DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR XXV.

 

Królowa Bona, nałapawszy dużo pieniędzy, wyjeżdża z nimi z Polski i pożycza je królowi hiszpańskiemu. – Co to są sumy neapolitańskie? – Jako Kawalerowie Mieczowi ukarani są w Inflantach. – Co to za kraj Moskwa? Jakie tam obyczaje? okrutny car Iwan panuje w Moskwie. – Wpadnięcie Moskali do Inflant. – Rzeczpospolita Babińska i klasztor Iwana. – Litwa z Polską zrównana. – W Lublinie Unia między dwoma narodami zawarta. – Zygmunt August choruje i radzi się czarownic. – Co przepowiedział astrolog? – Król umiera w Knyszynie.

 

Zapytacie mię teraz, dzieci moje, co też ta królowa Bona robi? – Dowiedzcież się, że nie mogąc już rządzić tak synem, jak rządziła starym mężem; widząc, że jej konszachty na nic się nie przydadzą, bo już i panowie nie chcieli jej nadskakiwać, umyśliła wyjechać z Polski. Młody król bardzo się temu przeciwił, aby go matka na starość miała opuszczać, tym więcej, że na niczym jej nie brakło, że choćby i ptasiego mleka zapragnęła, i tego by jej nie żałowano. Ale ona, jak się uparła jechać, tak zaraz rozkazała kilkadziesiąt wozów wytoczyć i ładować w nie drogie sprzęty i klejnoty, a przy tym i ogromne sumy pieniędzy, które zebrała w Polsce, to z majętności swoich, to z niecnego frymarku różnych urzędów, jeszcze za starego króla. Bardzo przykro było i królowi i panom polskim, puszczać babę z takimi skarbami, które Bóg wie, komu miały się dostać. Więc niektórzy zmówili się, aby jej nie puścić. Ale ona zaczęła szlochać i prosić, że jej polskie powietrze nie służy, aż ją puszczono. Była to robota Włochów faworytów, których miała przy sobie. Jakoż kiedy przyjechała do Włoch, swego kraju, zaraz pożyczyła część tych pieniędzy królowi hiszpańskiemu i neapolitańskiemu; a resztę ci Włosi rozerwali, gdy umarła. – Upominali się potem królowie polscy tych pieniędzy u Hiszpanów, ale przepadły; i dziś, jeżeli kto ma dług, którego nigdy nie odbierze, mówią, że to sumy neapolitańskie.

 

Tak to ci cudzoziemcy wszyscy robią; spanoszą się u nas i wyjeżdżają z pieniędzmi do swego kraju; ażeby choć błogosławili Polskę, że im dała chleb, ale gdzie tam! jeszcze nas obgadają, że tu same niedźwiedzie i wilki, a mróz i śnieg przez cały rok, a my przecież dajemy im się jak dzieci za nos wodzić; wszędzie cudzoziemca nad rodaka przekładamy.

 

O INFLANTACH

 

Mając mówić o wojnie w Inflantach, muszę wam cokolwiek nadmienić o tym kraju. Rzućcie okiem na mapę, a postrzeżecie kraj nad brzegiem Morza Bałtyckiego, graniczący od południa ze Żmudzią i Litwą, od wschodu z krajami moskiewskimi, a od północy z morzem. Mieszkał tu naród plemienia Czuchońców i Łotyszów; ale, podobnie jak w Prusiech Krzyżacy, zagnieździli się tu Kawalerowie Mieczowi, rodzaj wojennych mnichów, którzy tu mieczem rozprzestrzenili naukę Chrystusa; bowiem narody te były pogańskie, podobnie jak Litwa i Prusowie. Podobnie jak mistrz krzyżacki, tak i mistrz Kawalerów Mieczowych przyjął był naukę Lutra i z tego powodu bardzo dokuczał duchowieństwu katolickiemu. Zdarzyło się, iż Arcybiskupem był tam brat cioteczny naszego króla Zygmunta Augusta; jemu tedy mistrz wypowiedział wojnę, a że ksiądz nie był wielki rycerz, przeto go pojmał i do więzienia wtrącił. Dowiedziawszy się o tym król August, zaraz zbiera wojsko i rusza przeciw mistrzowi, napominając przez posły, aby nie żartował z potężnym królem polskim. Mistrz choć późno skoczył do głowy po rozum i przyrzekł pokorę; jakoż zaraz przyjechał do królewskiego obozu, ukląkł i przeprosił króla, obiecując wynagrodzić krzywdę Arcybiskupowi. Nastąpiły też przyrzeczenia między Litwą i Inflantami, że się nawzajem będą wspomagać, gdyby sąsiad ich Iwan Groźny, car moskiewski chciał tych lub owych zaczepić. Czego się obawiano, to się i stało; gdyż car, dowiedziawszy się o tym, wpadł z ogromną kupą ludu, pustosząc Inflanty mieczem i ogniem, a nawet samego mistrza porwał i w więzieniu trzymał w Moskwie, póki nie umarł. – Kawalerowie Mieczowi, nie mogąc tedy oprzeć się takiej moskiewskiej sile, z namowy nowego mistrza Ketlera poddali się królowi polskiemu.

 

Posłał tedy król Mikołaja Radziwiłła na objęcie Inflant w r. 1562, przy czym mianował Ketlera księciem Kurlandii, z obowiązkiem hołdowania Polsce. – Moskwa i Szwecja ze swojej strony ciągle dobijały się orężem o posiadanie Inflant, wpadając nawet do Litwy i zabierając miasta i zamki. – Oj wiele, wiele było kłopotu o tę krainę, wiele krwi się przelało, i Polska nic na tym nie zyskała, tylko stuletnią wojnę z Moskwą i Szwedami. Ale z innej strony, ujmując się za nieszczęśliwym Arcybiskupem, broniąc sąsiada od tyraństwa Kawalerów Mieczowych, dopełniliśmy powinności narodu względem narodu; bo jeżeli widzicie kogo w ogniu, albo tonącego, czemuż rzucacie się w ogień albo wodę, aby go ratować? Podobnie i naród ma obowiązek nieść pomoc drugiemu narodowi, gdy drapieżny najeźdźca pastwi się nad nim.

 

Przez danie pomocy Inflantom wmieszaliśmy się w wojnę z Moskwą. Ażebyście mieli wyobrażenie, co to jest piekło na ziemi, muszę wam opowiedzieć o Moskwie i o panującym tam księciu Iwanie Groźnym, czyli Okrutnym.

 

O MOSKWIE I JEJ OBYCZAJACH

 

Najprzód gdy zapytacie, jaki to naród są Moskale? i skąd się wziął? Odpowiem, że to są Rusini, ale niepodobni w niczym do naszych Rusinów polskich na Podolu, Wołyniu, Ukrainie; gdyż polscy Rusini wychowali się na wolności polskiej, a moskiewscy pod srogim jarzmem tatarskim. Stąd i natura ich odmieniła się, bo każdy stał się tam niewolnikiem cara czyli księcia, który niech każe któremu głowę uciąć, Moskal przyjdzie i sam ją na pieńku położy; niech każe zabrać majątek, Moskal odda wszystko, i jeszcze go w nogi pocałuje; każe mu dać knuty i krzyczeć zabroni, Moskal nie krzyczy. Ślepe tam posłuszeństwo, gdyż sobie wyobrazili, że car a Bóg, to wszystko jedno; dlatego też, kiedy widzą obraz carski, to zdejmują czapki i pokłony biją, zupełnie jak my przed jakim Świętym. – Gdybyć jeszcze car był ojcem kochającym ich, jak dzieci, albo jakim cnotliwym i bogobojnym człowiekiem, to jeszcze nie żal byłoby go szanować i słuchać; ale jakie to tam cary bywały, zobaczcie z tego, co wam opowiem o Iwanie Okrutnym, który wojnę prowadził z Augustem.

 

Car ten z początku panowania miał dwóch przyjaciół świętobliwych, jednego mnicha Sylwestra i Adaszewa, póki słuchał ich rady, póty było dobrze, lecz wreszcie sprzykrzyło mu się udawać poczciwego i odpędził przyjaciół. Zaraz tedy do kogo miał złość, zaczął dręczyć, naprzód zabił brata Adaszewa, i oddał pod miecz całą jego rodzinę, żonę, dzieci, a następnie i dalekich krewnych, co do jednego. Dymitra Oboleńskiego własną ręką przebił; innego, że nie chciał tańcować, także sprzątnął. Drugiemu co nie chciał pić, kazał lać wino, miód, póki się nie udusił. Tego znowu zamorzył głodem; owego otruł i tak bez końca. – Widząc to Moskale, nie mieli odwagi pozbyć się okrutnika, tylko uciekali z życiem do Polski, gdzie pod dobrym Augustem, złote były czasy.

 

Jeden z takich Moskali kniaź Kurbski, przegrawszy z Polakami bitwę, nie miał już po co wracać do Iwana, więc przyszedł do Polski, gdzie król gościnnie go przyjął, zabezpieczył mu nawet uczciwe utrzymanie. Ten Kurbski napisał list do cara Iwana, strasząc go sądem Bożym, przed którym stanie z tymi, co ich pomordował. Wierny sługa Kurbskiego podjął się zanieść ten list carowi, jakoż, przybiwszy do Moskwy, wcisnął się do zamku i w przytomności dworzan powiedział, że mu przynosi pismo od Kurbskiego. Car aż posiniał od złości, wziął list, a gdy go czytał, oparł się laską okutą ostrym żelazem o nogę tego sługi i wiercił w niej jak świdrem. Nie myślcie, że to kłamstwo, to święta prawda; miał bowiem zwyczaj, kiedy z kim mówił, kaleczyć tą laską, a biada temu, kto się choć trochę skrzywił!

 

Ten Iwan tyle ludzi życia pozbawiwszy niewinnie, ogłasza nareszcie, że mu obrzydło panowanie, wynosi się więc na puszczę i tam osiada, mówiąc: kiedy mnie poddani nie lubią, niech sobie o sobie radzą.

 

Czy myślicie, że się ucieszyli z tego Moskale? Gdzie tam! wszyscy w płacz, że ich porzucił; że bez pana poginą! Więc go znowu zapraszają, aby im głowy ucinał.

 

Cóż powiecie na taki naród? – niepodobnyż on do owiec, co choć je wypędzają  z palącej się owczarni, to byle jedna dała przykład, zaraz wszystkie za nią wracają i w płomień skaczą.

 

Ubłagany car wrócił do Moskwy i jeszcze bardziej jak przedtem srożył się nad biednym ludem. Ustanowił on sześć tysięcy strzelców tak nazwanych, że mieli polować na naród, jak na zwierzynę. Nosili oni na chorągwiach psią głowę i miotłę na znak, że mieli kąsać i wymiatać ludzi.

 

Trudno opisać wszystkich okrucieństw; dosyć że w końcu po dwadzieścia osób mordowano co dzień. Te rzezie nazywały się z ruska opałami, takich opałów było sześć, a w każdym zginęło niewinnych ludzi wiele, wiele tysięcy. – Dzieci moje nie spały byście w nocy, gdybym wam chciał opowiadać wszystkie zbrodnie Iwana, których popełnił więcej niż włosów miał na głowie, a każda zasługiwała na wieczne potępienie. Wśród tych okrucieństw na ludzi przyszła taka choroba, że chodzili jak obłąkani, o niczym nie gadając, tylko o zabójstwach i trupach i niczym się nie trudniąc, ani myśląc o pożywieniu i przytułku, błąkali się po ulicach, umierając z głodu i zimna, jak muchy. Bo też cały kraj napełniony był okropnościami: tutaj w kuźniach kuto kleszcze, haki, kolce i rozmaite narzędzia katowskie; stawiano osobne piece do palenia na wolnym ogniu nieszczęśliwych; odzierano ich żywcem ze skóry; piłowano sznurkiem na połowę; łamano i wplatano w koła; proste powieszenie i ucięcie głowy było najmniejszą karą. Kiedy cały naród drżał ze strachu, w pałacu carskim rozlegały się śpiewy, hałasy, tańce i nocne pijatyki.

 

Jeszcze jedno szaleństwo tego cara opowiem wam. Przychodzi mu nagle do głowy, aby swój zamek obrócić na klasztor, gdzie miał niby pokutować za grzechy. Robi się więc opatem, czyli najstarszym mnichem i wybiera trzystu najsławniejszych łotrów, których ubiera w suknie zakonne, i ustanawia regułę klasztoru. Najpierwej wstawszy rano, chodził dzwonić na nabożeństwo; i sam je odprawiał, a łotry pomagali śpiewać. Potem prawił kazania o próżnościach tego świata, o wstrzemięźliwości, a kiedy zasiedli do stołu, to pili i jedli, jak bydlęta. W czasie tego niby to pokutnego życia, podpisywał najstraszniejsze wyroki; przed oczami swymi kazał zadawać nieszczęśliwym najsroższe męki, co mu sprawiało apetyt.

 

RZECZPOSPOLITA BABIŃSKA

 

O jakże inaczej było w naszej ojczyźnie! Właśnie w tym czasie, kiedy Iwan założył ten klasztor bezecny, u nas, pod szczęśliwym rządem Augusta weseli i swobodni ludzie wymyślają Rzeczpospolitą Babińską. Jest blisko Lublina wieś nazywająca się Babin, tam mieszkał pan sędzia Pszonka, człek bardzo rozumny i wesoły, który przybrawszy sobie kilku przyjaciół także wesołych, założył Rzeczpospolitą, w której rozdawano urzędy, i tak, jeżeli kto się lubił upijać, zrobili go piwniczym, jeżeli nie umiał pisać pisarzem; jeżeli kto niedorzeczne lekarstwo radził, lekarzem; tchórza robiono hetmanem; i tak każdemu, co albo skłamał, albo głupstwo powiedział, albo był próżniakiem, dawali urząd w Rzeczypospolitej Babińskiej. Jak widzicie zabawka ta wymyśloną została dla poprawienia wad i złych nałogów. Król Zygmunt August, dowiedziawszy się o tym, pytał: a któż jest królem w Rzeczypospolitej Babińskiej? – zapytany odpowiedział: Ty Najjaśniejszy królu, co panujesz w Polsce, panuj i w Babinie. – Dobry August uśmiał się z tego żarciku.

 

Z opisu Moskwy za czasów Iwana i Polski za Augusta, możecie wiedzieć, jaka była różnica między tymi narodami. Uciemiężenie i niewola zrobiły Moskali bydlętami; oświata, wolność i rząd chrześcijański uczyniły Polaków narodem oświeconym, zamożnym i potężnym.

 

Mogliście sobie myśleć, słysząc o złym wychowaniu Zygmunta Augusta, że z niego kraj nie będzie miał pociechy; przecież Opatrzność zlitowała się nad nami i z wiekiem dojrzalszym, dała mu i rozum dojrzały. Umiał on i szlachtę łagodzić, gdy się bardzo burzyła, umiał też i porządek w Rzeczypospolitej utrzymywać.

 

ZYGMUNT AUGUST NADAJE SWOBODY LITWIE

 

Często dla spraw moskiewskich i inflanckich przesiadując w Litwie, pokochał Litwinów, a chcąc ich jeszcze bardziej z Polską połączyć, nadał im takie przywileje, jakie Polacy mieli, to jest: że mogli sobie posłów obierać i na sejmy posyłać i swoje własne mieć sądy. Książęta litewscy, których tam było co niemiara, zaczęli na to utyskiwać, ale szlachta litewska i ruska pod niebo wynosiła Augusta, że jej równe swobody nadał.

 

Kiedy tak król na Litwie bawił, szlachta i senat widząc, że powstaje nieład w Koronie, że nikt nie dba o dobro ojczyzny, że Tatary napadają, posyłają do króla aby przyjechał na sejm do Piotrkowa. Król jedzie, a tu nie na jednym drży skóra, bo jak na sądnym dniu będzie się sprawiedliwość działa. Przybycie królewskie ogłosiły bębny, trąby i wystrzały. Kiedy August wszedł na zgromadzenie, zaczęto wołać o sprawiedliwość; to jest, aby jeżeli kto za wiele ma urzędów, przy jednym został; kto dobra posiadł nieprawnie, niech je odda; co kto zbroił, niech będzie ukaran. Zgoła porządek miał nastąpić we wszystkim. Król pierwszy dla dobra ojczyzny ustąpił ze starostw czwartą część dochodu na utrzymanie stałego wojska; tę czwartą część nazwano z łacińskiego Kwartą, a więc i to wojsko nazywano kwarcianym. – Stałego wojska, takiego, jak dziś jest wszędzie, nie było wtedy, tylko pospolite ruszenie, to jest, że w razie potrzeby rozsyłano wici i każdy szlachcic musiał siadać na koń i stawać przeciw nieprzyjacielowi. Na tym sejmie August ciężką miał robotę: kłóć się z każdym szlachcicem, tłumacz mu, że niesłusznie co posiada, odbieraj mu, karz go, – nie lada trzeba było cierpliwości i zdrowia. A przecież August swego dokazał przy stałości, chociaż wolałby się bawić i polować; jednak dla dobra ojczyzny chętnie podejmował trudy i mozoły.

 

UNIA POLSKI I LITWY

 

Inna ważniejsza jeszcze rzecz ciężyła Augustowi od dawna na sercu; chciał koniecznie, aby Litwa z Polską tak się złączyła żeby nikt nie poznał, że to dwa, ale jeden kraj. Dużo jednak było przeszkód, a to z tego powodu, iż na Litwie inny był porządek, niż u nas, i tak: tam wsie i miasta należały do panów, czyli kniaziów, a szlachta trzymała od nich grunta i prawie była im poddaną; August więc zamienił szlachtę w prawdziwych dziedziców i sam z siebie dał przykład, bo będąc dziedzicznym panem Litwy, zrzekł się tego prawa, i odtąd Litwa mogła sobie króla razem z Polską obierać. Przygotowawszy tak rzeczy, zwołał sejm do Lublina w r. 1569, zjechało się tam mnóstwo panów i posłów z Litwy i Korony, aby podpisać Unię czyli połączenie Litwy z Polską. Jeszcze się Litwini targowali o niektóre prowincje, czy mają się do Litwy, czy do Polski liczyć, ale w końcu zrobiono zgodę, i odtąd dwa te narody spoiły się w jedną Rzeczpospolitą, zarówno stojąc przy sobie w szczęściu, jak i w nieszczęściu, aż do rozbioru Polski.

 

Trzeba wam coś powiedzieć o rodzeństwie Zygmunta Augusta; miał on z żyjących sióstr: Izabellę za króla węgierskiego wydaną, Katarzyna poszła za Jana księcia finlandzkiego, który potem był królem szwedzkim i Annę, co długo żyła w stanie panieńskim, a w końcu została żoną Stefana Batorego. – Co zaś do żon, tych miał trzy, jedną po drugiej, ale ich nie kochał, prócz jednej Barbary. – Nie zostawił też dzieci po sobie, a zatem z jego śmiercią wygasła familia Jagiełłów, która przez dwieście lat tak po ojcowsku rządziła Polską.

 

Był to pan bardzo uczony i znał się dobrze na ludziach, co w panujących jest wielką zaletą. Mimo tego niedługo przed śmiercią nie słuchał dobrych rad lekarzy, ale otoczył się czarownicami i wróżkami, co go to niby miały wyleczyć z choroby nóg i z bólu krzyżów. Dziwne rzeczy wyrabiały z nim te baby: to mu kazały się wkoło kręcić, to ucinały włosy i paliły, to sznurki i guziki od szat odrywały, szeptając przy tym zaklęcia, a zawsze wyłudzały od króla pieniądze, już na kwitki, już też okradając osłabionego na umyśle, z łańcuchów, pierścieni i innych klejnotów. Był też wtedy zwyczaj, że królowie mieli nadwornych astrologów, czyli wróżbitów, co z gwiazd przepowiadali przyszłość. Owóż taki jeden astrolog, gdy go król pytał, wiele lat będzie żył? odpowiedział, że umrze w 72-gim roku. Co się sprawdziło, bo August umarł 1572 r., ale nie miał wtenczas więcej nad 52 lat. Tym to sposobem oszukiwali ci astrologowie łatwowiernych.

 

Ostatni sejm złożył król w Warszawie, ale że się tam okazało morowe powietrze, a on już zapadł bardzo na zdrowiu, przeto bardzo chory przyjechał do Knyszyna, gdzie zwykle dawniej lubił polować, bo tam są wielkie knieje i pod dostatkiem zwierza dzikiego. Tam tedy Bogu ducha oddał, będąc już tak schorzały, że tylko na nim skóra i kości były. Zaraz się panowie zbieżeli, aby zająć się pogrzebem, ale się pokazało, że owe baby, które go w końcu całkiem opanowały, tak okradły króla, że nie było go w co poczciwie ubrać, ani za co pochować. Dopiero po ściślejszym przeszukaniu znalazły się w sklepach zamku knyszyńskiego znaczne sumy w sądkach leżące, może do przywłaszczenia sobie przez osoby dworskie na bok usunięte, za które przybrano go godnie i wspaniale. – W zwyczaj już poszło, iż królów polskich chowano w Krakowie; sprowadzono więc ciało Augusta do Krakowa i tam odbył się pogrzeb. Z rodziny królewskiej nie było nikogo więcej, tylko jego siostra Anna, która szła za marami. W kościele, gdzie stała trumna, wpadł zbrojny rycerz na koniu i skruszył kopię, po nim urzędnicy koronni łamali swoje laski i pieczęcie na znak żałoby. Był to zwyczaj zachowywany przy pogrzebach naszych królów, a nawet i hetmanów.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 150-161.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIX, Kraków 2019

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: