RUSIN

 

MOSKAL I POLAK

 

CZYLI

 

KOŚCIÓŁ UNICKI

 

A

 

SCHIZMA

 

––––––––

 

OD WYDAWNICTWA

 

Ponieważ niejeden z przedpłacicieli i czytelników naszych mógłby się dziwić, skąd wpadliśmy na myśl, żeby w tych tu zachodnich stronach kraju wydawać książeczkę treści tak na pozór obcej, przeto uznajemy za stosowną, żeby dać o tym bliższe objaśnienie.

 

Było to w czasie ostatniej Oktawy Bożego Ciała, kiedy na ręce naszego prezesa jeden ze znanych, za granicą żyjących literatów, przysłał list poniżej umieszczony wraz z prośbą, czybyśmy się nie zajęli wydaniem dziełka dla Unitów, o napisanie którego sam był proszony. Oczywiście, że nie zawahaliśmy się ani chwili i przyrzekliśmy pomoc żądaną. Że zaś chodziło o pośpiech, więc uprosiliśmy sobie trzech miejscowych duchownych: jednego profesora przy wyższym zakładzie naukowym i dwóch prałatów, z rzeczą doskonale obeznanych, żeby tę pracę między siebie rozdzielili. Wśród różnych przeszkód i utrapień książeczka nareszcie wychodzi szczęśliwie na widok publiczny.

 

Z początku mieliśmy zamiar odbicia tylko tylu egzemplarzy, ile ich zażądała osoba sprawą tą się zajmująca; później jednak, gdyśmy rozważyli, że i w austriackiej Rusi sprawa Kościoła unickiego stoi nie najlepiej; że i tam nie od rzeczy może będzie, gęściej rozrzucić słowa prawdy i pociechy, postanowiliśmy przyjąć ją w szereg własnych nakładów.

 

Bo wszakże i wielkopolski, i pruski, i śląski czytelnik odniesie z niej niemały pożytek.

 

Nasamprzód, jako z książeczki historycznej, stanowiącej ważną kartę z ogólnych dziejów słowiańskich i polskich.

 

Dalej, ponieważ traktuje ona o rzeczach, które z przyszłością naszą najściślej są związane. I to tak:

 

Każdy naród, jak człowiek, winien się zająć jakąś pracą: czy rolą, czy rzemiosłem, czy urzędem, jeżeli nie chce być darmozjadem, trutniem, żebrakiem, a ostatecznie wygładzonym z oblicza ziemi.

 

Polskiego narodu rzemiosłem było, jest i będzie: po koniec świata trudem krzyża i potem czoła karmić ościenne narody;

 

krzepką dłonią i otwartą piersią bronić Europy od wszelkiego najazdu i barbarzyństwa;

 

sercem wierzącym, jak niebios pochodnią świecić na Wschodzie, tak jak to Francja zawsze na Zachodzie czyniła;

 

a ostatecznie krew ostatnią przelać w obronie prawdy, w obronie nauki Chrystusa Pana.

 

Dopókiśmy zadanie to spełniali wiernie, pótyśmy słynęli szeroko. Pod wodzą Chrobrych wbijaliśmy słupy w Dnieprze i Sali; za Jadwigi i Jagiełły łączyliśmy się ze Żmudzią i Litwą; pod Czarnieckim wyganialiśmy czerwone łby za duńskie morze, a pod Sobieskim kruszyli potęgę Mahometa.

 

Od czasu jednak, jakeśmy się przeniewierzyli, dotknął nas palec Boży, i prędzej od nas odjętym nie będzie, aż do dawnego nie wrócim rzemiosła.

 

Ale cóż my dzisiaj, biedne sieroty, Unitom dopomóc możemy? tym Unitom, których same męczeństwa Koncewiczów, Bobolów, Ryłłów, Kalińskich wybawić nie mogły?

 

O! jest jeszcze jeden środek, środek wielki i skuteczny, którego użyć możemy. Tym środkiem modlitwa.

 

Jeżeli Zbawiciel zapewnił nas, że o cokolwiek prosić będziem Ojca w Jego Imię, da nam, to módlmy się wszyscy i módlmy gorąco:

 

o rozum i upamiętanie dla prześladowców, którzy nie wiedzą co czynią, gdy bezbronną a wierną Chrystusowi trzodę pędzą na manowce fałszu i ciemnoty;

 

o błogosławieństwo dla tych, co książeczkę tę napisać i w pewnej części własnym nakładem wydać kazali;

 

o światło apostolskie dla tych, co ją braciom naszym Unitom czytać i objaśniać będą;

 

o cierpliwość dla tych, co pozbawieni słów prawej Chrystusa nauki, słów prawdy i pociechy, mimo to trwają dotąd w wierze ojców i czekają wybawienia; a wreszcie

 

o męstwo, wszystkie dary Ducha Świętego i koronę niebieską dla tych, co za posiadanie niniejszej książeczki wycierpią niezawodnie nowe prześladowania, jeżeli zgoła nie krwawe męczeństwo....

 

Ale otóż i list zacnej niewiasty....

 

Lwów, 28 marca 1873 r.

 

Do Pana, jako dobrego katolika, Polaka, człowieka talentu, a dobrej woli, zwracam się, wzywając Jego pomocy w sprawie ważnej, stanowczej, w kwestii nie cierpiącej zwłoki.

 

Do wszystkich klęsk, które trapią biedną część naszego kraju, zwaną Królestwem, dołączyła się najstraszliwsza, dotąd nie znana od nas: prześladowanie religijne. Unia, ta kość niezgody od tylu wieków, istnieje już tylko z imienia. Przeprowadzając ją cichaczem, aby niczyjej uwagi nie rozbudzić: zwrócono się do księży. Tych za pieniądze wielu już mają za sobą: ze złej woli, lub przez wzgląd na żonę i dzieci sumienie zaprzedali. Opornych proboszczów wyganiają, a ich miejsca obsadzają wyrzutkami społeczeństwa galicyjskiego. Ci nowo przybyli, za pomocą szpiegostwa, delacji, codziennie nowe obrzędy wprowadzają, codziennie grozą swego apostolstwa zwracają do swego kościoła rodziny niegdyś do niego należące. Od stóp ołtarza, od konfesjonału, milicjantami owieczki niby swoje zabierają; prawie nikt urodzić się, żenić, umrzeć nie może, nim śledztwa nie przeprowadzą i nie dadzą sankcji, do kogo ma dusza należeć. Duchowieństwo łacińskie, zgnębione, prześladowane, nic działać nie może, bo każde ich słowo doniesione. Ogół stoi na uboczu, z rękami skrępowanymi, oczekując, co z tego będzie.

 

A lud, o któren głównie idzie: to bezbronna ofiara! Wiele mówiono o zbrataniu, mało kto o oświeceniu pomyślał. Nikt teraz pomocnej ręki nie poda.

 

Lud ten, jak dziecko, z początku niebezpieczeństwa nie widział, nie rozumiał odmian; teraz, jakby Duchem Świętym oświecony, broni się, jak może i umie. Opiera się, do cerkwi nie chodzi, nieraz sam umarłych grzebie. Lecz to walka robaczka z tytanami, a co gorsza, ciemnych z mądrymi. Upadną nie ze złej woli, ale z braku podpory i zasobów moralnych. Instynkt ich tylko prowadzi, nie rozumieją sprawy. Radzą się cichaczem, kupują książki, aby się oświecić, lecz, niestety, nie ma żadnej, która by ich położenie objaśniła. Przychodzą, prosząc: dajcie nam czytać, co by nas nauczyło, co to Ruś, co to Unia, co prawosławie. A o takiej książce ludowej nikt nie pomyślał.

 

Powtarzam: do Pana, jako najchętniejszego w szerzeniu oświaty na każdym polu, zwracam się o pomoc, ale pomoc rychłą, bo niebezpieczeństwo groźne. Szkółki wiejskie rosyjskie; książki bałamucące darmo im przysyłają; księża zaczęli sami teraz uczyć religii, aby młode pokolenie w swym duchu wychować. Nie wymawiając słowa odstępstwa, słowa stanowczego, uczą, że ich kościół zależy od Najjaśniejszego Pana i patriarchy za morzem.

 

Wiele chłopów, przy poprawionym materialnym bycie, oddaje synów do szkół; te na Rusi ściśle rosyjskie. Język polski, nawet w potocznej mowie, na ulicy, uczniowi jest wzbroniony. Łacinnikom, jak uniatom, pop prawosławny religię wykłada: fałszami wystawia na pośmiewisko dawne tradycje: do odstępstwa prowadzi dzieciaki, których nic w domu nie nauczono: łacinnikom nawet do kościoła i spowiedzi chodzić zabrania.

 

Nie wątpię, że Pan sprawę tę do serca weźmiesz; sprawa to Kościoła, a razem i bytu politycznego, więc nie odmówisz Pan pracy swej do napisania książeczki dla prześladowanego ludu.

 

Nie przez zarozumienie, ale że jestem zbliżoną do ludu wiejskiego, znam jego usposobienie, potrzeby i niedostatki moralne, znam bałamuctwa, jakimi umysł mu zawracają: ośmielam się ja nieumiejętna zwrócić Panu uwagę na główne punkty, na których fałsze swe zasadzają, a przez to potrzeba im je w duchu prawdy wyłożyć.

 

Wyłożyć różnicę Rosji i Rusi; połączenie tejże z Polską; powstanie Kościoła katolickiego i znaczenie tej nazwy; powstanie papiestwa i jego nieprzerywalność; różnicę opieki rządów świeckich i duchownych nad Kościołem; ważność ustaw soborów; różnice obrzędów, a nie religii, unii. Powstanie i powód schizmy; oddzielenie od niej kościoła rosyjskiego; cel działania na Ruś; usiłowania zgody ze strony Rzymu; unia florencka, brzeska. Synod Zamojski, bo tego się najwięcej księża zapierają; zaprowadzenie prawosławia w prowincjach zabranych; uciski i ciemnota księży; cele państwowe, dla których chcą unię kasować; słowo zachęty do wytrwania.

 

Oto mniej więcej punkty, na których swymi książkami i naukami biednych ludzi w obłęd wprawiają; i dlatego poważyłam się je wykazać, gdyż ustne słowo, powiedziane sekretnie, nie może od razu w umyśle się ugruntować.

 

Na dowód dobrej woli ludu i chęci przytoczę fakt prawdziwy. W kilku już miejscach, gdzie lud przestał chodzić do cerkwi, a dla odległości nie zawsze może być w kościele łacińskim, dla zastąpienia braku kazań i poznania lepiej nauki Chrystusa, gospodarze kupili Nowy Testament księdza Wujka, i ten wieczorami czytują tym, którzy sami nie umieją. Razem silą się nad zrozumieniem; kilka dni temu do mnie przychodzili po wytłumaczenie niejasnych okresów. Przyzna Pan, że grzechem byłoby, nie przyjść na pomoc łaknącym oświaty, stojącym nad przepaścią.

 

W Panu nadzieja, że Pan tę myśl podejmiesz, i wykonaniem zechcesz się zająć; zasługa ta zwiększy szereg innych, które Mu są już przyznane; a choć podjętą będzie dla maluczkich, wielką będzie, bo miłą Bogu, użyteczną cierpiącym.

 

W Poznaniu, w dzień św. Michała Archanioła 1873-go roku.

 

Wydawnictwo dobrych i tanich książek

 

Ks. Fr. Bażyńskiego.

 

–––––––––––

 

 

Rusin, Moskal i Polak, czyli Kościół unicki a Schizma. W Poznaniu. 1873, ss. I-VI.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXIV, Kraków 2014

Powrót do spisu treści dzieła pt.

RUSIN, MOSKAL I POLAK, CZYLI KOŚCIÓŁ UNICKI A SCHIZMA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: