MOSKAL I POLAK
CZYLI
KOŚCIÓŁ UNICKI
A
SCHIZMA
––––––––
II.
Jakie różnice zachodzą między cerkwią na Rusi, a cerkwią w Rosji?
Rusin. Z tego wszystkiego, coś dotychczas mówił zdawałoby się, że rozróżniasz naszą cerkiew ruską od cerkwi moskiewskiej, to jest od tej, która w Rosji istnieje.
Polak. Tak jest rzeczywiście, i umyślnie wspomniałem już o tym, że tak jak Moskale nie są tym samym co Rusini, tak też i ich cerkiew inny ma początek i insze dzieje, jak cerkiew na Rusi.
Moskal. Ciekawy jestem, w czym tej różnicy dopatrzyłeś, bo moim zdaniem nie ma tu żadnej.
Polak. Nie tylko jednej, ale kilku różnic się dopatrzeć może, kto uważnie patrzy. Długo jednak o tym prawić nie możemy, więc pokrótce się sprawię. Najprzód tedy wiedzieć trzeba, że na Rusi istniało chrześcijaństwo przeszło trzysta lat pierwej, niż w Moskwie. Rusini nawet od samych Apostołów początek Kościoła swego wywodzą, bo jak twierdzą ich kroniki, tam św. Andrzej uczył w okolicy Kijowa; ale w moskiewskich ziemiach o tym mowy być nie może, bo podczas gdy na Rusi już w dziewiątym wieku było chrześcijaństwo, to miasto Moskwa zostało dopiero w trzynastym wieku zbudowane, a w trzysta lat potem jeszcze w mieście Rostowie, na ulicy Czudzkiej, publicznie bałwochwalstwo się działo. Było to więc w szesnastym wieku, kiedy na Rusi i w Polsce ludziom się o bałwanach ani już nie śniło, i Kościół kwitł w najlepsze od czterystu lat. – Na Rusi zaprowadzili chrześcijańską wiarę św. Cyryl i Metody, i chrześcijaństwo szybko się tutaj przyjęło, tak że w trzynastym wieku już było trzynaście Biskupstw, które kniaziowie ruscy wyposażyli należycie, gdy tymczasem w moskiewskich ziemiach było wtedy dopiero jedno jedyne biskupstwo i to w Rostowie, gdzie obok chrześcijaństwa na dobre pogaństwo sobie kwitło.
Rusin. Wytłumacz mi, czemu w Moskwie tak nieskoro było chrześcijaństwu się szerzyć?
Polak. Najprzód o tym pamiętać trzeba, że z tamtej strony Dniepru nieliczne już tylko siedziby Słowian, do których wy Rusini, a i Polacy i Czesi się liczą. Za Dnieprem bowiem mieszkały ludy turańskie i fińskie, dzikie i barbarzyńskie. Wszystkie zaś ludy od Elby aż do Dniepru są pobratymcze i równe mają obyczaje i usposobienie, a przede wszystkim równą miłość wolności, tak że nigdy nie mogą się zniżyć do ślepej uległości w niewoli.
Dlatego u Słowian zawsze byli wszyscy wolni, i niewolników u nich nie było – podczas gdy tamte ludy za Dnieprem były zupełnie dzikie i nie znały ludzkich obyczajów. Dlatego też nie znały one, co to wolność i niepodległość i były zawsze w niewoli swych książąt. Kiedy zaś tam dotąd przyszli z Rusi Kniaziowie Rurykowicze, a mianowicie Andrzej Bogolubski i syn Włodzimierza II-go Monomacha, Jerzy Dołhoruki, i podbił sobie Suzdalskie księstwo, wtedy przemocą nawracał te dzikie ludy do chrześcijaństwa, a zarazem też i do poddaństwa.
Dlatego też u tamtych ludów przyjąć nową wiarę chrześcijańską znaczyło tyle, co przyjąć nową niewolę, i jak ci to wiadomo, u Moskali "Krestianin" znaczy tyle, co niewolnik. Więc też takie przymuszane chrześcijaństwo nie mogło głęboko zapuścić korzeni w serca ludu i tylko po wierzchu ludu zostało, jakby nie przymierzając pokost lub farba i dlatego też w trzynastym wieku było na Rusi trzynastu Biskupów, a w ziemiach, które kniaziowie moskiewscy podbili, tylko jeden jedyny w Rostowie.
Oprócz tego i o tym wiedzieć trzeba, że te ludy, z których powstało księstwo moskiewskie, a w dalszym ciągu carstwo rosyjskie, wyznawały różne herezje, a mianowicie wyznanie mahometańskie, czyli tureckie. Głównie jednakże rozszerzona tu była tak zwana "żydowskaja erez", czyli herezja żydowska, tak dalece, że 1490 roku należał do niej metropolita moskiewski, Zozyma, który lubił gorzałkę, a czerwoną od niej twarz dymem od siarki sobie bielił; a chociaż Sobór zebrany w Moskwie dowiódł mu, że był żydem, to jednak mimo to kniaź na stolicy go trzymał. Nie dziw też że z tamtej strony Dniepru na ziemiach moskiewskiemu carowi podległych, były zawsze rozliczne sekty i herezje, a do dzisiaj już ich przeszło dwieście naliczono. Sami nawet moskiewscy pisarze przyznają, że zaledwie jedna trzecia część Moskali wyznaje prawosławie, bo reszta należy do sekt przeróżnych.
Tymczasem na Rusi dotąd herezja żadna się nigdy nie przyjęła, i zapłacę drogo Moskalowi, jeśli mi jaką herezję wykaże pomiędzy Rusinami; a tymczasem musi przyznać, że i tym się obie cerkwie: ruska i moskiewska, albo rosyjska, różnią od siebie.
Rusin. Coś tam wspomniał, miły katoliku, o Rurykowiczach, którzy z Rusi przyszli na moskiewskie ziemie, opowiedz nam to jaśniej, bo nie słyszałem o tym jeszcze nigdy.
Polak. Wspomniałem o tym, że słowiańskie ludy zamieszkiwały wielki obszar ziemi pomiędzy dwiema rzekami, Elbą i Dnieprem, tak że słowiański lud Obotrytów z miastem, które teraz się Lubeką zowie, przytykał na północy do granic Danii i Morza Bałtyckiego. Ku południowi sięgały siedziby Słowian aż do Adriatyckiego i Czarnego Morza. Ku wschodowi była rzeka Dniepr naturalną ich granicą od ludów dzikich, o których już była mowa, a które się nazywały: Wess, Mera, Mordwa, Muroma, Meczera itd. O ludach słowiańskich mamy już od szóstego wieku pewne wiadomości i znamy ich religię, zwyczaje i obyczaje. Żyły sobie te ludy swobodnie i spokojnie, aż w końcu ósmego wieku pokłócili się ich kniaziowie między sobą i przyzwali na pomoc Rusów ze Skandynawii (1). Ci też przyszli pod wodzą Ruryka, ale o odejściu już nie myśleli. Była to bitna drużyna, a zwano ich włóczęgami, czyli Waregami. Ale i Słowianie mieli swoje urządzenia i zamiłowanie do wolności tak silne, że ci Warego-Rusi, chociaż tu się rządzili jak panowie, powoli jednak przyjęli język i obyczaje słowiańskie. W trzysta lat potem potomek tego Ruryka, Jerzy Dołhoruki, zapragnął księstwa udzielnego, zabrał więc ze sobą ochotników, poszedł za Dniepr i tam podbił sobie księstwo Suzdalskie; a że tam mieszkały ludy ciemne i barbarzyńskie, a niewoli zwyczajne, więc też przyjęły od zwycięzców język słowiański, i ich religię chrześcijańską. Ale obyczaje dzikie nie prędko się dały wykorzenić, tym więcej, że potem tu przyszli Mongołowie i przez trzysta lat srogie dzierżyli panowanie, trzymając kniaziów moskiewskich w hańbiącej zależności. – Tak tedy przyznasz, mój Moskalu, że wy się nazywacie Słowianami, ale nie wiadomo, z jakiej daty, bo i wasz język niezupełnie słowiański, a pochodzenie to już czysto fińskie i tureckie i tatarskie.
Rusin. A skąd to poszło, że oni tak koniecznie za Słowian chcą uchodzić?
Polak. Bardzo to rzecz ciekawa – tylko was proszę o chwilkę cierpliwości. Wspomniałem, że książęta Rurykowicze, którzy sobie podbili księstwo Suzdalskie, dostali się pod srogie jarzmo Mongołów. Było tej biedy przez lat trzysta; ale skoro kniaź Iwan III Wasilewicz wyłamał się z pod jarzma Mongołów, więc zaraz mu się przypomniało, że to jego przodkowie przyszli z Rusi, i tak mu się zdało, że Ruś, to jego własność. Więc zaczął się do niej uśmiechać, i jak mówią, ostrzyć na nią zęby. Car Piotr, co to Moskalom brody pogolił, nazwał się carem wszech Rosji, a nie Moskwy, a caryca Katarzyna kazała ogłosić dekretem, że Moskale są Słowianami. Z początku śmiali się sami Moskale z tego, ale że oni zawsze w to wierzą, co car każe, więc też wreszcie uwierzyli, że są Słowianami i nawet chcą w nas wmówić, że ich cerkiew jest prawdziwym Kościołem, od którego cerkiew na Rusi odpadła, i do którego wrócić powinna.
Moskal. Tak jest rzeczywiście! Myśmy zawsze jeden Kościół stanowili i to tylko Lachy i Łacinnicy wprowadzili zmiany w cerkwi naszej na Rusi; ale teraz to wszystko musi być inaczej i cerkiew na Rusi powinna wrócić do pierwotnej swej czystości i łączności z cerkwią rosyjską prawosławną.
Polak. Mój miły Moskalu – nie gniewaj się tak bardzo – tylko słuchaj cierpliwie – a ta rzecz ci się wyjaśni. Muszę ci bowiem trzy rzeczy opowiedzieć; i to najprzód, że zmiany w obrządkach nie zaprowadzili w cerkwi ruskiej Polacy, tylko Władyki, czyli Biskupi sami, na Synodach je uchwalali.
Po wtóre, dowiodę ci jeszcze, że wasza cerkiew moskiewsko-rosyjska zawsze była schizmatycką i nigdy się z Rzymem i Papieżem nie łączyła, podczas gdy cerkiew na Rusi nigdy z Rzymem otwarcie i jawnie nie zrywała, a bardzo wiele razy tej łączności, czyli unii swej z Rzymem dawała dowody, i kilkakrotnie ją odnawiała uroczyście i solennie.
Po trzecie, zwrócić trzeba ci uwagę na to, że kto błędnego nawraca, ten nie powinien tego w ten sposób czynić, jak wy czynicie, co prześladujecie biednych Rusinów w niesłychany sposób. To ostatnie obszerniej ci później się opowie, abyś widział, jakby nie przymierzając w zwierciadle, wasze haniebne sprawy, i Rusin żeby wiedział, kto mu dobrze radzi, i kto mu bratem. Bo jużci nie ten brat lub przyjaciel, ani dobry doradca, kto tak jak wy srogich gwałtów się dopuszcza.
Zacznę tedy od tego, żeby kilka różnic przytoczyć i dowieść, że czysty rozum nakazywałby wam zmienić wasze obrzędy i tak czynić, jak robią w cerkwi ruskiej i cerkwi katolickiej. Wy Moskale przy chrzcie zanurzacie dzieci we wodzie. Rusini zmienili więc ten obrzęd, często niebezpieczny dla zdrowia, bo któżby np. zimą dzieci w wodzie kąpał w zimnej cerkwi? A często też obrzęd ten jest bardzo nieprzyzwoity, jeśli trzeba chrzcić dorosłych. – W ruskiej cerkwi przeto chrzczą tak jak Łacinnicy, tj. polewają trzy razy wodą. Atoli wasz chrzest przez zanurzanie, tak jak ich przez polewanie, jest równie ważny. Wy Moskale wierzycie w Najświętszy Sakrament, tak samo jak Unici na Rusi i cały Kościół katolicki, ale robicie przy tym dużo niedorzeczności. Bo jeżeli np. na ołtarzu obok prosfory, czyli hostii, leżą cząstki, czyli komunikanty, to wy tych cząstek nie konsekrujecie, a więc lud nie przyjmuje Najświętszego Sakramentu, tylko chleb prosty. U nas po konsekracji każdy klęka przed Najświętszym Sakramentem – a u was tego nie robią. Za to przed ikonami, czyli obrazami, padacie na twarze. A już przed obrazem cara, jak przed Bogiem się kłaniacie. Z tym więc Rusini różnią się całkiem od was i mają obrzędy zgodniejsze z rozumem. – Przyznasz mi też, że wcale nieosobliwie u was z Komunią św. dla chorych, bo w Wielki Czwartek palicie Najświętszy Sakrament, namaczany w winie, na kamieniu i chowacie popiół w woreczku na cały rok, – a jak kto zachoruje, to mu z tego popiołu ugniatacie proskurę.
Czy więc nie rozsądniej robią Rusini, jeśli chorym zanoszą tak samo Komunię św., jak my katolicy?
Prawda, że te zmiany dopiero w czternastym wieku zaczęły wchodzić do cerkwi na Rusi, ale dopiero od tego czasu mieli Rusini sposobność zobaczenia lepszych obrzędów i zwyczajów, zaniechali gorszych i niewygodniejszych. Sami ich Władycy uchwalali to na Synodach i przepisy wydawali, a lud się do nich przyzwyczaił – i dzisiaj wcale nie pragnie swoich, wiekami uświęconych obrzędów zamienić na wasze. Bo mądry człowiek zawsze się uczy, i jeśli u drugich widzi co lepszego i dogodniejszego, to korzysta z tego dla swego dobra. Więc też wy Moskale lepiej swoje obrzędy poprawcie – albo jeśli taka wola, zatrzymajcie je dla siebie, ale też zostawcie Rusinów przy obrzędach, do których od pięciu wieków przywykli. Wam się to np. nie podoba, że oni mają organy i ławy w kościołach swoich, ale z organami jest uczciwa chwała Boża, a że słabe kobiety nie mogą ustać, więc lepiej, że sobie usiądą, jakby miały dla słabości wcale nie chodzić do kościoła, lub omdlewać w cerkwi. Rusini też nie mają w swoich cerkwiach carskich wrót, bo po co wielki ołtarz przed ludźmi zamykać? Lepiej że patrzą na ofiarę najświętszą i budują się jej widokiem.
Wam się zdaje, że jak z cerkwi unickiej wyrzucicie ławy i organy i boczne ołtarze, a wzniesiecie carskie wrota i na ołtarzu postawicie ikony, toście przeinaczyli wiarę ludu. Ale to nie idzie tak prędko, jak wam się zdaje, bo wiara katolicka na Rusi jest głęboko wkorzeniona w serca ludu i była tam zawsze szczerze katolicką.
Mówiąc jednakże o różnicach, jakie między obiema cerkwiami ruską i rosyjską zachodzą, o tym jeszcze wspomnieć trzeba, że Władycy na Rusi zupełnie byli w rządach Kościoła niezależni i wolni. Żaden kniaź ich nie ciemiężył, i tylko brał Kościół w obronę, a karał winowajców jeśli mu to Synod polecił. Bo Władycy często się zbierali na Synody, i tutaj nad dobrem Kościoła radzili. Takich Synodów odbyli w wieku dwunastym aż trzy w Kijowie, i w następnym wieku (1274) także w Kijowie, 1415 w Nowogrodzie, a 1509 w Wilnie. O późniejszych Synodach będziemy jeszcze potem mówili. Władycy nawet własne sądy mieli, a takiej zażywali powagi, że nieraz spory książąt załatwiali.
Całkiem atoli inaczej się rzecz miała w Rosji. Tutaj do trzynastego wieku wcale nie było Biskupa, a w trzynastym wieku był dopiero jeden, i to w Rostowie. Dopiero Iwan III Wasilewicz (1457) sam na swoją rękę wybrał Metropolitę i nie pytając się nikogo, kazał go wyświęcić. Toteż taki Metropolita był od kniazia całkiem zależny, a jak nie chciał słuchać, to nawet kara cielesna go spotkała. "Kniaź bił Biskupów w pyski". Kiedy np. metropolita Bartłomiej nie chciał być malowanym tylko Biskupem, odebrał mu kniaź pastorał, okuł go w kajdany i posłał do klasztoru. Innym znowu razem zebrał się Synod w Moskwie i złożył z urzędu metropolitę Zozymę – bo się wydało, że był heretykiem, żydem i deptał krzyż św. i obraz Matki Boskiej. Ale kniaź mimo to go na stolicy zatrzymał.
Takich dowodów byłoby wiele, ale to co się powiedziało wystarczy, aby dowieść, że w Rosji kniaź, a potem car zawsze rządził jakby Papież – ale stokroć gorzej. Więc też Ruś nie ma co tęsknić za takimi rządami, i lepiej robi, że się trzyma prawowitej Głowy Kościoła, następcy Piotra św., Biskupa Rzymskiego.
–––––––––––
Rusin, Moskal i Polak, czyli Kościół unicki a Schizma. W Poznaniu. 1873, ss. 14-22.
Przypisy:
(1) Dzisiejszej Szwecji i Norwegii.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści dzieła pt.
RUSIN, MOSKAL I POLAK, CZYLI KOŚCIÓŁ UNICKI A SCHIZMA
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: