DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD XIX.

 
ISTOTA ŁASKI POŚWIĘCAJĄCEJ

 

Wypada nam dziś poruszyć bardzo trudne zagadnienie, mianowicie czym jest właściwie łaska poświęcająca, na czym polega jej istota. Jest to niezawodnie tajemnicą wiary, toteż zgłębić łaski do gruntu nie możemy; zestawiając jednak rozmaite dane z Pisma św., z Ojców i Soborów, możemy sobie jakieś przybliżone, o ile być może dokładne, a w każdym razie prawdziwe i wierne pojęcie o tym wyrobić. Mamy tedy, jak słyszeliśmy ostatnim razem, rozmaite o łasce orzeczenia, które teraz do pewnych punktów zbierzemy.

 

I tak naprzód nazywa Pismo łaskę poświęcającą życiem, mówi, że usprawiedliwienie w Chrystusie sprawia w nas nowe życie, które w nas mieszka, które w nas trwa. Na przykład Chrystus, u św. Jana w VI rozdziale (w. 55), powiada: "Kto pożywa ciała mego i pije moją krew, ma żywot wieczny". Kto zatem łączy się z Chrystusem Eucharystycznym, już ma życie w sobie i życie to nazywa Chrystus żywotem wiecznym z powodu istotnej tożsamości stanu nadprzyrodzonego na ziemi i w niebie. Gdzie indziej znów św. Jan wyraża to samo za pomocą przeciwieństwa, mówiąc (I list 3, 15): "Każdy, co nienawidzi brata swego, mężobójcą jest. A wiecie, że wszelki mężobójca nie ma żywota wiecznego w samym sobie trwającego". Inni zatem, którzy są w stanie łaski, mają żywot wieczny mieszkający w sobie. – Pismo św. uzupełniając jeszcze pojęcie tego życia nadprzyrodzonego nazywa jego nabycie "odrodzeniem". Dlatego to chrzest nazywa się "omyciem odrodzenia" (Tyt. 3, 5); dlatego też Chrystus powiada (Jan 3, 5): "Jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha Świętego, nie może wnijść do królestwa Bożego". – Odwrotnie znów utratę tego życia duchownego Pismo św. nazywa po prostu śmiercią. "Masz imię, że żyjesz, aleś jest umarły", wyrzuca Chrystus Pan w Apokalipsie (3, 1) pewnemu biskupowi, który był w stanie niełaski. – Dalej jeszcze objaśnia nam Pismo to nadprzyrodzone życie duszy jako pewien wypływ z własnego życia Chrystusowego. To znaczy, że Zbawiciel nie tylko wysłużył nam łaskę, czyli jest jej przyczyną moralną, ale nadto jest w pewien sposób tajemniczy źródłem, z którego, o ile z nim duchownie połączeni jesteśmy, spływa na nas to życie, które w Nim jest w całej pełni. Chrystus Pan opisuje to w ślicznym podobieństwie o winnej macicy (Jan 15): "Jam jest winna macica, wyście latorośle, kto mieszka we mnie a ja w nim, ten siła owocu przynosi, bo beze mnie nic czynić nie możecie". Jako latorośl żyje z pnia winogradu i czerpie zeń soki żywotne, tak i my mamy być zjednoczeni z Chrystusem przez łaskę poświęcająca i żyć pod tchnieniem tegoż Ducha, który ożywia uwielbione człowieczeństwo Chrystusa Pana. Paweł św. także tłumaczy pokrewieństwem organicznym nadnaturalny związek wiernych z Chrystusem, nazywając ich członkami mistycznymi ciała, którego głową jest Chrystus. Widzicie zatem, Panowie, że to życie nadprzyrodzone jest czymś realnym, mieszkającym w duszy, że odrodzenie na żywot wieczny sprawia w człowieku coś rzeczywistego, pewien stan duchowny, którego w nim przedtem nie było.

 

Ojcowie bardzo często w ten sam sposób się wyrażają, jak jeszcze zobaczymy. Sobór Trydencki orzekł na sesji VI (rozdz. 7), że człowiek nabywa usprawiedliwienia przez dobrowolne przyjęcie łaski i darów, które Bóg w nim sprawuje mocą zasług Chrystusa Pana.

 

Przejdźmy do drugiej grupy orzeczeń o łasce. Pismo św. określa to nowe życie jako "synostwo Boże", oczywiście nie synostwo naturalne, które tylko Chrystusowi jest właściwe, ale "synostwo przywłaszczenia". Liczne mamy ustępy w Piśmie św., gdzie to bardzo kategorycznie powiedziano. Na przykład: "Wzięliście Ducha przywłaszczenia za syny, przez którego wołamy Abba (Ojcze)" (Rzym. 8, 15). Zaraz w wierszu następnym (17) przydaje św. Paweł rzecz, dopełniającą pojęcie synostwa przybranego: "A jeśli synami, tedy i dziedzicami: dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusowymi". Uwydatnia to ścisłość w jakiej to pojęcie adoptacji nadprzyrodzonej jest wzięte, jeżeli jesteśmy synami Bożymi, to przysługuje nam prawo do dziedzictwa, tzn. do pewnego uczestniczenia w chwale Ojca naszego w niebiesiech, która z natury należy się Chrystusowi "pierworodnemu między wielą braci" (Rzym. 8, 29). – Prawdę adoptacji Bożej wyraża pięknie św. Jan w pierwszym swoim liście (3, 1), mówiąc: "Patrzcie, jaką miłość dał nam Ojciec, że nazwani jesteśmy synami Bożymi i jesteśmy".

 

Adoptacja między ludźmi jest zewnętrznym aktem prawnym, który legalnie sprawia te same skutki, co rodzenie, ale sprawia je tylko powierzchownie, nie wywołując żadnej zmiany realnej w osobie adoptowanej. Przeciwnie adoptacja Boża nie tylko udziela nam prawa do dziedzictwa Bożego, tj. do oglądania Boga twarzą w twarz (1), ale to łaskawe usynowienie, jak Pismo i Ojcowie ciągle powtarzają, już tu na ziemi zasadza się na pewnych darach wewnętrznych, które nas realnie przeobrażają na podobieństwo Chrystusa i przez to właśnie stanowią dziedzicami Bożymi. Słyszeliśmy z jakim naciskiem św. Jan powiada, że nie tylko nazwani jesteśmy synami Bożymi, ale "jesteśmy" rzeczywiście (2). Wyraźniej jeszcze św. Paweł w przytoczonym tekście listu do Rzymian (8, 15) głosi, żeśmy nie tylko jakkolwiek adoptowani, ale żeśmy "wzięli ducha przywłaszczenia za syny", który nam jest dany, który w nas mieszka i "przez którego wołamy Abba (Ojcze)!". Ten to Duch wytwarza w nas stan synowski i usposobienie synowskie. To jest drugi główny punkt orzeczeń Pisma o łasce poświęcającej, z którego tak samo, jak poprzednio wnosimy, że usprawiedliwienie jest realnym przymiotem duszy.

 

Po trzecie nazywa Pismo św. usprawiedliwienie uświęceniem, umiłowaniem Boga, światłością: "Albowiemeście byli niekiedy ciemnością, lecz teraz światłością w Panu" (Efez. 5, 8). Wspomniałem o tym w poprzednim wykładzie, a teraz nie ma potrzeby zastanawiać się dłużej nad tymi orzeczeniami, które są raczej opisaniem łaski, niż wyrażeniem jej istoty.

 

Św. Piotr przekazał nam słowo, które może najgłębiej wnika w pojęcie łaski poświęcającej, i o którym Ojcowie, jak Bazyli, Augustyn, najczęściej się rozpisują, kiedy chcą wytłumaczyć istotę stanu nadprzyrodzonego. Książę Apostołów na początku drugiego swego listu (1, 4) pisze do wiernych, że Bóg przez Chrystusa "największe i kosztowne obietnice nam darował, abyście się przez nie stali uczestnikami Boskiego przyrodzenia". W samej rzeczy to uczestnictwo w naturze Bożej najgłębiej ujmuje treść łaski poświęcającej. Ojcowie Kościoła na podstawie tego tekstu, określają tę samą rzecz sposobem bardzo śmiałym, który niekiedy ma pozór panteizmu, mówiąc np. że łaska nas "ubóstwia", lub nawet, że nas czyni bogami.

 

Cóż to może znaczyć? Jak mamy pojąć to uczestniczenie w Boskiej naturze, to ubóstwienie człowieka? Oczywiście nie w sposób panteistyczny, jakby łaska dawała nam świadomość naszej identyczności z Bogiem. Ani na sposób osobowego zjednoczenia natury ludzkiej z Boską, jak przy Wcieleniu Syna Bożego. Z drugiej strony nie docenialibyśmy znaczenia słów św. Piotra, gdybyśmy to uczestnictwo w naturze Bożej chcieli sprowadzić do rzędu nikłego jakiegoś podobieństwa, jakie np. wynika ze samego faktu stworzenia, tym samym, że skutek zawsze jest w pewnej mierze podobny do swojej przyczyny.

 

Na ogół mówiąc, uczestniczenie w naturze drugiego jest to jakiś udział w tym, co temu drugiemu jest właściwe, a nie w tym tylko, co mu jest wspólne z innymi istotami. Tak np. kamień lub roślina nie uczestniczą w naturze ludzkiej, chociaż posiadają byt, jak natura ludzka, a roślinie przysługuje nawet życie wegetacyjne. Ta dopiero istota uczestniczyłaby w naturze ludzkiej, która by miała rozum, albo jakiśkolwiek udział w rozumie, będącym właściwością natury ludzkiej. – Jeżeli więc powiedziano, że łaska daje nam uczestnictwo w Boskiej naturze wyrażono tym samym, że przez łaskę mamy jakiś udział w tym, co Bogu jest właściwym.

 

Niektórzy teologowie pojmowali nawet ten udział, to uczestnictwo w naturze Bożej, którym nas łaska darzy, jako pewne bezpośrednie połączenie z samą istotą Bożą, tak, że sama istota Boża stanowiłaby świętość duszy, a nie tylko byłaby jej przyczyną. O tym zaraz obszerniej pomówimy, a na razie powiadam, że to w żaden sposób pojąć się nie da. Pan Bóg żadną miarą nie może być przymiotem naszej duszy, bo przymiot zawiera w swoim pojęciu cechy sprzeczne z nieskończoną doskonałością Bożą. Być czyimś przymiotem, to znaczy być odeń zawisłym, tworzyć wraz z danym podmiotem jakiś byt złożony itp. Otóż Bóg, jako byt najwyższy i bezwzględny, nie może wchodzić ze stworzeniem w tego rodzaju stosunek.

 

To zatem co formalnie stanowi nasze uświęcenie, musi być jakimś przymiotem stworzonym, który Bóg sprawia w naszej duszy. Lecz z drugiej strony musi to być coś takiego, co by duszę ludzką jakimś sposobem upodobniło do tego, co jest Bogu najwłaściwsze, do tego w czym Pan Bóg nieskończenie przewyższa wszelkie stworzenie. Łaska zatem jako uczestnictwo w naturze Bożej upodabnia duszę do Boga nie tylko w ogólnie pojętym bycie, w działaniu i w tych wszystkich doskonałościach Bożych, których ślady przejawiają się w stworzeniu, ale w tym, co tak dalece jest samemu Bogu właściwym, że sam fakt stworzenia nie uzasadnia żadnego w tym względzie podobieństwa do Boga.

 

Otóż najłatwiej jeszcze zrozumieć, jak coś Bogu właściwego może udzielić się człowiekowi, jeżeli przeniesiemy się myślą do szczytu i celu porządku nadprzyrodzonego, do rzeczy skądinąd najniedostępniejszej, tj. do stanu chwały niebieskiej. Tam bowiem jest najdoskonalsze zjednoczenie z Bogiem, polegające na posiadaniu Boga w sposób analogiczny, jak On sam się posiada, przez bezpośrednie widzenie Go twarzą w twarz. Oczywiście przewyższa ten stan absolutnie wszelką zdolność, wszelką siłę i aspirację stworzenia i ziścić się może tylko przez nadprzyrodzone wdanie się Boga, przez bezpośrednie i najściślejsze połączenie się Boga z duszą uwielbioną. To zatopienie się w kontemplacji Boga, ten wieczny zachwyt miłosny, jednym słowem przypuszczenie stworzenia do szczęścia Bogu właściwego, stanowi właśnie najwyższe uczestnictwo Bóstwa, to ubóstwienie, jakie czeka człowieka w życiu przyszłym. Uważcie jednak, Panowie, że samo to oglądanie Boga, które nieskończenie przerasta naturalną możność stworzenia, suponuje podniesienie człowieka do sfery czynności Bogu właściwej. Toteż Bóg obdarza duszę uwielbioną czymś, co się nazywa w teologii "światłością chwały", co sprawia, że dusza staje się zdolną do oglądania Boga twarzą w twarz, do miłowania Go miłością nadprzyrodzoną i do cieszenia się tym szczęściem, które jest Bogu właściwe, do czego nikt, ani Serafini z natury swojej zdolności nie posiadają.

 

Z wyżyn tego stanu uwielbienia trzeba sądzić o stanie nadprzyrodzonym życia doczesnego i oceniać łaskę poświęcającą. Słyszeliśmy wyżej z ust Zbawiciela, że kto się z Nim jednoczy przez łaskę, ma żywot wieczny. To znaczy, że łaska poświęcająca jest zawiązkiem światłości chwały, że zatem jest analogicznym podniesieniem natury ludzkiej do sfery życia Bożego, jak stan uwielbienia w niebie. Chociaż tedy w tym życiu doczesnym łaska nie objawia swego oblicza, chociaż nie darzy widzeniem Boga, lecz pozostaje jakby w stanie utajenia, uzdalnia nas jednak do prawdziwej zasługi na żywot wieczny, do budowania sobie mieszkania w niebie. Łaska poświęcająca w tym życiu i w stanie uwielbienia, to jedna i ta sama rzecz, jeden i ten sam dar, tylko w dwóch stadiach swojego istnienia, tu w stadium zawiązku, wzrostu i rozwoju, lecz zawsze pod zasłoną, a tam w stadium pełnego rozkwitu i bez osłon; tu jak ziarenko w ziemi kiełkujące, a tam jako roślina w pełnym rozwoju swej piękności. Wyraża to pięknie św. Jan w pierwszym liście (3, 2): "Najmilejsi, teraz synami Bożymi jesteśmy, a jeszcze się nie okazało czym będziemy. Wiemy, iż gdy się okaże, podobni Mu będziemy: iż Go ujrzymy jako jest". Znane wam też są słowa św. Pawła (I Kor. 13, 12): "Teraz widzimy przez zwierciadło, przez podobieństwo: lecz w on czas twarzą w twarz. Teraz znam po części, lecz w on czas poznam, jakom i poznany jest".

 

Z tego zatem stanowiska trzeba oceniać znaczenie łaski poświęcającej i synostwa Bożego. "Żywot wieczny", powtarzam, oznacza w Piśmie szczęście wiekuiste oglądania Boga twarzą w twarz, a ten właśnie żywot wieczny, według słów Pana Jezusa, św. Jana i innych apostołów, przez łaskę już teraz zawiązkowo w nas mieszka, tak, że przejście z tego życia do nieba jest tylko jakby spadnięciem zasłony, która skrywa mieszkającego "w światłości nieprzystępnej" Boga (I Tymot. 6, 16) przed oczyma duszy.

 

Lecz na tym jeszcze nie koniec. Mówiliśmy, że posiadanie Boga przez jawną kontemplację jest zastrzeżone dla życia przyszłego. Czy jednak i w tym życiu nie posiadamy już Boga przez łaskę w jakiś sposób szczególny, właściwy synostwu przybrania? Niezawodnie. Lecz zanim przystąpię do tego przedmiotu, który stanowi ostatni punkt tej rzeczy o łasce, muszę na jedno zwrócić uwagę. Mówiąc o łasce, trzeba ciągle odróżniać ten dar, który jest przymiotem duszy stworzonym, od tego daru, który jest przedmiotem posiadania. Tym przedmiotem, który przez łaskę posiadamy, jest Pan Bóg, a posiadamy Go jawnie w życiu przyszłym, a w pewien sposób tajemniczy, analogiczny jednak do tamtego, nawet w tym życiu doczesnym, jak wnet zobaczymy. – Pamiętajmy tedy, że to, co formalnie czyni nas uczestnikami Boskiej natury, nie może być Bogiem samym, ale tylko pewnym nadnaturalnym upodobnieniem nas do Niego, pewnym, jak powiadają Ojcowie, obrazem Bożym, ale to nieskończenie wyższego rzędu, niż ta podobizna, która jest wyciśnięta na duszy przez sam fakt stworzenia, przez to, że człowiek ma, podobnie jak Bóg, rozum i wolę, inicjatywę w działaniu. Łaska, jak to wynika z powyższych orzeczeń Pisma św., sprawuje w duszy podobieństwo Boże nieskończenie wyższego rzędu, bo nadprzyrodzone. W każdym razie i to przeobrażenie duszy na podobieństwo Boże jest jakimś własnym przymiotem duszy, a więc czymś stworzonym. – Prócz tego jednak posiadamy przez łaskę samego Boga, bo Bóg jest przedmiotem i celem naszego "ubóstwienia", jak Ojcowie Kościoła śmiało stan łaski mianują. Powiadam tedy, że łaska łączy nas z Bogiem już na ziemi i to właśnie nas przeprowadza do piątego punktu tej rozprawy, bodaj czy nie najtrudniejszego, tj. do mieszkania Ducha Świętego w duszy ludzkiej przez łaskę poświęcającą.

 

Pismo św. Nowego Zakonu bardzo często mówi o tej tajemnicy i to na różne sposoby. Sam Pan Jezus powiada do Apostołów (Jan 14, 16): "A ja prosić będę Ojca, a innego Pocieszyciela da wam", tj. Ducha Świętego i dodaje: "wy poznacie Go, iż u was mieszkać będzie i w was będzie" (w. 17); obiecuje więc Zbawiciel, że Duch Święty w nas zamieszka. Przytoczyłem już znany tekst św. Pawła (Rzym. 5, 5): "Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dan". W I liście do Koryntian (3, 16) pisze Apostoł: "Nie wiecie, iżeście Kościołem Bożym, a Duch Boży mieszka w was?" a dalej w VI rozdziale (w. 19): "azaż nie wiecie, iż członki wasze są Kościołem Ducha Świętego, który w was jest?" – Nie potrzebuję dodawać, że tradycyjne nauczanie Kościoła, przekazane przez Ojców, chętnie powraca do tych wyrażeń i obszernie je omawia. – Stąd też teologowie, zwłaszcza po Soborze Trydenckim, zajmując się więcej tą rzeczą, poczynili rozmaite daleko idące przypuszczenia. Że jednak zaraz nadmienię, niektóre z tych teoryj nie dadzą się żadną miarą pogodzić z pewnikami teologicznymi znanymi skądinąd. I tak utrzymywali niektórzy, że łaska poświęcająca niczym innym nie jest, tylko samym Duchem Świętym w nas mieszkającym, co, z pewną odmianą, twierdził już stary Lombardus, magister sententiarum, mówiąc, że nie istnieje żadna wlana cnota miłości, lecz sam Duch Święty jest tą miłością, którą Boga miłujemy. To zdanie Magistra zbijał już św. Tomasz. Inni znów twierdzą, że dana nam jest Osoba Ducha Świętego w pewien sposób zupełnie odrębny od zamieszkania w nas Syna i Ojca. Utrzymują dalej, że Duch Święty dany jest dopiero w Nowym Zakonie, że święci Starego Zakonu mieli wprawdzie łaskę, ale nie posiadali Ducha Świętego, który w nich tylko działał przechodnio, ale nie był im dany, jak świętym Nowego Zakonu. Aby tę całą rzecz wyjaśnić, trzeba odróżnić trzy zagadnienia, które się nieraz gmatwały.

 

Pierwsze tedy pytanie jest, czy Duch Święty rzeczywiście jest dany wraz z łaską poświęcającą, tj. czy oprócz darów Ducha Świętego i sama Jego Osoba w nas zamieszkuje. Drugie pytanie jest to, czy może sam Duch Święty jest formalnie łaską poświęcającą, bez innego daru stworzonego w duszy, czy też należy w niej przyjąć taki dar wlany? Po trzecie wreszcie można pytać, czy ten nadprzyrodzony stosunek duszy do Ducha Świętego, który Pismo nazywa zamieszkaniem w nas Ducha Świętego, jest wyłącznie właściwy Duchowi Świętemu, czy tylko Jemu przypisywany, a w samej rzeczy wspólny wszystkim trzem Osobom Trójcy Świętej. Oto trzy kwestie odrębne, z których każdą trzeba osobno przedyskutować.

 

Co się tyczy pierwszego pytania, czy Duch Święty jest nam dany, to wedle tekstów, które dopiero co przytoczyłem z Pisma św., jest to absolutnie niewątpliwym, bardzo kategorycznie bowiem powiedziano, że nie tylko dary, ale sama Osoba Ducha Świętego jest nam dana wraz z łaską. Św. Paweł mówi wyraźnie, że nie tylko "miłość Boża rozlana jest w sercach naszych", ale i Duch Święty nam jest dany (Rzym. 5, 5) i dlatego nazywa nasze ciało "kościołem Ducha Świętego" (I Kor. 6, 19). Kościołem nazywamy to, co jest miejscem mieszkania Boga; gdyby tedy same tylko dary Boże były w duszy naszej, to by się nie nazywała kościołem Ducha Świętego. Dlatego też Paweł św. powiada, że znieważenie ciała naszego jest ubliżeniem Bogu: "A jeśli kto kościół Boży zgwałci, zatraci go Bóg. Albowiem kościół Boży święty jest, którym wy jesteście" (I Kor. 3, 17). Nie ma zatem żadnej wątpliwości, że Osoba Ducha Świętego dana jest usprawiedliwionym i mieszka w nich, jako w swej świątyni. Pismo św. wyraża niekiedy tę samą prawdę mówiąc, że Duch Święty jest "posłany" do nas (np. Jan 16, 7).

 

Rozważmy teraz króciutko znaczenie tych słów, którymi Pismo św. określa ten tajemniczy stosunek duszy uświęconej do Ducha Świętego. Uważcie tedy, Panowie, że Objawienie nigdy nie wspomina o daniu, mieszkaniu albo posłaniu Osoby Boskiej, kiedy mówi o udzielaniu jakichś darów naturalnych. Nie ma o tym mowy przy stworzeniu ani w ogóle przy dziełach zwyczajnej Opatrzności Boskiej, która zresztą jest tylko konsekwencją i dopełnieniem samego aktu stworzenia. Dopiero przy darach ściśle nadprzyrodzonych, mówi Pismo św. o dawaniu Ducha Świętego, posłaniu, "przyjściu" i zamieszkaniu w nas Osób Bożych. Lecz i tu nie zawsze: nie znajdujemy o tym wzmianki przy darach nadprzyrodzonych przejściowych. Dopiero gdy mowa o łasce, o miłości, o siedmiu darach Ducha Świętego, jednym słowem o darach stale w duszy przebywających, wtedy słyszymy o dawaniu, posyłaniu i mieszkaniu w nas Osób Bożych. Dlaczego? Bo te słowa zdają się wyrażać jakiś trwały stosunek przyjazny pomiędzy Bogiem a człowiekiem, a wiemy, że właśnie łaska stanowi nas miłośnikami i przyjaciółmi Bożymi. W szczególności to słowo "mieszkać" wyraża już jakiś stosunek osobisty; w rzeczach martwych można "być", ale się "mieszka" u kogoś, albo tam się mieszka, gdzie jakiś osobisty stosunek zachodzi, gdzie się ma swoje rzeczy, swoje skarby. Otóż jeżeli powiedziano, że Duch Święty u nas mieszkać będzie, wyraża się przez to, że jest jakiś stosunek osobisty między Osobą Ducha Świętego a osobą usprawiedliwionego. Jakiż to stosunek? Wyjaśnimy to odpowiadając na pozostałe dwie kwestie.

 

Zachodzi tedy drugie pytanie, czy Duch Święty stanowi formalnie świętość naszą, jak to utrzymywał Lombardus i niektórzy inni teologowie. Odpowiadam, że jest to absolutnym niepodobieństwem, albowiem, jak już powiedziałem, Bóg nie może być naszym przymiotem; po wtóre, gdyby łaska nic nowego w duszy nie sprawiała, to żaden nowy stosunek do Boga nie mógłby w nas powstawać. Weźmy pod uwagę chwilę powstania łaski poświęcającej: jeżeli w duszy nic się wtedy realnie nie zmienia, a z drugiej strony w Duchu Świętym nic się realnie zmienić nie może, to po prostu nic nowego nie powstanie (3). Na czym zależeć będzie to nowe połączenie z Bogiem, to danie Ducha Świętego, o którym Pismo mówi? Oczywistą jest rzeczą, że w Duchu Świętym nic realnie nowego powstać nie może, bo jest bytem absolutnym; jeżeli tedy i w nas nic się realnie nie zmienia, nic rzeczywistego nam nie przybywa, to żaden nowy stosunek między duszą a Duchem Świętym nie powstanie, a wówczas cały ten stan nadprzyrodzony byłby tylko czymś pomyślanym, lub dźwiękiem bez znaczenia. Jeżeli zatem, filozoficznie rzecz biorąc, każdy nowy stosunek rzeczywisty suponuje jakąś zmianę realną, a taka zmiana nie może zajść w Duchu Świętym, to koniecznie w nas samych odbyć się musi. A więc i ta tajemnicza obecność Ducha Świętego w duszy uświęconej, prowadzi nas do tego samego wniosku, co poprzednie wywody, że łaska powoduje w duszy zmianę realną, że stan nadprzyrodzony jest pewnym realnym przymiotem duszy.

 

W samej rzeczy Pismo św., jak widzieliśmy, odróżnia w kilku miejscach dosyć wyraźnie danie Ducha Świętego od daru łaski poświęcającej. Stąd wynika, że teksty Pisma św. i Ojców, które zdają się mówić, że Duch Święty jest naszą świętością, trzeba brać nie w znaczeniu formalnym, ale przyczynowym albo też celowym, tj., że Duch Święty jest sprawcą naszej świętości, albo, że przez tę świętość łączymy się z Duchem Świętym – jedno bowiem i drugie jest prawdą. Podobnie też czytamy w Piśmie św., że Jezus jest naszym życiem, naszym zmartwychwstaniem, czego oczywiście nie można brać w znaczeniu formalnym, ale rozumieć, że On jest przyczyną i wzorem naszego zmartwychwstania, a zarazem źródłem naszego życia nadprzyrodzonego.

 

Nareszcie Sobór Trydencki bardzo wyraźnie to zaznaczył już przez to samo, że powiada (sesja VI, rozdz. 7): "jedyną przyczyną formalną (usprawiedliwienia) jest sprawiedliwość Boża: nie ta, którą sam jest sprawiedliwy, lecz którą nas usprawiedliwia, którą to przezeń obdarzeni odnawiamy się duchem umysłu naszego i nie tylko za sprawiedliwych poczytani bywamy, ale nazywamy się i jesteśmy, biorąc każdy w siebie sprawiedliwość własną wedle miary, jaką Duch Święty każdemu udziela jako chce i wedle własnego każdemu usposobienia i współdziałania". Otóż gdyby Duch Święty był formą naszej świętości, gdyby On sam był łaską poświęcającą, to w takim razie bylibyśmy sprawiedliwi "tą sprawiedliwością, którą Bóg jest sprawiedliwy", a to właśnie Sobór odrzuca, dodając, że tym co nas formalnie usprawiedliwia jest coś, co Duch Święty w nas sprawia.

 

Ojcowie Kościoła podobnie się wyrażają. Odróżniają zawsze dwie rzeczy, które otrzymujemy w naszym uświęceniu: dar niestworzony, tj. Ducha Świętego i dar stworzony, tj. łaskę poświęcającą. Otrzymujemy Ducha Świętego, który jest sprawcą i celem naszego uświęcenia, i łaskę, która jest istotą tego uświęcenia. – Św. Bazyli objaśnia to przykładem ognia: tak jak żar ognia inny jest w samym ogniu, a inny we wodzie, którą ogrzewa, tak też różnią się te dwa dary, których dostępujemy w uświęceniu naszym. Duch Święty, który sam w sobie ma życie Boże, udzielając się nam, sprawia tym samym w duszy stan nadprzyrodzony, przez który dostępujemy własnego udziału w tym życiu Bożym. – Inne porównania Ojców wyrażają to samo. Obecność Ducha Świętego w nas zestawiają ze światłem, które ze świecy rozchodzi się po pokoju. Świeca ma przedstawiać obecność Ducha Świętego w duszy uświęconej, a promienie jej łaskę usprawiedliwiającą. Gdyby Duch Święty w duszy nie mieszkał, panowałaby w niej ciemność, a gdzie On jest, tam i światłość być musi. Tak jak żelazo, dodają Ojcowie, przestaje się żarzyć, jeżeli ogień oddalimy, tak jak podobizna wyciśnięta na miękkim wosku spływa po cofnięciu pieczęci, tak i żar miłości zanika i nadprzyrodzone podobieństwo do Boga ustaje, jeżeli Duch Święty ten słodki gość dusz naszych, oddali się od nas wskutek naszej winy. Widzimy, że wszędzie tu odróżniona sama obecność Ducha Świętego od tego stanu, który w nas sprawia przez swą łaskę, choć z drugiej strony te dwa dary są nierozdzielne, jak to z tych samych porównań wynika.

 

Wracam do przykładu obrazu. Obraz, jak wiemy, może być naszkicowany ołówkiem lub węglem: w konturach przejawia się już pewna podobizna. Takie to podobieństwo do Boga mają niższe stworzenia, noszące na sobie jakby ślady swego Stwórcy. Jeżeli obraz namalowano, to już doskonalej przedstawia swój przedmiot. Najdoskonalszy bez wątpienia obraz odbija zwierciadło, które przedstawia swój przedmiot sposobem żywym, ale tego obrazu nie możemy zachować, jeżeli przedmiot się oddali. Otóż łaska jest właśnie tego rodzaju upodobnieniem do Boga, które wymaga obecności Ducha Świętego, tak jak odbicie w lustrze pochodzi z obecności osoby, która się w nim przegląda. – Teologowie usiłują to bliżej jeszcze wyjaśnić, zwracając uwagę na żywotność tego obrazu Bożego, który dusza przez łaskę w sobie odbija. Łaska bowiem jest jakby nową naturą, uczestnictwem w naturze Bożej, a tym samym jest pierwiastkiem życia nadprzyrodzonego przez wiarę i miłość. Przez te bowiem cnoty uczestniczymy poniekąd w życiu, które jest Bogu właściwe, poznając Go z Objawienia bezpośrednio, choć nie jawnie, i miłując Go dla Niego samego, jednym słowem żyjąc duchownie w sposób analogiczny, jak Bóg żywy sam siebie ogarnia umysłem i wolą. – Niektórzy teologowie, jak Scheeben, pogłębiają jeszcze to podobieństwo, uzasadniając je na podstawie pochodzenia Osób Bożych, lecz w to już wnikać nie możemy. – Możemy zaś objaśnić to podobieństwo Boże w duszy, analizując choćby pojęcie przyjaźni i miłości, które łaska w sobie zawiera. Miłość dąży do zjednoczenia osób kochających i sprawia je, o ile to jest w jej mocy. Otóż łaska poświęcająca jest bytem duchownym, który włącza zdolność do poznania i miłości (wiarę i miłość), a zarazem skłonność do zjednoczenia się w miarę możności z Bogiem, jako z przedmiotem tych władz nadprzyrodzonych, przez duchowne odzwierciedlenie Go i upodobnienie się doń. Z pojęcia znów przyjaźni wynika pewien bezpośredni i osobisty z Bogiem stosunek. Dla uwydatnienia tej prawdy teologowie mówią, że gdyby nawet Pan Bóg nie był wszechobecny, to przecież mieszkałby w duszy łaską uświęconej.

 

Czas już skończyć. Słowem jeszcze odpowiedzmy na kwestię ostatnią: czy przez łaskę mamy jeszcze jakiś osobny stosunek do Ducha Świętego, jak utrzymywał Petawiusz i inni, czy też obecność Boga w duszy przypisuje się tylko Duchowi Świętemu, a w rzeczy samej jest wspólna wszystkim trzem Osobom Boskim. Bez wątpienia to drugie jest prawdą, bo skądinąd wiadomo, że wszelkie udzielanie się Boga na zewnątrz, prócz Wcielenia, jest wspólne wszystkim trzem Osobom Boskim. Pismo św. daje nam zresztą podstawę do tego twierdzenia, bo Pan Jezus, określając nadprzyrodzony stosunek duszy do Boga, powiada (Jan 14, 23): "Jeśli mię kto miłuje, będzie chował mowę moją: a Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy". Nie ma więc żadnego powodu, aby wyłącznie Duchowi Świętemu przyznawać to zamieszkanie w duszy, jest jednak pewna podstawa do "przywłaszczenia" Mu, jak się teologowie wyrażają, tej funkcji. Zamieszkanie Boga w duszy ludzkiej wchodzi bowiem w zakres funkcji uświęcenia, a dzieła uświęcenia w ogóle przypisuje się Duchowi Świętemu, ponieważ świętość jest charakterystycznym znamieniem tej Osoby Boskiej, która pochodzi przez miłość i jest jej tchnieniem, a tym samym współistotną Ojcu i Synowi związką ich wzajemnej miłości. Łaska tedy, jako najprzedniejsze dzieło miłości Bożej, jako najwyższa łącznia pomiędzy stworzeniem a Bogiem, jest jakby podobizną, która w szczególniejszy sposób wyraża osobowy charakter Ducha Świętego; dlatego dziedzinę łaski przypisuje się raczej Jemu, niż innym Osobom Boskim, choć w samej rzeczy jest jednako wspólna Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu.

 

 

Na większą chwałę Bożą.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 300-317.

 

Przypisy:

(1) "Najmilejsi, teraz synami Bożymi jesteśmy: a jeszcze się nie okazało czym będziemy. Wiemy, iż gdy się okaże, podobni Mu będziemy: iż Go ujrzymy jako jest" (I Jan. 3, 2).

 

(2) Wiadomo z Pisma św., że Bóg nadając komuś imię, wyrażające pewną godność nadprzyrodzoną, czyni go także realnie tej godności uczestnikiem. Imiona bowiem, przez Boga nadane, nie są pustym dźwiękiem, lub słowem nic nie znaczącym, lecz wyrażają istotę rzeczy lub realny przymiot osoby nazwanej. Zresztą w hebrajskim języku "słowo" i rzecz albo czyn często są zamienne.

 

(3) Żaden bowiem nowy stosunek realny powstać nie może, jeżeli się jeden z podmiotów tego stosunku realnie nie zmienia.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVIII, Kraków 2008

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: