DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD II.

 

RZECZYWISTOŚĆ ISTNIENIA NADPRZYRODZONOŚCI

 

Wynikiem poprzedniej prelekcji jest po prostu definicja daru nadprzyrodzonego; według dowodów tamże danych, nadprzyrodzonym jest dar przewyższający wszelką natury stworzonej możność, zasługę i aspirację. Pierwowzorem takich darów jest, jak widzieliśmy, samo widzenie Boga twarzą w twarz; przewyższa ono najoczywiściej wszelką natury możność i aspirację, a na wzór tego daru i jako środki do jego dopięcia, są rozmaite inne dary nadprzyrodzone, których Bóg użycza w tym życiu, objęte pod ogólną nazwą łaski. Wszystkie zaś dary tego i przyszłego życia razem, stanowią jednolitą, jednogatunkową, organiczną całość. Definicją tych darów nadprzyrodzonych, wedle św. Piotra, jest, jakeśmy widzieli uczestnictwo w naturze Bożej. Jedno i drugie określenie ujmuje św. Tomasz w swojej klasycznej definicji: "Dar łaski przewyższa wszelką zdolność natury stworzonej, nie jest bowiem czym innym, jak pewnym uczestnictwem w naturze Bożej, która przewyższa wszelką inną naturę" (1–2, kw. 112, art. 1). Powiada, że dary łaski przewyższają wszelką możność natury i rację tej wyłączności określa słowami Pisma, że łaska jest pewnym uczestnictwem w naturze Bożej. Wszystkie dary, które wchodzą w zakres tego pojęcia, są prawdziwie w pełnym znaczeniu nadprzyrodzone.

 

Ale oprócz tych darów ściśle nadprzyrodzonych, moi Panowie, są jeszcze inne dary, także przewyższające naturę, ale nie wchodzące jeszcze w sferę tego wewnętrznego stosunku z Bogiem, który się na łasce zasadza; takimi są np. dary nieśmiertelności ciała, wiedzy wlanej doraźnie, takimi są teofanie, czyli zjawiania się Boga w Starym Zakonie, cuda, proroctwa, prawo Boże dane przez Mojżesza, przemówienia Boże do ludzi, czyli objawienie (1). W samej rzeczy te wszystkie dary zmierzają do nadnaturalnego celu, do tego, żeby ludzi doprowadzić do uczestnictwa w naturze Bożej, ale poniekąd zewnętrznie tylko do tego się przyczyniają, nie obdarzają nas bowiem bezpośrednim jakimś udziałem w naturze Bożej i tym się różnią od darów ściśle nadprzyrodzonych, od łaski we właściwym znaczeniu. Te wszystkie nazywają się stylem teologicznym (praeternaturalia) pozanaturalnymi, lub względnie nadprzyrodzonymi, podczas gdy pierwsze nazywamy bezwzględnie lub istotnie nadprzyrodzonymi, ponieważ sama istota ich należy do sfery nadprzyrodzonej, jest nadprzyrodzoną, włącza uczestnictwo w naturze Bożej (2).

 

Nareszcie przechodzimy do trzeciej sfery darów Bożych, to jest darów czysto naturalnych. A więc w obrębie natury ludzkiej należą do nich ciało i dusza, które razem stanowią naturę człowieka: ciało z wszystkimi członkami, z kompletnym organizmem, dusza z wszystkimi władzami swoimi; dalej wszystko to, co odpowiada potrzebom ciała, co w jakikolwiek sposób ciału służy, a więc w obecnym porządku cały świat widzialny, wszystkie jego prawa, wszystkie stworzenia, które są na świecie, wszystkie bowiem w pewien sposób służą człowiekowi, w pierwszym rzędzie jego ciału – wszystko to należy do porządku naturalnego. Tak samo znów dusza i wszystko, co odpowiada wrodzonym jej potrzebom i aspiracjom, a więc nabycie odpowiedniej wiedzy, zdobycie języka celem przestawania z drugimi ludźmi, rodzina, społeczeństwo, cywilizacja i kultura, nabywanie cnót przyrodzonych, doskonalenie się, a w końcu szczęście tego rodzaju, które by zadość czyniło wrodzonej aspiracji do szczęścia, jaka się na dnie każdego serca ludzkiego znajduje. Te wszystkie dary, ponieważ odpowiadają naturze i nie przechodzą jej sfery, są współrzędne z przyrodzeniem, są przeto naturalne. Choćby nawet który z tych czynników przewyższał możność ludzką lub nawet anielską, byle nie przewyższał jej słusznych, przyrodzonych aspiracyj, taki czynnik, powiadam, jest naturalny. Tak np. stworzenie duszy, kiedy się człowiek poczyna, przewyższa wprawdzie natury możność, ale nie jej aspiracje; natura bowiem, choć nie może się sama zdobyć na stworzenie duszy rozumnej, przecież się jej domaga i dlatego stworzenie duszy jest naturalnym, bo wchodzi w naturalny bieg rzeczy, bo organizm ludzki w stanie embrionalnym domaga się duszy ludzkiej, więc zadośćuczynienie temu wymaganiu jest rzeczą naturalną (3).

 

Ta sfera naturalna, o której mówimy, nie jest dla teologii obojętną, a mianowicie nie jest obojętną dla kwestii o porządku nadprzyrodzonym, która nas właśnie obchodzi, bo natura jest tego porządku podstawą i koniecznym warunkiem, jeżeli kto mylne ma pojęcie o naturze, to tym samym błądzić będzie w ocenieniu tego, co jest nadprzyrodzonym. Tak np. Lutrzy, Bajanie (4), w ogóle ci wszyscy, którzy twierdzili, że natura ludzka jest niezdolna do dobrego, utrzymywali zarazem, że łaska i objawienie Boskie są koniecznym uzupełnieniem natury, że bez nich człowiek nie może dojść nawet do poznania pierwszych, elementarnych prawd religijnych i moralnych, potrzebnych do życia i celu swojego. Ci jednak ludzie, wynosząc nad miarę dary nadprzyrodzone, w samej rzeczy ujęli im ceny, bo skoro łaska dla natury jest konieczna, to już nie jest nadnaturalną; tak samo gdyby objawienie Boże było ludziom niezbędne, byłoby tylko zadośćuczynieniem wymaganiu natury, czyli naturalnym (5).

 

Dlatego teologowie katoliccy stawiają ważną tezę, która opiewa "możliwy jest stan czysto naturalny"; innymi słowy możliwy jest stan, w którym by człowiek był zostawiony w sferze czysto przyrodzonej, swojej naturze właściwej, bez żadnych darów nadprzyrodzonych. Ten stan "czystej natury" (naturae purae) historycznie nigdy nie istniał, jak to niebawem zobaczymy. Pierwszy bowiem człowiek otrzymał dary nadprzyrodzone w chwili stworzenia; po upadku zaś człowiek nie utracił bynajmniej przeznaczenia do nadprzyrodzonego celu, a odjęcie darów nadprzyrodzonych skutkiem grzechu pierworodnego, jest w samej rzeczy, że się tak wyrażę, plamą lub skazą, bo jest pozbawieniem rzeczy, która w obecnym porządku człowiekowi już była przywłaszczoną, już się mu z woli Bożej należała. Historycznie więc stan czystej natury nigdy nie istniał, istnieje on jednak, jako substrat obecnego stanu nadprzyrodzonego i trzeba go od tego stanu myślnie czyli pojęciowo oddzielić. To wszystko nie jest tylko scholastyczną spekulacją, ale bardzo ważnym twierdzeniem teologicznym.

 

Podobnie w mechanice odróżniamy rozmaite prawa ruchu, które w rzeczywistości nigdy tak czysto z osobna nie ziszczają się, bo są skomplikowane z innymi prawami ruchu, które równocześnie mają miejsce; a jednak nauka musi studiować je w oderwaniu, ażeby potem poznać dokładnie skład tych praw z innymi. Np. kula, rzucona ukośnie, zakreśla parabolę; rzeczywiście ten ruch nigdy parabolą nie jest, dlatego, że opór powietrza przyczynia się do przekształcenia jej drugiej części; mówimy także, że ciało, rzucone z siłą chwilową, zachowuje ruch jednostajny, choć faktycznie tak nie jest. W każdym jednak razie w danym ruchu, który się rzeczywiście odbywa, owe prawidłowe ruchy, o których się mówi w teorii, istnieją jako substrat, choć są zlane z innymi ruchami, zależnymi od innych przyczyn.

 

Tak samo w obecnym porządku rzeczy stan czystej natury istnieje w każdym razie jako substrat łaski i dlatego ważna nasuwa się kwestia, czy w ogóle możliwym byłby stan czystej natury, czyli natury pozbawionej wszelkiej łaski nadnaturalnej. Otóż, że jest możliwym, to wynika bezpośrednio z tego, cośmy właśnie powiedzieli o nadnaturalności darów łaski: skoro te dary są nadnaturalne, więc nie są dla człowieka bezwarunkowo potrzebne, więc natura ludzka ich koniecznie nie wymaga, więc mogłaby bez nich się ostać. Konkluzja ta, jak Panowie widzicie, jest bardzo prosta, przynajmniej o ile się tyczy darów ściśle nadprzyrodzonych, które obejmujemy ogólnym mianem łaski Bożej. – Jeżeli jednak mamy na oku dary pozanaturalne, którymi byli obdarzeni pierwsi nasi rodzice, jak nieśmiertelność i nieskazitelność, to na pierwsze wejrzenie rzecz wydaje się bardzo trudną do pojęcia. Przyzwyczajeni bowiem jesteśmy do uważania obecnej naszej nędzy, niewiadomości, buntu niższej części naszej istoty przeciw wyższej itd. za skutek grzechu pierworodnego i w samej rzeczy historycznie zostały te nędze sprowadzone na rodzaj ludzki przez grzech pierworodny, absolutnie jednak mógłby człowiek od początku, bez uprzedniego grzechu, być w takim stanie stworzonym, tzn. bez żadnych darów nadprzyrodzonych. Nie byłoby to żadnym jego pokrzywdzeniem, bo wszystkie wymienione warunki naszego bytu i życia wynikają z natury naszej; tak np. śmiertelność człowieka jest naturalnym następstwem złożonej jego natury; wszystkie zwierzęta umierają, a my podobne do nich mamy ciało, więc i dla nas śmierć, jako rozłączenie duszy i ciała, jest naturalną (6). Bunt niższej, zmysłowej części naszej natury, przeciw części wyższej, rozumnej, jest znowu odrębnym zjawiskiem, którego u zwierząt nie napotykamy, bo nie ma u nich po prostu części wyższej, tj. rozumu i woli; jednak i ta ułomność, jak o tym się łatwo przekonać, jest rzeczą naturalną, wynikającą z natury ludzkiej. Albowiem jako istoty duchowo-zmysłowe, mamy podwójną władzę pożądania: duchową i zmysłową; rzecz to zatem zupełnie naturalna, że żądze zmysłowe, skoro tylko przedstawi się im przedmiot dla nich odpowiedni, choćby natury rozumnej niegodny, zaraz ku niemu się wyrywają, a dopiero wyższa część człowieka, wola rozumna, musi namiętność powstrzymywać i opanowywać; stąd zawsze jakaś w człowieku powstaje walka, kiedy pierwsze porwanie się namiętności uprzedziło rozwagę rozumu. Ta ułomność jest tedy naturalnym następstwem złożoności naszej natury, tego, że duch ludzki jest w ten sposób z materią złączony i w swoich czynnościach tak dalece zależny od różnych warunków materialnych. Podobało się Bogu uwolnić pierwszego człowieka od tej rozterki wewnętrznej, lecz to było właśnie darem pozanaturalnym, nie należącym się naturze. – Dalej niedokładna znajomość Boga i prawa moralnego pod wieloma względami, w jakiej się na ogół ludzie, bez światła objawienia, znajdują, jest wprawdzie bardzo wielką nędzą, lecz wynika także z przyrodzonej ułomności natury ludzkiej. Rozum ludzki nie przynosi na świat żadnych wiadomości i naturalnym sposobem dopiero powoli i z mozołem te wiadomości zdobywa, a nadto może nieraz błądzić w ich nabywaniu. To samo można powiedzieć o wszystkich innych nędzach z ułomności ludzkiej wynikających, w jakich się tu znajdujemy i żyjemy.

 

Pewną trudność w tej mierze mogą sprawiać jedynie rozmaite wyrażenia Ojców Kościoła, którzy często z obecnego nędznego stanu człowieka wyprowadzają wniosek o popełnieniu grzechu pierworodnego, bo inaczej stan nasz obecny nie byłby do wytłumaczenia. To samo powtarzają po dziś dzień kaznodzieje, czytać to można w różnych dziełach pobożnych itd. Cóż o tym sądzić? Ściśle mówiąc rozumowanie to, o ile wychodzi z rozważania ułomności natury ludzkiej w ogóle, nie jest prawdziwe, bo, jak powiedziałem, pod względem naturalnej ułomności obecny stan ludzkości jest możliwy sam w sobie, choćby nie było żadnego grzechu pierworodnego. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę faktyczny stan ludzkości, pogrążonej w sprośnych błędach i grzechach, z których się moralnie o własnych siłach wydobyć nie może, to w pewnej mierze rozumowanie powyższe jest możliwym, mianowicie jako koniektura, czyli przypuszczenie. Gdy bowiem zważymy, że Pan Bóg okazuje się we wszystkich swoich dziełach tak dobrym, tak łaskawym, to można przypuścić, że jeżeli się człowiek znajduje w takiej nędzy fizycznej i moralnej, to musiał przez jakąś winę pierwotną w ten stan popaść, przynajmniej o tyle, że się pozbawił pomocy Bożej, której by Bóg nie odmówił w stanie czystej natury. Jeżeli do tego rozważania dodamy jeszcze dowód historyczny, że według różnych podań rodzaju ludzkiego, człowiek pierwotny był szczęśliwy, a teraz widzimy go w nędzy, to wolno stąd historycznie wnioskować, że musiał w jakiś sposób zawinić. Lecz nawet ten historyczny dowód nie może służyć jako absolutne poparcie twierdzenia, że obecny stan rzeczy jest niemożliwy bez grzechu pierworodnego, mogły bowiem osobiste winy ludzi spowodować tę nędzę fizyczną i moralną, w jakiej się teraz rodzaj ludzki znajduje.

 

Kościół, potępiając stanowczo doktrynę Bajusa, odrzucił między innymi i tę jego tezę, że "Bóg nie mógłby był stworzyć na początku takiego człowieka, jaki się rodzi obecnie" (55 zdanie Michała du Bay, potępione przez papieża św. Piusa V w r. 1567). Ojcowie Kościoła, o których mówiłem, zazwyczaj czynią tylko przypuszczenia o grzechu pierworodnym na podstawie obecnego stanu ludzkości, bo ci sami w innych miejscach bardzo wyraźnie uznają, że stan czystej natury jest absolutnie możliwy nawet po grzechu i bez żadnej winy ze strony człowieka. Np. św. Augustyn powiada: "choćby niewiadomość i trud były pierwotnym stanem człowieka, i tak nie należałoby wyrzekać na Stwórcę, lecz owszem wielbić Go" (Retrakt., ks. I, r. 8, n. 6). Uznaje zatem, że choćby przyrodzona ułomność była pierwotnym stanem człowieka, nie sprzeciwiałoby się to jednak mądrości i dobroci Boskiej stworzyć go w tym stanie. Rozumie się zawsze, że i wtedy byłby to tylko stan przejściowy, bo człowiek byłby w każdym razie przeznaczony do naturalnej przynajmniej szczęśliwości po śmierci; to życie doczesne nigdy by nie było ostatecznym stanem człowieka, a zatem i nędza nie byłaby zawsze naturalnym jego stanem, ale tylko stanem pośrednim, po którym człowiek cnotliwy doszedłby do szczęścia wiekuistego.

 

Dotąd zastanawialiśmy się nad pojęciem tych trzech sfer, w których rodzaj ludzki znajdować się może: ściśle nadprzyrodzonej, poza-naturalnej i czysto naturalnej. Teraz przechodzę do faktów.

 

Pierwszym faktem jest, że Bóg w ogóle powołał rodzaj ludzki do stanu nadnaturalnego, do darów nadprzyrodzonych i że już w tym życiu obdarza go nadprzyrodzonymi środkami do zdobycia życia wiecznego w Bogu. To już dalszego dowodu nie potrzebuje, bo wszystkie źródła objawienia, Pismo, Ojcowie Kościoła, z których czerpaliśmy pojęcie daru nadprzyrodzonego, przedstawiają nam nadprzyrodę nie jakby w obłokach, ale jako rzecz ludziom w części już daną, a w części obiecaną w życiu przyszłym, a to znaczy innymi słowy, że Pan Bóg rzeczywiście powołał rodzaj ludzki do stanu nadprzyrodzonego.

 

Powstać tylko może pytanie, dlaczego Pan Bóg nie poprzestał na darach naturalnych, ale chciał ludzi obdarzyć darami nadnaturalnymi? Utarte w teologii zdanie odpowiada, że ten wyrok podniesienia człowieka do stanu nadprzyrodzonego płynął, zarówno jak sam wyrok stworzenia, bezpośrednio z łona dobroci Bożej, pragnącej udzielić się ludziom w sposób najdoskonalszy i otrzymać od nich odpowiednią chwałę; że zatem pierwotne ustanowienie porządku nadprzyrodzonego wypływa wprost z miłosierdzia Bożego. Wskutek tego wyroku, a po przewidzeniu upadku człowieka, powziął też Bóg zamiar odkupienia go przez Wcielenie Syna Bożego (7). Takie jest, jak mówię, utarte i dość rozpowszechnione w szkołach teologicznych zdanie. – Jest atoli i drugi pogląd, który ma za sobą niektóre pierwszorzędne powagi teologiczne, jak Duns Skota, Suareza, Lesjusza i innych, oraz wielkich znawców Serca Bożego, jak św. Franciszek Salezy. Pogląd ten w nowszych czasach został pięknie i ściśle teologicznie sformułowany przez Augustyna Nicolasa w dziele pt. La Vierge Marie. Według tego poglądu pierwszym przedmiotem twórczej myśli Bożej jest sam Jezus Chrystus. Bóg, mając przed sobą wszystkie możliwe sposoby udzielania się stworzeniom, upatrzył sobie i wybrał najdoskonalszy ze wszystkich, a polegający na tym, aby pewne stworzenie było niejako zaszczepione wprost na Boskiej Osobie, czyli, aby to stworzenie było zarazem Bogiem; dopiero wskutek tego wyroku postanowił Bóg temu stworzeniu-Bogu dać za towarzystwo i za pole działania szereg innych istot stworzonych, aniołów i ludzi, których przeznaczył na braci tego Boga wcielonego; dlatego też z góry było zamierzone, że aniołowie i ludzie będą stworzeni z darami nadprzyrodzonymi, jako usynowieni przez Boga, przybrani przez łaskę synowie Boży. W tym poglądzie wyrok Wcielenia jest pierwszym w porządku łaski, i on dopiero jest powodem wyroku udzielenia stworzeniom w ogóle darów nadprzyrodzonych.

 

W myśl tej teorii wyrok Wcielenia, jako pierwszy w porządku łaski, jest niezawisłym od przewidzenia upadku człowieka, lecz po przewidzeniu grzechu pierworodnego ten zamiar wcielenia przybrał charakter Odkupienia, połączonego z upokorzeniem, z drogą krzyża, co by nie miało miejsca, gdyby Adam nie był zgrzeszył. Wówczas Syn Boży przyszedłby na świat, promieniejący chwałą, jako uwieńczenie nadprzyrodzonych dzieł Bożych. Za tym poglądem przemawia wiele momentów teologicznych i zgadza się on doskonale z całością planu Bożego, o ile ten przejawia się tu i ówdzie w źródłach objawienia, w Piśmie i Ojcach Kościoła. Ponieważ jednak przeprowadzenie tego dowodu ściśle się łączy z różnymi kwestiami o Wcieleniu, przeto nie mogę go obecnie podejmować, chciałem tylko rzucić tę myśl, że, według wielu teologów, wprowadzony na świat porządek nadprzyrodzony jest zawarunkowany Wcieleniem Syna Bożego, jako pierwszym swoim powodem i istotną podstawą.

 

Teraz przechodzę do drugiego faktu, mianowicie, że od początku, czyli od pierwszej chwili swego istnienia, rodzaj ludzki został wyposażony darami nadprzyrodzonymi. Stwierdzenie tego faktu jest tym ważniejsze, że w dzisiejszym świecie naukowym panuje pogląd wprost przeciwny. Dzisiejszy pogląd ewolucyjny suponuje (choć bez powodu), że pierwotny stan rodzaju ludzkiego był dziki, graniczący nawet ze zwierzęcością, a według materialistów zupełnie zwierzęcy; z tego stanu ludzkość powoli dopiero miała się dźwigać aż do dzisiejszego stopnia rozwoju. – Moi Panowie, w teorii ewolucjonizmu niewątpliwie coś prawdy się zawiera. Owszem, można powiedzieć, że i Pan Bóg jest w pewnej mierze ewolucjonistą, dawszy bowiem stworzeniom swoim możność zdziałania tego, co leży w zakresie ich zdolności i sił wrodzonych, pozostawia im możność kształcenia i doskonalenia się samodzielnie w sferze odpowiadającej ich naturze. To dobro, które stworzenie (z pomocą Bożą), o własnych siłach sprawuje, więcej chwały Bogu oddaje, aniżeli to, w co je Stwórca sam wyposaża, bo mądrość, dobroć i potęga Boża więcej się objawiają przez możność działania stworzeniom użyczoną, niż gdyby Bóg sam bezpośrednio wszystko w nich sprawował (8). Przykładem takiej ewolucji przez Boga zamierzonej jest świat materialny, który niewątpliwie stworzony został w stanie bez porównania niższym, elementarnym i chaotycznym. (Pismo św. nazywa go tohu wabohu: "a ziemia była pusta i próżna" – Ks. Rodz. 1, 2). Dopiero mocą różnych zmian mechanicznych, fizycznych i chemicznych świat doszedł do stanu, w jakim go obecnie widzimy. Z drugiej strony wiemy o tym, że każda istota organiczna, nie wyjąwszy człowieka, fizycznie rozwija się powoli, z nikłych początków, do pełni swej doskonałości gatunkowej. Nawet pod względem umysłowym i moralnym każdy człowiek stopniowo tylko nabywa wiedzy i cnoty, bo jej ze sobą na świat nie przynosi, lecz się jej uczyć musi i zaprawiać się do niej. Nie ma wątpliwości, że i pierwszy człowiek mógł być stworzonym w takim stanie pierwotnym, na najniższym szczeblu intelektualnym swojej natury, by dopiero powoli, przez walkę z przyrodą, za pomocą własnej energii i sił, podnieść się stopniowo do cywilizacyjnego umoralnienia (9). Wiemy z objawienia, że Pan Bóg zamierzał od początku stworzyć człowieka w stanie nadprzyrodzonym, w stanie przybranego synostwa Bożego, i dlatego, aby natura była godnym łaski przybytkiem, zrobił dla człowieka wyjątek od ogólnego prawa ewolucyjnego, stworzył go od razu z naturą doskonale rozwiniętą, wyposażoną przy tym mnóstwem darów pozanaturalnych i nadnaturalnych, jak to zaraz zobaczymy. – Pod tym więc względem, co do pierwszego człowieka, nauka katolicka jest skrajnie przeciwną poglądom darwinistycznym. Kościół uczy, że Pan Bóg od początku stworzył człowieka w stanie nadprzyrodzonym (10), że jednak potem człowiek z własnej winy upadł i straciwszy wielką część darów nadprzyrodzonych, popadł niebawem w nędzę, zresztą zupełnie naturalną, jakeśmy powiedzieli. Wówczas dopiero zaczęła się ta mozolna ewolucja ze stanu barbarzyństwa i dzikości do cywilizacji, powstały te wszystkie biedy i nędze rodzaju ludzkiego, to zdziczenie obyczajów, o jakim nas historia poucza, ale to jest dopiero druga faza historii człowieczeństwa, to dzieje ludzkości upadłej.

 

Lecz zanim zajrzymy do źródeł objawienia, aby się o tym przekonać, zapytajmy się o świadectwo samej ludzkości, zwróćmy się do pomników historycznych zamierzchłych religij i cywilizacyj, by się przekonać co one mówią o tej kwestii, czy przyznają słuszność poglądom ewolucjonistów, czy też dogmatowi katolickiemu. Otóż wiadomą jest rzeczą i – rzecz ciekawa – przez nikogo niezaprzeczoną, że podanie szczęśliwości pierwotnej przechowało się w całym rodzaju ludzkim. Znajdujemy je bowiem u wszystkich niemal narodów starożytnych i wielu ludów pierwotnych dotąd żyjących. Już Hezjod w swoim opisie czterech epok streszcza odnośne podania Hellenów i Pealasgów. Niedawno odkryte assyryjskie biblioteki klinowe są dowodem, że podanie o Edenie, czyli raju, u Assyryjczyków było niemal identyczne z wiarą Żydów. W zabytkach pałacu Assurbanipala znaleziono rysunek, przedstawiający mężczyznę i niewiastę pod drzewem, na którym jest wąż i owoce; ten i podobne rysunki żywcem przypominają taki sam przedmiot przedstawiany w katakumbach, chociaż chrześcijanie oczywiście nie wzięli tego od Assyryjczyków; wówczas bowiem już świat nie wiedział, że taki pałac istniał, a o literaturze assyryjskiej pojęcia nie miano (11). U Persów Awesta ma podanie o raju, położonym na pewnej górze, i opowiada, że dopiero w drugiej epoce ludzkości pojawiła się zima oraz wszelkie cierpienia. Indie wspominają o swoim niegdyś raju na pewnej górze, Chiny wyobrażają go sobie pod postacią ogrodu zamkniętego. Nawet w Nowym Świecie, w Meksyku, znajdują się wizerunki niewiasty, rozmawiającej z wężem pod drzewem, bardzo podobne do assyryjskich i chrześcijańskich; można je oglądać w Trokaderze w Paryżu. Są autorowie, którzy pozbierali skrzętnie wszystkie tego rodzaju dokumenty historyczne; nawet u tubylców z wysp Karolińskich, u Irokezów, Indian amerykańskich, jednym słowem, wszędzie niemal występuje to edeńskie podanie. Cóż stąd za wniosek?

 

Najprzód ten, że podania ludzkości o szczęśliwości pierwotnej wcale nie potwierdzają poglądu ewolucjonistów, a oddają przeciwnie słuszność dogmatowi katolickiemu. Po wtóre to podanie nie tylko jest cennym dokumentem historycznym, lecz także pewnym faktem psychologicznym w zbiorowej psychologii ludzkości, który teorią ewolucjonistów w żaden sposób nie da się wytłumaczyć. Pomyślcie tylko, Panowie, gdyby rzeczywiście tak było, jak chcą ewolucjoniści, żeby przed barbarzyństwem była panowała dzikość zupełna, a przed dzikością zwierzęcość; gdyby naprawdę pierwotni ludzie żyli w trwodze ustawicznej, w kanibalizmie, we wzajemnym zjadaniu się, jakie by to było się przechowało wspomnienie tych czasów w głębi duszy ludzkości? Bez wątpienia, im dalej wstecz sięgaliby myślą i wspominali tę przeszłość, tym czarniej by się ona przedstawiała – a tym jaśniej, im bliżej naszych czasów; zamierzchłe czasy musiałyby się im zawsze przedstawiać jako straszne i wstrętne widmo przeszłości. Tymczasem w głębi duszy ludzkiej znajdujemy ten fakt, że ludzkość widzi poza sobą wspomnienia jasne, że z dalekiej przeszłości pamięta jakiś czas wesoły, jakąś erę, w której panowała łagodność obyczajów i sprawiedliwość powszechna, jak to ślicznie opisuje poeta a zarazem erudyt rzymski Owidiusz (Metamorfozy) aurea prima sata est aetas... Pomijając historyczną wartość i wiarogodność tego dokumentu, biorę go po prostu jako wyraz faktu psychologicznego, istniejącego w głębi duszy ludzkiej, faktu, którego nikt zaprzeczyć nie może i nie zaprzecza – i powiadam, że ten fakt jest w diametralnym przeciwieństwie do przypuszczenia ewolucjonistów, iż pierwotny stan ludzkości był dziki, krwiożerczy, że przed erą Boga dobrego zawsze panoszył się tylko fetysz (jak twierdzi Herbert Spencer), którego człowiek się bał i przed którym drżał nieustannie; w takim razie, powtarzam, wspomnienia ludzkości niezawodnie inaczej by wyglądały.

 

Rzućmy teraz okiem na źródła objawienia. Już zaraz na początku Księgi Rodzaju, gdzie jest opowiadane stworzenie człowieka, widać, że Bóg ze szczególną troskliwością opiekuje się człowiekiem, że go pieści prawdziwie po ojcowsku. I tak czytamy: "A zaszczepił był Pan Bóg raj rozkoszy od początku, w którym postanowił człowieka, którego utworzył" (r. 2, w. 8). Pan Bóg starał się widocznie uszczęśliwić pierwszego człowieka nawet docześnie. Dalsze księgi Starego Zakonu coraz wymowniej opisują ten stan szczęśliwości pierwotnej. U Ekklezjastyka w rozdz. XVII mamy obszerny opis tego stanu. Powiedziano tam, że Bóg użyczył pierwszemu człowiekowi darów pozanaturalnych, mianowicie dał mu wlaną znajomość natury, panowanie nad wszystkimi jej tworami, dopuścił go do poufałego z Sobą obcowania itd. U Ekklezjastesa (VII, 30) czytamy, "że Bóg uczynił człowieka prawego" – a to słowo rectus (prawy) w języku biblijnym znaczy to samo, co sprawiedliwy, tj. duchowo ustrojony odpowiednio do celu nadprzyrodzonego, czyli po prostu stan łaski. W tym znaczeniu powtarza się nieraz to wyrażenie, zwłaszcza w Psalmach. – Jednak dopiero w Nowym Zakonie pierwotny stan człowieka określony jest najwyraźniej. Paweł św., mówiąc o darach nadprzyrodzonych, które otrzymujemy przez Chrystusa Pana, przedstawia pierwszego człowieka jako typ, do którego powrócić mamy (Efez. 4, 23 n.) (12). Dzieło uświęcenia nas przez Chrystusa nazywa Apostoł po prostu odnowieniem (13). Jeżeli odnowieniem, czyli przywróceniem do pierwotnego stanu, to widocznie człowiek był kiedyś w tym stanie. Kiedy np. do Efezów (4, 23) powiada: "odnówcie się duchem umysłu waszego", to suponuje, że człowiek znajdował się niegdyś w stanie tej nowości, o której mówi. Dalej napomina: "obleczcie się w nowego człowieka, który wedle Boga stworzony jest w sprawiedliwości i świątobliwości prawdy", tj. z nadprzyrodzonymi darami sprawiedliwości i świętości. Podobnie opiewają równorzędne teksty (Kolos. 3, 8 nn.; II Kor. 4, 16; 5, 17) i wiele innych. Apostoł ciągle powtarza, że Chrystus jako drugi Adam przywraca nas do tego stanu, w jakim był pierwszy człowiek, a więc uczy wyraźnie, że pierwszy Adam przed upadkiem miał nadprzyrodzone dary Boże, skoro Jezus Chrystus naprawia to właśnie, co upadek Adama był zepsuł. – Dlatego też Ojcowie Kościoła jednomyślnie te teksty w ten sposób tłumaczą. Np. Augustyn: "Odnawiamy się zatem duchem umysłu naszego wedle obrazu Tego, który nas stworzył... Ten obraz, w duchu umysłu wyrażony, który Adam przez grzech utracił, odzyskujemy przez łaskę sprawiedliwości" (De Gen. ad litt., ks. 6, r. 24. 27) (14). Św. Augustyn robi tu aluzję do tekstu Genezy (Rodz. 1, 27) i dodaje, że to podobieństwo Boże, które Adam miał w duszy wyrażone, a które przez grzech utracił, my teraz przez łaskę odzyskujemy. Podobnie wyraża się św. Leon Wielki: "To wyobrażenie Boże codziennie w nas naprawia łaska Zbawiciela, aby to, co w pierwszym Adamie utraconym było, przez drugiego przywróconym zostało" (O poście 10-go miesiąca, mowa 1, r. 1). Znowu ta sama nauka, że to, co było stracone w pierwszym Adamie, w Chrystusie jest nam przywrócone.

 

Kończąc zatem powiadam: źródła objawienia uczą jednomyślnie, że pierwszy człowiek otrzymał dary nadprzyrodzone w prawdziwym tego słowa znaczeniu, te same, które Chrystus nam przyniósł.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 25-43.

 

Przypisy:

(1) Autor ma na myśli objawienie naturalnych prawd religijnych i moralnych, nie zaś objawienie tajemnic wiary, to bowiem należy do porządku ściśle nadprzyrodzonego.

 

(2) Istota darów pozanaturalnych bywa naturalną, choć sposób ich udzielania przekracza zdolność natury, np. cudowne przywrócenie wzroku itd.

 

(3) Natura w najszerszym tego słowa znaczeniu obejmuje i Boga, jako Stwórcę i zachowawcę natury (natura naturans), lecz nie jako Dawcę łaski.

 

(4) Zwolennicy teologa belgijskiego Michała du Bay († 1589).

 

(5) Sobór Watykański określił (sesja 3, rozdz. 2), że objawienie naturalnych prawd religijnych jest dla ludzi w  obecnym stanie moralnie koniecznym, nie zaś bezwzględnie koniecznym.

 

(6) Wprawdzie dusza nasza jest nieśmiertelna, aby jednak mogła ożywiać ciało, ciało to musi mieć odpowiednią organizację. Jeżeli tedy ciało ze starości czy choroby, przestaje być dla duszy i jej czynności zdatnym podłożem i narzędziem, dusza przestaje je ożywiać.

 

(7) Kiedykolwiek jest mowa o następstwie wyroków Bożych, rozumie się zawsze następstwo tylko logiczne, nie zaś czasowe. Będzie to wyjaśnione w wykładzie 16-tym.

 

(8) Wówczas bowiem stworzenia naśladowałyby tylko istnienie Boże, działając zaś naśladują także przyczynowość Bożą.

 

(9) Opatrzność Boża w owym stanie czystej natury dostarczałaby ludziom pewnych pomocy porządku naturalnego, które w obecnym stanie zastępuje łaska nadprzyrodzona.

 

(10) Ściślej mówiąc, objawionym jest, że Pan Bóg "postanowił" pierwszego człowieka w stanie nadprzyrodzonym (Sobór Trydencki, sesja V, kan. 1); że go "stworzył" w tym stanie jest dziś powszechnym zdaniem teologów.

 

(11) Nowsi uczeni, niewierzący, usiłują nawet pierwotne podania Żydów wywieść ze źródeł assyryjsko-babilońskich. Zgodność tych podań u ludów po całym obszarze ziemi rozsianych świadczy tylko o wspólnym ich pochodzeniu: ze wspomnień rajskich i z pierwotnego objawienia.

 

(12) W tym tekście "nowy człowiek", w którego przyoblec się mamy, "który wedle Boga stworzony jest w sprawiedliwości i świątobliwości prawdy", oznacza raczej Chrystusa, nowego Adama, którego zresztą Apostoł zawsze stawia nam za wzór jedyny (I Kor. 15, 45 nn.). Może to po prostu oznacza sprawiedliwość chrześcijańską (por. Kolos. 3, 8 nn.).

 

(13) Następujący dowód jest klasyczny. Uzupełnić go należy uwagą, że wedle nauki św. Pawła Chrystus wysłużył i przywrócił nam właśnie dary nadprzyrodzone.

 

(14) Trzeba wiedzieć, że wielu Ojców rozumie tekst Genezy (1, 26 n.) "Stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje" o podobieństwie nadprzyrodzonym, przez łaskę.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: