Nauki Katechizmowe

 

O Składzie Apostolskim, Przykazaniach Boskich i

Kościelnych, o Modlitwie Pańskiej i Sakramentach

 

NA TRZY CZĘŚCI PODZIELONE

 

KS. MICHAŁ IGNACY WICHERT

 

ŚWIĘTEJ TEOLOGII DOKTOR

 

––––––––

 

Część pierwsza

 

NAUKI SKŁAD APOSTOLSKI TŁUMACZĄCE

 

––––––

 

Nauka jedenasta

 

W TEJŻE MATERII, ALBO O ROZPAMIĘTYWANIU MĘKI PAŃSKIEJ

 

Między wielorakimi, które się od różnych Ojców świętych dają, rozmyślania męki Pańskiej sposobami, ten zda się być najłatwiejszy: rozważać najprzód: Kto cierpi? po wtóre, co cierpi? po trzecie jako cierpi? po czwarte za kogo cierpi? po piąte od kogo cierpi? po szóste na jaki koniec cierpi?

 

Zachęceni bowiem, i zagrzani słuchacze do rozmyślania męki Jezusowej w poprzedzającej nauce, i chcąc już tą świętą zatrudniać się zabawą, lepszego sposobu do zadość uczynienia wam w tym, nad ten następujący, naleźć nie możemy. Najprzód kto cierpi?

 

Ponieważ Bóg jest nieograniczony w Majestacie swoim, i żaden rozum objąć Go nie wydoła, trudna tedy rzecz pojąć doskonale kto cierpi? Wszakże jednak słaby rozum nasz zapuśćmy w to morze, a gdy go zgruntować nie możemy, przynajmniej cokolwiek onemu przypatrzmy się.

 

1. Cierpi (jako mówi Jan święty), "to Słowo, które było u Boga, przez które wszystko stworzone jest, i bez którego nic się nie stało". A Paweł święty tak pisze w liście do Żydów: "Którego postanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez którego uczynił i wieki, który jest jasnością chwały, i wyrozumieniem Istności Jego, który rządzi wszystkim mocą słowa swego, sprawiwszy odpuszczenia grzechów, siedzi po prawicy Majestatu na wysokościach". Ten cierpi, który słowem jednym wszystkie te, które widzim, niepojęte wielkości Nieba z niczego wyprowadził, który słońce, księżyc, gwiazdy tak ozdobne na nim postawił; który ziemię tę tak wielką i ciężką na powietrzu zawiesił, który jednym słowem tysiąc piękniejszych nad ten światów stworzyć może, przed którym dla niezmierności majestatu Jego, Cherubinowie twarze swe zasłaniają, i niezliczone Pułki niebieskie nieustającą Jemu pieśń i chwałę śpiewają. Ten cierpi, pod którym wszyscy królowie tego świata ze wszelką swą ozdobą, mocą i bogactwami są jedno nic i kropla wody przeciw morzu, i piasku odrobina przeciw całej ziemi. W którym wszystkie zamykają się skarby mądrości i łask Boskich, który samą jest światłością i niewinnością, bo żadna skaza grzechowa miejsca w Nim mieć nie może, który tak dobry i łaskawy jest, iż nie tylko nikomu przykrości nie uczynił, owszem wszystkich z niepojętą łaskawością we wszystkich potrzebach wspomagał, chore leczył, umarłe wskrzeszał, łaknących cudownie karmił, wodę w wino zamieniał, nieumiejętnych i upornych z największą miłością nauczał, i nakłaniał, najgorszych grzeszników mile przyjmował. Ten tedy Pan tak wszechmocny, święty, niewinny, dobry, łaskawy, cierpiał.

 

Chociaż bowiem (jakośmy słyszeli) Bóstwo żadnym niepodległe boleściom i karom cierpieć nigdy nie mogło; wszakże iż nierozwiąźle zawsze połączone z naturą ludzką w Chrystusie było, a natura ludzka cierpiała w Nim wielkie boleści, przetoż Bóg cierpiał i umarł co do natury ludzkiej. To jednak wszystko, co się o Bogu mówiło, wcale jest szczupłe i niedoskonałe opisanie; Boga albowiem i anielski rozum pojąć nie potrafi, jakoż ludzki opisać może?

 

2. Ale już zważmy, co Jezus cierpiał. Srogości mąk Chrystusa, i wielkości stąd dochodzić można, iż jeśli na samo onych wspomnienie w ogrójcu krwawym potem zalewał się, iż omdlewał tak, iż potrzeba było, aby od anioła był pocieszony i posilony, jakoż samo onych ponoszenie daleko nieznośniejsze być musiało. Za zdaniem Ojców świętych i teologów surowsze były morderstwa męki Chrystusowej nad wszystkie męki, które kiedy jaki ponieść mógł według Proroka: "O wy wszyscy, którzy chodzicie przez drogę, uważajcie i patrzcie, jeśli jest boleść jako boleść moja" (1). Nie było żadnej w ciele cząstki, która by ciężkiego okrucieństwa nie doznawała. Stąd też pobudzony Izajasz woła: "Od stopy nożnej aż do wierzchu głowy nie było w Nim zdrowia, tylko rana, siność i spuchłe ciało".

 

Cierpiały ręce i nogi na krzyżu srodze wyciągnione, i gwoźdźmi wielkimi przeszyte, cierpiała głowa cierniem cała zraniona, a kolcami głogowymi aż do mózgu przebodzona, cierpiały oczy spuchłe i krwią zalane, uszy najprzód fałszywymi świadectwy, potem tylu urągowiskami napełnione i obciążone, cierpiały usta żółcią z octem goryczą zarażonym napełnione, ucierpiało serce żalem i śmiertelnymi ściśnione boleściami, a na koniec włócznią przebodzone, całe ciało, słowem mówiąc, męki nieznośne wytrzymywało, przez bicia i ran zadawania tak dalece, iż od kości odpadało. Kości w nim bowiem policzone być mogły, jako o tym Dawid znać daje: Policzyli wszystkie kości moje (2). Uważ tu pilnie każdy człowiecze! Lekko to nam wymówić: Głowa Chrystusowa cierniem była ukłuta, ręce i nogi do krzyża przybite, ciało srodze skatowane; ale jako Chrystusowi ciężko to było ponosić? Gdyby nam jedną cieniuchną szpilkę w głowę wbijano, jaką byśmy nieznośną boleść stąd czuli! Cóż, gdy Chrystusowi tyle cierniów grubych wtłoczono, jak nieznośniejsza być musiała męczarnia? Lekko to nam wymówić, iż ręce były do krzyża przybite, ale jak srogą boleścią było to Jezusowi, kiedy do dziur w krzyżu wyrobionych ręce niedosięgając Zbawiciela powrozami naciągano, i gwoźdźmi tępymi kość przełamującymi dziurawiono. O jak dopiero wszystkie kości ze stawów wyruszyły się, rany odnowiły, i krew ostatnią z członków wycisnęły! Łatwo to mówić, iż całe ciało od stopy nożnej aż do wierzchu głowy zbite było, i do kości obszarpane; ale jak ciężko to było Jezusowi ponosić! Gdy kaci zajadli na przemianę rózgami, łańcuchami, i innymi najwymyślniejszymi wściekłości ludzkiej narzędziami okrutnie smagając ciało święte od kości odrywali. Cóż mówić o pogardach owych straszliwych, które Pan nasz poniósł, gdy za trzydzieści srebrników przedany, od Barabasza łotra podlejszym poczytany, między łotry policzony, na śmierć najhaniebniejszą krzyża skazany był?

 

Ale nie tylko cierpiał na ciele, lecz cierpiał i na duszy. Co albowiem innego były owe smutki i tęskności, owe w ogrójcu krwawym potem pocenie się i omdlewanie, owe na ostatek żałosne na krzyżu słowa: Ojcze czemuś mię opuścił. Co mówię, te wszystkie były, jeśli nie srogie Duszy Chrystusowej udręczenia? Toteż wnętrzne Jego udręczenia pomnażało, iż od pierwszego momentu poczęcia swego, aż do ostatniego na krzyżu westchnienia wszystkie grzechy ludzkie także i te, które od początku świata popełnione, i które do końca onego popełniane być miały, doskonale wszystkie poznawał, gdzie iż z jednej strony Ojca niebieskiego miłował nieskończenie, a oraz ciężkie i nieprzeliczone obelgi Jego przyszłe i już wyrządzone widział; z drugiej zaś strony, że zbawienia ludzkiego gorąco pragnął, a ci dla złości swych nędznie ginęli i ginąć wszyscy musieli, największą boleść stąd odnosił. Miecz to był obosieczny raniący serce Jego; ani pojąć bowiem, ani wyrazić można srogości mąk, które już dla obrażonego Majestatu, już dla tylu dusz zguby, tak wielce sobie ukochanych, rozrzewniały i napełniały to najlitościwsze serce Jezusowe.

 

Te tedy wszystkie zgromadzone boleści, obelgi, nie tylko w ogrójcu na myśli postawione, krwawy pot na Chrystusie wycisnęły, ale też cały czas życia od pierwszego momentu poczęcia, aż do ostatniego tchu na krzyżu przed oczyma stojąc, niezmierną boleść zadawały, jako sam o sobie powiada przez Psalmistę: Boleść moja przed oczyma mymi zawsze (3).

 

Skąd wnosić potrzeba, że cały czas życia Jego był długim jakimś dniem męki, a tym surowszej, że częstokroć oczekiwanie złego, które następuje, surowiej trapi, niż samo Jego doznawanie.

 

3. Lecz uważmy jeszcze, jakim umysłem i cierpliwością Jezus te wszystkie boleści znosił? Chcąc cierpliwość Chrystusa Pismo święte opisać, przyrównywa Go do baranka milczącego, gdy go na strzyżenie lub na rzeź prowadzą, u Izajasza Proroka: "Sicut ovis ad occisionem ductus, et sicut agnus coram tondente, obmutuit, et non aperuit os suum" (4). Tak Pan Jezus wszystkie te niezliczone męki cierpliwie znosił, iż najmniejszego po sobie niecierpliwości znaku nie pokazał, owszem tym, którzy Mu największą krzywdę zadawali, największą miłość okazywał. Z Judaszem bowiem, który za trzydzieści srebrników przedał Go, z jednej misy jadł, nogi mu umywał, Ciałem swym go nakarmił, do pocałowania twarzy swej mile go witając, i przyjacielem swym zowiąc, przypuścił. Malchusowi, który pierwszy imać i szarpać Chrystusa począł, ucho odcięte cudownie uleczył. Longinowi bok Mu włócznią przebijającemu wzrok przywrócił, za wszystkich nieprzyjaciół i katów swych do Ojca Przedwiecznego gorliwie się wstawiał, i na krzyżu umierając tę ostatnią za nieprzyjaciółmi swymi modlitwę uczynił: Ojcze! odpuść im, bo nie wiedzą co czynią. A wszystkie te męki dobrowolnie na siebie przyjął. Ofiarowany jest, bo Sam tak chciał. I z niepojętym męstwem z miłości ku Ojcu Przedwiecznemu ochotnie dla nagrodzenia krzywdy przez grzechy Jemu uczynionej, i dla odrażenia na dalszy czas ludzi od grzechu, tak wielkie ponosił męki. O jak tu wielki przykład dla nas, abyśmy i my z miłości ku Bogu i bliźniemu znosili cierpliwie wszystkie przeciwności, a tym, którzy nas prześladują, nie tylko nic złego nie życzyli, ale owszem za nich modlili się, i dobrze im czynili.

 

4. Jeszcze uważmy, za kogo i od kogo cierpi Chrystus? Oto cierpi za nikczemnego człowieka, będąc od niego obrażonym, i przewidziawszy w wielu srogą niewdzięczność, i przyszłe grzechy tych, którzy za to niepojęte dobrodziejstwo nie tylko wdzięcznymi być Mu nie mieli, ale nowymi owszem grzechami Chrystusa mordować i krzyżować mieli. To niezmiernie męki przyczyniało Chrystusowi, iż cierpiał od ludzi. Im bowiem podlejszy jest ten, od kogo cierpimy przykrość, tym większa nam przez to krzywda i zniewaga wyrządza się. Ciężka jest rzecz być uderzonym od równego sobie, ale cięższa od sługi, a najcięższa od poddanego i niewolnika. Ponieważ więc Chrystus, Król Nieba i ziemi, cierpi od swego stworzenia, sroższa więc tym dzieje się zniewaga, niż gdyby od kmiecia panu największa była uczyniona obelżywość. A cóż dopiero mówić, iż nie tylko Twórca cierpi od stworzenia swego, z ziemi ulepionego, i w ziemię obrócić się mającego; ale też od stworzenia i narodu tak wielą łaskami obsypanego.

 

Nie tylko bowiem wzburzyli się poganie jako to Piłat, Herod z wojskiem i sługami swymi, ale też lud wybrany Izraelski podówczas największymi od Boga dobrodziejstwy obdarzony, i uczniowie nawet sami wszyscy opuścili Go: Piotr się Go zaparł, Judasz przedał Go, przyjaciele wszyscy odstąpili: o jako ciężką boleść to wszystko zadawało Jezusowi! Tak się On uskarża przez Psalmistę: "Gdyby nieprzyjaciel mój złorzeczył mi, znośniejsza by mi było", i dalej mówi: "Ale ty człowiecze jednomyślny i znajomy mój, który pospołu ze mną nasycałeś się słodkimi potrawami" (5).

 

5. Rozważać na koniec mamy, dlaczego Chrystus cierpi, albo przyczyny, dla których te tak wielkie męki poniósł Zbawiciel nasz, gdy nas mógł jednym słowem, jako równy we wszystkim Ojcu, i jednymże z Nim będący Bogiem, odkupić. Przyczyny zaś tego według uwagi Ojców świętych są te:

 

a) Pierwsza, aby jak najobficiej za grzechy nasze Ojcu Przedwiecznemu zadość uczynił, i aby przez to większe nam łaski zjednał.

 

b) Druga przyczyna jest, aby nam złość grzechową i ciężkość obrazy Pana Boga okazał w tak surowym przez siebie samego okupie: Jeśli bowiem z zielonym drzewem to się dzieje (jako sam Chrystus mówi) cóż będzie z uschłym i spróchniałym?

 

c) Trzecia przyczyna, dlaczego Jezus tak wiele cierpiał, jest: aby nas od grzechu odwiódłszy, do miłości jak największej pociągnął. Jeśli bowiem widząc my Jezusa tak wyniszczonego, ranami obłożonego, zhańbionego, opuszczonego, a tak mamy twarde serca, iż do miłości Jego mało co pobudzamy się, i za to niewysławione dobrodziejstwo mało co dziękujemy: cóż byśmy czynili, gdyby nas jednym słowem, albo lekką pracą odkupił? Oto byśmy ani wspomnieli o Odkupicielu naszym, i pewnie żadnej wdzięczności okazać Mu nie staralibyśmy się.

 

d) Czwarta. Tak wiele cierpieć chciał Zbawiciel, aby nam na sobie przykład pokazał najgłębszej pokory, cierpliwości i wszelkich cnót, które się w męce Jego najlepiej pokazują. Przykład dałem wam (mówi Chrystus), aby jakom ja uczynił, tak i wy czyniliście. Mając już przykład od Chrystusa największych wszelkiego rodzaju cnót, a przecie my jesteśmy tak pyszni, złośliwi, niecierpliwi, nieczyści, ostygli, i wszelkich niecnót dopuszczający się; cóżby z nas było, gdybyśmy tak dzielnego i mocnego przykładu nie mieli?...

 

 

CZĘŚĆ DRUGA

 

Gdyby rozmyślanie męki Pańskiej na samym rozbieraniu i onej uważaniu kończyło się, a nie były przyłączone do niego afekty wzbudzające nas do naśladowania Chrystusa, nie byłoby rozmyślanie to tak pożyteczne, jakoby być powinno; albowiem serce nasze nie pobudzałoby się do dzielnej a próżnować nieumiejącej miłości, i nie zachęcałoby się do naśladowania Chrystusa, dla którego końca wszelkie rozmyślanie ustanowione jest: to jest, aby człowiek rozważywszy kto, co, jako, za kogo, od kogo, i dlaczego cierpiał? wzbudzał w sobie afekty nabożne, i do naśladowania z przykładu zachęcał się.

 

Lubo zaś różne te afekty być mogą, które od różnych podane są duchownych nauczycielów, jednak dla łatwiejszego onych w pamięci zachowania, na siedem je główniejszych podzielimy.

 

Pierwszy afekt jest politowania, drugi skruchy i żalu za grzechy, trzeci miłości Pana Boga, czwarty wdzięczności i dziękczynienia, piąty podziwienia, szósty nadziei, siódmy naśladowania.

 

Co do pierwszego. Użalać się nad bliźnim w utrapieniu jakim będącym, jest toż samo, co i uczestnikiem być tego utrapienia, i część onego na siebie niejako przyjmować. Skąd cierpiącemu wielka pociecha i folga w żalu staje się. Jako bowiem przeciwnie z cudzego utrapienia cieszyć się, jest toż samo, co i boleści więcej onemu przyczyniać, tak boleści Zbawiciela, jako już przeszłe, nie mogą być umniejszone, jednak to nad Nim okazane użalenie, będzie Onemu wielce przyjemne.

 

Do wzbudzenia w nas tego afektu nad cierpiącym Jezusem, najwięcej pomaga rozbieranie srogości męki Jego, biorąc na uwagę jako ta była w sobie wielka, i żywo być może wystawiona w podobnych uwagach, które są w owym, co się wyżej uczyniło, pytaniu: Co Pan nasz cierpi? Przypomnieć tedy sobie mamy owe wszystkie wiązania, policzki, oskarżenia, łajania, urągowiska, pogardy, biczowanie, koronowanie, obnażenie, na krzyż wbicie, i śmierć najhaniebniejszą. To wszystko z taką pilnością w myśli sobie wystawiać mamy, jakobyśmy sami strasznej tej męce przytomni byli, a stąd najmocniej do żalu pobudzimy się. Jeśli bowiem patrząc na zelżywą karę najgorszego złoczyńcy jakiego słusznie onę ponoszącego, do litości się nad nim pobudzamy; cóż dopiero patrząc myślą na tak okrutną mękę i śmierć najniewinniejszego Jezusa za nas cierpiącego, do współubolewania pobudzić się mamy? Dawid król, słysząc o śmierci Absalona choć niewdzięcznego i na życie ojca następującego, z jęczeniem wielkim wołał: "Absalonie, synu mój... Któżby mi to dał, abym ja za ciebie umarł". Jakoż daleko powinniej widząc Jezusa umierającego za grzechy świata, wołać nie będziem: Jezu Zbawco nasz! Ziemia się trzęsie, opoki się padają, zasłona kościelna rozrywa się, słońce i księżyc poglądają na Twe męki, światłość swą utracają, a jakoż serce moje patrząc na Ciebie krajać się z żalu nie będzie widząc Cię tak okrutnie cierpiącego?

 

Drugi afekt jest skruchy, żalu za grzechy, który z uważania męki Pańskiej w sobie wzbudzać mamy. Żadna rzecz tak grzechowej nie objawia ciężkości, godnej wiecznego karania jako ta, że na zgładzenie grzechów trzeba było, aby Syn Boski tak okrutne męki i śmierć poniósł. Poznawaj człowiecze, mówi Bernard święty, jak ciężkie są rany twoje, na których zleczenie potrzeba było, aby Chrystus był zraniony! A Damascen święty mówi: Chociażby Bóg wszystkich, którzy są, byli i będą, ludzi za grzech do piekła wtrącił: nie tak by się jasno okazała złość grzechowa, jako okazuje się, gdy Syn Boski na zgładzenie onych cierpi i umiera. I nie jest w tym jakowe rzeczy wywyższenie, ale sama prawda najistotniejsza; bo gdyby wszyscy ludzie z Bogiem w porównanie wzięci byli, będą jako jedno nic, a wszystkie męki ich i najsroższe karania podobieństwa żadnego z męką Chrystusową mieć nie mogą. Jeśli bowiem większa krzywda stąd wydawałaby się, gdyby sam król na zadość uczynienie i przeproszenie za nią, do więzienia poszedł i śmierć poniósł, niżeli gdyby w nagrodę krzywdy onej sto ludzi na śmierć skazano; jakoż daleko bardziej pokazuje się większa ciężkość krzywdy grzechowej Bogu wyrządzonej, gdy na jej zgładzenie sam Król Niebieski do więzienia idzie, męki i śmierć ponosi? Stąd tedy wnosić mamy, iż jeden z największych rozmyślania męki Pańskiej ma być pożytek, skrucha, żal i obrzydzenie grzechów. Rozmyślając tedy Mękę Pańską rzec mogę: Grzechy moje, Panie, zadały Ci te okrutne ciernie i bicze; jam Ciebie w to morze boleści wtrącił, jam jest, którym zgrzeszył, jam nieprawość popełnił, niech na mnie obróci się ręka Twoja, wiem albowiem, że za mnie i dla mnie ta nawałność Ciebie pogrąża. Na ten krzyż jam zasłużył, mnie te ciernie, bicze, męki, któreś Ty cierpiał, wszystkie ponosić należało.

 

Takie więc i tym podobne afekty w rozważaniu Męki Pańskiej wzbudzać potrzeba, opłakując zbrodnie nasze, które same przyczyną były takiej męki Zbawiciela.

 

Piotr święty, jako świadczy autor Klemensowi rzymskiemu przypisany, ilekroć na niewierność swoją ku Panu wspomniał, tyle razy rzewne łzy wylewał, tak gorące, iż się na twarzy jego dołki wypalały. Podobnież i my Piotra świętego w tym naśladować mamy, często akt skruchy w sobie wzbudzając, z przedsięwzięciem skutecznej poprawy, raczej obierając nie jeden, ale tysiąc żywotów utracić niżeli grzechu ciężkiego dopuścić się. Nie daj, Panie, abym się oddzielił od Ciebie; bo na cóż mi się przyda życie, jeśli nie jedynie dla służenia Tobie? Jeślibym zaś Tobie służyć nie miał, żyć nie chcę. Zabierz mię raczej ze świata, niżbym Cię miał obrazić.

 

Afekt trzeci, który z rozmyślania męki Pańskiej wzbudzać mamy, jest miłość Boga, albowiem nic skuteczniej człowieka do miłości nie zapali, jako gdy wzajemną ku sobie widzi miłość. Gdy tedy dusza szczerze wejrzy w miłość Chrystusa Pana ku sobie, jako się ta najjaśniej w męce Jego okazuje, niepodobna, aby się wzajem ku Niemu nie zapaliła. Jan święty z tym się oświadcza: "Objawiła się miłość Boża w nas, iż Syna swego jednorodzonego zesłał Bóg na świat, abyśmy przezeń życie otrzymali" (6).

 

Wielka jest miłość tego, kto dla przyjaciela pieniędzy, dóbr, starań i zdrowia nie żałuje, lecz to większa, gdy kto życie samo oddaje, jako sam Chrystus, Prawda przedwieczna, powiada: Większej miłości nikt nie ma, jako gdy kto duszę swoją, to jest życie, łoży za przyjacioły swoje (7). Cóż dopiero za miłość być musi, gdy nie tylko za przyjacioły, ale za nieprzyjacioły życie kto swoje daje? Tę nam Chrystus Pan pokazał, za nas w grzechu będących, a zatem za nieprzyjaciół swych umierając, (jako mówi Apostoł): "Zaleca zaś miłość swoją Bóg w nas, ponieważ kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami, a On za nas umarł" (8).

 

Kto tedy Boga tak miłującego wzajem miłować nie będzie? Więcże miłujmy Boga, bo On nas wprzód umiłował, wzajemną miłością płaćmy Mu, a jakim On nas sposobem umiłował, tym i my Go miłujmy. On w uczynku pokazał miłość swą, a to w tak drogim, toż i my Onemu oddawać powinniśmy. Więcej, mój Panie, Twoim krzywdom powinienem, (mówi Ambroży święty), aniżeli dziełom. Żem jest stworzony, wielkie to wprawdzie dobrodziejstwo, ale to Bogu przyszło bez żadnej pracy i jednym wyrzuceniem słowa: stań się, a stało się wszystko. Ale odkupienie wiele krwi wylania i straty życia potrzebowało. Nasza tedy miłość ku Niemu nie na słowach ma się zasadzać, ale w sprawach naszych okazywać, jako radzi Apostoł: Synaczkowie, nie miłujmy słowy tylko, ale uczynkami i skutkiem (9).

 

Syn Boży miłość swą ku nam oświadczył, gdy za nas wzgardy i poniżenia wytrzymał; taki też dowód ma być z naszej strony powinnej miłości, to jest poniżenia z weselem dla Chrystusa przyjmować i umartwienie wszelkie cierpliwie ponosić. Chrystus Pan, aby nam miłości swej dał dowody, całego siebie łożył na ofiarę Ojcu Przedwiecznemu na ołtarzu krzyżowym, tak iż nic sobie nie zostawił: Exinanivit semetipsum, Wyniszczył się zupełnie. Toż samo i my czynić mamy, Bogu nas zupełnie ofiarując, pragnąc, aby we wszystkim wola jedynie Jego w nas pełniona była, nic dla siebie takowego nie zostawując, czego by opuścić dla Boga nie byliśmy gotowi. Na tym albowiem miłość prawdziwa zależy, nie na słowach. Ten tedy między innymi pożytek z rozmyślania męki Pańskiej brać mamy, abyśmy się do prawdziwej w zupełnym nas ofiarowaniu zachęcali ku Bogu miłości.

 

Czwarty z rozmyślania męki Pańskiej wynikający afekt jest dziękczynienie. Cóż lepszego (mówi święty Augustyn) w myśli i w uściech mieć możemy i piórem określić, jako dzięki Bogu? Nad to nic nie masz krótszego do wymówienia, ani wdzięczniejszego do słuchania, ani większego do zrozumienia, ani pożyteczniejszego do wykonania. Tak Bóg wielce wdzięczność i dziękczynienie poważa, iż ile razy tylko znaczną jaką łaskę ludowi Izraelskiemu wyświadczył, zaraz chciał, aby Mu pieśń chwały i dziękczynienia śpiewano. I przetoż Pismo święte takowych pieniów, którymi za odebrane dobrodziejstwa różni Święci i synowie Izraelscy oddawali dzięki, zaleca mocno używanie. My tedy daleko większe nad synów Judzkich odebrawszy dobrodziejstwa we Wcieleniu Syna Bożego i odkupieniu nas przezeń, izaliż wdzięczności powinnej ubliżyć powinniśmy?

 

Nie zapominaj łaski poręcznika twego, dał bowiem za ciebie duszę swoją, mówi Pismo święte. Ponieważ więc Zbawiciel wziął na się porękę, i dług nasz podjął się dobrowolnie wypłacić, krew swoją przelewając, słuszna więc: być nam pamiętnymi tego dobrodziejstwa.

 

Sposoby wdzięczności i dziękczynienia takowego różne podają święci Doktorowie. Z tych najłatwiejszy zda się być świętego Tomasza z Akwinu, który trojaki nam podaje:

 

Pierwszy sercem, przez poznanie i szacunek wielki wyświadczonego dobrodziejstwa, a niegodności swej względem Dobrodzieja uznawanie. Drugi sposób, chwaląc i wynosząc najdokładniejszymi słowy i sercem dobroczyńcę swego. Trzeci, łaskę wyświadczoną wzajemną jaką przysługą ile tylko sposobności nagrodzić usiłując.

 

Tym więc trojakim sposobem dzięki czynić w każdej uwadze męki Pańskiej Tajemnicy przywykajmy i starajmy się, to jest abyśmy najprzód sercem rozpamiętywając i poznając wielkość odebranych dobrodziejstw w tej Tajemnicy zawierających się, razem poznawali i rozpamiętywali, jakośmy dla tych dobrodziejstw ściśle obowiązani do wiernej służby Jego; po wtóre, onę wielbiąc i ogłaszając w hymnach i pieniach; po trzecie, dla zawdzięczenia łask tych, co czyniąc osobliwie gdy sprawa jaka przytrafi się w okolicznościach trudnych i nam przyciężkich.

 

Piąty afekt, który z uwagi męki Pańskiej wzbudzić możemy, jest podziwienie niejakie, iż Bóg cierpi i umiera za samychże zabójców, i ludzi wszelkiej łaski najniegodniejszych, a do tego, iż tak wielkie męki ponosi, jakich żaden z ludzi nie cierpiał. Dziwować się też mamy nieskończonej mądrości i niedościgłej radzie Boskiej, iż ten odkupienia człowieka obrał sposób, przez któryby razem miłosierdziu i sprawiedliwości zadosyć stać się mogło.

 

Mamy więc w tych i innych stąd idących okolicznościach co uważać, takowe rozmyślanie zaiste miłą jest Bogu modlitwą, i wysoką bogomyślnością. Im się zaś kto głębiej w uwagę i roztrząsanie tej Tajemnicy zapuści, tym do większego podziwienia znajdzie pobudkę, do większej zagrzeje się miłości i przyjdzie do jak najzupełniejszego łask Boskich poznawania, oraz do mocniejszego z swej strony pobudzi się dziękczynienia i zawstydzenia. O ten więc afekt najwięcej starać się mamy, z niego bowiem na nas obfite spłyną korzyści.

 

Szósty z rozmyślania męki Pańskiej afekt jest nadzieja, albo ufność niewzruszona w Bogu. Kto bowiem pilniej zastanowi się, jako bez żadnej naszej poprzedzającej zasługi, owszem przewidziawszy tak wielką niewdzięczność naszą, Bóg męki najsroższe i śmierć najzelżywszą podejmuje, do najgruntowniejszej nadziei zachęcać się będzie, że Ten, który krwi i życia dla człowieka nie żałował, wszelkiej do zbawienia pomocy dodać raczy, a proszącym grzechów odpuszczenia, one im łaskawie odpuści. Który własnemu Synowi, jako Apostoł mówi, nie przepuścił, ale za nas wszystkich Onego wydał. Jakoż daleko mniejszych dobrodziejstw, o które prosić będziemy, dla nas krwią Syna Jego poświęconych nie da? Niech się też ufność w nas pomnaża, gdy uważym krew Jezusa Chrystusa tak obficie za nas wylaną, która takiej jest wagi, że jedna onej kropla jest wystarczająca na zgładzenie grzechów całego świata, i zadość uczynienie Boskiej za nie sprawiedliwości. Więc gdy się do tejże litości i niewyczerpanego źródła miłosierdzia uciekać będziemy, przy prawdziwej pokucie, choćby po największych popełnionych grzechach, nadzieję odpuszczenia mieć powinniśmy.

 

Odtąd więc z rozpamiętywania męki Pańskiej do jak największej nadziei pobudzamy się (jako Paweł św. upomina): Mając Kapłana wielkiego, który z Niebios zstąpił, Jezusa Syna Bożego, przystąpmy z ufnością do Tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i łaskę naleźli ku wiecznemu poratunkowi. Jakub w szaty brata swego przybrany, odniósł błogosławieństwo od ojca swego; nas także w barwę Chrystusową przyodzianych nie odrzuci Bóg od oblicza swego.

 

Siódmy na koniec afekt z męki Pańskiej rozmyślania pochodzący, jest naśladowanie cnót Zbawiciela naszego. Dla dwóch osobliwie przyczyn, jako nauczają Ojcowie święci, Syn Boży na świat przyszedł: Pierwsza, aby człowieka przez śmierć i mękę swą odkupił; druga, aby cnót świętych dał nam na sobie doskonały przykład, i nas do naśladowania siebie pobudził. Przetoż Piotr święty w liście swoim tak mówi: Chrystus cierpiał za nas w tym przykład nam dając, abyśmy szli drogami Jego. Tegoż uczy nas i Augustyn święty, mówiąc: Krzyż Chrystusów nie tylko był Mu łożem umierającemu, ale oraz i kazalnicą, z której On naucza swoim przykładem.

 

Lubo żywot Chrystusów jest doskonałym cnót przykładem i zwierciadłem, w męce Jego atoli wszystkie są połączone, których przez całe życie nauczał. W męce Jego najwyższa miłość, pokora najgłębsza, męstwo nieporuszone, modlitwa najgorętsza, wstrzemięźliwość, ubóstwo, czystość, posłuszeństwo i inne najwyraźniej okazują się.

 

Rozważając my tym sposobem mękę Pańską, mamy w niej te wszystkie i inne tym podobne rozważać cnoty, i najmocniej zachęcać się do onych na sobie wyrażania.

 

I tak pokorę Chrystusową uważając, iż będąc Bogiem, uniżył się aż do cierpienia okrutnych mąk i śmierci za swoje stworzenie, a to sobie nienawistne i niewdzięczne, bierzmy stąd pobudkę do pogardy siebie, i miejmy w tym upodobanie, wzgardy i poniżenia dla Boga cierpliwie wytrzymywać, abyśmy tylko przez to Zbawiciela swego na sobie wyrażali i naśladowali.

 

Podobnież chcąc kto postąpić i pożytkować z Jezusa cierpliwości, ma stanowić u siebie, aby wszystko co by się przeciwnego zdarzyć mogło, mile przyjął i wytrzymał; do tej nawet chrześcijanin ma dążyć doskonałości, aby się chcąc podobnym stać głowie swojej Chrystusowi, żądał nawet krzyża i utrapienia, z Bonawenturą św. mówiąc: "Nie chcę, Panie, żyć bez rany, bo Cię widzę zranionego". Toż i o innych trzeba mówić cnotach.

 

Przez te więc wszystkie dotąd czynione uwagi pokazuje się obszerna i pożyteczna pobudka i sposób rozpamiętywania męki Pańskiej. Nikt sprawiedliwie mówić nie może, iż do rozmyślania męki Pańskiej nie pojmuje sposobu, lub z takowego rozmyślania pożytków wypływać mogących nie upatruje.

 

Odtąd więc Męce Pańskiej, i w niej najwyższym cnotom przypatrujmy się Chrystusowym, i podług tych starajmy się zawsze prostować obyczaje nasze. Co jeśli pilnie czynić będziemy, prędko w doskonałości chrześcijańskiej i łatwo postąpimy, i śmiało z Pawłem świętym mówić będziem: Żyję ja, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.

 

O Chryste Jezu, prosimy Cię przez mękę Twoją, daj nam smakować w ustawicznym rozmyślaniu męki Twojej, daj nam sposoby rozmyślania pojąć, daj w obyczajach naszych żywo onę na sobie wyrażać!

 

 

Objaśniwszy więc już czwarty artykuł Składu Apostolskiego, piąty wykładać przedsiębierzemy. Z tego artykułu dwie uwagi oczywiście wypływające, na dwie części podzielimy: W pierwszej o piekle, w drugiej o Zmartwychwstaniu Pańskim mówić będziemy.

 

–––––––––––

 

 

Nauki Katechizmowe o Składzie Apostolskim, Przykazaniach Boskich i Kościelnych, o Modlitwie Pańskiej i Sakramentach, na trzy części podzielone, przez X. Michała Ignacego Wicherta, świętej teologii Doktora, plebana Obrytskiego, dyrektora rekolekcji i misji w diecezji Płockiej mówione i do druku podane, a teraz za staraniem X. J. Stagraczyńskiego na nowo wydrukowane. Pelplin 1874, ss. 76-89.

 

Przypisy:

(1) Thre. 1, 12.

 

(2) Psalm. 21, 18.

 

(3) Psalm. 37, 18.

 

(4) Isai. 53, 7.

 

(5) Psalm. 54, 13.

 

(6) 1 Joan. 4, 9.

 

(7) Joan. 15, 13.

 

(8) Rom. 5, 8.

 

(9) 1 Joan. 3, 18.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXI, Kraków 2011

Powrót do spisu treści dzieła ks. M. I. Wicherta pt.
Nauki  katechizmowe

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: