według
z czwartego wydania niemieckiego
wolno przełożył
––––––––
O wierze, jako o pokarmie życia łaski
1. Podobnie jak łaska jest rdzeniem, miłość tętnem, tak wiara jest pokarmem chrześcijańskiego życia nadprzyrodzonego. Wszakże tak powiada Bóg w Piśmie świętym (1): "Sprawiedliwy mój z wiary żyje".
Sprawiedliwy, to jest prawdziwie miły oczom Bożym i świętością Bożą ozdobiony, jakimi i my powinniśmy być przez łaskę, żyje miłością ale z wiary świętej. Miłość bowiem przypuszcza wiarę już istniejącą, wypływa z niej i podtrzymywana bywa wiarą. Jak więc przy usprawiedliwieniu wiara gotuje miejsce dla niej w duszy naszej, tak także i po usprawiedliwieniu otrzymanym nie może się miłość obejść bez wiary, ale owszem z niej musi brać swój pokarm. Jak wiara sama bez miłości nie może wydawać żadnych owoców i dlatego nazywa się martwą, tak miłość bez wiary nie posiada żadnych korzeni, z których by wyrastała i jest nie tylko umarłą, ale nicością. Miłość bowiem nie istnieje bez poznania, miłość nadprzyrodzona nie istnieje bez poznania nadprzyrodzonego, to jest bez wiary. Wiara pełni dwojaki urząd w życiu nadprzyrodzonym. Nasamprzód powinna ona nam wskazywać cel, normę i prawo, według którego mamy urządzić czynności nasze, a następnie powinna nam objawiać i wprowadzać do duszy naszej owe piękne prawdy, zbliżać do nas te dobra, które mamy kochać i dla miłości których mamy wykonywać owo prawo. Mając wzgląd na jej pierwszy urząd, widzimy, iż wiara jest więcej światłem, wskazującym drogę odpowiedniego postępowania, aniżeli pokarmem dla duszy naszej; przeciwnie uważając jej drugi urząd, poznajemy, iż ona jest pokarmem, winem udzielającym jej siły potrzebnej do postępowania na tej drodze, chlebem, użyczającym jej mocy odpowiedniej, aby mogła dalej prowadzić i zakończyć szczęśliwie i mężnie tę pielgrzymkę swoją. Albo raczej i pod tym drugim względem uważana wiara jest światłem także, ponieważ dusza jako istota duchowa nie żyje pokarmem cielesnym, ale światłem prawdy, przyjętej przez poznanie do wnętrza swego. Podobnie jak światło zmysłowe napełnia oko obrazami przedmiotów zewnętrznych, a dopiero wskutek tego porusza i zbliża się do tych przedmiotów siła żywotna oka i ogląda je: tak i dusza nasza żywi się światłem, wprowadzającym do niej obrazy dóbr duchowych i nadprzyrodzonych, a dopiero wskutek tego pokarmu, miłość może rozwinąć swoją siłę żywotną i połączyć duszę z tymi dobrami.
Jeżeli zatem ma być nadprzyrodzonym życie miłości w duszy naszej, musi być także i światło, żywiące to życie miłości nadprzyrodzonym i boskim światłem wiary. A podobnie jak miłość ta jest życiem naszym, tak musi być i wiara także pokarmem naszym. Jak błogosławieni w niebie żyją oglądaniem Boga twarzą w twarz i posiadaniem zupełnym tej najwyższej prawdy wiecznej: tak mogą także przybrani synowie Boga im równi żyć na ziemi wiarą w tę samą prawdę i w tego samego Boga zastępującą im oglądanie twarzą w twarz, a będącą zarazem Jego jutrzenką; taki pokarm jest odpowiedni ich godności i ich życiu Boskiemu. Czyż więc nie powinniśmy szukać tego pokarmu z tą samą miłością i z tym samym pragnieniem, jakim obejmujemy życie łaski, będące początkiem i wstępem do żywota wiecznego? Gdybyś zobaczył człowieka, nie chcącego przyjmować pokarmu i dalej życia nędznego prowadzić, czyż nie będziesz sądził, iż on ceni sobie to życie bardzo mało i raczej woli umrzeć aniżeli żyć? A cóż powinieneś o sobie myśleć wtedy, gdy pogardzasz pokarmem wiary, albo za mało go używasz, pomimo, iż on jest ci równie potrzebny do życia nadprzyrodzonego? Zaprawdę, czyż nie musisz przyznać, iż to życie kosztowne cenisz sobie zbyt mało i mniej je kochasz, aniżeli życie ciała, dla którego starasz się ciągle o pożywienie i utrzymanie? A cóż dopiero pomyśli Bóg o tobie, który ci zgotował i ofiarował z taką troskliwością ten pokarm, aby w tobie utrzymać życie swoich synów przybranych? Będzie On cię sądził, jak niegdyś sądził kapłanów Starego Zakonu przez usta proroka Malachiasza (2): "Syn ma w uczciwości ojca, jeżeli tedy ojciec ja jestem, gdzież jest cześć moja? mówi Pan Zastępów do was o kapłani, którzy gardzicie imieniem moim i rzekliście: W czymeśmy wzgardzili imię twoje? Tym, że mówicie: Stół Pański wzgardzon jest". Jak zauważają św. Cyryl i św. Hieronim, kapłani ci nie wypowiedzieli takich słów bezbożnych i tylko swoimi obyczajami, czynami i zachowaniem się złym, wzgardzili ołtarzem Pańskim tak, jakby takie bezbożne mniemanie o nim w sobie żywili. A czyż i ty, bracie drogi, nie postępujesz w twoim zapomnieniu o Bogu tak daleko? czyż i ty nie gardzisz jawnie stołem Pańskim i chlebem Jego wiary? Czynisz to rzeczywiście, jeżeli nie zachowujesz wiernie tej wiary, jeżeli nie wzbudzasz często aktów jej, jeżeli nie korzystasz z niej, jeżeli nie czerpiesz z niej pokarmu swego i jeżeli żywisz się chlebem zatrutym, mianowicie kierując się więcej poglądami i względami świata, ciała i szatana, aniżeli zdaniem Boga i przykładem Chrystusa. I ciebie także będzie sądził Bóg, iż wzgardziłeś stołem i chlebem Jego, że oddałeś się na wieczną śmierć i sam byłeś jej sprawcą przez to, iż wyżej ceniłeś pokarm śmierci od pokarmu żywota!
2. Zaiste każdy inny pokarm, jakiego dusza oprócz wiary używa, sprowadza na nią śmierć niechybną. Wprawdzie nie chcę ja tu twierdzić, jakobyś już nie mógł cenić żadnych dóbr i zastanawiać się nad żadnymi innymi skarbami oprócz tych, które ci wiara przedstawia. Atoli dodaję, iż wiara musi tam także być, już to jako przyprawa, użyczająca owym dobrom świętej przynęty i łącząca je z dobrami nadprzyrodzonymi, już to jako sól, zachowująca od zepsucia duszę twoją a wśród tych dóbr przebywająca, to znaczy zachowująca cię od zbytniego przywiązania się do nich i od utraty miłości Bożej. Jednakże jeżeli dasz się im porwać zupełnie, jeżeli zanurzysz się w nich, jeżeli je będziesz cenił, jak ci je przedstawiają świat, szatan i ciało, a mianowicie jako uszczęśliwiające same przez się i zbawiające, jednym słowem jeżeli zapomnisz wśród tego żywić się wiarą świętą: natenczas staną się one dla ciebie trucizną i to śmiertelną, rodzącą nasamprzód grzech a wreszcie śmierć wieczną.
Podobnie bowiem jak prawda jest pokarmem dla duszy, tak kłamstwo jest dla niej trucizną zabijającą. Atoli wszędzie znajdziesz tylko kłamstwo, jeżeli nie pijesz ze źródła wszelkiej prawdy, jeżeli nie czerpiesz wiarą napoju z prawdy wiecznej lub jeżeli twój rozum nie zgadza się z wiarą. Któż bowiem może zaprzeczyć temu, że i rozum jest także źródłem prawdy, że i jego światło, gdy jest czyste i niesfałszowane, oświeca i karmi duszę naszą? Ale światło to żywi duszę życiem przyrodzonym; zresztą jest ono bardzo małym źródełkiem prawdy, wypływającym z Boskiego i dającym się łatwo zamącić i zbrudzić. Któż zaś czerpie z zamąconego potoku, który wypływa ze źródła, jeżeli może czerpać z samego źródła wodę o wiele czystszą i lepszą? Jakże możemy więc jeszcze żywić duszę naszą światłem rozumu, kiedy czerpać możemy wiarą bezpośrednio ze światła wiecznej prawdy Boskiej i kiedy jesteśmy pewni, iż stamtąd nie otrzymamy żadnego błędu i kłamstwa? A o ileż mniej jeszcze wolno nam pić wodę z kałuży, których woda jest nieczysta i zepsuta, które błąd i kłamstwo zawierają i karmią duszę naszą owymi zdaniami, które pod nazwą rozumu wlewają w nas nieprzyjaciele rozumu i prawdy, to jest świat, ciało i szatan! Ciało kłamie tam, gdzie występuje przeciwko duchowi; świat kłamie tam, gdzie sprzeciwia się posłannictwu łaski; szatan wreszcie jest kłamcą od początku, ojcem kłamstwa i ciemności, podobnie jak Bóg jest Ojcem prawdy i światła. Kto posłuch daje tej trójcy przewrotnej, ten żywi się tylko kłamstwem, ten pije tylko truciznę, ten zaraża w swej duszy nie tylko życie nadprzyrodzone, lecz także i przyrodzone, i o tyle jest mniej godny pożałowania i uniewinnienia, że mu wiara ukazywała źródła najbogatsze, zawierające prawdę najczystszą i najwznioślejszą. Do takiego człowieka odnosi się w całej pełni ta bolesna skarga samego Boga (3): "Dwie złości uczynił lud mój: mnie opuścił źródło wody żywej a ukopali sobie cysterny, cysterny rozwalone, które nie mogą wody zatrzymać". Bóg tylko i z Nim połączona dusza może zatrzymać wodę prawdy; wszystko zaś inne, co się odłącza od Boga, jest samo w sobie rozwalone; z Bogiem bowiem prawda ucieka i tylko zostaje kał kłamstwa.
3. Trzymaj się zatem, mój bracie, jeżeli prawdą chcesz nakarmić duszę swoją, mocno wiary Boskiej i nieomylnej. Z nią nie dostanie się do wnętrza duszy żadne kłamstwo, ona także wypędzi z niej wszelkie kłamstwo.
Wiarą rozpoznasz i rozróżnisz dobra wieczne i prawdziwe od fałszywych tak pewnie i nieomylnie, jak Bóg jest prawdziwy i nieomylny. Wiarą odkryjesz owoce najsłodsze i najkosztowniejsze zachowane pod grubą skorupą, wiarą rozpoznasz również zgniliznę i truciznę, ukrytą pod błyszczącym blaskiem. Kiedy straże nocne snują się po mieście i napotkają o późnej godzinie kogoś, o którym nie wiedzą dobrze, kim jest, wtedy podnoszą ukrytą latarnię, zbliżają ją do twarzy jego i często poznają męża szlachetnego i sprawiedliwego, którego uważali za nocnego włóczęgę; przeciwnie natrafią nieraz na zwykłego opoja, o którym sądzili z powierzchowności, że to porządny człowiek. Tak samo ma się rzecz i z nami. Postępujemy wśród nocy po tej ziemi, mając w zanadrzu wiarę, jakby jaką jasną latarnię. Jak długo zatem nie zwracamy się do niej, wydają się nam rzeczy tego świata, jako to zaszczyty, bogactwa i rozkosze nader miłymi i uszczęśliwiającymi, cnota zaś z powodu swej surowej strony wewnętrznej, zaparcia i wyrzeczenia się siebie samego, podobnie jak ubóstwo, pokora i cierpienia Chrystusowe wydają się złem nie do zniesienia. Ale gdy jasną lampę wiary wywiesimy i gdy przypatrzymy się tym rzeczom w ich prawdziwym świetle, natenczas zobaczymy jasno i dokładnie, jak bogaty jest Jezus w swym ubóstwie, jak słodki i błogosławiony w swych cierpieniach, jak wspaniały w poniżeniach i jak wiele niebezpieczeństw i cierpień, jak wiele nędzy i zepsucia ukrywa świat pod swoją maską zwodniczą. Jeżeli więc nęci i wabi cię blask czci ludzkiej, bogactw ziemskich i rozkoszy zmysłowej, wtenczas wydobywaj ten świecznik wiary, ukryty we wnętrzu duszy, oświecaj nim wszystkie te rzeczy pojedyncze, zastanawiaj się nad nimi, rozsądzaj, przyglądaj się i badaj do samego dna, aż wreszcie będziesz miał o nich pojęcie takie, jak jeden z tych, który należy do nieba i który stamtąd zstąpił na ziemię; będziesz się im przypatrywał innymi oczyma, aniżeli przedtem i odkryjesz w nich tylko bańki mydlane, błoto i wodę cuchnącą, jeżeli już nie truciznę śmiertelną.
A przeciwnie jak dzieci przestraszają maski a śmieją się z radości i pozbywają się wszelkiej bojaźni, gdy po zdjęciu ich spostrzegą, że ukrywał się pod nimi jeden z ich towarzyszów zabawy, tak dajemy się także i my odstraszyć maską trudności i smutku, którą osłania cnotę chrześcijańską nasza miłość własna i nasze usposobienie cielesne. Ściągnijmy tylko odważnie ręką wiary tę maskę, a uśmiechnie się do nas wdzięczna córa niebios, ukryta za tymi straszydłami, dobrze znana zmysłom najszlachetniejszym duszy naszej i mile od nich witana, mogąca nas tylko zachwycić i uszczęśliwić swoją pięknością i wdziękiem, nie zaś zaszkodzić lub zatruć. Jak długo zatem nie zdejmiemy tej maski, zakrywającej dobra prawdziwe i odstraszającej nas od nich a upiększającej fałszywe, tak długo żyjemy, jakkolwiek czuwając w śnie ustawicznym. Podobnie bowiem jak podczas snu wciskają się do duszy naszej obrazy fałszywe i mamiące, przedstawiające rzeczy dobre i złe, i pomimo, że są przeciwne sądowi zdrowego rozumu, wydają się prawdziwymi i rzeczywistymi i dlatego cieszą albo niepokoją duszę: tak dajemy się także porwać mamidłom i unieść sile wyobraźni i zwodniczemu blaskowi rzeczy zmysłowych, dopóki śpi w nas światło wiary, aż nagle ocucimy się i te wszystkie obrazy znikną. Wtenczas nie pozostanie nic w rękach naszych prócz rozpryśniętej bańki mydlanej, cała owa wspaniałość naszej tak ukochanej i uwielbionej szczęśliwości, owo mamidło miłe, otaczające nas, owo kuglarstwo całe, kołyszące nas snem słodkim, rozpłynie się w powietrzu. Jedynie wiara może nas zawsze utrzymać w czuwaniu, aby nas nie oszukiwało żadne mamidło i nie sprowadziło na manowce; wiara to sama zachowuje nas od okrutnej męki omylonych nadziei a co więcej, od zwątpienia i nieszczęścia wiecznego, w które koniecznie wpaść musimy, jeżeli za późno poznamy się na oszukaństwie i jeżeli już nie będziemy mieli czasu więcej na to, abyśmy mogli zapracować sobie na szczęście wieczne i prawdziwe.
4. Atoli żyjąc bez pokarmu i bez lekarstwa wiary, nie tylko śnimy, ale nadto jeszcze jesteśmy chorzy z powodu naszych skłonności przewrotnych, żądz i złych nałogów, psujących organa duszy naszej, jej oczy i podniebienie, pojmujących według swojego widzimisię wszystkie przedmioty a wskutek tego wypaczających sąd rozumu naszego. Podobnie jak oko zepsute czarną lub żółtą febrą widzi wszystko albo czarnym albo białym, podobnie jak językowi obłożonemu stosownie do natury choroby wydaje się wszystko albo słodkim, albo gorzkim, albo kwaśnym: tak skąpy uważa za Boga swego pieniądz, lubieżnik uciechy zmysłowe, dumny chwałę ziemską za dobro najwyższe, za Boga swego, i poświęca i ofiaruje się mu na usługi całkowicie. Do tego dopomaga szatan, ów zręczny malarz, malujący obrazy te tak mamiącymi kolorami i farbami, iż wydają się żywymi i oddychającymi, do tego skłania on także jako kucharz zręczny, czyniący swoją przyprawą wszelkie słodycze ziemskie jeszcze słodszymi, przyjemniejszymi i bardziej ponętnymi. Do takiego zatem człowieka odnoszą się następujące słowa Pisma świętego: "Zaiste w obrazie przechodzi człowiek" (4); tak złość odmienia umysł jego; tak "zmamienie marności zaciemnia dobre rzeczy" (5); dlatego to jest "każdy człowiek kłamcą" (6); dlatego to są "kłamliwi synowie ludzcy w wagach" (7), ponieważ mniej znaczą u nich wszystkie dobra niebieskie i wieczne, aniżeli najmniejsza cześć ziemska i chwilka rozkoszy zmysłowej.
Wiara zaś odkrywa choroby duszy naszej i właśnie dlatego leczy ją zupełnie; wiara ukazuje nam, że relacje zmysłowości i ambicji naszej oceniają wartość rzeczy nie według ich prawdziwej treści, lecz według własnego upodobania; wiara zachowuje nas od tego, abyśmy nie dali się przekupić i zbałamucić o nich w sądach naszych. Ona to ukazuje nam wszystkie dobra nie według pozorów, lecz w samej ich istocie; ona oznacza bez oszukaństwa żadnego i podstępu prawdziwą ich cenę; ona oświeca je ze wszystkich stron; ona odpędza sny, kuglarstwa i mamidła, rozdziera maski, zmywa sadzę i bielidło i przywraca oku duszy naszej zamąconemu, zaślepionemu i krótko widzącemu zdrowy zmysł spostrzegawczy, a obłożonemu podniebieniu smak czysty i dobry. Uciekajmy się zatem do niej i nacierajmy jej maścią oczy nasze, jak natarł niegdyś Anioł oczy Tobiaszowe żółcią rybią! Wiarę tę, która jest sama prawdziwym pokarmem duszy naszej i sprawia zarazem, że odnajdujemy wszelkie inne pożywienie prawdziwe i zdrowe, wiarę tę, która nas żywi, aby nas uzdrowić a uzdrawia nas, aby nas żywić, zachowujmy w sobie, pielęgnujmy i strzeżmy jej pilnie; powierzmy się jej samej, abyśmy mogli powiedzieć z Apostołem: "A co teraz żywię w ciele, w wierze żywię Syna Bożego, który mię umiłował i wydał samego siebie za mnie" (8) (*).
Ty zaś, o prawdziwe i pierwotne światło świata, światło ze światła, Boże mój, nauczycielu i Zbawicielu mój, "oświeć oczy moje, bym kiedy nie zasnął w śmierci" (9). O Boże mój, ożywiaj i umacniaj mię Twoim światłem, "by kiedy nie rzekł nieprzyjaciel mój: przemogłem go" (10).
Ks. Maciej Józef Scheeben
Uwielbienia Łaski Bożej według Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga SI z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył X. J. Tylka. Tarnów 1891, ss. 642-655. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
IMPRIMATUR
Operi, cui titulus: "Uwielbienia łaski Bożej według Dra M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga z 4ego wydania niemieckiego wolno przełożył" approbationem Nostram cum Benedictione Pastorali impertimus.
Ab Ordinariatu Eppli
Tarnoviae, 28 Octobri 1891.
(L. S.) † IGNATIUS, Epps.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Hebr. X, 38.
(2) Mal. I, 6 i nastp.
(3) Jerem. II, 13.
(4) Ps. 38, 7.
(5) Mądr. IV, 12.
(6) Ps. 115, 2.
(7) Ps. 61, 10.
(8) Gal. II, 20.
(9) Ps. XII, 4.
(10) Ps. XII, 5.
(*) Tekst Wulgaty: "Quod autem nunc vivo in carne, in fide vivo Filii Dei, qui dilexit me et tradidit semetipsum pro me". Por. uwspółcześniony przekład ks. Jakuba Wujka: "A co teraz żyję w ciele, w wierze żyję Syna Bożego, który mię umiłował i wydał samego siebie za mnie". – Przyp. red. Ultra montes.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005