Przemowa
Ojca Świętego Piusa IX
W trzecią niedzielę po Wielkiejnocy w uroczystość św. Józefa, Ojciec Święty udzielił posłuchania Rzymianom z parafii S. Lorenzo in Lucina i S. Maria in Aquiro. Obszerna sala książęca nie wystarczyła do objęcia tłumów ludu; było tam bowiem przeszło 3000 osób. Około południa przybył Ojciec Święty, otoczony kardynałami, prałatami i wielu innymi dostojnikami. Wysłuchawszy bardzo pięknego adresu, przedłożonego w imieniu obecnych przez markiza Sarlepi, Ojciec Święty powstał i z postawą świadczącą o zupełnej czerstwości zdrowia, głosem silnym, przemówił w słowach, które tu oto podług gazety La Voce della Verita, podajemy:
Zanim dam temu wiernemu ludowi, jak zwykle, błogosławieństwo apostolskie, powiem słów kilka, które niechaj dla was będą pokrzepieniem i objaśnieniem, a dla mnie będą ulgą przy spełnianiu powinności apostolskiej. Najpierw powiem ku pociesze waszej i ku pociesze całego Rzymu, że przed kilku dniami rozmawiałem z osobami przybyłymi z cudzych stron, a nawet bardzo dalekich, i te powiadały mi, ku wielkiej pociesze mojej że zachowanie się ludu rzymskiego, w okolicznościach obecnych, jest przedmiotem pochwał i uwielbienia wielkiej liczby wiernych na całej ziemi. Przyjmijcie więc tę pochwałę, ale przede wszystkim oddajmy chwałę Bogu, który jest sprawcą wszystkiego.
Zresztą chcąc was jeszcze pocieszyć kilku słowy stosownymi do obecnej chwili, powiem wam to, co Kościół Święty podaje nam do rozważania, powiem słowa Jezusa Chrystusa, który zwracając się do Apostołów, wyrzekł: Modicum et non videbitis me, et iterum modicum et videbitis me.
Te słowa były dla apostołów niezrozumiałe. Bieg wieków i objaśnienie, które nam dał sam Boski Zbawiciel, odkryły nam myśl w nich zawartą: Modicum et non videbitis me. Maluczko jeszcze, a nie ujrzycie mnie, ale później ujrzycie mnie znowu. (Tu nastąpiło poruszenie między obecnymi.) To modicum, to życie teraźniejsze, bo tu na ziemi nie możemy już widzieć Pana naszego oczyma cielesnymi. Życie nasze krótkie, dlatego Pan nasz nazywa je modicum tempus. Lecz potem, gdy uczynimy wszystko co potrzeba do utwierdzenia nas w wypełnianiu powinności chrześcijańskich, wtenczas przyjdzie czas, gdzie się otworzą bramy wieczności i gdzie będziemy mogli wszyscy być przyjętymi do chwały wiekuistej w Raju.
Cóż czynić mamy, aby dojść do tej szczęśliwości wiecznej? Jezus Chrystus nauczył nas, mówiąc: Ego sum ostium. Ja jestem drzwiami. Aby dojść do szczęśliwości wiecznej, trzeba wchodzić przez drzwi, a te drzwi to Jezus Chrystus, to wiara czynna, to wiara, która się w uczynkach objawia; a ktokolwiek przez tę bramę nie wnijdzie, (słuchajcie tych słów, które nie są, moje, lecz Jezusa Chrystusa), ten jest złodziejem, mordercą, zdrajcą (Poruszenie). Qui non intrat per ostium, fur est et latro. Więc, aby dobrze wnijść przez tę bramę, Jezus Chrystus nie wzgardził przyrównać się do człowieka, który mając daleką odprawić podróż, zwołał wpierw wszystkich swoich służebników i oddał każdemu z nich po kilka talentów, aby nimi pracowali, podczas jego niebytności. Jednemu dał pięć, drugiemu dwa, innemu jeden, a wszyscy obowiązali się, że korzystać z nich będą.
Synowie mili, otóż w tym życiu śmiertelnym Jezus Chrystus dał każdemu z nas po talencie, abyśmy nim zarabiali. Mnie go dał, ażebym wypełniał me obowiązki względem wszystkiego ludu katolickiego po całej kuli ziemskiej, abym używał tego talentu w wypełnianiu świętego mego urzędowania. Dał go ojcom rodzin, ażeby strzegli swych rodzin starannie, aby czuwali bacznie nad wychowaniem swych dziatek, i aby nad całą rodziną mieli dozór chrześcijański. Wszyscyśmy odebrali ten talent, a gdy Jezus Chrystus przyjdzie żądać od nas obliczenia się z udzielonego nam talentu, wszyscy winniśmy odpowiedzieć: Oto tyle uczyniłem dotychczas, a nie tak jak ów sługa, który z bojaźni przed panem swoim ukrył talent, i tę odebrał odpowiedź: serve nequam, jesteś złym i niewiernym sługą. Kiedy Jezus Chrystus powiedział te słowa: serve nequam, sługo zły i bezbożny, do tego, który nie używał swego talentu, cóż powiedzieć o tych, którzy otrzymawszy talenty, dalecy od użycia ich na dobre, na złe je obrócili? Cóż rzec o tych, co przybyli, ażeby zbezcześcić Rzym (poruszenie i potakiwanie), cóż powiedzieć o tych, którzy używają talentów ku uciemiężeniu, ku zepsuciu czystości wiary w Jezusa Chrystusa?
Lękam się wymówić następujące słowa, lecz tak samo jak Bóg powiedział: serve nequam słudze niedbałemu i gnuśnemu, tak samo powie on innym: Discedite a me, maledicti, in ignem aeternum.
Mój Boże, jakże sprawdza się to słowo, lecz oby się nie spełniło na tych, o których mówimy. Obyśmy raczej za sprawą twego nieograniczonego miłosierdzia widzieli powracających do ciebie bezbożników, i grzeszników nawracających się!
Jednakże drodzy synowie, postępujmy na tej drodze, drodze cierpień i boleści. Ale pomnijcie, że w Ewangelii dzisiejszej Jezus Chrystus mówi jeszcze, używając porównania bardzo zwykłego, że niewiasta będąc bliską porodzenia, czuje wielkie boleści, a po porodzeniu cieszy się i raduje, że człowiek na świat przybył. Tak też dzieje się i z nami pośród utrapień, ale przyjdzie dzień; może już w tym życiu, a w przyszłym niezawodnie, że gdy boleści przeminą, będziemy mogli w sercach naszych czuć radość, widząc wszystkie rzeczy ułożone na dawnym miejscu i spokój następujący po straszliwej burzy, która wokoło nas huczy. O spraw to Boże! spraw to!
Wam życzę, aby każdy z was stanąwszy przed trybunałem Boga, mógł powiedzieć: "Oto talent, który mi powierzyłeś, Panie, użyłem go jak mogłem najlepiej, użyłem go na własne uświęcenie się, użyłem go na dobre przykłady, przyczyniając się do uświęcenia innym, użyłem go nauczając, oświecając, wykonywając na koniec wszystkie cnoty chrześcijańskie".
Jakaż wzniosła pociecha będzie w chwili, gdy usłyszawszy zwrócone do nas te słowa: Euge serve bone et fidelis, quia super pauca fuisti fidelis, super multa te constituam; intra in gaudium Domini tui.
Zważmy, dusze ukochane, postępujemy wśród utrapień, ale te utrapienia znoszone z rezygnacją, wyjednają nam koronę wieczną w Raju, gdzie znów powitani będziem tymi słodkimi słowy: Euge serve bone et fidelis.
Tymczasem proszę św. Józefa, Patrona uroczystości dzisiejszej, ażeby w chwili, gdy będziemy mieli udawać się w drogę, ku obliczeniu się przed Bogiem, z udzielonego nam talentu, ten Święty patriarcha, któremu powierzoną jest opieka nad naszym Kościołem, zstąpił do waszego łoża boleści; aby was wspierał, wzmacniał, i aby wam dał łaskę, której wszyscy tak bardzo potrzebujemy, przy przejściu do wieczności, przy odprawieniu tej nieuniknionej podróży, z której nikt nie wraca, kto się w nią udał.
Życzę wam tej śmierci błogosławionej w towarzystwie Jezusa, Maryi i Józefa Świętego; i abym wam jej mógł życzyć z tym mocniejszą nadzieją, proszę Boga, aby wam błogosławił z wysokości niebios; proszę Boga, aby utrzymywał mą rękę wzniesioną nad wami, abym mógł, ja niegodny jego Zastępca, dać wam całe to błogosławieństwo, które was wzmacnia, które wam daje odwagę do walczenia i łaskę zastosowania się do Jego woli nam nieznanej, która na koniec sprawuje nam pociechę tu na ziemi, a przede wszystkim wiekuiste szczęście w niebiesiech.
Benedictio itd.
Cyt. za: "Tygodnik Katolicki", wydał na Rok 1872 X. Józef Stagraczyński. W Poznaniu. Tom XIII. W Grodzisku. Czcionkami Drukarni Tygodnika Katolickiego, ss. 238-239.
(Pisownię nieznacznie uwspółcześniono).