N A U K A

 

NA CZWARTĄ NIEDZIELĘ WIELKIEGO POSTU

 

O SPOWIEDZI

 

KS. ANTONI CHMIELOWSKI

 

––––––––

 

"Wszedł tedy Jezus na górę".

Ew. u św. Jana, r. 6.

 

 

Górą, o której dzisiejsza Ewangelia wspomina, a na którą Chrystus Pan wszedł razem z uczniami swymi, jest Przenajświętszy Sakrament ołtarza. Nie zawsze i nie każdy na szczyt stromej góry dostać się może; nie zawsze i nie każdemu przystąpić do Przenajświętszego Sakramentu jest wolno. Dzieciom i w ogóle nie rozumiejącym wielkości tej tajemnicy przystęp jest wzbroniony.

 

Podobnie się rzecz ma i z grzesznikami. Ponieważ ten Sakrament jest Sakramentem żywych, przeto grzesznicy jako umarli na duszy, są tego Sakramentu niegodni.

 

Na tej górze z nami Jezus Chrystus przyrzekł przebywać po wszystkie dni aż do skończenia świata (1). Na tę górę każdy z katolików po przyjściu do używania rozumu pod grzechem winien udawać się w czasie wielkanocnym.

 

Nie wątpię bracia drodzy, że wstąpicie na nią z niewinnymi rękami i czystym sercem (2), to jest z sercem od wszystkich win ciężkich przez dobrą spowiedź oczyszczonym. Jeśli bowiem, choćby tylko jeden grzech śmiertelny dobrowolnie na spowiedzi nie został wyznany, wstęp nasz na tę górę byłby niegodny, a spowiedź tak uczyniona więcej by nam szkody niż pożytku przyniosła.

 

W dalszym ciągu nauki dzisiejszej zatrzymajmy uwagę naszą nad tym właśnie punktem, że spowiedź nie dobrze odbyta więcej nam szkody niż pożytku przynosi. Drogi Jezus i Panna Święta niech nam w tej pracy pomagają, niech nas uczą jak się spowiadać mamy, abyśmy sobie nie potępienie ale zbawienie zapewnili.

 

Wejrzyj Panie na niedołężność naszą i nie dopuść, abyśmy przez złe użycie środków od Ciebie postanowionych zgubę sobie gotowali. Bądź przy nas i wspieraj nas łaską swoją świętą, kiedy się spowiadać będziemy, abyśmy jak należy tę świętą czynność spełniali. Módl się za nami Matko Chrystusowa i Matko nasza.

 

Zdrowaś Maryjo!

 

 

I.

 

Nie mało jest pomiędzy ludźmi takich, którzy się wstydzą grzechów wyznawać, ale się nie wstydzą ich popełniać. Kiedy grzeszyli, na wstyd uwagi nie zwracali; gdy przyszło grzechy wyznać, wstyd im zamyka usta. Zły duch bardzo im w tym pomaga, ale gdy idą za jego podszeptami i odbywają spowiedź nieszczerze, z przemilczeniem jakiego grzechu, gorzej czynią, niż gdyby się wcale nie spowiadali. Nie odbycie spowiedzi podczas Wielkiejnocy jest grzechem, ale zawsze mniejszym niż odbycie spowiedzi nieszczere; bo gdy spowiedź odbywa się nieszczerze, to nadużywa się rzeczy świętej, popełnia się świętokradztwo.

 

Ulubiony uczeń Chrystusa Jan święty widział jak pisze w swoim Objawieniu (3), stolicę postawioną w niebie, a na niej siedzącego, który był podobny kamieniowi jaspisowi i sardynowi. Około stolicy była tęcza, a przed stolicą jakoby morze szklane podobne kryształowi. Przez to morze tłumacze Pisma świętego rozumieją sakrament pokuty. Za pośrednictwem bowiem tego sakramentu rozlewa się woda Bożej łaski, woda, która obmywa i oczyszcza nieczyste sumienia i dusze. Za pośrednictwem tego sakramentu, kiedy grzechy nasze szczerze wyznajemy, kiedy za nie żałujemy, rozlewają się krwawe Syna Bożego zasługi, a On sam razem z tymi zasługami ofiaruje się Bogu Ojcu za nas jako zakładnik. Z ust Jego ciągle wydobywają się słowa niegdyś na krzyżu wyrzeczone: "Ojcze, odpuść im" (4).

 

Ale gdy to morze jest jakoby szklane, bardzo przeto ostrożnie należy się z nim obchodzić, aby się nie stłukło, aby woda łaski na darmo nie płynęła, abyśmy nie obmyci, nie oczyszczeni, w naszych brudach nie zostali. Ten się zaś ostrożnie z tym morzem obchodzi, kto wszystkie warunki do sakramentu pokuty potrzebne wypełnia: kto i rachunek sumienia pilnie odbywa, i za grzechy sobie przypomniane serdecznie żałuje, i mocno stanowi na przyszłość ich nie popełniać, i szczerze tak co do liczby jak okoliczności przed sługą ołtarza wyznaje, i rozgrzeszenie otrzymuje. Jeśli którego z powyższych warunków brakuje, spowiedź nieważna jest, morze szklane stłuczeniu ulega, woda Bożej łaski bezowocnie płynie, grzesznik swych grzechów się nie pozbywa; owszem nadużyciem sakramentu grzechy te zwiększa.

 

Cel przy wchodzeniu w to morze jest nie inny tylko obmycie się. Dlatego też tak głęboko wchodźmy, jak daleko sięgają nasze plamy. Jeśli plamy sięgają aż do głowy, aż do głowy wchodźmy w to morze, gdy chcemy być oczyszczeni. Wejście to nie dla wszystkich jednakowe jest. Prorok Ezechiel (5) widział wody z pod progu świątyni wychodzące. A oto człowiek, który miał sznur w ręce swej, wymierzył tysiąc łokci i przewiódł Ezechiela przez wodę aż do kostek. I powtórnie wymierzył tysiąc łokci i przewiódł go przez wodę aż do kolan. I znowu wymierzył tysiąc łokci i przewiódł go przez wodę aż po biodra. Na koniec, po nowym wymierzeniu tysiąca łokci, tak głęboka była woda, iż prorok przejść nie mógł.

 

Świątynią jest Jezus ukrzyżowany. "Rozwalcie ten kościół", sam mówił o ciele swoim (6). Przebił tę świątynię włócznią Longin i wypłynęły z niej wszystkie sakramenty i łaski. Jest to źródło – mówi św. Cyprian – z którego czerpiemy wody nie tylko do pierwszego obmycia się podczas chrztu, ale z którego nadto wypływają po wsze czasy strumienie skruchy i łez, z którego płynie słodycz miłosierdzia i pociąg do pobożności (7). Przez te wody skruchy, łez i spowiedzi idą niektórzy aż po kostki, oskarżając się przed spowiednikiem ze swych uchybień, że nie każdej niedzieli do kościoła chodzili, że ubogich nie wspierali, że chorych i więźniów nie odwiedzali; do kostek więc wchodzą, ale aż do kolan wejść nie chcą. Nie oskarżają się bowiem, że rzadko kolana swe zginali podczas modlitwy, że często je zginali przed osobami takimi, jak sami, dla skłonienia ich i siebie do grzechu. Inni wprawdzie z tego się oskarżają, wchodząc do wspomnianych wód aż po kolana, ale aż po biodra wejść nie chcą. Nie wyznają bowiem ile razy pas czystości zwalniali, ile razy grzechowi zmysłowemu się poddali. Inni nie chcą wejść jeszcze głębiej, i pomijają w oskarżeniu się ile razy pokarmu lub napoju zanadto użyli; ile razy dzień postny jedzeniem zakazanych pokarmów naruszyli. Inni nie chcą wejść aż po serce i nic nie wspominają o myślach niedobrych, o uczuciach występnych. Inni nie chcą wejść aż po ręce, i nic nie mówią co cudzego wzięli, co zatrzymali, czego nie odpłacili. Inni nie chcą wejść aż po usta, i nie oskarżają się z mów różnych, z mów przeciw Bogu i bliźnim z ich szkodą popełnionych.

 

Ale nie odnosilibyśmy korzyści, podejmowaliśmy trud na próżno, gdybyśmy tak w to morze wchodzili. Nie obmywają się bowiem, ani oczyszczają, ale raczej bardziej brudzą, którzy tak wchodzą, nadużywając sakramentu pokuty do zbawienia duszy ustanowionego.

 

Ach! jeśli wchodzimy bracia w to morze zasług Chrystusowych, w to morze tak dobrotliwie przed nami rozlane; wchodźmy tak, aby nasze wejście sprawiało w nas obmycie z grzechów, abyśmy oczyszczeni i usprawiedliwieni, i łaską Bożą opatrzeni wychodzili.

 

 

II.

 

"Nie wstydź się mówić prawdy za duszę twoją" upomina Duch Święty przez Mędrca swego (8). "Bo jest wstyd przywodzący grzech, a jest wstyd przywodzący sławę i łaskę". Wstyd przywodzący sławę i łaskę jest wówczas, kiedy się z popełnionych grzechów oskarżamy przed namiestnikiem Chrystusowym. A wstyd przywodzący grzech jest wtedy, kiedy ulegając podszeptom złego ducha, coś ważnego taimy na spowiedzi. Nie tylko wstydu przez to nie unikniemy, ale się na daleko większy narazimy. Kto zgrzeszył, ten się wstydzić musi albo tu w trybunale pokuty, albo tam na sądzie ostatecznym. Różnica pomiędzy jednym a drugim wstydem jest niezmiernie wielka. Kto nie zechce ponieść wstydu przy trybunale pokuty wobec jednego człowieka, ten go poniesie wobec całego świata, wobec Najwyższego Sędziego, nie przebaczenie z ust Jego słysząc, ale potępienie i to wieczne. Kto zatykał uszy – mówi święty Bernard – na głos rady, ten je chcąc nie chcąc nadstawić musi na głos sądu, z niesłychaną szkodą i niesłychanym pohańbieniem swoim.

 

Strzeżmy się więc bracia grzechów. A jeśli na nieszczęście nasze kiedy zgrzeszymy, to starajmy się je szczerze wyznać przy spowiedzi. Na podszepty złego ducha, abyśmy jaki grzech ciężki przemilczeli, odpowiadajmy albo ze świętym Ambrożym: lepiej jest ponieść trochę wstydu wobec jednego, niż być skazanym na potępienie wobec tysiąców tysięcy – albo ze świętym Augustynem: lepszą jest niewielka gorycz w ustach niż ustawiczne bóle we wnętrznościach. Nie złego ducha, który nam doradza zatajenie, ale Ducha Świętego, który nas nawołuje do wyznania słuchajmy, jeśli wieczne szczęście na sercu nam leży, jeśli się nie zgubić, ale zbawić pragniemy.

 

Chęć ukrycia się ze swoimi grzechami jest w grzeszniku wielka. Każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości; ani idzie na światłość, aby nie były zganione uczynki jego (9). Pierwsi rodzice nasi jak tylko przekroczyli prawo i poczuli wstyd swój, zaraz się skryli pomiędzy drzewa wśród raju położone, gdy Bóg się ukazał i do nich przemówił (10). Dawid, aby ukryć swoje cudzołóstwo, całe wojsko na niebezpieczeństwo wystawił (11). Saul dla zamaskowania swojej nienawiści przeciw Dawidowi, a oraz zabójstwa, które miał na myśli, podniósł go na wyższą godność, z giermka uczynił trybunem, jedynie w tym celu, aby był zgładzony ze świata ręką Filistynów (12). Wielu z umysłu czynią spowiedź świętokradzką, tając występki, których się dopuścili, głównie dlatego, aby wszystko w tajemnicy pozostało, aby nikt o tym nie wiedział; ale na próżno.

 

Niegodziwość ma to do siebie, że gdy się ukryć usiłuje, wtenczas właśnie na jaw wychodzi. Grzesznik chce swe grzechy ukryć i dlatego je na spowiedzi tai, a Bóg je całemu światu wyjawia. Pewne podobieństwo z nasionami mają grzechy na spowiedzi tajone. Kiedy rzucimy nasiona na rolę i broną przykryjemy je ziemią, przez zimę są niewidzialne; ale na wiosnę się ukazują, powoli wzrastają, kształt swój i jakość dla wszystkich wyraźnymi czynią. Nie ma szczęścia przewrotność: gdy się usiłuje ukryć, wtedy na jaw wychodzi. Nic nie pomogły wymówki Kaina, że nie wie, co się stało z Ablem; o bratobójstwie, jakie popełnił, cały świat się dowiedział. Było i tak, że ci, co grzechy na spowiedzi taili, później dręczeni nad wyraz, aby karę słuszną ponieść, sami dobrowolnie przed sądem się obwiniali. Niekiedy Bóg pozwalał, że dla nauki drugich potępieńcy z tamtego świata wracali i zbrodnie swoje wyznawali, chociaż przedtem w żaden sposób nakłonić ich nie można było, aby przed namiestnikiem Bożym wszystko odkryli. Jan Młodłszy, Pypin i Kosterus wspominają w swych pismach, że pewna niewiasta dla wstydu grzech ciężki na spowiedzi zataiła i zaraz po spowiedzi umarła; ale w kilka dni potem ukazała się spowiednikowi, powiedziała że jest potępioną, i dodała, że kobiety dla czterech głównie powodów na potępienie idą, a mianowicie: dla rozpusty, dla zbytku w sukniach, dla uciekania się do wróżb i dla tajenia grzechów przez wstyd.

 

Oto jak słusznym sądem Boga grzechy na spowiedzi tajone do wiadomości całego świata przychodzą!

 

Usilnie pracuje nad tym zły duch, aby pokutnika do zatajenia swych ciężkich grzechów nakłonił. Ale jak tylko swego dokaże, zaraz sam wszystko na jaw wywodzi. W pewnym mieście włoskim, lat temu trzysta, był wysoko położony urzędnik, który prócz brania datków nieprawych, wiele innych przestępstw popełniał, i o tych na spowiedzi nic a nic nie wspominał. Raz gdy szedł drogą, jakiś nieznajomy człowiek, przybliżywszy się do niego, wręczył mu papier, jakby prośbę pokorną, na którym te słowa wyczytał. Przygotuj się na śmierć, bo wkrótce umrzesz. Przeraził się nie pomału i począł oglądać za tym, który mu ów papier oddał, ale go już nie było. Naturalnie, że się bardziej jeszcze zafrasował. Za powrotem do domu, gdy w rzeczy samej choroba powaliła go o łoże, wezwał spowiednika, ale grzechy zwykle tajone i tym razem zataił. Spowiednik jak zawsze w podobnym przypadku opatrzył go świętym wiatykiem na drogę wieczności i wrócił do siebie. Kiedy jeszcze krewni i przyjaciele modlili się przy chorym, ni stąd ni zowąd posłyszeli głos tymi słowami wyrażony:

 

"Wam się zdaje, że umierający jest poczciwym człowiekiem, a tymczasem on jest wielkim obłudnikiem. Nie tylko, że przez całe życie te a te grzechy taił – tu były wymienione grzechy – ale i teraz kiedy już umiera i na sąd Boży przechodzi, tak samo jak poprzednio zataiwszy grzechy od dawna tajone świętokradzko spowiedź wykonał i świętokradzko komunię świętą przyjął". Jednocześnie, kiedy tajemniczy głos te słowa wypowiedział, chory ducha wyzionął, i niewątpliwie po takim niegodnym przyjęciu ostatnich Sakramentów świętych, do piekła na wieczną zgubę poszedł.

 

Oto jak wychodzą na jaw grzechy podczas spowiedzi tajone. Sam zły duch, który wszelkich usilności dokładał, aby pokutnika do zatajenia przywiódł, w ten sposób z wielką hańbą i wielkim nieszczęściem tającego wszystko przed wszystkimi wyjawia.

 

A skoro tak jest bracia drodzy, skoro pomimo skrywania nic się nie ukrywa, ale wszystko na jaw wychodzi; tedy tak nasze spowiedzie odbywajmy, abyśmy swobodnie bez zarumienienia się z Hiobem powiedzieć mogli. "Jeślim zakrywał grzech mój jako człowiek, i kryłem w zanadrze nieprawość moją?" (13). Starajmy się, abyśmy po wykonaniu spowiedzi owo zdanie z Pieśni nad Pieśniami powtórzyć byli w możności. "Zwlokłem suknię moją" (14). Nie część jakąś, nie rękaw lub kołnierz, ale całą suknię ze wszystkimi grzechami zwlokłem ze siebie.

 

Spowiedź jest morzem, więc obmywajmy się w nim nie częściowo, ale w zupełności. Spowiedź jest pokutnika ukrzyżowaniem, więc dołóżmy starań, abyśmy całkiem byli ukrzyżowani jak Chrystus Pan. Chrystus Pan nie w części, ale cały był ukrzyżowany, abyśmy i my całkiem umarli grzechowi. Spowiedź jest odnowieniem naszego domu duchowego. Niechże to odnowienie nie pozornym, ale rzeczywistym będzie. Nie jako tako oczyszczajmy się, ale ze wszelką możliwą dokładnością i pilnością. Nie po wierzchu tylko kurz z naszej duszy ścierajmy, ale na wskroś ją przenikajmy i, co w niej jest zdrożnego, usuwajmy, aby jaśniała blaskiem łaską wywołanym, jak kryształ.

 

Nie obejdzie się tu bez wstydu, ale jest to wstyd przywodzący chwałę, łaskę, usprawiedliwienie – uwalniający od innego wstydu nierównie większego, jaki spotka w onym wielkim dniu Pańskim nie szczerze się spowiadających, i tak ich uciśnie, tak przygnębi, że zapragną, chociaż na próżno, aby ich raczej góry i pagórki swoim ciężarem przygniotły, byle tylko tej hańby wobec całego świata nie ponosili.

 

Nie obejdzie się bez wstydu, ale będzie to wstyd, który nakaże milczenie złym duchom, przyszłym naszym oskarżycielom.

 

Nie obejdzie się bez wstydu, ale będzie to wstyd na kształt kosztownych opon zdobiących duszę, ażeby ją zamieszkał Chrystus, któremu cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

–––––––––––

 

 

Nauki na niedziele i święta całego roku miane w Kolegiacie Łowickiej przez Księdza Antoniego Chmielowskiego. T. II: Czas Wielkiego Postu i Wielkiejnocy. Warszawa 1892, ss. 130-137.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

APPROBATUR.

 

Varsaviae die 14 (26) Junii 1891 anno.

 

Judex Surrogatus,

 

Canonicus Metropolitanus

 

R. Filochowski.

 

pro Secretario

 

J. Podbielski.

 

N. 2870.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przypisy:

(1) Mt. 28, 20.

 

(2) Ps. 23, 4.

 

(3) Apok. 4, 2.

 

(4) Łk. 23, 34.

 

(5) Ezech. 47.

 

(6) Jan 2, 19.

 

(7) Serm. de Resur. Christi.

 

(8) Ekli. 4, 25.

 

(9) Jan 3, 20.

 

(10) Rodz. 3.

 

(11) II Król. 11.

 

(12) I Król. 18.

 

(13) Hiob. 31, 33.

 

(14) Cant. 5, 3.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: