DZIEJE NARODU POLSKIEGO
(WIECZORY POD LIPĄ)
LUCJAN SIEMIEŃSKI
––––––––
WIECZÓR III.
Jak Mieczysław miał siedem żon, a nie miał dzieci i jak mu pustelnicy poradzili, aby wziął jedną. Żeni się z Dąbrówką księżniczką czeską; za jej namową przyjmuje Chrzest św.; każe bałwany pogańskie obalać. Bóg mu daje synów. Najstarszy Bolesław braci wypędza i sam panuje. – Cesarz niemiecki Otto III, odwiedza go w Gnieźnie i kładzie mu koronę na głowę. – Bolesław dużo krajów podbija. Idzie na Ruś, bierze Kijów i w bramę złotą mieczem uderza. – Powieść o pięciu Męczennikach w Kazimierzu. O sprawiedliwości Bolesława i o jego śmierci.
MIECZYSŁAW I
Po śmierci Ziemomysła, o którym mówiłem wam wczoraj, moje dziatki, zasiadł na tronie syn jego Mieszko, czyli Mieczysław. Był to sobie poganin jak i drudzy jego poprzednicy; miał nawet siedem żon, ale choć ich miał tak wiele, Pan Bóg nie dawał mu potomstwa. Byli wtenczas w Polsce pustelnicy, ludzie chrześcijańscy, co przyszli tutaj nawracać pogan i żyć między nimi. Oni to poradzili Mieczysławowi, aby się ochrzcił i z całym ludem przyjął wiarę, a jedną sobie wybrał żonę, za co go pewnie Bóg potomstwem pobłogosławi. Usłuchał ich Mieczysław, posłał do sąsiedniego Narodu Czeskiego, którzy są także Słowianie, a którzy już wyznawali religię chrześcijańską i prosił króla ich, aby mu dał za żonę swą córkę Dąbrówkę. Król Czeski przystał na to, pod warunkiem, jeżeli Mieczysław się ochrzci. Mieczysław więc przyjął Chrzest św. w Gnieźnie i ożenił się z Dąbrówką. Jako dobry Pan i dbający o swój naród, nie dość że sobie zbawienie duszy zapewnił, ale jeszcze chciał, aby w całej Polsce zaprowadzona była wiara chrześcijańska; przeto kazał bałwany pogańskie palić i topić, bóżnice ich wywracać, a natomiast stawiać krzyże z męką Pańską, w czym Dąbrówka, jako poczciwa żona także mu dopomagała, nawracając ludzi swoją pobożnością, dobrocią i dobrym przykładem. Byli też i księża mianowicie Arcybiskup Jordan, co opowiadali Ewangelię i utwierdzali w wierze. Wtedy to nastał zwyczaj, iż w kościele podczas Ewangelii Polacy dobywali szabel do połowy z pochwy, co znaczyło, że gotowi są umrzeć za świętą wiarę.
Dopiero od przyjęcia chrześcijańskiej religii, zaczęliśmy się nazywać polskim narodem, gdyż Polska rozdzielona dotąd na małe cząstki zaczęła łączyć się w jedno wielkie królestwo; przez co przyszła do sił, biła Niemców i odpędzała ich od granic. Bo trzeba wam wiedzieć, że Niemcy byli wtenczas dawno już chrześcijanami, ale cesarze niemieccy uroiwszy sobie w głowie, że są następcami cesarzów rzymskich, co panowali nad całym światem, chcieli koniecznie całą Słowiańszczyznę pod pozorem nawracania do chrześcijańskiej wiary, pod swoje panowanie podgarnąć.
Aczkolwiek Mieczysław Chrzest św. przyjął, Niemcy nie chcieli go nazywać królem, tylko hrabią, czyli sługą cesarza niemieckiego, co było nieprawdą, bo on sobie był tak dobry, jak najpierwszy cesarz, zwłaszcza kiedy go własny naród kochał i szanował.
Przepowiednia pustelników sprawdziła się i Mieczysławowi urodził się syn Bolesław; ten był najstarszy, ale jeszcze i młodsi byli.
BOLESŁAW CHROBRY
Mieczysław niedługo przed śmiercią uważając polski kraj, jakby swoją własność, jak dziedziczny kawał gruntu, podzielił ją między synów. Co było bardzo źle, bo znowu królestwo na części się rozpadało. Ale Bolesław pan rozumny i łepski widział, że tu grozi wielkie niebezpieczeństwo, więc ich rozegnał, a ziemie im odebrawszy, sam jeden zaczął władać. Ci bracia przez zemstę szczuli na niego sąsiadów, jednak on pobił wszystkich i jeszcze na Czechach zdobył Kraków; a Pomorzanie, co mieszkają nad Morzem Bałtyckim, prosili go, aby nad nimi panował. Niemiec posłyszawszy, co Bolesław dokazywał, jak niejednemu dał po skórze na prawo i na lewo, bardzo ciekawi byli go poznać. Przeto cesarz niemiecki Otto III życząc sobie zrobić znajomość z Bolesławem, rozgłosił, że chce odbyć pielgrzymkę do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie, a to dlatego, że się sromał mniejszego od siebie Pana odwiedzać.
ŚW. WOJCIECH
Trzeba wam też opowiedzieć o tym św. Wojciechu, patronie naszym. Był on rodem Czech i w czeskim mieście Pradze biskupem; ale jako człek święty i gorliwy, chodził po różnych ludach pogańskich i opowiadał im Ewangelię. W końcu zaszedł do Prusaków, bardzo drapieżnego narodu nad Morzem Bałtyckim i tam przewożąc się w czółnie przez rzekę, zabity został wiosłem przez jednego Prusaka. Bolesław dowiedziawszy się, że ten św. Apostoł zginął, posłał zaraz do Prusaków, aby go wykupić, powiadając, że im tyle da złota i srebra, ile ciało św. Wojciecha zaważy. Gdy więc przyszło na wagę, ciało nic prawie nie ważyło, czemu się Prusacy bardzo dziwili i gniewali. To ciało sprowadzono potem do Gniezna i złożono w srebrnej trumnie, gdzie i dotąd spoczywa i piękny jego nagrobek oglądać możecie.
BOLESŁAW PRZYJMUJE CESARZA W GNIEŹNIE
Otóż niby dla pomodlenia się przy grobie św. Wojciecha, przyjechał Otton III do Polski. Bolesław posłyszawszy o tym, jako gospodarz w swoim domu, chciał cesarza przyjąć uczciwie i gościnnie. Zebrało się dużo rozmaitego ludu, a pięknego wojska na koniach w zbrojach żelaznych, z dzidami i łukami; to wszystko stało po obu stronach drogi, zaś cesarz, a obok niego Bolesław jechali środkiem z przedniejszymi pany i dworzany; a kiedy już byli niedaleko Gniezna, Bolesław kazał wysłać drogę suknem, aż do samego grobu św. Wojciecha, dlatego, że cesarz uczynił ślub za swoje grzechy, boso i pieszo tę pielgrzymkę odprawić. Po skończonych nabożeństwach, jeszcze trzy dni przyjmował Bolesław cesarza w Gnieźnie. Co dzień były stoły otwarte, zastawione zwierzyną, mięsiwem i innymi potrawami nie tak wymyślnymi, jak dziś u panów, ale smacznymi i zdrowymi; piwo i miód stało w kadziach i wszyscy, czy to panowie, czy mieszczanie, czy kmiotkowie przychodzili i jedli, a pili razem z cesarzem i Bolesławem. Dobre to były czasy! bogatszy uboższym nie pogardzał i nie wstydził się siedzieć obok niego, choć miał na sobie siermięgę, a on w cienkim suknie albo w jedwabiu. – Nie było też i takich pałaców, jak dzisiaj, ale wszyscy w drewnianych domach mieszkali, chyba sam król, to już miał murowany dworzec. Ale nie myślcie sobie, żeby Polska była wtenczas uboga, gdzie tam! Misy, łyżki, noże, stoły nawet były z szczerego srebra; Niemcy się temu bogactwu dziwili i zazdrościli, ale Bolesław nie dbał o nie i po każdym obiedzie, darowywał cesarzowi i jego sługom wszystkie złote i srebrne naczynia. Bo i prawda, na co mu było to złoto i srebro, kiedy Polska ziemia i karmiła i odziewała każdego.
Bardzo ten niemiecki cesarz spuścił z pychy, widząc jaki to tęgi człek z Bolesława, jakie ma wojsko, jakie skarby. Ostatniego dnia przy obiedzie z wielkiej radości, zdjął sobie z głowy koronę i włożył ją Bolesławowi; i odtąd nie nazywał go już hrabią, ale królem; co i sam Papież zaraz potwierdził.
Stało się to wszystko roku Pańskiego 1001. Poczym Otto III powrócił do swego kraju, gdzie wkrótce umarł; po nim zaś został cesarzem Henryk II, który rozgniewał się na Bolesława za to, że tenże wpadł do Miśnii, Luzacji, Czech i te kraje przyłączył do Polski; byli to bowiem Słowianie, życzliwsi Polakom, niż Niemcom, od których byli gnębieni. Z tego powstała wojna, i Niemcy nieraz byli pobici; w końcu pogodzono się i do Polski przybyły dwa kraje Morawia i Luzacja.
WOJNA Z RUSIĄ
Ledwie z tymi nieprzyjaciółmi skończył Bolesław, gdy znaleźli się drudzy. Patrzcie na mapę, a spostrzeżecie kraj zwany Rusią, ciągnący się od Rzeki Sanu, po Dniepr i wyżej aż po Dźwinę. Naród Ruski, także słowiański, rządzony był przez różnych drobnych kniaziów, czyli książąt, z których najstarszy siedział w mieście Kijowie. Otóż z powodu kłótni tych książąt Bolesław wyprawił się z wojskiem; pierwsza bitwa była nad Bugiem, Rusinów pobito, a ich książę uciekł; Bolesław ciągnął prosto do Kijowa, bardzo wielkiego i bogatego miasta, w którym było 400 cerkwi czyli kościołów; opasał wojskiem Kijów, wyłamał mury, ale mieszkańcy sami wyszli z pokorą do niego i poddali się. On zaś wjeżdżając złotą bramą, mieczem, który mu Anioł zniósł z nieba, w nią ciął, aż się tenże wyszczerbił.
SZCZERBIEC
Odtąd ten miecz chowano na pamiątkę w królewskim skarbcu w Krakowie i nazywano go Szczerbcem i przypasywano królom do boku w czasie koronacji. W Kijowie znaleziono mnóstwo a mnóstwo skarbów; brał więc każdy co mógł; Bolesław zaś wziął tylko złote drzwi z cerkwi św. Zofii i posłał do kościoła w Gnieźnie. Na pamiątkę, że tam był, kazał naprzód w rzece Dnieprze, co pod Kijowem płynie, postawić słup żelazny i wrzucić w rzekę sztucznie zrobione trąby, przez które woda płynąc, wydawała muzykę. Dzierżąc tak wielkie kraje pod sobą, musiał powracać do Polski, gdzie obecność jego była potrzebną. – Rusini zaś dziwiąc się jego męstwu, nazwali go Chrobrym, to jest krzepkim, walecznym.
Tegoż czasu zdarzył się taki wypadek: Było sześciu pustelników, którzy mieszkali w wielkim borze około Kazimierza w Wielkiej Polsce. Modląc się i chwaląc Pana Boga, żyli czym mogli, to korzonkami, to owocami leśnymi, to rybą; a cudownać to była ryba, bo ją co dzień łowili, gotowali i jedli, a tylko głowę odciętą wrzucali do wody, gdzie do jutra znowu cała ryba odrastała. Król Bolesław Chrobry, słysząc, że to tacy święci ludzie, posłał im bryłę złota w podarunku; którą, skoro odebrali, a poszli rybę łowić, znaleźli tylko samą główkę. To ich oświeciło, że Pan Bóg nie chce, aby mieli złoto, więc zaraz jednego z pośród siebie wyprawili do króla, odsyłając bryłę złota. Gdy się to dzieje, rozbójnicy, dowiedziawszy się, że pustelnicy mają skarb, wpadli, pozabijali ich ale nic nie znaleźli. Zbrodnia ta doszła uszu króla Bolesława, posłał łotrów łapać; i wszystkich pochwytano w borze, jak chodzili z dobytymi szablami, mających pousychane ręce po łokcie. Pokarano zbrodniarzy, a pięciu świętych męczenników pochowano w Gnieźnie.
Teraz wam opowiem, czym się ten król zajmował w domu; bo to nie dosyć bić nieprzyjaciół, ale i u siebie trzeba umieć gospodarzyć. Otóż miał on dużo do roboty, z różnymi narodami słowiańskimi, którymi władał; już to godząc jednych z drugimi, już wszystkim czyniąc sprawiedliwość, zwyczajnie jak ojciec, co mając kilkoro dzieci, zarówno je kocha; tak jak was kocham, moje miłe wnuczęta. Dlatego Krakowianie, Polanie, Ślązacy, Kujawianie, Mazury, byli jak jedna rodzina, co się nazywała Polską.
Strzegł też bardzo, aby nieprzyjaciel nie urywał kraju i mawiał urzędnikom siedzącym na zamkach czyli grodach: że równa jest hańba dać sobie porwać polskie kurczę, jak zamek.
SPRAWIEDLIWOŚĆ BOLESŁAWA
Dla lepszego porządku i łatwiejszej sprawiedliwości miał przy sobie dwunastu panów do rady, z nimi jeździł po kraju, a ludzie zewsząd się schodzili, ten prosił o to, inny co innego, kmiotek uskarżał się na szlachcica albo urzędnika, że go pokrzywdził, szlachcic znowu na silniejszego pana, że go zrabował i tak każdy z czym miał, przychodził, a on rozsądzał i karał lub nagradzał. Był również sprawiedliwy i surowy na urzędników swoich i panów i jak który co przewinił, to go brał z sobą do łaźni, czy gorącej kąpieli i tam sam swoją ręką ociął go rózgami, i stąd poszło przysłowie: sprawić komu gorącą łaźnię. Chciał także naród oświecić i dlatego zakładał szkoły i klasztory, gdzie czytać i pisać uczono. Wielki ten król umarł na koniec r. 1025, a naród płakał go jak ojca i cały rok żałobę po nim nosił.
Pochowano go w Poznaniu. Jeżeli kiedy będziecie, dzieci moje, w tym mieście, idźcie do tumu, a tam zobaczycie w kaplicy figurę Bolesława i ojca jego Mieczysława. Mieczysław trzyma krzyż, jako ten, co wiarę świętą do Polski wprowadził, a Bolesław oparty na mieczu, jako ten, co granice Polski rozszerzył i tęgo gromił nieprzyjaciół.
–––––––––––
Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 14-22.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVI, Kraków 2016
Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: