodzony, aby był uświęcony, aby był wykonany w sposób zbawienny, potrzeba łaski jest absolutną. Nie wynika stąd jeszcze, że łaska lecząca a zbawienna to dwie łaski różne, ale w każdym razie są to dwie funkcje łaski uczynkowej, dwa różne tytuły, dla których ta łaska jest potrzebna.

 

Tekst klasyczny do kwestii, która nas dzisiaj zajmuje, tj. do bezwzględnej potrzeby łaski zbawiennej (elevans), jest u św. Jana na początku rozdziału XV-go. – W każdej ważniejszej kwestii zwracam waszą uwagę na jeden tekst klasyczny, bo na dowód każdego niemal dogmatu można przytoczyć takie miejsce z Pisma św., gdzie Pan Bóg zamierzył nam szczególniej tę prawdę objawić; dokoła tego tekstu grupuje się zwyczajnie cała tradycja kościelna i toczą się walki z heretykami. Takim tekstem jest w naszym wypadku przypowieść Pana Jezusa o winnej macicy i latoroślach (Jan. 15, 1-6). W tym miejscu Pan Jezus jak to zwykł czynić, łączy naukę dogmatyczną z moralną; jest tu wiele rzeczy, odnoszących się do nauki moralnej; dana jest jednak i pewna treść dogmatyczna, mianowicie wiersz 5: "Jam jest winna macica, wyście latorośle. Kto we mnie mieszka a ja w nim, ten siła owocu przynosi, bo beze mnie nic uczynić nie możecie". Otóż ten wiersz zawiera całą naukę, o której teraz mówić chcemy. W tych słowach Pan Jezus przedkłada nie tylko potrzebę łaski, ale i powód tej potrzeby, a to za pomocą ślicznego porównania z winną macicą. Według nauki, zawartej w tej przypowieści, Pan Jezus sam, On Bóg Wcielony, jest ostatecznym pierwiastkiem (1) życia nadprzyrodzonego i udziela nam tego życia, ale daje je nie tylko jako Stwórca, tworząc je z niczego, lecz udziela, wlewa, wsącza je, jeżeli się tak mogę wyrazić, przez organiczną, życiową spójnię ze swymi wiernymi, a wiernych z Nim samym. – Przede wszystkim nie ma wątpliwości, że w tym tekście jest mowa o udzielaniu życia nadprzyrodzonego i darów nadprzyrodzonych, bo siłą samego porównania nacisk położony jest właśnie na spójnię żywotną z Chrystusem przez łaskę. Najdobitniej wyraża się tu owo uczestnictwo w naturze Bożej, o którym mówi nam św. Piotr, a które jest pierwowzorem i szczytem tego, co nadprzyrodzone. Nie ma też wątpliwości, że Pan Jezus poucza nas tu nie tylko o konieczności łaski poświęcającej, lecz w szczególności o potrzebie łaski uczynkowej do każdego czynu zbawiennego, ponieważ wnosi końcowo: "beze mnie nic czynić nie możecie". Nie tylko "trwać" w Nim potrzeba przez łaskę poświęcającą i miłość wlaną (w. 4, 6), ale i mocą Jego działać, aby siła owocu przynieść, owocu na żywot wieczny, bo bez tej mocy nic zbawiennego uczynić niepodobna.

 

Oprócz tego miejsca klasycznego jest w Piśmie św. wiele innych tekstów, gdzie Duch Święty poucza nas szczegółowo o tej powszechnej potrzebie łaski, wymieniając rzeczy na pozór najłatwiejsze i mówiąc, że i te bez łaski należycie nie mogą być wykonane, np. "nie żebyśmy byli dostateczni sami z siebie co myśleć, jako sami z siebie, ale dostateczność nasza z Boga jest" (II Kor. 3, 5). Więc sami z siebie nawet pomyśleć nic zbawiennego nie możemy, lecz tylko mocą łaski uczynkowej. Dalej czytamy w liście do Filipensów (2, 13): "Albowiem Bóg jest, który sprawuje w was i chcieć i wykonać, wedle dobrej woli". Więc nie tylko wykonanie uczynków, które może być trudne, ale samo nawet pragnienie czegoś zbawiennego (chcieć) jest niemożliwe, jeśli go Pan Bóg w duszy nie sprawi. Nie możemy nawet prosić Pana Boga, aby nam dał swoją łaskę, jak tylko pod wpływem Ducha Świętego: "Albowiem, o co byśmy prosić mieli, jako potrzeba, nie wiemy; ale sam Duch prosi za nami wzdychaniem niewymownym" (Rzym. 8, 26). Samego nawet Imienia Jezus wymówić nie możemy bez łaski w sposób zbawienny: "A żaden nie może rzec «Pan Jezus», jedno w Duchu Świętym" (I Kor. 12, 3). Jak widzimy, Pismo św. obfite zawiera dane o koniecznej potrzebie łaski zbawiennej do każdego czynu nadprzyrodzonego.

 

Ojcowie Kościoła, zwłaszcza począwszy od walki z Pelagianizmem, z wielkim naciskiem podnoszą tę prawdę. Między innymi św. Augustyn, objaśniając te słowa: "beze mnie nic czynić nie możecie", pisze (trakt. 81, n. 3) "Aby kto nie mniemał, że przynajmniej mały jakiś owoc może latorośl sama z siebie przynieść... nie mówi (Zbawiciel): Bo beze mnie mało uczynić możecie, lecz nic czynić nie możecie. Ani mało zatem, ani wiele bezeń stać się nie może, bez którego nic stać się nie może". – Wobec jednomyślnej nauki Ojców w okresie walk pelagiańskich, mogła zresztą wątpliwość zachodzić tylko co do Ojców dawniejszych, przed Augustynem. Pelagianie, jak już wspominałem, nieraz oskarżali Augustyna, że on sobie całą tę teorię o łasce sam stworzył, więc Augustyn, o ile mógł, zbierał świadectwa dawnych Ojców o potrzebie łaski i rzeczywiście dosyć ich przytacza, aby wykazać, że w Kościele była od początku ta sama tradycja. I tak np. Ireneusz, męczennik z II wieku, powiada (Adv. haer., ks. 3, r. 17, n. 2): "Jak sucha ziemia, niezroszona, nie może przynieść owocu, tak i my, suchym drzewem będąc, nigdy byśmy nie ożyli bez niebieskiej rosy łaski". Podobnie wyrażają się w III wieku Origenes i Cyprian kartagiński i Hilary z Poitiers. Nawet u św. Jana Chryzostoma, na którego Pelagianie najchętniej się powoływali, znajduje św. Augustyn zdania w tym rodzaju, jak to: "Nie jest bowiem rzeczą możliwą, abyśmy cośkolwiek dobrego należycie uczynili bez pomocy łaski niebieskiej" (Hom. 25. o Gen., n. 7). Jakkolwiek więc Chryzostom, walcząc z heretykami, którzy zaprzeczali wolnej woli, jak np. Manichejczycy, w różnych innych miejscach na pozór inaczej się wyraża, jednakże gdy wprost mówi o łasce, jak wyżej, bardzo dobitnie wypowiada zdania zgodne z całą tradycją katolicką. – Na koniec liczne synody, za czasów Augustyna odbywane, zwłaszcza afrykańskie, stwierdziły bardzo jasno tę naukę Kościoła, a z późniejszych najdobitniej drugi synod w Orange w r. 529, którego powaga w tym przedmiocie jest pierwszorzędna, który też ostatecznie zakończył cały spór z Pelagianami. Ten synod orzekł między innymi: "Jeżeli kto utrzymuje, że przez zdolność przyrodzoną można cośkolwiek dobrego, co się odnosi do zbawienia wiecznego, pomyśleć, jak należy, lub obrać... bez oświecenia i natchnienia Ducha Świętego ...heretyckim duchem jest uwiedziony". Dodaje synod, że bez łaski nie można nawet uwierzyć opowiadaniu Ewangelii (kan. 7). Nareszcie Sobór Trydencki orzekł bardzo stanowczo: "Jeśliby kto powiedział, że dlatego tylko daje się łaska Boża przez Jezusa Chrystusa, aby człowiek mógł łatwiej żyć sprawiedliwie i zasłużyć sobie na żywot wieczny... niech będzie wyklęty" (sesja 6, kan. 2). Sobór mówi anatema temu, kto twierdzi, że łaska jest na to tylko potrzebna, ażeby człowiek mógł łatwiej żywot wieczny osiągnąć, jak gdyby bez łaski można go było w ogóle dopiąć. Kanon następujący (3) potwierdza zresztą orzeczenie synodu w Orange.

 

Jest zatem, moi Panowie, nauką wiary, że człowiek bez łaski zbawiennej nie może wykonać żadnego, najmniejszego nawet nadprzyrodzonego czynu, że nie może powziąć żadnej dobrej chęci ni myśli, odnoszącej się "jak należy" do żywota wiecznego. Do tego wszystkiego absolutnie konieczna jest łaska zbawienna, która do tych czynów pobudza i nadaje im charakter nadprzyrodzony. – Teologiczne uzasadnienie tej prawdy nieraz już było przez nas poruszane, a sprowadza się do tego, że musi zachodzić wewnętrzna proporcja między przyczyną, istotą i celem czynu nadprzyrodzonego. Celem zaś czyli kresem, do którego taki czyn ostatecznie zmierza, jest uczestnictwo Boskiej natury i widzenie Boga twarzą w twarz. Ponieważ ten kres jest absolutnie nadnaturalny, przeto czyn zmierzający proporcjonalnie do tego celu powinien też być istotnie nadprzyrodzonym. A że skutek nie może przewyższać przyczyny, przeto naturalne nasze zdolności i siły do wykonania takiego czynu nie wystarczają, lecz muszą być podniesione do wyższego rzędu i uświęcone przez łaskę zbawienną.

 

Znając już właściwy powód potrzeby łaski, możemy przystąpić do rozwiązania pewnych trudności, jakie już Pelagianie stawiali. Ojcowie ówcześni nieraz biedzili się z rozwiązaniem tych trudności, ponieważ podówczas terminologia, odróżniająca łaskę leczącą od zbawiennej, nie była jeszcze ustalona.

 

Zarzucano, że Pan Bóg każe nam przecież zachować zakon przyrodzony czyli przykazania naturalne, więc widocznie możemy je o własnych siłach zachować. Odpowiadam, że Pan Bóg, każąc zachować przykazania, daje nam zarazem moc do tego potrzebną, ale daje nam ją w obecnym porządku sposobem nadprzyrodzonym, bo samo zachowanie przykazań ma nas nadprzyrodzonym sposobem uświęcać i wieść do żywota wiecznego. Z powyższego założenia nie wynika zatem wcale, aby nasza natura miała sama z siebie moc do zachowania przykazań sposobem należytym, lub żeby ta moc nam się należała. Rozkaz Boży pociąga za sobą tylko tę konieczność, aby nam Pan Bóg jakąkolwiek drogą dawał możność do przestrzegania Jego przykazań (2). – Zarzucano jednak dalej, że jeżeli każde stworzenie ma w swojej naturze środki i siły odpowiednie, aby dopięło swego celu, to i człowiek mieć je powinien. – Na tę trudność należy odpowiedzieć takim rozróżnieniem: gdyby chodziło o cel tylko naturalny, zapewne nie brakłoby środków do jego osiągnięcia, skoro nas jednak Bóg wyniósł do sfery nadnaturalnej i wyznaczył nam cel nadprzyrodzony, to natura sama z siebie już nie jest zdolną dopiąć tego celu, lecz w zamian obdarza ją Pan Bóg zdolnością i siłą naturalną, aby do niego dojść mogła. Stąd na pytanie, czy możemy zachować przykazania Boże, odpowiedź różnie wypadnie, zależnie od tego, jak się tę możność rozumie. Jeżeli jest mowa o możności konkretnej, jaką Bóg daje przez łaskę, to tę możność wszyscy posiadamy (3). – Jeżeli znów chodzi o możność samej natury, własnym siłom pozostawionej, to zachowanie przykazań "jak należy", tj. nadprzyrodzonym sposobem, jest niepodobieństwem, a twierdzenie przeciwne jest herezją, Pelagianizmem. Dalej nie mamy możności moralnej do zachowania całego zakonu przyrodzonego bez pomocy łaski, jak to wyżej wytłumaczyłem. Powiedzieć natomiast trzeba, że i bez łaski można niejeden dobry uczynek wykonać, ale bez wartości nadprzyrodzonej i bez zasługi na żywot wieczny.

 

Dotąd omawialiśmy ogólną część dogmatu katolickiego o potrzebie łaski do wszystkich uczynków nadprzyrodzonych. Teraz przechodzimy do szczegółów, mianowicie do pytania, czy ta potrzeba łaski rozciąga się także na sprawiedliwych, którzy już mają w sobie stały pierwiastek życia nadprzyrodzonego, łaskę poświęcającą (po cóż im jeszcze łaski uczynkowej?); a następnie czy łaska, potrzebna jest także do pierwszego zwrócenia się ku Bogu, skoro Pan Bóg zdaje się wzywać nas do tego, abyśmy pierwsi poczynali nawracać się do Niego: "Nawróćcie się do mnie, a nawrócę się do was" (Zach. 1, 3).

 

Co do sprawiedliwych, teksty Pisma i Ojców, które ogółem stwierdzają potrzebę łaski uczynkowej, obejmują wszystkich zarówno, nie wyjmując i sprawiedliwych, a niektóre teksty odnoszą się właśnie do nich w szczególności, jak np. przytoczone już słowa Apostoła: "Bóg jest, który sprawuje w was i chcieć i wykonać" (Filip. 2, 13). Te słowa odnoszą się w pierwszym rzędzie do sprawiedliwych, bo św. Paweł przemawia tu do chrześcijan, o których się przypuszcza, że są w stanie łaski i napomina ich, aby z bojaźnią i drżeniem zbawienie swe sprawowali, więc przedkłada im niejako: jakkolwiek macie łaskę poświęcającą, jakkolwiek jesteście odrodzeni ku żywotowi wiecznemu, pamiętajcie jednak, że jest to jedynie dziełem mocy Bożej dać wam każdej chwili chcieć i wykonać czyny zbawienne ("wedle dobrej woli" swojej, tj. woli Boga). Apostoł stwierdza tu wyraźnie potrzebę łaski uczynkowej także dla sprawiedliwych. – Stare synody afrykańskie, mówiąc o łasce uczynkowej, rozciągają jej potrzebę ogólnie i na sprawiedliwych. Papież Zosimus w swym słynnym "traktacie" dogmatycznym, który wydał pod koniec sporu z Pelagianami w r. 418, powiada: "Jakaż to jest chwila, w której nie potrzebujemy Jego (Bożej) pomocy? We wszystkich tedy czynach, sprawach, myślach, poruszeniach należy wzywać Go na pomoc". Kościół też prosi o tę pomoc, i wszystkim, nie wyjąwszy sprawiedliwych, każe się modlić: "Sprawy nasze, prosimy Cię, Panie, natchnieniem swym uprzedzaj i pomocą prowadź". Jest tedy ogólną nauką Kościoła, że nawet sprawiedliwym potrzeba tej łaski uczynkowej i takie też jest wyraźne orzeczenie trydenckie: "Sam Chrystus, jako głowa na członki i jako winna macica na latorośle, ustawicznie wpływa na usprawiedliwionych, a ten wpływ zawsze wyprzedza ich dobre uczynki i towarzyszy im i następuje po nich, a bezeń te uczynki żadną miarą nie mogłyby być Bogu miłe i zasługujące" (sesja 6, rozdz. 16). Bardzo by trudno było ograniczyć to orzeczenie do samej łaski poświęcającej, ponieważ jest tu mowa o takiej łasce, która uprzedza dobre uczynki sprawiedliwych, towarzyszy im i następuje po nich, co wyraża raczej wpływ czynny, niż stan łaski.

 

Zachodzić jednak może pytanie, jaki właściwie może być powód stanowienia potrzeby łaski uczynkowej dla sprawiedliwych, skoro oni mają w sobie stały pierwiastek życia nadprzyrodzonego i stałą możność działania zbawiennego? Powód jest ten, że chociaż sprawiedliwi są już w stanie uświęcenia, choć mają cnoty wlane, więc stałą zdolność działania zbawiennego, przecież ta zdolność nie odejmuje im możności działania także sposobem naturalnym, kierowania się np. pobudkami doczesnymi, takimi, które wpływ łaski wyłączają. Nadto wolna wola sama przez się nie może o tym decydować, czy się posłużyć tymi zdolnościami nadprzyrodzonymi, które dusza ma w sobie; lecz trzeba, aby Pan Bóg bezpośrednio poruszył te nadprzyrodzone siły do działania. Ostatecznym powodem tego jest, że sfera naturalna żadną miarą nie może sama z siebie oddziaływać na nadprzyrodzoną. – Drugi powód jest natury ogólniejszej. Ponieważ żadna zdolność, nawet przyrodzona, nie może przejść w stan czynu bez współdziałania Bożego, przeto i cnota nadprzyrodzona, dająca tylko możność działania, domaga się odpowiedniego współdziałania nadprzyrodzonego ze strony Boga, tj. łaski uczynkowej, by czyn zbawienny wykonać.

 

Daleko donioślejszą w teologii i historii dogmatu jest druga kwestia, dotycząca początku wiary. Była ona okazją powstania Semipelagianizmu. Zwracałem już uwagę Panów na to, co się nieraz zdarza w historii dogmatu, mianowicie, że po pogromie herezji przez dekrety kościelne, wnet jakieś jej odzywa się echo, w którym ta sama herezja w złagodzonej formie pokutuje jeszcze przez czas jakiś. Podobnie też po pogromie Pelagianizmu pojawił się tzw. Semipelagianizm (tj. pół-pelagianizm). Niektórzy z mężów, którzy byli wmieszani w spór pelagiański, przekonani ostatecznie przez Augustyna, przyjęli potrzebę łaski Bożej do każdego czynu zbawiennego. Wnet jednak wymyślili, jak zaraz wyjaśnię, pewien złagodzony sposób częściowego obejścia tego dogmatu inną drogą. Rzecz cała rozwinęła się głównie we Francji, w diecezji marsylskiej, wśród kleru prowansalskiego i dlatego nazwano zwolenników tej teorii Massilienses (Marsylijczykami). Przywódcą tego kierunku teologicznego był między innymi opat Jan Kasjan, mnich ze Wschodu, wysłany do Rzymu przez kler konstantynopolitański, celem obrony św. Jana Chryzostoma, którego podówczas wygnano z jego siedziby biskupiej. Kasjan, dowiedziawszy się, że Chryzostom tymczasem umarł, pozostał na Zachodzie i założył w Marsylii dwa klasztory, które zasłynęły niebawem wielką świątobliwością swych mnichów. Wówczas biskup polecił mu opisać sposób życia i nauki moralne mnichów wschodnich. Kasjan wywiązał się z tego zadania w obszernym dziele pt. Collationes, rozprawy, czyli rozmowy duchowne różnych mnichów wschodnich. W tym dziele pojawiają się pewne błędy do Pelagiańskich zbliżone, a zwłaszcza 13-ta kolacja zajmuje dosyć wyraźnie stanowisko semipelagiańskie.

 

Ten pelaganizm umiarkowany uznawał wprawdzie potrzebę łaski wewnętrznej do każdego czynu nadprzyrodzonego, chcąc jednak człowiekowi przyznać pewne pierwszeństwo w dziele zbawienia, twierdził, że rzeczą człowieka jest zwracać się naprzód ku Bogu o własnych siłach i przez to skłonić Go niejako do udzielenia łaski. Ten pierwszy krok do Boga, który Semipelagianie nazywali "początkiem wiary", obejmował według nich skłonność do wierzenia, pragnienie zbawienia i modlitwę. Tych pierwszych zbawiennych poczynań Semipelagianie nie wciągali w sferę nadprzyrodzoną i mniemali, że zupełnie zadość czynią dogmatowi orzeczonemu na dawnych soborach, przyjmując potrzebę łaski dopiero do następnych czynów zbawiennych. Zdawało się im, że słuszność wymaga, aby człowiek sam rozpoczynał dzieło swego zbawienia. Zresztą ta teoria była w ich przekonaniu potrzebną do zrozumienia, że Pan Bóg sprawiedliwie swe łaski rozdaje, dla wytłumaczenia dlaczego np. Bóg jednego powołuje do wiary, a drugiego nie. To wszystko bardzo po prostu tłumaczyło się tym, że jeden zasłużył sobie na łaskę, sam się pierwszy ku Bogu zwracając, podczas gdy drugi tego pierwszego kroku nie uczynił. Za tym twierdzeniem snują się inne pokrewne, np. że Bóg w ogóle rozdaje swe łaski w miarę wysiłków naturalnych, którymi człowiek sam stara się je sobie wyjednać. Semipelagianie nauczali nadto, że rozdawnictwo łask Bożych jest zależne od przewidzianych zasług ludzkich: jeżeli np. w jednych krajach Ewangelia jest opowiadana, a do innych nie dochodzi, dzieje się to regularnie i zasadniczo dlatego, iż Bóg przewidział wiarę jednych, a niewiarę drugich. W ten sam sposób tłumaczyli, dlaczego jedne dzieci przed śmiercią chrzest otrzymują, a inne przed przyjęciem chrztu umierają, nawet bez winy rodziców. Otóż, powiadają, Pan Bóg przewidział, że tamci byliby korzystali z łaski, gdyby pozostali przy życiu przez czas dłuższy, a ci nie byliby z nią współdziałali. Zasługi zatem hipotetyczne, które nigdy miejsca mieć nie będą, byłyby dla Pana Boga motywem dlaczego jednym łaski udziela, a drugim jej odmawia. W końcu nauczali Semipelagianie, że wytrwanie w dobrym do śmierci jest wyłącznie dziełem człowieka. Ostatecznie zatem cała predestynacja, czyli przeznaczenie do łaski i do zbawienia byłoby skutkiem zasługi naturalnej, więc nie darmową. Jednym słowem, jak Panowie widzicie, Pelagianie odrzucali absolutnie potrzebę łaski, Semipelagianie zaś uznawali tę potrzebę, lecz dodawali, że łaska jest spowodowaną przez wysiłki naturalne, że więc można na nią zasłużyć sposobem naturalnym, że zatem łaska nie jest absolutnie darmową. Kto zaś przeczy darmowości łaski, tym samym przyznaje, że łaska nie jest absolutnie nadprzyrodzoną, a w ten sposób częściowo przynajmniej powraca ostatecznie do tej samej konkluzji, co Pelagianie, mianowicie do zaprzeczenia porządku nadprzyrodzonego.

 

Ojcowie Kościoła w ogóle bardzo gwałtownie przeciw Semipelagianom powstawali. Augustyn św., żyjący jeszcze podówczas, napisał przeciw nim kilka mniejszych rozpraw, które dedykował Prosperowi akwitańskiemu i Hilaremu (4). Byli to dwaj ludzie świeccy, ale Prosper, jako tęgi teolog i osobisty uczeń Augustyna, doskonale znał jego naukę i bardzo dzielnie piórem jej bronił. Po śmierci Augustyna, pisarze katoliccy, pod przewodnictwem Hilarego i Prospera, zwalczali Semipelagianizm, który ostatecznie został stanowczo potępiony przez drugi synod w Orange w r. 529. Semipelagianie poddali się orzeczeniu Kościoła i dlatego nigdy heretykami we właściwym znaczeniu nie byli, bo w dobrej wierze błądzili.

 

Jaka jest nauka Pisma świętego co do pierwszych zbawiennych poczynań? Zauważyć należy, że teksty już poprzednio przytoczone, które ogólnie stwierdzają potrzebę łaski dla każdego czynu zbawiennego, obejmują zarazem i czyn pierwszy, który tym samym, że ma wewnętrzny istotny związek z ostatecznym celem życia wiecznego i do niego wiedzie, nie może być dokonany bez łaski, owszem jako pierwszy krok w pochodzie do celu nadprzyrodzonego tym bardziej jej się domaga. Poza tym, są jednak pewne teksty, które właśnie szczególny na to nacisk kładą, że nie tylko wykonanie czynu, ale i chęć początkowa jest skutkiem daru Bożego: Jeżeli św. Paweł uczy, że "Bóg jest, który sprawuje w was i chcieć i wykonać" (Filip. 2, 13), to widocznie w całym dziele naszego pochodu od Boga i pierwsza część zbawienna jest z daru Bożego. – Tekst klasyczny, na który w czasie sporów o łasce często się powoływano, jest u św. Pawła w liście do Koryntian (IV, 7): "Albowiem któż cię rozsądza? A co masz, czegoś nie wziął? A jeśliś wziął, przeczże się chlubisz, jakobyś nie wziął?". Św. Paweł powiada tu, że chrześcijanie, do których pisze, nie mają żadnego prawa chełpienia się, przypisywania sobie czegokolwiek w sprawie zbawienia, bo powód, że oni raczej znajdują się w liczbie tych, którzy uwierzyli, aniżeli tych, którzy nie uwierzyli i idą na zatracenie, nie leży w nich samych, lecz jest czysto dziełem miłosierdzia Boskiego (5). Pan Bóg więc tym, który wyróżnia, mówi z naciskiem Apostoł, nie ty sam się wyróżniłeś. Otóż gdyby Semipelagianizm miał słuszność, tj. gdyby Pan Bóg czekał tylko póki się kto pierwszy ku Niemu własnymi siłami nie zwróci i temu tylko swej łaski udzielał, wówczas segregacja jednych od drugich byłaby wyłącznie dziełem człowieka. – Augustyn św., objaśniając ten tekst, powiada, że on sam skłaniał się wprzódy do Semipelagianizmu, ale że go ten tekst oświecił i nawrócił. W dziele "O przeznaczeniu świętych", które pisał w starości, powiada o sobie: "To zwłaszcza świadectwo przekonało mię, gdym błądził, mniemając podobnie, że wiara, którą w Boga wierzymy, nie jest darem Bożym, lecz z nas samych w nas jest i że przez nią dostępujemy (innych) darów Bożych, za pomocą których wstrzemięźliwie i sprawiedliwie i pobożnie żyjemy na tym świecie" (r. 3, n. 7). Ten zatem tekst przekonał św. Augustyna, że tak nie jest i że początek zbawienia jest także od Pana Boga. Powodem teologicznym naszego dogmatu jest, że gdyby początek wiary, lub jakikolwiek czyn, mający związek wewnętrzny z łaską i zbawieniem, był wyłącznym dziełem natury, to wówczas cała sfera nadprzyrodzona wchodziłaby w zakres natury, nie byłaby zatem ani prawdziwie darmową, ani prawdziwie nadprzyrodzoną; a to jest zupełnie sprzecznym z całym pojęciem porządku nadprzyrodzonego, jakie nam w ogólności nauka wiary podaje.

 

Dla uzupełnienia rzeczy o poczynaniach zbawiennych trzeba zwrócić uwagę, że Pismo św. zawiera dwojaką serię tekstów odnośnie do łaski Bożej. Raz nawołuje nas, abyśmy zwracali się do Pana Boga, upomina nas, abyśmy użyli wolnej woli naszej, nie wspominając wyraźnie o łasce, np. "Nawróćcie się do mnie a nawrócę się do was, mówi Pan Zastępów" (Zach. 1, 3). Albo: "Człowieka jest (rzeczą) duszę przygotować" (Przyp. 16, 1). W drugiej znów serii tekstów Pismo św. po prostu stwierdza absolutną potrzebę łaski świadcząc, że każde nadnaturalne dzieło poczyna się od Pana Boga i wtedy wyraża się przeciwnie: "Nawróć nas Panie ku sobie, a nawrócimy się" (Treny 5, 21). Sobór Trydencki ładnie zestawia te teksty jedne z drugimi: "Jeżeli w Piśmie św. powiedziano: «Nawróćcie się do mnie, a nawrócę się do was», napomnienie to wolnej woli naszej, a jeżeli odpowiadamy: «Nawróć nas, Panie, ku sobie, a nawrócimy się», wyznajemy, że nas łaska Boża uprzedza" (sesja 6, rozdz. 5). W końcu są niektóre teksty, gdzie właściwie jest tylko mowa o łasce leczącej nasze niedomagania moralne. Kiedy np. Paweł św. pisze w VII rozdziale do Rzymian (w. 18) "Albowiem chcieć przy mnie jest: ale wykonać dobre nie znajduję", to nie ma bynajmniej na myśli, że pierwsze chcenie zbawienne jest w naszej mocy, lecz zupełnie co innego. Apostoł opisuje w tym miejscu walkę, jaką człowiek w obecnym stanie skażenia staczać musi z namiętnościami swoimi, aby zachować zakon Boży przyrodzony, i żaląc się na ułomność natury mówi: chęć ku dobremu mam, ale nie staje mi sił do wykonania go; chce zatem po prostu powiedzieć, że do zachowania przykazań potrzeba łaski leczącej; czy zaś ta pierwsza chęć dobra jest naturalną, czy też nadprzyrodzoną, w to wcale nie wchodzi w tym miejscu. Stwierdza tylko nieudolność człowieka upadłego do wykonania w całej rozciągłości prawa etycznego, którego piękność zresztą poznają nawet poganie i tęsknią do jego zachowania.

 

Jest jeszcze jedno zdanie trudne do wytłumaczenia, nie w Piśmie św. wprawdzie, ale w teologii często przytaczane: "Temu, kto czyni co do niego należy, Bóg łaski nie odmawia". Ale długo byłoby mówić o tym i dlatego na przyszły raz nad tym się zastanowimy. Z tego jednak, cośmy dotąd powiedzieli, wynika, że nie można tego zdania tłumaczyć w ten sposób, jakoby wysiłki naturalne jednały nam łaskę, to bowiem byłoby błędem pelagiańskim; zobaczymy zaś, że rozumienie tego zdania w pewnym znaczeniu może być pelagiańskie, w innym semipelagiańskie, a w dwóch innych katolickie.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 147-163.

 

Przypisy:

(1) W znaczeniu łacińskiego principium, początek.

 

(2) Por. uwagę do poprzedniego wykładu; w myśl autora należałoby powiedzieć, że łaska Boża potrzebna do zachowania przykazań należy się naturze ludzkiej o ile zastępuje pomoc przyrodzoną w porządku natury czystej, jest zaś darmową o ile nadaje czynom ludzkim charakter nadprzyrodzony.

 

(3) Bo Bóg nikomu łaski nie odmawia.

 

(4) Nie był to św. Hilary, biskup z Poitiers i Ojciec Kościoła, który już dawno nie żył, ale inny Hilary, człowiek świecki.

 

(5) Jest to tłumaczenie św. Augustyna.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: