UWIELBIENIA

 

ŁASKI BOŻEJ

 

według

 

KS. DR. MACIEJA JÓZEFA SCHEEBENA i O. EUZEBIUSZA NIEREMBERGA SI

 

z czwartego wydania niemieckiego

 

wolno przełożył

 

KS. JACEK TYLKA

 

––––––––

 

KSIĘGA TRZECIA

 

O działaniach i owocach łaski

 

~~~~~~~

 

ROZDZIAŁ SZÓSTY

 

O miłości Boskiej

 

1. Miłość ku Bogu i ku bliźniemu jest trzecią i największą z cnót Boskich. Wszakże tak pisze Apostoł św.: "A teraz trwają wiara, nadzieja, miłość: to troje, a z tych większa jest miłość" (1). Miłość jest największą, ponieważ wykończa i udoskonala wiarę i nadzieję. Dobro najwyższe bowiem, jakie wiarą poznajemy, obejmujemy miłością; miłością także łączymy się już tutaj na ziemi z tym dobrem najwyższym, jakiego się spodziewamy w niebie. Wiara i nadzieja mogą być martwe, to jest, mogą one w nas istnieć, a przecież nie łączyć nas z Bogiem żywotnie i zupełnie, podczas kiedy miłość nie może być martwą, gdyż jest życiem samym i dlatego to ożywia wiarę i nadzieję. Możemy zatem posiadać wiarę i nadzieję synów Bożych pod pewnym względem, chociaż nie jesteśmy ozdobieni rzeczywiście łaską uświęcającą. Atoli miłość jest nierozdzielną towarzyszką łaski uświęcającej, ponieważ nie możemy być synami Bożymi, jeżeli Boga, jako Ojca naszego nie kochamy i znów nie możemy Go objąć synowską miłością, jeżeli Bóg na nas nie spogląda z miłością ojcowską. Jeżeli miłość wlana jest do serc naszych, to i Duch Święty bywa nam dany; przychodzi On wtenczas do nas nie tylko dlatego, aby nas ubogacić darami swymi, lecz także i dlatego, aby w nas mieszkał i aby nas poświęcił sobie na świątynię. Miłość tedy nadprzyrodzona jest tak wielkim darem, jak łaska sama, co więcej, według zdania Augustyna św., jest ona tak wielką, jak sam Duch Święty, który nam się w niej i z nią daje. Jak Bóg łączy się z duszą naszą za pomocą łaski w sposób nadprzyrodzony i niewypowiedziany: tak łączymy się miłością nadprzyrodzoną z Bogiem w tajemniczy sposób i wypełniamy owo koło cudowne, ów pierścień złoty, otaczający Boga i stworzenie Jego i czyniący oboje duchem jednym, ów pierścień cudowny, będący wyrazem najzupełniejszym węzła Boskiego łączącego Boga Ojca z Synem jednorodzonym, a Syna z Ojcem w Duchu Świętym. Podobnie jak Ojciec wieczny z miłością niewysłowioną rodzi Syna swego, ów odblask najwierniejszy i najprawdziwszy chwały swojej, a Syn łączy się również z taką miłością niewypowiedzianą z Ojcem, od obydwóch zaś pochodzi Duch Święty jako związka ich obopólnej miłości: tak Bóg Ojciec także zwraca ku nam ową miłość, jaką pała względem Syna, kiedy nas czyni uczestnikami natury Boskiej, a my również łączymy się miłością synowską z naszym Ojcem niebieskim i ten sam Duch Święty który od Ojca i Syna pochodzi, jest związką i pieczęcią naszego z Bogiem połączenia.

 

2. Doskonalej zrozumiesz to, mój Chrześcijaninie, jeżeli zastanowisz się nad istotą i naturą owej miłości z łaski płynącej. Miłość ta jest Boską miłością nie tylko dlatego, iż ma za przedmiot Boga i łączy nas z Bogiem, lecz także i dlatego, że przez nią miłujemy Boga tak, jak On sam siebie z natury swej miłuje. Podobnie jak łaska jest uczestnictwem w Boskiej naturze, tak i z niej wypływająca miłość jest uczestnictwem w miłości Boskiej w swoim rodzaju. Stąd wielu uczonych Teologów twierdziło, iż ta miłość jako cnota nie jest różną od Boga, ale, że jest osobą samego Ducha Świętego. Tymczasem rzecz ma się inaczej; ta miłość jest raczej czymś, co bywa według słów Apostoła św. wianem w serca nasze; miłość ta jest gorącym żarem, rozniecającym święty ogień w duszy naszej; miłość ta jest obrazem owej Boskiej miłości obopólnej Ojca i Syna, z której Duch Święty pochodzi, podobnie jak oglądanie Boga twarzą w twarz, właściwe świętym w niebie, jest obrazem i uczestnictwem w Boskim poznaniu, z którego Słowo wieczne się rodzi. Atoli właśnie dlatego jest ona zawsze czymś Boskim i nad wszelką miarę wspaniałym tak, iż jak św. Augustyn powiada, otrzymuje imię Boskie i żadne inne imię nie odpowiada jej wartości i godności. I zaiste tylko taka miłość odpowiada godności wzniosłej synów Bożych przybranych. Przez łaskę przyjmuje nas Bóg, jako prawdziwych synów przybranych do łona swego; jesteśmy tego samego rodu i pokolenia z Bogiem i zbliżamy się do Niego nieskończenie więcej, niż Mu jesteśmy bliscy z natury. Skoro zaś z Bogiem tak ściśle jesteśmy spokrewnieni, przeto musi i nasza miłość ku Bogu być równą tej, jaką On pała ku sobie i ku nam, a zatem miłość ta nasza musi być Boską. Bóg kocha nas, łaską ozdobionych, miłością ojcowską w swoim Synu jednorodzonym, a więc i my w łasce zostający musimy Go otaczać miłością synowską. Bóg za pomocą łaski zbliża się do nas z całą dobrocią i słodkością istoty swojej, przeto łaska musi przenikać duszę naszą magnesem Boskim, przyciągającym ją do Boga w sposób nadprzyrodzony i w Nim ją zatapiającym. Przez łaskę uczestniczymy w naturze Boskiej i jak powołani jesteśmy Boga tak poznać, jak On sam siebie poznaje, tak także musimy być zdolni podobnie Go miłować, jak On sam siebie miłuje.

 

Podobnie więc jak miłość ta, jaką Bóg sam ku sobie żywi, jest miłością świętą, ponieważ odnosi się do dobra najczystszego i najświętszego i miłuje to dobro tak, jak ono zasługuje, słowem, ponieważ jest Boską; tak i nasza miłość ku Bogu, płynąca z łaski, musi być także świętą, ponieważ jest rodzaju Boskiego.

 

Rozumie się samo przez się, iż ta miłość Boska jest całkiem nadprzyrodzoną miłością. Wprawdzie możemy i powinniśmy Boga miłować siłami przyrodzonymi jako Stwórcę i Pana naszego, którego jesteśmy obrazem naturalnym, atoli ta miłość przyrodzona jest tak oddalona od owej miłości Boskiej, jak natura i istota stworzona od natury Stwórcy, jak przyrodzone poznanie Boga w zwierciadle stworzeń różnych od bezpośredniego oglądania istoty Jego, jak ogień ziemski od żaru słonecznego jest oddalony. Chociaż zatem obydwie te miłości odnoszą się do Boga, to przecież różnią się między sobą wielce, podobnie jak sługa i syn kochają jedną i tę samą osobę, ale ów jako pana, ten zaś jako ojca swego. Miłość przyrodzona jakby w pewnym oddaleniu od Boga się znajduje, nie może się wznieść do Niego, nie może Go objąć i połączyć się z Nim najściślej. Przeciwnie miłość nadprzyrodzona wzbija się prosto ku Bogu, przekracza śmiało wszelkie zapory natury; zatapia się w Bogu tak, jakby była z Nim tej samej istoty.

 

3. Przypatrz się zatem, mój drogi bracie, jak wielką, cudowną, wspaniałą i błogą jest łaska dlatego, iż cię uzdalnia do takiej miłości wzniosłej, nadprzyrodzonej, świętej i boskiej. W ogóle miłość jest tym, co najsłodsze i najmilsze w Bogu i stworzeniach; co więcej: miłość jest samą tą słodkością i błogością, jak to już wskazuje jej nazwa. Serce nasze stworzone jest dla miłości; w niej znajduje ono szczęśliwość i błogość swoją; w niej zamyka się wnętrze jego; w niej żyje całkiem; jej się zupełnie oddaje, nią kwitnie i nie żąda czego innego, jak tylko przedmiotu godnego swej miłości, z którym mogłoby się połączyć najściślej i wylać się dla niego całkowicie. Uważamy się też już wskutek tego za szczęśliwych, jeżeli możemy kochać jakieś stworzenie, które albo zachwyca nas pięknością swoją, albo też łączy się z nami węzłami najściślejszymi pokrewieństwa i przyjaźni. Atoli bez porównania musi być milszym i słodszym dla nas to, iż możemy kochać w jakikolwiek sposób Boga samego, dobro najwyższe i nieskończone, Stwórcę łaskawego i Pana najmiłościwszego, i w Nim się cieszyć. Lecz czymże jest wszelka miłość przyrodzona ku stworzeniom i ku Bogu samemu w porównaniu z miłością nadprzyrodzoną i świętą, wlaną przez Ducha Świętego razem z łaską w serca nasze, a bezpośrednio tryskającą z Boga samego, jako iskra, jako promień tej miłości Boskiej, którą On się sam pali, i jako kwiat życia Boskiego i szczęśliwości Boskiej? Miłość ta nadprzyrodzona jest tym, o czym pisze w zachwyceniu Tomasz a Kempis: "Nic nie ma nad miłość słodszego, nic silniejszego, nic górniejszego, nic rozleglejszego, nic przyjemniejszego, nic zupełniejszego, ani lepszego w niebie i na ziemi, bo miłość z Boga się rodzi i w jednym tylko Bogu nad wszystkie rzeczy stworzone spocząć może. Kto kocha, ten rozumie, co ów głos znaczy. Brzmi głośno w uszach Pańskich sama gorąca żądza duszy wołającej: Boże mój, miłości moja! Ty bądź cały dla mnie, ja cały Twój jestem" (2).

 

Tę to miłość chwali wielce Apostoł św., kiedy upomina nas: "W miłości wkorzenieni i ugruntowani, żebyście mogli pojąć ze wszystkimi świętymi, która jest szerokość i długość i wysokość i głębokość i poznać przewyższającą naukę miłość Chrystusową, abyście byli napełnieni wszelaką zupełnością Bożą" (3). Miłość ta jest tą samą, która, jak zauważa św. Bernard (4), zapomina o winnym uszanowaniu i poddaństwie stworzenia i wznosi się z naiwnością dziecka a z zaufaniem oblubienicy aż do samego Boga śmiało i odważnie, otacza Go objęciem najczulszym, najmilszym i najściślejszym jako Ojca, brata, przyjaciela i oblubieńca swego, wnika w przepaści najtajniejsze Jego dobroci i słodyczy i rozpływa się w głębiach Jego Boskiego serca.

 

4. Skoro tą miłością wlaną Boga tak kochamy, jak On się sam kocha, to staje się Bóg przez nią także prawdziwie naszym, przez tę miłość posiadamy Boga nie tylko afektem, ale i rzeczywiście w sercu naszym; przez nią używamy słodyczy Boskiej w jej najgłębszym źródle. Miłością tą obejmujemy podobnie Boga, jako Ojca naszego, jak On za pomocą łaski przyjmuje nas i obejmuje jako syny swoje przybrane. Miłością tą napełnieni zbliżamy się coraz bardziej do Boga, stajemy się coraz więcej podobnymi do Niego, aż wreszcie przemieni nas w obraz swój najwspanialszy i twarzą w twarz oglądać Go będziemy.

 

Miłością tą łączymy się prawdziwie w jednego ducha z Bogiem i stapiamy się z Nim, podobnie jak dwa płomienie stykające się ze sobą łączą się w jeden płomień i jak dwa żarzące metale zlewają się nierozerwalnie w jedno ciało. Gdy bowiem natura Boska jest samym ogniem i potokiem żarzącym miłości niewysłowionej, to musi ona się także łączyć z naszą naturą tak ściśle jeśli w niej podobna miłość ma się znajdować, iż podobne złączenie i zjednoczenie nie ma i nie może mieć miejsca w całej reszcie stworzenia. Gdzie bowiem zejdą się dwa pragnienia gorące, tam zjednoczenie obydwóch jest zupełne. Któraż to miłość ziemska otacza takim węzłem silnym miłującego i umiłowanego? Któraż to miłość może tak jednego w drugim pogrążyć i z nim niejako stopić? Któraż to miłość ziemska chłonie tak w siebie swój przedmiot i tak pewnie go posiada?

 

O serce ludzkie! o serce małe i nędzne, ciągle chcące kochać, a przecież nigdy nienasycone miłością, które się ciągle niszczysz i rozpalasz miłością swoją, a kiedy w niej szukasz życia, znajdziesz tylko śmierć niechybną; o serce nieszczęśliwe, które się ciągle palisz ogniem miłości ziemskiej, a przecież nigdy się nie ogrzewasz i nie miękczysz jej żarem, lecz stajesz się tylko twardszym i sztywniejszym! Jak możesz się jeszcze zamykać przed łaską owej miłości Boskiej, napawającej cię strumieniami szczęśliwości Boskiej! Jak możesz nie pragnąć jeszcze owej miłości nadprzyrodzonej, sprawiającej, iż zawsze we wnętrznościach twoich kwitnie życie świeże i że ogień niebieski ogrzewa je i przepala. Jak możesz jeszcze przeszkadzać Bogu twojemu, zbliżającemu się do ciebie z ową miłością niewysłowioną, w wykończeniu owego pierścienia złotego, otaczającego Stwórcę i stworzenie! Jak możesz jeszcze oddawać się innej miłości i szukać innej, gdy ci Bóg ofiaruje taką najczystszą, najwyższą, najsłodszą i najpotężniejszą miłość! O gdybyś już raz poznało dar Boży, prosiłobyś na wzór Samarytanki Zbawiciela o wodę żywą i boską miłości nadprzyrodzonej, zaspakajającą nie tylko twoje pragnienie miłości, ale nadto jeszcze nieskończenie więcej udzielającą, aniżeli ty potrzebujesz do nasycenia zupełnego! Łaska bowiem nie tylko użycza nowego kierunku sile przyrodzonej twojej miłości odnośnie do dobra prawdziwego, ale także jest ona źródłem miłości nowej i niebieskiej, o której nie masz pojęcia.

 

Zatem, bracie drogi, spiesz się do tego źródła nieocenionego łaski i upajaj się w nim miłością Boską, zatapiaj zaś wszelką inną w jej nurtach przecudnych.

 

O miły bracie! odrywaj się od miłości ku stworzeniom i ku sobie samemu, odrywaj się od każdej miłości przyrodzonej i ziemskiej i żyj już tylko świętą miłością Bożą! Wtenczas to uczujesz na wzór mnóstwa świętych ową słodycz i wartość niebieską miłości i przekonasz się z własnego doświadczenia o tym, czego cię wiara naucza.

 

5. Atoli ponieważ pomiędzy ludźmi żyjemy, a i tych także z rozkazu Bożego mamy miłować, przeto łaska Boża sprawia jeszcze inny cud wielki. Łaska to uszlachetnia i uzacnia naszą miłość ku bliźniemu i zanurza ją w niebieskim balsamie, aby i jej także nie brakowało owej wartości i słodkości niebieskiej, jaka znajduje się w miłości ku Bogu. Dlatego to Jan św. wszystko to, co pięknego i wspaniałego wypowiedział o miłości Bożej, bez żadnej różnicy powtarza także i o miłości bliźniego. Łaska bowiem sprawia, iż otaczamy tą samą miłością bliźniego naszego, jaką pałamy ku Bogu; że kochamy bliźniego w Bogu jako syna, przyjaciela i jako oblubienicę Bożą, łaska bowiem łączy nas z bliźnim węzłami tak ścisłymi, silnymi i słodkimi, o jakich natura ani marzyć, ani w nie usidlić nas nie potrafi.

 

Czymże zatem będą owe przyrodzone węzły wspólnej natury pokrewieństwa i małżeństwa, które nas z ludźmi łączą w porównaniu do tych, jakie nas łączą z Bogiem jako członków i braci Chrystusa, węzłów, przez które uczestniczymy w jednej niepodzielnej naturze Boskiej? Te drugie Boskie węzły są bez porównania ściślejsze, ponieważ bliźniego jako jedno z nami całkowite i zupełne w Bogu uważamy; są one silniejsze, albowiem Bóg sam jest ich pieczęcią nigdy nie zniszczoną, nawet śmierć sama nie może ich potargać, lecz je tylko przemienia i uszlachetnia, a oraz umacnia; są one świętsze i wspanialsze, ponieważ są natury niebieskiej i Boskiej; wreszcie są one niewypowiedzianie słodsze, ponieważ zaprawia i przenika je słodycz Boga samego.

 

I w tym działaniu przeto łaska miłości Boskiej jest wielką i cudowną; także również i tutaj jest ona łańcuchem złotym, z nieba zwieszonym, łączącym najściślej ze sobą nie tylko pojedynczych ludzi, ale i wszystkich posiadających synostwo Boże, już to z przeznaczenia, już też w rzeczywistości. Łaska ta jest kitem niebieskim, czyniącym z nas wszystkich ciało jedno i tak silnie i słodko nas zlewającym w jedno, iż panuje pokój Chrystusowy i zgoda niebieska pomiędzy nami i nad nami, przewyższająca wszelkie uczucie i pojęcie ludzkie. Zatem jeszcze raz podziękujmy Bogu za Jego łaskę potężną, a rodzącą w nas taką miłość słodką i świętą. Najlepiej Mu zaś podziękujemy, jeżeli nie będziemy już uważać owej miłości za twarde jarzmo, przepisujące nam swoje prawo, ale za koronę najwspanialszą, którą nas ozdabia nieskończona dobroć Boża. Ceńmy tedy tę łaskę nieskończenie wyżej, nie tylko nad wszelkie dobra przyrodzone, ale także nad inne łaski i cnoty nadprzyrodzone, bo tak nas naucza Apostoł św.: "Gdybym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, stałem się jako miedź brząkająca, albo cymbał brzmiący. I chociażbym miał proroctwo i wiedziałbym wszystkie tajemnice i wszelką naukę i miałbym wszelką wiarę, tak, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał: to niczym jestem. I choćbym wszystkie majętności moje rozdał na żywność ubogich i choćbym wydał ciało moje tak, iżbym gorzał, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże" (5). Z miłością tą posiadamy wszystko i z nią utracamy wszystko. Gdzie jest miłość, tam są inne cnoty nadprzyrodzone; gdzie jej nie ma, tracą wszystkie inne rdzeń i moc swoją i nie mogą nas już doprowadzić do żywota wiecznego. Jeżeli zatem nie utracamy wskutek każdego grzechu śmiertelnego wiary i nadziei, to przecież tracimy zawsze miłość, a z nią i łaskę uświęcającą, bez której wiara i nadzieja są martwe i zaledwie mogą się jeszcze cnotami nazywać, ponieważ nie usposabiają nas do tego, abyśmy wysłużyli sobie niebo i abyśmy żyli jako synowie Boga przybrani. Miłość tylko – powiada św. Augustyn, jest cnotą, która odróżnia dzieci Boże od dzieci szatana.

 

Przede wszystkim tedy musimy się starać tutaj na ziemi o nabycie tej cnoty i naszym obowiązkiem jest jej bronić, a nawet za nią życie ofiarować, abyśmy kiedyś godnymi byli kosztować wiecznie słodyczy jej niewypowiedzianej na łonie naszego Ojca niebieskiego w królestwie niebieskim.

 

–––––––––––

 

 

Uwielbienia łaski Bożej, według Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga T. J. z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył X. J. Tylka. Tarnów 1891, ss. 357-370.

 

Przypisy:

(1) I Kor. XIII, 13.

 

(2) Księga III, rozdz. 5.

 

(3) Efez. III, 17-19.

 

(4) In Cant. hom. 83.

 

(5) I Kor. XIII, 1 i następ.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIX, Kraków 2019

Powrót do spisu treści dzieła pt.
Uwielbienia łaski Bożej
według Ks. Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga SI

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: