O przygotowaniu się do stanu małżeńskiego (1)

O. KAROL ANTONIEWICZ SI

Treść: Życie małżeńskie, skargi, zgorszenia. – Rodziny w dawnej a w dzisiejszej Polsce. – Zagraniczne romanse niemoralne. – Zasady przez nie krzewione. – Przygotowanie dawniejszych a dzisiejszych dziewic. – Do stanu i spełnienia obowiązków żony, matki. – Teatr, romanse przyczyną zepsucia. – Zaręczyny. – Program życia w małżeństwie.

Cóż możemy teraz częściej słyszeć, jak skargi w małżeństwach: żona ze łzami w oczach opowiada krzywdy swoje; mąż z gniewem i zapalczywością piorunuje na żonę; a takich małżeństw, gdzie po kilkunastu leciech pożycia, jeszcze ta sama miłość, jędrność, zgoda, ufność wzajemna i szacunek panuje – czy wiele teraz znajdzie? Są to jeszcze pamiątki dawnych cnót i wiary tej ziemi nieszczęśliwej, które jako cienie grobowe, na wielkim błąkają się cmentarzu. Bo to, co dzisiaj oczy widzą; to, co dzisiaj uszy słyszą – niegdyś nie było widzianym ani słyszanym. Dziś zgorszenia małżeńskie to już nie wstydzą się z podniesioną głową zajmować miejsce wpośród towarzystwa ludzkiego, a to nowe towarzystwo, na pozór tak delikatne w uczuciach swoich, tak surowe w sądach swoich, to tak obojętnym, tak zimnym patrzy okiem; a najsurowszy sędzia życia towarzyskiego – to najwięcej, że nie pochwali tych zgorszeń, tych rozwodów, separacyj, które niegdyś rzeczą niesłychaną były w pożyciu ojców i matek naszych, bo wtedy małżeństwo było coś tak świętego, tak uroczystego, tak wielkiego, że ta sama myśl zgrozą i obrzydzeniem napełniała wielkie dusze ojców i matek waszych.

Były i podówczas występki i przekroczenia, bo na świecie zawsze być muszą, i przepowiedział sam Zbawiciel Pan smutną prawdę, że: "zgorszenia na świecie być muszą, ale biada światu dla zgorszenia", – biada tym, którzy zgorszenie dają! Bywały występki w tej mierze, ale to tak rzadko się zdarzało, a sąd towarzyski wydawał surowe wyroki na tych, co łamali uczciwość, co nie dochowali małżeńskiej zgody, jako kontraktu, bezczeszczali świętość małżeństwa jako sakramentu! Ach! bo podówczas, gdy ojcowie krwi dziesięcinę za wiarę dawali, płaciły dziesięcinę łez matki wasze w czasie nieszczęsnych wojen, w klasztornych przebywając murach. Bo podówczas życie tak lekko się nie brało, bo podówczas starano się święte obowiązki stanu małżeńskiego wypełniać, bo żona, bo matka, bo mąż, bo ojciec tych świętych nie hańbili imion, bo wtenczas była bojaźń Boga, bo wtenczas była wiara, że jest niebo, że jest piekło; dzisiaj już tę bojaźń Boga mało gdzie znajdziesz; a jako pierwej na te słowa: "czarta i piekła" strach przejmował serca i pomimowolnie wznosiły się ręce do zrobienia znaku Krzyża świętego, to dzisiaj tylko szyderczy uśmiech, wyrażający: "biedny człowiek dziś jeszcze w piekło wierzy – o! jakże on w tyle za czasem pozostał!".

Dzięki Bogu, nie na naszej to ziemi wyrosła ta trucizna, ale z obcej ją przyniesiono. Więc znów ją za granicę przerzucić trzeba, jako w sandeckiej ziemi jest podanie, że zwłokami zmarłego tamże Socyna nabito armatę i za granicę kraju wystrzelono, aby bluźniercy Boga prochy nie kalały ziemi katolickiej. Nie na naszej to ziemi pisano te bezecne romanse, które tylu młodych osób zgubą się stały, bo gdy już Crebillony, Taubliki zalewały Francję i po modnych salonach się okazywały, u nas nic podobnego nie widzieć i dzisiaj jeszcze. Kto się chce popsuć, albo drugiego popsuć, to w swoich dziełach nie znajdzie pomocy, ale z cudzych musi je przenosić. Z tych to ksiąg dzisiejsze pokolenia nauczyły się dziwnych rzeczy i nowych moralności i małżeńskiego pojęcia prawideł: że rozpusta jest uczuciem, że niedowiarstwo jest wyższością rozumu, że bluźnierstwo jest dowcipem, że małżeństwo jest środkiem do wywyższenia, zbogacenia się, że wierność małżeńska jest niewolą, że przysięga ślubna jest formalnością, że cudzołóstwo jest rozrywką, że żona jest ciężarem, który się bierze w dodatku do posagu, albo jest zabawką, której się używa pokąd się podoba.

Gdy to mówię – broń Boże! abym sądził, że to jest rzeczą powszechną – wiem, i dobrze wiem, ile to jest w kraju naszym, ile to w tym miejscu takich serc, co nie tylko pojęły, ale najświęciej wypełniają obowiązki; chciałbym nawet, aby w tej chwili, gdy tak bolesną i gorzką prawdę wymienić muszę, tu ich nie było, by słowa moje nie raziły ich uszów; – jednak, Bóg świadkiem, nie dlatego mówię, abym chciał potępiać kogo, ale jedynie dla przestrogi i baczności wielu, którzy pomimowolnie dadzą się unieść temu potokowi zepsucia, które z obcych wytryskując krajów, gwałtem do naszych przedarło się granic!

I cóż dziwnego, że źle, kiedy to młoda osoba, gotująca się do stanu małżeńskiego, w takich książkach uczy się obowiązków swoich przyszłych, z tych książek i z przypatrywania się osobom, które podług tych książek żyją praktyki życia nabiera; kiedy to młody człowiek wstępujący w stan małżeński przynosi do ołtarza zdrowie zrujnowane, majątek zrujnowany, serce zwiędłe, wyschłe i sumienie obciążone przekleństwem niejednej biednej dziewczyny a nawet i mężatki! Gdyby był jeszcze przed ślubem złe nagrodził, z Bogiem się pojednał, ale on może wierność wieczną przysięgając, jeszcze niegodziwych nie zerwał stosunków! Mój Boże! to kiedy się uczysz jakiego języka, śpiewu, muzyki, to się starasz o najlepszego mistrza i nauczyciela; ale aby znaleźć kogo, co by cię nauczył jak masz być dobrą żoną, matką i panią, ani pomyślisz. Prawda! to do matki należy, – i ta nauka nie miesiącem, rokiem przed ślubem, ale od pierwszego poczęcia córki i syna począć się powinna – do tego całe wychowanie zmierzać powinno; ale niestety! któraż matka o tym pamięta? Aby wydać córkę za mąż – o tym to może za wiele myśli – ale aby w tym małżeństwie prawdziwe jej szczęście zapewnić, to rzecz poboczna; niechaj i duszę potępi, mniejsza z tym – byle męża dostała! – Przyjdzie wiek, gdzie młoda dziecina dzieckiem być przestaje i w dziewicę się zamienia! Jest to istota, którą niebo i ziemia szanuje, bo w niej nadzieje tak piękne, jak w pączku się kryją! Ona wkrótce może matką zostanie – ona wkrótce wstąpi jako duch opiekuńczy, wstąpi w progi domu mężowskiego i błogosławieństwo z sobą wniesie – ona może wkrótce w małym zakresie działań swoich nieprzeliczone owoce nieść będzie! Ale czas – aby pojęła i teraźniejszą godność swoją – aby zrozumiała przyszłość swoją! Ale, gdzie ją pozna? gdzież ją zrozumie? – Dawniej młodą osobę, pokąd za mąż nie wyszła: strzeżono, pilnowano w domu jako najdroższego klejnotu, mało kto miał to szczęście zbliżyć się do niej – bo zaiste to było tylko zasługą waleczności i cnoty obywatelskiej! Pyłem bitwy zakurzony i krwią zbroczony pogańską – stawał młodzieniec przed dziewicą polską i nie sądził się godnym jej ręki, pokąd własną ręką nie bronił cnoty niewiast od strasznych napadów tatarskich!... Ale dzisiaj to nie idzie o to aby bronić sławy i honoru niewinności! Dziś Tatarów nie potrzeba, bo mamy w kraju naszym takich, co dziewiczej niewinności i cnoty stali się najeźdźcami, którzy z bezwstydnych nocnych wypraw, ważą się ze skalanym sercem stawać przed niewinną osobą, która ani podejrzenia mieć nie może i z całą niewinnością otwiera serce swoje i słucha z wewnętrznym zadowoleniem oświadczeń udanych, wymawianych tymi usty, które może przed chwilą najohydniejsze bluzgały sprośności. I w takich to stosunkach, w takim otoczeniu, bez doświadczenia, bez nauki, wzrasta ten kwiat, rozwija dziewictwo na to, aby na nim brudna osiadła gąsienica i śmierć mu zadała.

Gotuje się młoda osoba, aby wejść w stan małżeński, chodzi do szkoły na teatra, które czym dzisiaj się stały, to widzimy. Wszystkie brudy i sprośności serca ludzkiego, przybrane urokiem słowa, przesuwają się przed serce niewinne. Cudzołóstwa, kazirodztwa, otrucia, sztylety – błyszczą się przed okiem, uderzają jej uszy: słucha młoda osoba i nie zapłoni się twarz jej; patrzy i nie spuści oka swego – a czego jeszcze nie zrozumie, to wrodzona jej przenikliwość odgadnie. I tak dwie, trzy godziny wysiedzi i zaiste nie bez pożytku powróci do domu; i to matka własna prowadzi na takie przedstawienia dziecko swoje! Co teatr rozpoczął, to romanse dokończą, bo to już w system ułożony jest cały kurs zepsucia niewinnego serca! tak wyraźnie i tak pojętnie i tak zrozumiale, że ani ująć, ani dołożyć nic nie potrzeba. I matka twoja uczyła się całe życie, a przecież nie wiedziała, co dziś młoda osoba, gdy dopiero w świat wstępuje. A co teatr i romans w teorii nauczył, tego po balach i zabawach nocnych praktycznie próbować można. Bo te poufałości, które na balu najmniej nie rażą niczyjego oka, te tańce gwałtowne które tak odznaczają charakter wieku naszego, te mowy tak dwuznaczne, a chętnie słuchane – te pewnie serca nie poprawią! I na co byś gdzie indziej przy zimnej krwi, uzbrojona powagą godności twojej dziewiczej nigdy nie dozwoliła, to na tych nocnych zabawach nic cię nie zraża! I kto, jakby gwałtem nieraz, młode osoby na te bale wyciąga? – Matki! i one pierwsze ten gust do zabaw zaszczepiły – że młoda osoba, nie mając już żadnej w domu pociechy, raczej by się nieba, jak jednego wyrzekła balu. – Trzeba tańczyć, choćby i na grobach braci! trzeba śmiać się, choćby wpośród łez potoków, trzeba jeść i pić, choćby pod progiem matka, siostra z głodu umierała! trzeba grzeszyć, choćby pioruny zemsty Boskiej grzmiały nad głową! To wszystko się nagrodzi, kiedy się w niedzielę Mszy św. wysłucha – kiedy wpośród zbytkami wystawy napełnionego stołu powie się parę frazesów o dobroczynności i miłości bliźniego!...

I tak spędziwszy cały wiek dziewiczy na samych próżnościach – przychodzi chwila, gdzie zmienia się jej położenie: następują zaręczyny, a wkrótce i ślub! Ale, aby przynajmniej od tej chwili zaręczyn do ślubu i zaręczony i zaręczona nad tym co czynią, zastanowić się chcieli, aby teraz przynajmniej jedno drugie poznało! Ale gdzie tam, to tylko ten czas na tym schodzi, że jedno drugie stara się oszukać, popisując się zaletami, których nie mają, kryjąc błędy, których aż nadto mają – i dlatego to po ślubie raptownie – jakby zasłona z oczów spadła! – ale już za późno!... To ten czas na tym mija, że pan młody myśli, jakby najmodniejszym ekwipażem i liberią wystąpić, choćby za to w kilka lat przyszło i piechotą chodzić; że pani młoda myśli, jakby wyprawą swoją, choćby z krzywdą rodzeństwa, cały elegancki świat w zadziwienie, zazdrość wprawić! Będę panią, otwarty dom będę prowadzić, męża potrafię zmusić, aby był posłuszny woli mojej, a jeśli nie, to będzie tego żałował!... Będę miał żonę, najpiękniejszą osobę w mieście; twarz i majątek jej posłużą mi do wywyższenia, a jeśli mi się ta niewola małżeńska sprzykrzy, potrafię sobie to wynagrodzić!... Ale czyś o tym myślała, jakie szczęście cię czeka: że będziesz matką, że powinnaś, nie spuszczając się na dozór sług najemnych, sama, jeśli ci zdrowie lub inne ważne przyczyny nie zakazują, piersią twoją wykarmić, ręką twoją wypielęgnować to dziecię, że twoje balowe, bezsenne noce – to są noce przy kolebce dziecięcia spędzone; że twój teatr – to jest śpiew usypiający dziecię twoje; że taniec twój – to to dziecię na ręku twoim!...

O. Karol Antoniewicz SI

Kazania Ks. Karola Antoniewicza ([z] Towarzystwa Jezusowego). Wydanie drugie znacznie pomnożone, zebrał Ks. Jan Badeni T. J., Tom czwarty: Kazania przygodne. Kraków 1893, ss. 248-254. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pozwolenie Władzy Duchownej:

Facultas R. P. Provincialis.

Ego Michael Mycielski, Praepositus Provincialis Prov. Galicianae Societatis Jesu, potestate ad hoc mihi facta ab A. R. P. N. Ludovico Martin Praeposito Generali ejusdem Societatis, facultatem concedo, ut opus sub titulo: "Kazania Ks. Karola Antoniewicza T. J. Wydanie drugie znacznie pomnożone" – a duobus censoribus nostrae Societatis revisum et approbatum: typis mandetur.

Cracoviae, 4. Aprilis 1893. Michael Mycielski S. J.
 
 
Nr. 3683.
IMPRIMI PERMITTIMUS.

Cracoviae die 25 Augusti 1893.

† A. Kard. Dunajewski
 
 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypisy:

(1) Brak dokończenia.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: