DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR XIII.

 

Kazimierz stara się godzić z sąsiadami i bierze się do gospodarstwa. – Za niego wielki handel i pomyślność w kraju; muruje zamki i spichlerze. – Prawa nadaje dobre. – Słabszych zasłania od ucisku mocniejszych. – Chłopek może w każdej godzinie przyjść do niego ze skargą. – Żydom nawet daje opiekę, wszak i oni Boskie stworzenia. – Ruś Czerwoną zawojował. – Dwaj zdrajcy sprowadzają na Polskę Litwinów, ale sami wpadli w nastawioną łapkę. – Jakie to wesele wyprawia Kazimierz swej wnuczce! ile to królów na tym weselu! – Jeden mieszczanin częstuje u siebie królów i każdemu daje podarunki. – Jaka to Polska musiała być bogata! – Kazimierz srogo karze złoczyńcę. – Na polowaniu upada z koniem i umiera niedługo.

 

KAZIMIERZ WIELKI

 

Niewielkie to było państwo, które Kazimierz po ojcu odziedziczył, ale porządek już był w nim zaprowadzony, tak, że i pieniędzy znalazło się dość, na każdy wypadek wojny i lud stawał pod bronią wyćwiczony w wielu bitwach. Przy mądrym i rządnym gospodarstwie Kazimierz Polskę uczynił bogatą i szczęśliwą.

 

Wiecie, że w Krakowie teraz odbywały się koronacje, zatem Kazimierz w Krakowie został koronowany wraz z Litwinką Aldoną żoną swoją. Piękna to musiała być para: on młody, dopiero 23 lat mający, ona także świeża jak kwiatek. Panowie senatorowie, zważając, że król jeszcze niedoświadczony, dodali mu za poradnika Jaśka z Mielsztyna, kasztelana krakowskiego, mądrego, poczciwego i kochającego ojczyznę człowieka. – Obydwa oni myśleli o tym, żeby ciągły pokój i stały porządek zaprowadzić w kraju, żeby już raz przecie ustały owe ciągłe wojny, a biedny chłopek mógł spokojnie orać swój kawałek roli i wesoło śpiewać. Dlatego zaraz zrobiono ugodę z Krzyżakami, na mocy której Kazimierz odzyskał Kujawy i Ziemię Dobrzyńską, ale ustąpił Krzyżakom Pomorza z wielkim uszczerbkiem dla Polski, której koniecznie były potrzebne brzegi morskie dla handlu Wisłą i dlatego też Polacy, pomni rad Łokietkowych, aby nie ustępować Pomorza, ugody tej podpisać nie chcieli. Potem zgodził się z królem czeskim, który zrzekł się tytułu króla polskiego, a za to nabył prawa do Śląska i już od tego czasu na zawsześmy stracili tę prowincję.

 

LUDWIK WĘGIERSKI NASTĘPCĄ

 

Niedobrze także w tym sobie począł Kazimierz, że nie mając dzieci, nie księciu jakiemu polskiemu po sobie koronę zapewnił, ale Ludwikowi królowi węgierskiemu, swemu siostrzeńcowi; prosił on o to panów polskich na zjeździe w Krakowie; ci zaś, jako przychylni Kazimierzowi, chętnie na to przystali.

 

Wiadomo wam, że Ruś dzieliła się na bardzo wiele księstw, ci książęta żenili się z różnymi księżniczkami polskimi; tak więc jeden krewny Kazimierza, Bolesław (1), panował na Rusi Czerwonej, gdzie Lwów był stolicą. Po śmierci tego Bolesława Kazimierz, jako głowa Piastów, roszcząc sobie prawo do Rusi Czerwonej, wkroczył z dzielnym rycerstwem w r. 1339 na Ruś, obległ Lwów, a bojarowie czyli szlachta ruska, gdy jej głód dokuczał w mieście, poddała się Kazimierzowi, wymówiwszy sobie, że ich nie będą zmuszać do łacińskiego Kościoła, tylko zostawią przy greckim Kościele. Bo trzeba wam wiedzieć, że religia chrześcijańska rozdzieliła się była już dawno na dwa Kościoły: zachodni i wschodni. – Zachodni jest w Rzymie, głową jego Papież i my Polacy trzymamy się Kościoła Rzymskiego; wschodni był w Konstantynopolu i uznawał za głowę patriarchę konstantynopolitańskiego; otóż tego Kościoła Ruś się trzymała, ale później połączyła się z rzymskim; dziś tylko Moskale trzymają się tego wyznania, które nazywa się greckim albo schizmatyckim.

 

Lwów się poddał Kazimierzowi, który zaraz opanował dwa jego zamki; zabrał tam znaczne skarby, jako to: dwa złote krzyże z drzewem krzyża  świętego; dwie drogie korony, różne ornaty perłami szyte, kielichy i wiele kosztowności. – Potem, zebrawszy jeszcze większe wojsko, pozdobywał inne zamki i miasta, jak: Przemyśl, Halicz, Łuck, Trembowlę, zgoła całą Ruś Czerwoną, księstwo Halickie i część Wołynia. Choć Kazimierz przyrzekł bojarom, że nie będzie im mieszał się do religii, jednakże ci sami bojarowie, chcąc sobie zarobić na łaskę u króla, dali się ochrzcić po katolicku i do rzymskiego Kościoła przechodzili. Nie podobało się to prawosławnym Rusinom i jeden z nich Daszko, kniaź przemyski, zaprosił Tatarów do siebie, o czym Kazimierz, dowiedziawszy się, ściągnął wojsko i Tatarzy pokręciwszy się koło Lublina, odeszli precz w roku 1340, a Ruś tymczasem wyłamała się z pod władzy Polaków; jednakże nie na długo, bo Kazimierz znowu ją do posłuszeństwa zmusił.

 

Wspomniałem wam już o Litwie; teraz do większej siły i wielkości przychodziła pod dzielnymi swymi kniaziami, z których najsławniejszy był Olgierd; on to zawojował wielką część Rusi i bił Tatarów. Ci Litwini, jako naród wojenny i drapieżny, nie lubili cicho siedzieć, tylko ustawicznie napadali Polskę i tak też teraz na Podlasie lasami podeszli i pociągnęli ku Wiśle. Powiadają, że dwóch zdrajców Polaków sprowadziło ich przez zemstę na Kazimierza; a to takim sposobem: Piotr Pszonka Jasieńczyk i Otto Toporczyk panowie, bardzo uciskali swych chłopków, już to polując z chartami i tłocząc końmi ich zboże, już wyrządzając inne gwałty; biedne chłopki prosili ich na kolanach, aby im nie robili tej szkody, ale rozhukana szlachta kazała ich wychłostać i poszczuć psami. Cóż tedy robią ukrzywdzone chłopki? Oto dowiedziawszy się, że król Kazimierz będzie przejeżdżał, zaszli mu drogę, opowiedzieli swoje krzywdy i pokazali znaki od kijów. Król kazał okrutnym panom stanąć przed sobą i za karę pozwolił chłopom, aby im na odwet porządnie skórę wysmagali. – Dumni panowie wściekając się z zemsty, sprowadzili na Polskę Litwinów, którym byli przewodnikami. Przyszedłszy tedy Litwini nad Wisłę około Zawichosta, chcieli się przeprawić na drugą stronę, ale że tam nie było mostu, ani przewozu, tylko trzeba było iść wpław, przeto Piotr Pszonka poszedł naprzód, a znalazłszy miałki bród, naznaczył go tykami. Gdy się oddalił, tak zdarzył Pan Bóg, że rybacy przypłynęli, a widząc pozatykane tyki, domyślili się zdrady, wyjęli je, i na bardzo głębokie miejsce powtykali. Nadbiegli tedy Litwini następnej nocy; Pszonka pokazuje im tyki, a oni w wielkiej liczbie skoczą na koniach do wody; ale oto głąb bezdenna porywa ich, i chłonie w swych falach. Hetmani litewscy widząc śmierć swoich, myślą że to zdrada, i zaraz porywają Pszonkę i Ottona, i wieszają ich na drzewach.

 

Widzicie dziatki kochane, jak zdrajcy sami sobie powróz na szyję kręcą. Niechaj to wam będzie nauką po wszystkie czasy.

 

SEJM W WIŚLICY

 

Kazimierz wojny nie lubił, musiał ją jednak rad nierad prowadzić, kiedy go zaczepiono. Za to w domowych rządach, w gospodarstwie krajowym, nie miał sobie równego. Dotąd nie miała jeszcze Polska pisanych praw, które by wszystkich zarówno obowiązywały. Kazimierz Wielki zebrał wszystkie prawa, tak niemieckie czyli magdeburskie, którym się miasta rządziły, jako też polskie, tak w Wielkopolsce, jak i Małopolsce używane, i ogłosił je w dwóch osobnych księgach dla Małej i dla Wielkiejpolski na sejmie wiślickim 1347 r., co się nazywa Statutem Wiślickim, albo Kazimierza, których każdy, czy to większy, czy mniejszy pan, czy mieszczanin, czy chłop, słuchać musiał. – Poprawił także niektóre nadużycia, jak np. ten zwyczaj niedorzeczny, że wiele miast polskich musiało po wyrok chodzić do miasta niemieckiego Magdeburga; a odtąd u siebie miały sędziów i wyroki.

 

O jego biegłości gospodarskiej wiele by wam powiedzieć; gdzie tylko widać stare zamki murowane, a po miastach, jak Kraków, Sandomierz, Kazimierz nad Wisłą, gdzie zobaczycie najpiękniejsze kamienice i wspaniałe spichlerze, mury naokoło miasta, to wszystko Kazimierz kazał pobudować. I na wołowej skórze nie spisałby tych gmachów. Dlatego też dobrze mówiono o nim, że zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną.

 

Najbardziej godny on waszej pamięci i miłości, że szczególniej kochał chłopków, lubił z nimi rozmawiać, wypytywać się, jakich mają panów, czy dobrych czy złych, a jeżeli który się poskarżył, a miał słuszność, zaraz ukarał możnego krzywdziciela. Za to go też nazwano królem chłopków. Dla Żydów nawet, których wtedy już było dużo w Polsce, okazał się powolnym, pozwalał im osiadać i handel prowadzić; kiedy gdzie indziej, jak we Francji i Niemczech, palono ich żywcem i gorzej, niż z psami się obchodzono. Wprawdzie te Żydziska nic nam dobrego nie zrobiły, owszem dużo złego, bo naszych biednych wieśniaków oszukują, rozpajają wódką, obdzierają z majątku; jednakże Kazimierz miał litość nad nimi, jako nad ludźmi, stworzeniami Boskimi; może też z czasem i Żydzi się upamiętają i wypłacą się Polsce za jej dobrodziejstwa.

 

Kazimierz, dzieci moje, miał trzy żony; jedną Aldonę, a jak ta umarła, ożenił się z Adelajdą, księżniczką niemiecką, z którą niedobrze żył i daleko od siebie trzymał w zamku Żarnowcu; trzeci raz pojął Jadwigę, księżniczkę głogowską ze Śląska. Z nimi miał córki, ale syna żadnego; z jednej córki doczekał się wnuczków, i taką wnuczkę wydał za mąż za Karola IV cesarza niemieckiego w r. 1363.

 

Na tym weselu dopiero to pokazało się, jakie były bogactwa w Polsce, a jaka okazałość królewska, i nie tylko królewska, ale i prostych mieszczan. Jakby dla powiększenia tej uroczystości weselnej, która się odbyła w ostatki zapustne, zjechało się do Krakowa mnóstwo gości z całego świata; w tych liczbie było nawet trzech króli: król węgierski Ludwik, król duński Zygmunt, i król cypryjski Piotr Luzynian; ten ostatni daleko zza morza przyjechał do Krakowa. Co tam książąt się zbiegło, tego już i nie liczę. Wszyscy ci tedy goście wyjechali za miasto na przyjęcie pana młodego, to jest Karola cesarza. Wyjechała i panna młoda w orszaku prześlicznych dziewic. Dopiero wszyscy poszli do kościoła, gdzie cesarskiej parze ślub dano, a na zamku wyprawiono wesele z muzyką i tańcami. Chociaż gości tych pełen był Kraków, jednakże każdy miał piękną gospodę, a jeść dostawał z kuchni królewskiej.

 

Przypomnijcie sobie, jak Bolesław Chrobry traktował cesarza Ottona w Gnieźnie, tak i Kazimierz teraz wystąpił, ale jeszcze wspanialej i piękniej, bo też i więcej bogactw i dostatków było w Polsce. Wesele to trwało przez dni dwadzieścia; nie myślcie jednak, aby tylko sami panowie weselili się. Kazimierz pamiętał i o swoim ludzie, dlatego na rynku krakowskim noc i dzień stały kadzie z miodem i piwem, także z owsem dla koni, iżby każdy mógł brać, co mu się żywnie podobało. – Powiadają, że mimo tak licznych gości i sług, porządek był najlepszy, a to, że król miał szafarza, nazwiskiem Wierzynka, mieszczanina krakowskiego, który umiał dobrze wszystko rozporządzić i każdemu dogodzić. – Wierzynka Kazimierz lubił, bo był wierny i gospodarny; a musiał być takim, kiedy królewskie pieniądze miał pod swoim kluczem; widać, że poczciwie służąc, zebrał i znaczny majątek i miał poważanie, gdyż wyprosił sobie łaskę u króla, aby i jemu pozwolił dać obiad dla wszystkich monarchów i gości. Kazimierz pozwolił i mieszczanin sprawił królom taki bankiet, że i królewski nie mógł być lepszy, a przez wdzięczność, swego pana i króla na pierwszym posadził miejscu. Przy końcu obiadu, najpierwej panu swemu darował taki klejnot, że go ceniono sto tysięcy złotych, niemniej i innym królom podawał różne upominki. – Dziwili się wszyscy temu bogactwu mieszczanina, i myśleli sobie, że kraj musi także być kwitnący, kiedy ma tak zamożnych obywateli.

 

Co by tu wam jeszcze o Kazimierzu powiedzieć? Oto, że i on zwyczajnie, jak grzeszny człowiek, miał swoje ułomności. Był często popędliwy i źle robił, ale już nie było czasu naprawić. Tak za różne gwałty, był go jednego razu wyklął biskup krakowski, i z tą klątwą posłał księdza Baryczkę na zamek do króla; to tak rozgniewało Kazimierza, że kazał sługom porwać księdza i utopić w Wiśle. Papież potem zdjął z niego klątwę, ale musiał za to dużo kościołów nabudować.

 

Może miał jeszcze inne grzechy, ale co mu je wytykać, lepiej mówmy o tym, co dobrego uczynił. – Naprzód ufundował szkołę najwyższą, czyli akademię w Krakowie, sprowadziwszy uczonych ludzi, aby młodzież nie potrzebowała cudzych rozumów szukać, i jeździć po rozum za morze, mając go u siebie. Przy tym, jak był dobrym dla pracowitych i kochających ojczyznę ludzi, tak znowu srogim się pokazywał na rabusiów, gwałcicieli i zdrajców. Jednego Borkowicza, wojewodę poznańskiego za to, że dwory napadał i rozbijał, kazał złapać, w lochu osadzić, i dać mu tylko wiązkę siana i dzban wody. Biedaka przed śmiercią porwała taka wściekłość z głodu, że sobie ciało u rąk poobgryzał. – Sroga to kara, ale i ludzie byli wtenczas twardzi, jak żelazo, dlatego i kary były bardzo ciężkie.

 

Trzeba też skończyć wam o tym królu, bo już późno dzisiaj. – Właśnie przy pięknej jesieni, (a Kazimierz miał z górą lat sześćdziesiąt) zachciało mu się polować w borach sandomierskich. Był to dzień Narodzenia Najświętszej Panny, dzień uroczysty, przeto dworzanie odradzali królowi, mówiąc: że grzech, ale inny, jakiś bezbożnik skusił króla, że pojechał. – Wtedy zwierza było więcej, a nie takiego, jak dziś, ale sam gruby zwierz, jako żubry, tury, niedźwiedzie, jelenie, łosie, – a na zająca zaś, to nikt nie patrzał. Wychodziło też na łowy po kilkaset ludzi, i to nie lada dzieciuch mógł się odważyć, bo wtedy nie znano rusznic, i nie strzelano kulami, ale każdy musiał z włócznią, albo z kordelasem wpadać na zwierza, i tak się z nim borykać, jak chłop z chłopem. Większa sztuka i trud, większa też była sława! – Król lubił takie łowy, więc wyjechał na koniu; wtem psy wytropiły jelenia z ogromnymi rogami; Kazimierz choć starzec, poczuł w sobie młody ogień, spiął konia i dalej za jeleniem przez krzaki i rowy. Na nieszczęście, koń się potknął i zwalił się z królem, który potłukł się i nogę sobie skaleczył. – Dwóch lekarzy zaczęło leczyć króla, ale że z sobą nie zgadzali się, to co jeden naprawił, to drugi psuł; aż na koniec król w bólach przywieziony został do Krakowa, gdzie spisawszy testament, oddał Bogu ducha w r. 1370. Na nim to, dzieci moje, wygasł ród Piastów, który przez pięćset lat Polsce panował. – Przez wdzięczność, że tyle dobrego krajowi zrobił, że był obrońcą biednych i uciśnionych, a srogim dla złych, że Ruś na koniec do Polski przyłączył, otrzymał przydomek Wielkiego.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 73-82.

 

Przypisy:

(1) Maria córka ruskiego ksiażęcia Lwa, została poślubiona Trojdenowi, księciu mazowieckiemu, których najstarszym synem był ten Bolesław, co otruty zszedł bezpotomnie.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: