GŁOS PANA

kruszącego cedry libańskie

 

czyli

 

REKOLEKCJE

dla osób zakonnych

 

O. MARCIN RUBCZYŃSKI S. T. D.

Z ZAKONU KARMELITAŃSKIEGO D. O.

 

––––––––––

 

TRZYDNIOWE REKOLEKCJE

DLA OSÓB ŚWIECKICH

(dla nawracających się)

 

–––––––––

 

DZIEŃ I

 

Czytanie I

 

O PRÓŻNOŚCI ŚWIATA

 

Nikt jeszcze na świecie nie znalazł się tak szczęśliwy, żeby nie zakosztował w życiu swoim nędzy, a uspokojony w swoich pragnieniach, zadośćuczynił wszystkim pożądaniom. Jeszcze nie było między synami ludzkimi takiego, któryby, wychodząc na świat, nie zapłakał; żyjąc, nie cierpiał; cierpiąc, nie lękał się straty życia; umierając, nie rozstawał się gorzko ze wszystkimi doczesnymi uciechami. Ta zaś tego jest przyczyna, że świat nie może sług swoich w zupełności zaspokoić, ani tyle im dostarczyć dobra, żeby we wszystkim mieli dosyć.

 

Jeżeli bowiem świat z samego siebie jest nikczemny i nędzny, cóż może komu dobrego uczynić? jeżeli jest miejscem wygnania, gospodą niewygodną przechodniów, któż może sobie w nim znaleźć wieczne uszczęśliwienie? Jeżeli świat, według św. Augustyna (Enar. 2. in Ps. 31), jest potopem pochłaniającym w sobie żyjące stworzenia, któż może wesoło po nim pływać bez obawy zatonięcia? A jako na wodzie niespokojnej znakiem oczywistej dla żeglujących zguby jest, gdy fala pocznie przeciwko fali uderzać: tak na morzu tego świata, gdy tyle wzburzonych namiętności ściera się ze sobą, nikt nie może być pewny bezpieczeństwa swojego życia.

 

Kto się chce dowiedzieć, co to jest świat? – niech posłucha św. Ambrożego, który (Lib. 6. Epist. 33) mówi, iż świat jest to, jakby rozległe pole, przeznaczone dla nieustannych wojen, zapełnione kośćmi po zgniłych trupach. To świętego Ojca zdanie opiera się na świadectwie cierpiącego Joba, który życie ludzkie uważał za ustawiczną wojnę, na której każdy bez przestanku walczyć, a na końcu zarówno z innymi zginąć musi. Inni święci Ojcowie, różne światu nazwy dając, różnie go opisują. Święty Bernard nazywa świat nieszczęśliwą drogą grzesznych; święty Bonawentura zowie go wysoką górą ludzkiego oszukania; nocą ciemną, podczas której zbójcy najwięcej z nas korzystają; błotem wielkiej obrzydliwości i zmyśloną pięknością. Święty Anzelm porównuje go do motyla, którego dotknięcie plami człowieka. Święty Wincenty Ferreriusz nazywa go Jerozolimą zabijającą Chrystusa i Apostołów. Wszystkie te i inne jeszcze świętych Ojców o świecie zdania, jasno okazują jego zdradliwość, chytrość, obłudę, niestateczność, próżność i nikczemność.

 

Święty Jan Ewangelista w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii wyrzuca światu nierozum, że nie poznał Tego, który go stworzył i na nim był. Toż samo wyrzucał wysłanym do siebie od Jerozolimy posłom poprzednik Chrystusa, św. Jan Chrzciciel, mówiąc: iż w pośrodku was stanął, którego wy nie znacie (Jan. 1, 26); co rozważając, św. Grzegorz ze zdumieniem woła, iż wszystkie stworzenia i żywioły uznały swojego Pana w ludzkim ciele oprócz jednego świata. Uznało Go niebo, bo na przyjście Jego wysłało nową gwiazdę; morze, gdy pod stopami Jego stało się twardym; ziemia, gdy podczas Jego śmierci głęboko zadrżała; słońce, gdy promienie swoje zgasiło; piekło, gdy świętych Ojców w zatrzymaniu u siebie będących uwolniło; świat tylko jeden nie uznał Go i twardszym nad opoki okazał się dla Zbawiciela swojego. Niechże stąd każdy zrozumie, jakiej zapłaty, światu służąc, może się od niego spodziewać, gdy Pan jego, dobrze światu czyniący, tak odeń był traktowany.

 

Rzeczywiście, cóż dotychczas dobrego wyświadczył świat sługom swoim? Oto zgoła nic, bo i on sam jest samą szczerą nicością. Albowiem świat krótkie tylko daje zadowolenie, które w mgnieniu oka ucieka i ginie, według słów Apostoła: Świat przemija i pożądliwość jego (1 Jan. 2, 17).

 

Święty Augustyn (Tract. in Ep. Joan.) pyta się, czy świat może co komu obiecać i odpowiada, że może, ale temu tylko, kto zaraz ma umierać. Jakoż ta św. Doktora odpowiedź opiera się na owym widzeniu, o którym Prorok, opisując chwałę człowieka służącego światu, mówi w Psalmie 36: Vidi impium superexaltatum, et elevatum sicut Cedros Libani, et transivi, et ecce non erat, et quaesivi eum, et non est inventus locus ejus. Widziałem bezbożnego podniesionego i wywyższonego jako Cedry Libańskie, i przeszedłem, a oto nie było go, i szukałem go, a nie znalezione jest miejsce jego. Tę więc korzyść i nagrodę odbiera od pana swego gorliwy sługa świata, że zapłata jego nie doczeka jutra i prędko z nim rozstać się musi. A jeżeli ten, który światu wiernie służy, tak nieszczęśliwą ma zapłatę, to czegóż ma się spodziewać taki, co mu służbę wypowiedział? Tu niech poważnie zastanowi się nad tą prawdą zakonnik, który osobą tylko przebywa w Zakonie, lecz życiem ogląda się na świat i według jego obyczajów postępuje, któremu nie to, co jest zakonne, lecz co świeckie smakuje, który ludziom nie Bogu stara się podobać, niech zastanowi się nad tą prawdą, że jeżeli człowiek światowy nie długo się cieszy swoim szczęściem, a wywyższony tak upada, że i miejsca po sobie nie zostawia, to, ach! jakiż i o ile cięższy i nieszczęśliwszy czeka go upadek, gdy w zakonie szukać będzie podobnych wyniosłości!

 

Sługo Boży, który idąc za głosem wołającego Pana, do zakonnego Zgromadzenia przyszedłeś, wzgardziwszy już światem, nie oglądaj się nań z powrotem, szukając zadowolenia własnych pożądań, bo pewny twój upadek. Gdy przyszedłeś na pracę, ubóstwo, niedostatek, – nie uskarżajże się na trud ustawiczny, nie szukaj rzeczy nad potrzebę, przyjaźni, znajomości, pieniędzy przez wykrętne zabiegi i starania, bo takich rzeczy i poganie szukają (Mt. 6, 32); gdy przyszedłeś na głód, zimno, pragnienie, – nie szukajże jedzenia lepszego nad to, które ci Bóg w wspólnym refektarzu razem z braćmi sam zgotował, bo tak czynią ci, których Bogiem brzuch jest (Filip. 3, 19); gdy przyszedłeś, żeby wrodzone do złego skłonności na cuglach rozumu trzymać, nie pozwalajże im wolności, bo takie są zasady świata, według których Apostoł zakazał postępować, mówiąc: Fratres nolite conformari huic saeculo. – Bracia nie bądźcie podobnymi temu światu (Rzym. 12, 2).

 

Komu z zakonnych osób miłe jest światowe życie i smakuje sobie we wspominaniu o nim, taki nie wzgardził jeszcze światem, ani nie starł mu głowy, ale żeby się nim skrycie cieszyć, pokrył go tylko przed ludźmi zakonną sukienką. Niechże jednak taki wie o tym, że Bóg swego czasu wyjawi to i pozwoli na jego udręczenie, aby świat, do którego tak lgnie, zapłacił mu swoim zwyczajem za to jego ku sobie przywiązanie.

 

Wielebna nasza Siostra Serafina de Capri, będąc przeoryszą, przyjęła do swego klasztoru jedną młodą panienkę. Ta w krótkim czasie po przyjęciu zakonnej sukienki z niebezpieczeństwem życia zachorowała na pewien wrzód zjadliwy. Sługa Boża wszelkiego przyłożyła starania, aby uleczyć swoją nowicjuszkę, lecz wszystko na próżno, ponieważ ów wrzód ciągle rosnąc jadem swoim i zdrowe zarażał ciało. Gdy już żadne lekarskie zabiegi nie pomagały, Serafina, z miłości chrześcijańskiej, odważyła się na ten heroiczny akt, że językiem swoim tak długo zlizywała te ranę, póki, nie bez oczywistej Bożej pomocy, wrzodu tego całkowicie nie zagoiła i nowicjuszki do zupełnego zdrowia nie przywróciła. Lecz ta za przełożonej uczynność złą odpłaciła się niewdzięcznością, gdyż, uwiedziona diabelską pokusą, nie zważając ani na łaskę powołania Boskiego, ani na tak zadziwiające kochającej przełożonej dobrodziejstwo, gwałtem napierała się opuścić życie zakonne i wrócić na świat, którego rozkoszy pamięć żyła w niej nieumorzona. Dobra Przełożona, dla utrzymania jej w pierwszym powołaniu, wszystkich, ile mieć mogła, sił i sposobów zbawiennych użyła, a na końcu przypomniała jej swoją usługę w wyleczeniu wrzodu. Ale to wszystko nic nie pomogło owej nowicjuszce, która, uplątawszy się w światowe sidła, nie dała się nakłonić do uwolnienia się z nich. Zaczem zwyciężona pokusą i zacięta w uporze, ku serdecznemu Serafiny i przytomnych sióstr smutkowi, złożyła habit zakonny. Widząc tedy przeszłą swoją nowicjuszkę, wychodzącą już na świat, a bolejąc wielce nad tym, że raz światem wzgardziwszy, znowu się do niego na własną zgubę powraca, Serafina rzekła do swoich: Nieszczęsna! kiedy będzie chciała wrócić się do klasztoru, nie będzie mogła. Co się tak i stało. W domu rodziców bowiem przyszła na nią nadzwyczajna melancholia, a gdy, przyciśnięta coraz większymi boleściami zamierzała wrócić się do klasztoru, wkrótce z żalem domowników musiała rozstać się z tym życiem. – O świecie, najokrutniejszy tyranie, jak ciężkie razy zadajesz duszy, gdy ten język, który zgoił zropiałą ranę ciała, twego jadu wyprowadzić z duszy nie mógł! O niedobry panie, który śmiercią płacisz tym, co ci życiem służą! Gdyby owa nieszczęsna panienka, wstępując do zakonu, światem należycie wzgardziła i dobrym życiem głowę jego starła, świat nie uczyniłby z niej tego igrzyska, które w oczach wszystkich na przykład innym zostawił. Tak bywa tym, którzy wprowadzeni do zakonu Bożą ręką, łaską tą gardząc, powracają na świat, albo przebywając w zakonie, krokami złych obyczajów wychodzą na świat, którzy w zakonie po światowemu chcą żyć, a o zakonności nic wiedzieć nawet nie chcą. Tacy obierają tę korzyść, iż wkrótce stracą i te krótkie, znikome uciechy, a z nimi wieczne dobra, tak jako faryzeuszowie i arcykapłani jerozolimscy, o których mówi wielki Augustyn: Temporalia perdere timuerunt, et vitam aeternam non cogitaverunt, et sic utrumque amiserunt. Lękali się straty rzeczy doczesnych, a nie myśleli o życiu wiecznym, a tak jedno i drugie utracili.

 

Nic pewniejszego być nie może nad niepewność dobra światowego. Baruch prorok świadczy, że świat synów swoich zwykł pielęgnować w pieszczotach, ale odłączać w gorzkościach: Nutrivi illos cum jucunditate, dimisi autem illos cum fletu (Bar. 4, 11). A lubo królowie i monarchowie tego świata zdają się być wyłączeni od zdradliwych jego obyczajów, dlatego, że światem rządzą i jakby poddanemu niewolnikowi swobodnie rozkazują, to jednak i ci są tak nieszczęśliwi, że nie dostrzegają jego utajonych zasadzek: On, kiedy chce, wydziera im władzę i, strąciwszy z najwyższych stopni, depcąc po ich karkach, naśmiewa się z ich upadku.

 

Obaczmy to na przykładach. Faraon wjechał w rozdzielone morze, ale się z niego nie wrócił. Juliusz Cezar od swoich senatorów zakłuty. Aureliusz cesarz tak był od króla perskiego pohańbiony, że ten po nim jakby po stołku na konie wsiadał. Toż samo uczynił tatarski chan, Tamerlanes Bojazetowi, tureckiemu tyranowi. Nero okrutny zginął zabity od własnego rzezańca i tyle innych przykładów.

 

Kiedy dzisiaj zapytamy, gdzie są dawnych monarchów wspaniałości i ozdoby, około których tysiące rąk pracowało, gdzie władza? odpowie na to pięknie św. Ambroży, że to wszystko jako swoje zabrał świat. Remansit in saeculo quae saeculi sunt. Pozwolił im na krótki czas pobawić się tym, a w najlepszą porę odebrał z powrotem. I dlatego Albert, Arcybiskup Moguncki i Kościoła Rzymskiego Kardynał, taki kazał nad grobem swoim umieścić napis: Pernoctavi hic in mundo, omnes sequimini. – Przenocowałem tu na świecie, wszyscy idźcie są mną, chcąc przez to wyrazić krótkotrwałość swojej godności, która jakoby i dnia jednego nie trwała.

 

Wszystkie światowe uciechy, jak z jednej strony krótkiej są trwałości, tak z drugiej i przez ten krótki czas są dla tych wszystkich, co ich używają, nieprzerwanym pasmem udręczenia. Plutarch historyk świadczy, iż Seleucus, król Azji, zwykł był mawiać, że, gdyby lud pospolity wiedział, co to jest za praca czytać tylko i pisać tak wiele listów, do których król jest obowiązany, choćby się królewska korona walała po ziemi, nikt by po nią nie sięgnął, ani z ziemi jej nie podjął. Karol V cesarz, zdając królestwo hiszpańskie synowi swemu, Filipowi II, wyznał, że przez cały czas panowania swego, jednego nawet nie miał kwadransa wolnego dla swojej rozrywki i rozweselenia. Hadrian II Papież – jako pisze Petrarka – nie życzył większej nieprzyjacielowi swemu zemsty nad tę, żeby został Papieżem. To samo zwykł był mawiać i Klemens VIII Papież. Z tego okazuje się, że najwyższe godności i urzędy tego świata, lubo się zdają być połączone z najwyższym i zupełnym uszczęśliwieniem ludzi, w rzeczy samej są najcięższym i najnieznośniejszym ich udręczeniem. Z której to przyczyny wszystkie te i tym podobne urzędy, dostojeństwa i godności tak były wzgardzone i za nic miane od ludzi doskonałych, że się kryli przed nimi i uciekali, a tylko gwałtem zmuszeni, przyjmowali je.

 

Piękne podobieństwo o powierzchownej li tylko ozdobie i piękności świata, obliczonej na oszukanie ludzi, podaje Lucianus, mówiąc, iż świat we wszystkich swoich okazałościach podobny jest do arcydzieł snycerskich sławnego niegdyś w Rzymie rzeźbiarza Praksytelesa, którego dzieła, przedstawiające Jowiszów albo Neptunów, po wierzchu były powlekane złotem i drogimi okładane marmurami, wewnątrz zaś pełne były smoły, żelaznych haków, pajęczyny i różnego plugastwa, przydając, że takie jest w rzeczywistości życie światowych monarchów i rządców, na których powierzchowne tylko patrząc ktoś okazałości, ilość służby, wymyślne w mieszkaniach i stołach wygody, uważałby, że nie ma szczęśliwszych nad nich ludzi na świecie, ale zważywszy ich prace, starania, zabiegi, gniewy, zawziętości, niebezpieczeństwa życia, musiałby uznać ich za najnieszczęśliwszych. I dlatego król Antygon, dając przed śmiercią synowi swemu różne napomnienia i przestrogi, między innymi i to powiedział zdanie: że największa królewska dostojność – to tylko połyskliwa niewola.

 

Wspomniany już św. Jan wszystką świata wspaniałość, moc i siłę w tych opisał słowach: Omne quod est in mundo, concupiscentia carnis est, et concupiscentia oculorum, et superbia vitae. Wszystko co jest na świecie, jest pożądliwość ciała, i pożądliwość oczu, i pycha żywota (1 Jan. 2, 16). A więc wszystka światowego szczęścia, ozdoby i sił budowa, na owych jedynie opiera się fundamentach, wszystkie jego dobra zależne są od samej pożądliwości, chuci i pragnienia, a nie od trwałego i zabezpieczonego osiągnięcia dóbr wiecznych? Tak jest! Na słabym staje gruncie, kto sprawę życia swego na tak słabych opiera zasadach. Wszystkie doczesne rzeczy są tylko cieniem przemijającym, bo gdyby one były trwałe, byłoby to kłamstwem, co mówi w Piśmie św. Bóg, nieomylna Prawda: Praeterit figura hujus mundi. Przechodzi postać tego świata (l Kor. 7, 31), a Chrystus pozwoliłby uczniom swoim wdawać się w światowe towarzystwa i społeczności, światowymi kierować się zasadami i poglądami, ale że ich odłączył i oddzielił od świata: Ego vos elegi de mundo, niezbicie okazuje się, iż dla sług Chrystusowych nie ma nic na świecie bezpiecznego, nic trwałego i wiecznego.

 

Bóg jest cząstką służących Jemu dusz, mieszkaniem niebieska Jerozolima, ojczyzną dziedzictwo Boskie, towarzystwem święci Duchowie. Do tego to celu i końca dążyć winny wszystkie nasze chęci i pragnienia. Bóg podał nam prawo życia. Jego ustawami powinniśmy się rządzić, a nie zwyczajami zwodniczego świata, którego wszystkie obietnice są kłamliwe. Bóg zaś jest najwierniejszy w obietnicach swoich, albowiem ani kogo zwodzić ani sam zwiedzionym być nie może. Kamień wypuszczony z procy, im więcej się oddala, tym prędzej i bardziej zbliża się do swojej mety, ku której leci. Podobnież, gdy naszym końcem, metą i celem jest Bóg, nigdy nie zbliżymy się do Niego, lubo w Zakonie świętym mamy ku temu dobrą, bezpieczną i utorowaną drogę, jeżeli sprawy światowe będą nas zajmować, jeżeli życiem będziemy się oglądali na świat. Jedynie sam tylko Bóg może nas dostatecznie napełnić wszelkim dobrem, gdyż w Nim przepaść nieprzebrana skarbów dobroci dla nas otwarta i dostępna. Cóż może zasmucić tego, w którego ręku będzie Ten, który Aniołów rozwesela? Co zdoła cię zastraszyć, gdy będziesz w opiece Tego, któremu morza i wiatry są posłuszne? Boisz się niedostatku? – ależ Bóg wie o najdrobniejszych potrzebach ostatniej ptaszyny. Lękasz się przygody? – daje ci na straż Aniołów. Obawiasz się śmierci? – On jest życiem. Na niczym nie będzie ci zbywało przy tym Panu, na którego jedno słowo wszystko się stało. Jego mądrość lepiej zna twoje potrzeby, niż ty sam; Jego dobroć udziela ci więcej dobra, niżeli ty pragnąć i pomyśleć możesz; Jego moc potężniej, niż kto inny wspomóc cię może. On jest twoim Ojcem, nieskończenie cię kochającym, twoim opiekunem, świat zaś twoim zdrajcą i nieprzyjacielem.

 

–––––––––––

 

 

X. Marcin Rubczyński S. T. D. z Zakonu Karmelitańskiego D. O., Głos Pana kruszącego cedry libańskie, czyli Rekolekcje dla osób zakonnych. Wydanie trzecie. Na większą chwałę Bożą i pożytek nieśmiertelnych dusz na nowo opracował Br. Alfons-Maria od Ducha Św. O. C. D., Kraków 1940. WYDAWNICTWO "GŁOSU KARMELU", ss. 42-51.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVIII, Kraków 2008

Powrót do spisu treści 
Trzydniowych rekolekcji
"Głos Pana kruszącego cedry libańskie"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: