ZASADY MĄDROŚCI

 

O. FRANCISZEK DE SALAZAR SI

 

DOKTOR UNIWERSYTETU W ALCALA

 

––––––––

 

VII.

 

O sądzie ostatecznym

 

MODLITWA

 

Straszliwy dzień o Boże mój, gdy przyobleczon mocą i majestatem przyjdziesz sądzić żywych i umarłych. Wiedząc z Ewangelii o tym drugim przyjściu Twego Syna, upadam do nóg Twych, o mój Panie! przejmij mię zbawienną bojaźnią, niech mię ona zachowa od grzechu i tym sposobem, o Panie! niech znajdę w Tobie nie Boga Mściciela, lecz Boga miłosierdzia i łaski. Domine dum veneris judicare, noli me condemnare.

 

ZASADY

 

1. Chociaż wyrok wydany przez Jezusa Chrystusa niezwłocznie po naszej śmierci pozostaje niezmienny, jest to jednakże prawdą niewzruszoną, że Pan Jezus znowu po raz drugi będzie nas sądził przy końcu wieków i w obecności wszystkich narodów. Mądrość Jego postanowiła ten sąd ogólny przy końcu świata dla wielu przyczyn. Najpierw chwała Jezusa Chrystusa nie tylko w niebie ma być uwieńczoną, trzeba, żeby jeszcze i na ziemi, gdzie był przedmiotem wzgardy, w oczach ludzi zatryumfowała. Sąd ostateczny będzie miał miejsce w dolinie Józefata blisko Jerozolimy, aby Syn człowieczy przyodziany mocą i majestatem chwały sądził żywych i umarłych w tym samym miejscu, gdzie sam był sądzony, potępiony i ukrzyżowany. Następnie wypada, aby sprawiedliwi, wzgardzeni, uciśnieni i prześladowani, byli w obliczu całego świata uczczeni przez Syna człowieczego, oraz aby grzesznicy wynoszeni i obsypywani chwałą i oklaskami na ziemi, byli potępieni publicznie jak na to zasługują. Słuszna, aby tryumf cnoty równał się poniżeniu, jakim ją okryto, i aby poniżenie występku odpowiadało niezasłużonym honorom, jakie mu oddawano. Tym sposobem ukaże się świetnie i uroczyście szaleństwo złych, a mądrość wybranych.

 

Jest jeszcze inna przyczyna. Po śmierci dusza sama tylko podlega sądowi. Zdarza się wtedy często, że gdy dusza jest skazana do piekła, ciało niosą uroczyście do grobu, lub że ciało rzucone jest bez uczczenia, gdy duszę aniołowie wiodą w tryumfie do nieba. Słuszna zatem, aby był drugi sąd, którego wyrok objąłby duszę i ciało, tak jak oboje współdziałały w cnocie lub występku.

 

2. W chwili, gdy ludzie będą o tym najmniej myśleli, doskonały porządek tego świata psuć się zacznie i znaki nadzwyczajne oznajmią, że dzień sądu jest bliski. Słońce i księżyc zaćmią się, gwiazdy spadać będą z nieba, powietrze wzruszy się od strasznych huraganów, morza burzyć się będą, a występując ze swych brzegów, zaleją największe miasta; ziemia trząść się będzie i otworzy swe przepaści; zwierzęta leśne opuszczą swe legowiska i schronią się do miast, które rozlegać się będą od ich ryków. Na widok tych strasznych zjawisk ludzie drżeć będą z przerażenia i usychać z bojaźni na myśl o grożących im nieszczęściach. Ujrzą wtenczas, że ogień pochłonie całą ziemię, jak niegdyś zalał ją potop wód. W jednej chwili ogień ten pożre ludzi, zwierzęta, rośliny, wspaniałe gmachy, wszystkie bogactwa nagromadzone ręką ludzką, i wszystko to obróci się w stos popiołu. Sic transit gloria mundi.

 

3. Niezwłocznie po tym strasznym zniszczeniu świata, wśród głębokiego milczenia rozlegnie się przerażający głos trąby archanioła. Canet enim tuba (1). Wielki głos aniołów przeniknie niebiosa i piekło. Cum tuba et voce magna (2). Powstańcie na sąd umarli! Na ten głos grzmiący powstaną wszyscy umarli: narody jak i monarchowie, mieszkańcy nieba i piekła. A gdy wszechmocność Boga wskrzesi ciała, te same dusze wstąpią w nie: w jedne, aby otrzymały nagrodę; w drugie, aby karę poniosły.

 

4. Po zmartwychwstaniu ciał otworzy się niebo i popłynie z niego zachwycająca światłość, która rozraduje wybranych a przerazi potępieńców, i ukaże się anioł z promieniejącym krzyżem – z krzyżem, na którym umarł Zbawiciel dla odkupienia ludzi. Wtedy Jezus Chrystus, sam pełen chwały i majestatu, otoczony chórami aniołów, w towarzystwie świętej swej Matki i Świętych siedzących na tronach, napełni niewypowiedzianą pociechą dobrych, a złych strachem, któryby im śmierć zadał, gdyby jeszcze byli śmiertelnymi.

 

5. Aniołowie, na rozkaz Pana Jezusa zstąpiwszy na ziemię, oddzielą nieprawych od potępionych, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Pierwsi postawieni zostaną po prawicy, a drudzy po lewicy. Wielka księga sumień zostanie otwartą. Wszystko, co się tyczy każdego człowieka w szczególności, odkryte będzie w oczach całego świata: czyny, myśli, uczucia, pragnienia i życzenia. Objawi się tryumf dobrych, a poniżenie złych. Na koniec Jezus Chrystus, obracając się do sprawiedliwych, rzecze do nich te pocieszające słowa: Pójdźcie błogosławieni Ojca mego, otrzymajcie królestwo wam zgotowane od założenia świata. Później, rzucając piorunującym wzrokiem na grzeszników, rzecze im: Idźcie ode mnie przeklęci w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego (3).

 

ROZMYŚLANIA

o sądzie ostatecznym

 

1. Przedstawiam sobie w wyobraźni świat ten spustoszony przez głód, zarazy, powietrze, trzęsienie ziemi. Jakiż smutny obraz! Lecz wszystko to jest tylko początkiem boleści. Potem widzę go jako otoczony kłębami ognia i obrócony w ogromny stos popiołu. Przypuszczam, że sam zostałem po tym ogólnym spustoszeniu. O nędzny świecie, czy to ty jesteś tym miejscem rozkoszy, które bezrozumne dzieci Adama ukochały jako swą wieczną ojczyznę? czyż to dla ciebie tyle wojen prowadzono, tyle życia ludzkiego poświęcono, tyle narodów skazano na zagładę? Jakaż zmiana! W cóż się obrócili cesarze, króle i możni panowie, których mniemana sława kosztowała tyle trudu i tyle niebezpieczeństw? W co się obróciło twoje złoto, twoje srebro i wszystkie bogactwa, które chciwość ludzka wydzierała z głębi morza i wnętrzności ziemi? W co się obróciły pyszne gmachy, te wspaniałe pałace, czarujące ogrody? te miejsca rozkoszne, które miano za przedmioty godne wiecznego uwielbienia? Wszystko to jest tylko popiołem, prochem, nicością!

 

Lecz po co się zatrzymuję nad tym zaślepieniem ludzkim? Czyż nie dość, abym opłakiwał moje własne zaślepienie?... bo jest ono większe niżbym to zdołał wypowiedzieć. Choćbym posiadał wszystkie zaszczyty i dobra tego świata, czyż widząc do czego prowadzą, nie powinien bym gardzić nimi – deptać je nogami? Mam tylko mały udział w tych korzyściach doczesnych, a jednak nie mogę się oderwać od nich. Przeciwnie, są one przyczyną, że tyle razy obraziłem mego Boga; że tyle razy straciłem najwyższe dobro, tyle razy zasłużyłem na piekło. Czymże jest kropla wody w porównaniu z oceanem? Czymże są dobra, które posiadam! Jakiż stopień zajmuję w porównaniu z najznakomitszymi ludźmi, którzy panowali i jeszcze panować będą? Pan Bóg dla ludzi pysznych poślednie naznacza miejsce, a ja poświęciłbym moje zbawienie wieczne dla tego, co jest pozbawione chwały nawet w oczach ludzkich, poświęciłbym dla uciech niskich i niegodnych? Zrobiłbym z nich przedmiot prac moich, zajęcie wyłączne mej duszy? Byłby to najwyższy stopień szaleństwa!

 

Oto z ogromnego stosu, jaki pozostał po pożarze świata, biorę garść popiołu. Cóż to było niegdyś? Może berło lub korona? Może głowa jakiego króla, przed którym milczała cała ziemia? Może przedmiot jego zwierzęcej namiętności? O, próżności rzeczy ludzkich! Omnia vanitas! Ludzie ślepi, ludzie pozbawieni rozumu! pod złudzeniem jesteście! Jak to, najwyższe dobro poświęcacie dla prochu, dla popiołu? A jednak ja należałem do nich. Dla grzesznego upodobania w przyjemnościach wzbronionych, dla zdrożnego przywiązania do dóbr przemijających i fałszywych zaszczytów zgwałciłem przykazania Pana! – Oświeć mnie, Boże! abym poznawał coraz bardziej nicość rzeczy tego świata; abym trwał w pogardzie dla nich, jaką mnie łaska Twoja natchnęła, i aby mnie nic w świecie nie mogło oderwać od Ciebie, dobro najwyższe, niezmienne, wieczne!

 

2. Trąba, wzywająca wszystkich ludzi przed trybunał Jezusa Chrystusa, brzmi w uszach moich, równie jak niegdyś brzmiała w uszach świętego Hieronima. Napełniała przerażeniem tego Świętego, wyniszczonego umartwieniem, postem, pracą, czuwaniem, i żyjącego na puszczy. Możeż nie przerażać mnie, którego życie jest tak występne, tak mało pokutne? Filary Kościoła drżą na głos ten, a ja, mając tyle powodów do bojaźni, pozostaję spokojny? O serce, które ustępujesz przed najmniejszą pokusą, czemu się nie dasz wzruszyć? czemu nie mdlejesz na głos tego uroczystego wezwania: Powstańcie na sąd, umarli! I skądże powstanę? Jeżeli rozważam grzechy moje, to moja dusza powstanie z piekła, a połączona z ciałem, z nim razem na powrót tam strąconą zostanie. Stawię się przed trybunałem Jezusa Chrystusa, abym został pozwany, osądzony i potępiony z największymi zbrodniarzami ziemi. Oto, na co się narażałem za każdym razem, gdy popełniałem grzech śmiertelny, i co by mnie było spotkało, gdybym był umarł po pierwszym ciężkim grzechu, jaki popełniłem.

 

Jeżeli nie chcemy, aby trąba anioła w dzień sądu wprawiła nas w niewypowiedziane przerażenie, posłuchajmy, co nam dziś mówi: "Wy, coście przez grzech umarli, powstańcie, wejdźcie w sąd z sobą, a ożyjecie łasce, aby więcej nie umrzeć". Zaleca nam unikanie najmniejszych błędów, abyśmy nie popadli w większe; unikanie okazji do grzechu, wyrzeczenie się niebezpiecznych zabaw, wejście w siebie, umartwianie zmysłów i czynienie wszystkiego, co nam może zjednać łaskawy wyrok najwyższego Sędziego. Powstańmy szybko, wyjdźmy ze stanu grzechu. Usłuchajmy głosu, który nas napomina w głębi serca; nie zwlekajmy z bojaźni, aby śmierć nie zaskoczyła nas w grzechowym odrętwieniu, którego nieuniknionym następstwem byłaby śmierć wieczna.

 

O mój Boże! wielbię dobroć Twoją, którą tyle razy znieważyłem. Jakichże sposobów nie użyłeś, aby mnie wydobyć z uśpienia! A ja z jakimże uporem odrzucałem Twoje natchnienia, wezwania, przykłady cnotliwych, zbawienne rady, święte napomnienia, śmierci nieprzewidziane ukochanych lub znanych mi osób, wyrzuty wewnętrzne, groźby, choroby, niespokojności, pomieszania, bojaźni! Wszystkiego tego użyłeś, aby mnie obudzić z uśpienia, w jakie pogrążyły mnie grzechy; byłem głuchy na wszystko, zamykałem oczy na wszystko. – Ach, Panie! dlaczego tak się troszczysz o moje zbawienie? czymże zasłużyłem na to, żeś mnie dotąd oszczędził? Twoje to nieskończone miłosierdzie dało Ci zapomnieć o mej nieskończonej złości. Tak jest, Panie! wyznaję tę złość, nienawidzę jej w obliczu Twoim i z głębi serca oskarżam się, sadzę i potępiam. Wzywam Twojej pomocy, aby mnie wydźwignęła z przepaści grzechów moich. Racz, o Boże mój! racz przeniknąć ciało moje bojaźnią sądów Twoich! Confige timore tuo carnes meas.

 

3. Lecz przedstawmy sobie jedną z dusz błogosławionych, które zstąpią z nieba, i jedną z tych, które na ten sąd ostatni wyjdą z piekła: pierwsza, aby przyoblec swoje ciało promieniejące światłem; druga, aby przywdziać zhańbione cielsko swoje. Duszo chrześcijańska! wejdź w ciało, które było towarzyszem cnót twoich, i które podzieli z tobą twoją chwałę. Oczy jego zamknięte na rzeczy prawem Bożym zakazane, uszy – głuche na słowa dwuznaczne i bezwstydne, usta – uświęcone modlitwą; słowem całe ciało będące narzędziem cnót podczas ziemskiej pielgrzymki – otrzyma teraz nagrodę wieczną. O szczęśliwe ciało! za to, żeś się pozbawiło na krótko przyjemności zakazanych i nie dało się skusić ponętom, kosztować teraz będziesz niewypowiedzianych rozkoszy z posiadania najwyższego dobra.

 

Kiedy dusza błogosławiona okrywa się z radością swym uwielbionym ciałem, to dusza grzesznika będzie zmuszona ze wstrętem wziąć to ciało, którego używała na występki i które dzielić będzie jej potępienie. – "Oto jest to ciało, dla którego i z powodu którego po tysiąc razy utraciłam życie łaski i zniżyłam się do stanu zwierząt. Nędzne ciało! trupie cuchnący, więzienie sprośne! ach, ileż już przez ciebie ucierpiałam, nędzne narzędzie grzechu! Dlatego to, żem szła za twymi nieczystymi namiętnościami, przychodzi mi popaść razem z tobą w pożerające płomienie. Ach! gdyby można było rozpocząć życie na nowo, z jakąż surowością używałabym mego panowania! Ja byłabym panią twoją, a ty niewolnikiem posłusznym mimo chęci, choćby ci przyszło utracić to oko, tę nogę, którą mnie gorszyłoś. Lecz nie, już za późno; czas ten minął już dla mnie na zawsze. W towarzystwie twoim widzę się skazaną na podwójne piekło na wieki".

 

Lecz ja, który czytam lub słyszę te prawdy, jeżeli jestem tak nieszczęśliwy, że mam na sumieniu grzech śmiertelny, czyż mogę nie wołać wielkim wołaniem, wychodzącym z głębi serca, przeszywającym niebo, błagającym litości dopóty, dopóki jej nie otrzymam? Mogęż spokojnie bez trwogi rozważać los, jaki mi jest przygotowany? Boć przecie przyznać muszę, że zasłużyłem na straszną karę; zasłużyłem na nią, i jeżeli nie zmienię postępowania, będę potępiony. Ach, Panie! ścisłe wykonanie Twego prawa powinno odtąd wydawać mi się jarzmem przyjemnym i lekkim i bardzo pożądanym, ciągłe umartwienie moich zmysłów słodką pokutą, modlitwa, milczenie, samotność nie powinny odtąd być dla mnie przykrymi, ani smutnymi. Od dzisiaj chcę się oddać temu wszystkiemu, zbyt szczęśliwy, jeżeli za tę cenę potrafię uniknąć wyroku, jaki w dzień ostateczny wydany będzie przeciwko grzesznikom, nie czyniącym pokuty.

 

4. W dzień straszny i uroczysty Jezus Chrystus ukaże się wszystkim zgromadzonym narodom. Okaże im krzyż, narzędzie ich odkupienia; okaże rany, jakimi był dla nich okryty. O szacowne odkupienie, które stałoś się dla mnie bezużytecznym! O rany święte mego Zbawiciela, źródło szczęścia wiecznego obfite, w którym mógłbym bezustannie czerpać lekarstwo na moje ułomności. O krzyżu zbawienny, który jedynie mogłeś mi pozyskać łaskę w oczach mego Sędziego, dziś ściągasz na mnie karę, dlatego żem cię nie ukochał.

 

Jezus Chrystus rozkaże wówczas aniołom swoim odłączyć złych od dobrych. Gdzież mnie umieszczą? mnie, który tak długo szedłem drogami nieprawości. W nieskończonej liczbie potępieńców! wykonawcy sprawiedliwości Boskiej umieszczają wszystkich, którzy lekceważyli sprawiedliwość Boską. I ja com był zgorszeniem dla wszystkich, com nie dbał na sprawiedliwość, na miłosierdzie Boga, teraz widzę się odepchniętym przez to miłosierdzie i sprawiedliwość. Czyż mam się przeto żalić? Judasz raz tylko sprzedał Zbawiciela, Mistrza swego i za cenę trzydziestu sztuk srebra, ja przeciwnie, tysiąc razy zdradziłem Go i za cenę daleko mniejszą. Żydzi raz tylko przełożyli Barabasza nad Jezusa; a ja tysiąc razy przełożyłem nad Niego szatana, Jego nieprzejednanego nieprzyjaciela. Żydowskie żołnierstwo znieważało często Chrystusa, urągało Mu; a ja ileż razy zdeptałem Jego moralność i naukę? ileż razy urągałem Mu aż w Jego świątyni, aż na tronie Jego miłości! Ileż, ileż razy świętokradztwem sponiewierałem Jego ciało i krew najświętszą! Ci co przybili do krzyża Chrystusa, nie wiedzieli co czynili. Nie byliby Go ukrzyżowali, gdyby wiedzieli, że jest Bogiem. Ja przeciwnie wiedziałem, że jest Zbawicielem, że ma być Sędzią moim, a jednak tyle razy krzyżowałem, ile razy grzeszyłem: Rursum crucifigentes sibimetipsis Filium Dei (4).

 

To, co sobie wyrzucam teraz w głębi duszy, Pan nasz wyrzucać mi kiedyś będzie w obliczu całego świata. Cóż czynić wtenczas? Czy Go prosić o przebaczenie tylu występków? Czas przebaczenia już minie, nastąpi po nim czas sprawiedliwości niewzruszonej i kary surowej. Udam się do Matki Bożej? I Ona już dla mnie wtedy przestanie być Matką. Mój Anioł Stróż, świadek występnego życia, powstanie przeciwko mnie. Gdziekolwiek się obrócę, znajdę tylko oskarżycieli: we mnie moje własne sumienie, poza mną sędziów nielitościwych. O boleści! której opisać nie podobna!

 

Lecz, gdy mnie odrzucają na lewicę, kogóż to widzę na prawicy? Nędzarza, do którego ledwie raczyłem przemówić. Jakże moje i jego położenie jest teraz różne! Gardziłem nim, a teraz on mną pogardza; miałem go za nędznika i nie przyjąłbym go był za ostatniego ze sług moich, a oto on dziś szczęśliwy, uczczony od Boga, aniołów i całego dworu niebieskiego. Kogóż widzę jeszcze w rzędzie wybranych? Przyjaciela dawnego, towarzysza moich nierządów. Tak, to on, co porzuciwszy bezdroże występku, wszedł był na drogę cnoty, a wierny do śmierci obowiązkom swego stanu, dostatecznie naprawił zgorszenia przeszłego życia i otrzymał koronę chwały, jako nagrodę swej wytrwałości. Ja przeciwnie, co zrazu na początku, zdawało się już kosztowałem przedsmaku Niebieskich słodyczy, później zszedłszy z drogi prawej, puściłem się był na bezdroża występów, pociągnięty szatańskimi sidłami, stałem się nieszczęśliwym na całą, na całą wieczność.

 

Niestety! uwagi te wówczas na nic mi się nie przydadzą! Lecz teraz jakżeby były użyteczne, gdybym wreszcie zdecydował się stanowczo z nich korzystać! Chcę więc, postanawiam niezwłocznie usłuchać wewnętrznego głosu, który mi zaleca poprawę obyczajów i podjęcie pokuty. Niech świat myśli, co chce o mej niespodzianej odmianie, nie świat mię sądzić będzie, on sam w dzień zemsty będzie osądzony i potępiony. A więc, a więc odtąd za łaską Zbawiciela, żyć będę nie wedle zasad świata, lecz tak jak Bóg, sumienie i zbawienie moje mi nakazują. Tak, tak; wszystko, wszystko uczynię, żeby tylko uniknąć pohańbienia i nieszczęścia wiecznego.

 

5. Na koniec niegodziwości ludzkie odkryte zostaną nie tylko w oczach Najwyższego Sędziego, któremu były już znane, lecz w oczach wszystkich ludzi, z pomiędzy których wielu uważało mnie może za świętego, – mnie, człowieka bez sumienia, prawości i honoru! O szalony! sądziłem, że hipokryzja pozostanie na zawsze ukrytą. To, co starałem się ukryć wykrętnym tłumaczeniem się na spowiedzi, to czego wstydziłem się powiedzieć jednemu kapłanowi, będzie ogłoszone całej ziemi. Jakiż wstyd! Ach! jakżeby ci grzesznicy pragnęli, aby góry upadłszy na nich, skryły ich przed tym upokorzeniem: Montes cadite super nos etc. Czyż zrobię na przyszłość to, co by na mnie w ostatni dzień ściągnęło podobną hańbę? Czyż nie powinienem starać się łzami moimi zgładzić błędy przeszłości i nie popełniać odtąd nic takiego, co by się stało dla mnie źródłem wiecznego pohańbienia?

 

Gdy myśl ta objawienia skrytości sumień jest tak korzystna dla wydobycia człowieka z grzechu, jakże byłoby pożytecznie przy każdym rachunku sumienia wyobrazić sobie, że się jest zawezwanym przed trybunał Pana Jezusa dla zdania sprawy ze swych postępków w obecności wszystkich aniołów, świętych i ludzi, zgromadzonych jak w dzień ostatecznego sądu. Pewność, że kiedyś trzeba się będzie wstydzić popełnionych występków wobec tylu ludzi, wpłynie na nas zbawiennie. Lecz nie dość jest postanowić nas samych własnymi sędziami, trzeba jeszcze będzie stawić się przed trybunałem aniołów, świętych i Jezusa Chrystusa. Ach! ileż jest przekroczeń na które nie zważamy, a którymi jednakże znieważamy Zbawiciela! Czyż są takie, które by można nazwać lekkimi, kiedy chodzi o spełnienie woli Boskiej, boć przecie w małej, czy w wielkiej rzeczy zawsze ich przekroczenie, stosunkowo do Boga nieskończenie dobrego – nieskończenie wielkie.

 

–––––––––––

 

 

Zasady mądrości. Przez X. Franciszka de Salazar, Doktora uniwersytetu w Alcala, kapłana Tow. Jez. Podług XV edycji francuskiego tłumaczenia, dokonanego z XIII edycji oryginału, na język polski przełożone. We Lwowie. 1876, ss. 123-139.

 

Przypisy:

(1) "In momento, in ictu oculi, in novissima tuba (canet enim tuba), et mortui resurgent incorrupti..." (I Cor. 15, 52).

 

(2) "Et mittet angelos suos cum tuba et voce magna: et congregabunt electos ejus a quatuor ventis, a summis coelorum usque ad terminos eorum" (Mat. 24, 31).

 

(3) "Venite benedicti Patris mei, possidete paratum vobis regnum a constitutione mundi.

 

Discedite a me, maledicti, in ignem aeternum, qui paratus est diabolo et angelis ejus" (Mat. 25, 34. 41).

 

(4) "Znowu krzyżujący sami sobie Syna Bożego" (Hebr. 6, 6).

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXXII, Kraków 2022

Powrót do spisu treści dzieła ks. Franciszka Salazara SI pt.
ZASADY MĄDROŚCI

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: