DZIEJE NARODU POLSKIEGO
(WIECZORY POD LIPĄ)
LUCJAN SIEMIEŃSKI
––––––––
WIECZÓR XXI.
Jako na Litwie kniaź Gliński przewodził. – Król go lubi i pozwala mu dokazywać. – Panowie litewscy skarżą się na Glińskiego; król chce im głowy pościnać, ale Polak jeden wstrzymuje go od zbrodni. – Jako szlachta polska rozbija; sąd na zbójce. – Powieszono kilku, nawet i kobietę. – Król chory daje się leczyć chłopu, co go na tamten świat wyprawił. – Gliński pobił Tatarów. – Król w sam czas umarł, bo całą Litwę byłby rozdarował.
ALEKSANDER
Bojąc się Polacy, aby Litwa całkiem nie oderwała się, obrali brata Aleksandra królem, który przyjechał do Piotrkowa w 1400 koni; koronowano go w Krakowie. Jednakże żona jego Helena, iż była religii greckiej, nie została koronowaną razem z mężem, ale pozwolono jej mieć kaplicę na zamku królewskim, gdzie się nabożeństwo greckie dla niej odprawowało.
Ponieważ Moskale wpadli byli do kraju, przeto król musiał sam pojechać do Litwy i wojnę skończyć, przez zawarcie przymierza z carem moskiewskim na lat sześć.
Potem jeździł do Malborga, do Prus, odbierać hołd i przysięgę od mistrza krzyżackiego, ale ten się wykręcił, ujechawszy do Niemiec.
Na Litwie znowu wielkie kłótnie wrzały z powodu nienawiści panów litewskich przeciw Michałowi Glińskiemu. Król, chcąc te niesnaski uspokoić, złożył sejm w Brześciu Litewskim w r. 1505. Ale jeszcze gorzej pojątrzył na siebie i na kniazia Glińskiego, a to odbierając Lidę niejakiemu Ileńcowi, a dając ją komu innemu. Panowie na to bardzo krzyczeli, mówiąc: że król nie ma prawa odbierać dóbr uczciwym ludziom, tylko złoczyńcom. Gliński, co był faworytem królewskim, jeszcze bardziej podżegał na panów. Ten Gliński stał się też nieznośny dla wszystkich; chociaż był wojownikiem, ale przez nadzwyczajną pychę drugich poniżał i deptał; on to zręcznością swoją i nadskakiwaniem królowi do tego doszedł, że pół Litwy trzymał w swych rękach, co nabawiało strachu Litwinów, aby z czasem nie przyszła mu chęć opanować całej Litwy. Oskarżali go więc przed królem najwięcej trzej panowie litewscy, Zabrzeziński, Kiszka, Chlebowicz; ale Gliński tak potrafił przerobić Aleksandra, iż chciał tym trzem panom głowy poucinać i już ich zaprosił na zamek, gdzie czekał kat z mieczem. Znalazł się przecie zacny Polak Jan Łaski, kanclerz koronny, który powiedział, że woli do Polski wrócić, niż na taką zbrodnię królewską patrzeć. Dał tedy król pokój, ale Zabrzezińskiemu, wojewodzie trockiemu, odebrał województwo. Dobrze przynajmniej, że na mniejszej niesprawiedliwości skończył. O tym zaś Glińskim, później wam opowiem, gdzie zobaczycie, jak pycha prowadzi do zbrodni największej, to jest, do zdrady własnej ojczyzny.
Już to nieraz wam wspomniałem, że szlachcie coraz to większe rogi wyrastały, a choć im dana była wolność niezmierna, przecież i na nich był sąd i kary. I tak właśnie w Radomiu na sejmie wytoczyła się skarga na niektórych szlachciców, że rozbijali. Powystawiali oni sobie zameczki w górach i w borach niedostępne i stamtąd jak drapieżne jastrzębie wpadali na kupców, na podróżnych i obdzierali. Nie tylko to byli mężczyźni, ale nawet kobiety; jedna z nich Włodkowa siedziała na zamku Berwaldzie niedaleko Krakowa; a druga Rusinowska, co rozbijała w górach Świętokrzyskich. Tę ostatnią pojmano i powieszono w butach z ostrogami, z szablą i w ubiorze męskim. Innych rozbójników: Osuchowskiego i Mysowskiego, pościnano.
Król, pojechawszy do Wilna, zapadł w ciężką chorobę; leczyli go lekarze, ale ktoś naraił chłopa prostego, który miał uzdrawiać; ów oszust, czy tam czarownik wziął króla w swoje ręce i jeszcze w większą chorobę wprowadził. Były to czasy zabobonów i przesądów, więc nie dziwota, że wierzono więcej oszustowi, niż umiejętnym lekarzom. Dziś także między nami zdarza się często, że zamiast udać się do doktora, używamy bab, zażegnywań i czarów, choć najczęściej przypłacamy to życiem.
Owoż, kiedy król chorobą był złożony, przychodzi wiadomość: że Tatarzy wpadli do Litwy, co król usłyszawszy, kazał się przewieść do zamku Lidy, aby tam sam był bezpieczniejszy. Tymczasem na gwałt wołano, do broni przeciw Tatarom; ale szlachta jakoś nie spieszyła się; tylko Gliński zebrał garść żołnierzy i ruszył na kosz czyli obóz tatarski i napadł go pod Kleckiem. Żwawa była bitwa; Gliński bił się jak rycerz; padły pod nim dwa konie, w końcu otrzymali nasi zwycięstwo, zabrawszy do niewoli 20,000 Tatarów i odbiwszy łupy i niewolnika w jasyr prowadzonego. Gdy ta nowina przyszła do króla, który już wtenczas mowę stracił, podniósł ręce do góry, ze łzami dziękował Bogu i niebawem pożegnał się z tym światem r. 1506, panując niespełna lat pięć.
Król ten dobre miał serce, ale rozumu niewiele; bardzo kochał się w muzyce i lubił, kiedy mu dzień i noc przygrywano. Miał też w sobie żyłkę wszystkich panów polskich, a szczególniej Jagiellonów, do rozrzutności, że rozdawał dobra i pieniądze; dlatego też mówiono o nim, że w sam czas umarł, póki jeszcze wszystkiego nie rozdał w Koronie i w Litwie. Za niego szlachta na sejmikach takie uradziła prawo, że król nic nie mógł sam robić bez pozwolenia szlachty i panów, czyli bez posłów i senatu. Trzeba nam bowiem przypomnieć sobie, że senat stanowili biskupi, kasztelani i wojewodowie, czyli najwyżsi urzędnicy i panowie, a izbę poselską szlachta, która z pomiędzy siebie wybierała posłów, dlatego tak nazwanych, że ich posyłano na sejm z każdego powiatu po jednemu lub po kilku.
–––––––––––
Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 126-129.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVIII, Kraków 2018
Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: