DOGMAT ŁASKI
19 WYKŁADÓW
O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM
Dziś, moi Panowie, przechodzę do ważnej kwestii, o naturze grzechu pierworodnego. Wprzód jednak odpowiem jeszcze na niektóre zarzuty, z którymi na ostatniej prelekcji nie zdołałem się rozprawić. Mówiłem, że niektórzy Ojcowie greccy, jak Origenes, Klemens Aleksandryjski, Cyryl Jerozolimski, a zwłaszcza Chryzostom wyrażają się nieraz o grzechu pierworodnym w sposób bardzo niejasny. Powiadają np., że dzieciom udziela się chrztu nie dlatego, żeby je uwolnić od grzechu, ale od mocy szatańskiej; że dzieci nie są winne żadnego grzechu; że wskutek grzechu Adama podlegamy tylko karze, ale jesteśmy bez grzechu; jednym słowem zdają się wyraźnie zaprzeczać grzechowi pierworodnemu i dlatego Pelagianie powoływali się na tych Ojców przeciw dogmatowi chrześcijańskiemu. – Słyszeliśmy, jak św. Augustyn przeciwstawiał Pelagianom cały szereg Ojców łacińskich i innych dawniejszych greckich, słusznie dodając, że nie sposób, aby tamci w rzeczy tak ważnej i powszechnie znanej od nich się różnili. Według św. Augustyna główny i prawdziwy powód, dlaczego niektórzy z Ojców greckich tak się wyrażali o grzechu pierworodnym jest w tym, że ci Ojcowie mieli do walczenia z Manicheizmem. Herezja ta, która dziedziczyła po Platonie opinię, że dusze ludzkie już istniały przed połączeniem się z ciałem, utrzymywała, że wcielenie dusz jest karą za jakiś grzech uczynkowy, który takie dusze popełniły kiedyś w poprzednim swym życiu. Ojcowie greccy słusznie zaprzeczali tym rzekomym grzechom osobistym, jako też całej błędnej nauce o reinkarnacji i bronili niewinności dzieci od grzechów uczynkowych, w jakimś poprzednim życiu popełnionych. Dlatego św. Augustyn, odnośnie do św. Jana Chryzostoma, wypowiada to znane zdanie (Contra Jul. I, 6, 22): "Domyśl się, że mówi o grzechach uczynkowych, a żadnego sporu nie będzie. Lecz dlaczego, zapytasz, nie dodał uczynkowych? Otóż dlatego, jak sądzę, że przemawiając w kościele katolickim nie mniemał, aby go inaczej rozumiano, skoro nikt o tym nie wątpił". Pókiście wy, Pelagianie, nie wszczęli tego sporu o grzech pierworodny, można było swobodnie o nim mówić w kościele katolickim; św. Chryzostom nie pomyślał nawet, że takie z jego słów wnioski wysnuwać będziecie. Tak św. Augustyn tłumaczy odrębne pozornie stanowisko Ojców greckich w tej sprawie. Stwierdziliśmy więc dostatecznie fakt, że grzech pierworodny udziela się wszystkim potomkom Adama.
Powstaje kwestia, na czym właściwie polega ten grzech pierworodny? Zwracałem już uwagę Panów na różnicę między peccatum originans, czyli grzechem przez samego Adama popełnionym, i peccatum originatum, czyli grzechem odziedziczonym przez jego potomstwo. To rozróżnienie należy zachować w pamięci dla uniknięcia nieporozumień. Wśród poglądów na istotę grzechu pierworodnego pierwsze było heretyckie zdanie Origenesa (1) i jego zwolenników, którzy twierdzili, że dusze ludzkie istniały już przed stworzeniem świata materialnego i popełniły jakiś grzech uczynkowy, za co później zostały połączone z ciałami i na tym świecie materialnym karę otrzymują. Jak wiecie, jest to poetyczna teoria Platona, którą sobie ten filozof tłumaczył niedolę, na jaką tu wystawieni jesteśmy; w jego filozofii miało to sens, z katolickim jednak dogmatem ten pogląd żadną miarą pogodzić się nie da. Dlatego Ojcowie jednomyślnie zwalczali to zdanie, a Sobór ekumeniczny piąty, czyli drugi Konstantynopolitański, w r. 553 (2) błąd ten anatematyzował. – W samej rzeczy, gdyby Origenes miał słuszność, to nie byłoby wcale grzechu dziedzicznego, jak naucza Pismo, ale tylko osobisty; nie zgrzeszylibyśmy w Adamie, jak św. Paweł powiada, ale każdy z nas byłby grzeszył indywidualnie, więc byłaby to zupełnie inna wina, a nie ta, o której Objawienie poucza.
Drugie jest zdanie protestantów; niektórzy z nich, jak Flaccus Illyricus, twierdzili stanowczo, że grzech pierworodny jest substancjalną i to główną częścią duszy; że w pierwotnym stanie łaska stanowiła tę główną część duszy, lecz potem zastąpił ją grzech, który jest po prostu substancją stworzoną przez złego ducha. Niedorzeczne to twierdzenie było zresztą odosobnione i niebawem upadło. Już Ojcowie, walcząc z Manichejczykami, wykazali, że wszystkie substancje stworzone są przez Boga i że żadna substancja istotnie złą być nie może. – Inni protestanci, za Lutrem, utrzymywali, że grzechem pierworodnym jest pożądliwość, która powstała w Adamie wskutek jego pierwszego upadku i dziedzicznie przechodzi na jego potomków. Ponieważ chrzest nie znosi tej pożądliwości, więc grzechu pierworodnego nie gładzi, ale ci, którzy wierzą, że zasługi Chrystusa są im poczytane ku sprawiedliwości, nie są już za ten grzech odpowiedzialni. Według protestantów, zasługi Pana Jezusa w ogóle nie znoszą grzechu, ale go tylko zasłaniają w oczach Boga, przeto jesteśmy wewnętrznie tak samo grzesznikami, jakbyśmy nigdy ochrzczeni nie byli, lecz za grzechy nasze na sądzie Bożym odpowiadać nie będziemy, bo nas wiara zasłania.
Ten sposób tłumaczenia rzeczy w żaden sposób nie godzi się z Pismem, które wręcz twierdzi, że w usprawiedliwionych grzechy są zgładzone. "Teraz tedy nie masz żadnego potępienia tym, którzy są w Chrystusie Jezusie" pisze Apostoł (Rzym. 8, 1), więc zgoła nie ma winy w usprawiedliwionych. A w pierwszym liście św. Jana (1, 7) czytamy: "Krew Jezusa Chrystusa... oczyszcza nas od wszelkiego grzechu", czyli obmywa nas zupełnie od wszelkiej zmazy. Św. Jakub (1, 14 n.) wyraźnie odróżnia pożądliwość od grzechu, jako skłonność do grzechu, a jej skutek. "Każdy bywa kuszony od własnej pożądliwości, pociągniony i przynęcony. Zatem pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech; a grzech, gdy wykonany będzie, rodzi śmierć". Nareszcie to zdanie sprzeciwia się wręcz odwiecznemu chrześcijańskiemu pojęciu chrztu, który wedle wiary pierwotnej i powszechnej całkowicie gładzi grzech pierworodny i oczyszcza z wszelkiej winy tych, którzy się odradzają w Chrystusie; wiadomo zaś, że chrzest nie znosi pożądliwości. Przeto grzech pierworodny nie jest tym samym co pożądliwość. Dlatego też Sobór Trydencki z wielkim naciskiem to podnosi i orzeka, że chrzest uwalnia nas całkowicie od grzechu, w kanonie bowiem 5-tym powiada, że chrzest "znosi to wszystko, co prawdziwie i właściwie jest grzechem".
Po Soborze Trydenckim echo herezji protestanckiej odzywa się u Jansenistów, jeszcze wyraźniej u Hermesa, profesora teologii z Bonu z początkiem ubiegłego wieku (3), który w swym systemie teologicznym niejedną dawniejszą herezję odnowił. Hermes twierdzi, że grzech pierworodny jest to po prostu dziedziczna skłonność natury do złego, czyli pożądliwość, z tym wszystkim co do niej należy, poczęta przez grzech Adama i przekazywana potomstwu w sposób zupełnie naturalny; jest to bowiem rzeczą naturalną, że z rodziców, mających pewną ułomność, rodzą się dzieci tą samą ułomnością skażone. Ta skłonność do złego nie jest wprawdzie, według Hermesa, grzechem we właściwym znaczeniu, ale nie podoba się Bogu, jako defekt fizyczny, który bywa powodem grzechu; pożądliwość nazywa się tedy grzechem w przenośnym znaczeniu. Ale to tłumaczenie, jak Panowie widzicie, znosi po prostu grzech pierworodny i powtarza herezję Zwinglego, że ten grzech nie jest grzechem prawdziwym, a tym samym sprzeciwia się chrześcijańskiemu pojęciu chrztu, bo w zdaniu Hermesa, chrzest nic by w człowieku nie zmieniał, nie znosi bowiem pożądliwości.
Przystępujemy do katolickich teoryj, tłumaczących istotę grzechu pierworodnego (główne tylko przytaczam). Począwszy od XV w. niektórzy scholastycy, jak Ambroży Catharinus i Albert Pighi, nauczali, że grzech pierworodny jest to osobisty grzech uczynkowy Adama, który jakimś sposobem poczytuje się każdemu z jego potomków. W XVII wieku znakomity teolog, kardynał de Lugo T. J., przerobił tę teorię i powagą swoją oraz znakomitą erudycją pociągnął za sobą niektórych następnych teologów. Według tego teologa, grzech pierworodny w chwili, gdy go Adam popełnił, był poczytany jemu i wszystkim jego potomkom. Jemu osobiście był następnie darowany, ale potomkom jego nie został przez to odpuszczony. Powstaje oczywiście trudność, jakim sposobem grzech może być poczytany innej osobie, niż tej, która go popełniła. Otóż zwolennicy tej teorii starają się różnymi sposobami wykazać jakąś solidarność między wolą Adama a wolą wszystkich jego potomków. Niektórzy twierdzą, że wszyscy byliby zgrzeszyli, gdyby byli na miejscu Adama. – Odpowiadam że jest to twierdzenie niczym nie poparte, a choćbyśmy je przypuścili, toć przecież jasną jest rzeczą, że Pan Bóg nie może się gniewać za grzechy, które nigdy miejsca nie miały ani karać za grzechy tylko możliwe. – Sam de Lugo przypuszcza, że Bóg zawarł pewnego rodzaju pakt z Adamem, mówiąc niejako: Cokolwiek ty, Adamie, uczynisz, to wszystkim twoim potomkom poczytam: jeżeli ty prawo moje zachowasz, to wszystkim łaskę pozyskasz; jeśli je zaś przekroczysz, to wszystkich za grzeszników poczytywać będę. – Wobec tej teorii taka nasuwa się refleksja: każdy układ suponuje jakiś przedmiot i to godziwy, niegodziwy bowiem nie może tu wchodzić w rachubę. Jeżeli tedy przedmiot układu między Bogiem a Adamem był sam przez się sprawiedliwy, to był sprawiedliwym i bez układu, a wówczas trzeba gdzie indziej szukać wytłumaczenia, jakim sposobem grzech jednego mógł być innym poczytany. Zwolennicy teorii Lugona powołują się jeszcze na jakąś domniemaną wolę potomków Adama, aprobującą rzekomo taki układ, podobnie jak Kościół suponuje wolę domniemaną dzieci co do chrztu, lub jak prawodawca suponuje wolę małoletnich, wiążąc niejako ich wolę z wolą opiekuna, którego czyny prawne im samym się przypisuje. Jest to wprawdzie jakieś tłumaczenie, ale nie wydaje się dostateczne. Wolę domniemaną suponuje się jedynie tam, gdzie chodzi o jakieś dobrodziejstwo lub o same tylko zewnętrzne skutki cywilne pewnego aktu, ale gdy chodzi o winę, o grzech i jego smutne następstwa, jakżeż można w tym razie suponować wolę drugiego i na niej opierać winę dziedziczną? Innym słowem główna trudność całej tej teorii jest w tym, że chce tłumaczyć dziedziczenie grzechu pierworodnego przez solidarność woli potomków z osobistą wolą Adama i dlatego nie może jasno wykazać, co w każdym z nas przed chrztem było grzechem pierworodnym (4).
Otóż jak na dłoni leży inne tłumaczenie grzechu dziedzicznego które podał św. Tomasz z Akwinu, a przed nim św. Anzelm kantuaryjski, przejawiające się zresztą już w pismach wielu Ojców Kościoła. Tłumaczenia tego trzymali się teologowie katoliccy prawie jednomyślnie aż do czasów poprzedzających Lugona, tak dalece, że według Suareza, jest to zdanie powszechne w szkołach teologicznych.
Św. Tomasz, tłumacząc dziedziczenie grzechu pierworodnego, kładzie nacisk nie na solidarność naszej woli z wolą Adama, ale na identyczność natury, bo grzech pierworodny nie jest w nas grzechem uczynkowym osobistym, ale po prostu grzechem natury. W Adamie, jako w swej głowie i przedstawicielu, zgrzeszyła cała natura ludzka, czyli cały rodzaj ludzki, i dlatego pozbawioną została łaski poświęcającej i wszystkich innych darów nadprzyrodzonych, stanowiących wiano całego potomstwa Adama. To pozbawienie łaski poświęcającej i ogołocenie natury z przeznaczonych jej darów nadprzyrodzonych, jest grzechem, o ile jest w związku z grzesznym czynem głowy rodzaju ludzkiego, który naturę naszą dobrowolnie wyzuł z tego dobra.
Żeby to lepiej zrozumieć, uważmy, że grzech pierworodny w nas nie jest bynajmniej grzechem uczynkowym, ale stanem grzechu, jak mówią teologowie (peccatum habituale). Stan grzechu w ogóle polega na dobrowolnym odwróceniu się od Boga, będącym następstwem grzechu uczynkowego, a trwającym tak długo, póki człowiek do Boga się nie nawróci. Ponieważ zaś w porządku nadprzyrodzonym stosunek przyjaźni z Bogiem zasadza się na łasce poświęcającej, przeto stan grzechu w sferze nadnaturalnej polega na ogołoceniu z łaski poświęcającej, którą w obecnym porządku powinniśmy posiadać. Ponieważ zaś Bóg nikomu łaski nie odbiera, kto się jej przez grzech niegodnym nie czyni, więc tylko dobrowolne ogołocenie z łaski, w związku z przeszłym czynem grzesznym, stanowi grzech habitualny, czyli stan grzechu.
Otóż grzech pierworodny dziedziczny, którego podmiotem jest cała natura ludzka na ogół rozważana, posiada te same dwa znamiona, co każdy grzech habitualny; jest bowiem naprzód pozbawieniem łaski poświęcającej i towarzyszących jej darów nadprzyrodzonych, a następnie brak ten jest sprowadzony czynem głowy i początku tej natury, Adama. Jeśli tedy weźmiemy pod uwagę grzech pierworodny w jakimś potomku Adama, to pozbawienie, wyzucie, ogołocenie go z darów nadprzyrodzonych nie jest zawinione jakimś jego czynem osobistym, lecz dobrowolnym jest tylko ze względu na grzech Adama, z którego nasza natura się poczyna. Grzech pierworodny nie jest zatem w potomkach Adama osobiście dobrowolnym, ale tylko o ile są członkami natury, która w swym początku odrzuciła łaskę Bożą i w ten sposób pozbawiła się dobrowolnie darów nadprzyrodzonych. – Św. Tomasz tłumaczy naszą solidarność z Adamem przez porównanie rodzaju ludzkiego do organizmu człowieka. Podobnie, mówi, jak w człowieku czynu ręki, np. zabójstwa, nie przypisuje się samej ręce, ale woli, bo od niej, z duszy, wyszedł ten impuls grzeszny, który ręka wykonała, tak samo w rodzaju ludzkim, czyli w całej naturze ludzkiej, jako jedność rozważanej, grzech pierworodny znajduje się wprawdzie we wszystkich członkach tej natury, czyli w każdej jednostce, ale czyn, z którego ten grzech pochodzi, jest dziełem jedynie głowy rodu ludzkiego, Adama (1–2, kw. 81, art. 1). – Pewnikiem teologicznym jest, że każdy grzech musi być dobrowolny; w grzechu pierworodnym nie trzeba jednak tej dobrowolności szukać w każdej jednostce z osobna, ale w całej naturze, o ile ona pochodzi od pierwszego człowieka i stanowi z nim pewną całość organiczną; w nas tedy grzech pierworodny ma tylko charakter skazy zawinionej przez wzgląd na Adama, w którym był osobiście dobrowolny. Pod tym względem grzech pierworodny zasadniczo się różni od wszystkich innych grzechów (5).
Przeczytam wam teraz, Panowie, jak tę tajemnicę tłumaczy św. Anzelm, biskup kantuaryjski w XII w. (na 100 lat przed św. Tomaszem) w znakomitym swym dziele: De conceptu virginali (O dziewiczym poczęciu), rozdz. 2. "Ponieważ cała natura ludzka zawierała się w nich (w pierwszych rodzicach), przeto cała (przez grzech) zwątlała i skaziła się. Pozostała w niej zatem powinność posiadania otrzymanej sprawiedliwości pierwotnej, wraz z obowiązkiem zadośćuczynienia za to, że ją postradała i ze skażeniem, któremu dla grzechu podległa". W rozdz. 23 wyraża św. Anzelm tę samą myśl w ten sposób: "Osoba (Adama) złupiła naturę (ludzką), odarła ją z dobra sprawiedliwości pierwotnej, a natura, stawszy się biedną, wyzutą z tego dobra, nędzą tą darzy wszystkie osoby, które z siebie wydaje, czyniąc je grzesznymi i niesprawiedliwymi". Innymi słowy, Adam, grzesząc, skaził naturę ludzką, przeto uczestnikiem tej skazy staje się każdy, kto przez pochodzenie od Adama, staje się członkiem natury ludzkiej. Natura ludzka, skażona w swym początku, nie może już z siebie wydać latorośli szlachetnej dostojeństwem Bożym, czyli łaską. Gdyby nie była zgrzeszyła, byłaby przeszła na potomstwo taką, jaką wyszła z rąk Bożych (mająca łaskę); po grzechu dziedziczy się taką, jaką się sama uczyniła (pozbawioną łaski). To właśnie ogołocenie z łaski, spowodowane w całej naturze ludzkiej przez grzech Adama, stanowi istotę grzechu pierworodnego i jest w porządku nadprzyrodzonym skazą duszy Bogu wstrętną. Bóg widzi tę skazę w każdym potomku Adama jeszcze nieusprawiedliwionym; przyczynę jednak tego stanu grzesznego upatruje nie w każdym z osobna, lecz jedynie w głowie rodzaju ludzkiego, w Adamie, który łaskę, naturze daną, dobrowolnie odrzucił. Grzech pierworodny, jako grzech habitualny, polega tedy na tym ogołoceniu z łaski, jakie jest w każdym członku rodziny Adama, oraz na stosunku do czynu, który zdarzył się poza nim, w Adamie.
Ta teoria wyjaśnia nam, jak rozumieć słowa św. Pawła, żeśmy "w Adamie wszyscy zgrzeszyli" (Rzym. 5, 12). Nie było zaiste w Adamie naszej woli osobistej, jak mniemają zwolennicy teorii Lugona, ale po prostu cała nasza natura była zawarta w Adamie i cała z nim upadła. Tak właśnie tłumaczy słowa Apostoła św. Augustyn. "W Adamie wówczas wszyscy zgrzeszyli, kiedy w jego naturze, mocą rodzenia (zawarci) wszyscy byli owym jednym człowiekiem" (O zasł. i odpuszcz. grzechów, ks. 3, r. 7, n. 14). – Teoria św. Tomasza wyjaśnia dalej, jakim sposobem grzech pierworodny, choć istotnie zależny od czynu Adamowego, tak, że bez tego czynu nie byłby żadnym grzechem, jest jednak w każdym z nas jako własny, jak orzeka Sobór Trydencki (sesja V, kan. 3). – Że grzech dziedziczny jest w nas ze względu na czyn Adama, to wynika z potępienia 47-go twierdzenia Bajusa. Brak łaski, z jakim przychodzimy na świat, jako "synowie gniewu" (Efez. 2, 3), nie byłby bowiem grzechem, gdyby nie był w związku z czynem pierwszego człowieka. Mimo to jednak grzech pierworodny jest w każdym z nas "jako własny", ponieważ natura wyzuta z łaski, czyli zmazana plamą grzechową, udziela się każdemu z osobna.
Tu nadmienić wypada, że pogląd św. Tomasza na istotę grzechu pierworodnego bardzo słusznie wysuwa na pierwszy plan pewien ważny moment, pominięty przez teorię Lugona, ten mianowicie, że grzech pierworodny da się pojąć tylko w porządku nadprzyrodzonym. W grzechu pierworodnym nie ma bowiem żadnego skrzywienia woli, jak w osobistym grzechu uczynkowym czy habitualnym, tj. w stanie, jaki następuje po grzechu uczynkowym; nie ma tam żadnego indywidualnego odwrócenia się od Boga, ani żadnego złego nawyknienia, ale cała grzeszność pierworodna zależy po prostu na brzydocie nadprzyrodzonej, jeśli się tak można wyrazić, tj. na pozbawieniu tej piękności nadprzyrodzonej, którą Bóg naturę pierwotnie przyozdobił w zamiarze, aby w każdej jednostce jaśniała. – Dlatego też człowiek, przychodzący na świat w obecnym porządku, nie jest jeszcze, zdaniem niektórych, odwrócony od Boga, jako od swego celu naturalnego, lecz tylko w nadprzyrodzonym znaczeniu (6). W każdym razie Kościół potępił 49-te twierdzenie Bajusa, że dziecko, umierające bez chrztu, ma skutkiem grzechu pierworodnego tak przewrotne skłonności, że doszedłszy na drugim świecie do używania rozumu, nienawidzi Pana Boga, bluźni Mu i przeciwko prawu Jego się buntuje. Z potępienia tego zdania wnosić można, iż sam grzech pierworodny nie pociąga jeszcze za sobą naturalnej przewrotności.
Z naszego zapatrywania na istotę grzechu pierworodnego wynika także, że kara za sam ten grzech w odosobnieniu rozważany polega tylko na pozbawieniu szczęścia nadprzyrodzonego, ale nie uchyla jeszcze pewnej szczęśliwości naturalnej. Zdanie to, sformułowane już bardzo wyraźnie przez św. Tomasza, przeciwko któremu później bardzo gwałtownie występowali Janseniści, dziś jest niemal powszechnie przyjęte. Zdanie to głosi, że ludzie, którzy schodzą z tego świata z samym tylko grzechem pierworodnym, są wprawdzie pozbawieni szczęścia nadprzyrodzonego, odrzuceni od Boga, jako nadprzyrodzonego kresu, jednym słowem potępieni w znaczeniu nadprzyrodzonym, cieszą się jednak pewnym szczęściem naturalnym.
Ten pogląd zarazem tłumaczy, jak cała ta ekonomia, w której zdarzył się grzech pierworodny, niczym sprawiedliwości Bożej nie uwłacza; dekret bowiem, którym Pan Bóg Adamowi dał możność rodzenia natury ludzkiej, obdarzonej łaską lub ogołoconej z łaski, zależnie od woli głowy rodzaju ludzkiego, ten dekret, powiadam, nikomu żadnej krzywdy nie czyni, łaska bowiem i wszystkie dary nadprzyrodzone oraz cała pierwotna szczęśliwość w raju i ta, jaka ludzi czekała w niebie, nie należały się wcale naturze ludzkiej i dlatego nikomu żadna się krzywda nie stała, chociaż bez swej winy osobistej został tego wszystkiego pozbawiony. Toteż św. Tomasz uczy, że dzieci, które bez chrztu umierają, choćby nawet w przyszłym życiu dowiedziały się o stracie szczęścia nadprzyrodzonego, co zresztą nie jest rzeczą pewną, nie będą się czuły przez to nieszczęśliwe, gdyż zrozumieją, że się im to szczęście zupełnie nie należało; podobnie jak każden rozumny człowiek nie czuje się nieszczęśliwym dlatego, że nie jest królem, skoro nie ma do tej godności żadnego tytułu.
W świetle powyższych wywodów zrozumiemy, dlaczego tylko pierwszy grzech Adama na nas przeszedł, nie zaś następne jego grzechy, ani grzechy innych naszych przodków. Powiedzieliśmy bowiem, że nie czyn Adama na nas przeszedł, ale ogołocona z łaski natura; następne zaś grzechy, jakie Adam może popełnił, nie mogły już natury ogołocić, bo już była pozbawioną łaski. – Adam choć sam za grzech swój żałował i grzech ten był mu odpuszczony (Mądr. 10, 2), nie mógł już natury ludzkiej naprawić, bo Bóg nie postanowił go jej odnowicielem. Toteż na jego potomkach ciąży dalej konieczność zaciągania winy pierworodnej. Bóg jednak dał ludziom od początku możność zgładzenia grzechu pierworodnego i win osobistych przez wzgląd na zasługi Odkupiciela.
Dla uzupełnienia rzeczy o istocie grzechu pierworodnego i jego dziedziczeniu dodaję jeszcze dwie uwagi. Naprzód, w jakim znaczeniu pożądliwość jest grzechem, a w jakim znaczeniu nie jest. Jest ona, według św. Tomasza, materialną stroną grzechu pierworodnego, a pozbawienie łaski jego stroną formalną. Grzech bowiem pierworodny jest po prostu pozbawieniem, ogołoceniem ze sprawiedliwości pierwotnej. Główną zaś częścią, formalną stroną tej sprawiedliwości była łaska poświęcająca, a podrzędną i materialną prawość naturalna, czyli zespół darów pozanaturalnych, przede wszystkim harmonia władz duszy. Pozbawienie zatem łaski i darów nadprzyrodzonych jest formalną stroną grzechu pierworodnego, a pozbawienie prawości naturalnej i pożądliwość jego stroną materialną. Ta część materialna wchodzi w skład grzechu tylko wtedy, kiedy istnieje i jego strona formalna, a gdy część formalna przestaje istnieć, to i materialna przestaje być grzechem. Podobnie w grzechu uczynkowym i czyn i skłonność zeń wynikająca wchodzą w skład grzechu, ale skoro czyn jest darowany, czyli grzech zgładzony, to skłonność pozostająca (np. u pijaka), przestaje być grzechem, bo była tylko jego częścią materialną. Tak samo u ludzi niechrzczonych, owa dysharmonia natury, czyli pozbawienie pierwotnej prawości naturalnej należy do kompletu brzydoty, jaką Bóg w nich upatruje i wchodzi w skład grzechu pierworodnego; skoro jednak przez chrzest łaska wejdzie do duszy, wówczas ta część materialna traci zupełnie charakter grzechu (7).
Druga uwaga: jak to rozumieć, że grzech pierworodny przechodzi na potomstwo przez rodzenie? Oczywiście nie w tym znaczeniu jakoby samo rodzenie było grzechem, lub sprawiało grzech w człowieku, na świat przychodzącym, ale po prostu w ten sposób, że przez rodzenie udziela się naturę, pozbawioną łaski, czyli obciążoną winą pierworodną, że rodzenie, które pierwotnie miało być drogą przekazywania natury łaską obdarzonej, po upadku już tej zdolności nie posiada. (Dlatego Ojcowie nieraz na rodzenie składają grzech pierworodny, np. św. Augustyn).
Wytłumaczywszy tedy, jakim sposobem dziedziczy się sam grzech pierworodny i na czym jego istota polega, musimy jeszcze pokrótce wyjaśnić, jakie są dalsze skutki tego grzechu w każdym potomku Adama, czyli jak daleko i w jakim stopniu natura ludzka ucierpiała wskutek grzechu pierworodnego. Różne w tej mierze są zdania.
Dawniejsi protestanci przypuszczali, że po upadku natura ludzka została radykalnie zepsuta, owszem niektórzy z nich utrzymywali, że została przemieniona na podobieństwo diabła. Umysł stracił, według nich, wszelką zdolność poznawania rzeczy Bożych, a wolna wola kompletnie przestała istnieć. (Por. traktat Lutra de servo arbitrio czyli o niewolniczej woli, w przeciwstawieniu do liberum arbitrium czyli wolnej woli). Janseniści, jako wierne echo protestantyzmu, określają wolną wolę w stanie natury upadłej w ten sposób, że to wychodzi właściwie na zupełne jej zniesienie.
Dla katolików miarodajnym jest nieomylne orzeczenie Kościoła. Synod w Orange, a za nim Sobór Trydencki (ses. 5, kan. 1) orzeka ogólnie, że wskutek grzechu pierworodnego "cały człowiek wedle ciała i duszy został na gorsze odmieniony". Zachodzi jednak pytanie, jak to orzeczenie rozumieć, czy względnie, czy bezwzględnie, tj. czy stan upadły człowieka jest "gorszy" w porównaniu do błogosławionego stanu rajskiego, czy także ze względu na stan tzw. natury czystej (naturae purae); innymi słowy, czy upośledzenie człowieka w stanie upadłym polega tylko na pozbawieniu darów nadprzyrodzonych, czy też włącza jakieś nadwerężenie samejże natury, nadwątlenie jej władz przyrodzonych. Otóż jako pewnik teologiczny uchodzi to starodawne zdanie, że wskutek grzechu pierworodnego "człowiek odartym jest z darów łaski i zranionym w naturze". Niewiadomo skąd to zdanie pochodzi, ale niewątpliwie myśl wzięta jest z przypowieści Chrystusa o dobrym Samarytaninie, który znalazł i opatrzył człowieka obnażonego i zranionego przez zbójców. Ojcowie widzą w nędzarzu odartym z odzienia i rannym obraz rodzaju ludzkiego w stanie grzechu pierworodnego, w miłosiernym zaś Samarytaninie upatrują Chrystusa, który przyszedł, aby rodzaj ludzki podźwignąć i uleczyć. – Tradycja teologiczna wylicza cztery rany zadane naturze przez grzech pierworodny: nieświadomość w umyśle, słabość we woli, złość w popędach, nieumiarkowaną pożądliwość w żądzach zmysłowych. Wielu teologów, nawet nowszych, zwłaszcza w połowie XIX wieku, poszło za daleko w tym kierunku, przypuszczając, że rozum został zupełnie zaciemniony w rzeczach Bożych, że wolna wola została niejako podciętą. To zdanie dało początek tradycjonalizmowi francuskiemu, który obudził się jako reakcja przeciw racjonalizmowi niemieckiemu. Podczas gdy racjonaliści zaprzeczali w ogóle istnieniu grzechu pierworodnego lub osłabiali jego skutki, tradycjonaliści utrzymywali, że człowiek upadły, bez pomocy objawienia, nie może poznać nawet istnienia Boga. Kościół, zwłaszcza na Soborze Watykańskim, stanowczo tę naukę odrzucił.
Św. Tomasz uczy natomiast, że "zranienie natury" wskutek grzechu pierworodnego polega po prostu na pozbawieniu człowieka darów pozanaturalnych. Rozum nie jest z góry zaciemniony, lecz wskutek pożądliwości, namiętności bowiem go zaślepiają; wola dlatego jest osłabiona, że namiętności, które w stanie rajskim miały potęgować jej szlachetne popędy, nie są jej teraz doskonale podległe; cała niższa natura człowieka jest teraz w nieładzie, bo w miejsce pierwotnej harmonii władz duszy nastąpił stan taki, jaki jest naturalnym skutkiem połączenia duszy z ciałem. Z tego poglądu wynika, że obecny stan ludzkości upadłej pod względem fizycznym i duchowym jest w samej rzeczy identyczny ze stanem natury czystej. Różnica pewna jest jednak pod względem etycznym. Lecz o tym na przyszłej prelekcji obszerniej pomówimy.
–––––––––––
Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 77-94.
Przypisy:
(1) Przypisywane mu powszechnie.
(2) Właściwie był to synod Konstantynopolitański odbyty w r. 543, zatwierdzony przez papieża Wigiliusza.
(3) Jerzy Hermes, ur. 1775 r., profesor teologii w Bonn, gdzie umarł 1831 r. Dzieła jego, po śmierci autora, potępione zostały przez Grzegorza XVI i Piusa IX.
(4) Grzech dziedziczny można pojąć jedynie w porządku nadprzyrodzonym. Teoria Lugona z tym faktem nie dość się liczy i nie wciąga tego momentu do określenia grzechu pierworodnego.
(5) Grzech pierworodny w potomkach Adama jest zatem dobrowolny tylko ze względu na wolę pierwszego rodzica, który, jako głowa rodzaju ludzkiego, imieniem całej natury, odrzucił łaskę poświęcającą i wraz ze sobą odwrócił całą naturę ludzką od Boga jako od celu nadprzyrodzonego.
(6) Jest to zdanie Suareza i wielu innych nowszych teologów.
(7) Pożądliwość w ludziach odrodzonych w Chrystusie pozostaje "dla ćwiczenia" jak się wyraża Sobór Trydencki (ses. V). Przestaje w nich mieć charakter rany otwartej i jątrzącej się jadem grzechu, lecz raczej podobna do blizny, dolegającej wprawdzie, lecz nieszkodliwej, "dla potykających się mężnie za łaską Chrystusa" (tamże).
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: