KS. KAZIMIERZA BUCZKOWSKIEGO
PROBOSZCZA W GÓRZE ROPCZYCKIEJ
––––––––
(u Żydów 78).
Słuchaj ludu mój zakonu mojego,
Ku słowom moim nakłoń ucha twego;
A w przypowieściach usta me otworzę,
I wiele świętych prawd wam dziś wyłożę;
Cośmy z ust naszych praojców słyszeli,
Jakośmy od nich to podanie mieli,
Które z ust do ust wiernie przechodziło
Na ich potomstwo, które po nich żyło;
Które nam głoszą wielką Pańską chwałę,
Potęgę Jego i cuda wspaniałe.
Jako swe prawo nadał Jakubowi,
I zakon święty dał Izraelowi;
Jak ojcom naszym dał Pan rozkazanie,
By przechodziło wiernie ich podanie
Na wszystkie po nich przyszłe pokolenia,
Z ojców na synów dla ich upomnienia;
Aby nadzieję w Bogu pokładali
I Jego świętych przykazań słuchali;
Aby nie byli, jako ich ojcowie,
O twardem sercu i o twardej głowie,
Którzy do gniewu Pana pobudzali,
Od wiary świętej często odpadali;
Nie byli serca dla Pana szczerego,
Jako synowie Efrem (1) czasu swego,
Choć w naciąganiu łuku byli biegli,
Jednakże w boju za karę polegli;
Iż testamentu nie strzegli Pańskiego
I nie szli drogą przykazania Jego;
Na dobrodziejstwa Jego zapomnieli
I cudów Jego w pamięci nie mieli,
Których dokonał Pan w Egipskiej ziemi,
Na polu Tanis (2) przed ojcy naszymi.
Jako rozerwał na dwie części morze,
I wstrzymał wody jak w skórzanym worze,
Aby przejść mogli nie zmaczawszy nogi.
Jako ich dalej prowadził wśród drogi
We dnie w obłoku; a wśród ciemnej nocy
Zapalał obłok blaskiem swojej mocy.
Skałę na puszczy ręką swą rozdwoił,
Ażeby lud swój spragniony napoił;
I wywiódł wodę z opoki skalistej,
I ukazał się strumień wody czystej.
A przecież jeszcze na nowo grzeszyli,
Choć już tem Pana do gniewu wzruszyli;
Na nowo Pana w sercach doświadczali,
Kiedy o pokarm na puszczy wołali
Szemrząc i mówiąc: "Azali w pustyni
Pan nam i stoły nakryte uczyni;
Ręką swą wodę wywiódł nam ze skały,
Czyliż i o chleb będzie dla nas dbały?"
Co gdy Pan słyszał, zapalił się gniewem
Na Izraela i Jakuba mściwym,
Iż nie wierzyli w wielkość Boga swego,
Ani ufności nie mieli do Niego.
Przeto Pan rozkaz swym obłokom daje –
Spichlerz niebieski otwarty zostaje:
I spuścił z nieba Pan mannę ludowi,
I chleb anielski dał Izraelowi.
Pożywał człowiek chleba anielskiego,
I wzięli pokarm obfity od Niego.
I przeniósł Pan wiatr z nieba południowy
I przywiódł mocą swą wiatr zachodowy;
I spuścił mięso Pan dla ludu swego
I ptastwa mnóstwo, jak piasku morskiego.
Wszystko to padło przed ich namiotami,
I najedli się chciwemi ustami;
Łakomstwo swoje wkrótce nasycili;
Lecz jeszcze strawy nie połknęli byli,
A już gniew Pański przyszedł na nich srogi:
Możnych ich zabił, innym splątał nogi,
By obiecanej ziemi nie widzieli.
Mimo to grzeszyć zaprzestać nie chcieli
I cudom Pańskim jeszcze nie ufali,
Dlatego marnie życie swe sterali
I nie dożyli wieku sędziwego.
Gdy ich Pan karał, chodzili do Niego
I mówili: Pan jest odkupicielem,
A Bóg najwyższy naszym zbawicielem;
I miłowali Go ustami swemi,
Lecz sercem odeń byli dalekimi;
Wiecznie językiem swym Panu kłamali
I testamentu Jego nie słuchali.
A Pan był dla nich zawsze litościwy,
Odwracał od nich gniew swój sprawiedliwy,
Nie chciał ich gubić, do siebie ich wzywał;
Ach! ileż razy pomstę swą wstrzymywał.
Bo widział, iż są ludźmi ułomnymi;
Widział, iż jako wiatr są niestałymi,
Widział na puszczy, kiedy Go drażnili,
Jak Go, nie mając napoju, kusili;
Jak po raz setny Boga doświadczali,
Izraelskiego świętego gniewali.
Nie pamiętali, ile ręka Jego
Dla nich czyniła, gdy ich z Egipskiego
Wywiódł ucisku; snadź już zapomnieli
Na cuda, które w Egipcie widzieli;
Na polu Tanis, które dla nich czynił,
Kiedy w Egipcie wodę w krew przemienił;
Puścił na Egipt muchę rozmaitą,
By ich kąsała, żabę jadowitą;
Szarańcza pola, chrząszcz objadł ich sady,
Morwy ich mrozy, a winnice grady
Zniszczyły; bydło pod gradem padało,
A ogień pożarł ich majętność całą.
Puścił Pan na nich gniew swój sprawiedliwy;
A w zagniewaniu swojem popędliwy
Wypuścił na nich Pan anioła złego;
Wskazał mu drogę dla gniewu swojego;
Zesłał śmierć na nich i na ich bydlęta,
Ich pierworodne pobił niemowlęta;
Pierwiastki Chama do szczętu wygładził,
A lud swój jako owce wyprowadził;
Jak stado wiódł ich bez wszelkiej przeszkody,
A nieprzyjaciół ich pokryły wody.
I przywiódł Pan lud swój do świętej ziemi,
Którą mu zdobył rękami własnemi;
Wyrzucił pogan, a całą ich ziemię
Rozdzielił losem między Judzkie plemię.
I tam, gdzie niegdyś poganie mieszkali,
Dzisiaj Izrael Boga swego chwali.
Lecz znów kusili Boga wysokiego
I nie chcieli strzedz świętych świadectw Jego.
Odwrócili się tak jak ich ojcowie
I nie chcieli stać przy Pańskiej umowie.
Stali się jako łuk, który zawodzi
I strzałą własną łucznika ugodzi.
Na swych pagórkach gniew Pański wzbudzili,
Gdy sobie ku czci bałwany robili.
Widział to Pan Bóg i brzydził się nimi,
Lud Izraela przycisnął do ziemi.
W Silo przybytek opuścił dlatego,
Gdzie niegdyś mieszkał pośród ludu swego.
Arkę ich w ręce nieprzyjaciół daje;
Moc Izraelska (3) w niewoli zostaje.
Na pastwę miecza dał lud swój wybrany,
Dziedzictwem swojem wzgardził zagniewany.
Młodzież ich legła od wojny pogromu,
A płakać panien ich nie było komu.
Kapłani padli pod wrogów ciosami,
A nie zapłakał nikt nad ich wdowami.
I powstał jakby ze snu Pan nad Pany,
Jak mocarz winem do walki zagrzany,
I wrogów naszych haniebnie poraził,
Chorobą wszystkich sromotną zakaził.
Wszakże namioty Józefa porzucił,
Do pokolenia Efraim nie wrócił,
Lecz obrał sobie Judy pokolenie
I górę Syjon na wieczne schronienie.
Tu sobie mocną świątynię zbudował,
Którą na wieki wieków ugruntował.
I przyozdobił Dawida koroną,
Od trzody owiec wezwał go do tronu,
By pasł Jakuba, sługę Najwyższego
I Izraela, cne dziedzictwo Jego.
I pasł ich Dawid w serca niewinności,
I prowadził ich ręką roztropności.
Wyjaśnienie. Psalm ten jest historyczno-dydaktyczny i przypisywany jest Azafowi. Psalmista obrał sobie tutaj za zadanie: z jednej strony zachęcić lud żydowski, ażeby Panu Bogu wiernie służył i nie odstępował Zakonu Pańskiego, jak to niegdyś czynili ich ojcowie na puszczy i później, gdy już posiedli ziemię obiecaną. Dlatego przypomina im wszystkie dobrodziejstwa, jakie im Pan Bóg wyświadczał i przechodzi niejako całą historię narodu żydowskiego; okazując im, jak się niewdzięcznie Panu ich ojcowie odpłacali. Z drugiej strony chciał snadź przekonać naród żydowski, iż Dawid przenosząc arkę przymierza z Silo do Jerozolimy na górę Syjon, postąpił sobie w tej mierze słusznie i sprawiedliwie, słuchając jedynie rozkazu Boskiego, gdyż pokolenie Efraim, u którego Arka święta pierwej zostawała, stało się niegodne tego zaszczytu przez swoje częste odstępowanie od Boga prawdziwego.
–––––––––––
Psalmy Dawida na język polski wierszem przełożone przez Ks. Kazimirza Buczkowskiego, PROBOSZCZA W GÓRZE ROPCZYCKIEJ. W Krakowie 1884, ss. 150-155.
Przypisy:
(1) Efrem czyli Efraim, jeden z synów Jakubowych. Patrz: Księga I Paralip. rozdz. VII, w. 21.
(2) Pole Tanis: płaszczyzna przy ujściu Nilu.
(3) Moc Izraelska tj. Arka święta.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010
Powrót do spisu treści dzieła ks. Kazimierza Buczkowskiego pt.
Psalmy Dawida
na język polski wierszem przełożone
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: