DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR X.

 

Władysław Łokietek źle się sprawuje; wyganiają go, a czeskiego króla Wacława koronują. – Łokietek błąka się po górach i lasach i ma czas rozmyślać o swoich grzechach. – Pielgrzymuje do Rzymu. – Wraca na Węgry, gdzie znajduje gościnność u przyjaciela, który mu daje kilkuset Węgrów. – Władysław Łokietek z pomocą krakowskich chłopów, wypędza Czechów. – Bieda nauczyła go rozumu. – Krzyżacy zdrajcy już nam zabrali Gdańsk i Pomorze. – Przemek, mieszczanin poznański. – Jeden zły, stu dobrym zaszkodzi.

 

WŁADYSŁAW ŁOKIETEK

 

Kiedy Przemysława zamordowano, panowie, biskupi i rycerstwo, zebrali się licznie do Poznania, aby sobie nowego monarchę obrać. Oglądając się to na tego, to na owego księcia, postrzeżono, że żaden nie był tak potężny, ani tak zdatny do wojny, jak Władysław Łokietek, tego więc wykrzykniono królem.

 

Władysław pobiwszy różne niespokojne książęta na Śląsku, i powypędzawszy Czechów Wacławowych, co jeszcze niektóre zamki trzymali, przyjechał do Wielkopolski i zaczął panować, ale bardzo niedołężnie: nie tylko bowiem pozwalał żołnierzom swoim rabować po drogach, niewiasty porywać, ale sam rozpustował i krzywdy czynił poddanym. Widząc to biskupi, napominali go, aby się opamiętał, lecz gdy to nie pomogło, Wielkopolanie odebrali mu rządy, a oddali Wacławowi, królowi czeskiemu, który w ziemi krakowskiej miał jeszcze swoich Czechów, a przy tym zawsze sobie nadawał tytuł króla polskiego.

 

WACŁAW KRÓL CZESKI I POLSKI

 

Wacław przyjechawszy z Czech, koronowany był królem w Gnieźnie. Poczym zaraz posłał wodza swego Hinkona Berkę, aby Władysława Łokietka z jego własnego księstwa wypędził. Biedny Władysław musiał z miejsca na miejsce uciekać, chować się po górach, po lasach, przebierać się to za księdza, to za chłopa, w tym przekonaniu, że Polacy sprzykrzą sobie panowanie obce, i jego znowu wezmą. Ale darmo! Czech co złapał, to trzymał. Sprzykrzyło się na koniec Władysławowi tułacze życie, pożegnał więc ojczyznę i udał się do jednego wojewody węgierskiego Amadeja, który go w dom gościnnie przyjął. Tam posiedziawszy jakiś czas, umyślił pielgrzymować z kijem i boso na jubileusz, czyli wielki odpust do Rzymu. Przypomniał on sobie swoje ciężkie grzechy, przypomniał krzywdy ludziom czynione, i poczuł wewnętrzną skruchę, gorzko zapłakał i chciał się z błędów swoich szczerze poprawić i pokutować za nie. Bo też to było nań prawdziwe dopuszczenie Pańskie: niedawno król, co rozkazywał milionom, teraz idzie o żebranym chlebie, nie wiedząc, gdzie głowę położy. – Nieszczęście, dziatki moje, więcej nieraz człowieka naprawi i nauczy, niż najlepszy nauczyciel i kaznodzieja. Dlatego też ludzie, co nigdy w życiu nieszczęścia i przeciwności nie doznawali, bywają więcej zatwardziali na niedolę drugich, niż ci, co sami biedy użyli.

 

Łokietek po odbytej pielgrzymce do Rzymu, powróciwszy do swego przyjaciela Amadeja, wcale był innym człowiekiem; Pan Bóg oświecił go swoją łaską, dał mu wielką moc duszy, i za poprawę wynagrodził go potem sowicie. Jakoż niedługo dowiedziawszy się, że w Polsce Czechom nie radzi, że urzędnicy, czyli starostowie czescy, bardzo uciskają i zdzierają naród, że król Wacław nie dba o Polskę i pozwala ją najeżdżać Rusinom: umyślił z tego korzystać i powierzył zamiar swój Amadejowi, który mu zaraz dał w pomoc kilkuset Węgrów. Z tą małą garstką niespodzianie wszedł Łokietek w ziemię krakowską, napadł na zamek Pełczyska i zdobył go, a porozumiawszy się z mieszczanami i chłopami w Wiślicy, potrafił za ich pomocą znieść Czechów, co się tam byli zamknęli. Tym sposobem zdobył i inne zamki i coraz więcej mu życzliwego ludu i wojska przybywało, gdy naraz przychodzi wiadomość, że król Wacław umarł w czeskim mieście Pradze w r. 1305. – Wielka stąd powstała radość, mianowicie między chłopkami, którzy lepsi od swoich panów, nie cierpieli cudzych. – Chłopkowie zatem sandomierscy i krakowscy wzięli się do broni, którą poodbierali Czechom, i stanęli przy Łokietku; co widząc panowie polscy, także do niego przystali. – Tylko Wielkopolanie pomni dawniejszych jego złych rządów, wezwali na króla Henryka księcia głogowskiego.

 

Władysław poszedł z wojskiem na Śląsk i tam dziedziczne Henryka księstwo ogniem i mieczem zniszczył. – Z drugiej strony margrabiowie brandenburscy zajęli część Pomorza i miasto Gdańsk przez zdradę jednego Pomorczyka, Piotra Święca, który chciał Pomorze od Polski oderwać. Cóż tu było począć? Łokietek był daleko, bo w Sandomierzu, więc nie mógł dać posiłków. Nie było innej rady, jak kazać prosić Krzyżaków, aby Pomorze obronili. Jeszcze wtedy nie wiedziano, jacy to byli rabusie ci Krzyżacy. – Jakoż dali oni pomoc i opanowali Gdańsk i Pomorze, popełniając przy tym gwałty i rabunki na biednym ludzie; ale w końcu, gdy już wszystko w rękach mieli, nie chcieli ustąpić, powiadając, że to im się należy za koszta wojny, które sobie rachowali podwójną kredką, bo sto tysięcy grzywien, co była ogromna suma na owe czasy. To wszystko srodze gniewało Łokietka; i dlatego czekał cierpliwie dogodnej pory do zemszczenia się na Krzyżakach.

 

Tymczasem Wielkopolanie widząc, że Łokietek teraz wcale inszy, jak dawniej, po śmierci księcia głogowskiego, który nazywał się dziedzicznym panem polskim, choć nim nie był, otworzyli bramy Poznania Łokietkowi. Ale nim tamże przybył, jeden poznański mieszczanin, nazwiskiem Przemek, wpuścił zdradliwie do miasta zniemczałych synów Henrykowych; przyszło do wojny, w której miasto i kościoły wiele ucierpiały. Na pamiątkę zaś zbrodni Przemkowej postanowiono, aby żaden mieszczanin poznański nie mógł być nigdy ani biskupem, ani kanonikiem. Widzicie, że to był zły obyczaj owego czasu, bo za grzechy jednego, nie powinni wszyscy odpowiadać; przecież między tymi mieszczanami mogli się byli znaleźć ludzie poczciwi, którzy ojczyznę swoją kochali, tak jak drudzy.

 

W tymże czasie Albert, wójt krakowski, ciałem i duszą Niemiec, sprowadził do Krakowa znowu Ślązaków; szczęściem, że Łokietek przybył, zapobiegł złemu, i zdradzieckich mieszczan okrutnie pokarał, jednych kazawszy poćwiartować, drugich powieszać, a majątki ich zabrać.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 61-65.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: