UWIELBIENIA

 

ŁASKI BOŻEJ

 

według

 

KS. DR. MACIEJA JÓZEFA SCHEEBENA i O. EUZEBIUSZA NIEREMBERGA SI

 

z czwartego wydania niemieckiego

 

wolno przełożył

 

KS. JACEK TYLKA

 

––––––––

 

KSIĘGA CZWARTA

 

O niektórych innych działaniach i zaletach łaski Bożej

 

~~~~~~~

 

ROZDZIAŁ TRZECI

 

Poza łaską nie ma szczęścia prawdziwego na tym świecie

 

1. Gdy łaska poświęcająca zawiera w sobie tyle i tak wielkich dóbr, o których dotąd mówiliśmy, i oddaje nas, jak to widzieliśmy, w sposób szczególniejszy pod opiekę najznamienitszą opatrzności Bożej i pod najczujniejszą straż wszystkich aniołów: możemy z tego osądzić łatwo, jak wielkie szczęście i jak obfite błogosławieństwo musi ona gotować już tutaj w tym życiu dla tych, którzy ją posiadają i wiernie zachowują. Dodajmy jeszcze i to, iż poza łaską nie ma szczęścia prawdziwego na tym świecie: to wtenczas własna nasza korzyść nie zostawi nam innej drogi, ale owszem zmusi nas do szukania tego szczęścia w łasce Bożej, jeżeli chcemy być prawdziwie szczęśliwi.

 

Potrzebujemy tylko serce nasze i doświadczenie codzienne na świadków wezwać, a przekonamy się, iż te trzy rzeczy, na których szczęście według świata polega, to jest zmysłowe rozkosze, bogactwa i cześć ludzka, im więcej z nich posiadamy i im więcej ich używamy, tym więcej nas dręczą i tym więcej nas czynią nieszczęśliwymi, zamiast nas uszczęśliwić i zupełnie zadowolić.

 

Skoro szczęście prawdziwe zasadza się na zupełnym posiadaniu i używaniu wszystkiego, a szczególniej na używaniu dóbr najwyższych, jakżeby ono mogło mieścić się w rozkoszy zmysłowej, zbezczeszczającej szlachectwo duszy naszej, zaciemniającej jej oko duchowe i sprowadzającej ją do uciech niskich, właściwych tylko bezrozumnym zwierzętom, pozbawiającej ją wolności przyrodzonej, wtrącającej ją w najsromotniejszą niewolę ciała, pobudzającej ją do występków i zbrodni niezliczonych, które nie mogą pochodzić z szczęśliwości prawdziwej, dobrej i zawsze czystej? Co więcej, rozkosz zmysłowa osłabia i niszczy samo ciało i to najbardziej wtenczas, kiedy uważając ją za szczęście najwyższe i nie kładąc sobie tamy, piją ją pełną czarą.

 

Podobnie bowiem jak woda bagnista psuje rolę, na której stoi i niszczy jej urodzajność, tak i rozkosz zmysłowa, jak uczy św. Chryzostom, ciało psuje i niszczy. Rozkosz zmysłowa dręczy ciało niezliczonymi nieuleczalnymi chorobami; ona to sprawia, iż ciało powoli gnije, chociaż jest jeszcze żywe, a wskutek tego życie jego jest gorsze aniżeli śmierć natychmiastowa.

 

Ponieważ bogactwa są tylko środkiem, za pomocą którego zyskujemy sobie rozkosze zmysłowe, albo cześć u ludzi, wynika stąd, że prawdziwa szczęśliwość na nich się nie zasadza. Szczęśliwości bowiem prawdziwej pożądamy nie jako środka, lecz jako celu i dla siebie samej; ona powinna sama ze siebie wszystkie nasze życzenia i pragnienia najzupełniej zaspokoić. Nadto bogactwa według Pisma świętego są cierniami kolącymi, które kłują i ranią serce i wtedy gdy je w nie wciskamy i wtedy gdy je tracimy.

 

Nabyte bogactwa wzbudzają tylko pragnienie większych bogactw, a ponieważ nie posiadamy wszystkiego, czego sobie życzymy, zatem czynią nas prawdziwie ubogimi i nieszczęśliwymi. Tylko wtenczas, kiedy nimi gardzimy i mało je cenimy, zostawiają one serce nasze w spokoju, dlatego także Zbawiciel nazywa tych błogosławionymi, którzy są ubodzy duchem.

 

Następnie cóż powiemy o czci u ludzi, znajdującej się nie w nas ale zewnątrz nas? Jeżeli ta cześć jest prawdziwą i zasłużoną, to posiadamy w niej tylko cień cnót i zalet, które mamy we wnętrzu naszym, a byłoby głupstwem sądzić, iż może nas więcej uszczęśliwić łupina, aniżeli jądro. A już nie mówię tutaj o tym, jak dobra tego rodzaju, są próżne, dwuznaczne, chwiejne i niepewne. Anzelm święty znakomicie maluje obraz pysznych i chciwych zaszczytów; według tego świętego podobni oni są do dzieci, uganiających za motylami, których z powodu niestałego lotu nie mogą uchwycić, bo im co chwila z pod rąk uciekają. Z pośpiechem gorączkowym i niemym, latają za nimi, zamykają próżne ręce tak, jakby już schwyciły, cieszą się, jakby zdobycz już miały, podczas kiedy im się wymknęła, potykają się podczas tej gonitwy za nimi, padają na ziemię, płaczą, nawet czasami łamią sobie rękę lub nogę. Jeżeli zaś rzeczywiście złapały motyla, cieszą się niewymownie z tego łupu wspaniałego i chwalą się nim, jakby coś kosztownego zyskały. Podobnie dręczą i męczą się także chciwi zaszczytów, podobnie latają oni za sławą ciągle przed nimi uciekającą, a jeżeli już uzyskali kroplę tejże, nie myślą o tym, jak czczą jest ich uciecha i jak moment najbliższy może ich tej kropelki pozbawić.

 

A również jak każde z osobna, tak i wszystkie te dobra razem wzięte nie mogą duszy naszej uszczęśliwić i zadowolić. Dobra te są nędzne i liche, przeto nie mogą serca naszego zadowolić i wypełnić; są trudne do osiągnięcia, stąd nie możemy ich mieć zawsze pod ręką i w równej mierze; są chwiejne, stąd musimy się obawiać o ich utratę; są małe, zatem musimy coraz więcej ich pożądać; są niebezpieczne, więc nie możemy się oddawać bez bojaźni i wstrętu ich całkowitemu używaniu i nie możemy znaleźć w nich prawdziwego spokoju.

 

2. "Serce nasze jest stworzone dla Boga i jest niespokojne, aż w Nim nie odpocznie" – mówi św. Augustyn. Już z natury swej jest dusza nasza zanadto szlachetną i nie może się zadowolić dobrami zmysłowymi i zewnętrznymi. Dusza jest nieśmiertelna i pożąda szczęścia wiecznego i nieśmiertelnego. Gdzie jej schodzi na nadziei do tego szczęścia, tam nie może być ona także ani na chwilkę prawdziwie spokojną i szczęśliwą.

 

O ileż mniej może dusza nasza znaleźć tutaj na ziemi spokój, skoro wie, do jakiego wysokiego przeznaczenia powołała ją łaska!

 

Człowiek z gminu, niskiego pochodzenia, może się czuć szczęśliwym w stanie swoim i być zadowolonym dobrami i rozkoszami, jakich mu stan jego użycza. Atoli gdyby król jakiś przyjął takiego człowieka z gminu za syna swego i ogłosił go swoim następcą a potem by go odrzucił, lub gdyby sam król wskutek nieszczęścia wielkiego popadł w taki stan nędzny, mając zresztą ciągle przed oczyma swoje pochodzenie i ród swój królewski, natenczas czułby się wielce nieszczęśliwym, nie zniósłby pewnie tego losu dla innych znośnego i dobrego i nie spocząłby pierwej, ażby znów odzyskał dawną chwałę królewską. Podobnie rzecz ma się i z nami. Nawet wtenczas, gdybyśmy przypuścili, iż dobra tego świata mogą człowieka uszczęśliwić w jakikolwiek sposób, to przecież jeszcze nie bylibyśmy całkowicie szczęśliwymi, ponieważ dobra te nie mogą zupełnie zadowolić serca naszego, które się czuje powołanym do nieba i widzi, że jest wyniesione do godności i synostwa Bożego. To serce jest tak szczytne i wzniosłe, iż cały świat leży u nóg jego i tak obszerne i przestronne, że wszystkie stworzenia nie mogą go napełnić, a nawet Bóg sam nie może go zadowolić innym sposobem, jak tylko tym, iż wchodzi i wlewa się w nie sam ze swoją szczęśliwością i wspaniałością. Albo sądzisz może, iż potrafisz wybić sobie z głowy twoje wysokie powołanie a serce przywiążesz bezwstydną chucią do tego świata i nią je zadowolisz? Atoli, czyż taka nieczułość na najwyższe twoje szczęście nie byłaby dla ciebie największym nieszczęściem i najsromotniejszą hańbą!

 

Jednakże wierzaj mi, iż przenigdy ci się nie uda, abyś się czuł szczęśliwym w takim upodleniu i poniżeniu. Możesz się zatem łasce opierać według upodobania, możesz swoje serce zamknąć przed jej błogosławieństwami, – przecież zawsze będzie się ona wciskać do niego i jeżeli jej obecności nie czujesz, to przecież uczujesz straszną próżnię w tym sercu wskutek jej nieobecności. Łaska to wywołuje w tobie konieczność i potrzebę nieba i nieskończoności dla tego serca, i nie dozwala mu ani na moment spokojnie i zupełnie oddać się używaniu rzeczy ziemskich i skończonych. Im więcej zatem serce twoje chce się nasycić tymi ziemskimi dobrami, tym więcej łaska powiększa jego głód i pragnienie niebieskich dóbr. A biada tobie, jeżeli tego głodu i pragnienia nie zaspokoisz w ten sposób, iż na przyszłość będziesz czerpał i pił tyle dobra łaski uświęcającej pełnymi ustami! Łaska bowiem i natura zemszczą się straszliwie na tobie: łaska wtenczas, kiedy Bóg serce twe zimne, nie dające się przez nią uszczęśliwić przeklnie, natura zaś wtedy, kiedy się zbuntuje przeciw temu, który chce jej wyrwać owo dobro jej najwyższe i wyzwolenie wieczne w tak zbrodniczy i okrutny sposób.

 

Wszakże tak woła Psalmista Pański na tych, którzy tutaj na ziemi szukają szczęścia swego poza łaską: "Synowie człowieczy, pókiż ciężkiego serca? przecz miłujecie marność i szukacie kłamstwa? Wiedzcież, iż dziwnym uczynił Pan świętego swego" (1). Albowiem wszędzie podobnie jak Salomon, znajdują oni: "marność nad marnościami" i muszą też wreszcie zawołać z owym królem: "Widziałem wszystko, co się dzieje pod słońcem, a oto wszystko marność i utrapienie ducha" (2).

 

3. Atoli łaska nie tylko uświęca nas, ale także daje nam jedyne i najwyższe szczęście, jakie tutaj na ziemi posiadać możemy. Nie chcę ja tu wspominać o tej szczęśliwości, jaką kiedyś schodząc z tego świata w łasce poświęcającej, otrzymamy w niebie, ale tylko o tej, jaką nam łaska gotuje jeszcze w tym życiu. Nasamprzód do tego szczęścia należy nadzieja odnosząca się do przyszłej chwały niebieskiej, która chociaż byśmy tutaj na ziemi nic innego nie mieli, już sama ze siebie może uszczęśliwić serce nasze daleko więcej, aniżeli używanie zupełne wszystkich dóbr ziemskich. Przeświadczenie samo o tym, iż rozkosze niebieskie przewyższają nieskończenie wysoko wszelkie pojęcie i marzenie ludzkie i że Bóg nam ich udzieli z pewnością nieomylną, jest dosyć potężne do odświeżenia, orzeźwienia i uspokojenia serca naszego. Ale ozdobieni łaską posiadamy Boga, to dobro najwyższe i nieskończone nie tylko przez nadzieję, lecz mamy Go rzeczywiście i prawdziwie we wnętrzu naszym i możemy Go już teraz ramionami serca naszego objąć i słodyczy Jego zakosztować. Z łaską nosimy Boga prawdziwie i istotnie we wnętrzu naszym, nazywamy Go w całym tego słowa znaczeniu naszym i trzymamy Go tak mocno, iż żadna potęga w niebie i na ziemi nie może nam Go wydrzeć. Za pomocą łaski i miłości świętej obejmujemy Boga najczulej, przyciskamy Go do serca, zamykamy Go w sercu naszym i przeniknięci Nim jesteśmy, tak, iż tworzymy z Nim jedno serce i jedną duszę. Za pomocą tej łaski połączeni z Bogiem używamy już teraz rozkoszy najwyższej i uciechy najsłodszej, przewyższającej wszystkie rozkosze zmysłowe tak dalece, jak niebo ziemię przewyższa; łaską ozdobieni posiadamy bogactwo największe, ponieważ mamy we wnętrzu naszym Tego, który wszystko stworzył i którego wielkość nie zna granic; łaską ubogaceni używamy czci największej, ponieważ ukazujemy się prawdziwie wielkimi przed oczyma Boga nieskończonego i aniołów Jego i oni nas też niewypowiedzianie wysoko cenią i szanują. Jednakże przede wszystkim łaska daje nam ów słodki pokój niebieski, ów pokój Chrystusowy przyniesiony przez Syna Bożego na tę ziemię, o którym św. Paweł tak pisze: "A pokój Chrystusów niech przewyższa w sercach waszych" (3). Pokój ten jest nie tylko owocem najznakomitszym łaski poświęcającej, ale także jest on pierwszym warunkiem prawdziwej i doskonałej szczęśliwości.

 

I rzeczywiście pokój jest czymś tak niebieskim, że świat nawet nie odważa się udawać, jakoby mógł nam użyczyć pokoju. Świat przyobiecuje swym synom świetność, rozkosze, używanie, ale nigdy pokoju; co więcej, stara on się w nich wmówić, iż prawdziwa szczęśliwość nie zasadza się na spoczynku i pokoju, lecz na odmianie ciągle przerywanej i na wiecznej zmienności. O kłamco obrzydliwy! Czymże jest bowiem szczęśliwość, jeżeli nie odpoczynkiem pragnienia, i gdzież znachodzimy ten odpoczynek, jeżeli nie w pokoju? Przeciwnie, gdy łaska przyobiecuje nam szczęście, to już dla tego samego powinniśmy jej wierzyć, ponieważ ona prawdziwe szczęście zakłada na pokoju. I rzeczywiście daje ona nam ten pokój, kiedy łączy serce nasze napełnione świętą miłością z dobrocią Bożą nieodmienną i wieczną a w niej ze wszystkimi ludźmi, kiedy zasadza i opiera nas na Bogu, jako na opoce niewzruszonej i dozwala nam wypocząć w Nim, jako w źródle życia i szczęśliwości wszelkiej. Tej zaś szczęśliwości i tego pokoju niebieskiego i boskiego nie może nam zabrać lub zamącić i naruszyć żadna potęga ziemska, jak długo posiadamy łaskę poświęcającą. Możemy wszystko inne utracić, może na nas runąć wszystko, co świat nazywa nieszczęściem i nędzą: jak długo Boga posiadamy, wszystko mamy, On sam jeden wystarczy dla nas, On sam napełni serce nasze całkowicie tak, iż ono nie będzie już potrzebowało czego innego. Co więcej: cierpienie i niepowodzenie wszelkie staje się dla prawdziwych synów Bożych wskutek niebieskiego balsamu łaski nie tylko łatwym do zniesienia, ale także słodkim i przyjemnym.

 

Synowie Boży uważają się za szczęśliwych, jeżeli mogą coś wycierpieć dla Boga i dla nieba: dla Boga, aby Mu mogli okazać swoją wdzięczność i poddaństwo, dla nieba, aby je mogli przynajmniej w ten sposób nabyć i żeby się nie zdawało, że im to niebo dano zupełnie niezasłużenie. Łaska bowiem nie tylko uświęca i uszlachetnia wszystko dobre, jakie się znajduje w naturze, ale także wszelkie jej niedoskonałości i braki, z wyjątkiem grzechu, i użycza im wartości nieskończenie wysokiej, czyniącej je dla nas tak miłymi i czcigodnymi, iż święci nie pragną czego innego od Boga, jak tylko, ile można jak najwięcej cierpień i boleści. Gdy zaś łaska przemienia wszelką gorycz na słodycz nieopisaną, cierpienia na perły, smutki wszystkie na radości, gdy daje nam ów pokój niebieski, którego świat dać nie może, gdy już w tym życiu dozwala nam Boga używać, a nadto jeszcze użycza słodkiej nadziei, odnoszącej się do szczęśliwości niebieskiej: czyż zatem nie jest to prawdą, iż nas już tutaj na ziemi ona robi prawdziwie szczęśliwymi? Przeto czemuż jeszcze ociągamy się i nie rzucamy się w jej objęcia? Czemuż nie szukamy w niej jedynie prawdziwego pokoju i szczęścia zupełnego dla serca naszego? Nie dozwalajmy, aby nas uwodziły mamidła czcze i próżne, przez które świat chce uśpić i przytłumić głębokie pragnienie serca naszego za szczęściem prawdziwym. Przysłuchujmy się tylko uważnie nawoływaniu mocnemu owego pragnienia wewnętrznego, gorącego i nieskończonego, wywołanego i obudzonego przez łaskę we wnętrzu naszym; przysłuchujmy się niewysłowionym wzdychaniom Ducha Świętego w sercu naszym się rozlegającym i postępujmy za nimi do źródła, z którego wytrysnęły: a wtedy nie pobłądzimy, ale już tutaj zażywać będziemy rozkoszy niebieskich.

 

4. Przeto nie widzę już żadnej potrzeby, mój drogi Bracie, opisywać ci, jak nędznym i nieszczęśliwym czyni cię utrata łaski i grzech.

 

Nieszczęście grzechu zostaje w prostym stosunku do szczęścia zgotowanego przez łaskę. Grzesznik utraca pewną nadzieję otrzymania szczęśliwości niebieskiej wiecznej i natomiast zyskuje bojaźń przyszłych kar straszliwych, jakimi pomści się okrutnie Bóg za to, iż wzgardził łaską i niebem. Grzesznik utraca wewnętrzny słodki pokój, łączący go z Bogiem najmilej, a wpada w najsmutniejszy ze sobą samym i z Bogiem niepokój zaprawiający mu wszystkie uciechy i rozkosze niesłychaną goryczą. Podobnie jak nadprzyrodzony pokój niebieski łaski poświęcającej użycza mu odpoczynku najmilszego, tak wtrąca go niepokój grzechu w położenie nieznośne i męczarniami przepełnione. Błogosławieństwo stało się dla niego przekleństwem. Jako odrzucony od oblicza Bożego nie śmie on podnieść wzroku swego z ufnością na Sędziego rozgniewanego. We wnętrzu jego burzy się, wre i kipi, natura jego własna bunt podnosi przeciw niemu, a jeżeli jeszcze nie rzuciły się na niego wszystkie stworzenia, jako na zdrajcę Stwórcy, należy to przypisać tylko pobłażaniu dworzan i cierpliwości Bożej, która go chce skłonić do pokuty. Przyznasz to sam, mój drogi Bracie, jeżeli kiedy znajdowałeś się w tym stanie straszliwym, jak próżne i niepocieszone było twe serce, jak bardzo przyciśnione wskutek przekleństwa Bożego, jak wielce trapione było wyrzutami sumienia. A jeżeli tego nie odczuwałeś, było to tylko oznaką, iż przepadło dla ciebie pojęcie i marzenie wszelkie o szczęściu prawdziwym i żeś uważał, wiedziony zaślepieniem najstraszniejszym, śmierć za życie, nieszczęście za szczęście. To jest jednak właśnie nieszczęściem największym, iż się nie poznaje prawdziwego szczęścia, i to jest nadmiarem nędzy, że się kocha nędzę samą i nie pragnie się z niej wydobyć.

 

Podziękujże zatem Bogu, iż przez łaskę dał ci obaczyć twą nędzę straszliwą i zapalił w tobie gorące pragnienie wydobycia się z niej. Atoli któż wie, czy i w przyszłości, jeżeli jeszcze raz zgrzeszysz, na nowo cię ocali?

 

–––––––––––

 

 

Uwielbienia łaski Bożej, według Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga T. J. z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył X. J. Tylka. Tarnów 1891, ss. 477-490.

 

Przypisy:

(1) Ps. IV, 3. 4.

 

(2) Ekl. I, 14.

 

(3) Kol. III, 15.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXXI, Kraków 2021

Powrót do spisu treści dzieła pt.
Uwielbienia łaski Bożej
według Ks. Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga SI

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: