DOGMAT ŁASKI
19 WYKŁADÓW
O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM
Dotąd rozprawialiśmy o łasce uczynkowej, a teraz wypada nam przejść do innego ważnego przedmiotu z zakresu zbawczej ekonomii Bożej do łaski poświęcającej. Łaska ta jest celem nadprzyrodzonego działania Bożego w tym życiu. Jeżeli działanie łaski uczynkowej w duszy grzesznika można porównać do leczenia, to łaska poświęcająca jest zupełnym zdrowiem duszy. Podczas gdy łaska uczynkowa jest jakby podaniem ręki, dźwiganiem nas przez Pana Boga, łaska poświęcająca jest wstąpieniem na tę wyżynę nadnaturalną, na której Pan Bóg chce nas stale widzieć. Rozumiecie więc, Panowie, ważność i doniosłość tego przedmiotu, który zresztą, jak zobaczymy, stanowi jeden z najtrudniejszych i dotąd najmniej wyjaśnionych rozdziałów w teologii. W Piśmie św. i w Podaniu kościelnym mamy wprawdzie wiele cennego materiału odnośnie do tej kwestii, ale trzeba go dopiero skrzętnie zebrać i złożyć w jedną całość, aby wytworzyć sobie jasne pojęcie o łasce poświęcającej. Potocznie nazywamy tę łaskę poświęcającą dlatego że, jak niebawem wyjaśnimy, ona właśnie wyłącza grzech i stanowi rzeczową świętość duszy, a przez to czyni ją miłym Panu Bogu przybytkiem. W Piśmie św. i u Ojców nazywa się ta łaska najczęściej usprawiedliwiającą, albo po prostu usprawiedliwieniem, czyli sprawiedliwością chrześcijańską. Ażeby to słowo należycie zrozumieć, trzeba sobie przypomnieć, że co innego jest sprawiedliwość, pojęta jako cnota moralna, tj. jako dobry nałóg, który skłania nas do oddania każdemu co mu się należy, – a co innego sprawiedliwość jako nadprzyrodzony stan duszy, uświęconej przez łaskę. Pismo św., używając często sprawiedliwość w tym drugim znaczeniu, wyraża przez to zasadniczą prawość nadprzyrodzoną duszy, w której wszystko jest należycie uporządkowane, najpierw odnośnie do Pana Boga, jako źródła życia nadprzyrodzonego, a konsekwentnie do wszystkich stworzeń. Otóż ta właśnie odnośnia duszy do Pana Boga, jako do źródła życia nadnaturalnego, stanowi istotne znamię łaski poświęcającej. Bez tej łaski dusza jest jakby skrzywiona i odwrócona od swego celu ostatecznego, jednym słowem jest nieprawą, jak ją też zwyczajnie będę nazywał.
Jakże się odbywa i na czym polega usprawiedliwienie człowieka według źródeł Objawienia? – Wiadomo wam, Panowie, że dogmat katolicki wyjaśniał się wśród walki z herezjami i zyskuje na wyrazistości przez zestawienie go z przeciwnymi błędami. Wypada tedy zapytać, jakie to były herezje w przedmiocie łaski? Pelagianizm, choć w ogóle odrzucał wszystko, co jest prawdziwie nadnaturalne, a więc i łasce poświęcającej nadprzyrodzonego charakteru zaprzeczał, w szczególności jednak zwalczał tylko katolicki dogmat o łasce uczynkowej. Toteż w polemice z Pelagianizmem mowa jest tylko o szczególnym wpływie Bożym, który działa na duszę, aby ją nawrócić, albo, uczynkom jej nadać charakter nadnaturalny, a to jak wiemy, jest zadaniem łaski uczynkowej. – Dopiero protestantyzm wręcz wszczyna spór o łaskę poświęcającą, czyli o sam stan usprawiedliwienia, o to, co stanowi istotę sprawiedliwości chrześcijańskiej. Katolicy, zwalczający błędy protestantów, wyświetlili w owej epoce znakomicie cały ten przedmiot, a mianowicie uczynił to niezrównanie Sobór Trydencki na sesji VI, gdzie wykłada całą rzecz o usprawiedliwieniu grzesznika. Ta sesja może uchodzić za perłę całego Soboru, który zresztą tak jest bogaty w ścisłe orzeczenia dogmatyczne.
Naprzód słów kilka o poglądzie protestantów na stan usprawiedliwionego człowieka, ażeby na tym tle zarysowała się lepiej nauka Soboru i Kościoła katolickiego. Otóż protestanci mieli już o grzechu pierworodnym błędne i przesadne pojęcia; czyli, że natura ludzka wskutek pierwszego upadku tak radykalnie się popsuła, że grzech pierworodny nie mógł być w niej naprawiony; utrzymywali, że ten grzech nawet po chrzcie w człowieku pozostaje; nie odróżniali bowiem grzechu od pożądliwości, która w samej rzeczy w człowieku pokutuje, ale grzechem właściwie już nie jest, jakeśmy dawniej powiedzieli. Konsekwentnie do tej nauki o grzechu pierworodnym, protestanci nadzwyczaj powierzchownie pojmowali naukę o Odkupieniu rodzaju ludzkiego. Naprawa człowieka przez Odkupiciela nie jest, według nich, wewnętrzną, odmieniającą stan duszy, ale czysto zewnętrzną: przez chrzest grzechy nie są prawdziwie zgładzone ani odpuszczone w tym znaczeniu, żeby ich już w duszy nie było, ale są tylko "pokryte", jak się protestanci wyrażają; te grzechy istnieją nadal w człowieku, tylko nie są "poczytane"; odpuszczenie grzechu jest tedy jakby wyrokiem sądowym, który człowieka cywilnie uznaje za bezwinnego, lecz wcale winy nie gładzi, jeżeli się taka w nim znajduje. Protestanci powoływali się na słowa Psalmu 31-go: "Błogosławieni, których odpuszczone są nieprawości, i których zakryte są grzechy". – Nawiasem zauważę, że było to rzeczą nadzwyczaj powierzchowną i nieteologiczną konstruować taką doktrynę na jednym oderwanym tekście, podczas gdy w tylu innych miejscach jest mowa o zupełnym uwolnieniu człowieka od winy i bezpowrotnym zgładzeniu grzechów, o całkowitej wewnętrznej przemianie przez łaskę. Zresztą już św. Augustyn, rozbierając ten tekst, pyta: cóż to ma znaczyć: "Zakryte są?". W oczach Boga, odpowiada, który wszystko widzi, tylko to może być zakryte, co już nie istnieje, a w oczach Tego, który jest nieskończenie sprawiedliwy, tylko to może być niepoczytane, co już jest zupełnie zgładzone, bo jeżeli kto winien, to Pan Bóg sprawiedliwy grzech mu poczytuje. Więc nawet ten tekst, należycie rozumiany, wcale nie wyraża tego, co w nim chcą upatrywać protestanci. – Jakże tedy według protestantów człowiek dostępuje odpuszczenia grzechów swoich? Usprawiedliwienie, po protestancku pojęte, odbywa się w ten sposób, że człowiek, przez wiarę, a raczej przez ufność, że Bóg mu odpuści dla zasług Jezusa Chrystusa, moralnie sobie przywłaszcza sprawiedliwość Chrystusową. Ta sprawiedliwość Chrystusowa nie dostaje się wcale do wnętrza grzesznika, nie w nim jest, lecz tylko w Chrystusie; ponieważ jednak grzesznik przez wiarę przyswaja ją sobie niejako, przeto ona go przed oczyma sprawiedliwości Boskiej poniekąd zasłania, pokrywając jego grzechy niby płaszczem, i w ten sposób rzekomo usprawiedliwia grzesznika. Łaska usprawiedliwienia tak pojęta wcale nie gładzi grzechów i nie poprawia grzesznika wewnętrznie, tylko go w rzeczony sposób "zasłania" i sprawia, że mu Bóg jego grzechów nie poczytuje, pokrywając je zewnętrznie zasługami Chrystusowymi. Jak widzicie, takie usprawiedliwienie nie sprawia żadnej przemiany wewnętrznej, ale zasadza się po prostu na poczytaniu nam, grzesznikom, sprawiedliwości Chrystusowej, który sam jeden tylko jest rzeczywiście sprawiedliwy. – Kiedy zatem czytamy w Piśmie św., że Chrystus jest naszą sprawiedliwością, to, według protestantów, nie mamy tego rozumieć w ten sposób, że Chrystus jest źródłem naszej własnej sprawiedliwości, że z Jego zasług płynie nasze usprawiedliwienie wewnętrzne, ale znaczy to, że On nas, grzeszników, zasłania przed Bogiem, pokrywając nas niejako płaszczem swej własnej sprawiedliwości. Więc stan łaski czyli to, co my nazywamy łaską poświęcającą, po protestancku nie jest niczym w duszy człowieka, ale tylko łaskawością Bożą, która sprawia, że Pan Bóg przez wzgląd na Chrystusa nie gniewa się na człowieka, nie ma zamiaru go karać i jest mu życzliwy. Podobnie można w stosunkach ludzkich być w łasce u monarchy, bez żadnego wewnętrznego, dusznego z nim stosunku. – Wedle protestantów przyczyną usprawiedliwienia przed Bogiem jest nie miłość, nie skrucha, której wcale nie potrzeba, nie bojaźń Boża, która zdaniem wielu protestantów, jest nawet grzechem, ale jedynie wiara, wiara w to jedno, że Pan Bóg dla Chrystusa nie poczytuje mi moich grzechów.
Dziwna rzecz zaiste, że w głowach ludzkich pomieścić się mogła taka doktryna. Z jednej strony przedstawiali sobie protestanci grzech tak realnie i konkretnie (niektórzy z nich utrzymywali nawet, iż jest substancją stworzoną przez diabła, która realnie w duszy istnieje), a z drugiej strony to wszystko, co Pan Bóg dla naprawy człowieka uczynił: usprawiedliwienie, łaskę, odpuszczenie grzechów, pojmowali w taki sposób, że się tak wyrażę, wietrzny, wiotki, nic nie znaczący, zewnętrzny.
Sobór Trydencki, występując przeciwko tej błędnej nauce, bierze stąd pochop, aby całą rzecz o usprawiedliwieniu genetycznie, ewolucyjnie przedstawić. Naprzód wykłada Sobór w sesji V naukę o grzechu pierworodnym, o czym już w swoim czasie mówiliśmy. W sesji VI przechodzi do usprawiedliwienia i postępuje takim porządkiem.
W rozdziale I przedstawia, że siły naturalne człowieka i prawo Mojżeszowe były zupełnie niedostateczne do naprawienia grzechu pierworodnego i do wydobycia się człowieka z upadku. – W drugim rozdziale wykłada, że Odkupiciel, Jezus Chrystus, z nieba przyszedł dla zbawienia wszystkich ludzi. – W trzecim ustępie wywodzi, że usprawiedliwienie przez Chrystusa nie spływa samo z siebie na wszystkich ludzi, ale tylko na tych, którzy się w Chrystusie odradzają. – W czwartym rozdziale daje Sobór wstępne pojęcie, na czym to odrodzenie w Chrystusie polega i powiada, że jest to "przeniesienie człowieka z tego stanu, w którym się rodzi jako syn pierwszego Adama, do stanu łaski i «przywłaszczenia za synów» Bożych przez drugiego Adama Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego". – W piątym rozdziale mówi Sobór, że to odrodzenie wymaga u dorosłych pewnego przygotowania, które polega na współdziałaniu z uprzedzającą łaską Bożą.
W szóstym rozdziale przedkłada się szczegółowo sposób tego przygotowania do odrodzenia i ten ustęp już nas bliżej obchodzi. Wylicza tedy Sobór cały szereg etapów, przez jakie dusza grzesznika przechodzi, zanim dojdzie do usprawiedliwienia. Pierwszy moment: Łaska Boża uprzedza, pobudzając i dopomagając do całego tego zbawiennego dzieła. Drugi moment: ze słuchania słowa Bożego budzi się skłonność do wierzenia, że Pan Bóg te rzeczy, o których się słyszy, objawił, a stąd powstaje dobrowolne poruszenie i popęd ku Bogu: wiara, że prawdą jest, co Bóg objawił i co przyobiecał, a zwłaszcza i to, że Bóg grzesznika usprawiedliwia "przez łaskę Jego, przez Odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie" (Rzym. 3, 24). Trzeci moment: człowiek przychodzi do świadomości swoich grzechów, a ponieważ już wierzy, że Bóg jest sprawiedliwym sędzią, powstaje w nim zbawienna bojaźń Boża. Następuje moment czwarty: obok bojaźni Bożej budzi się nadzieja i ufność w miłosierdzie Boże. Piąty moment: z ufnością łączy się zaczątek miłości Bożej, grzesznik zaczyna Boga miłować, jako źródło wszelkiego dobra swojego. Konsekwentnie (moment szósty) budzi się w nim skrucha, czyli obrzydzenie grzechu, który w sobie widzi. Proces usprawiedliwienia kończy się tym momentem, że grzesznik postanawia przyjąć chrzest i rozpocząć nowe życie przez zachowanie przykazań Bożych. Sobór wplata w swe orzeczenie różne teksty z Pisma św. na poparcie swej nauki.
Ta cała ewolucja wewnętrzna grzesznika, przechodzącego ze stanu grzechu do usprawiedliwienia, nie zawsze jest konieczną i jedyną drogą do usprawiedliwienia, co się już stąd okazuje, że dzieci, które przyjmują chrzest przed dojściem do używania rozumu, przez nią nie przechodzą. Możliwe też są różne inne wyjątki; św. Paweł np. jednym potężnym uderzeniem łaski został nawrócony, nie przechodząc kolejno przez te różne stany, które Sobór opisał (1). W każdym razie ta jest droga normalna usprawiedliwienia, oparta na tej nadnaturalnej psychologii duszy naszej, którą bardzo wyraźnie nakreśliło podanie Ojców, a którą Sobór prześlicznie sformułował.
W następnym, tj. siódmym rozdziale, opisuje Sobór na czym polega istota samego usprawiedliwienia. "Po tym przygotowaniu", powiada, "następuje samo usprawiedliwienie, które nie jest samym tylko odpuszczeniem grzechów, lecz zarazem uświęceniem i odnową wewnętrznego człowieka, przez dobrowolne przyjęcie (przezeń) łaski i darów". Więc usprawiedliwienie to nie tylko odpuszczenie grzechów, ale i wewnętrzne przetworzenie i przeobrażenie człowieka, przez przyjęcie w siebie łaski i darów Bożych. Co to za "dary" o tym później będziemy mówili – a teraz posłuchajmy co Sobór dalej orzeka: "Dlatego człowiek z niesprawiedliwego staje się sprawiedliwym i z nieprzyjaciela przyjacielem, aby był «dziedzicem według nadziei żywota wiecznego» (Tyt. 3, 7)". Łaska usprawiedliwienia stanowi zatem człowieka sprawiedliwym i dziedzicem królestwa niebieskiego.
W dalszym ciągu tego (7-go) rozdziału, wylicza Sobór przyczyny usprawiedliwienia. Było to potrzebne, bo protestanci w tej mierze ciągle bałamucili, przytaczając za sobą różne miejsca z Pisma św. i bardzo trudno było się z nimi porozumieć. Mówili np., że przyczyną usprawiedliwienia naszego jest miłosierdzie Boże, co też jest prawdą; używali najchętniej formułki, że wiara usprawiedliwia, co, należycie zrozumiane, także jest prawdą. Sobór zatem, chcąc rzecz tę wyjaśnić w sposób nie pozostawiający żadnej wątpliwości, musiał się uciec do formuł scholastycznych; użył klasycznego podziału scholastycznego na cztery przyczyny i w dalszym ciągu wykłada, jakie są tego przyczyny odnośnie do usprawiedliwienia, aby tym samym przeciąć drogę wszelkim możliwym nieporozumieniom. Celem tedy usprawiedliwienia jest, wedle Soboru, chwała Boża i Chrystusowa oraz żywot wieczny. Przyczyną sprawczą jest Bóg miłosierny i zasługa Chrystusa Pana, a narzędziem chrzest. Przyczyną formalną w końcu jest łaska usprawiedliwienia, przez którą Bóg nas wewnętrznie odnawia i uświęca.
Aby naukę Soboru lepiej zrozumieć, nie od rzeczy tu będzie wyjaśnić pokrótce filozoficzny podział na cztery przyczyny. Co do każdej rzeczy stworzonej możemy pytać o jej przyczyny. Pytamy tedy naprzód: co stanowi istotę tej rzeczy i odpowiadamy, przywodząc przyczynę formalną, względnie i materialną, jeżeli rzecz jest złożona. Na przykład człowiek składa się z ciała (przyczyna materialna) i duszy (przyczyna formalna). Przyczyna formalna tedy albo sama przez się stanowi istotę rzeczy, lub łącznie z jakimś podłożem materialnym. Jeżeli rzecz, o którą chodzi, nie jest samoistna, lecz jest tylko stanem przygodnym lub przymiotem (np. wiedza lub cnota), wówczas domaga się oczywiście jakiegoś podmiotu bytowania, lecz nie wchodzi z nim w związek istotny (jak dusza z ciałem), ale tylko przygodny. Zobaczymy, że łaska jest właśnie bytem tego rodzaju.
Po wtóre pytamy: kto tę rzecz uczynił i odpowiadamy, wskazując na przyczynę sprawczą. Przyczyna sprawcza albo sama przez się dokonywa swego dzieła, albo w działaniu posługuje się jakimś narzędziem, które samo z siebie nie jest zdolne do wykonania danego skutku, ale tylko mocą przyczyny naczelnej, która nim włada. Wszyscy o tym wiemy, bo każdy z nas w życiu codziennym posługuje się całym mnóstwem narzędzi, choćby tym piórem, którego używa do pisania. My posługujemy się narzędziami z potrzeby, lecz jeśli Bóg używa niekiedy stworzenia do zdziałania pewnego skutku, czyni to oczywiście nie z potrzeby, lecz z innych powodów, godnych Jego mądrości. – Pytając zatem o przyczynę sprawczą, musimy w danym razie rozróżnić między przyczyną naczelną, a przyczyną narzędną. Przyczyna naczelna znowu może być dwojaka: fizyczna, albo moralna. Sprawca fizyczny działa przez wpływ fizyczny, którym bezpośrednio lub pośrednio (za pomocą narzędzia) skutek wywołuje. Przyczyna moralna osiąga skutek przez wpływ tylko moralny. Wpływ moralny polega na tym, że ktoś przez rozkaz, namowę, prośbę, zasługę itp. oddziałuje na sprawcę fizycznego, aby ten dany skutek wywołał.
W końcu pytać możemy: dlaczego, na co ta rzecz jest zrobiona, albo z jakiego powodu stał się ten uczynek? Odpowiadamy, przywodząc przyczynę celową, cel, czyli zamiar. Cel jest pierwszą przyczyną, bo żaden sprawca bez celu nie działa, a bez przyczyny sprawczej znów żaden skutek by nie powstał.
Przechodzę do wyjaśnienia przyczynowości łaski, którą Sobór w tym rozdziale 7-ym wykłada. Na pierwszym miejscu wymienia przyczynę celową: jest nią chwała Boża i Chrystusa Pana. – Celem ostatecznym wszystkich dzieł Bożych jest chwała Boża, w której uczestniczy Wcielony Syn Boży, Odnowiciel świata nadprzyrodzonego. Celem drugorzędnym jest zbawienie ludzi, w którym chwała Boża najbardziej się przejawia. – Naczelnym sprawcą łaski jest Bóg miłosierny, który jej udziela dla zasług Chrystusa Pana, jako przyczyny moralnej. – Sakrament chrztu, który z ustanowienia Bożego ma moc odradzania ludzi na żywot wieczny, wcielając ich w mistyczne ciało Chrystusa, jest narzędziem usprawiedliwienia. – Przyczyną w końcu formalną, czyli tym, co stanowi istotę usprawiedliwienia, jest łaska poświęcająca. Sobór z naciskiem podnosi, że istoty sprawiedliwości chrześcijańskiej nie stanowi przyswojona nam przez wiarę sprawiedliwość Boża lub Chrystusowa, jak chcą protestanci, lecz wlana nam własna sprawiedliwość, "przez którą to odnawiamy się duchem umysłu naszego i nie tylko za sprawiedliwych poczytani bywamy, lecz prawdziwie mianujemy się nimi i jesteśmy". Wprawdzie Sobór nie mówi w tym miejscu wyraźnie, że tą sprawiedliwością jest łaska poświęcająca, ale wynika z wszystkich poprzednich rozpraw Soboru i następujących kanonów, w których osobno jeszcze potępiono naukę protestantów. – Kościół, nazywając łaskę poświęcającą przyczyną formalną usprawiedliwienia, nie rozumie oczywiście, że łaska wchodzi z człowiekiem w związek istotny, jak np. dusza z ciałem, lecz tylko, że podnosi go do stanu wyższego, nadprzyrodzonego, do godności dziecięctwa Bożego i czyni go uczestnikiem natury Bożej, jak to niebawem wytłumaczymy. – Sobór dodaje, że sprawiedliwość, czyli łaska nie jest u wszystkich jednaka, ale różna wedle miary, jaką Duch Święty udziela "z osobna każdemu, jako chce" (I Kor. 12, 11), oraz wedle usposobienia i współdziałania każdego z nas. Nareszcie Sobór określa, że ta sprawiedliwość ma swoją siedzibę w duszy ludzkiej i że wraz z łaską poświęcającą Bóg wszczepia człowiekowi wiarę, nadzieję i miłość. "Wiara bowiem sama, jeśli się z nią nadzieja i miłość nie połączy, nie jednoczy doskonale z Chrystusem, ani żywym członkiem Jego Ciała (mistycznego) nie czyni".
W ósmym rozdziale wykłada Sobór, w jakim znaczeniu wiara nazywa się u św. Pawła przyczyną usprawiedliwienia: oto dlatego, że wiara jest pierwszym krokiem do usprawiedliwienia, jego "początkiem, podstawą i korzeniem"; nie zaś w tym znaczeniu, jakoby wiara sama przez się była formą, czyli istotą sprawiedliwości i sama przez się usprawiedliwić mogła. – Dalej (w 9-ym rozdziale) zbija Sobór czczą pretensję heretyków, że sama wiara daje każdemu pewność usprawiedliwienia; żaden bowiem człowiek nie może twierdzić z pewnością bezwzględną, że jest usprawiedliwiony, bo tego nikt wiedzieć nie może (2); każdy jednak może i powinien ufać miłosierdziu Bożemu.
W następnym, dziesiątym rozdziale, opisuje Sobór dalszy rozwój usprawiedliwienia, ucząc, że łaska poświęcająca, wlana na chrzcie św., wzrasta i pomnaża się przez dobre uczynki, przez życie chrześcijańskie wedle zasad wiary. – W jedenastym rozdziale mówi Sobór o konieczności i możliwości zachowania przykazań Bożych. Łaska poświęcająca daje każdemu stałą możność przestrzegania Zakonu Bożego, a miłość, wlana przez Ducha Świętego, skłania nas do tego, byśmy "chowali moc Chrystusową". Przez to zachowanie przykazań usprawiedliwiony rośnie w łasce poświęcającej i nabywa zasługi na żywot wieczny. – W dwunastym i trzynastym ustępie rozprawia Sobór o trudnych kwestiach predestynacji i wytrwania w łasce; ostrzega, aby lekkomyślnie w swoją predestynację nie dufać, lecz sprawować swe zbawienie "z bojaźnią i ze drżeniem" (Filip. 2, 12), bo wytrwanie w dobrem jest darem, którego wprawdzie kornie spodziewać się należy, którego jednak na pewno obiecywać sobie nie można. – W czternastym i w piętnastym rozdziale powiedziano, że łaskę usprawiedliwienia traci się przez każdy grzech śmiertelny, nie zaś przez samą tylko niewiarę, jak protestanci utrzymywali; że jednak można i powinno się powstać z upadku i naprawić go, czyli odzyskać usprawiedliwienie.
Wówczas to cały ów pochód usprawiedliwienia, który wedle nauki Soboru odbywał się przed chrztem, w ten sam mniej więcej sposób powtarza się przy odzyskaniu łaski poświęcającej. Kiedy człowiek po utracie łaski albo i wiary, z pomocą Bożą ma odbudować z ruiny albo z niczego cały gmach swego życia duchownego, wtedy na nowo łaska uprzedzająca rozpoczyna to dzieło, potem poprzez wiarę, bojaźń Bożą, nadzieję itd. człowiek dochodzi do usprawiedliwienia. Ta tylko jest różnica, że zamiast sakramentu chrztu, trzeba w ten pochód wstawić pokutę, zresztą bowiem wszystko tym samym porządkiem się odbywa. – Całą rzecz o usprawiedliwieniu kończy rozdział 16-ty, ostatni sesji 6-ej, w którym mowa o zasłudze dobrych uczynków na żywot wieczny.
Przedłożywszy pokrótce naukę Soboru Trydenckiego o usprawiedliwieniu, nie zamierzamy tu zastanawiać się obszerniej nad genetycznym jego rozwojem, to bowiem należy do innego traktatu; nam chodzi właściwie tylko o koniec tego procesu czyli o sam stan łaski poświęcającej: czym jest ta łaska, jakie skutki w duszy wywołuje, jakie ma następstwa itd. Przede wszystkim uzasadnić musimy ten pewnik, że stan usprawiedliwienia nie jest zewnętrznym tylko faworem Boskim, że dalej nie polega tylko na odpuszczeniu grzechów, ale zawiera nadto pewien element pozytywny, tj. coś realnego, co Bóg duszy daje, czyli "wlewa", jak się teologowie wyrażają na wzór Pisma św., które mówi: "iż miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego" (Rzym. 5, 5).
Teologowie, nazywając łaskę poświęcającą "nałogiem wlanym", oznaczają przez to, że ta łaska jest czymś realnym, wszczepionym duszy w sposób nadnaturalny. Cóż to takiego ten "nałóg wlany"? Nałóg (3) w języku teologicznym, przyjętym po części z filozofii scholastycznej, oznacza właściwie nawyknienie, które wytwarza się z szeregu czynów powtarzanych i daje człowiekowi łatwość i skłonność do spełnienia czynów tego samego rodzaju. Nałogi mogą być złe i dobre, zależnie od tego w jakim kierunku te czyny zmierzają. Na przykład z ponawianych wykroczeń przeciwko wstrzemięźliwości tworzy się nałóg pijaństwa. Z drugiej strony cnota naturalna czyli nabyta także niczym innym nie jest, jak dobrym nawyknieniem moralnym; z ponawiania bowiem dobrych uczynków pewnego rodzaju tworzy się w duszy pewna skłonność i łatwość do podobnego działania. Cnota jest tedy nabytym nałogiem, który daje człowiekowi skłonność i łatwość do wykonywania pewnych czynów etycznie dobrych. Otóż teologowie tego właśnie słowa "nałóg" używają także dla oznaczenia wlanych cnót nadprzyrodzonych. Trzeba jednak wiedzieć, że filozoficzne pojęcie nałogu da się tylko z pewnym zastrzeżeniem przenieść do cnót "wlanych". Te bowiem cnoty nadprzyrodzone już przez to samo różnią się od cnót naturalnych, że nie pochodzą z nawyknienia, ale są, jak sama ich nazwa wskazuje, wlane, czyli duszy bezpośrednio przez Boga wszczepione. Podobne zaś są do cnót nabytych pod tym względem, że dają człowiekowi możność i skłonność do spełniania pewnych czynów, rozumie się nadprzyrodzonych (4).
Przejdźmy teraz do łaski poświęcającej. Przede wszystkim łaska poświęcająca nie jest cnotą właściwą nawet w nadprzyrodzonym znaczeniu, bo sama przez się nie daje bezpośrednio zdolności i skłonności do działania; to jednak ma wspólnego z cnotami, że stale w duszy przebywa, że jest jej realnym przymiotem, podobnie jak nauka, ćwiczeniem nabyta, staje się przymiotem umysłu, lub jak cnota przyrodzona, która ma swą siedzibę we woli. Chociaż tedy łaska poświęcająca nie jest przymiotem nabytym ani cnotą, przecież teologowie podciągają ją pod kategorię nałogu, ponieważ stale w duszy mieszka, jako jej przymiot nadprzyrodzony. Dodają jednak, że ten przymiot nie jest bezpośrednio czynny, jak cnota, lecz jest raczej stanem duszy nadprzyrodzonym, jakby nową naturą, która stanowi podstawę dla nadprzyrodzonych władz i cnót duchownych (5). Łaską poświęcającą nazywamy zatem taki nałóg czyli przymiot wlany, który, jak Pismo świadczy, duszę uświęca, czyni ją Bogu miłą, stanowi człowieka przybranym synem Bożym, darzy go uczestnictwem Boskiej natury, czyni go dziedzicem królestwa niebieskiego i współdziedzicem Chrystusowym, zdobi duszę pięknością nadnaturalną, sprawia, że żyje życiem nadprzyrodzonym, podczas gdy bez łaski byłaby duchownie martwą. Wiele jeszcze tego rodzaju przymiotów łaski można by wyliczyć i niejedno jeszcze później wymienię: wszystko to są różne sposoby, w jakie Pismo, Sobory, Ojcowie opisują jedną i tę samą istotę łaski poświęcającej. – Na przyszły raz bliżej się nad tym przedmiotem zastanowimy.
–––––––––––
Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 284-299.
Przypisy:
(1) W nagłych nawróceniach wszystkie momenty genetyczne usprawiedliwienia mogą się zdarzyć w okamgnieniu, te bowiem stany duszy mogą po sobie następować w jednej chwili.
(2) Chyba ze szczególnego objawienia Bożego.
(3) Polskie "nałóg" nie oddaje dokładnie łacińskiego habitus, który oznacza w ogóle stan bytowania, odpowiedni danej naturze lub przymiot czynny jakiejś władzy.
(4) Dla uwydatnienia różnicy i podobieństwa tych dwu kategoryj cnót dodać jeszcze należy, że zdolność do pełnienia uczynków naturalnych etycznie dobrych mamy już z natury, bo te czyny odpowiadają rozumnej naturze człowieka i nie przechodzą zakresu jej możności. Cnota nabyta dodaje skłonność i łatwość do ich wykonywania, jak to wyżej wyjaśnione. Do pełnienia uczynków nadprzyrodzonych nie posiadamy z natury żadnej zdolności, lecz dopiero łaska wraz z cnotami wlanymi tę możność nam daje, a zarazem skłania dusze do odpowiedniego działania z pobudek nadnaturalnych. Co do łatwości w pełnieniu uczynków, cnota wlana, sama przez się, jej nie daje, lecz nabywa się jej stopniowo, w miarę wykonywania aktów danej cnoty. Pod tym względem cnoty wlane raczej są podobne do władz naturalnych, niż do cnót nabytych.
(5) Duchownemi nazywamy objawy życia nadprzyrodzonego w przeciwstawieniu do duchowych, naturalnych.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: