DZIEJE NARODU POLSKIEGO
(WIECZORY POD LIPĄ)
LUCJAN SIEMIEŃSKI
––––––––
WIECZÓR XXIV.
Zygmunt August dowiaduje się o śmierci ojca i ogłasza zaraz, że się ożenił z Barbarą Radziwiłłówną. – Bona dowiaduje się o tym i panów buntuje na syna. – Panowie na piotrkowskim sejmie klękają przed królem, aby żonę porzucił; król odpowiada, że woli tron stracić, niż Barbarę. – Stałość królewska zwyciężyła. – Barbara koronowana, ale wkrótce umiera. – Studenci z Krakowa wychodzą w świat. – Nauka luterska zawraca głowy. – Miasto Gdańsk chwyta się tej nauki. – Król tam jedzie i wstępuje do księcia pruskiego. – O mało nie zginął dla fraszki. – Przygoda o porwaniu jednej panny i o zabiciu uwodziciela.
ZYGMUNT AUGUST
Młody Zygmunt August był wtedy w Wilnie, gdy mu doniesiono o śmierci ojca. Zaraz tedy na zamku wileńskim czyni przygotowania i wprowadza Barbarę Radziwiłłównę, wdowę po Gasztoldzie, ogłaszając przed panami litewskimi, że to jego żona. Trzeba wam wiedzieć, że August w młodych latach był ożeniony z Elżbietą księżniczką niemiecką, ale jej nie lubił; ona też gryzła się tym i umarła. Owdowiawszy, upodobał sobie piękną Barbarę Radziwiłłównę i wziął z nią ślub potajemnie. Myślelibyście, że królowi wolno się żenić z kim zechce? Bynajmniej. August dobrze wiedział, że ojciec i matka, dowiedziawszy się o jego małżeństwie z poddanką, to jest z Polką, czy tam Litewką, gniewaliby się na śmierć; gdyż królowie zwykle szukają sobie królewien z domów panujących. Dlatego August zrobił to skrycie i dopiero po śmierci ojca ogłosił publicznie. Uczyniwszy to, pojechał na pogrzeb ojcowski do Krakowa, a po pogrzebie na sejm zwołany w Piotrkowie w r. 1549.
Przypominacie sobie, co mówiłem o złym, babskim wychowaniu Augusta. Otóż naród był pewny, że z młodego króla nic nie będzie, tylko leniuch i rozpustnik; ale inaczej się stało: dobre ziarno, choć w złej ziemi, przyjęło się poczciwie, i królewicz, skoro nie był razem z matką, ale z zacnymi litewskimi pany, naprawił się i na dobre zaczął dla ojczyzny pracować.
Tymczasem królowa Bona dowiedziawszy się o małżeństwie Augusta, ledwo nie pękła ze złości, raz, że chciała mu sama wybrać jaką królewnę, po drugie, że syn zaczął się rządzić swoim, a nie jej rozumem. Zwyczajem więc swoim podburzyła szlachtę na Augusta, wykrzykując, że król zaczyna panować samowładnie, jak car moskiewski, kiedy się nikogo nie pyta o pozwolenie, a robi swoje. Szlachta więc, co powinna była królowi podziękować za to, że się do niej zniżył, z jej łona małżonkę wybierając, jedni namówieni przez Bonę, inni zazdroszcząc Radziwiłłom wpływu u króla, na sejmie piotrkowskim strasznie powstała na młodego króla, za to, że bez wiedzy narodu żonę pojął. Szczególniej jeden poseł Piotr Boratyński, upadł publicznie królowi aż do nóg z drugimi, zaklinając go na Boga, aby Barbarę oddalił od siebie. – Na co król zdjął czapkę z głowy, uściskał ich i odrzekł: szczęście Ojczyzny stoi na wierze i poczciwości królewskiej; czyż moglibyście mi wierzyć, gdybym żonę, której przysiągłem, zdradził? stając się raz niewiernym żonie, mógłbym się stać i Ojczyźnie. – Nareszcie dodał: co się stało, odstać się nie może, wolę ja koronę stracić, niż odstąpić małżonki. – Kłócili się długo posłowie, ale darmo, stałość królewska przemogła. Jeżeli byście chcieli porównać Augusta z Jadwigą, co się wyrzekła Wilhelma, dla szczęścia Polski i potępiać go za to, postąpilibyście niesłusznie; albowiem August, wypierając się Barbary, nic by przez to dobrego dla Ojczyzny nie robił, tylko dogadzałby szlacheckiej pysze, co nie mogła ścierpieć, aby kobieta z równego im stanu nosiła koronę. Zresztą, choćby była Barbara i chłopką, kiedy była cnotliwą i kochaną od króla, za cóż by nie mogła tak dobrze z nim panować, jak inna księżniczka? Wszakże i w innych narodach wiele było wielkich monarchiń, z gminu wyniesionych do korony. Nie urodzenie, ale cnota i zdatność, to grunt rzeczy.
Po tym bardzo hałaśliwym sejmie, wrócił król do Krakowa, gdzie go zmartwił taki przypadek: studenci pokłócili się ze sługami księdza Czarnkowskiego; przyszło do bójki, w której kilku studentów zostało zabitych. Dopiero to krzyk i lament po Krakowie! Wszyscy studenci, a było ich kilka tysięcy, poszli do króla skarżyć się na księdza Czarnkowskiego; ksiądz się uniewinniał, ale oni ciągle nastawali, aby go ukarać, czego gdy uczynić nie chciano, zbuntowali się wszyscy studenci, jak to zwykle jeden za drugim się ujmuje, i zabrawszy manatki na plecy, a książki pod pachy, wyszli hurmem z Krakowa, śpiewając pieśń: Ruszajmy w świat za oczy! Co widząc rodzice i mieszkańcy, nie mogli się od płaczu wstrzymać, że tyle dzieci, Bóg wie, gdzie w świat się puszcza. Dużo z tej młodzieży udało się na nauki do Niemiec, gdzie luterska wiara szerzyła się, tam i oni jej skosztowali i potem tę nowość po Polsce roznieśli.
Panowie domagali się znowu, aby król zwołał sejm, ale on nie chciał tego uczynić, pomnąc, że na przeszłym sejmie samych tylko słuchać musiał przygryzków; wszakże za namową hetmana Tarnowskiego dał się król nakłonić i znowu zwołał sejm do Piotrkowa. Tam wytoczyły się różne sprawy przeciw tym, co zaczęli w naukach Lutra smakować; prawa krajowe nakazywały karać takich odszczepieńców; jednakże król, jako pan rozsądny i miłosierny, napomniał tylko odszczepieńców, co było lepsze, niż kara najsroższa. Gdyż często miłością i dobrocią człowiek więcej dokaże, niż postrachem i gwałtem. Po tym sejmie król zaczął przemyśliwać o koronowaniu swej Barbary. Widząc różni panowie, co wprzód na nią krakali, że król nie pozwoli jej sobie wydrzeć, zaczęli jej teraz nadskakiwać, nisko się kłaniać, a nawet wyprawiać dla niej sute uczty i tańce; sama nawet królowa Bona, choć zapewne nieszczerze, ale już ją głaskała i synową nazywać raczyła. Przyszło więc do koronacji w Krakowie. Uradowany August myślał, że już wszystkie przezwyciężył trudności, że mu nikt żony nie wydrze, kiedy naród uznał ją za panią; ale inaczej podobało się Bogu, bo w pięć miesięcy po koronacji Barbara nagle umarła w r. 1551. Powiadają, ale cóż ludzie nie wymyślą, że Bona kazała ją otruć jednemu Włochowi, doktorowi swojemu. Straszna byłaby to zbrodnia; serce aż wzdryga się na nią; lepiej więc nie wierzyć temu, moje dziatki, aby tak okrutna matka znajdowała się na Bożym świecie.
Biedny August po stracie ukochanej żony strasznie zesmutniał; ubierał się tylko w czarne suknie, czarnym kirem kazał obić pokoje; zamykał się od ludzi i rad by był porzucić koronę i wszystko, ale przypomniał sobie, że ma święte obowiązki dla Ojczyzny, której dawniej jeszcze miłość poślubił, niż Barbarze. Więc przecierpiawszy tę stratę, znowu zajął się rządem kraju.
LUTERSKA NAUKA
Jak już mówiłem, nauka Lutra i Kalwina bardzo rozszerzyła się w Polsce, a to najwięcej przez różnych włóczęgów z Niemiec, co przyszedłszy do nas, gościnnie bywali przyjęci i za to odpłacali rozszerzaniem tych nowości religijnych, siejących w narodzie niezgodę. Król bojąc się, aby wojna z tego powodu nie wybuchła, nie karał takich, ale łagodnie napominał i zostawiał czasowi, mówiąc: jeżeli to dobra religia, to będzie trwała na wieki, jeżeli nie, to niedługo sama przez się upadnie. I rozumnie zrobił, bo w Niemczech i w innych krajach, gdzie lutrów i kalwinów prześladowano, lała się krew, bracia braci zabijali, kiedy jeden był katolik, a drugi luter. U nas, dzięki Bogu, do tego nie przyszło, bo się nie prześladowano, chociaż duchowieństwo dzielnie praw Kościoła broniło.
Za przykładem Mistrza Alberta, co się zlutrzył i ziemie pomorskie, a mianowicie miasto Gdańsk, przystało do tej nowej nauki. Król August umyślił tedy pojechać do tego niespokojnego miasta. Luboć starszyzna miejska przyjęła go z wielką pokorą, jednakże nieobeszło się bez bitwy między dworzanami królewskimi, a czeladzią Gdańską. W tym tumulcie dwoje ludzi zabito pod oknami królewskimi. Miano surowo karać ten rozruch, jednak król dobry darował burzycielom.
Po tych sprawach pojechał do Królewca dla widzenia się z Albrechtem księciem pruskim, który go wspaniale częstował, na wiwat kazał strzelać i sztuczne ognie kazał puszczać. Wtedy król miał taki przypadek, iż kula obok niego zabiła młodego kniazia Wiśniowieckiego. Sam gospodarz i wszyscy bardzo się tym przypadkiem potrwożyli.
Tegoż czasu zdarzyło się, iż młody Pan jeden kiążę Sanguszko napadł na zamek księżny Ostrogskiej i porwał jej córkę Halszkę; czym matka obrażona, pojechała zaraz do króla z żałobą na ten gwałt niesłychany. Król wydał zatem rozkaz, aby kniazia Sanguszkę, jako winowajcę wszędy chwytano. Zuchwalec ten, bojąc się kary, uciekł z panną do Czech. Znalazł się jeden obywatel Zborowski Marcin, którego bardzo bolało, że winowajca wymknął się z rąk sprawiedliwości, puścił się więc w pogoń, a dognawszy w Czechach, gdy go chciał pojmać, a Sanguszko dobył oręża na obronę, Zborowski uderzył nań tak mocno, że tenże z ran umarł. Pannę zaś matce oddał. Dlatego wam opowiadam to zdarzenie, abyście brali przykład, że zuchwalstwo prędzej, czy później zasłużoną odnosi karę.
–––––––––––
Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 143-149.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIX, Kraków 2019
Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: