DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR XI.

 

Jako Łokietek myśli się koronować, aby przez to połączyć Polskę w jedno królestwo. – Opisanie tej koronacji i uciech dla ludu. – Jako król koronując się, przysięga na wierność narodowi. – Jako bywają źli królowie, co nie dotrzymują przysięgi. – Łokietek przyjaźni się z księciem litewskim Gedyminem, i syna swego żeni z jego córką. – Poprzyjaźniwszy się, pomagają sobie przeciw Niemcom.

 

ŁOKIETEK MYŚLI O KORONACJI

 

Łokietek poskromiwszy swych nieprzyjaciół i przywróciwszy w kraju porządek, ujrzał się panem ogromnego państwa i zamyślał uroczystą odprawić koronację, a to dlatego, aby już się nie rozrywały kraje polskie, uważając się za osobne księstwa. Bo to widzicie dzieci moje, wtenczas najwięcej szło o to, aby wszystkich pogodzić, aby Wielkopolanie pobratali się z Małopolanami, i z Mazurami; aby cudzoziemcy, których nalazło było co niemiara do miast, za to, że polski chleb jedli, i w bogactwach opływali, aby i oni zjednoczyli się ku jednemu celowi i byli braćmi. Gdyż, jak to wiecie dobrze, nie ma większej siły, jak przy zgodzie. Pamiętacie może owę przypowieść o wiązce rózg, którą ojciec podał synom do złamania, czego oni żadnym sposobem dokazać nie mogli. Dopiero rozwiązawszy wiązkę, z łatwością pojedyncze rózgi połamali. Podobnież i z wami będzie, rzekł ojciec, jeżeli się wszyscy razem weźmiecie za ręce, nikt was nie zmoże; ale jak się sami między sobą zaczniecie kłócić, zwaśnionych lada urwisz pobije i rozpędzi.

 

Tak było i z Polską; więc Łokietek musiał ciężko pracować, aby się wszyscy kochali, jak dzieci jednego ojca. Widząc tedy, że już cokolwiek lepszy porządek i zgoda nastała, wezwał panów i biskupów z całej Polski w r. 1319, naradził się z nimi, a posławszy do Gniezna po berło i koronę, którą się Bolesław Chrobry koronował, kazał się na króla namaścić w Krakowie. Trzeba wam tu opowiedzieć, jak się koronacja królów odprawiała, ażebyście sobie mogli wyobrazić ten uroczysty obrządek. Naprzód na zamek krakowski, gdzie zwykle król mieszkał, zbierali się senatorowie, biskupi, opaci i inni księża; tam ubierano króla w złociste trzewiki, w białą dalmatykę, i w płaszcz purpurowy królewski. Tak ubranego prowadzono przy biciu dzwonów, do kościoła na zamku. Przed królem niesiono koronę, berło, złote jabłko, szczerbiec Bolesława Chrobrego, i te znaki składano na ołtarzu. W kościele stał tron, na nim usiadł król. Arcybiskup Gnieźnieński, pytał go, czy chce wiarę świętą zachowywać i bronić? Czy chce sprawiedliwie na królestwie rządzić, nikomu krzywdy nie robić, i od nieprzyjaciół nas bronić? Król odpowiadał na wszystko: chcę. – Potem przyklękiwał przed arcybiskupem i przysięgał: Tak mi niech Bóg dopomoże i Jego święta Ewangelia. Tymczasem klęczącemu królowi obnażono ramiona, i arcybiskup namaszczał je olejem świętym. Potem arcybiskup podany szczerbiec przypasywał mu do boku, którym król musiał krzyż w powietrzu uczynić. Następnie wkładał mu koronę Bolesławowską na głowę, jabłko złote w lewą, a berło w prawą dawał rękę, i tak ubranego poprowadził na tron. Łokietek usiadł na nim. Obok niego na chorągwi powiewał orzeł biały na dnie czerwonym, i to był już zawsze herb polski. – W mieście odbywały się turnieje, czyli gonitwy rycerzy uzbrojonych na koniach z kopiami, którymi okazywali zręczność swoją w boju. Dla ludu stały beczki miodu i piwa, stoły mięsem zastawione, każdy mógł brać i jeść co sam chciał. A kiedy król wyjechał na miasto, szedł przed nim podskarbi, i rzucał garściami pieniądze pomiędzy lud. – Przez taką koronację, Łokietek stawał się nietykalną osobą, i miał już wielkie poważanie w narodzie i u sąsiadów.

 

Łokietek zawsze na myśli mając zdrajców Krzyżaków, kłopotał się jakby ich poskromić. Już on po wiele razy pisał i posyłał do Papieża, jako do głowy Kościoła, aby kazał tym mnichom co na ubóstwo przysięgali, oddać Pomorze i inne ziemie polskie. Ale choć Papież się gniewał i rozkazywał, oni za nic to sobie mieli, i niedbali, co ludzie o nich mówią. – Nie było więc innej rady, jak się porozumieć na nich z sąsiadami. Takim sąsiadem był Litwin. Panował tam Gedymin, bardzo waleczny książę, który także nie miał dnia, i jednej chwili spokojnej od Krzyżaków, wpadających ciągle do Litwy i nawracających ją do wiary Chrystusa, ale nie miłością, nauką i słowami Ewangelii, tylko mieczem. A to dlatego, że tym bezbożnikom nie chodziło o rozszerzenie świętej prawdy religii naszej, ale tylko o zawojowanie kraju i łupienie bogactw. Co najgorsza, że Krzyżacy dostawali posiłki prawie z całej Europy: tłumy rycerzy pragnących walczyć za wiarę, przybywały co rok do Prus. Gdy ich się zebrała znaczna kupa, Krzyżacy dawali swych knechtów i pod dowództwem jednego z ich komandorów, robili na Litwinów Rejzę, czyli obławę, jak na dzikiego zwierza; dobywszy jaki grodek, wszystkich w pień wycinali, albo żywcem palili, innych pochwyconych, po lasach za nogi dla postrachu wieszali, małą część zostawionych przy życiu, do paszenia bydła i niewolniczych posług, ochrzciwszy ich wprzód, używali. Ale i Litwini często odpłacali im za swoje, a szczególniej Gedymin i Kiejstut.

 

Otóż z tym Gedyminem szukał przyjaźni Łokietek, i zawarł z nim przymierze w stołecznym litewskim mieście Wilnie w r. 1325; przy której sposobności Gedymin wydał córkę swą Aldonę za syna Łokietkowego Kazimierza, i zaraz uwolnił 20000 jeńców polskich, zostających w litewskiej niewoli; a Polacy także nawzajem uwolnili Litwinów, których u siebie trzymali.

 

Mając tedy takiego przyjaciela Łokietek, dostał wojska od niego, i wpadł w kraje brandenburskie, a nabiwszy Niemców bez liku, wrócił do siebie, ciesząc się, że mu tak Bóg poszczęścił.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 65-69.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: