OD REDAKCJI

O programie naszym, po tylu latach wydawnictwa, rozwodzić się nie potrzebujemy; streszcza się on w kilku słowach: obrona świętej wiary naszej przeciwko napaściom sofistów nowożytnych i pomaganie w podtrzymywaniu umysłowej naszych czytelników jedności z życiem całego Kościoła Bożego. Program ten staramy się wypełniać o ile możności naszej i o ile starczą ramy naszego pisma. Dla obfitości materiału, jakiego nam wciąż dostarcza, z jednej strony bujne życie Kościoła, a z drugiej coraz zawziętsza i w środkach swych wyszukańsza taktyka nieprzyjaciół, pragnęliśmy pismo nasze powiększyć. Ale żeby to uczynić bez powiększania ceny prenumeracyjnej, trzeba było większej liczby prenumeratorów: ta zaś nadzieja nie dopisała. Zamiast liczby większej, mieliśmy w roku bieżącym o stu prenumeratorów mniej. Wprawdzie nie jest to zjawisko odosobnione, bo wszystkie pisma warszawskie znalazły się pod tym względem w takim, a niektóre w znacznie gorszym położeniu, ale tam prócz innych przyczyn, powodem tego zmniejszenia była jeszcze konkurencja pism podobnych treścią i kierunkiem. Do naszego pisma ten powód wcale się nie stosuje. Albo więc nieudolność nasza albo obojętnienie wiernych na sprawy Kościoła, może być tego przyczyną. Z dwojga wolelibyśmy pierwsze – ale bezstronny rachunek naszego sumienia redakcyjnego i o ile być może przedmiotowe porównanie roczników naszego pisma, nie skłania nas do przyjęcia pierwszej części tej alternatywy. Zdaje nam się też, iż i przeciwnicy nawet nasi nie zarzucają nam ospałości i niedbalstwa redakcyjnego. Ale i na drugą część alternatywy, na zobojętnienie wiernych dla spraw Kościoła zgodzić się nie możemy. Ciągle w piśmie naszym trzymając rękę na pulsie naszego życia religijnego, czujemy jeszcze jego pełny, żywy ruch. Tylko że nie wszyscy ci, po których stanowisku społecznym i umysłowym spodziewać by się tego było można, rozumieją znaczenie prasy katolickiej za dni naszych, i dlatego mimo wiedzy i woli przyczyniają się do tego, że jeden z głosów obrony prawdy mniejsze ma koło słuchaczów i że na to miejsce głosy błędu swobodniejsze mają pole do działania. Dlatego też tym usilniej odwołujemy się do naszych czytelników, którzy dobrze rozumieją zadanie naszego pisma, aby szerzyli krąg jego czytelników i tym sposobem przyczyniali się do wzmacniania tamy przeciwko zalewowi niewiary i idącej w ślad za nią moralnej zgnilizny społeczeństwa.

Redakcja czuje się najżywotniejszymi węzłami ściśle połączoną ze swymi czytelnikami, bo w to samo, co oni, wierzy, to samo, co oni, miłuje i te same z nimi najwyższe a niezawodne podziela nadzieje święte, – ale nigdy tak jak dziś nie była jeszcze ta wspólna święta wiara zwalczana, nigdy przedmiot najwyższej a źródło wszelkiej prawej miłości, Bóg i Pan nasz, nie był tak bluźnionym, nigdy nadzieje wiekuiste nie były tak nie uznawane i wyszydzane nawet, i dlatego też wciąż pracując pismem nad ochroną tych najszacowniejszych duchowych skarbów naszych, mamy prawo odwołać się do czytelników naszych, aby ci we wspólnym a najżywotniejszym interesie, starali się szerzyć znajomość i wpływ tego pisma naszego. Naszą zaś rzeczą jest, abyśmy starannością redakcji i doborem treści odpowiadali swemu zadaniu i oczekiwaniom czytelników.

W imię Boże zaczęliśmy tę naszą pracę, w imię Boże też dalej prowadzić ją będziemy.

Artykuł z czasopisma "Przegląd Katolicki". Rok dwudziesty trzeci. Dnia 19 listopada 1885 r., Nr 47 (1885), ss. 737-738.
(Pisownię nieznacznie uwspółcześniono).

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: