Nowa nauka o limbusie i "duch Vaticanum II"
Redaktor The Catholic Voice
Cel apostolatu jaki poprzez pismo The Catholic Voice prowadzi STRC (Society of Traditional Roman Catholics) jest dwojaki. Po pierwsze, jest nim objaśnianie i obrona prawdziwej Ofiary Mszy Świętej, która była główną formą katolickiego kultu przed Vaticanum II, a jednocześnie demaskowanie liturgicznych błędów, z jakimi zetknęli się katolicy od zakończenia tego fałszywego soboru. Drugim celem jest rozwijanie prawdziwej chrześcijańskiej jedności, szczególnie jedności wśród rzymskich katolików oddanych tradycyjnej nauce Świętej Matki Kościoła i jednoczesne demaskowanie modernistycznych błędów fałszywego ekumenizmu. Błędy te odmieniły katolickie myślenie oraz wiarę w większości obszarów. Od ponad dwudziestu dwóch lat staramy się kontynuować ten podwójny apostolat, dokładając starań by nie zboczyć z obranego kierunku, a przez to nie zejść z drogi. Wyjaśniam to, ponieważ dla tych, którzy już od wielu lat są zaznajomieni z naszym pismem może wydać się dziwnym napotkanie tutaj artykułu poświęconego modernistycznemu planowi zmiany poglądu na temat istnienia Limbusa. Zająłem się tutaj tym zagadnieniem nie tylko po to by omówić samo pojęcie Limbusa, ale by także pomóc katolikom lepiej zrozumieć, dlaczego pojawiła się potrzeba by coś, w co katolicy przez stulecia wierzyli miało teraz zostać poddane w wątpliwość, a nawet usunięte. Jak zauważycie, u samych źródeł tej nowej nauki znajduje się "duch Vaticanum II" (a zwłaszcza fałszywy ekumenizm): ta sama siła napędowa która stoi za wszystkimi błędami szerzącymi się od początku współczesnego kryzysu w Kościele.
Krótki przegląd zagadnienia
20 kwietnia 2007 roku, rzymska Międzynarodowa Komisja Teologiczna wydała długo oczekiwany dokument na temat Limbusa oraz zbawienia nienarodzonych (i nieochrzczonych) dzieci opatrzony tytułem Nadzieja zbawienia dla dzieci umierających bez chrztu. Komisja ta to starannie wyselekcjonowane, postępowe (co się tłumaczy jako modernistyczne) "ciało doradcze" złożone z 30 "teologów" całego świata, którzy od lat badają ten temat. Doszli oni do wniosku, że Limbus nie istnieje (nigdy nie istniał, nigdy istniał nie będzie) – jednakowoż tym, którzy chcą wolno jest w niego wierzyć – i los dzieci zmarłych przed chrztem spoczywa w rękach Boga (taką mają nadzieję), który jest wystarczająco "potężny żeby znaleźć sposób, by je zbawić", jako że Jego wolą jest, by wszyscy dostali się do Nieba. Wyjaśnienie jakie ma to znaczenie w odniesieniu do grzechu pierworodnego i konieczności chrztu w tym życiu dla usunięcia grzechu pierworodnego będzie zasadniczą częścią niniejszego opracowania. Ponadto, zbadanie przyczyn stojących za nowymi "odkryciami" ujawnia, że wielowiekowa wiara w istnienie Limbusa została zniesiona na korzyść nowej "doktryny" zbawienia zgodnej z nauką zawartą w dokumentach Vaticanum II oraz w celu załagodzenia zastrzeżeń wysuwanych przez niektórych niekatolików wobec "chrztu dzieci" – jako przeszkodzie w realizacji fałszywego ekumenizmu.
Dokonajmy przeglądu tradycyjnej nauki Kościoła katolickiego o Limbusie. Po pierwsze, istnienie Limbusa jako miejsca naturalnego szczęścia nie jest częścią Depozytu Wiary. Uczeni Ojcowie i Doktorzy Kościoła przez wieki wyrażali troskę o to jak pogodzić Boże miłosierdzie i Jego zbawczą wolę (Boskie pragnienie zbawienia wszystkich Swych stworzeń) z Jego odwieczną sprawiedliwością w karaniu tych, którzy umarli w grzechu pierworodnym lub uczynkowym. Pierwsi Ojcowie byli dość surowi w swym nauczaniu odnośnie losu dzieci zmarłych przed Chrztem. Dopiero wiele wieków później, św. Tomasz z Akwinu nauczał o stanie pośredniego naturalnego szczęścia ("brzeg" – limbus) gdzie na wieczność idą dusze tych, którzy umarli nieochrzczeni, a wolni od winy grzechu uczynkowego. Chociaż ta nauka Doktora Anielskiego nie reprezentuje doktrynalnego nauczania de fide w tej kwestii, to znalazła swój wyraz w sensus catholicus wiernych. W ten sposób przyjęto ją jako naukę, która nie jest sprzeczna z Wiarą (i dlatego jest bezpieczna do głoszenia), a która umożliwiała wyjaśnienie krytycznej równowagi między Boskim miłosierdziem a sprawiedliwością w kwestii, która często może stać się problemem emocjonalnym.
Limbus a duch współczesny
Już od prawie pięćdziesięciu lat, współcześni teolodzy kwestionują naukę Doktora Anielskiego o istnieniu Otchłani (podobnie jak robią to również z większością jego nauczania), powołując się na promulgację pewnych dekretów Vaticanum II. Pojęcie zbawienia ludzkości zmieniło się – jak mówią – co oznacza, że rozumienie Limbusa w sposób, w jaki mówił o nim św. Tomasz (a co zostało przez Kościół przyjęte) musi zostać wyeliminowane. A teraz, zamiast rozwijać nową naukę negującą wielowiekową wiarę postanowili w ogóle nic na ten temat nie mówić. "Teologom" tym udało się całkowicie usunąć z katolickiej dyskusji pojęcie Otchłani – zarówno z lekcji katechizmu jak też z seminariów – nie odwołując się już więcej do niego. Ich powodzenie w ostatecznym pogrzebaniu Limbusa byłoby zupełne gdyby na pierwszy plan nie wysunęła się tradycyjna dyskusja na temat Limbusa i jego istnienia, w wielkiej mierze wywołana przez aktywność ruchu "pro-life". Z chwilą, gdy coraz więcej świeckich rządów legalizuje zbrodnię przerywania ciąży, osoby gwałtownie sprzeciwiające się tej praktyce uznały za konieczne podjęcie dyskusji nad wiecznym losem dzieci nienarodzonych. Nieuniknioną konsekwencją wynikającą z dogmatu Niepokalanego Poczęcia jest to, że grzech pierworodny jest przekazywany każdemu człowiekowi już w pierwszej chwili poczęcia. Oznacza to, że płód w łonie matki od chwili poczęcia znajduje się w stanie grzechu, a ze względu na jego położenie dziecko nie może otrzymać przez Chrzest odpuszczenia grzechu, jeśli się najpierw nie narodzi. Wiedząc, iż nikt skalany grzechem nie może wejść do królestwa niebieskiego i że zarówno grzech pierworodny jak i śmiertelny całkowicie pozbawia duszę życia wiecznego, zaistniała potrzeba podania jakiejś nauki mogącej natchnąć zbolałe matki i obrońców życia nadzieją odnośnie losu dusz, które padły ofiarą tej barbarzyńskiej zbrodni. W ten sposób, w konserwatywnych kręgach tradycyjna nauka o limbusie odrodziła się i cały plan modernistów został pokrzyżowany.
Tym, co kierowało dążeniami dobrych katolików ze współczesnego kościoła, by nauka o limbusie była znów głoszona był istotny element doktrynalnego nauczania o zbawieniu: czy można dostąpić usprawiedliwienia po śmierci? Sobór Watykański w 1870 roku rozstrzygnął temat niemożliwości usprawiedliwienia po śmierci, ale nie znaczy to, że nigdy wcześniej Kościół tego nie głosił. Wprost przeciwnie, z Pisma Świętego, Tradycji i nauczania Magisterium, katolicy wiedzą, że nie istnieje żadna nadzieja na odpuszczenie grzechów po śmierci. Człowiek musi zdać Bogu rachunek ze swego życia przed sądem szczegółowym, w przeciwnym wypadku będzie musiał ponieść wieczne konsekwencje. Usprawiedliwienie (jak tego naucza Sobór Trydencki) musi się dokonać jeszcze w czasie naszej ziemskiej wędrówki albo w ogóle do niego nie dojdzie. Jak wiemy, nienarodzone dziecko nie posiada żadnej możliwości Chrztu i (domyślnie) grzech pierworodny nie może zostać zmazany. Jednakże, nienarodzone dziecko umiera w tym stanie bez żadnej własnej winy i dlatego właśnie św. Tomasz uczy o "brzegu" (limbus) dla dusz stających przed Bogiem w tym stanie. Ale całe to nauczanie o grzechu pierworodnym, konieczności Chrztu dzieci, możliwości nie osiągnięcia nigdy przez dusze życia wiecznego z Bogiem w niebie, a mimo to pozostawania w stanie doskonałej i naturalnej szczęśliwości, itd. wywoływało gniew modernistów i coś należało z tym zrobić. 7 października 2004 roku, Jan Paweł II przedłożył Międzynarodowej Komisji Teologicznej ważny temat do rozpatrzenia, dyskusji i ostatecznego zalecenia do katolickiego nauczania w obecnym czasie: określcie teologiczne rozumienie "losu dzieci zmarłych bez Chrztu w kontekście powszechnej zbawczej woli Boga, pośrednictwa Jezusa Chrystusa i sakramentalności Kościoła". Innymi słowy, przedstawcie takie nauczanie – które można by przedstawić katolikom – które by całkowicie eliminowało pojęcie Limbusa, a wciąż napełniało ich "nadzieją", ponieważ wskazywałoby sposób w jaki skutki Chrztu mogą zostać osiągnięte (zmazanie grzechu pierworodnego) nawet po śmierci. W grudniu 2005 roku, Benedykt XVI pochwalił pracę Komisji za uporanie się z tym "ważnym tematem", a w kwietniu roku 2007, za jego aprobatą to nowe nauczanie zostało ogłoszone.
To, co powyżej przedstawiłem w zarysie to bardzo podstawowy skrót tradycyjnej nauki o usprawiedliwieniu i zbawieniu dzieci, które zmarły bez Chrztu. "Ustalenia" komisji teologicznej są znaczącym odejściem od tej nauki. W rzeczywistości, wykorzystują one klasyczny modernistyczny schemat szerzenia heretyckiej doktryny, przed którym Papież św. Pius X przestrzegł nas w encyklice Pascendi, "O modernizmie". Opiera się on na tym, co moderniści nazywają "ewolucją dogmatu", rozwojem doktryny polegającym na przyznaniu, że chociaż w tej sprawie dotychczas Kościół nauczał i wierzył w pewien określony sposób, to jednak zmieniły się potrzeby współczesnego człowieka, a zatem nauczanie Kościoła musi wraz z nimi również ulec zmianie. Amerykański arcybiskup William Levada, przewodniczący komisji teologicznej usprawiedliwia nowe "ustalenia" głównie tym, iż "znacząco wzrosła liczba nieochrzczonych dzieci" i dlatego człowiek współczesny nie może już być usatysfakcjonowany ideą zwyczajnego "naturalnego szczęścia" wszystkich tych dusz. Powinniśmy raczej, skłaniać się ku "nadziei" na ich zbawienie, szczególnie w świetle nowej teologii zbawienia przedstawionej w Lumen Gentium (14 i 16) i Gaudium et Spes (22), dwóch najbardziej rewolucyjnych dokumentach Vaticanum II. Podczas gdy obu tych dokumentów używano do głoszenia pewności zbawienia niekatolików – jako że każda "dobra" osoba jest zjednoczona z Chrystusem przez fakt, że posiada to samo ludzkie ciało, które przyjął Chrystus (i to nawet bez Chrztu) – komisja musiała być bardziej twórcza w zastosowaniu nowej teologii do wyjaśnienia "usprawiedliwienia zmarłych". Redemptorysta ks. Tony Kelly, australijski członek komisji powiedział Catholic News Service (2 grudnia 2005 roku), iż to odwrócenie się od tradycyjnej nauki o Limbusie jest częścią "[nowego] rozwoju teologicznej cnoty nadziei" i odzwierciedla "odmienne rozumienie Boga, ogniskujące się na Jego nieskończonej miłości". Dodał ponadto: "Fakt, że Bóg tak bardzo kocha Swe stworzenia, iż posłał Swego Syna by dla ich zbawienia poniósł śmierć oznacza, że istnieje tu «pierworodna łaska», tak samo jak istnieje «grzech pierworodny»". Istnienie tej "łaski pierworodnej" – konkluduje – uzasadnia "nadzieję poza nadzieją", że ci którzy umierają bez sposobności przyjęcia Chrztu rzeczywiście będą zbawieni "Bożą mocą".
Jakże zatem działa ta "pierworodna łaska"? I na czym się opiera ta "nadzieja poza nadzieją"? Czy nie brzmi to mgliście, niczym grzech zuchwalstwa? Ależ skąd, zapewniają nas członkowie komisji – szczególnie kolejna uczestniczka tej dyskusji – s. Sara Butler, MSBT, która wykłada także teologię dogmatyczną w seminarium św. Józefa w Dunwoodie, w Nowym Jorku. W wywiadzie dla internetowej wersji Inside the Vatican (28 kwietnia 2007) s. Butler wyjaśnia, że: "Komisja próbuje powiedzieć to, co już powiedział Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 1260, 1261, 1283) – a mianowicie, że mamy prawo posiadania nadziei, iż Bóg znajdzie sposób udzielenia łaski Chrystusowej dzieciom nie mającym żadnej sposobności dokonania osobistego wyboru, co do swego zbawienia. Stara się dostarczyć teologicznego uzasadnienia temu, co zostało już przedstawione w kilku magisterialnych dokumentach powstałych od czasu Soboru". Po stwierdzeniu, że wcześniej "wiarą Kościoła" było, że dzieci zmarłe bez Chrztu dostają się do Limbusa (stanu naturalnego szczęścia), to obecnie "wiara Kościoła" uczy czegoś innego: "... biorąc pod uwagę nasze rozumienie Boskiego miłosierdzia oraz planu zbawienia, który obejmuje Chrystusa i dar Ducha Świętego w Kościele, ośmielamy się mieć nadzieję, iż dzieci te zostaną zbawione poprzez jakiś poza-sakramentalny dar Chrystusa". "Bóg jest tak potężny" – zapewnia się nas – "że może On to uczynić". Kończy swą wypowiedź: "Bóg nie jest związany sakramentami i dlatego... ufamy, że istnieją też inne sposoby – znane Bogu – otwarte przed dziećmi, które na nieszczęście umierają bez chrztu".
Niesumiennością z mojej strony byłoby pominięcie istnienia pobocznego sposobu rozumowania stojącego za tą nowo odkrytą "domniemaną nadzieją". "Wiara Kościoła" w istnienie Limbusa uległa zmianie (jak gdyby możliwym było, aby Oblubienica Chrystusowa, nieomylnie kierowana przez Ducha Świętego mogła dopuścić podobne stwierdzenie) nie tylko gwoli zaspokojenia potrzeb ruchu obrońców życia, lecz ta zmiana wiary była niezbędna ze względu na "unię" z nie-katolikami. To, że grzech pierworodny przekazywany jest duszy w chwili poczęcia jest specyficznie katolickim stanowiskiem, ale jest także jedną z głównych przeszkód dla ekumenicznej "jedności" z innymi religiami. Na przykład:
• Muzułmanie głoszą, że dusze wszystkich poronionych płodów idą prosto do nieba i wielu wyznawców tej religii stosuje tę naukę do dzieci, które umarły na skutek przerwania ciąży. W islamie nie ma żadnego grzechu pierworodnego.
• Baptyści oraz inne protestanckie sekty sprzeciwiają się chrzczeniu dzieci, ponieważ wierzą, iż dusze dzieci są niewinne pomimo faktu, że Dawid w Psalmie 50,7 pisał: W grzechu poczęła mnie moja matka. Głoszą oni, że dopiero do dorosłych należy wybór życia w Chrystusie względnie dokonanie jakiegoś innego wyboru. Ponieważ dzieci nie mogą wybierać (jak twierdzą), dlatego nie mogą przebywać w stanie grzechu, który wymaga Chrztu dla ich zbawienia.
Tak więc, aby wesprzeć sprawę ekumenizmu, tradycyjne nauczanie o limbusie musiało odejść, jednakże nie całkowicie. "Sprawozdanie [komisji] kończy się wnioskiem" – mówi s. Butler – "iż Limbus pozostaje «dopuszczalną opinią teologiczną». Każdy, kto chce go bronić jest wolny i może to uczynić. Jednakże, dokument ten próbuje przedstawić teologiczne uzasadnienie dla posiadania nadziei na zbawienie nieochrzczonych dzieci".
O ile ci członkowie komisji starają się nas zapewniać, że nie ustalają dogmatycznej nauki w tej kwestii, to inni z kolei już to robią – albo, przynajmniej są bliscy wyrażenia takiej myśli. Przeświadczenie, że dzieci zmarłe bez Chrztu będą w Niebie nie jest propagowane wyłącznie przez tych, którzy głoszą "powszechne zbawienie całej ludzkości". Jest to pogląd wyrażany i głoszony przez Jana Pawła II i Benedykta XVI, ludzi będących autorami i głównymi promotorami nauczania Vaticanum II, zwłaszcza jego "inkarnacyjnej teologii zbawienia".
W związku z tymi "przeświadczeniami" w ostatnich latach rozwinęły się również inne ścieżki myśli sytuujące Chrzest w nowej rzeczywistości wymagającej nowego pojmowania jego konieczności. Na przykład, niedługo po tym jak odkrycia komisji teologicznej stały się znane, dały się słyszeć głosy współczesnego duchowieństwa całkowicie kwestionujące konieczność Chrztu, ponieważ Bóg jakoś "znajdzie sposób" na zbawienie człowieka po śmierci. Nie potrafiąc zacytować prawowitych źródeł mogących dać odpowiedź na to pytanie, współcześni teolodzy zaczęli głosić, iż dzisiaj zmieniło się w "kościele" nasze rozumienie konieczności Chrztu. Twierdzą oni, że podstawową funkcją Chrztu jest przyjęcie do "kościelnej wspólnoty", natomiast wtórną jest odpuszczenie grzechów. Od czasu Vaticanum II często słyszało się o takiej powodującej nieważność sakramentu intencji. Może się tak zdarzyć, że będzie ona powtarzana tak często, że wielu w nią uwierzy. Jeżeli do tego dojdzie, co się z nami stanie...
Niech nikt nie da się wprowadzić w błąd: "odkrycia" Międzynarodowej Komisji Teologicznej nie mają stanowić jedynie zwykłego wyrażenia "opinii" – myśli, które jak się wydaje obficie panoszą się w neokościele. Nic z tych rzeczy, jako zatwierdzone i podpisane przez Benedykta XVI, są one wyrazem oficjalnego nauczania neokościoła z przyczyn wyżej przedstawionych. Sądzę jednakże, że dla mojego czytelnika powinno być oczywiste, że ten nowy "dokument o limbusie" wyraża całkowicie nową naukę o zbawieniu, sławiąc zuchwalstwo jako cnotę. Tradycyjne nauczanie o Cnocie Nadziei prowadzi nas do wiary, że Bóg da nam Życie Wieczne udzielając łask niezbędnych do żalu za grzechy i do osobistej poprawy życia. Nadzieję tę opieramy na potędze Samego Boga, który nikogo ani zwieść ani przez nikogo zwiedzionym być nie może. Nie tak się mają rzeczy z "nową nadzieją" neokościoła. Jako że nie istnieje żadna solidna podstawa tego nowego nauczania – prócz dokumentów Vaticanum II oraz "autorytetu" teologów nadanego im przez neokościół – współcześni katolicy wpadli w pułapkę poglądu, że wszyscy "dobrzy ludzie" idą do Nieba, podczas gdy pomniejszeniu uległa katolicka definicja, co oznacza być "dobrym". To nowe nauczanie o zbawieniu i "cnotliwym zuchwalstwie" jest kolejnym przykładem jak modernizm króluje w kościele, który wylągł się po Vaticanum II przedstawiając wielu biednym katolikom błędny system wiary – system wyraźnie sprzeczny z apostolską Tradycją i prawdziwymi naukami Magisterium Kościoła rzymskokatolickiego. Niech Bogarodzica Panna Maryja, o której Kościół śpiewa, że "zwyciężyła wszystkie herezje" pomoże nam pokonać modernizm i przywrócić wszystkim Prawdziwą Wiarę.
Artykuł powyższy ukazał się w czasopiśmie "The Catholic Voice" z czerwca 2007 r., OLG Press, 3914 N. Lidgerwood St., Spokane, Washington 99201-1731 USA. ( www.thecatholicvoice.org )
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: