Walka z niemoralnymi powieściami

Straszne spustoszenie, jakie szerzą złe książki, a zwłaszcza niemoralne romanse i powieści, coraz bardziej czuć się daje we znaki, i zmusza społeczeństwo do obrony przeciw tej prawdziwie epidemicznej klęsce. Tak w Szwajcarii powstał niedawno temu z główną siedzibą w Lozannie "Szwajcarski Związek dla wyrugowania niemoralnej lektury". Związek ten wydał odezwę do redakcyj gazet szwajcarskich, domagając się, aby w sprawozdaniach z morderstw i samobójstw ograniczały się na suchych faktach, a nie zapuszczały się w szczegóły, napełniające serce i wyobraźnię zatrutymi wyziewami występku. Na tenże sam przedmiot zwrócono energicznie uwagę w Australii. Świeżo, jak donosi organ księgarski Publischers' Circular, komisarz handlowy w Melbourne, P. Patterson rozkazał zniszczyć bardzo znaczną liczbę przysłanych z Londynu na sprzedaż, niemoralnych, po największej części tłumaczonych z francuskiego romansów. Księgarz, który książki te zamówił, prosił o pozwolenie odesłania ich do Londynu, ale P. Patterson odparł: "Dlaczegoż zarażać mam Londyn chorobą, której wzbraniam wstępu do Melbourne; należy się ta moralna lekcja wszystkim, którzy zamyślaliby na przyszłość kupczyć w koloniach tego rodzaju obrzydłym towarem". Istotnie całe paki z naturalistycznymi powieściami poszły na pastwę płomieni, a nowe to autodafe nie tylko nikogo nie zgorszyło, lecz owszem wywołało gorące pochwały ze strony australskiej prasy. Jeden np. z najpoważniejszych organów australskich, wychodzący w Melbourne: Daily Telegraph tak się w tym względzie wyraża: "P. Patterson zasługuje sobie na wdzięczność wszystkich ojców i matek, słowem wszystkich, którym leży na sercu równie honor literatury, jak i miłość bliźnich... Nie mamy słów na wyrażenie, nie mamy liczb na dokładne odmierzenie całej nędzoty pomysłów, głupoty cuchnących tych, a zarazę występku szerzących, francuskich tłumaczeń... Tyfoidalne zarodki Bavaya przejmują społeczeństwo dreszczem przerażenia; ale lepiej pić zatrutą wodę, niż poić się zatrutą literaturą... Prawda, że i w niejednej skądinąd dobrej książce, znajdują się czasem mniej przyzwoite ustępy; ale autorzy tych książek nie rozmiłowywali się i nie nurzali się z profesji w niemoralności, jak to czyni Zola w powieściach, które P. Patterson spalił tak słusznie i rozumnie...".

Czy nie będzie zbytnim barbarzyństwem z naszej strony, jeśli wyznamy, że i my przyklasnęlibyśmy z całego serca, widząc palące się stosy, ułożone np. z francuskich tłumaczeń, wydawanych w Gródku przez Czaińskiego, z niemoralnych powiastek wydawanych "dla ludu i młodzieży" w Cieszynie przez Feitzingera; z chwalonych niestety! nawet w poważnych dziennikach i przez poważne wydawanych firmy, powieści Feldmanna, J. H. Richtera itd. itd.?

Artykuł z czasopisma "Przegląd Powszechny", Rok szósty. – Tom XXIV (październik, listopad, grudzień 1889), Wydawca i redaktor odpowiedzialny Ks. Marian Morawski T. J., Kraków 1889, ss. 459-460. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: