DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR XXVI.

 

Jacy to byli Jagiellonowie? Byli królami prawdziwie chrześcijańskimi. Cośmy zyskali na połączeniu się z Litwą? Zygmunt I dwa razy chybił; raz nadając Prusy hołdownym prawem Albertowi; drugi raz pozwalając szlachcie swawoli. – Handel bardzo się podnosi i cały kraj opływa w dostatki. Dużo uczonych ludzi. Z wynalazkiem prochu inny sposób wojowania. Co zdobyto na wrogu ofiarowano Panu Bogu.

 

SPRAWIEDLIWOŚĆ JAGIEŁŁÓW

 

Ze śmiercią Augusta skończył się ród Jagiellonów i Jagiellońska epoka. Trzeba nam zatem zastanowić się jeszcze nad tą epoką, najpiękniejszą w historii narodu polskiego.

 

Mogliście byli uważać, że duch prawdy chrześcijańskiej zaczął już rządzić narodem. Że królowie ani nie napadali cudzych krajów, ani nie krzywdzili sąsiadów, ani narodu. Nim co postanowiono, każdy się uderzył w piersi i rozważał, czy to się zgadza z przykazaniem Boskim, i ze sprawiedliwością ludzką. Że zaś działy się różne występki i zbrodnie nawet, to bez tego być nie może; ale jak na jedno, tak na drugie była kara.

 

Zaraz pierwszy przykład łaski Boskiej macie na Władysławie Jagielle. Będąc poganinem, był dziki, okrutny, a chytry, jak lis; on to zamordował stryja swego Kiejstuta i tysiąc innych zbrodni popełniał – lecz ochrzciwszy się i ożeniwszy z Jadwigą, stał się zupełnie innym człowiekiem, powolnym i dobrym, jak baranek.

 

Do niego podobni byli wszyscy Jagiellonowie; przez 200 lat żaden z nich nie popełnił okrutnego lub niegodziwego czynu.

 

KORZYŚĆ POŁĄCZENIA SIĘ Z LITWĄ

 

Przez dobrowolne połączenie się z Litwą, dopiero przyszedł ostateczny koniec na Krzyżaków. Jak wiecie, obowiązkiem tych mnichów było nawracać pogańską Litwę; że zaś ją Polacy nawrócili, mnisi ci stali się niepotrzebni. Nigdy byśmy też nie dali im rady bez pomocy Litwy; żeby nie bitwa pod Grunwaldem, gdzie taką ponieśli klęskę, iż już więcej przyjść do siebie nie mogli, Bóg wie, czybyśmy teraz nie byli Niemcami. Trzeba wam bowiem wiedzieć, że przed tą bitwą już mistrz krzyżacki z innymi książętami niemieckimi był się ułożył, że jak zmoże Jagiełłę, tedy Polskę rozszarpią pomiędzy siebie. Opatrzność zlitowała się nad nami i nie dała im tej pociechy. – Z połączenia Litwy zyskaliśmy więcej krajów ruskich, które do Polski przyłączyły się; a przy tym i hordy tatarskie, cofnęły się w swoje stepy i już nie napadały taką nawałą. Jedna tylko horda krymska, na półwyspie Krymu, nad Morzem Czarnym mieszkająca, najdłużej nam dokuczała, połączywszy się potem z Turkami.

 

Ci Turcy, co przyszli z Azji do Europy i chcieli ją mieczem nawrócić do swojej wiary mahometańskiej, stali się dla nas najstraszniejszymi nieprzyjaciółmi. Odtąd powinność Polski jako narodu chrześcijańskiego była ta, aby wszelkimi siłami odpierać tych barbarzyńców, co się uwzięli na zagładę wiary świętej katolickiej. Widzieliście, jak Władysław młodziuchny przyjął koronę węgierską na to jedynie, aby walczył w obronie krzyża. Dlatego to Polskę nazwano murem Chrześcijaństwa; że jak o mur jaki, o nasze piersi rozbijały się tłumy Turków i Tatarów przez lat 300.

 

Z innej znowu strony Zygmunt I wielki błąd popełnił, że pozwolił siostrzeńcowi swemu Albertowi mistrzowi krzyżackiemu, zostać lutrem i powodowany przychylnością ku własnej krwi, księciem go na swoją szkodę uczynił. – Tenże król chybił, zawierając pokój z Turkami i przyjaźniąc się z ich sułtanem, jak z równym sobie królem. Była to ciężka wina; król chrześcijański, jak Zygmunt I, powinien był ciągle nękać najstraszniejszego nieprzyjaciela wiary katolickiej, który jego powolnością zagnieździwszy się w Europie, tym srożej potem nastawał na Polskę i inne chrześcijańskie państwa.

 

BUNT SZLACHTY

 

Teraz, i w samym domu wszczął się pożar; na owej osławionej kokoszej wojnie, czy rokoszu Gliniańskim pierwszy raz rozerwała się jedność narodowa; szlachta zamiast dopomagać królowi w dobrych zamysłach, i ruszać na Wołoszczyznę, podniosła straszne krzyki, dopominając się o przywileje i wolności dla siebie. Był to, dzieci moje, przykład wielkiego samolubstwa, które coraz bardziej rosło, że, aż na koniec zgubiło Ojczyznę. Bo żeby to oni byli wołali: królu, daj wolność dla wszystkich, zrównaj z nami chłopków i mieszczan, nie pozwalaj ich nikomu uciemiężać, zrób ich braćmi naszymi; takie żądanie byłoby nie samolubne, bo pochodziłoby z prawdziwej miłości bliźniego; ale im to nie było w głowie, kiedy krzyczeli na całe gardło: że szlachcic na zagrodzie, równy Wojewodzie! Chodziło im o to, aby nad sobą wyższych nie mieli, a niższych, czyli kmiotków, aby tym mocniej gnębili i żyli z ich pracy; mieszczanom nawet zabronili kupować dobra ziemskie. – Odtąd będzie już trudno królom przyjść do władzy i choć często chcą coś dobrego zrobić, to ich szlachta zakrzyczy. Nauczcie się z tego, że czy to część narodu, czy jeden człowiek, kiedy coś posiada z krzywdą drugich, tedy mu to nie wyjdzie na dobre i prędzej czy później nastąpi kara za takowe bezbożne przywłaszczenie.

 

To, com powiedział, tłumaczy wam w krótkości, do czego to naród zmierzał i jakimi drogami. Teraz zobaczycie, jak wyglądała Polska, co się w niej zmieniło, co poprawiło.

 

HANDEL

 

Handel, który stanowi bogactwo w kraju, bardzo się podniósł od czasu jak Krzyżaków zwyciężono; gdyż przez to odsłoniły się nam brzegi Morza Bałtyckiego; a przez zhołdowanie Wołochów i zajęcie Rusi, brzegi Morza Czarnego. Wisłą szły szkuty naładowane zbożem do Gdańska. Dniestrem do Białogrodu, miasta nad Morzem Czarnym. Za nasze zboże dostawaliśmy różne zamorskie towary, najwięcej należące do zbytku. Za królowej Bony, która była Włoszką, zaczęto się u nas ubierać z włoska, w jedwabie, aksamity. Te wszystkie wymysły były u panów; kmiotkowie chodzili i żyli prawie jak dziś, a może też i mieli się lepiej, bo podatki były małe, a spieniężyć też można było pracę. – Dawniej nie znano u nas takich ogrodowin, jak cebula, selery, sałata i wiele innych, bo te dopiero z Włoch sprowadziła królowa Bona i dlatego nazwano je włoszczyznami. Widzicie, że nie ma tak złego człeka, któryby cośkolwiek dobrego nie uczynił. Pan Bóg tak sprawy ludzkie urządza, że częstokroć ze złego dobre wynika.

 

Miasta zaczęły się także bardzo podnosić pod szczęśliwym rządem dwóch Zygmuntów; ludność nie ginąc już w ustawicznych wojnach, rozmnożyła się we dwoje; stąd też i uprawiano więcej roli, wycięto dużo borów i osuszono błot. Na rzemieślnikach dobrych też nie brakło i każdego rodzaju czy to szewców, czy kuśnierzy, czy krawców, czy kowali, murarzy miałeś pełno po miasteczkach, które się jak na drożdżach wszędzie podnosiły.

 

Nauki także bardzo wzrosły: mieliśmy uczonych sławnych w całym świecie, jak Kopernik, co doszedł: że ziemia się obraca, a słońce w miejscu stoi; czego dotąd nie wiedziano. Mieliśmy i prostego wieśniaka Janickiego, który takie pieśni składał, że najmądrzejsi im się dziwowali; był i Kromer mieszczanin, co pisał historię królów polskich, ale wtenczas uczeni pisali po łacinie, aby ich wszyscy rozumieć mogli.

 

Przez zakładanie klasztorów i szkółek światło się szerzyło między kmiotkami, bo duchowieństwo pilnie chodziło koło utrzymania języka polskiego i obeznania ludzi z nauką religii świętej. Także księża kazali obchodzić uroczyście niektóre dnie, gdzie jakie zwycięstwo otrzymaliśmy; i tak dzień rozesłania Apostołów zrobiono wielkim świętem, dlatego, że w dniu tym Krzyżaków pobił Jagiełło. – W Sandomierzu był ustanowiony odpust na pamiątkę pierwszego wpadnięcia Tatarów, którzy tam wymordowali wiele księży i panien zakonnych.

 

Ksiądz wtedy nie tylko odmawiał pacierze, ale nawet szedł na wojnę i bił się dla chwały Boskiej; a biskupi często mieli mowy do wojska przed bitwą.

 

Tryb wojenny także w tych czasach odmienił się przez wynalezienie prochu; dawniej siła szła na siłę, chłop uderzał na chłopa, i który był mocniejszy, potłukł słabszego; ale jak zaczęto z dala strzelać, to nieraz lada dzieciuch największego olbrzyma powalił. Dlatego to dawniej rycerz od stóp do głów w żelazo się zamykał i wyglądał w zbroi, jak rak w skorupie; konia nawet i z przodu i z tyłu żelazem okrywał. Takie więc wojsko ruszało się pomału i szło jak mur jaki; a biło się najczęściej pojedynkiem. Kiedy zaś armat zaczęto używać i rusznic, każdy rzucał ciężką zbroję, a lżej się ubierał i już nie osobno walczono, ale kupa na kupę uderzała i kto kogo przełamał, ten wygrywał. – Armaty były zrazu niezgrabne, ciężkie, nabijane kamieniami, a nie żelaznymi kulami; rusznice nie miały takich zamków, co same ognia dawały, ale trzeba było ogień z sobą nosić i lontami je zapalać. – Konnicy używano najwięcej do wojny; Jagiełło pod Grunwaldem miał przeszło 100 tysięcy jazdy, a między innymi znaczną liczbę Tatarów, a 23 tysiące piechoty. Tyle jazdy to i dziś nie lada który monarcha postawi.

 

Marsze czyli ciągnienie wojska odbywało się pomału; bo i drogi były złe i nie wszędzie mosty, a przy tym i dużo przyborów wojennych szło na wozach. Wojsko tak idące, ciągnęło się czasem przez kilka mil. Obóz zwykle stawał nad wodą, przy wielkich łąkach, aby czym było popaść i napoić konie. Rycerze rozbijali białe namioty i płótna, co wyglądało, jak jakie miasto. Stawiano też na pagórku kaplicę polową, a obok jaśniał wielki czerwony namiot królewski. Wokoło namiotów, jak mur jaki stały wozy pospinane łańcuchami, przez które niełatwo się było przedrzeć. – Kiedy się spodziewano bitwy, odprawiano spowiedź i przyjmowano Ciało i Krew Pańską, aby człowiek spokojniej szedł i ochoczej ginął za Ojczyznę. – Bitwę rozpoczynali harcownicy, czyli ochotnicy, co wypadali pierwsi i ścierali się z nieprzyjacielem. Przed bitwą śpiewano pieśń Boga Rodzica; potem uderzano w trąby i kotły; a król sam rozwijał chorągiew królestwa, gdzie był biały orzeł z otwartym dziobem i koroną na głowie. Dopiero pomniejsze chorągwie czyli półki, nastawiwszy kopie, co koń wyskoczył, wpadały na nieprzyjaciela, a piechota za nimi przyskakiwała z toporami i tak rąbała, albo też strzelcy zasadzeni gdzie za płotem, kulami z daleka prażyli.

 

Najwięcej dokazywała nasza ciężka jazda, zwana husarią, bo siedząc na dzielnych koniach, swymi długimi kopiami, którymi dziarska nasza młodzież rychło się zaprawiała gonić na ostrze, gromiła i rozbijała najpotężniejsze wojska.

 

Po wygranej bitwie składano modły Najwyższemu zaraz na pobojowisku, zdobycz dzielono, chorągwie zaś wzięte na nieprzyjacielu, ofiarowano do jakiego kościoła, lub cudownego miejsca; jak do św. Stanisława na Skałce, do Częstochowy lub do św. Krzyża.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 162-169.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXX, Kraków 2020

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: